***
Opowiadanie:
Powroty, a co za tym idzie, postępy?
Rozdział: 2/?
Tytuł rozdziału: Powrót Sharingana.
Beta: Tak
****
Nad Konohą
unosiła się czarna mgła. Dwie ciemne postacie zostały zauważone i zatrzymane przez strażników, przed bramą
wioski. Shinobi, widząc zarysy czerwonych chmur na płaszczach przybyłych,
przygotowali się do ataku.
-
Spokojnie – powiedział niższy z mężczyzn. – Nie zamierzamy wykonywać żadnych
gwałtownych ruchów, wręcz przeciwnie, chcemy porozmawiać z Hokage – w świetle
lamp zabłysnął sharingan. Ninja cofnęli się, przerażeni.
-
Sasuke Uchiha? – Wyszeptał jeden z nich, na co obaj przybyli uśmiechnęli się
kpiąco. Odezwał się wyższy z nich.
- Nie, to ja. – Nie czekając na
reakcję strażników, przeszedł przez bramę. – Powiadomcie Tsunade, wróciłem.
***
*
***
Obudził
go zimny deszcz wpadający do pokoju przez otwarte okno. Spojrzał znów na
zegarek i przeklinając wstał, by je zamknąć. Jego pidżama z roku na rok stawała
się za krótka, tak, że teraz odkrywała łydki i łokcie chłopaka. Podchodząc do
okna zadrżał – zimne, jesienne powietrze przeszyło go na wskroś. Patrząc na
uśpioną Konoha-gakure poczuł jeszcze większą determinację, co do misji, którą
miał odbyć. Jednocześnie z zaskoczeniem obserwował zamykające się za kimś drzwi
biało-czerwonego budynku Hokage. Dostrzegł tylko strzęp czarnego płaszcza.
Postanowił zapytać o to Tsunade na porannej odprawie. Zaspany, powlókł się z
powrotem do łóżka.
***
*
***
Zmartwiona,
siedziała przy biurku, oczekując wejścia członków Akatsuki. Domyślała się, kim
byli nowoprzybyli i zastanawiała się, co im powiedzieć. Zmęczona przetarła oczy
i zaczesała włosy w swoją ulubioną fryzurę. Usłyszała pukanie. Westchnęła.
-
Wejść! – Krzyknęła, napinając mięśnie. Do gabinetu weszła czwórka mężczyzn:
Kakashi, dwójka wrogów i Yamato. Blondynka chłodno zmierzyła wzrokiem ninja. –
Czego tu szukacie? – Jeden z mężczyzn zaśmiał się cicho.
- Nie zapytasz,
co robimy razem? – Tsunade natychmiast rozpoznała głos Itachiego Uchihy, nie
była jednak zaskoczona.
- Nie
mam zamiaru. Wiem, że Sasuke – drugi z gości zdjął kaptur – nie zabił cię, lecz
pozostawił przy życiu. Od jakiegoś czasu współpracujecie ze sobą… - przerwała
na chwilę, a gdy jej przytaknęli, kontynuowała. - Dlaczego Sasuke cię nie zabił,
też wiem… to znaczy domyślam się.
- Doprawdy? – W głosie młodszego z braci słychać było zaciekawienie.
- Hai, Uchiha – wyjęła z szafki kieliszek
sake (czarkę) oraz przezroczysty płyn. Odkorkowała butelkę, wypełniła mniejsze
naczynie i patrząc w taflę trunku, mówiła dalej. – Nie zrobiłeś tego, bo –
uważnie spojrzała na Hatake i Yamato – bez niego nie mógłbyś odbudować swojego
klanu. Wspaniałego klanu Uchiha, jakim był kiedyś.
- Jak to? – Kakashi był
zaskoczony, patrzył na kobietę ze zniecierpliwieniem. Piwnooka wzięła kieliszek
sake do ust, przechyliła, każąc czekać podwładnemu na odpowiedź. Nie wiedzieć,
czemu tak ją to kręciło. Nim zdążyła otworzyć usta, zabrzmiał głos Itachiego.
- W historii naszego klanu… znanej
większości shinobi Konohy jest pewna luka. Madara Uchiha, założyciel wioski
miał brata, o którym nikt spoza klanu nie wiedział. – Nie zważając na
zaciekawione spojrzenia, kontynuował. – I to on … stworzył pieczęć, nie
widoczną dla ludzi spoza naszego rodu, tak zwaną Shirunokę*. Skonstruował też
świętą zasadę - odbudowanie klanu w przyszłości jest możliwe tylko wtedy, gdy
podejmie się tego… rodzeństwo złożone z dwóch braci, sióstr, lub… bliźniaki.
Gdyby jeden z nas umarł… - nieznacznie spojrzał na Sasuke – drugi nie zdołałby
tego zrobić. Jego potomstwo nie miałoby naszej zdolności… - po jego słowach
nastąpiła długa cisza, którą przerwała Tsunade.
- Nie wspomniałeś, że obaj w
przeciągu roku musicie mieć dziecko, żeby zasada i pieczęć się dopełniły – straszy
z braci spojrzał jej w oczy.
- Jestem pod wrażeniem twoich
wiadomości, Czcigodna, jednakże… Zasada została przez nas trochę zmodyfikowana
– Hokage spojrzała na niego zaskoczona. „Przecież
to Wieczysta Pieczęć, jej nie da się tak łatwo zmienić!” – Teraz wystarczy,
że jedno z nas będzie miało dziecko, a drugie… zostanie jego ojcem chrzestnym.
Transakcja wiązana – uśmiechnął się, widząc, że zaskoczył Księżniczkę Konohy. „Skąd ona tyle o nas wie, Itachi?”,
pomyślał Sasuke, patrząc na brata. Ten odpowiedział głośno. – Jest sanninem, ma
pełną bibliotekę, szpiegów no i… inteligentnych rodziców – wymiana myśli między
braćmi zainteresowała kobietę, ale dała temu tymczasowy spokój.
- Powtarzam:
po co tu wróciliście? – Mówiąc to, oparła się o biurko. – Nie chcecie mi chyba
powiedzieć, że się nawróciliście? – Groźny błysk w oku zdradzał wewnętrzną
walkę toczącą się w jej umyśle. „Zostaw
to mnie, Sasuke” – pomyślał Itachi, rozpoczynając monolog.
- Tsunade-sama, Nie przychodzimy
błagać o powrót. Po prostu wracamy do naszej rodzinnej wioski – blondynka
uśmiechnęła się drwiąco.
- I
myślicie, że tak po prostu wam na to pozwolę? – Mimo, że mówiła swobodnie
obserwowała każdy ich ruch. Widząc, że Itachi ma zamiar dyskutować, ciągnęła
dalej. – Myślałam, że jesteście na tyle inteligentni, że nie będziecie się
łudzić, co do mojej decyzji. Myślicie, że wam tak po prostu na to zezwolę? Wam…
- jej głos rozdzierał nocną ciszę, budząc miejscowe zwierzęta. – Wam, którzy
zniszczyliście prawie pół wioski 2 lata temu! Wam, którzy wspieraliście tą
piekielną organizację, Akatsuki! Wam, którzy… - widząc, że kobieta nabiera
coraz więcej chakry w dłonie i niemal miażdży blat biurka, Yamato wraz z
Kakashim odciągnęli ją ku oknu. Uchiha odczekał chwilę i zaczął znów. Na dworze
zaczęło świtać.
- Sasuke robił to wszystko, by
się na mnie zemścić, sam rozbudzałem jego nienawiść - poruszył nieznacznie
głową, nie pozwalając mu się wtrącić. „Poczekaj.
Zresztą ty musisz tu zostać, bo czeka na ciebie pewien blondyn”. – To ja
jestem winny jego agresji na Konohę. Dlatego powinnaś go przyjąć z powrotem
Tsunade. Zresztą… wiesz, że ja działałem na wyraźny rozkaz Trzeciego. Myślę, że
jestem z tego rozgrzeszony, bo klan, a raczej wewnętrzne spory z powodu
niewyjaśnionej śmierci jednego z nas, były zagrożeniem dla wioski, którą teraz
władasz. Powinnaś, więc…
- Nie mów mi, co powinnam, a
czego nie, Uchiha! – Głos piwnookiej lekko zatrząsnął budynkiem. – A co z
działalnością Akatsuki? Twoim atakiem na Konohę i próbami porwania Naruto
Uzumakiego? – Oczy młodszego braci dziwnie zalśniły. – Co z tym wszystkim?
Jakie tutaj mam dać ci rozgrzeszenie, co Uchiha?!!
- No cóż… mógłbym nazwać to… błędami
młodości, jednakże zbyt wielkim cię darzę szacunkiem, Tsunade. Byłem w
Akatsuki, bo chciałem… się udoskonalić, a ponadto… pragnąłem posiąść moc
jednego z Bijuu, by poczuć smak władzy, przyznaję się. Mój wysoki poziom
inteligencji, doskonałość tworzonych technik, a ponadto poziom wyszkolenia mnie
nie zadowalały. Napaść na wioskę była spowodowana nie tylko tym, że chciałem
porwać Jinchiruuki… Myślałem, że znajdę tu Sasuke, z którym chciałem
porozmawiać o przyszłości klanu, moich motywach, gdy zabijałem ludzi mi
bliskich. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że oddałem część swoich
zdolności Naruto, nim Sasuke napadł na was.
- To wiem… Nim zdecyduję, co z
wami zrobić, odpowiesz mi na kilka pytań. W zasadzie obaj. Po pierwsze, Sasuke,
dlaczego na nas napadłeś, skoro twój brat ci wszystko wyjaśnił? – Chłopak zamyślił
się przez chwilę.
- Nie mogłem znieść, że przez władze wioski,
w której kiedyś mieszkałem, zostałem sam przez wiele lat, ścigając Itachiego i
myśląc tylko o zemście – Hokage odetchnęła głęboko.
- Nie
chciałeś porwać Uzumakiego? – Słysząc nazwisko przyjaciela, trochę się spiął,
jednak był przygotowany na to pytanie.
- Nie,
moim celem było zniszczenie wszystkiego… Usurato…, to znaczy Naruto mnie
powstrzymał. Nie do końca wiedziałem, co robię – czuł na sobie pilne spojrzenie
Hatake, nie odwzajemnił go.
- Rozumiem. To niestety cię nie
usprawiedliwia. Itachi… Jak wyglądało wasze…hmm… życie po napaści?
-
Najpierw próbowaliśmy się dogadać, co zajęło z dobre pół roku… - Łasic przesłał
bratu wspomnienie ich ostatniej walki, no, co ten się uśmiechnął. – Potem…
szukaliśmy Obito, chcąc się go pozbyć, bo to w końcu on kierował głównie
Akatsuki… Załatwialiśmy sprawy rodzinne lub dotyczące naszych umiejętności –
Tsunade znów odetchnęła głęboko i skinęła na Kakashi’ego. Mężczyzna wyszedł.
-
Jeśli… podejmiemy decyzję, by was przyjąć, mogę liczyć na waszą wiedzę, co do
innych wiosek?
- Oczywiście, Czcigodna.
- Wiem już, co z wami zrobię – w
jej oczach odbił się pierwszy promień słońca. – Idź po niego – Yamato bez
zbędnych wyjaśnień zdematerializował się z gabinetu i zmaterializował się przy
łóżku śpiącego chłopaka.
-
Wstawaj, mamy gości – lazurowe oczy osnute mgiełką, patrzyły na bruneta z zainteresowaniem.
*Shirunoka
– Pieczęć wymyślona na potrzeby opowiadania. Czysta fikcja.
Cudny rozdział. :3
OdpowiedzUsuńJako, że jestem wielką fanką braci Uchiha, to nie było takiej opcji, by mi się nie spodobało. Sasuke sam w sobie jest boski, ale w połączeniu z Itachim, to świętość ;>
OdpowiedzUsuńWracam do czytania ;-)
Mam jeszcze takie małe pytanie, gdzie zaginął rozdział trzeci?
UsuńProszę, sprawdź w zakładce "główne opowiadanie" bądź na archiwum
OdpowiedzUsuń. Niestety mi się rozdział przestawił i nie wiem jak do przestawić z powrotem :*
Jaki krótki rozdział!
OdpowiedzUsuńFajnie, że wrócili. Już widać, że Sasuke czuje coś do Naruto * rusza brwiami*
Tłumaczący się Itaś... Tylko czemu czuję w tym podstęp? :D Ciekawi mnie zdolność wymiany myśl między nimi. I mam takie pytanie... Ta pieczęć i brat Madary zostali wymyśleni na potrzeby opowiadania czy tak było naprawdę? Nie czytałam mangi do końca, więc nie wiem ^^
No nic, lecę dalej.
Buziaczki, Aoi