opowiada w głównej mierze o miłości męsko-męskiej. Zawarte tutaj opowiadania wyłącznie z mangi/anime „Naruto” zawierają opisy przeznaczone dla osób dorosłych (18+). Jeśli nie odpowiada Ci tematyka bloga, lub brzydzą Cię związki homoseksualne, uprzejmie proszę, byś opuścił prowadzoną przeze mnie stronę, gdyż nie znajdziesz tutaj nic, co by Cię interesowało.
Jeśli zaś jesteś sympatykiem SasuNaru, KakaIru, NaruSasu, IruKaka, bądź innych paringów z wyżej wymienionej mangi, zapraszam serdecznie. ;)
Taka mała uwaga dla Czytelników – nie zawsze trzymam się utartej ścieżki i lubię… zaskakiwać.
***************
NOWE NOTKI:
1. "Musisz się jeszcze wiele nauczyć... " (gł. opowiadanie) z dnia 25 sierpnia 2014 r. -> (r. 27)
2. Zapowiedź nowego opowiadania "Konoszański sen" z dnia 05. czerwca 2014 roku - (ZKS)
Tytuł
rozdziału: Musisz się jeszcze wiele nauczyć. Jesteś
mój.
Beta:
Kurewsko niebetowane.
Wybiła
północ, a zabawa trwała w najlepsze. Całkiem spora grupa osób
nadal podrygiwała na parkiecie, choć już mniej energicznie i jakby
trochę wolniej. Część zaproszonych gości zajmowała kanapy, choć
i czasem skrawki podłóg. Wiadomo, kilkugodzinna impreza męczy.
Jednym z takich osób był podpity Kakashi, który to rzekomo czuł
się dobrze, jak to tłumaczył swojemu kochankowi, lecz nie miał
ochoty wstawać w tym momencie.
-
Delfinku, no przestań, siadaj koło mnie, dam ci buzi – zachęcał
usilnie, uklepując miejsce obok siebie, nie patrząc jednak na
bruneta, gdyż ten, niefortunnie, stał. Ciężko było podnieść
głowę tak wysoko, oj ciężko.
-
Chętnie, ale podnieś tyłek i usiądź na kanapie – chunin z
politowaniem patrzył na żałośnie pijanego kochanka. – Masz ją
za plecami.
-
E… ale, że co? – Szarowłosy „rozejrzał się”, kręcąc się
na boki. – Ja jej.. ee.. słodki, nie widzę – Iruka zarumienił
się soczyście, jak to miał w zwyczaju, po czym westchnął ciężko.
-
A o co się opierasz? – Spytał, lustrując jego postać. Szeroko
rozłożone, miękkie w kolanach nogi, na pół ogołocona z ubrań
klata, zagubiona gdzieś marynarka, delikatnie oślinione usta,
poczochrane bardziej niż zwykle włosy – oto obraz prawdziwej
pijackiej nędzy.
-
No o ciebie, myszko – wybełkotał, tworząc jeszcze większy
nieład na swojej stalowej czuprynie.
-
A niby jak, skoro jestem przed tobą? – Umino przyklęknął przed
nim i chwycił jego twarz w dłonie. – Widzisz?
-
A no, masz rację, jesteś tu… Więc kto jest za mną? – Kakashi
obrócił się i aż westchnął z wrażenia. – Ty.. serio, kanapa.
Skąd się tu wzięła? – Mętne spojrzenie czarnego oka upewniło
bruneta w przekonaniu, że raczej będzie ciężko.
-
Ech. Chodź – brunet przysunął się do mężczyzny i objął go w
pasie. – Pomogę ci się podnieść – poinformował go, choć ten
był myślami już kompletnie gdzie indziej. Zaczął coś bełkotać
z początku niezrozumiale. – Słucham? – Iruka, lekko
zestresowany liczbą otaczających ich osób marzył wręcz, by
Hatake choć trochę współpracował.
-
… położy mnie, potem rozbierze, wymasuje i weźmie tu, przy
wszystkich… A potem ja wyliżę jego uda… i takie tam, a potem
włożę swojego pe… - z każdym odgadniętym słowem
czekoladowooki coraz bardziej się rumienił. Ani przez moment nie
pomyślał, że jego facet mógł mieć tak zbereźne myśli.
-
Zamknij się, albo dzisiaj będziesz spał sam – syknął mu do
ucha, podejmując pierwszą próbę podniesienia.
-
Przepraszam, Delfinku, ale ja tylko o tych przyjemnych… - chūnin,
orientując się, że shinobi mówi zdecydowanie za głośno,
potrząsnął nim władczo.
-
Cicho bądź – warknął, po raz drugi usiłując go podnieść. Na
szczęście, udało się – Syn Kła bezpiecznie wylądował
rozpłaszczony na kanapie, lecz niefortunnie, nauczyciel na nim.
-
Oj, Delfinku, to kto zaczyna? – Szarowłosy jakby nagle na moment
oprzytomniał. Zarzucił dłonie na kark kochanka i wykorzystując
element zaskoczenia, wpił się w jego usta. Starając się, by
pocałunek się wydłużył, pomimo oporu bruneta, podążał głową
za jego wargami, aż stały się dlań nieosiągalne.
-
Jak mogłeś, Kakashi! – Pisnął Iruka, odpychając się mocno i
siadając obok. – Cały czas udawałeś!– Dodał, orientując się
w sytuacji. - Idę do domu – poderwał się z miejsca, lecz za
moment silne ramiona opiekuna drużyny siódmej sprawiły, że wrócił
na miejsce.
-
Nie wygłupiaj się. Serio myślałeś, że te nędzne kilka
kieliszków tak mnie załatwi?
-
Oj, Iruś – mężczyzna zaśmiał się, po czym poprawił koszulę,
zapinając wszystkie guziki. – To jak, idziemy się bawić? –
Posłał kochankowi powłóczyste spojrzenie i już wiedział, że
coś jest na rzeczy. – O co chodzi?
-
Chcesz, to tu zostań, ja wracam do domu – Hatake jeszcze raz
spojrzał na kochanka, po czym rozejrzał się po sali. Szybko
połączył fakty.
-
Nadal się mnie wstydzisz? – Zapytał poważnie, wzrok lokując
gdzieś wysoko na suficie.
-
Nie o to chodzi, że ciebie, ale…
-
Nas. Wstydzisz się tego, że jesteś gejem – dokończył za niego.
-
Tak. Zrozum, my sam na sam, to jedno, ale tutaj…
-
Już to przechodziliśmy, Iruka. Nie pamiętasz? – Westchnął
cierpiętniczo, po czym zamilkł.
Sekundy
mijały, przeradzały się w minuty, a między nimi nadal zalegała
cisza, wypełniona piskami nietrzeźwych przyjaciół i dźwiękami
muzyki. Umino usilnie zastanawiał się, co powinien zrobić w tej
sytuacji. Nie chciał kłócić się z Kakashi’m, ale też nie
umiał poradzić sobie z delikatnie mówiąc niezadowolonymi minami
większości gości Ino i Shikamaru. Być może wcześniej, gdy byli
sam na sam, dał się poddać temu upajającemu uczuciu, lecz teraz…
Odmienna orientacja seksualna i do tego związek z jednym z
najlepszych ninja Konohy, tak bardzo pożądanym nie tylko przez płeć
piękną – tego było za wiele. Z drugiej jednak strony, sam
widział, że zachowuje się niepoważnie. Niby się zdecydował, a
mimo to nadal ucieka… Iruka poderwał głowę i uważnie spojrzał
na partnera. Już otwierał usta, by go przeprosić, gdy ten szybkim
ruchem poprawił marynarkę i uniósł się.
-
Co…?
-
Idziesz? Jestem zmęczony – nie czekając na reakcję chūnina,
ruszył przed siebie. Ten podążył za nim, kolejny raz przeklinając
się w myślach.
***
*
***
-
Jesteś pewien, że możemy wyjść tak bez pożegnania? –
Zapytała, opierając się o ramię swojego towarzysza. Chłopak
rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym jej przytaknął.
-
Jak najbardziej. Ino właśnie adoptuje Itachi-sana, a Shikamaru jest
zajęty Hinatą-chan. Nie zauważą, że zniknęliśmy – Haruno,
zdziwiona słowami Sai’a, obejrzała się, po czym zaśmiała. –
Powiedziałem coś nie tak? – Spytał zdezorientowany brunet,
patrząc na roześmianą twarz dziewczyny.
-
Nic, nic, chodźmy – odparła, wychodząc przez wielkie, frontowe
drzwi. Podążający za nią artysta gorączkowo myślał o tym, co
rozbawiło kunoichi. Gdy wychodzili już poza posesję Neji’ego,
mijając pięknie ukwiecone drzewa, Sakura zlitowała się nad nim.
-
Nie marszcz już tak swojego czoła. Pomyliłeś słowa. Powiedziałeś
„adoptuje” zamiast „adoruje” – poinformowała go,
poprawiając torebkę na ramieniu. Chłopak przystanął.
-
A to nie to samo? Czytałem o tym w jednej książce – odparł,
przytykając palec do ust i zamyślając się. Jego partnerka
pokręciła przecząco głową.
-
Adoptować można dziecko, przyjmując je za swoje, a adorować,
znaczy najprościej – podrywać – powiedziała, ponawiając
marsz. Gdy szła, falbany jej kremowej sukni lekko falowały. Chłopak
nie odpowiedział, zamyślając się znów. Po dłuższej chwili
podjął rozmowę.
-
Jak się bawiłaś w moim towarzystwie? – Zapytał, nie spuszczając
wzroku z jej twarzy.
-
Hmm, pomyślmy – udała, że się zastanawia – no, nawet dobrze –
przyznała, poprawiając wolną od torebki dłonią, zsuwającą się
opaskę.
-
Rozumiem – kolejny raz nastało dość krępujące milczenie. Para
wolnym krokiem zmierzała w kierunku mieszkania zielonookiej. Tuż
pod drzwiami jej posesji, Sai zatrzymał się, zwalczając wewnątrz
siebie ostatnie niepokoje. – Sakura, mogę cię o coś zapytać? –
Kunoichi zatrzymała się i zwróciła frontem do bruneta.
-
Przecież już to zrobiłeś – zażartowała, po czym przytaknęła.
-
Czy… jesteś w stanie zapomnieć o Sasuke i… - spojrzał na nią
niepewnie – zainteresować się mną? – Kobieta, nie rozumiejąc
słów przyjaciela, przekręciła głowę lekko w prawo,
zaciekawiona. - Czy… no wiesz, zostaniesz moją dziewczyną? –
Choć spodziewała się czegoś podobnego i tak się zarumieniła.
-
Sai, nie sądzę, żebyśmy… - zaczęła, lecz jej przerwał.
-
Dobrze bawię się w twoim towarzystwie, wydaje mi się, że cię
dobrze znam… Wiem też, że niedawno, bo dopiero jakieś trzy
tygodnie temu zaczęliśmy te całe lekcje i pożegnałaś się
mentalnie z Sasuke, lecz… Sakura, ty mi się podobasz – mówiąc,
przybliżał się do Haruno. – Pozwolisz mi na jeden pocałunek? –
Z lekka zdezorientowana przytaknęła. Dała ponieść się urokowi
tej chwili. Gdy jej usta zetknęły się z wargami ninji, poczuła
coś na wzór delikatnego wstrząsu. Od dawna nie przeżywała tak
romantycznego momentu. Podejrzewała, że były członek korzenia
będzie dążył do czegoś więcej niż do delikatnego całusa, ale
się przeliczyła. Tak szybko jak nastąpił pocałunek, tak szybko
się skończył. Nie zdążyła nawet zamknąć oczu. – Poczułaś
coś? – Usłyszała tuż przy uchu, gdy brunet ją objął.
Zatopiła spojrzenie swoich zielonawych oczu w jego czarnych
tęczówkach.
-
To dziwne, ale tak… - odparła, wstrzymując dech. Czyżby od dawna
była gotowa na coś nowego, lecz się tego bała?
-
Tak myślałem – różowowłosa zmarszczyła czoło.
-
To znaczy? – Zapytała z obojętną miną.
-
Po prostu czytałem o takich przypadkach jak ty w jednej książce.
Spodziewałem się, że najpierw będziesz się opierać, a potem
ulegniesz. Nie wiedziałem tylko, czy poczujesz to samo co ja –
wyartykułował z poważną miną, nie zauważając zmiany w postaci
swojej partnerki, dzięki czemu nie uchylił się przed jej wyjątkowo
delikatnym ciosem. W jednej chwili poczuł ból w okolicy policzka, a
chwilę potem stał sam. Nie rozumiał co się stało kolejny raz.
Zdezorientowany spojrzał w okno pokoju swojej wybranki. W tym samym
momencie zapaliło się tam światło, a sekundę później na balkon
wyszła Haruno, już z rozpuszczonymi włosami. Przez moment
mężczyzna pomyślał, że kunoichi się obraziła. – Sakura? –
Spytał, lecz jedyną odpowiedzią był kunai, który ze świstem
wbił się w ziemię tuż przy jego stopie. Zaintrygowany zauważył
małą karteczkę przyczepioną do rękojeści. Nachylił się więc
po przedmiot i oderwawszy od niego liścik, wziął się za czytanie.
Umożliwiły mu to światła uliczne.
Jeszcze
wiele musisz się nauczyć, Sai. Widzimy się we wtorek. I…
zastanowię się. Dobranoc.
Uśmiechnął
się. Wiedział, że u dziewczyny samo zastanowienie to już sukces.
Z uśmiechem zawrócił w kierunku swojej kwatery.
***
*
***
Zadowolony
obserwował wszystko z kąta swojego salonu. Jeszcze kilka godzin i
Naruto będzie jęczał pod nim, zdecydowanie. Zamyślony nie
spostrzegł Ino, która pojawiła się u jego boku.
-
Zamierzasz się ruszyć? Dziewczyny zaczynają mieć dość –
warknęła w jego kierunku, zdenerwowana jego bezczynnością.
Przecież to dla niego to wszystko. I dla Itachiego. – Zresztą
Sasuke-kun może w każdej chwili zacząć im odmawiać, a wtedy nici
z twojego planu – Neji spojrzał na nią, po czym podniósł się z
zajmowanego krzesła.
-
Jak długo będziecie w stanie dać mi jako taką osłonę? –
Zapytał, podążając w kierunku siedzącego samotnie Naruto.
-
Maksymalnie z godzinę, o ile Uchiha szybciej się nie znudzi –
odpowiedziała, szukając wzrokiem jego brata. Zagryzła wargę,
widząc jak Inata próbuje z nim rozmawiać. Tym czasem Hyuuga
rozglądał się, próbując upewnić co do pozycji swojego wroga,
który już od jakiś dziesięciu minut szalał na parkiecie z
nieświadomą niczego Hinatą.
-
Dobra – posłał dziewczynie, lekko zaróżowionej z powodu
duszności w pokoju, pewne siebie spojrzenie, po czym ją opuścił i
podszedł do blondyna.
-
O, hej, Neji – niebieskie oczy spoczęły na dosiadającym się do
jego stolika, chłopaku. – Co cię do mnie sprowadza?
-
Mieliśmy razem wypić, nie pamiętasz? – Mówiąc to, podsunął
sobie jego kieliszek i napełnił go przezroczystym płynem.
-
Jasne – Uzumaki posłał chłopakowi ciepły uśmiech, który
spotęgował widoczność lisich blizn. – To jak, za kogo zdrowie?
– Spytał, unosząc już otrzymany przedmiot.
-
Może na początek… za ciebie i Sasuke? – Zaproponował białooki,
rozpinając jeden z guzików koszuli.
-
Jak najbardziej – Naruto, szczęśliwy z toastu, w szybkim tempie
opróżnił kieliszek i zabrał się za następny. Bo przecież
kolejny toast dotyczył Inaty, następny marzenia o byciu Hokage,
następny znów Sasuke…
***
*
***
-
Nie spodziewałem się, że wiesz nawet o naszych zasobach broni –
Kazekage przyglądał się dziewczynie, która siedziała tuż przed
nim i wcześniej żywo gestykulowała.
-
To moje hobby, więc… - zaczęła, odwracając na chwilę wzrok.
-
Rozumiem – odpowiedział, nie kłopocząc jej dalej. Po dłuższej
chwili wstał z zajmowanego miejsca i rozejrzał się. - Twój
towarzysz już wraca. Miło było porozmawiać – dodał, obserwując
toczącego się czarnowłosego chłopaka. Raz po raz tworzył mu
filary z piasku, by ten mógł się oprzeć i bezpiecznie dążyć do
stolika.
-
Ach, tak – Ten-ten również skierowała spojrzenie swoich
brązowych oczu na przyjaciela. - Więc... - Do zobaczenia,
Ten-ten-san – rudowłosy ukłonił się jej i postąpił krok do
przodu. - Hai, do zobaczenia, Kaze... Gaara – poprawiła
się, rejestrując ciche syknięcie chłopaka. - Wybacz, nie mogę
się przyzwyczaić – dodała, rumieniąc się lekko. W tym momencie
zielonooki zatrzymał się i odwrócił. - Skoro tak, to może
to poćwiczymy? Na przykład jutro o czternastej? Co ty na to? -
Kunoichi przeniosła na niego speszony wzrok i przytaknęła. Na samą
myśl o randce z władcą Piasku czuła delikatne ukłucia w żołądku.
Można by powiedzieć, że była szczęśliwa. Patrząc, jak
mężczyzna odchodzi, wspominała swoją z nim rozmowę. Czyżbym
wydała się dla niego interesująca?,
rozmyślała, czekając na Lee. Nie zauważyła nawet, kiedy chłopak
przysiadł obok niej i przyglądał się jej, z szeroko otwartymi
ustami. - Co się stało, Ten-ten? - Usłyszała tuż przy
uchu, a chwilę później poczuła woń alkoholu. Odwróciła głowę
i aż westchnęła. Rock był... wypity. A to oznaczało kłopoty.
***
*
***
-
Jak się bawisz, Inata? - Do stolika, przy którym siedziała dziwnie
zasmucona zielonooka piękność podszedł nie kto inny, jak Tenzou,
bawiący się dotąd ze swoją świeżo opieczoną narzeczoną, która
zmuszona została do odprowadzenia do gabinetu pijanej Hokage. - Nie
wyglądasz na szczęśliwą. Nawet twoja sukienka straciła swój
blask - dziewczyna, siedząca dotąd ze spuszczoną głową,
uśmiechnęła się wymuszenie.
-
Dobrze, choć dziwnie się czuję wśród tych wszystkich ludzi -
odparła, przyglądając się uważnie rozmówcy. - Wybacz, ale...
nie kojarzę cię - przyznała szczerze, odrzucając fioletowe włosy.
Zawsze w relacjach z ludźmi stawiała na szczerość, a przynajmniej
tak się jej zdawało.
-
Jestem Yamato - podał jej dłoń, uśmiechając się. Jako jedyny
ubrany był zwyczajnie, w codzienny strój shinobi. - A w sumie
jestem Tenzou. Pomyślałem, że powinienem się oficjalnie przywitać
- Uzumaki zmarszczyła czoło.
-
To Tenzou czy Yamato? - Zapytała, sięgając po szklankę z
drinkiem.
-
I tak i tak, długa historia - rzekł, uśmiechając się lekko.
Kunoichi, odstawiając szklany przedmiot, zagryzła wargę.
-
Jesteś z ANBU, prawda? - Bardziej stwierdziła, wzdychając. -
Dlatego nie bawisz się w przebieranki.
-
Masz rację - zaśmiał się, odgadując jej myśli. - Niewiele się
zmieniło w naszej organizacji. Istniejemy, by chronić Hokage i
wypełniać tajne misje. W tym względzie wcale dużo cię nie
ominęło, Inata-sama.
-
Rozumiem - odpowiedziała, szukając wzrokiem kogoś, z kim tu
przyszła. Jak na złość, Naruto gdzieś przepadł, Sasuke tańczył
z granatowowłosą dziewczyną z byuakuganem, a Itachi... Nie, go
nawet nie szukała, wiedziała instynktownie, co robi. - Gdzie twoja
narzeczona? - Spytała, wpatrując się w złoty obrus.
-
Obowiązki ją wezwały - zażartował, przypominając sobie krzyk
pijanej Tsunade, jej sprzeciw, a tym bardziej upór Shizune. Widząc
jednak, że kobieta chce być sama, wstał. - Miło było cię
poznać, córko Shitary - z tymi słowami ruszył przed siebie,
omijając nietrzeźwych tancerzy. Więc o mnie słyszał... Nic
dziwnego, skoro należy do ANBU. Rozsiadając
się wygodniej na krześle, zamknęła na moment oczy. Dzisiejszej
nocy poznała tyle osób, widziała tyle różnych twarzy, słyszała
imiona... Zastanawiała się, ile z nich wszystkich zapamiętała.
Może z pięć? Uśmiechnęła się lekko. Zawsze to coś. Wsłuchała
się w dudnienie muzyki, zrelaksowała, nawet na moment zapomniała o
tym gdzie się znajduje. Psychiczne zmęczenie, jakie czuła, ze
zdwojoną dawało się jej we znaki, wraz ze zmęczeniem fizycznym.
Marzyła, by znaleźć się już w domu. I wtedy nagle poczuła coś
dziwnego. Coś, jakby wielkie zaburzenie chakry, a wręcz całej jej
masy. Tak, jakby gdzieś wygasał mały promyk, a zastąpiło go coś
innego. Od razu pomyślała o Naruto i Kuramie. Podobnie odczuwała
przejęcie ciała jinchiruuki przez demona. Co jest?
Zapytywała siebie, korzystając ze swojego kekkei genkai. W sekundę
włamała się w umysł Uzumakiego i zobaczyła siedziącego
niespokojnie lisa.
-
Co zrobiłeś z Naruto? - Krzyknęła, a złota poświata coraz
mocniej otaczała jej ciało. Była niczym słońce rozświetlające
panujący wokół mrok.
-
Jak widzisz, jestem tutaj. Nie doszło więc do tego, o czym myślałaś
- wielkie, czerwone ślepie łypało na nią z góry. - To nie ja, to
użytkownik byuakugana. Używa na nim Oszukania Umysłu - Inata
drgnęła.
-
Niemożliwe... Mówisz o...
-
Tak. Kuishinbou Kinen* -
dziewczyna znieruchomiała. Znała tę technikę tylko ze wspomnień
swojego ojca, nie spodziewała się, że ktoś jeszcze o niej
pamięta, a tym bardziej umie ją wykorzystać.
-
Ale... jeśli... - mgliście przypominała sobie znane fakty o niej.
- Jeśli oni zawiążą między sobą pieczęć...
-
To będzie za późno! Rusz się, Uzumaki! Nie mam wpływu na to, co
robi ten kretyn! Alkohol zamącił mu umysł, przez co użycie
Pożeracza Wspomnień będzie jeszcze łatwiejsze! Na co czekasz, no
rusz się! - Po raz pierwszy w swoim życiu fioletowowłosa nie tylko
była zmuszona, ale i chciała posłuchać Dziewięcioogoniastego.
Lis miał rację. Jeśli nie zacznie działać, dotychczasowe życie
jej kuzyna dobiegnie końca.
***
*
***
Spokój
i cisza. Ciemne uliczki oświetlone pojedynczymi, świecącymi za
słabo lampami. Uśpione domy, nocny, chłodny wiatr, zapach gleby,
unoszący się wokół - Konoha nocą wyglądała przepięknie, nawet
dla takiego kogoś, jak Sai. Wracając do swojego mieszkania na
obrzeżach miasta, myślał nieustannie o Sakurze. Czy ja
ją kocham? Zapytywał się,
lecz ciągle dochodził do tego samego, niepokojącego wniosku - "nie
wiem czym jest miłość". Podążając przed siebie, ciągle
szukał wewnątrz siebie określeń, które opisałyby uczucia,
którym ją darzył. Wiedział, że przyjaźń to za mało, miłość
zaś - chyba za wiele, mając na względzie, iż nie zna tego typu
emocji. Co prawda pamiętał, co to znaczy kochać brata, ale... Czy
kocham Sakurę, jako siostrę? Nie... Sióstr się tak nie całuje...
Zagubiony w swoim własnym
wnętrzu, nie wiedząc kiedy, zawędrował znów pod rezydencję
Neji'ego Hyuugi. Czuł coś niebezpiecznego
w powietrzu, przeszedł więc przez bramę, a potem dalej. Coś
nakazało mu iść trawnikiem, w lewo, zaraz po przekroczeniu
wielkiej furtki. Mijając wielkie drzewa nieznanego mu rodzaju, szedł
w milczeniu pięć minut. Gdy zaczął się niecierpliwić, jego
oczom ukazała się pusta przestrzeń, a na środku jej
jakieś dwie osoby. Kryjąc się za jednym z drzew, obserwował ich
poczynania.
-
Czy to Naruto-kun? - Szepnął, rozpoznając blondwłosą czuprynę
przyjaciela. Spodziewał się
zobaczyć obok Sasuke, lecz nie rozpoznał jego
chakry, którą zdołał już poznać i zapamiętać. Zaniepokojony,
dyskretnie podszedł bliżej. Z odległości 20 metrów widział, jak
zalany w trupa Uzumaki trzyma za rękę niebezpiecznie zbliżającego
się Neji'ego Hyuugę. Miał co do tego złe przeczucia. Panująca
wokół cisza pozwoliła mu dosłyszeć
wypowiadane przez białookiego słowa.
-
Musisz tylko powiedzieć równo ze mną "Kuishinbou
Kinen" i na mnie
spojrzeć - lekko poddenerwowany ton głosu bruneta zdradzał jego
niecne zamiary. Sai postanowił jeszcze chwilę obserwować sytuację,
by w odpowiednim momencie wkroczyć.
-
I wtedy zostaniemy prawdziwymi przyjaciółmi na zawsze? - Wybublał
nietrzeźwy blondyn, ujmując dłoń chłopaka mocniej.
-
Tak, wtedy my pozostaniemy wiernymi kumplami, a ty i Sasuke - były
członek Korzenia usłyszał wręcz namacalną pogardę - zawsze
będziecie szczęśliwi. To jak, zaczynamy?
-
Jasne! - Naruto zamknął oczy. Neji rozpoczął swój dziwny monolog
w niezrozumiałym języku i po chwili stanął naprzeciw
niebieskookiego.
-
Teraz! Mów! - Warknął głośniej. Sekundę później razem
wypowiedzieli nazwę techniki. Przez kilka następnych sekund wokół
nich pojawiały się różnokolorowe motyle, a wiatr zaczął wiać
ze zdwojoną mocą. Sai nigdy nie widział tak pięknego spektaklu.
Wyglądało to tak, jakby motyle, pojawiające się z wnętrza głowy
Hyuugi, wzbijały się w powietrze, kilka chwil latały wokół
trzymającej się pary, a potem wsiąkały w całe ciało Naruto. -
Otwórz oczy - usłyszał, a
chwilę potem był świadkiem czegoś, czego nie spodziewał się
zobaczyć - przyszły Hokage uwiesił się na swoim przyjacielu i
namiętnie go pocałował.
***
*
***
Nie
miała czasu. Zrywając się z miejsca, panicznie rozglądała się
wokół. Nigdzie nie mogła dojrzeć żadnego ze swoich towarzyszy.
Nie mając wyjścia, przeszła między stolikami, potem z trudem
ominęła tancerzy żywiołowo podrygujących i skierowała się ku
wyjściu. Przez przypadek zabłądziła, trafiając z powrotem do
jadalni.
-
Cholera! - Klnąc cicho, ponowiła szybki marsz, niemalże bieg. Jej
czarna, ozdobiona brylancikami sukienka tańczyła wokół jej kolan,
gdy przedzierała się przez pomieszczenie. Nie próbowała już
nawet szukać Sasuke czy Itachiego, to nie miałoby sensu. Omijając
siedzących przy barze członków drużyny 8, wybiegła na zewnątrz,
wprost na rozświetlony lampkami i wspomnianymi perełkami ogród.
Rozpaczliwie przeszukując wzrokiem ciemną przestrzeń zasłaną
śliwami i kryptomeriami japońskimi. Wbiegając w ciemność,
zamknęła oczy, pragnąc znów skontaktować się z Kuramą. Jej
postać owiała złota poświata, oczy zbladły.
-
Spóźniłaś się - usłyszała zza pleców. Obróciła się i
ujrzała... spętaną bestię. Cały obarczony żelaznymi prętami.
-
Jak to się spóźniłam? - Zapytała, patrząc na uwięzionego za
kratą lisa.
-
Naruto zapomniał o wszystkim. Nawet o tym, że stałem
się jego przyjacielem
-
Niemożliwe! - Powróciła w pełni do swojego ciała i rozglądając
się, pobiegła przed siebie. Muszę go zatrzymać!,
pomyślała, zbiegając po
stromym zboczu.
***
*
***
-
Teraz jest mój - Sai, ukryty za jednym z drzew, wyłonił się, nie
chcąc uwierzyć w to, co widział przed chwilą. Słowa Neji'ego
dodatkowo go zaniepokoiły.
-
Naruto-kun? - Odezwał się, widząc jak jasna poświata zanika wraz
z ostatnimi motylami wnikającymi w skórę blondyna. - Wszystko w
porządku? - Zapytał, nie patrząc w ogóle w stronę drugiego z
mężczyzn. - Dlaczego obejmujesz Hyuugę-sana? Przecież ty...
-
Nie martw się, wszystko będzie dobrze - odparł machinalnie,
obracając się w kierunku zdezorientowanego przyjaciela. - Nie znam
cię, ale wszystko będzie dobrze - przeniósł wzrok na wyższego od
siebie bruneta. - Musi być dobrze, od kiedy jesteś przy mnie -
dodał, wysuwając podbródek i kolejny raz pozwalając się
pocałować chętnemu białookiemu.
-
Też tak myślę - dopowiedział chłopak, korzystając z jego ust.
-
Co to ma znaczyć. Naruto-kun? Przecież jesteś partnerem Sasuke...
- członek drużyny siódmej nie mógł patrzeć na to, co dzieje się
z bohaterem wioski Liścia. - Naruto-kun, słyszysz mnie?! - Nie
mogąc znieść uczucia gniewu, które nim zawładnęło, krzykiem
przeciął panującą tu do tej pory ciszę.
-
A kim jest Sasuke, o którym tak nawijasz? - Uzumaki znów opuścił
wzrok na czarnookiego. - No słucham? Bo nie kojarzę...
-
Nie... niemożliwe! Coś ty mu zrobił? - Żałował, że nie miał
przy sobie żadnej broni, nic, by przeciwstawić się bezczelnemu
joninowi. Ten zaś zaśmiał się głośno.
-
Sprawiłem, że o was zapomniał - Sai aż zaniemówił z wrażenia.
Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. - I pokochał tylko mnie. Od
zawsze był podatny na genjutsu - dodał i nie pozwalając na reakcję
ze strony byłego Korzenia, przeniósł się wraz z chłopakiem. Czas
na tak zwaną wisienkę na torcie.
***
*
***
-
Nie mam już ochoty, dość - Sasuke, zdenerwowany zbyt nachalnymi
fankami, które wciąż prosiły o kolejny taniec, zszedł z parkietu
i dołączył do siedzącego już samotnie brata. Marynarka rzucona
na oparcie krzesła wolno z niego spadła. - Nie widziałeś Naruto?
Znikł mi gdzieś - zapytał, przeszukując pustą już prawie
jadalnię. - Powinniśmy się zbierać, poza nami i drużyną
dziesiątą nie ma tu już nikogo.
-
Właśnie nie. Szukałem jego i Inaty, - odparł Itachi, luzując
denerwujący krawat. Czarne włosy znów związał w kitkę i napił
się soku. - Nieźle się dzisiaj nabawiłeś - dodał sarkastycznie,
przyglądając się jego spoconej twarzy.
-
Nie miałem wyjścia, nie kazałeś mi odmawiać - syknął młodszy
Uchiha, rozmasowując obolałe ramię. Czuł się dziwnie nieswojo
bez blondwłosego głupka koło siebie. - Myślisz, że poszli gdzieś
razem? - Nie chciał ujawniać Łasicy swojej troski o kochanka, lecz
miał po prostu złe przeczucia.
-
Nie wiem - starszy westchnął. - Rusz się, poszukamy ich - dodał,
wstając. Drapiąc się w nos, lustrował wzrokiem otoczenie. -
Przydałby się byuakugan, nie sądzisz? - Zażartował, odsuwając
krzesło.
-
Może - Sasuke nie był w nastroju do żartów. Poważnie zaczął
obawiać się o swojego chłopaka. - Jak go znajdę, to... - syknął,
myśląc nad najintensywniejszą karą z możliwych.
-
Dasz mu buziaka i weźmiesz do łóżka - dopowiedział Ita,
wychodząc już na dwór.
-
Zazdrościsz? - Odparł złowrogo Ototo, łypiąc na niego wściekle.
Dlaczego tego młotka nigdzie nie było??
-
A żebyś wiedział - były członek Akatsuki westchnął kolejny
raz. Tak bardzo chciałby móc choćby pocałować Inatę bez
narażania się na niebezpieczeństwo i niechęć z jej strony.
-
Nie wiem tak naprawdę, po jasną cholerę ci ta cała Ino... To
tylko głupia sztuczka, a pewnie nie... - Czarnooki zatrzymał się
raptownie. To, co zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
Kilka metrów od nich, w miejscu, w którym wcześniej wyznawał po
raz kolejny miłość Naruto całowała się jakaś para. Z
niewyjaśnionym niepokojem w sercu Sharinganowiec podszedł bliżej.
-
To nie może być... - nie dane mu było dokończyć zdania, gdyż
rozeźlony do granic możliwości Sasuke biegł już kierunku tamtej
dwójki.
-
Uzumaki!! - Krzyczał, rozpędzając się. Stojącego obok chłopaka,
władczo obejmującego niebieskookiego jinchuriki, miał ochotę z
miejsca zabić. - Co to ma znaczyć? - Wołał, próbując dopaść
do białookiego śmiecia, lecz został odrzucony. Upadając ciężko
na trawnik, zauważył, że Naruto jaśnieje tysiącem słońc, a
dwie, uformowane z chakry dłonie wiszą nad nim. Cały wyglądał,
jakby płonął, nawet coś na wzór płomieni ulatywał z jego
ramion.
-
Tryb Kuramy? - Szepnął Itachi, pomagając bratu wstać. Nigdy dotąd
jej nie widział.
-
Co ty wyprawiasz, do jasnej cholery?! - Uchiha nie dawał za wygraną.
- Odejdź od niego! - Ryknął do swojego partnera, drugi raz
nacierając na jounina. Kolejny raz został odrzucony przez
świetlistą dłoń.
-
Sasuke, daj spokój! Z nim coś jest nie tak! - Ita starał się
uspokoić brata, samemu myśląc nad tym, co się stało.
-
Przecież widzę! - Odwarknął, znów wstając. Nie mógł znieść
tego widoku.
-
Etto... kim jesteście? - Odezwał się Naruto, patrząc to na
jednego, to na drugiego. - Kochanie? - Spojrzał na milczącego dotąd
bruneta.
-
Powiedziałem ci, zostaw go do jasnej kurwy! - Młodszy nie panował
nad swoimi emocjami. Nie rozumiał, dlaczego Młotek zachowuje się w
ten sposób, ale nie mógł pozwolić sobie na bezczynność.
-
Nic z tego. On jest mój - Hyuuga odepchnął od siebie gennina, po
czym władczo go pocałował, cały czas patrząc prowokująco na
Sasuke.
-
Ty...! - Sharinganowiec szykował się do kolejnego natarcia, gdy
nagle tuż przed nim, znikąd pojawiła się Inata.
-
Uspokój się i posłuchaj - powiedziała, trzymając go mocno za
rękę. Zimny wiatr rozwiewał jej włosy. - Nie ma sensu atakować
tego białookiego typa.
-
Co?! - Rzekli w tym samym momencie obaj bracia. - Co masz na myśli?
- Dodał Itachi, martwiąc się zatroskaną miną ukochanej.
-
Jeśli będziesz go atakował, Naruto będzie go chronił. A jeśli
uda ci się go zabić, mój kuzyn z pewnością zabije ciebie. Bo...
go kocha - dodała, patrząc jak obaj drżą z nerwów.
-
O, czyżbyś wiedziała o wszystkim? - Hyuuga spojrzał na dziewczynę
z dziwną miną. - Skąd?
-
O co tu chodzi, do cholery?! - Młodszy patrzył z nienawiścią na
byłego członka drużyny Gai'a. - Zresztą nieważne - dopowiedział,
wykonując pieczęce.
-
Stój! - Ryknął Sasuke, chcąc się ruszyć. Kolejny raz został
powstrzymany. Spojrzał więc z niezrozumieniem i wściekłością na
osobę, która go trzymała. Inata opuściła bezradnie głowę.
-
Pozwól mu odejść. On nas nie pamięta - odparła, patrząc jak jej
jedyna rodzina rozpływa się w ciemności. Żałowała, że nie
zdążyła na czas. Kolejny raz poniosła porażkę.
-
Jak to? - Spytał Ita, rejestrując, że dziewczyna upada na kolana.
-
To bardzo silne genjutsu,trudne do zniesienia. Technika mało komu
znana, choć prosta do wykonania. Kuishinbou
Kinen.
-
Pożeracz Wspomnień? - Powtórzył Łasic, przypatrując się
zielonookiej.
-
Tak - potwierdziła, patrząc na jego brata. - Z każdą chwilą
Naruto... coraz bardziej stanie się dla nas nieosiągalny - mówiąc
to, nie patrzyła na żadnego z nich. Po prostu nie mogła. Jej oczy
zalały się łzami.
*technika
wymyślona przeze mnie na potrzeby opowiadania.
Dawno
nie pisałam, więc nie spodziewam się, że sie spodoba. Ciężko
było wczuć się na nowo w to wszystko. Może teraz będę pisała
gorzej, nie wiem. Nie ma akapitów, bo nie ma Worda, a LibreOffice Writer. Kurestwo.