poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Blog Yaoi Naruto



Blog Yaoi Naruto by Inata-chan

opowiada w głównej mierze o miłości męsko-męskiej. Zawarte tutaj opowiadania wyłącznie z mangi/anime „Naruto” zawierają opisy przeznaczone dla osób dorosłych (18+). Jeśli nie odpowiada Ci tematyka bloga, lub brzydzą Cię związki homoseksualne, uprzejmie proszę, byś opuścił prowadzoną przeze mnie stronę, gdyż nie znajdziesz tutaj nic, co by Cię interesowało.
Jeśli zaś jesteś sympatykiem SasuNaru, KakaIru, NaruSasu, IruKaka, bądź innych paringów z wyżej wymienionej mangi, zapraszam serdecznie. ;)
Taka mała uwaga dla Czytelników – nie zawsze trzymam się utartej ścieżki i lubię… zaskakiwać.

***************


NOWE NOTKI:


1. "Musisz się jeszcze wiele nauczyć... " (gł. opowiadanie) z dnia 25 sierpnia 2014 r. -> (r. 27) 

2. Zapowiedź nowego opowiadania "Konoszański sen" z dnia 05. czerwca 2014 roku - (ZKS)

3. "Dwójka" z dnia 21 kwietnia 2014 roku -> (02)






027, Rozdział dwudziesty siódmy - Musisz się jeszcze wiele nauczyć. Jesteś mój.



Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
Rozdział: 27/?
Tytuł rozdziału: Musisz się jeszcze wiele nauczyć. Jesteś mój.
Beta: Kurewsko niebetowane.

Wybiła północ, a zabawa trwała w najlepsze. Całkiem spora grupa osób nadal podrygiwała na parkiecie, choć już mniej energicznie i jakby trochę wolniej. Część zaproszonych gości zajmowała kanapy, choć i czasem skrawki podłóg. Wiadomo, kilkugodzinna impreza męczy. Jednym z takich osób był podpity Kakashi, który to rzekomo czuł się dobrze, jak to tłumaczył swojemu kochankowi, lecz nie miał ochoty wstawać w tym momencie.
- Delfinku, no przestań, siadaj koło mnie, dam ci buzi – zachęcał usilnie, uklepując miejsce obok siebie, nie patrząc jednak na bruneta, gdyż ten, niefortunnie, stał. Ciężko było podnieść głowę tak wysoko, oj ciężko.
- Chętnie, ale podnieś tyłek i usiądź na kanapie – chunin z politowaniem patrzył na żałośnie pijanego kochanka. – Masz ją za plecami.
- E… ale, że co? – Szarowłosy „rozejrzał się”, kręcąc się na boki. – Ja jej.. ee.. słodki, nie widzę – Iruka zarumienił się soczyście, jak to miał w zwyczaju, po czym westchnął ciężko.
- A o co się opierasz? – Spytał, lustrując jego postać. Szeroko rozłożone, miękkie w kolanach nogi, na pół ogołocona z ubrań klata, zagubiona gdzieś marynarka, delikatnie oślinione usta, poczochrane bardziej niż zwykle włosy – oto obraz prawdziwej pijackiej nędzy.
- No o ciebie, myszko – wybełkotał, tworząc jeszcze większy nieład na swojej stalowej czuprynie.
- A niby jak, skoro jestem przed tobą? – Umino przyklęknął przed nim i chwycił jego twarz w dłonie. – Widzisz?
- A no, masz rację, jesteś tu… Więc kto jest za mną? – Kakashi obrócił się i aż westchnął z wrażenia. – Ty.. serio, kanapa. Skąd się tu wzięła? – Mętne spojrzenie czarnego oka upewniło bruneta w przekonaniu, że raczej będzie ciężko.
- Ech. Chodź – brunet przysunął się do mężczyzny i objął go w pasie. – Pomogę ci się podnieść – poinformował go, choć ten był myślami już kompletnie gdzie indziej. Zaczął coś bełkotać z początku niezrozumiale. – Słucham? – Iruka, lekko zestresowany liczbą otaczających ich osób marzył wręcz, by Hatake choć trochę współpracował.
- … położy mnie, potem rozbierze, wymasuje i weźmie tu, przy wszystkich… A potem ja wyliżę jego uda… i takie tam, a potem włożę swojego pe… - z każdym odgadniętym słowem czekoladowooki coraz bardziej się rumienił. Ani przez moment nie pomyślał, że jego facet mógł mieć tak zbereźne myśli.
- Zamknij się, albo dzisiaj będziesz spał sam – syknął mu do ucha, podejmując pierwszą próbę podniesienia.
- Przepraszam, Delfinku, ale ja tylko o tych przyjemnych… - chūnin, orientując się, że shinobi mówi zdecydowanie za głośno, potrząsnął nim władczo.
- Cicho bądź – warknął, po raz drugi usiłując go podnieść. Na szczęście, udało się – Syn Kła bezpiecznie wylądował rozpłaszczony na kanapie, lecz niefortunnie, nauczyciel na nim.
- Oj, Delfinku, to kto zaczyna? – Szarowłosy jakby nagle na moment oprzytomniał. Zarzucił dłonie na kark kochanka i wykorzystując element zaskoczenia, wpił się w jego usta. Starając się, by pocałunek się wydłużył, pomimo oporu bruneta, podążał głową za jego wargami, aż stały się dlań nieosiągalne.
- Jak mogłeś, Kakashi! – Pisnął Iruka, odpychając się mocno i siadając obok. – Cały czas udawałeś!– Dodał, orientując się w sytuacji. - Idę do domu – poderwał się z miejsca, lecz za moment silne ramiona opiekuna drużyny siódmej sprawiły, że wrócił na miejsce.
- Nie wygłupiaj się. Serio myślałeś, że te nędzne kilka kieliszków tak mnie załatwi?
- Mnie by załatwiło – odparł brązowooki speszonym głosem, odwracając głowę.
- Oj, Iruś – mężczyzna zaśmiał się, po czym poprawił koszulę, zapinając wszystkie guziki. – To jak, idziemy się bawić? – Posłał kochankowi powłóczyste spojrzenie i już wiedział, że coś jest na rzeczy. – O co chodzi?
- Chcesz, to tu zostań, ja wracam do domu – Hatake jeszcze raz spojrzał na kochanka, po czym rozejrzał się po sali. Szybko połączył fakty.
- Nadal się mnie wstydzisz? – Zapytał poważnie, wzrok lokując gdzieś wysoko na suficie.
- Nie o to chodzi, że ciebie, ale…
- Nas. Wstydzisz się tego, że jesteś gejem – dokończył za niego.
- Tak. Zrozum, my sam na sam, to jedno, ale tutaj…
- Już to przechodziliśmy, Iruka. Nie pamiętasz? – Westchnął cierpiętniczo, po czym zamilkł.

Sekundy mijały, przeradzały się w minuty, a między nimi nadal zalegała cisza, wypełniona piskami nietrzeźwych przyjaciół i dźwiękami muzyki. Umino usilnie zastanawiał się, co powinien zrobić w tej sytuacji. Nie chciał kłócić się z Kakashi’m, ale też nie umiał poradzić sobie z delikatnie mówiąc niezadowolonymi minami większości gości Ino i Shikamaru. Być może wcześniej, gdy byli sam na sam, dał się poddać temu upajającemu uczuciu, lecz teraz… Odmienna orientacja seksualna i do tego związek z jednym z najlepszych ninja Konohy, tak bardzo pożądanym nie tylko przez płeć piękną – tego było za wiele. Z drugiej jednak strony, sam widział, że zachowuje się niepoważnie. Niby się zdecydował, a mimo to nadal ucieka… Iruka poderwał głowę i uważnie spojrzał na partnera. Już otwierał usta, by go przeprosić, gdy ten szybkim ruchem poprawił marynarkę i uniósł się.
- Co…?
- Idziesz? Jestem zmęczony – nie czekając na reakcję chūnina, ruszył przed siebie. Ten podążył za nim, kolejny raz przeklinając się w myślach.

***
*
***

- Jesteś pewien, że możemy wyjść tak bez pożegnania? – Zapytała, opierając się o ramię swojego towarzysza. Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym jej przytaknął.
- Jak najbardziej. Ino właśnie adoptuje Itachi-sana, a Shikamaru jest zajęty Hinatą-chan. Nie zauważą, że zniknęliśmy – Haruno, zdziwiona słowami Sai’a, obejrzała się, po czym zaśmiała. – Powiedziałem coś nie tak? – Spytał zdezorientowany brunet, patrząc na roześmianą twarz dziewczyny.
- Nic, nic, chodźmy – odparła, wychodząc przez wielkie, frontowe drzwi. Podążający za nią artysta gorączkowo myślał o tym, co rozbawiło kunoichi. Gdy wychodzili już poza posesję Neji’ego, mijając pięknie ukwiecone drzewa, Sakura zlitowała się nad nim.
- Nie marszcz już tak swojego czoła. Pomyliłeś słowa. Powiedziałeś „adoptuje” zamiast „adoruje” – poinformowała go, poprawiając torebkę na ramieniu. Chłopak przystanął.
- A to nie to samo? Czytałem o tym w jednej książce – odparł, przytykając palec do ust i zamyślając się. Jego partnerka pokręciła przecząco głową.
- Adoptować można dziecko, przyjmując je za swoje, a adorować, znaczy najprościej – podrywać – powiedziała, ponawiając marsz. Gdy szła, falbany jej kremowej sukni lekko falowały. Chłopak nie odpowiedział, zamyślając się znów. Po dłuższej chwili podjął rozmowę.
- Jak się bawiłaś w moim towarzystwie? – Zapytał, nie spuszczając wzroku z jej twarzy.
- Hmm, pomyślmy – udała, że się zastanawia – no, nawet dobrze – przyznała, poprawiając wolną od torebki dłonią, zsuwającą się opaskę.
- Rozumiem – kolejny raz nastało dość krępujące milczenie. Para wolnym krokiem zmierzała w kierunku mieszkania zielonookiej. Tuż pod drzwiami jej posesji, Sai zatrzymał się, zwalczając wewnątrz siebie ostatnie niepokoje. – Sakura, mogę cię o coś zapytać? – Kunoichi zatrzymała się i zwróciła frontem do bruneta.
- Przecież już to zrobiłeś – zażartowała, po czym przytaknęła.
- Czy… jesteś w stanie zapomnieć o Sasuke i… - spojrzał na nią niepewnie – zainteresować się mną? – Kobieta, nie rozumiejąc słów przyjaciela, przekręciła głowę lekko w prawo, zaciekawiona. - Czy… no wiesz, zostaniesz moją dziewczyną? – Choć spodziewała się czegoś podobnego i tak się zarumieniła.
- Sai, nie sądzę, żebyśmy… - zaczęła, lecz jej przerwał.
- Dobrze bawię się w twoim towarzystwie, wydaje mi się, że cię dobrze znam… Wiem też, że niedawno, bo dopiero jakieś trzy tygodnie temu zaczęliśmy te całe lekcje i pożegnałaś się mentalnie z Sasuke, lecz… Sakura, ty mi się podobasz – mówiąc, przybliżał się do Haruno. – Pozwolisz mi na jeden pocałunek? – Z lekka zdezorientowana przytaknęła. Dała ponieść się urokowi tej chwili. Gdy jej usta zetknęły się z wargami ninji, poczuła coś na wzór delikatnego wstrząsu. Od dawna nie przeżywała tak romantycznego momentu. Podejrzewała, że były członek korzenia będzie dążył do czegoś więcej niż do delikatnego całusa, ale się przeliczyła. Tak szybko jak nastąpił pocałunek, tak szybko się skończył. Nie zdążyła nawet zamknąć oczu. – Poczułaś coś? – Usłyszała tuż przy uchu, gdy brunet ją objął. Zatopiła spojrzenie swoich zielonawych oczu w jego czarnych tęczówkach.
- To dziwne, ale tak… - odparła, wstrzymując dech. Czyżby od dawna była gotowa na coś nowego, lecz się tego bała?
- Tak myślałem – różowowłosa zmarszczyła czoło.
- To znaczy? – Zapytała z obojętną miną.
- Po prostu czytałem o takich przypadkach jak ty w jednej książce. Spodziewałem się, że najpierw będziesz się opierać, a potem ulegniesz. Nie wiedziałem tylko, czy poczujesz to samo co ja – wyartykułował z poważną miną, nie zauważając zmiany w postaci swojej partnerki, dzięki czemu nie uchylił się przed jej wyjątkowo delikatnym ciosem. W jednej chwili poczuł ból w okolicy policzka, a chwilę potem stał sam. Nie rozumiał co się stało kolejny raz. Zdezorientowany spojrzał w okno pokoju swojej wybranki. W tym samym momencie zapaliło się tam światło, a sekundę później na balkon wyszła Haruno, już z rozpuszczonymi włosami. Przez moment mężczyzna pomyślał, że kunoichi się obraziła. – Sakura? – Spytał, lecz jedyną odpowiedzią był kunai, który ze świstem wbił się w ziemię tuż przy jego stopie. Zaintrygowany zauważył małą karteczkę przyczepioną do rękojeści. Nachylił się więc po przedmiot i oderwawszy od niego liścik, wziął się za czytanie. Umożliwiły mu to światła uliczne.

Jeszcze wiele musisz się nauczyć, Sai. Widzimy się we wtorek. I… zastanowię się. Dobranoc.

Uśmiechnął się. Wiedział, że u dziewczyny samo zastanowienie to już sukces. Z uśmiechem zawrócił w kierunku swojej kwatery.

***
*
***

Zadowolony obserwował wszystko z kąta swojego salonu. Jeszcze kilka godzin i Naruto będzie jęczał pod nim, zdecydowanie. Zamyślony nie spostrzegł Ino, która pojawiła się u jego boku.
- Zamierzasz się ruszyć? Dziewczyny zaczynają mieć dość – warknęła w jego kierunku, zdenerwowana jego bezczynnością. Przecież to dla niego to wszystko. I dla Itachiego. – Zresztą Sasuke-kun może w każdej chwili zacząć im odmawiać, a wtedy nici z twojego planu – Neji spojrzał na nią, po czym podniósł się z zajmowanego krzesła.
- Jak długo będziecie w stanie dać mi jako taką osłonę? – Zapytał, podążając w kierunku siedzącego samotnie Naruto.
- Maksymalnie z godzinę, o ile Uchiha szybciej się nie znudzi – odpowiedziała, szukając wzrokiem jego brata. Zagryzła wargę, widząc jak Inata próbuje z nim rozmawiać. Tym czasem Hyuuga rozglądał się, próbując upewnić co do pozycji swojego wroga, który już od jakiś dziesięciu minut szalał na parkiecie z nieświadomą niczego Hinatą.
- Dobra – posłał dziewczynie, lekko zaróżowionej z powodu duszności w pokoju, pewne siebie spojrzenie, po czym ją opuścił i podszedł do blondyna.
- O, hej, Neji – niebieskie oczy spoczęły na dosiadającym się do jego stolika, chłopaku. – Co cię do mnie sprowadza?
- Mieliśmy razem wypić, nie pamiętasz? – Mówiąc to, podsunął sobie jego kieliszek i napełnił go przezroczystym płynem.
- Jasne – Uzumaki posłał chłopakowi ciepły uśmiech, który spotęgował widoczność lisich blizn. – To jak, za kogo zdrowie? – Spytał, unosząc już otrzymany przedmiot.
- Może na początek… za ciebie i Sasuke? – Zaproponował białooki, rozpinając jeden z guzików koszuli.
- Jak najbardziej – Naruto, szczęśliwy z toastu, w szybkim tempie opróżnił kieliszek i zabrał się za następny. Bo przecież kolejny toast dotyczył Inaty, następny marzenia o byciu Hokage, następny znów Sasuke…

***
*
***

- Nie spodziewałem się, że wiesz nawet o naszych zasobach broni – Kazekage przyglądał się dziewczynie, która siedziała tuż przed nim i wcześniej żywo gestykulowała.
- To moje hobby, więc… - zaczęła, odwracając na chwilę wzrok.
- Rozumiem – odpowiedział, nie kłopocząc jej dalej. Po dłuższej chwili wstał z zajmowanego miejsca i rozejrzał się. - Twój towarzysz już wraca. Miło było porozmawiać – dodał, obserwując toczącego się czarnowłosego chłopaka. Raz po raz tworzył mu filary z piasku, by ten mógł się oprzeć i bezpiecznie dążyć do stolika.
- Ach, tak – Ten-ten również skierowała spojrzenie swoich brązowych oczu na przyjaciela. - Więc...
- Do zobaczenia, Ten-ten-san – rudowłosy ukłonił się jej i postąpił krok do przodu.
- Hai, do zobaczenia, Kaze... Gaara – poprawiła się, rejestrując ciche syknięcie chłopaka. - Wybacz, nie mogę się przyzwyczaić – dodała, rumieniąc się lekko. W tym momencie zielonooki zatrzymał się i odwrócił.
- Skoro tak, to może to poćwiczymy? Na przykład jutro o czternastej? Co ty na to? - Kunoichi przeniosła na niego speszony wzrok i przytaknęła. Na samą myśl o randce z władcą Piasku czuła delikatne ukłucia w żołądku. Można by powiedzieć, że była szczęśliwa. Patrząc, jak mężczyzna odchodzi, wspominała swoją z nim rozmowę. Czyżbym wydała się dla niego interesująca?, rozmyślała, czekając na Lee. Nie zauważyła nawet, kiedy chłopak przysiadł obok niej i przyglądał się jej, z szeroko otwartymi ustami.
- Co się stało, Ten-ten? - Usłyszała tuż przy uchu, a chwilę później poczuła woń alkoholu. Odwróciła głowę i aż westchnęła. Rock był... wypity. A to oznaczało kłopoty.


***
*
***

- Jak się bawisz, Inata? - Do stolika, przy którym siedziała dziwnie zasmucona zielonooka piękność podszedł nie kto inny, jak Tenzou, bawiący się dotąd ze swoją świeżo opieczoną narzeczoną, która zmuszona została do odprowadzenia do gabinetu pijanej Hokage. - Nie wyglądasz na szczęśliwą. Nawet twoja sukienka straciła swój blask - dziewczyna, siedząca dotąd ze spuszczoną głową, uśmiechnęła się wymuszenie.
- Dobrze, choć dziwnie się czuję wśród tych wszystkich ludzi - odparła, przyglądając się uważnie rozmówcy. - Wybacz, ale... nie kojarzę cię - przyznała szczerze, odrzucając fioletowe włosy. Zawsze w relacjach z ludźmi stawiała na szczerość, a przynajmniej tak się jej zdawało.
- Jestem Yamato - podał jej dłoń, uśmiechając się. Jako jedyny ubrany był zwyczajnie, w codzienny strój shinobi. - A w sumie jestem Tenzou. Pomyślałem, że powinienem się oficjalnie przywitać - Uzumaki zmarszczyła czoło.
- To Tenzou czy Yamato? - Zapytała, sięgając po szklankę z drinkiem.
- I tak i tak, długa historia - rzekł, uśmiechając się lekko. Kunoichi, odstawiając szklany przedmiot, zagryzła wargę.
- Jesteś z ANBU, prawda? - Bardziej stwierdziła, wzdychając. - Dlatego nie bawisz się w przebieranki.
- Masz rację - zaśmiał się, odgadując jej myśli. - Niewiele się zmieniło w naszej organizacji. Istniejemy, by chronić Hokage i wypełniać tajne misje. W tym względzie wcale dużo cię nie ominęło, Inata-sama.
- Rozumiem - odpowiedziała, szukając wzrokiem kogoś, z kim tu przyszła. Jak na złość, Naruto gdzieś przepadł, Sasuke tańczył z granatowowłosą dziewczyną z byuakuganem, a Itachi... Nie, go nawet nie szukała, wiedziała instynktownie, co robi. - Gdzie twoja narzeczona? - Spytała, wpatrując się w złoty obrus.
- Obowiązki ją wezwały - zażartował, przypominając sobie krzyk pijanej Tsunade, jej sprzeciw, a tym bardziej upór Shizune. Widząc jednak, że kobieta chce być sama, wstał. - Miło było cię poznać, córko Shitary - z tymi słowami ruszył przed siebie, omijając nietrzeźwych tancerzy. Więc o mnie słyszał... Nic dziwnego, skoro należy do ANBU. Rozsiadając się wygodniej na krześle, zamknęła na moment oczy. Dzisiejszej nocy poznała tyle osób, widziała tyle różnych twarzy, słyszała imiona... Zastanawiała się, ile z nich wszystkich zapamiętała. Może z pięć? Uśmiechnęła się lekko. Zawsze to coś. Wsłuchała się w dudnienie muzyki, zrelaksowała, nawet na moment zapomniała o tym gdzie się znajduje. Psychiczne zmęczenie, jakie czuła, ze zdwojoną dawało się jej we znaki, wraz ze zmęczeniem fizycznym. Marzyła, by znaleźć się już w domu. I wtedy nagle poczuła coś dziwnego. Coś, jakby wielkie zaburzenie chakry, a wręcz całej jej masy. Tak, jakby gdzieś wygasał mały promyk, a zastąpiło go coś innego. Od razu pomyślała o Naruto i Kuramie. Podobnie odczuwała przejęcie ciała jinchiruuki przez demona. Co jest? Zapytywała siebie, korzystając ze swojego kekkei genkai. W sekundę włamała się w umysł Uzumakiego i zobaczyła siedziącego niespokojnie lisa.
- Co zrobiłeś z Naruto? - Krzyknęła, a złota poświata coraz mocniej otaczała jej ciało. Była niczym słońce rozświetlające panujący wokół mrok.
- Jak widzisz, jestem tutaj. Nie doszło więc do tego, o czym myślałaś - wielkie, czerwone ślepie łypało na nią z góry. - To nie ja, to użytkownik byuakugana. Używa na nim Oszukania Umysłu - Inata drgnęła.
- Niemożliwe... Mówisz o...
- Tak. Kuishinbou Kinen* - dziewczyna znieruchomiała. Znała tę technikę tylko ze wspomnień swojego ojca, nie spodziewała się, że ktoś jeszcze o niej pamięta, a tym bardziej umie ją wykorzystać.
- Ale... jeśli... - mgliście przypominała sobie znane fakty o niej. - Jeśli oni zawiążą między sobą pieczęć...
- To będzie za późno! Rusz się, Uzumaki! Nie mam wpływu na to, co robi ten kretyn! Alkohol zamącił mu umysł, przez co użycie Pożeracza Wspomnień będzie jeszcze łatwiejsze! Na co czekasz, no rusz się! - Po raz pierwszy w swoim życiu fioletowowłosa nie tylko była zmuszona, ale i chciała posłuchać Dziewięcioogoniastego. Lis miał rację. Jeśli nie zacznie działać, dotychczasowe życie jej kuzyna dobiegnie końca.

***
*
***

Spokój i cisza. Ciemne uliczki oświetlone pojedynczymi, świecącymi za słabo lampami. Uśpione domy, nocny, chłodny wiatr, zapach gleby, unoszący się wokół - Konoha nocą wyglądała przepięknie, nawet dla takiego kogoś, jak Sai. Wracając do swojego mieszkania na obrzeżach miasta, myślał nieustannie o Sakurze. Czy ja ją kocham? Zapytywał się, lecz ciągle dochodził do tego samego, niepokojącego wniosku - "nie wiem czym jest miłość". Podążając przed siebie, ciągle szukał wewnątrz siebie określeń, które opisałyby uczucia, którym ją darzył. Wiedział, że przyjaźń to za mało, miłość zaś - chyba za wiele, mając na względzie, iż nie zna tego typu emocji. Co prawda pamiętał, co to znaczy kochać brata, ale... Czy kocham Sakurę, jako siostrę? Nie... Sióstr się tak nie całuje... Zagubiony w swoim własnym wnętrzu, nie wiedząc kiedy, zawędrował znów pod rezydencję Neji'ego Hyuugi. Czuł coś niebezpiecznego w powietrzu, przeszedł więc przez bramę, a potem dalej. Coś nakazało mu iść trawnikiem, w lewo, zaraz po przekroczeniu wielkiej furtki. Mijając wielkie drzewa nieznanego mu rodzaju, szedł w milczeniu pięć minut. Gdy zaczął się niecierpliwić, jego oczom ukazała się pusta przestrzeń, a na środku jej jakieś dwie osoby. Kryjąc się za jednym z drzew, obserwował ich poczynania.
- Czy to Naruto-kun? - Szepnął, rozpoznając blondwłosą czuprynę przyjaciela. Spodziewał się zobaczyć obok Sasuke, lecz nie rozpoznał jego chakry, którą zdołał już poznać i zapamiętać. Zaniepokojony, dyskretnie podszedł bliżej. Z odległości 20 metrów widział, jak zalany w trupa Uzumaki trzyma za rękę niebezpiecznie zbliżającego się Neji'ego Hyuugę. Miał co do tego złe przeczucia. Panująca wokół cisza pozwoliła mu dosłyszeć wypowiadane przez białookiego słowa.
- Musisz tylko powiedzieć równo ze mną "Kuishinbou Kinen" i na mnie spojrzeć - lekko poddenerwowany ton głosu bruneta zdradzał jego niecne zamiary. Sai postanowił jeszcze chwilę obserwować sytuację, by w odpowiednim momencie wkroczyć.
- I wtedy zostaniemy prawdziwymi przyjaciółmi na zawsze? - Wybublał nietrzeźwy blondyn, ujmując dłoń chłopaka mocniej.
- Tak, wtedy my pozostaniemy wiernymi kumplami, a ty i Sasuke - były członek Korzenia usłyszał wręcz namacalną pogardę - zawsze będziecie szczęśliwi. To jak, zaczynamy?
- Jasne! - Naruto zamknął oczy. Neji rozpoczął swój dziwny monolog w niezrozumiałym języku i po chwili stanął naprzeciw niebieskookiego.
- Teraz! Mów! - Warknął głośniej. Sekundę później razem wypowiedzieli nazwę techniki. Przez kilka następnych sekund wokół nich pojawiały się różnokolorowe motyle, a wiatr zaczął wiać ze zdwojoną mocą. Sai nigdy nie widział tak pięknego spektaklu. Wyglądało to tak, jakby motyle, pojawiające się z wnętrza głowy Hyuugi, wzbijały się w powietrze, kilka chwil latały wokół trzymającej się pary, a potem wsiąkały w całe ciało Naruto. - Otwórz oczy - usłyszał, a chwilę potem był świadkiem czegoś, czego nie spodziewał się zobaczyć - przyszły Hokage uwiesił się na swoim przyjacielu i namiętnie go pocałował.

***
*
***

Nie miała czasu. Zrywając się z miejsca, panicznie rozglądała się wokół. Nigdzie nie mogła dojrzeć żadnego ze swoich towarzyszy. Nie mając wyjścia, przeszła między stolikami, potem z trudem ominęła tancerzy żywiołowo podrygujących i skierowała się ku wyjściu. Przez przypadek zabłądziła, trafiając z powrotem do jadalni.
- Cholera! - Klnąc cicho, ponowiła szybki marsz, niemalże bieg. Jej czarna, ozdobiona brylancikami sukienka tańczyła wokół jej kolan, gdy przedzierała się przez pomieszczenie. Nie próbowała już nawet szukać Sasuke czy Itachiego, to nie miałoby sensu. Omijając siedzących przy barze członków drużyny 8, wybiegła na zewnątrz, wprost na rozświetlony lampkami i wspomnianymi perełkami ogród. Rozpaczliwie przeszukując wzrokiem ciemną przestrzeń zasłaną śliwami i kryptomeriami japońskimi. Wbiegając w ciemność, zamknęła oczy, pragnąc znów skontaktować się z Kuramą. Jej postać owiała złota poświata, oczy zbladły.
- Spóźniłaś się - usłyszała zza pleców. Obróciła się i ujrzała... spętaną bestię. Cały obarczony żelaznymi prętami.
- Jak to się spóźniłam? - Zapytała, patrząc na uwięzionego za kratą lisa.
- Naruto zapomniał o wszystkim. Nawet o tym, że stałem się jego przyjacielem
- Niemożliwe! - Powróciła w pełni do swojego ciała i rozglądając się, pobiegła przed siebie. Muszę go zatrzymać!, pomyślała, zbiegając po stromym zboczu.


***
*
***

- Teraz jest mój - Sai, ukryty za jednym z drzew, wyłonił się, nie chcąc uwierzyć w to, co widział przed chwilą. Słowa Neji'ego dodatkowo go zaniepokoiły.
- Naruto-kun? - Odezwał się, widząc jak jasna poświata zanika wraz z ostatnimi motylami wnikającymi w skórę blondyna. - Wszystko w porządku? - Zapytał, nie patrząc w ogóle w stronę drugiego z mężczyzn. - Dlaczego obejmujesz Hyuugę-sana? Przecież ty...
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze - odparł machinalnie, obracając się w kierunku zdezorientowanego przyjaciela. - Nie znam cię, ale wszystko będzie dobrze - przeniósł wzrok na wyższego od siebie bruneta. - Musi być dobrze, od kiedy jesteś przy mnie - dodał, wysuwając podbródek i kolejny raz pozwalając się pocałować chętnemu białookiemu.
- Też tak myślę - dopowiedział chłopak, korzystając z jego ust.
- Co to ma znaczyć. Naruto-kun? Przecież jesteś partnerem Sasuke... - członek drużyny siódmej nie mógł patrzeć na to, co dzieje się z bohaterem wioski Liścia. - Naruto-kun, słyszysz mnie?! - Nie mogąc znieść uczucia gniewu, które nim zawładnęło, krzykiem przeciął panującą tu do tej pory ciszę.
- A kim jest Sasuke, o którym tak nawijasz? - Uzumaki znów opuścił wzrok na czarnookiego. - No słucham? Bo nie kojarzę...
- Nie... niemożliwe! Coś ty mu zrobił? - Żałował, że nie miał przy sobie żadnej broni, nic, by przeciwstawić się bezczelnemu joninowi. Ten zaś zaśmiał się głośno.
- Sprawiłem, że o was zapomniał - Sai aż zaniemówił z wrażenia. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. - I pokochał tylko mnie. Od zawsze był podatny na genjutsu - dodał i nie pozwalając na reakcję ze strony byłego Korzenia, przeniósł się wraz z chłopakiem. Czas na tak zwaną wisienkę na torcie.

***
*
***

- Nie mam już ochoty, dość - Sasuke, zdenerwowany zbyt nachalnymi fankami, które wciąż prosiły o kolejny taniec, zszedł z parkietu i dołączył do siedzącego już samotnie brata. Marynarka rzucona na oparcie krzesła wolno z niego spadła. - Nie widziałeś Naruto? Znikł mi gdzieś - zapytał, przeszukując pustą już prawie jadalnię. - Powinniśmy się zbierać, poza nami i drużyną dziesiątą nie ma tu już nikogo.
- Właśnie nie. Szukałem jego i Inaty, - odparł Itachi, luzując denerwujący krawat. Czarne włosy znów związał w kitkę i napił się soku. - Nieźle się dzisiaj nabawiłeś - dodał sarkastycznie, przyglądając się jego spoconej twarzy.
- Nie miałem wyjścia, nie kazałeś mi odmawiać - syknął młodszy Uchiha, rozmasowując obolałe ramię. Czuł się dziwnie nieswojo bez blondwłosego głupka koło siebie. - Myślisz, że poszli gdzieś razem? - Nie chciał ujawniać Łasicy swojej troski o kochanka, lecz miał po prostu złe przeczucia.
- Nie wiem - starszy westchnął. - Rusz się, poszukamy ich - dodał, wstając. Drapiąc się w nos, lustrował wzrokiem otoczenie. - Przydałby się byuakugan, nie sądzisz? - Zażartował, odsuwając krzesło.
- Może - Sasuke nie był w nastroju do żartów. Poważnie zaczął obawiać się o swojego chłopaka. - Jak go znajdę, to... - syknął, myśląc nad najintensywniejszą karą z możliwych.
- Dasz mu buziaka i weźmiesz do łóżka - dopowiedział Ita, wychodząc już na dwór.
- Zazdrościsz? - Odparł złowrogo Ototo, łypiąc na niego wściekle. Dlaczego tego młotka nigdzie nie było??
- A żebyś wiedział - były członek Akatsuki westchnął kolejny raz. Tak bardzo chciałby móc choćby pocałować Inatę bez narażania się na niebezpieczeństwo i niechęć z jej strony.
- Nie wiem tak naprawdę, po jasną cholerę ci ta cała Ino... To tylko głupia sztuczka, a pewnie nie... - Czarnooki zatrzymał się raptownie. To, co zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Kilka metrów od nich, w miejscu, w którym wcześniej wyznawał po raz kolejny miłość Naruto całowała się jakaś para. Z niewyjaśnionym niepokojem w sercu Sharinganowiec podszedł bliżej.
- To nie może być... - nie dane mu było dokończyć zdania, gdyż rozeźlony do granic możliwości Sasuke biegł już kierunku tamtej dwójki.
- Uzumaki!! - Krzyczał, rozpędzając się. Stojącego obok chłopaka, władczo obejmującego niebieskookiego jinchuriki, miał ochotę z miejsca zabić. - Co to ma znaczyć? - Wołał, próbując dopaść do białookiego śmiecia, lecz został odrzucony. Upadając ciężko na trawnik, zauważył, że Naruto jaśnieje tysiącem słońc, a dwie, uformowane z chakry dłonie wiszą nad nim. Cały wyglądał, jakby płonął, nawet coś na wzór płomieni ulatywał z jego ramion.
- Tryb Kuramy? - Szepnął Itachi, pomagając bratu wstać. Nigdy dotąd jej nie widział.
- Co ty wyprawiasz, do jasnej cholery?! - Uchiha nie dawał za wygraną. - Odejdź od niego! - Ryknął do swojego partnera, drugi raz nacierając na jounina. Kolejny raz został odrzucony przez świetlistą dłoń.
- Sasuke, daj spokój! Z nim coś jest nie tak! - Ita starał się uspokoić brata, samemu myśląc nad tym, co się stało.
- Przecież widzę! - Odwarknął, znów wstając. Nie mógł znieść tego widoku.
- Etto... kim jesteście? - Odezwał się Naruto, patrząc to na jednego, to na drugiego. - Kochanie? - Spojrzał na milczącego dotąd bruneta.
- Nikt ważny, chodźmy - odparł Neji, mocniej obejmując blondyna.
- Powiedziałem ci, zostaw go do jasnej kurwy! - Młodszy nie panował nad swoimi emocjami. Nie rozumiał, dlaczego Młotek zachowuje się w ten sposób, ale nie mógł pozwolić sobie na bezczynność.
- Nic z tego. On jest mój - Hyuuga odepchnął od siebie gennina, po czym władczo go pocałował, cały czas patrząc prowokująco na Sasuke.
- Ty...! - Sharinganowiec szykował się do kolejnego natarcia, gdy nagle tuż przed nim, znikąd pojawiła się Inata.
- Uspokój się i posłuchaj - powiedziała, trzymając go mocno za rękę. Zimny wiatr rozwiewał jej włosy. - Nie ma sensu atakować tego białookiego typa.
- Co?! - Rzekli w tym samym momencie obaj bracia. - Co masz na myśli? - Dodał Itachi, martwiąc się zatroskaną miną ukochanej.
- Jeśli będziesz go atakował, Naruto będzie go chronił. A jeśli uda ci się go zabić, mój kuzyn z pewnością zabije ciebie. Bo... go kocha - dodała, patrząc jak obaj drżą z nerwów.
- O, czyżbyś wiedziała o wszystkim? - Hyuuga spojrzał na dziewczynę z dziwną miną. - Skąd?
- O co tu chodzi, do cholery?! - Młodszy patrzył z nienawiścią na byłego członka drużyny Gai'a. - Zresztą nieważne - dopowiedział, wykonując pieczęce.
- Stój! - Ryknął Sasuke, chcąc się ruszyć. Kolejny raz został powstrzymany. Spojrzał więc z niezrozumieniem i wściekłością na osobę, która go trzymała. Inata opuściła bezradnie głowę.
- Pozwól mu odejść. On nas nie pamięta - odparła, patrząc jak jej jedyna rodzina rozpływa się w ciemności. Żałowała, że nie zdążyła na czas. Kolejny raz poniosła porażkę.
- Jak to? - Spytał Ita, rejestrując, że dziewczyna upada na kolana.
- To bardzo silne genjutsu,trudne do zniesienia. Technika mało komu znana, choć prosta do wykonania. Kuishinbou Kinen.
- Pożeracz Wspomnień? - Powtórzył Łasic, przypatrując się zielonookiej.
- Tak - potwierdziła, patrząc na jego brata. - Z każdą chwilą Naruto... coraz bardziej stanie się dla nas nieosiągalny - mówiąc to, nie patrzyła na żadnego z nich. Po prostu nie mogła. Jej oczy zalały się łzami.

*technika wymyślona przeze mnie na potrzeby opowiadania.

Dawno nie pisałam, więc nie spodziewam się, że sie spodoba. Ciężko było wczuć się na nowo w to wszystko. Może teraz będę pisała gorzej, nie wiem. Nie ma akapitów, bo nie ma Worda, a LibreOffice Writer. Kurestwo.