Tytuł: „Młotek” i „Drań”
Paring: Jak myślicie? SasuNaru
Długość: Miniatura (ok. 600 słów)
Gatunek: Tragizm.
Dedykacja: Kaja Jelonek (postanowiłam z Twoich nauk zrobić pożytek xD tylko nie zabij za kolejny „japoński” w moim wydaniu).
Uwagi: Napisałam tutaj jedno zdanie po japońsku. Aczkolwiek użyłam do jego tłumaczenia zwykłego Google Tłumacza. I wręcz mam pewność, że jest to przetłumaczone źle. Jednakowoż jest mi to potrzebne, byście wiedzieli, kim jest Naruto. Proszę Was (a Ciebie, moja Szono, szczególnie) nie hejtujcie mnie za mocno.
***********************************
- Wiesz, co, do kurwy nędzy, znaczy słowo „Usuratonkachi?” Wiesz?! – Krzyczał, targając walizkę po kremowych schodach.
- Naruto, nie odchodź, proszę Cię… - ciemnooki brunet podążał za chłopakiem, próbując go zatrzymać. Z gracją omijał domowe sprzęty, które blondyn z kolei taranował, albo odsyłał z kopa. Zdesperowany, sięgnął do jego wolnej dłoni. Poskutkowało – niebieskooki anioł, teraz zapłakany, zatrzymał się, po czym odwrócił. – Wiedziałem, że się ze mną tylko droczysz, nie mógł byś mnie zostawić… - Plask, uderzenie. Zaczerwieniony i piekący policzek, szczypiąca dłoń.
- Pytam Cię: znasz prawdziwe znaczenie tego słowa?! – Niebo lustrowało wkurwioną postać Piekła.
- Młotek – odpowiedział, zaciskając zęby. Nie mógł mu oddać, nie teraz. Stojący przed nim mężczyzna zaśmiał się zimno.
- Tak, jak myślałem. Nazywałeś mnie „Usuratonkachi”, choć nic nie wiesz o japońskim! Nie wiesz nic o mnie!
- Mylisz się, znam Cię doskonale…
- Tak Ci się tylko wydaje, Uchiha! „Usuratonkachi” wcale nie znaczy „Młotek”! To słowo oznacza osobę bez wartości, małoważną, przeszkadzającą! – Onyksowe tęczówki rozszerzyły się w zdumieniu.
- To dlaczego pozwalałeś mi siebie tak nazywać?! – Odkrzyknął, zezując na drzwi za plecami blondyna. No tak, Uchiha Sasuke, rodzony nowojorczyk, kontra języki azjatyckie.
- Bo Cię, kurwa, kochałem! Ale Ty nic nie wiesz, nic nie rozumiesz – zwinne i szybie ręce czarnowłosego oplotły jego kibić.
- Nieprawda. Znam Cię i kocham, Dobe… - Uzumaki kolejny raz się zaśmiał, choć jego oczy pozostały zimne.
- Anat ga shiranai, watashiniha kotoba o hanasu koto o kokoromite wa ikenai.(Nie próbuj mówić do mnie językiem, którego nie znasz. // Niby – dop. Inaty) – syknął, odpychając mężczyznę. Chwycił walizkę i kontynuował ewakuację.
- Wcale nie kłamię – odparł, choć tak naprawdę nie wiedział, co powiedział jego były chłopak. Naruto dotarł do klamki i nacisnął ją. – Tak po prostu mnie zostawisz, po ośmiu latach?! – Chwila mrożącej w żyłach ciszy.
- Nie wiesz o mnie nic, pieprzony Amerykaninie. – Przerwał ją zimny i oschły szept. - Myślisz, że jak nauczysz się ode mnie parę słów w moim rodzonym języku, to będziesz w stanie mnie zrozumieć? – Czekał na odpowiedź, choć i tak wiedział, że nie nadejdzie. – Milczysz. Tak, jak zawsze. To koniec – Uchiha zacisnął pięści, po czym próbował zadać mu ból. Blondyn zablokował cios, unosząc dłoń w górę. – Myślałeś, że i tym razem dam się uderzyć? – Śmiech, tak odmienny od tego, który wydobywał się z jego gardła jeszcze siedem lat temu. – Znałem znaczenie obu tych słów. Ty myliłeś się co do „Usuratonkachiego”, ja do swojego nie. Jesteś i pozostaniesz „Akuninem” (niby Drań – to już nie z translate.google.pl ;p – Inata). Zimnym draniem bez serca, pomiatającym mną. Myślisz, że nie wiem o Twoich romansach? O tym, jak nisko mnie klasyfikowałeś w swojej hierarchii ważności? Że pozwolę się bić, torturować, szantażować, czy zamykać? – Obrócił głowę, by ostatni raz spojrzeć mu w oczy z prawdziwą szczerością i pewnością. – Myślałeś, że się nie dowiem o Twojej żonie, Sakurze?
- Sakurze? – Wąskie wargi wypluły to jedno imię, a ich właściciel czuł, że traci grunt pod nogami. – Skąd…?
- Nie jestem tępym Japończykiem, który myśli tym, czym Ty – gniew wylewał się z niego cichym powarkiwaniem i chrypką w głosie. – Jesteś pieprzonym draniem-egoistą, Uchiha Sasuke. Cieszę się – pociągnął drzwi w swoją stronę i postąpił krok do przodu – że ten etap mam już za sobą – ciche zatrzaśnięcie drzwi. Koneksje, wygląd, popularność. Zraniona duma, wściekłość, nienawiść do samego siebie. Samotność. Tylko to zostało najbogatszemu człowiekowi Nowego Jorku. Jedyny promyk nadziei na prawdziwe szczęście, wsiadł do taksówki i odjechał, by już nigdy więcej nie pojawić się w jego zmarnowanym życiu.
Nie wiem, dla mnie wyszło jakoś mdło, ale cóż, chciałam i siebie sprawdzić w miniaturkach. Spodziewajcie się zmiany wystroju bloga w najbliższym czasie. Wiem, dopiero co pozmieniałam parę rzeczy, ale będzie to trwało, aż nie znajdę „tego czegoś”. Wiadomo, że przy „podstawowych” szablonach bloggera to będzie trudne. Pozdrawiam!
FIN
Hey,
OdpowiedzUsuńCoś dzisiejszego dnia autorki SasuNaru, szaleją z wpisami - dla mnie w to mi graj, bo mam co czytać :)
Sasuke mężem Sakury, a Naru miał się niby o tym nie dowiedzieć?
Przecież na pewno śmierdział nią na kilometr! Wybaczcie wszystkie fanki różowej landryny, ale skruchy nie okażę.
Nie to, że jej nie lubię, co przeszkadza mi w relacjach SasuNaru, a to już niedopuszczalne.
Co do tekstu, Sasu podniósł rękę na Naru? A bym go w łeb zdzieliła!
Jak można takie urocze słoneczko skrzywdzić, to woła o pomstę do nieba!
I dobrze, że go zostawił, szkoda tylko, że tak późno. A niech sobie będzie Uchiha najbogatszym człowiekiem na Manhatanie, czy nawet w całym NY, ale najważniejszej rzeczy i tak mieć nie będzie - czyli Uzumakiego.
I tu upada mit, iż Uchiha mają wszystko co najlepsze :D
Pozdrawiam i weny życzę,
Lena
Google tłumacz zawsze spoko xD. Nie no, fajnie Ci wyszła ta miniaturka. I genialnie oddałaś te ich wszystkie emocje. Tylko czemu z Saska zrobiłaś taką patolę? Toż to porządny człowiek jest (dobra, nie oszukujmy się, wcale nie jest xD)! Uderzył Naruto, trochę niewyżyty. I wtraciłaś tu Sakurę. Oj, Sasuś, nieładnie. Szczerze mówiąc, to jej nie trawię na maxa, więc w sumie dobrze, że ona, a nie np. Ino, bo by nie było takiego tragizmu (przynajmniej z mojej strony). Ale tyle lat z żoną i Naru się nie skapnał. W sumie fajnie, że go zostawił. Chociaż ja to bym chętnie poczytała o jego męce, uwielbiam toksyczne związki.
OdpowiedzUsuńO, i taki fajny sen dzisiaj miałam. Że po skończonej wojnie Sakura ma podnietę i biegnie do Sasuke, i jebs, a ten ją przebija kataną (czy tylko ja jej tak nie lubię...?) :3.
No cóż... ostatnio piszę dość niezrozumiałe komentarze, więc się nie zdziw, jak czegoś nie ogarniesz. Ja sama mam z tym ostatnio problem.
W każdym razie pozdrawiam i życzę dużo weny :)
Megu
Cóż... Jeśli mam być szczera, to mam na ciebie focha.
OdpowiedzUsuńZa to co napisałaś powinnaś dostać kopa ;-;
Wiesz... Może i innym się to podoba, ale mi wcale. Ja po prostu... Płakałam, mówiąc szczerzę, a to oznaka, że naprawdę nie trafiłaś w mój gust. Nie to żeby było złe, ale samo to, że Sasuke miał za żonę Sakure. Bił Naru i w ogóle... To nie było fajne ;-; Wiem, że może to tylko moje głupie gadanie, ale jednak...
Tym bardziej, że moim zdaniem to Sasuke powinien być Japończykiem...
Posłuchaj. Ja lubię twoje teksty, naprawdę. Ale to... Naprawdę jest złe (dla mnie).
Na razie mam focha, bo smuteg, rzal i bul, ale przejdzie mi.
Nie przejmuj się moją "krytyką", bo ja nawet nie jestem do tego uprawniona. Po prostu napisz następnym razem, że smutne to będzie, bo ja nie mogę czytać takich rzeczy. Nie z moim mózgiem i wrażliwością(głupio to brzmi, ale jednak :c)
Mimo wszystko napisałas bardzo dobrze(piszę tu o stylistyce).
Cóż... Na razie foch :c
Ooo ;-; Przepraszam. Napisałas tragizm! Zwracam honor i już nie mam focha XD
UsuńAlei tak boli! :c
Co tak wszystkich wzięło na te Drabble? ;-;
OdpowiedzUsuńBoziu, naprawdę? Aż tak bardzo lubisz moje hejty? Nowy poziom masochizmu?
Nevermind, nadal mam swój humorek (zazwyczaj pojawia się on raz w miesiącu, trwa 4-6 dni i jest dość bolesny .___.. Ale to tylko jeden czynnik. Częściej mam zły humor, gdy się coś stanie ;-;), więc i komentarz będzie z... Nie, nie z humorkiem, ale z moimi... hejtami? Nie, może przemyśleniami? Chyba, coś w tym stylu.
Moja składnia jakoś nie umie ubrać w słowa kilku zdań (ta, kilka zdań, później muszę robić trzy komentarze do jednej notki.), więc może być ciężko.
Zacznę od tego, że mi tu brakowało rozmyślań. Ja jestem ogromną fanką refleksji, sama je często piszę, a tu mi po prostu gdzieś one uciekły.
Sam pomysł ciekawy, naprawdę ciekawy. Dobre wykonanie, chociaż już wiesz, czego mi tu brakło.
I właśnie, tu Cię zjadę, ale i też pochwalę. CAŁE JEDNO ZDANIE PO JAPOŃSKU! Oto mi chodziło! Takie właśnie wklejanie zdań, urozmaica notkę. Chuj z tym, że z Google Tłumacz, nie każdy musi umieć japoński, jeśli pisze teksty, opowiadania na podstawie anime/mangi.
I teraz znów się przyczepię. Czy przypadkiem "Teme" to nie drań? Japoński to ogólnie rozległy język i jest wiele określeń do jednego polskiego znaczenia, ale nie spotkałam się wcześniej z "Akuninem". Chociaż kojarzy mi się to określenie bardziej z "prześladowca, uciekinier", czy co, ale może tym razem ja coś źle to zrozumiałam.
Ogółem tekst trochę krótki, nie wczułam się w akcję, bo za chwilę się ona skończyła... Ale i tak mi się podobało.
Fajne było to, że nie zrobiłaś tu z Naruto jakiegoś pierdolonego, "ślepego", pustego blondyneczka, ale inteligentną, czującą i myślącą istotę. A Sasuke to picz i tyle.
Chociaż pomysł z Sakurą jaką żoną... wiesz, zignorowałam to. Nie wspomniałaś tu tak dużo o Haruno, więc nie męczyłam się jej obecnością.
No i na koniec, bo na początku oczywiście nie mogłam napisać, dziękuję Ci za dedykację. Wiem, że ten komentarz, tak jak niektóre inne, jest dość oschły, ale mam po prostu dzisiaj wszystko w dupie. Kurde, mój kolega ma operację, muszę jeszcze napisać rozdział, a mi się nie chce tego robić, i ogólnie czuję się jak śmieć. Tak bez powodu. Te hormony...
Dobra, kończę, bo jeszcze pomyślisz, że jestem emo, które się ciągle tnie i ubolewa nad życiem, i że w ogóle patola itp. ;-;
Oby więcej takich miniaturek, bo wyszło Ci to naprawdę fajnie.
Kaja Jelonek
Takie odświeżające. Bardzo miło się czytało, ale Sasuke nowojorczykiem?xD No cóż....;D Miniaturka dobrze Ci wyszła więc zapisuj tu Nam kolejne swoje pomysły ;)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńtrochę tragiczne, a ja sama za bardzo nie przepadam za takimi tekstami (zwłaszcza moja klawiatura ;)) ale podobało mi się, no i ta reakcja Naruto... postanowił po tylu latach odejść, bo miał dość, zdrad, oszukiwania go przez Sasuke....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
O, tego wcześniej nie widziałam, chyba coś mi umknęło.
OdpowiedzUsuńCóż, szczerze mówiąc jakoś ten tekst do mnie nie przemówił. Wydawało się takie... naciągane? Nie, sama nie wiem. Na kolana nie powaliło, nie wczułam się w to za bardzo. Zdecydowanie nie jest to najmocniejsza pozycja. Dobrze chociaż, że Naruto pod sam koniec wyjaśnił, z jakiego tak naprawdę powodu odchodzi, bo nie chciało mi się wierzyć, i niemal mi oczy wyszły na wierzch, że cała ta awantura wybuchła z powodu głupiego 'usuratonkachi'. Wolałabym, żeby to było dłuższe, Uzumaki wspomniał od jak dawna wie o zdradach Sasuke, więcej przy tym pocierpiał (matko, sadystka ze mnie), no i w ogóle (nie wiesz co pisać - 'w ogóle' zawsze pasuje!). Zabrakło mi opisów i rozmyślań bohaterów.
Pozdrawiam :D bo dawno tego nie robiłam ;-)