czwartek, 13 czerwca 2013

003. Rozdział trzeci - Wróg czy przyjaciel


           Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
           Rozdział: 3/?
           Tytuł rozdziału: Wróg czy przyjaciel?
           Beta: Tak

****


         Obudziła się z dziwnym przeczuciem, że coś się stało. Przecierając oczy, powoli przypomniała sobie, dlaczego tak wcześnie nastawiała budzik. „Dziś znów mamy spróbować, Sasuke. To już nie chodzi o moje uczucia do ciebie… Twoja nieobecność zmienia Naruto.” Rozprostowała członki, po czym usiadła. Na stoliku nocnym zobaczyła zwój. Od Hokage. Wzięła go drżącymi rękoma i rozwinęła. Na zwoju widniało tylko pięć słów, które zdziwiły dziewczynę. >Misja nieaktualna. Czekaj na rozkazy.< Sakura odrzuciła dokument i zaczęła się szybko ubierać. „Misja jest nieaktualna tylko wtedy, gdy ktoś ją wcześniej wykona, lub gdy obiekt misji…”

***
*
***

Budząc się, co dzień rano patrzył na te same, poblakłe ze starości ściany. Dziś zobaczył przed oczami… czyjąś twarz? Mężczyzna zerwał się z łóżka, stając w pozycji do ataku. Jakże się zdziwił, gdy w napastniku rozpoznał nikogo innego jak Kakashi’ego Hatake. Zaskoczony, skoczył znów pod kołdrę, wstydząc się swoich bokserek w kwiaty.
    - Cco… ttty tutaj robisz? – Z każdym słowem jego oddech stawał się coraz płytszy. Gość się zaśmiał.
    - Ciekawa bielizna, Iruka – widząc, że mężczyzna traci cierpliwość, dał za wygraną. – Chciałem ci tylko osobiście donieść, że twoja… to znaczy nasza misja została odwołana. Obiekty pojawiły się w wiosce.
    - Cco? Sasuke Uchiha wrócił? Ale zaraz – spojrzał nieśmiało na mężczyznę. – Dlaczego mówisz obiekty? – Kakashi się uśmiechnął.
    - Wiedziałem, że jesteś piekielnie inteligentny – na policzki Umino wpłynął rumieniec, który bardzo spodobał się jonninowi, jednak tego nie okazał. – Wrócił z nim Itachi Uchiha – oczy bruneta rozszerzyły się w zaskoczeniu. – Może pogadamy później, na przykład przy kawie? Teraz muszę coś załatwić – czekoladowooki tylko nieśmiało przytaknął, patrząc jak jōnin znika w szarym dymie.

***
*
***

         - … pojawili się w Konoha? – Krzyk blondyna rozniósł się echem po zaspanych uliczkach. Ubrał się w pośpiechu i zawiązując w biegu opaskę, zbiegł po schodach. Po paru sekundach stał pod drzwiami gabinetu Hokage. Kobieta, wyczuwając obecność Jinchuuriki, uciszyła mężczyzn w pomieszczeniu. Wtem drzwi otworzyły się z hukiem. Jego czerwone z gniewu oczy błądziły po obecnych, zatrzymał wzrok na młodszym z braci. – Sasuke Uchiha – Niemal trząsł się, wymawiając te dwa słowa. Pełen wrogości powtarzał: – Uchiha! Sasuke! Sasuke!
    - Naruto, uspokój się – spojrzał na Tenzo, przywracając lazur swoim tęczówkom. – Pamiętasz, co ci obiecała Czcigodna, gdybyś sprowadził tego tu z powrotem? – Chłopak spojrzał na blondynkę, szukając potwierdzenia dla jego myśli. Westchnął.
    - Mam zdecydować, czy może… to znaczy, mogą wrócić – Sasuke poruszył się zaniepokojony. „Młotek ma decydować o moim losie? Nigdy nie myślałem, że będzie miał nade mną władzę. Z jednym ma przewagę, ale…”.
    - Jinchuuriki ma decydujący głos, spodziewałem się tego – Uzumaki spojrzał na czarnowłosego (Ita) z obrzydzeniem.
    - Masz czelność się tu w ogóle pojawiać? Po tym wszystkim, co przez ciebie wszyscy wycierpieliśmy? Po wszystkim, co… - odetchnął głęboko. Nie miał zamiaru okazywać uczuć ani jednemu, ani drugiemu z braci.
    - Wiesz, co robić, więc skończmy tą szopkę – przeniósł wzrok na Sasuke, przelewając w swoje spojrzenie całą nienawiść, ból, tęsknotę i niezrozumienie, które czuł od lat. Omal nie rozwalił pobliskiej ściany słysząc jego głos.
    - Zamknij się, Uchiha! Wiesz ile… - mówiąc zbliżał się do chłopaka - …wycierpieliśmy przez was obu? Przez ciebie?! Ile nocy Sakura - chan płakała? Wiesz, ile razy budziłem się z krzykiem, myśląc, że umarłeś? – Jego oczy niemal paliły. – Wiesz ile dni poświęciłem na treningi, by cię odnaleźć? – Zatrzymał się kilka centymetrów od twarzy bruneta, czuł jego oddech na policzku. – Wiesz, jak często wykradałem się z wioski, by szukać cię na własną rękę? – Dodał cicho, by tylko Sasuke i Itachi to usłyszeli, wiedział, że miałby kłopoty, gdyby Babcia Tsunade podsłuchiwała. – A teraz przychodzisz tu, jak gdyby nigdy nic, patrzysz mi w oczy i tym swoim zimnym, draniowatym głosem stwierdzasz po prostu, że chcesz wrócić? Jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie!! – Złość Naruto emanowała poświatą niebieskiej jeszcze, jak jego oczy, chakry. Nagle… to wszystko zniknęło. Zwrócił się do starszego – A co z tobą, Itachi Uchiha? Też ja decyduję? – A gdy czerwonooki przytaknął, odetchnął ciężko. Spojrzał głęboko w oczy Hokage. – Co do młodszego Uchihy… - chłopak drgnął, słysząc obojętność w głosie przyjaciela - to nie mogę… odmówić. Nie mogę tego zrobić Sakurze, rozumiesz? Jeśli i ty się zgadzasz, to może wrócić. Ale pamiętaj – zmierzył Sasuke lodowatym spojrzeniem – tylko ze względu na Sakurę - chan. Do mnie się nie zbliżaj. – Przeniósł wzrok na Itachiego. – A co do ciebie… wszystko jest twoją winą… tyle cierpienia… - Kyuubi próbował się wydostać z ciała chłopaka, lecz ten dawno nauczył się kontrolować demona. – Nawet nie wiem, dlaczego jesteście tu razem, dlaczego cię nie zabił, choć to ułatwiłoby nam życie. Jednakże…, jeśli jesteś potrzebny swojemu… bratu – Sasuke wyczuł delikatną urazę w głosie Naruto. - Jeśli jesteś mu potrzebny do egzystencji, zostań. Będziesz pilnował, by Uchiha nie wchodził mi w drogę – odpowiedział mu cichy szept onyksowookiego.
    - Zrobię wszystko, by ci to wynagrodzić, Naruto. Tobie i Sakurze – blondyn odwrócił się od niego plecami, kierując się do wyjścia.
    - Nie obchodzi mnie już twoja osoba, Uchiha Sasuke. Moją misją, którą sam sobie wielokrotnie wyznaczałem, było sprowadzenie cię do Konohy. Z czasem zacząłem się zastanawiać, po co – kładąc rękę na klamce, rzucił przez ramię. – Nie wiem, ale… cieszę się, że uszczęśliwiasz Sakurę. Tsu, jeśli to wszystko, to chciałbym już iść. Muszę zostać sam.
    - Hai. Przyjdź do mnie popołudniu musimy pogadać – lazurowooki nic nie odpowiedział, tylko zniknął w stalowoszarym dymie. W tym samym momencie pojawił się Kakashi.
    - To postanowione. Witajcie z powrotem, będę was miała na oku. Złóżcie Przysięgę Wieczystą – mówiąc to, wyjęła jeden ze zwojów i rozwinęła go. Mężczyźni dobyli kunai, rozcięli sobie dłonie i podeszli do kobiety. Z krew płynęła brunatna krew, której pozwalali spływać na papier. – Wypowiedzcie słowa przysięgi.

***
*
***

         Wiadomość, że bracia Uchiha wrócili do wioski, rozniosła się lotem błyskawicy. Sakura siedziała w pokoju, myśląc, co zrobić, gdy spotka Sasuke. Wydoroślała na tyle, by nie pobiec go szukać, gdy tylko się dowiedziała. Przymknęła oczy, przypominając sobie dni, kiedy wszyscy czterej, z Naruto i Kakash’im na czele spędzali czas, trenując, wykonując misję rangi D, przy których nieźle się bawili, czy też wspólnie walcząc. Wiedziała wtedy, że była najsłabszym punktem drużyny, teraz nadrobiła zaległości.

         Jednak nie nad tym myślała najintensywniej. Próbowała spojrzeć w głąb siebie, analizując uczucie, jakim darzy Uchihę. Kochała go wiernie przez tyle lat, nie tylko, dlatego, że był przystojny, ale też za umiejętności, niezłomny charakter, mroczne przeżycia… Kochała go za wszystko. Teraz… nie była pewna, co czuje. „To wszystko jest skomplikowane. Sasuke jest piękny, tajemniczy i uzdolniony, ale co z Naruto? Przez ostatni czas dużo się między nami zmieniło, polubiłam go. Nie wiem sama, co czuję, Powinnam przywitać się z przyjacielem Obu nie będzie lekko, dużo przez nich wycierpieliśmy. A najwięcej Naru. Wielokrotnie …” – przywołała na myśl noc sprzed tygodnia, którą spędziła, pocieszając go – „płakał, nawet przy mnie, po kolejnych nieudanych próbach sprowadzenia Sasuke do Konohy. … Sam dbał o ich ogród, nie wchodził nigdy do rezydencji. Od lat nie mieliśmy na to odwagi. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy… A co, jeśli to właśnie jego darzę uczuciem jak kiedyś, choć może nie tak silnym, jak to, którym darzyłam Uchihę?” – Na tę myśl uśmiech rozświetlił jej twarz. Otarła łzy, których nie była świadoma i zsunęła się z łóżka. Ubierając buty, pomyślała sobie, że pozostawi wszystko swojemu biegowi. „Jeśli dane mi będzie być z Sasuke, to z nim będę. Jeśli darzę tak naprawdę uczuciem Naruto, nie stanę nigdy pomiędzy nimi. Nie będę źródłem ich kolejnych kłótni” - obiecała sobie, wychodząc z pokoju.

***
*
***

         Widząc znajome budynki, wracały wspomnienia. „Wiedziałem, że będzie ciężko, ale nie, że aż tak. On… naprawdę mnie nienawidzi, choć to ze względu na niego wróciłem. Te lata spędzone z dala od was, wiadomości o twoich sukcesach… To mnie nauczyło, jak ważne są więzi, ważniejsze niż wszystko inne… Naruto, wiesz, że ja…”
    - Musisz to przeczekać – bracia spojrzeli na siebie. – Ty chyba czujesz coś więcej do tego Jinchuuriki, niż byś chciał przyznać – młodszy ukrył twarz we włosach.
    - Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz, łasico. Nie jestem…
    - … gejem? Sasuke – ciałem starszego wstrząsnął śmiech. – Jak chcesz, możesz się nie przyznawać. Już wiem, dlaczego tak bardzo chciałeś zmodyfikować Shirunokę. Nic już nie będę mówił, sam się o tym przekonasz… - mężczyzna wstrzymał oddech. Pochłaniał wzrokiem przestrzeń przed sobą: zapuszczony czarny budynek i… - co ich zdziwiło – pięknie kwitnący ogród.
    - Jesteśmy w domu. – Bracia w milczeniu przeglądali się starym ścianom, wielkim, półkolistym oknom i tarasowi. Sasu się uśmiechnął. – Zauważyłeś, że ktoś zadbał o twoje róże lodowe? Niedługo zakwitną.
    - Ta… ciekawe, kto to był – razem przekroczyli bramę i pchnęli wielkie, granatowe drzwi z czerwonym wachlarzem. Holem weszli do salonu. – Nic się tutaj nie zmieniło, poza kilkoma warstwami kurzu, czyż nie? – Ich wzrok ślizgał się od czarnych drzwi prowadzących do kuchni, po biały regał pełen książek na jednej ze ścian. Itachi nie mógł powstrzymać uśmiechu. – Moja kolekcja, nietknięta – młodszy ściągnął sandały i wszedł na miękki, granatowo-czerwony perski dywan, wymagający gruntownego czyszczenia. Usiadł na czarnej kanapie, wzbijając przy tym chmurę kurzu.
    - Niemal – brat spojrzał na niego groźnie. – Już dawno się ciebie nie boję i dobrze o tym wiesz, Ita. Po prostu jedną komuś podarowałem, jako prezent urodzinowy – mężczyzna spojrzał na niego chytrze. – Nie patrz tak, dałem ją Sakurze Haruno.
    - Tej małej, różowej? – Chłopak zamyślił się trochę.
    - Już nie taka mała… - Sasuke coś sobie w tym momencie przyrzekł. Pamiętał o Shirunoce, wiedział, że nie może rozbudzać swojego uczucia względem Naruto. Jego duma, pozycja, osobowość – to wszystko nie pozwalało mu na to, by mały, słodki Usuratonkachi miał mu zawrócić w głowie.
    - Usuratonkachi? – Łasic zaśmiał się po cichu i nim brat zdążył zareagować na to otwarte podsłuchiwanie myśli, skierował się do łazienki. – Będzie trzeba brać się za sprzątanie i… - patrząc na zardzewiałe rury i popękane kafelki, dodał: - …remont.

         Mężczyźni, bez chwili namysłu skierowali się nad jezioro, kupując po drodze świeże ręczniki. Sasuke z intensywnością myślał, jak Naruto prezentowałby się w bokserkach kąpielowych, a Itachi śmiał się w duchu, podsłuchując myśli brata. Wiedział jednak, że… nim młody zrealizuje, choć połowę swoich fantazji, minie dużo czasu. A może i nie?

***
*
***

- Itachi wrócił z Sasuke? Przecież oni się nienawidzą – Iruka pił kawę, uważnie obserwując swojego gościa. Mimo, że interesował się newsem, który usłyszał z jego ust, to był czujny. Nie chciał, by sytuacja z wczoraj się powtórzyła. Jego towarzysz odetchnął głęboko.
    - Nie wiem, czy… jestem upoważniony - spojrzał brunetowi w oczy i nie spuszczając wzroku, mówił dalej, wyraźnie akcentując nazwisko dawniej zakazane w wiosce. – Bracia Uchiha nie wybili się nawzajem, bo są sobie potrzebni. Ich klan miał swoja zasadę i pieczęć. Zwie się Shirunoka.
    - Shirunoka? – Wielkie, szeroko otwarte oczy Umino zachwycały Kakashi’ego, ale nie dał tego po sobie poznać, jeszcze nie.
    - Hai. Jest to pieczęć, która jest nakładana na każde rodzeństwo bliźniacze… lub w wypadku Sasuke i Itachiego – na braci z małą różnicą wiekową. Zasada tej pieczęci zakłada, że odbudować klan może tylko dwójka braci, sióstr lub bliźniaków. Dlatego obaj się nie powyrzynali – upił łyk kawy i sięgnął po jedno z ciastek. – Obaj złożyli przysięgę typu S, nakładając na siebie pieczęć Lashizu.
    - Pieczęć Wierności Wiosce?
    - Tak. Wiemy, ze tylko jedna osoba przed nimi nałożyła ją na siebie i to właśnie Kushina Uzumaki…
    - Matka Naruto, wiem – Iruka oparł głowę na dłoniach i spojrzał jonninowi w oczy. - Myślisz, że ułoży sobie teraz kiedykolwiek życie? Wyznaczy nowy cel? – Zaskoczył go śmiech Hatake.
     - Z tego, co wiem, nie zrealizował swojego życiowego zadania, jakim jest zostanie największym Hokage ze wszystkich.
     - Ah, tak zapomniałem – mężczyzna upił łyk kawy, wyczuwając, że coś się zmieniło. Spojrzał na szarowłosego, który nagle sposępniał. Brunet nie mógł się nadziwić, że… jest mu dane podziwiać twarz jonnina.
   - Iruka… chciałbym wytłumaczyć się z… tej sytuacji w klasie…           

8 komentarzy:

  1. Ouu.. Jak ja to lubię!! Itachi.. Ty wstrętny podsłuchiwaczu xD No, no.. akcja się rozwija ^^ Jestem ciekawa w jaki to sposób Kakashi wytłumaczy się Iruce xD Czekam na następny rozdział^^
    Pozdrowienia! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. super... nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, na prawdę super :D Miałam tylko jednego bloga o tematyce SasuNaru, który na prawdę mi się podobał, a teraz mam już dwa :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Itachi w roli podsłuchiwacza, nieźle :d Biedy Sasu, musi poczekać na względy Naruto... Chociaż czego ja się spodziewałam xD że wpadną sobie w ramiona od razu? ( tak, pewnie tak XD) Nieważne XD Idę dalej. Coraz bardziej wciąga mnie to opowiadanie, tylko szkoda że rozdziały nie są dłuższe...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zauważyłam jeden malutki błąd, "Perski dywan" Co tam robi PERSKI dywan? xD Ale nie ważne, ogólnie zajebiste. Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  6. Poprostu ZAJEBISTE! ♥

    OdpowiedzUsuń