Opowiadanie:
Powroty, a co za tym idzie, postępy?
Rozdział: 3/?
Tytuł
rozdziału: Wróg czy przyjaciel?
Beta: Tak
****
Obudziła się z
dziwnym przeczuciem, że coś się stało. Przecierając oczy, powoli przypomniała
sobie, dlaczego tak wcześnie nastawiała budzik. „Dziś znów mamy spróbować, Sasuke. To już nie chodzi o moje uczucia do
ciebie… Twoja nieobecność zmienia Naruto.” Rozprostowała członki, po czym
usiadła. Na stoliku nocnym zobaczyła zwój. Od Hokage. Wzięła go drżącymi rękoma
i rozwinęła. Na zwoju widniało tylko pięć słów, które zdziwiły dziewczynę. >Misja nieaktualna. Czekaj na rozkazy.<
Sakura odrzuciła dokument i zaczęła się szybko ubierać. „Misja jest nieaktualna tylko wtedy, gdy ktoś ją wcześniej wykona, lub
gdy obiekt misji…”
***
*
***
Budząc się, co dzień rano patrzył na te same, poblakłe ze
starości ściany. Dziś zobaczył przed oczami… czyjąś twarz? Mężczyzna zerwał się
z łóżka, stając w pozycji do ataku. Jakże się zdziwił, gdy w napastniku
rozpoznał nikogo innego jak Kakashi’ego Hatake. Zaskoczony, skoczył znów pod
kołdrę, wstydząc się swoich bokserek w kwiaty.
- Cco… ttty tutaj robisz? – Z każdym słowem
jego oddech stawał się coraz płytszy. Gość się zaśmiał.
-
Ciekawa bielizna, Iruka – widząc, że mężczyzna traci cierpliwość, dał za
wygraną. – Chciałem ci tylko osobiście donieść, że twoja… to znaczy nasza misja
została odwołana. Obiekty pojawiły się w wiosce.
- Cco?
Sasuke Uchiha wrócił? Ale zaraz – spojrzał nieśmiało na mężczyznę. – Dlaczego
mówisz obiekty? – Kakashi się uśmiechnął.
- Wiedziałem, że jesteś piekielnie
inteligentny – na policzki Umino wpłynął rumieniec, który bardzo spodobał się
jonninowi, jednak tego nie okazał. – Wrócił z nim Itachi Uchiha – oczy bruneta
rozszerzyły się w zaskoczeniu. – Może pogadamy później, na przykład przy kawie?
Teraz muszę coś załatwić – czekoladowooki tylko nieśmiało przytaknął, patrząc
jak jōnin znika w szarym dymie.
***
*
***
- … pojawili
się w Konoha? – Krzyk blondyna rozniósł się echem po zaspanych uliczkach. Ubrał
się w pośpiechu i zawiązując w biegu opaskę, zbiegł po schodach. Po paru
sekundach stał pod drzwiami gabinetu Hokage. Kobieta, wyczuwając obecność
Jinchuuriki, uciszyła mężczyzn w pomieszczeniu. Wtem drzwi otworzyły się z
hukiem. Jego czerwone z gniewu oczy błądziły po obecnych, zatrzymał wzrok na młodszym
z braci. – Sasuke Uchiha – Niemal trząsł się, wymawiając te dwa słowa. Pełen
wrogości powtarzał: – Uchiha! Sasuke! Sasuke!
-
Naruto, uspokój się – spojrzał na Tenzo, przywracając lazur swoim tęczówkom. –
Pamiętasz, co ci obiecała Czcigodna, gdybyś sprowadził tego tu z powrotem? –
Chłopak spojrzał na blondynkę, szukając potwierdzenia dla jego myśli.
Westchnął.
- Mam zdecydować, czy może… to znaczy, mogą
wrócić – Sasuke poruszył się zaniepokojony. „Młotek ma decydować o moim losie? Nigdy nie myślałem, że będzie miał
nade mną władzę. Z jednym ma przewagę, ale…”.
- Jinchuuriki ma decydujący głos, spodziewałem
się tego – Uzumaki spojrzał na czarnowłosego (Ita) z obrzydzeniem.
- Masz czelność się tu w ogóle pojawiać? Po
tym wszystkim, co przez ciebie wszyscy wycierpieliśmy? Po wszystkim, co… -
odetchnął głęboko. Nie miał zamiaru okazywać uczuć ani jednemu, ani drugiemu z
braci.
- Wiesz, co robić, więc skończmy tą szopkę –
przeniósł wzrok na Sasuke, przelewając w swoje spojrzenie całą nienawiść, ból,
tęsknotę i niezrozumienie, które czuł od lat. Omal nie rozwalił pobliskiej
ściany słysząc jego głos.
- Zamknij się, Uchiha! Wiesz ile… - mówiąc
zbliżał się do chłopaka - …wycierpieliśmy przez was obu? Przez ciebie?! Ile
nocy Sakura - chan płakała? Wiesz, ile razy budziłem się z krzykiem, myśląc, że
umarłeś? – Jego oczy niemal paliły. – Wiesz ile dni poświęciłem na treningi, by
cię odnaleźć? – Zatrzymał się kilka centymetrów od twarzy bruneta, czuł jego
oddech na policzku. – Wiesz, jak często wykradałem się z wioski, by szukać cię
na własną rękę? – Dodał cicho, by tylko Sasuke i Itachi to usłyszeli, wiedział,
że miałby kłopoty, gdyby Babcia Tsunade podsłuchiwała. – A teraz przychodzisz
tu, jak gdyby nigdy nic, patrzysz mi w oczy i tym swoim zimnym, draniowatym
głosem stwierdzasz po prostu, że chcesz wrócić? Jakby to była najnormalniejsza
rzecz na świecie!! – Złość Naruto emanowała poświatą niebieskiej jeszcze, jak
jego oczy, chakry. Nagle… to wszystko zniknęło. Zwrócił się do starszego – A co
z tobą, Itachi Uchiha? Też ja decyduję? – A gdy czerwonooki przytaknął,
odetchnął ciężko. Spojrzał głęboko w oczy Hokage. – Co do młodszego Uchihy… -
chłopak drgnął, słysząc obojętność w głosie przyjaciela - to nie mogę… odmówić.
Nie mogę tego zrobić Sakurze, rozumiesz? Jeśli i ty się zgadzasz, to może
wrócić. Ale pamiętaj – zmierzył Sasuke lodowatym spojrzeniem – tylko ze względu
na Sakurę - chan. Do mnie się nie zbliżaj. – Przeniósł wzrok na Itachiego. – A
co do ciebie… wszystko jest twoją winą… tyle cierpienia… - Kyuubi próbował się
wydostać z ciała chłopaka, lecz ten dawno nauczył się kontrolować demona. –
Nawet nie wiem, dlaczego jesteście tu razem, dlaczego cię nie zabił, choć to
ułatwiłoby nam życie. Jednakże…, jeśli jesteś potrzebny swojemu… bratu – Sasuke
wyczuł delikatną urazę w głosie Naruto. - Jeśli jesteś mu potrzebny do
egzystencji, zostań. Będziesz pilnował, by Uchiha nie wchodził mi w drogę – odpowiedział
mu cichy szept onyksowookiego.
-
Zrobię wszystko, by ci to wynagrodzić, Naruto. Tobie i Sakurze – blondyn
odwrócił się od niego plecami, kierując się do wyjścia.
- Nie
obchodzi mnie już twoja osoba, Uchiha Sasuke. Moją misją, którą sam sobie
wielokrotnie wyznaczałem, było sprowadzenie cię do Konohy. Z czasem zacząłem
się zastanawiać, po co – kładąc rękę na klamce, rzucił przez ramię. – Nie wiem,
ale… cieszę się, że uszczęśliwiasz Sakurę. Tsu, jeśli to wszystko, to chciałbym
już iść. Muszę zostać sam.
- Hai. Przyjdź do mnie popołudniu musimy pogadać
– lazurowooki nic nie odpowiedział, tylko zniknął w stalowoszarym dymie. W tym
samym momencie pojawił się Kakashi.
- To postanowione. Witajcie z powrotem, będę
was miała na oku. Złóżcie Przysięgę Wieczystą – mówiąc to, wyjęła jeden ze
zwojów i rozwinęła go. Mężczyźni dobyli kunai, rozcięli sobie dłonie i podeszli
do kobiety. Z krew płynęła brunatna krew, której pozwalali spływać na papier. –
Wypowiedzcie słowa przysięgi.
***
*
***
Wiadomość, że
bracia Uchiha wrócili do wioski, rozniosła się lotem błyskawicy. Sakura
siedziała w pokoju, myśląc, co zrobić, gdy spotka Sasuke. Wydoroślała na tyle,
by nie pobiec go szukać, gdy tylko się dowiedziała. Przymknęła oczy,
przypominając sobie dni, kiedy wszyscy czterej, z Naruto i Kakash’im na czele
spędzali czas, trenując, wykonując misję rangi D, przy których nieźle się
bawili, czy też wspólnie walcząc. Wiedziała wtedy, że była najsłabszym punktem
drużyny, teraz nadrobiła zaległości.
Jednak nie nad
tym myślała najintensywniej. Próbowała spojrzeć w głąb siebie, analizując
uczucie, jakim darzy Uchihę. Kochała go wiernie przez tyle lat, nie tylko,
dlatego, że był przystojny, ale też za umiejętności, niezłomny charakter,
mroczne przeżycia… Kochała go za wszystko. Teraz… nie była pewna, co czuje. „To wszystko jest skomplikowane. Sasuke jest
piękny, tajemniczy i uzdolniony, ale co z Naruto? Przez ostatni czas dużo się
między nami zmieniło, polubiłam go. Nie wiem sama, co czuję, Powinnam przywitać
się z przyjacielem Obu nie będzie lekko, dużo przez nich wycierpieliśmy. A
najwięcej Naru. Wielokrotnie …” – przywołała na myśl noc sprzed tygodnia,
którą spędziła, pocieszając go – „płakał,
nawet przy mnie, po kolejnych nieudanych próbach sprowadzenia Sasuke do Konohy.
… Sam dbał o ich ogród, nie wchodził nigdy do rezydencji. Od lat nie mieliśmy
na to odwagi. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy… A co, jeśli to właśnie jego
darzę uczuciem jak kiedyś, choć może nie tak silnym, jak to, którym darzyłam
Uchihę?” – Na tę myśl uśmiech rozświetlił jej twarz. Otarła łzy, których
nie była świadoma i zsunęła się z łóżka. Ubierając buty, pomyślała sobie, że
pozostawi wszystko swojemu biegowi. „Jeśli
dane mi będzie być z Sasuke, to z nim będę. Jeśli darzę tak naprawdę uczuciem
Naruto, nie stanę nigdy pomiędzy nimi. Nie będę źródłem ich kolejnych kłótni” -
obiecała sobie, wychodząc z pokoju.
***
*
***
Widząc znajome
budynki, wracały wspomnienia. „Wiedziałem,
że będzie ciężko, ale nie, że aż tak. On… naprawdę mnie nienawidzi, choć to ze
względu na niego wróciłem. Te lata spędzone z dala od was, wiadomości o twoich
sukcesach… To mnie nauczyło, jak ważne są więzi, ważniejsze niż wszystko inne…
Naruto, wiesz, że ja…”
- Musisz to przeczekać – bracia spojrzeli na
siebie. – Ty chyba czujesz coś więcej do tego Jinchuuriki, niż byś chciał
przyznać – młodszy ukrył twarz we włosach.
- Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz,
łasico. Nie jestem…
- … gejem? Sasuke – ciałem starszego
wstrząsnął śmiech. – Jak chcesz, możesz się nie przyznawać. Już wiem, dlaczego
tak bardzo chciałeś zmodyfikować Shirunokę. Nic już nie będę mówił, sam się o
tym przekonasz… - mężczyzna wstrzymał oddech. Pochłaniał wzrokiem przestrzeń
przed sobą: zapuszczony czarny budynek i… - co ich zdziwiło – pięknie kwitnący
ogród.
-
Jesteśmy w domu. – Bracia w milczeniu przeglądali się starym ścianom, wielkim,
półkolistym oknom i tarasowi. Sasu się uśmiechnął. – Zauważyłeś, że ktoś zadbał
o twoje róże lodowe? Niedługo zakwitną.
- Ta… ciekawe, kto to był – razem
przekroczyli bramę i pchnęli wielkie, granatowe drzwi z czerwonym wachlarzem.
Holem weszli do salonu. – Nic się tutaj nie zmieniło, poza kilkoma warstwami
kurzu, czyż nie? – Ich wzrok ślizgał się od czarnych drzwi prowadzących do
kuchni, po biały regał pełen książek na jednej ze ścian. Itachi nie mógł
powstrzymać uśmiechu. – Moja kolekcja, nietknięta – młodszy ściągnął sandały i
wszedł na miękki, granatowo-czerwony perski dywan, wymagający gruntownego
czyszczenia. Usiadł na czarnej kanapie, wzbijając przy tym chmurę kurzu.
- Niemal – brat
spojrzał na niego groźnie. – Już dawno się ciebie nie boję i dobrze o tym
wiesz, Ita. Po prostu jedną komuś podarowałem, jako prezent urodzinowy – mężczyzna
spojrzał na niego chytrze. – Nie patrz tak, dałem ją Sakurze Haruno.
- Tej małej, różowej? – Chłopak zamyślił się
trochę.
- Już
nie taka mała… - Sasuke coś sobie w tym momencie przyrzekł. Pamiętał o
Shirunoce, wiedział, że nie może rozbudzać swojego uczucia względem Naruto.
Jego duma, pozycja, osobowość – to wszystko nie pozwalało mu na to, by mały,
słodki Usuratonkachi miał mu zawrócić w głowie.
- Usuratonkachi? – Łasic zaśmiał się po
cichu i nim brat zdążył zareagować na to otwarte podsłuchiwanie myśli,
skierował się do łazienki. – Będzie trzeba brać się za sprzątanie i… - patrząc
na zardzewiałe rury i popękane kafelki, dodał: - …remont.
Mężczyźni, bez
chwili namysłu skierowali się nad jezioro, kupując po drodze świeże ręczniki.
Sasuke z intensywnością myślał, jak Naruto prezentowałby się w bokserkach
kąpielowych, a Itachi śmiał się w duchu, podsłuchując myśli brata. Wiedział
jednak, że… nim młody zrealizuje, choć połowę swoich fantazji, minie dużo
czasu. A może i nie?
***
*
***
- Itachi wrócił z Sasuke? Przecież oni się nienawidzą –
Iruka pił kawę, uważnie obserwując swojego gościa. Mimo, że interesował się
newsem, który usłyszał z jego ust, to był czujny. Nie chciał, by sytuacja z
wczoraj się powtórzyła. Jego towarzysz odetchnął głęboko.
- Nie wiem, czy…
jestem upoważniony - spojrzał brunetowi w oczy i nie spuszczając wzroku, mówił
dalej, wyraźnie akcentując nazwisko dawniej zakazane w wiosce. – Bracia Uchiha
nie wybili się nawzajem, bo są sobie potrzebni. Ich klan miał swoja zasadę i pieczęć.
Zwie się Shirunoka.
- Shirunoka? –
Wielkie, szeroko otwarte oczy Umino zachwycały Kakashi’ego, ale nie dał tego po
sobie poznać, jeszcze nie.
- Hai. Jest to
pieczęć, która jest nakładana na każde rodzeństwo bliźniacze… lub w wypadku
Sasuke i Itachiego – na braci z małą różnicą wiekową. Zasada tej pieczęci
zakłada, że odbudować klan może tylko dwójka braci, sióstr lub bliźniaków.
Dlatego obaj się nie powyrzynali – upił łyk kawy i sięgnął po jedno z ciastek.
– Obaj złożyli przysięgę typu S, nakładając na siebie pieczęć Lashizu.
- Pieczęć
Wierności Wiosce?
- Tak. Wiemy, ze
tylko jedna osoba przed nimi nałożyła ją na siebie i to właśnie Kushina
Uzumaki…
- Matka Naruto,
wiem – Iruka oparł głowę na dłoniach i spojrzał jonninowi w oczy. - Myślisz, że
ułoży sobie teraz kiedykolwiek życie? Wyznaczy nowy cel? – Zaskoczył go śmiech
Hatake.
- Z tego, co
wiem, nie zrealizował swojego życiowego zadania, jakim jest zostanie
największym Hokage ze wszystkich.
- Ah, tak
zapomniałem – mężczyzna upił łyk kawy, wyczuwając, że coś się zmieniło.
Spojrzał na szarowłosego, który nagle sposępniał. Brunet nie mógł się nadziwić,
że… jest mu dane podziwiać twarz jonnina.
- Iruka… chciałbym
wytłumaczyć się z… tej sytuacji w klasie…
Ouu.. Jak ja to lubię!! Itachi.. Ty wstrętny podsłuchiwaczu xD No, no.. akcja się rozwija ^^ Jestem ciekawa w jaki to sposób Kakashi wytłumaczy się Iruce xD Czekam na następny rozdział^^
OdpowiedzUsuńPozdrowienia! ^^
super... nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeju, na prawdę super :D Miałam tylko jednego bloga o tematyce SasuNaru, który na prawdę mi się podobał, a teraz mam już dwa :3
OdpowiedzUsuńMiło, że tak uważasz :)
UsuńPo prostu świetne. :3
OdpowiedzUsuńItachi w roli podsłuchiwacza, nieźle :d Biedy Sasu, musi poczekać na względy Naruto... Chociaż czego ja się spodziewałam xD że wpadną sobie w ramiona od razu? ( tak, pewnie tak XD) Nieważne XD Idę dalej. Coraz bardziej wciąga mnie to opowiadanie, tylko szkoda że rozdziały nie są dłuższe...
OdpowiedzUsuńZauważyłam jeden malutki błąd, "Perski dywan" Co tam robi PERSKI dywan? xD Ale nie ważne, ogólnie zajebiste. Weny życzę
OdpowiedzUsuńPoprostu ZAJEBISTE! ♥
OdpowiedzUsuń