czwartek, 6 czerwca 2013

002. Rozdział drugi - Powrót Sharingana



***

Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
Rozdział: 2/?
Tytuł rozdziału: Powrót Sharingana.
Beta: Tak

****

Nad Konohą unosiła się czarna mgła. Dwie ciemne postacie zostały zauważone i  zatrzymane przez strażników, przed bramą wioski. Shinobi, widząc zarysy czerwonych chmur na płaszczach przybyłych, przygotowali się do ataku.
    - Spokojnie – powiedział niższy z mężczyzn. – Nie zamierzamy wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, wręcz przeciwnie, chcemy porozmawiać z Hokage – w świetle lamp zabłysnął sharingan. Ninja cofnęli się, przerażeni.
    - Sasuke Uchiha? – Wyszeptał jeden z nich, na co obaj przybyli uśmiechnęli się kpiąco. Odezwał się wyższy z nich.
    - Nie, to ja. – Nie czekając na reakcję strażników, przeszedł przez bramę. – Powiadomcie Tsunade, wróciłem.

***
*
***

         Obudził go zimny deszcz wpadający do pokoju przez otwarte okno. Spojrzał znów na zegarek i przeklinając wstał, by je zamknąć. Jego pidżama z roku na rok stawała się za krótka, tak, że teraz odkrywała łydki i łokcie chłopaka. Podchodząc do okna zadrżał – zimne, jesienne powietrze przeszyło go na wskroś. Patrząc na uśpioną Konoha-gakure poczuł jeszcze większą determinację, co do misji, którą miał odbyć. Jednocześnie z zaskoczeniem obserwował zamykające się za kimś drzwi biało-czerwonego budynku Hokage. Dostrzegł tylko strzęp czarnego płaszcza. Postanowił zapytać o to Tsunade na porannej odprawie. Zaspany, powlókł się z powrotem do łóżka.

***
*
***

         Zmartwiona, siedziała przy biurku, oczekując wejścia członków Akatsuki. Domyślała się, kim byli nowoprzybyli i zastanawiała się, co im powiedzieć. Zmęczona przetarła oczy i zaczesała włosy w swoją ulubioną fryzurę. Usłyszała pukanie. Westchnęła.
    - Wejść! – Krzyknęła, napinając mięśnie. Do gabinetu weszła czwórka mężczyzn: Kakashi, dwójka wrogów i Yamato. Blondynka chłodno zmierzyła wzrokiem ninja. – Czego tu szukacie? – Jeden z mężczyzn zaśmiał się cicho.
    - Nie zapytasz, co robimy razem? – Tsunade natychmiast rozpoznała głos Itachiego Uchihy, nie była jednak zaskoczona.
    - Nie mam zamiaru. Wiem, że Sasuke – drugi z gości zdjął kaptur – nie zabił cię, lecz pozostawił przy życiu. Od jakiegoś czasu współpracujecie ze sobą… - przerwała na chwilę, a gdy jej przytaknęli, kontynuowała. - Dlaczego Sasuke cię nie zabił, też wiem… to znaczy domyślam się.
    - Doprawdy? – W głosie młodszego z braci słychać było zaciekawienie.
    - Hai, Uchiha – wyjęła z szafki kieliszek sake (czarkę) oraz przezroczysty płyn. Odkorkowała butelkę, wypełniła mniejsze naczynie i patrząc w taflę trunku, mówiła dalej. – Nie zrobiłeś tego, bo – uważnie spojrzała na Hatake i Yamato – bez niego nie mógłbyś odbudować swojego klanu. Wspaniałego klanu Uchiha, jakim był kiedyś.
    - Jak to? – Kakashi był zaskoczony, patrzył na kobietę ze zniecierpliwieniem. Piwnooka wzięła kieliszek sake do ust, przechyliła, każąc czekać podwładnemu na odpowiedź. Nie wiedzieć, czemu tak ją to kręciło. Nim zdążyła otworzyć usta, zabrzmiał głos Itachiego.
    - W historii naszego klanu… znanej większości shinobi Konohy jest pewna luka. Madara Uchiha, założyciel wioski miał brata, o którym nikt spoza klanu nie wiedział. – Nie zważając na zaciekawione spojrzenia, kontynuował. – I to on … stworzył pieczęć, nie widoczną dla ludzi spoza naszego rodu, tak zwaną Shirunokę*. Skonstruował też świętą zasadę - odbudowanie klanu w przyszłości jest możliwe tylko wtedy, gdy podejmie się tego… rodzeństwo złożone z dwóch braci, sióstr, lub… bliźniaki. Gdyby jeden z nas umarł… - nieznacznie spojrzał na Sasuke – drugi nie zdołałby tego zrobić. Jego potomstwo nie miałoby naszej zdolności… - po jego słowach nastąpiła długa cisza, którą przerwała Tsunade.
    - Nie wspomniałeś, że obaj w przeciągu roku musicie mieć dziecko, żeby zasada i pieczęć się dopełniły – straszy z braci spojrzał jej w oczy.
    - Jestem pod wrażeniem twoich wiadomości, Czcigodna, jednakże… Zasada została przez nas trochę zmodyfikowana – Hokage spojrzała na niego zaskoczona. „Przecież to Wieczysta Pieczęć, jej nie da się tak łatwo zmienić!” – Teraz wystarczy, że jedno z nas będzie miało dziecko, a drugie… zostanie jego ojcem chrzestnym. Transakcja wiązana – uśmiechnął się, widząc, że zaskoczył Księżniczkę Konohy. „Skąd ona tyle o nas wie, Itachi?”, pomyślał Sasuke, patrząc na brata. Ten odpowiedział głośno. – Jest sanninem, ma pełną bibliotekę, szpiegów no i… inteligentnych rodziców – wymiana myśli między braćmi zainteresowała kobietę, ale dała temu tymczasowy spokój.
    - Powtarzam: po co tu wróciliście? – Mówiąc to, oparła się o biurko. – Nie chcecie mi chyba powiedzieć, że się nawróciliście? – Groźny błysk w oku zdradzał wewnętrzną walkę toczącą się w jej umyśle. „Zostaw to mnie, Sasuke” – pomyślał Itachi, rozpoczynając monolog.
    - Tsunade-sama, Nie przychodzimy błagać o powrót. Po prostu wracamy do naszej rodzinnej wioski – blondynka uśmiechnęła się drwiąco.
    - I myślicie, że tak po prostu wam na to pozwolę? – Mimo, że mówiła swobodnie obserwowała każdy ich ruch. Widząc, że Itachi ma zamiar dyskutować, ciągnęła dalej. – Myślałam, że jesteście na tyle inteligentni, że nie będziecie się łudzić, co do mojej decyzji. Myślicie, że wam tak po prostu na to zezwolę? Wam… - jej głos rozdzierał nocną ciszę, budząc miejscowe zwierzęta. – Wam, którzy zniszczyliście prawie pół wioski 2 lata temu! Wam, którzy wspieraliście tą piekielną organizację, Akatsuki! Wam, którzy… - widząc, że kobieta nabiera coraz więcej chakry w dłonie i niemal miażdży blat biurka, Yamato wraz z Kakashim odciągnęli ją ku oknu. Uchiha odczekał chwilę i zaczął znów. Na dworze zaczęło świtać.
    - Sasuke robił to wszystko, by się na mnie zemścić, sam rozbudzałem jego nienawiść - poruszył nieznacznie głową, nie pozwalając mu się wtrącić. „Poczekaj. Zresztą ty musisz tu zostać, bo czeka na ciebie pewien blondyn”. – To ja jestem winny jego agresji na Konohę. Dlatego powinnaś go przyjąć z powrotem Tsunade. Zresztą… wiesz, że ja działałem na wyraźny rozkaz Trzeciego. Myślę, że jestem z tego rozgrzeszony, bo klan, a raczej wewnętrzne spory z powodu niewyjaśnionej śmierci jednego z nas, były zagrożeniem dla wioski, którą teraz władasz. Powinnaś, więc…
    - Nie mów mi, co powinnam, a czego nie, Uchiha! – Głos piwnookiej lekko zatrząsnął budynkiem. – A co z działalnością Akatsuki? Twoim atakiem na Konohę i próbami porwania Naruto Uzumakiego? – Oczy młodszego braci dziwnie zalśniły. – Co z tym wszystkim? Jakie tutaj mam dać ci rozgrzeszenie, co Uchiha?!!
    - No cóż… mógłbym nazwać to… błędami młodości, jednakże zbyt wielkim cię darzę szacunkiem, Tsunade. Byłem w Akatsuki, bo chciałem… się udoskonalić, a ponadto… pragnąłem posiąść moc jednego z Bijuu, by poczuć smak władzy, przyznaję się. Mój wysoki poziom inteligencji, doskonałość tworzonych technik, a ponadto poziom wyszkolenia mnie nie zadowalały. Napaść na wioskę była spowodowana nie tylko tym, że chciałem porwać Jinchiruuki… Myślałem, że znajdę tu Sasuke, z którym chciałem porozmawiać o przyszłości klanu, moich motywach, gdy zabijałem ludzi mi bliskich. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że oddałem część swoich zdolności Naruto, nim Sasuke napadł na was.
    - To wiem… Nim zdecyduję, co z wami zrobić, odpowiesz mi na kilka pytań. W zasadzie obaj. Po pierwsze, Sasuke, dlaczego na nas napadłeś, skoro twój brat ci wszystko wyjaśnił? – Chłopak zamyślił się przez chwilę.
    - Nie mogłem znieść, że przez władze wioski, w której kiedyś mieszkałem, zostałem sam przez wiele lat, ścigając Itachiego i myśląc tylko o zemście – Hokage odetchnęła głęboko.
    - Nie chciałeś porwać Uzumakiego? – Słysząc nazwisko przyjaciela, trochę się spiął, jednak był przygotowany na to pytanie.
    - Nie, moim celem było zniszczenie wszystkiego… Usurato…, to znaczy Naruto mnie powstrzymał. Nie do końca wiedziałem, co robię – czuł na sobie pilne spojrzenie Hatake, nie odwzajemnił go.
    - Rozumiem. To niestety cię nie usprawiedliwia. Itachi… Jak wyglądało wasze…hmm… życie po napaści?
    - Najpierw próbowaliśmy się dogadać, co zajęło z dobre pół roku… - Łasic przesłał bratu wspomnienie ich ostatniej walki, no, co ten się uśmiechnął. – Potem… szukaliśmy Obito, chcąc się go pozbyć, bo to w końcu on kierował głównie Akatsuki… Załatwialiśmy sprawy rodzinne lub dotyczące naszych umiejętności – Tsunade znów odetchnęła głęboko i skinęła na Kakashi’ego. Mężczyzna wyszedł.
    - Jeśli… podejmiemy decyzję, by was przyjąć, mogę liczyć na waszą wiedzę, co do innych wiosek?
    - Oczywiście, Czcigodna.
    - Wiem już, co z wami zrobię – w jej oczach odbił się pierwszy promień słońca. – Idź po niego – Yamato bez zbędnych wyjaśnień zdematerializował się z gabinetu i zmaterializował się przy łóżku śpiącego chłopaka.
    - Wstawaj, mamy gości – lazurowe oczy osnute mgiełką, patrzyły na bruneta z zainteresowaniem.


         *Shirunoka – Pieczęć wymyślona na potrzeby opowiadania. Czysta fikcja.

5 komentarzy:

  1. Jako, że jestem wielką fanką braci Uchiha, to nie było takiej opcji, by mi się nie spodobało. Sasuke sam w sobie jest boski, ale w połączeniu z Itachim, to świętość ;>
    Wracam do czytania ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze takie małe pytanie, gdzie zaginął rozdział trzeci?

      Usuń
  2. Proszę, sprawdź w zakładce "główne opowiadanie" bądź na archiwum
    . Niestety mi się rozdział przestawił i nie wiem jak do przestawić z powrotem :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki krótki rozdział!
    Fajnie, że wrócili. Już widać, że Sasuke czuje coś do Naruto * rusza brwiami*
    Tłumaczący się Itaś... Tylko czemu czuję w tym podstęp? :D Ciekawi mnie zdolność wymiany myśl między nimi. I mam takie pytanie... Ta pieczęć i brat Madary zostali wymyśleni na potrzeby opowiadania czy tak było naprawdę? Nie czytałam mangi do końca, więc nie wiem ^^
    No nic, lecę dalej.
    Buziaczki, Aoi

    OdpowiedzUsuń