15.09
(poniedziałek)
Obudziła go dziwna chłodna rzecz,
którą ktoś przykładał mu czoła. Mruknął cicho i uniósł leniwie powieki, by po
sekundzie znów je zamknąć - jesienne słońce ukłuło go swoim porannym blaskiem.
- Sasuke? Obudź się - usłyszał niepewny
głos brata gdzieś po lewej stronie.
- Nie mogę otworzyć oczu - bąknął,
przecierając je.
- Nani? - Itachi zdawał się być zdziwiony.
- Przecież nic się nie stało z twoim wzrokiem, Tsunade mówiła, że nie użyłeś
Amaterasu, ani...
- Nic mi nie jest, nie panikuj. Słońce mnie
oślepia - w jednej chwili jeden z Uchihów podbiegł do okna i przysłonił je, a
drugi leniwie podniósł się z łóżka.
- Uff, a już się bałem - Ita odetchnął
głęboko, zaś Fukushu-sha spojrzał na niego lekko zażenowany.
- Nie musisz traktować mnie jak małe
dziecko, mam już osiemnaście lat - warknął, rozglądając się po pomieszczeniu, w
jakim się znajdował. Ze zdumieniem stwierdził, że rozpoznaje duże, hebanowe
łoże, na którym siedział, granatowe ściany z czerwonymi plamami, marmurowy
kominek, hebanowe biurko, krzesło i kilka innych przedmiotów. Otworzył szeroko
oczy. - Skąd się tu wziąłem? - Rzucił w kierunku brata, rejestrując, że jest w
swoim zwykłym ubraniu, noszącym jeszcze ślady walki.
- Przeniosłem cię z areny bo zemdlałeś po
walce z Naruto-san - Itachi po krótce opowiedział mu wszytko, co wydarzyło się
po ich potyczce jak i o swoim wyborze.
- Chcesz mi powiedzieć, że niespodzianka
tyczyła się... samej Tsunade?
- Tak - Łasic westchnął. Poniósł dość
ciężkie do wyleczenia rany. - Poprosiła mnie o dwie rzeczy - żebym porozmawiał
z Kocią Mamą o właściwościach odmładzających jednego z jej specyfików i.. o
pomoc dla Naruto.
- Dla Naruto? - Powtórzył Sasuke
bezwiednie, wspominając ich ostatnią rozmowę.
- Tak. Mamy udostępnić mu wszelkie klanowe
dokumenty, by się z nimi zapoznał i przenieść je do Kakashiego.
- Dlaczego?
- Nie mogę ci powiedzieć, bo mu wszystko
wygadasz - odpowiedział mu żałobny śmiech.
- Niby jak, skoro ze mną nie rozmawia? -
Itachi puknął się żartobliwie w czoło.
- Ah, no tak, zapomniałem. Ale jesteś
pewny, że za pół roku nie będzie inaczej?
- Już wiem, że coś za sześć miesięcy zmieni
się w jego życiu. Matte, niech pomyślę .. Ma zostać naszym Szóstym Hokage?
- Czasem zapominam, że jesteś moim bratem,
Sasuke. Tak szybko kojarzysz fakty - czerwonooki zamyślił się na moment. -
Myślisz, że tak by to wyglądało?
- To znaczy? - Zapytał młodszy, wychodząc z
łóżka.
- Myślisz.. że tak by wyglądało nasze
życie, gdybym nie wykonał tamtego rozkazu? Gdybym kierował się innymi
wartościami?
- Nie. Było by gorzej. Słuchaj, ja już nie
chcę do tego wracać. Swoją chęć mordu na tobie przeniosłem później na Konohę, a
gdy wbrew mojej woli przelałeś we mnie swoją miłość do niej, przestałem już to
rozpamiętywać. Żałuję, że nasi rodzice odeszli, lecz nic nie zmieni przeszłości
- Czarnooki położył dłoń na jego ramieniu. - Przez ciebie nie umiem nienawidzić
Liścia jak czuję, że powinienem. Chciałeś, bym pokochał to miejsce, tak jak ty
je kochałeś lata temu. I to zrobiłem.
- Nasze role się odwróciły. Teraz ja nie
mogę znieść tego miejsca - bąknął smutno Łasic, wstając z klęczek i ruszając do
kuchni.
- O co najbardziej masz żal?
- O to, że musiałem cię zostawić samego. To
popsuło relacje między nami - przez chwilę zapadła cisza. Taka jedna,
zwyczajna.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem,
ale w pewnym sensie nie żałuję, że wykonałeś tamto zadanie, bo dzięki temu
między nami jest lepiej, niż mogło być, gdyby oni żyli - Sasuke podszedł do
stołu, gdzie Ita przygotował mu jedzenie i biorąc kanapkę w dłoń, skierował się
do salonu. - Pod tym względem tego nie żałuję.
- Nie poznaję cię - idący za nim krok w
krok Łasic miał nietęgą minę.
- To wszystko przez ciebie. Po tym jak mi
wyjaśniłeś swoje pobudki postępowania, obrałem Konohę za cel, bo w niej
widziałem źródło swojego cierpienia i zemsty. I wiesz, że byłem podjudzany
przez Akatsuki. Dużo się zmieniło, choć nadal mam żal do władz, ale teraz
przynajmniej ojciec ciebie nie faworyzuje.
- "Mam żal..", "nie
żałuję"?! Jaki jest prawdziwy powód? To nie są słowa, jakie powiedziałby
tamten Mściciel!
- Naruto - odparł Sasuke, patrząc mu w
oczy. - Nie będę już siebie okłamywał - kocham go od dawna i to głównie przez
niego dławi mnie poczucie winy. Dla niego chcę naprawić wszystko, co
spieprzyłem przez ostatnie pięć lat. Oddam za to całego siebie - Itachi
odetchnął głęboko, po czym uśmiechnął czule.
- Nie możesz być naprawdę zły, skoro się
zakochałeś - rzucił dla rozładowania napięcia, rozkładając się w fotelu.
***
*
***
Stała na brzegiem strumienia i
moczyła dłonie nad wodospadem. Czarne rękawiczki bez palców porzuciła niedaleko
plecaka, tak jak płaszcz. Jej śliwkowe włosy falowały lekko na wietrze,
nasiąkając kroplami wody z potoku. Patrząc na niespokojną taflę lekko
niebieskiego płynu, wspominała. Ciekawa była jak po tych wszystkich latach
wygląda Naruto, pamiętała go tylko jako kilkumiesięczne niemowlę, a potem
chłopca ubrudzonego od rana do wieczora. Wiedziała, że nie będzie jej pamiętać,
że stanie się znów nową postacią w jego nastoletnim życiu. Ale czy ją
zaakceptuje? A może obarczy wyrzutami sumienia, samotnością i cierpieniem, jaki
przeżył? Zastanawiała się jakim jest człowiekiem, czy mary przeszłości zmieniły
go w drażliwego Jinchiruuki, co zrobi, gdy mu się przedstawi, jak zareaguje?
Od dawna nie kontaktowała się z
Kuramą, do teraz bała się tego. Bo "odwiedziny" u któregoś z demonów
czasem groziły ujawnieniem się. Lecz dziś nadszedł ten dzień - po dziesięciu
latach postanowiła zobaczyć, jakim shinobi stał się jej kuzyn, Naruto Uzumaki.
Odchodząc od wodospadu w kilka sekund rozbroiła pułapki, które założyła na czas
noclegu i stając na środku polany, zaczęła składać pieczęcie: koń, małpa, smok,
koń, małpa, pies, koń, pies, małpa, ptak, małpa, szczur, tygrys, małpa, koń,
szczur... Trwało to krótką chwilę, a potem wokół niej uformowała się złota
poświata. Przed nią samą wytworzył się portal, w który ochoczo weszła. Coś
ścisnęło ją w żołądku, a po chwili wirowania wokół własnej osi stanęła w
ciemności, a jej stopy utonęły w dziwnie mętnej wodzie.
- Dawno cię u nas nie było - usłyszała za
sobą.
- Mi również jest miło znów cię spotkać...
Kyuubi - prychnęła, odwracając się ku lisowi. Nie zdziwiła jej żelazna krata z
pieczęcią, za którą spoglądało na nią wielkie, lekko eliptyczne ślepie. Źrenica
zwierzęcia, brunatna jak krew, jakiej pragnęło, zdawała się ją bacznie
obserwować.
- A więc przypomniałaś sobie o naszym małym
Naruto? - Kobieta drgnęła lekko.
- Powiedz mi, co on teraz robi? - Demon
zaśmiał się gardłowo.
- Śpi, a co, boisz się, że się o tobie
dowie?
- Tak. Nie chcę, by wiedział. Dopilnuj
tego, Dziewięcioogoniasty.
- A jeśli nie? - Lis zmrużył niebezpiecznie
oko. - Nic mi tutaj nie możesz zrobić, jestem grzecznym pupilkiem
konoszańskiego Nosiciela. Spełniam jak na razie swoją rolę - warknął w jej
stronę, emanując chakrą. Zielonooka uśmiechnęła się pod nosem.
- Zapomniałeś o czymś - odrzekła, wyjmując
zza pazuchy kilka zwojów. - Jedną z nieznanych nikomu poza moim klanem
zdolności, jaką posiadają wybitni jego członkowie jest umiejętność panowania
nad takimi jak ty. W jednej chwili mogę cię zamienić w niwecz - odpowiedział
jej śmiech.
- Niby w jaki sposób? Pamiętam cię. Niczym
się nie wyróżniasz, chyba że impertynencją.
- Tamtej Inaty już nie ma. Miałam sporo
czasu, by nadrobić zaległości - przeszła przez kratę i dotknęła futra Bijuu, na
co ten skrzywił się. - Zadziwiająco miekkie jak na taką bestie. A teraz -
dodała, stając naprzeciw zwierzęcia tak,
że w zasięgu ręki miała pierś lisa - opowiesz mi o wszystkim, co mnie ominęło -
położyła dłoń na miękkim futrze i wsłuchując się w bicie serca, zaczęła czytać
jego wspomnienia.
***
*
***
Śnił
o jakiejś wyjątkowej kobiecie. Nie mógł dostrzec jej twarzy, lecz był pewien,
że skądś ją zna, że gdzieś ją widział. Jej długie, fioletowe włosy, tak inne,
że aż nierealne, mieniły się w złotej poświacie, jaka jej towarzyszyła. Ta
dziewczyna nosiła, tak jak on, symbol Uzumakich na ubraniu. Nie wiedział, kim
była, lecz nie to go zaniepokoiło. Rozmawiała z Kyuubim! Gawędzili ze sobą
niemal jak starzy znajomi. Nie mógł dosłyszeć jej imienia, nie rozpoznał z
warkotu lisa. Po chwili tajemnicza Kunoichi dotknęła futra demona, jakby był
jej pupilkiem i zamykając zielone niczym świeża, rześka trawa, oczy,
wsłuchiwała się w bijące serce Bijuu.
Naruto zerwał się spocony, nie mogąc
uwierzyć. Sen był tak realny, że od razu po przebudzeniu połączył się mentalnie
z Lisem i stając naprzeciw niego w pidżamie w krowie łaty, z powagą zaczął
wypytywać o dziewczynę. Odpowiedziała mu dziwna jak na niego cisza. Nie
dowiedział się nic, ponad to, że płaszcz, jaki miała fioletowowłosa na sobie,
był pamiątką po kimś bliskim. Blondyn nie mógł wiedzieć, że należał on
wcześniej do ich wuja, Shitary Uzumaki. Kurama zapewnił go, że to był tylko
sen, i że z nikim, poza tym "popapranym odmieńcem" nie miał kontaktu.
Po takim przebudzeniu nie mógł już
zasnąć, a jego myśli, po analizie sennej mary, pognały ku Sasuke, lecz po
chwili je od siebie odepchnął. Nie chciał o nim myśleć. Nie zmieni się między
nimi nic, poza tym, że niebieskooki postanowił, tak jak mówił wcześniej Iruce,
nie być takim wrednym. Będzie go traktował jak większość mieszkańców wioski - z
miłym powitaniem i brakiem zaangażowania w znajomość. Tylko tyle mógł jak na
razie dla niego zrobić, a w jego ocenie to i tak stanowiło całkiem dużo, po
tym, co zrobił jemu i Sakurze, nie mówiąc o innych konoszanach. Choć coraz
częściej dopuszczał do siebie myśl, że mu wybaczy i staną się takimi jak
dawniej. Lecz zawsze tylko hipotetycznie, bo nie czuł się na to gotowy. Do tego
dochodziła jeszcze jedna tajemnica dławiąca jego serce. Wspomnienie tamtej
rozmowy dawało mu pewność, że to, co czuje teraz…to nie do końca jego myśli i
odczucia. Chyba pozwalał Kuramie niszczyć jego uczucie, bo prawda została już
dawno powiedziana…
Niebieskooki
chłopak siedział skulony w kącie pokoju i rzewnie płakał. Kolejna misja
sprowadzenia Sasuke do Konohy zakończyła się fiaskiem, a Hokage traciła
cierpliwość. Nie rozumiała, że nie może się poddać?
- Naru – drgnął niespokojnie, wiedząc, że
nie jest sam.
- Sakura – odparł słabym głosem, ukazując
jej zapłakane i zaczerwienione oczy. – Chcę być sam…
- Nie zostawię cię w takiej chwili –
stwierdziła ciepło, obejmując go delikatnie.
- Byliśmy tak blisko… - wyszeptał,
wspominając, jak o mały włos nie spotkał się z przyjacielem. Co prawda miał
dość już porażek, ale wbrew temu, co mówił, nie chciał się poddać. Szukał
Sasuke, choć sam nie wiedział już po co.
- Naruto, kochasz go?
- Oczywiście, jest moim największym…
- Nie, pytam o to, czy kochasz go tak, jak
ja – poderwał zaskoczony głowę.
- Nie, no co ty, Sakura…
- Czy aby na pewno nie? – Spytała smutno,
ocierając łzy z jego twarzy. – Nie tylko mi wydaje się, że chodzi o coś więcej.
Każdy, kto usłyszałby od niego to co ty, dawno by go sobie darował. A tylko my
dwoje nie odpuszczamy…
- Na serio myślisz, że mógłbym się w nim
zakochać?
- Dlaczego by nie, Sasuke-kuuunn jest taki
kawaii – na chwilę znów stała się trzynastolatką, zauroczoną
najprzystojniejszym chłopakiem w wiosce i był jej za to wdzięczny.
- Tak, chyba masz rację – odparł, czując,
że odkrył jedną z dręczących go tajemnic. – Tak, chyba go kocham…
Czy
to prawda, że zachowywał się w stosunku do Uchihy w ten sposób, bo czuł się też
trochę jak zraniona, zakochana złośnica? Z jękiem podniósł się z łóżka i
patrząc na kalendarz, ubrał się, a potem stworzył klona, ubranego wyjątkowo
elegancko. Podał mu zapakowane w fioletowo-zielony papier, pudełko i kierując
się do kuchni, wydał polecenie.
- Sarutobiego 14, zanieś to Kakashiemu z
najlepszymi życzeniami. Ma dzisiaj urodziny - rzucił w pustą przestrzeń,
sięgając do lodówki.
***
*
***
Szarowłosy jonnin siedział na
parapecie okna wychodzącego na ogród i patrzył w dal. Miał nadzieję zobaczyć
dzisiaj Irukę, choć wiedział, że w starym, czarnym dresie z pociętą koszulką na
piersi mu się nie pokaże. Rano, patrząc na wiszący nad jego łóżkiem kalendarz z
psami, jęknął. "Kolejny rok mi doszedł, a ja nadal sam. Ile to już?
Trzydzieści pięć?", pomyślał, ubierając przebierany właśnie strój.
"Niee, raptem trzydzieści dwa", jęknął teraz w duchu, po czym
podniósł zaintrygowany głowę. "Jest dopiero ósma dwadzieścia, kto może
mnie nachodzić o tej porze?", pomyślał, podchodząc do drzwi i otwierając
je. W progu zauważył cienistego klona Naruto.
- Nie chciało mu się przyjść osobiście? -
Zapytał go, przepuszczając w progu.
- Szczerze mówiąc, ma za dużo na głowie.
Wiesz, martwi się powrotem Uchihy do wioski - "fałszywy" Uzumaki
posłał mu jeden z wyszczerzy, które tak rzadko od jakiegoś czasu gościły na
twarzy prawdziwego niebieskookiego. - Dobra, nie będę przeciągał, w każdym
momencie może mnie odwołać - mruknął przepraszająco, po czym złożył mu
życzenia. - Wszystkiego najlepszego, Kakashi-sensei z okazji twoich zacnych
urodzin. Przesyłam ci moje najszczersze nadzieje, że kiedyś będziesz szczęśliwy
z Iru.. - zniknął w biało-szarym dymie, opuszczając paczkę na podłogę, ale na
szczęście, nic ani nie gruchnęło, ani się nie zbiło, ani nie jęknęło,
miauknęło, szczeknęło, ani w ogóle nic z tych rzeczy. Zaskoczony nagłym zniknięciem
klona, jonnin pewnie podszedł do prezentu i zdecydowanym ruchem zaczął go
otwierać, podczas czego w jego głowie kołatała się jedna myśl: "Skąd ten
mały, wredny, szczwany Lis wie o mnie i moich planach w stosunku do Iruki? Skąd
wiedziałeś, Naruto?" Po chwili jego oczom ukazał się roczny karnet na
ramen (Hatake domyślił się, że ma na niego zapraszać Umino), zestaw wyjątkowych
ostrzy z wyrytymi jego inicjałami na każdym z nich (to musiało nieźle
kosztować), srebrny wisior z imieniem jego ojca (za to stalowowłosy był bardzo
wdzięczny) i ... pierwsza z książek Jirayi, której nie zdążył zakupić.
Kopiujący Ninja wiedział, że nawet teraz było je trudno zdobyć, więc otwierając
ją, zdębiał. To był ten sam egzemplarz, jaki Naruto nosił ze sobą, od czasu
śmierci Ero-sennina. W środku, na pachnącej truskawkami kartce zauważył
dedykację.
Kakashi!
Pomyślałem,
że najlepiej jej będzie u Ciebie, w końcu kolekcjonujesz wszystkie dzieła
Ero-sennina. Pewnie będę czasem wpadał, by poczytać o nieustraszonym Naruto
(nie myl go ze mną i tak jestem lepszy), ale i tak wiem, że lepiej o nią
zadbasz, niż ja. Mam nadzieję, że między Tobą, a... że będziesz szczęśliwy.
Jeszcze
raz, wszystkiego co najlepsze w życiu.
Dla
Kakashiego - sensei
Uczeń
Naruto Uzumaki
Patrzył na słowa pisane drżącą,
nadpobudliwą ręką blondyna i poczuł, jak jego serce zalewa fala ciepła. Nikt
nigdy nie dał mu bardziej pobudzającego do tkliwości, prezentu. Z dziwnym
drżeniem w sercu usiadł na kanapę, zapominając o śniadaniu i zatopił się w
lekturze. Po paru godzinach z letargu zaczytania wybudził go dzwonek do drzwi.
Tym razem zastał tam Shikamaru, przesyłającego podarunek i miłe słowa od grona
jonninów. I tak w kółko. Co średnio kwadrans ktoś przychodził, albo tylko by
życzyć mu najwspanialszych rzeczy, albo z prezentem.... I tak, około godziny
dwudziestej cały stół w kuchni miał zawalony jakimiś przedmiotami: od kunai,
shurikenów, nowej opaski na oko, kwiatów, po kimono, szampon do włosów, książkę
Jirayi-sama, nową kamizelkę czy perfumy z Suny. Wszystkie prezenty bardzo go
cieszyły, lecz żaden nie przebił tego od Naruto. I choć i ten cieszył, to
Hatake zaczął tracić nadzieję, że zobaczy w tym wyjątkowym dniu Irukę. Dlatego
też niemal w podskokach biegł do drzwi, gdy usłyszał dzwonek około godziny
dwudziestej drugiej. Z szybko bijącym sercem otworzył gościowi i... przeliczył
się. W progu stał nie kto inny, jak Sasuke Uchiha. Mężczyźni popatrzyli po
sobie chwilę, po czym Kakashi odszedł, zostawiając mu decyzję - czy wejdzie czy
pójdzie sobie w cholerę. Niestety czarnooki wybrał pierwszą opcję, podążając za
nim. Nastąpiła cisza, którą przerwał mimo wszystko, były uczeń Kaszalota.
- Ja i mój brat życzymy ci wszystkiego
najlepszego - wyrzucił na jednym wydechu z dość mętną miną.
- Dzięki - odparł krótko właściciel
mieszkania, myśląc, że to koniec rozmowy. Lecz jego towarzysz miał coś jeszcze do
powiedzenia.
- Ja i Itachi zgadzamy się, żebyś pobrał
nasze dokumenty dla... Naruto - jakoś przebrnął, mimo, że z trudem wymawiał
imię ukochanego. Jonnin zauważył to.
- Masz coś do niego, prawda? - Zapytał,
patrząc na jego codzienne ubranie, którego wraz z nim nie spodziewał się
oglądać w Konosze. - Coś do Naruto? - Sasuke mimo woli odwrócił wzrok.
- Nie wiem o czym mówisz - skłamał
wydawałoby się gładko, lecz to nie zmyliło mężczyzny.
- Widzę. Wiesz, że od zawsze byłem dobry w
te klocki - zażartował lekko. - A teraz odpowiadaj, tylko szczerze - jego głos
nabrał ostrości.
- Nic nie muszę ci mówić, Hatake - prychnął
zły brunet, patrząc mu w oczy.
- A gdzie się podział
"Kakashi-sensei'? - Zironizował, patrząc na niego poważnie.
- Przestań. Za chwilę będzie tu Umino, więc
chcę się zwinąć, nim zaczniesz go posuwać - dla szarowłosego było tego za dużo.
W jednej sekundzie doskoczył do chłopaka i wyjmując w biegu kunai, zaatakował.
Niestety Uchiha przejrzał ten ruch i zablokował. - Uspokój się, żartowałem -
wysyczał jonninowi do ucha, odkładając broń. - Nie mieszaj się w moje sprawy, a
ja w twoje. Itachi kazał przekazać, że macie misję.
- Jaką? - Mimo, że dyszał z wściekłości,
nie chciał w ten sposób rozwiązywać ich konfliktu, mimo, że Sasuke się
należało.
- Ktoś kręci się w okolicach wioski.
Musicie to sprawdzić - rzucił onyksowooki niechętnie, odwracając się do
mężczyzny tyłem. - Miałem nadzieję, że chociaż z tobą się dogadam - dodał,
znikając w płomieniach. Chwilę później dzwonek jego lokum zabrzmiał ponownie.
Starając się znormalizować oddech, kolejny raz podszedł do otwartych jeszcze
drzwi.
- Witaj, Kakashi - usłyszał, lecz nie był w
stanie odpowiedzieć. Zamurowało go.
Ps. Żebyście sobie nie myśleli, że moja OC
lata z jebistym fioletem na łbie… Chodziło mi bardziej o ciemnopurpurowy akcent
;p
*krwawi*
OdpowiedzUsuńBoskie! Boże,jak ja się cieszę, że Inata będzie rodziną Naruto! W końcu Naruciak będzie mógł dowiedzieć się czegoś więcej o swoim klanie ^u^ I zajebisty był by pomysł, żeby Inata miała choćby małe wyrzuty sumienia, że zostawiła Naru ;D
Rozdział tak bardzo mnie wciągnął, że czytałam go z takim pożądaniem, prawie dostałam slinotoku ;3 Mówiłam, że przepięknie opisujesz odgrywane sceny? Już to kiedyś mówiłam, ale powtórzę ;p Niewiele osób ma tak specyficzny, bardzo uczuciowy styl pisania, czego szczerze Ci zazdroszczę ;-; ;DD
Szczerze? XD Nie zauważyłam tej niezgodności ;D (Nie jestem wzrokowcem) ;d
Niezmiernie cieszę się, że dodałaś dwa rozdziały ^^ Zaraz zabieram się za czytanie następnego, tylko jeszcze dorzucę pare swoich groszy *^*
Ty też zostań moim menszem *-*
Pierścionek zaręczynowy wyślę pocztą ;3
Ale nie, tak serio, to jestem Tobą zauroczona, Tobą i Twoimi rozdzaiałami c;
Jestem też pełna podziwu, że w Twoich notkach nie wystepują żadne ortografy, literówki, czy błędy gramatyczne (ja z tym mam trochę problemu. Nie jestem wzrokowcem (a na klawiaturze piszę szybko) i czasami nie wyłapuję błędów ;-;), więc naprawdę tekst czyta się świetnie.
Przemyślenia Naruto - Bardzo, BARDZO głębokie <33 A według mnie Sasuke powiniem bardziej o niego zabiegać, tak żeby to podchodziło pod molestowanie XD
Prezent Naruto dla Kakashiego - pociekła mi łza c; No bo Naruto kochał jak ojca Jiraye, a tak oddał ostatnią pamiątke po nim - naprawdę wzruszające *^*
Naruto zostanie Hokage? Fuck yeah! ^^
Nprawdę, cieszę się, że dodałaś od razu dwa rozdziały ^^ Bedę miała co czytać i skomentować ^^
Więc pozdrawiam i życzę duuuuużo weny ;*
Bąbeleczku ;*
Kaja Jelonek
Hej :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award, szczegóły znajdziesz tutaj:
http://t-m-naruto.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html
Pozdrawiam
Megu
:CCCCCC foch! napisałam ci pod tamtymi notkami komentarze, ale nie wiem gdzie się podziały! w dodatku napisałam tam, że to właśnie Inata zmierza ku wiosce, a teraz nikt nie dowie się o mojej inteligencji, bo dowód na to zniknął! TT.TT *ociera łzy*
OdpowiedzUsuńDobra! Koniec histeryzowania!
Nawet nie myśl, że opuściłam twoje bloga. Ja cię kooocham! Dziewczyno jesteś zajebista!
JEDEN MINUS, KURWA! (przepraszam za wyrażenie) Sakurwa! :CCCC
Ale dla ciebie to przeżyję :D No doobra. Spadam czytać dalej. I żebyś nigdy więcej już nie myślała, że cię nie odwiedzam! ;****
emmm chciałabym tylko jeszcze zauważyć że pisałas o tym że naruto przeżył z sakura swój 1raz Więc wydaje mi się że to Nie mógł być ich pierwszy gleboki pocałunek... Czy może się mylę... ?
OdpowiedzUsuńPoprawione, po miesiącach przemyśleń ;p
Usuń