Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
Rozdział: 11/?
Tytuł rozdziału: Test braci Uchiha. Pierwszy gest. Sen.
Rozdział: 11/?
Tytuł rozdziału: Test braci Uchiha. Pierwszy gest. Sen.
***
*
***
„Gdzie jestem? Co tu robię? Jak…”-
pomyślałem, otwierając oczy. Znajdowałem się w dziwnym miejscu: była to jakby
sypialnia, w końcu leżałem na łóżku, ale wokół mnie poukładano kilkadziesiąt
talerzy z najwspanialszymi potrawami. Ich zapach sprawił, że poczułem straszny
głód. Wstałem i sięgnąłem po jedno z dań, pieczoną kaczkę z ryżem i zacząłem ją
pożerać. Naprawdę byłem głodny. Myślałem, że jestem sam, lecz ktoś szepnął mi
do ucha:
-
Cześć, kochanie – od razu poznałem jego głos, nie mogłem go pomylić. Odwróciłem
się błyskawicznie i napotkałem najintensywniejszy błękit, nieba, jaki
kiedykolwiek widziałem.
- Naruto?
- Zajmę się tobą – usłyszałem jeszcze, nim
mnie pocałował. Zlizywał przysmak, raz po raz przygryzając wargi.
ZAWIROWANIE
Czułem jego dotyk i smak, błądziłem
dłońmi po jego opalonym ciele, głaskałem, mierzwiłem, całowałem. Czułem słodycz
malinowych ust, miękkość truskawkowo pachnącej skóry, żar z wnętrza jego duszy.
Jęczał, wzdychał, niemal krzyczał z przyjemności, gdy lizałem jego penisa. Och,
tak bardzo tego pragnąłem, tyle razy sobie to wyobrażałem, oczami wyobraźni
dawałem spełnienie. A teraz to wszystko się działo, działo naprawdę.
ZAWIROWANIE
Jego
mięśnie na mojej męskości… nie istnieje nic piękniejszego, niż on w ekstazie.
Nie panował nad swoim ciałem, krzyczał, dotykał mnie, stękał, niemal odpychał,
paznokciami drapał moja klatkę piersiową… Bolało, lecz wiedziałem, że daję mu
największą w życiu rozkosz, że nikt mu takiej nie dał. Jeszcze kilka pchnięć…O
tak, osiągnął spełnienie a ja, po wiekach oczekiwania, spuściłem się w jego
wnętrze. Byliśmy jednością.
ZAWIROWANIE
Nie
wiedziałem co się stało, ktoś uderzył moim ciałem o zimną ścianę. Potem
poczułem chłód stali wewnątrz ciała – czyjaś katana przebiła moje serce na
wskroś. Na rękojeści wachlarz? Więc to Uchiha. Podniosłem wzrok i napotkałem
czerwień jego Sharingana, był wkurwiony. Patrząc mi w oczy, przyciągnął do
siebie Naruto i pocałował. Widziałem jego zaborczy język tańczący w jego
ustach, pieszczący każdy ich zakamarek. Mój ukochany oddawał pocałunek z równą
namiętnością, do tego zaczął intensywnie mruczeć. Nie mogłem na to patrzeć,
opuściłem głowę. Uchiha chwycił mój podbródek i mocno ściskając, podniósł do
góry.
- On jest tylko mój, zapamiętaj - warknął, aktywując Mageyoko Sharingan.
Odpłynąłem.
Zerwał
się, szybko oddychając. To był tylko zły sen. Koszmar, jednak aż za bardzo
realny. Uspokoił oddech i zamknął oczy. Zakładając długie, brązowe włosy za
uszy, wspominał wygląd i smak Uzumakiego, w chwili, gdy dawał mu rozkosz.
Następnie zanalizował późniejsze wydarzenia i uznał nocną marę za znak.
Wiedział, że był to sen świadomy, bo sam sobą kierował, myślał, odczuwał… ale i
był on proroczy. Otrząsnął się z resztek koszmaru, wstał i podszedł do okna.
Lekki wiatr mierzwił mu włosy, lecz i nieprzyjemnie drażnił jego czuły punkt.
Dotknął okolic krocza – bokserki, które miał na sobie, były nasiąknięte białą
substancją.
- A więc mokry sen, co, Uzumaki? Szkoda, że nie wiesz, co ze mną robisz
– powiedział do siebie, kierując się w stronę komody z bielizną. Skrzywił się
na wspomnienie czerwonych oczu Uchihy - taa, będzie musiał walczyć o blondyna z
byłym nukeninem.
***
*
***
-
Ten test miał na celu, jak już wyjaśniła wam zapewne Shizune, sprawdzenie, czy
jesteście wierni Konoha-gakure. Po wynikach widzę, że Itachi… zdradziłby mnie,
gdyby nie ty, Sasuke. To dla ciebie wrócił i ze względu na zobowiązania
klanowe. Prawda? – Starszy odwrócił wzrok i przeklnął cicho.
- Więc wnikaliście nawet do najbardziej ukrytej świadomości? – Rzucił
tylko, przymykając oczy.
- Ale, Itachi… mówiłeś… - młodszy zdawał się być zdumiony.
- Wiem, co ci powiedziałem, Sasuke. Ale to ma się nijak do
rzeczywistości. To znaczy, miało.
- Rozwiń to – nakazał Naruto, bacznie obserwując obu. Błękit zamienił
się w łaknącą krwi czerwień. – Dalej, Uchiha – warknął, zaciskając dłonie w
pięści. Itachi westchnął.
- Wróciłem do wioski tylko dlatego, że mnie nie zabiłeś i chcemy
odbudować naszą rodzinę. A tylko ja mogę to zrobić. To są jedyne dwa powody,
dla których ja, wielki geniusz, dałem się tu usidlić. Przez wiele lat kochałem
Konohę nad wszystko inne, lecz miłość do wioski nigdy nie przewyższy miłości do
ciebie, bracie. Jednakże to, co przeżyliśmy obaj przez ostatnie lata sprawia,
że... Wioska Ukryta w Liściach mało już dla mnie znaczy. Chcę cię jednak
zapewnić, Tsunade - przeniósł wzrok na Ślimaczą Księżniczkę - że nie zrobiłbym
nic w celu zaszkodzenia twojej osadzie. Nie, bo jest tu Sasuke i kiedyś
darzyłem to miejsce najwyższymi uczuciami - przyglądającemu się Naruto z całej
wypowiedzi mężczyzny zapadło w pamięć jedno zdanie, którego sensu nie był do
końca pewien. Bardzo mu to nie pasowało.
- Dlaczego tylko ty możesz być zbawieniem? – Mężczyźni przenieśli na
niego wzrok. – Czemu tylko ty możesz… sprawić, by wasz klan się odrodził?
Przecież twój brat – zaakcentował ostatnie słowo, jakby chciał zapomnieć, jak
jego były przyjaciel miał na imię – również jest do tego zdolny – odpowiedziała
mu cisza, podczas której bracia uzgadniali, co mu mogą zdradzić i najważniejsze
– kto tego dokona.
- To nie takie proste, Naruto – z trudem ukrył targające nim uczucia.
Czerń nocy zmierzyła się z błękitem porannego nieba. Byli przyjaciele
zagłębiali się w sobie, czytali ze swoich ciał na wskroś, przypominali siebie
sprzed destrukcyjnych wydarzeń. Sasuke musiał się mocno napracować, by schować
przed nim dławiące go od dłuższego czasu uczucie. Atmosfera gęstniała.
- Dość tego – Tsunade domyśliła się uczuć hebanowowłosego co do
ulubionego ucznia Iruki, tak jak widziała jego usilne starania, by niebieskooki
się o tym nie dowiedział. Postanowiła przyjść mu z pomocą. Pierwszy i ostatni
raz. – Kontynuując, od wyników zależało, czy pojawicie się od razu przed
obliczem naszego Jinchuuriki, czy zmierzycie się z sekcją drugą. Sasuke… to
jakby dla ciebie nagroda, dla ciebie, Itachi, kara. Zaczynajcie.
***
*
***
Wiedział,
co oznaczały słowa Piątej. Tak, to była dla niego nagroda – mógł porozmawiać z
Naruto, nawet z czasie walki. Ma szansę go do siebie przekonać i wykorzysta ją.
Stanął w pozycji, gotowy do ataku jak i obrony. Podejrzewał, że będzie to
ciężkie starcie, choćby i dlatego, że chłopak będzie się mścił. Choć nie, może
nie zniży się do jego poziomu? Otaczające ich światła drażniły niepokojąco
oczy, lecz postanowił wytrzymać. Tak bardzo pasowały do uśmiechniętego i
radosnego zwykle Uzumakiego.
- Naruto, ja… przepraszam, że… - zaczął, lecz jego przeciwnik wykonał
szybki zamach. Musiał uskoczyć przed nadlatującymi kunai. Zatrzymał się i
posłał mu dziwne spojrzenie. – Nie będziesz ze mną rozmawiał? – Kolejna cisza i
seria broni. Obserwował ukochanego i przymykając oczy, posłał ku niemu jeden
shuriken. Bez wysiłku go wyminął. W końcu jego oczy stały się ciemnozłote z
czarnymi, prostokątnymi tęczówkami, a na powiekach pojawiły się pomarańczowe
obwódki. "No tak, Tryb Sage",
pomyślał młodszy Uchiha, kontemplując zmiany na twarzy chłopaka. Ten spojrzał
na niego twardo, niemal mrożąc jego szybko bijace serce.
- Zaczynamy! - Ryknął, sięgając po zwój, który nosił na plecach i
rozwijając go. Nagryzł kciuk i wykonując pieczęcie, przywołał jedną ze swoich
żab z Góry Myoboku, Gamatatsu, po czym wskoczył na nią. Jeszcze raz przelotnie
spojrzał na Sasuke, po czym łącząc się z żabą, wykonał wspólne jutsu. - Styl
Wody: Wodny Żabi Pistolet! - Krzyknął, uwalniając w jednej chwili chakrę. Jego
przeciwnik zgrabnie ominął strumień wody i dobył katany. Patrząc w oczy Naruto,
przesłał przez nią błyskawice i dotknął strumienia, tak, że energia uderzyła w
wypluwającego wodę Gamatatsu. Płaz jedynie otrząsnął się i cofnął, wciąż
utrzymując na sobie blondyna, który uśmiechnął się drwiąco. Uchiha otworzył
szerzej oczy - żadnemu z napastników nic się nie stało. Aktywował Sharingan. -
Twój Żywioł Błyskawicy nie wygra z moim Żywiołem Wiatru.
- Rozumiem - mruknął tylko niechętnie, poprawiając w dłoni oręż.
- Nie czas na gadanie - Naruto mimo, że nie był mściwy, miał zamiar dać
brunetowi popalić za ostatnie wydarzenia. Zawiązał kolejną pieczęć i wokół
niego pojawiło się dwanaście cienistych klonów z kunai w ręku. Tym razem Sasuke
uniósł kąciki ust.
- Uzumaki no Jin? I co teraz zrobisz? Zaatakujesz mnie nimi kolejno jak
zwykle? - Zadrwił, widząc biegnące w jego stronę klony. Z łatwością rozgromił
pierwszą szóstkę, używając Chidori Nagashi, po czym skoczył w kierunku
pozostałych. Gdy dosięgnął kataną ósmą z podróbek, zauważył kątem oka, że
blondyn wraz z płazem się przemieścił. Nie zdążył się odwrócić, jednocześnie
załatwiając ostatniego klona, gdy poczuł na swoim ciele przerażające zimno, a w
oddali usłyszał głos chłopaka.
- Uwolnienie Wiatru: Ropuszy Pistolet - uderzenie odrzuciło go na kilka
metrów, cudem ustał na nogach. Zauważył, że jego ubranie znacznie ucierpiało.
Tej techniki nie znał, jak i nie zdążył jej zauważyć. Nie zważając na to, że
miał już kompletnie odsłonietą klatkę piersiową, pobiegł szybko w kierunku
Naruto i zaatakował. Udało mu się wymierzyć mu policzek, choć bardzo tego
wewnętrznie żałował. Spojrzał na niebieskookiego i już miał zamiar przeprosić,
gdy ten zaśmiał się. - No, no, ładnie, Uchiha. Spodziewałem się po tobie takiej
wytrzymałości. Lecz popełniłeś błąd. To nic nie bolało.
- Ale mimo to... - przerwał, bo oto jego przeciwnik natarł na niego,
raniąc boleśnie w bok. Nim się zorientował, chłopak stał znów na płazie i
wykonywał pieczęcie. Kolejny podmuch wiatru przeniósł go parę metrów w dal.
Zdołał uniknąć zderzenia poprzez przywołanie swojego jastrzębia. Po chwili miękko
opadł na ziemię, a zwierzę rozpłynęło się w szarym dymie. Obserwował blondyna
sharinganem, nie chcąc jednak używać Genjutsu i kątem oka zauważył, że ten znów
się przemieścił. Zaczęło go to irytować, więc odwrócił się na pięcie i posłał w
ich stronę kilka małych pocisków z ognia. Tak jak się spodziewał, ta cała żaba
zatrzymała je, wypluwając wodę. Wykorzystał to i nagle znikając, pojawił się za
jej plecami. Zawiązał pieczęcie i po chwili władał już potężnym Chidori Eiso.
Zauważając niebezpieczeństwo, Gamatatsu skoczył wysoko w niebo, niestety,
przedłużone ostrze przecięło jego nogę. Nie zważając na to, starał się utrzymać
równowagę i wylądować w odpowiedniej odległości. Uzumaki spojrzał na bruneta z
wyrzutem, lecz nic nie mówiąc, posłał w jego kierunku przywołany shuriken,
potem następny i następny. Zajmując w ten sposób Sasuke, z pomocą sobowtórów,
utworzył Futon: Rasenshuriken i posłał go w jego kierunku. Uchiha patrzył na
wytworzoną technikę z obawą, a chwilę później uciekał przed latającym
"dyskiem" i gdy już miał go dosięgnąć, po prostu się rozpłynął. -
Kage Bunshin? - Zapytał zaskoczony. Nie zauważył tego, nawet swoim kekkei
genkai.
- Połączony z Henge, tak - odparł Naruto z zadowolonym uśmiechem.
Uśmiechała się także obserwująca walkę Tsunade. Spodziewała się, że coś między
nimi się zmieniło, coś skończyło, ale i coś znów powstanie. Gratulowała sobie
także tego całego pomysłu z tym fałszywym testem. W końcu była Hokage i
potrzebowała rozrywki, a Uzumaki treningu z kimś o podobnych umiejętnościach.
- Dlaczego? Przecież miałeś idealną okazję, by mnie wykończyć... -
rzekł, pojawiając się przed chłopkiem.
- Nie jestem tobą - odparł sucho niebieskooki, zeskakując z umęczonego
walką Gamatatsu.
- Naruto - jego głos był miękki - porozmawiajmy. Wiem, że masz wiele mi
do po...
- Nie przyszedłem tu pogawędzić - przerwał gniewnie Lisek, odpychając
bruneta. Dobył kunai i rzucił nim w kierunku byłego przyjaciela. Ten nawet się
nie poruszył. Ostrze przeleciało mu koło ucha, rozcinając jednocześnie
policzek. Nosiciel Kyuubiego zmarszczył groźnie brwi. - Co to miało znaczyć?
- Ja za to chcę porozmawiać - odpowiedział spokojnie Sasuke, chowając
swoją broń.
***
*
***
Starszy
Uchiha przyglądał się przez chwilę walce brata, po czym wykonując tą samą
czynność, co przed bramą sekcji pierwszej, przeszedł do oczekującego go tam
shinobi. Przyglądał mu się chwilę i stwierdził, że jest to jeden z byłych
członków ANBU, który służył razem z nim. Uśmiechnął się do niego zachęcająco,
dając znak, że może zacząć mu wyjaśniać, w czym rzecz, co mężczyzna uczynił.
- Itachi-senpai, masz przed sobą dwa tunele: jeden nazwaliśmy Niebem,
drugi Ziemią. Ta część testu ma na celu wykazanie w jakich kategoriach sam o
sobie myślisz. Więc tak - głos ninja był miły dla ucha, dźwięczny i jakimś
cudem nie dawał się zagłuszyć odgłosami walki z bocznej sekcji. - W Niebie
czeka cię niezwykle trudna walka, zaś w Ziemi stosunkowo łatwa.
- Co ma to wszystko do rzeczy z tym, jak o sobie myślę?
- Już mówię, Itachi-senpai. Kontynuując, jeśli wybierzesz Niebo, to
znaczy, że chcesz odkupienia, że wierzysz, że jesteś go godny. Ten wybór
oznacza także pewność co do swojej mocy i wiarę we własne umiejętności. Jeśli
pokonasz tego, kto na ciebie czeka, twoje winy zostaną zapomniane natomiast
jeśli wybierzesz Ziemię i pokonasz jej strażnika, Pani Hokage będzie miała dla
ciebie niespodziankę.
- Tylko tyle? - Łasic zwietrzył zasadzkę, w końcu jak słyszał, Tsunade
była nieobliczalna. Stojąc w odległości około trzech metrów od tuneli, zaczął
im się mocniej przyglądać. Jego źrenice rozszerzyły się, gdy spostrzegł w głębi
jednego z nich błysk Sharingana. "Więc
czeka tam na mnie Kakashi, ze swoim Chidori", pomyślał, postępując
krok do przodu. - Czas zacząć zabawę - rzucił jeszcze, nim skierował się na
prawo.
***
*
***
- Nie wydaje mi się żebyśmy mieli o czym rozmawiać! - Naruto był
wściekły. Chciał w pewien sposób odegrać się na Sasuke choć przez tyle lat
utrzymywał że jest jego przyjacielem i przez tyle czasu próbował go sprowadzić
z powrotem. Nie chciał rozmawiać, jeszcze nie teraz. Ale czy kiedykolwiek
będzie na to gotów?
- Tak uważasz? - Uchiha rozmasowując obolałe ramię spojrzał blondynowi
prosto w oczy. - Dobrze, lecz przed wznowieniem walki, wyjaśnij mi jedną rzecz.
Co się stało z dawnym Naruto? Czyżby moje odejście aż tak cię zmieniło? -
Uzumaki otworzył szeroko oczy i odsuwając się, ze złością rzucił w jego stronę
kunai. Brunet nawet nie drgnął - wiedział, że broń go nie dosięgnie. Nie taki
był jej cel. Oznaczała ostrzeżenie - nie ma poruszać tego tematu. Nukennin nie
zamierzał się jednak poddawać. - Czy to nie ty biegałeś za mną przez kilka
ostatnich lat, chcąc widzieć mnie w tym miejscu, a teraz, gdy w końcu jestem, mnie
odpychasz? Wyjaśnij mi to, proszę - niebieskooki, zaskoczony słowami swojego
byłego przyjaciela, zachwiał się. Zapadła krótka cisza.
- Nic ci się ode mnie nie należy, żadne wyjaśnienia! - Oddech chłopaka
przyspieszył. Zamknął oczy i zaczął wyrzucać z siebie słowa, nie do końca
świadomie. - Nie wiesz, co czułem, Uchiha. Nie masz zielonego pojęcia,
palancie! Jak to jest, gdy szukasz kogoś ważnego dla ciebie, kogoś z kim
wytworzyłeś więzi, które chciałbyś podtrzymywać, a ten ktoś w zamian próbuje cię
zabić! - Gniew w jego głosie na chwilę zmroził Sasuke.
- Nie wiem? - Odparł po dłuższej chwili, na pozór spokojnie. - A jak
myślisz, ja się czułem, ścigając własnego brata, którego kochałem, a który
zabił całą moją rodzinę? - Mówiąc, zaczął się powoli zbliżać w kierunku
Jinchuuriki. - Mi również nie było lekko. Podczas naszej ostatniej walki,
powiedziałeś, że rozumiesz moją zemstę. Pozwoliłeś mi podążać jej drogą,
zaakceptowałeś to. Obiecałem ci wtedy, że się zmienię. Szeptałem ci do ucha,
gdy leżałeś na wpół martwy w moich ramionach, że nadejdzie dzień, kiedy
wszystko sobie wyjaśnimy. Dziś jest ten dzień, Usuratonkachi. Pozwól mi na to,
proszę - blondyn opuścił głowę, czując, jak jego ubranie nasiąka wodą - zaczął
padać deszcz. Ktoś delikatnie przyłożył dłoń do jego policzka, wiedział, kto
to. - Proszę, wybacz mi, Naruto - jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Był
szczęśliwy, że czarnooki jest obok niego, lecz jednocześnie nie był gotowy na
to, by znów zostali przyjaciółmi.
- Ostatnie wydarzenia zniszczyły niemal kompletnie dawnego mnie. To ty
mi wybacz, Sasuke - tym razem ciałem hebanowowłosego wstrząsnął dreszcz, a jego
oczy na powrót stały się czarne niczym noc. Jedno słowo, jego imię w ustach
Uzumakiego sprawiło, że mógł jeszcze poczekać. Wiedział, że nie może się
spieszyć. - Nie jestem w stanie ci jeszcze wszystkiego zapomnieć - świece wokół
nich pod wpływem kropel deszczu, gasnęły, jedna po drugiej. Po dłuższej chwili
wypełnionej przyjazną ciszą, stali już tylko w blasku księżyca. Naruto zadrżał
z zimna. - Walka skończona, wygrałeś - wyszeptał, odsuwając się od niego
nieznacznie. Nim zdążył zareagować, Sasuke musnął jego policzek opuszkami
palców, jakby przelotnie. Oczy blondyna nabrały jeszcze ciemniejszej barwy,
lecz nie zareagował na ten gest, co szczerze mówiąc, dało nikłą nadzieję
młodemu Uchisze. - Nie oczekuj ode mnie zbyt wiele - usłyszał jeszcze, nim
chłopak ulotnił się w kłębach szarego dymu. Czując, że jego ciepło i zapach
zniknęło, Sasuke opadł bez sił na twardą ziemię. Od uderzenia zapiekły go
pośladki, lecz w głębi serca był szczęśliwy.
"Dobrze
ci poszło, Nii-san, jestem z ciebie dumny", usłyszał w głowie głos
Itachiego, lecz tym razem go za podsłuchiwanie nie złajał. Wręcz przeciwnie,
potrzebował jego pochwały, by upewnić się, że nie był to tylko sen. Uśmiechnął
się pod nosem, widząc kierującą się w jego stronę Hokage. Wstał, otrzepał się z
kurzu i stojąc prosto, oczekiwał nadejścia kobiety. "A jak u ciebie, Łasico? Nie poddajesz się, słyszę",
przesłał myśl bratu, rozgladając się po polu bitwy. Żaba Naruto pomachała mu i
zniknęła, zabierając płaszcz, który zgubił w czasie walki. "Jest ciężko, ale już kończę. Spotkamy się w domu za jakiś czas...
Ałł, to bolało", usłyszał, nim poczuł silny cios w okolicach
śledziony. Siła uderzenia odrzuciła go w tył tak, że gruchnął z całym impetem w
ścianę areny. Stając na nogach, nadal zgięty wpół, wypluł trochę krwi.
- To za krzywdy, jakie wyrządziłeś mojemu podopiecznemu - usłyszał
znajomy, męski głos. Otworzył szerzej oczy i podnosząc głowę, zlokalizował
swojego byłego sensei jakieś pięć metrów dalej. Pomimo bólu, uśmiechnął się
drwiąco.
- Kakashi. Miło cię znów widzieć. Nie wiedziałem, że ty i Naruto tak się
z sobą zżyliście, podczas mojej nieobecności - warknął, ocierając krew z
policzka, który rozciął mu wcześniej złotowłosy chłopak. Poczuł ukłucie
zazdrości na tak zażyłe stosunki byłego nauczyciela i blondyna.
- Chciałbym powiedzieć to samo, ale z reguły nie kłamię. O, Pani Tsunade
- kobieta pojawiła się po jego prawej stronie i z góry patrzyła na stojącego
niedaleko członka klanu Uchiha.
- Uchiha Sasuke, wygrałeś walkę z Uzumakim, choć doskonale wiem, że by
cię pokonał, gdyby tylko chciał. W związku z tym, nadaję ci rangę jonnina i od
dziś znów uznaję cię za shinobi Liścia. Taki był cel tego całego widowiska,
zmierzenie waszych umiejętności - brunet ukłonił się niżej, po czym upadł na
ziemię.
- Sasuke? - Blondynka podeszła do Sharinganowca i obróciła twarzą ku
niebu. - Zemdlał - oświadczyła, patrząc w oczy Kakashiego.
***
*
***
Poruszała
się jak cień, szybciej od kota, ciszej, zgrabniej. Przemierzała liczne knieje,
nie spiesząc się. Poły jej czarnego płaszcza łomotały na wietrze bezdźwięcznie.
W świetle księżyca jej włosy zabłysnęły fioletem, a noszona katana srebrem.
Zatrzymała się i rzuciła kunai w rosnące na południe krzaki. Odetchnęła z ulgą
i kontynuowała podroż, gdy wyskoczył z nich zwykły szarak. "Konoha już blisko", pomyślała, przyspieszając.
Chciałabym
dopowiedzieć, że Inata Uzumaki, wprowadzona przeze mnie postać, nosi takie
imię, jakie nosi, gdyż nie miałam na nie innego pomysłu. W żaden sposób nie utożsamiam się z tą bohaterką mojego opowiadania. Miłego dnia Czytelnikom
życzę ^^
Dziękuję za dedykacje ^^
OdpowiedzUsuńI nie, wcale nie przedobrzyłam ^^ To była po prostu szczera prawda, a ja tylko streściłam ten jakże oczywisty fakt ;D
Dobra, może zaczną od końca, czyli od postaci Inaty Uzumaki ;p
Myślę, że to świetny pomysł dodać postać nie z anime/mangi do opowiadania. Wtedy naprawdę stanie się jeszcze bardziej orginalne.
I sądząc po nazwisku, jest to kuzynka Naruto? ;d
Fioletowe włosy? Myślałam, że najczęściej klan Uzumaki ma czerwone , ale to też jest fajne urozmaicenie! ^--^
No a teraz notka!
Walka Naruto i Sasuke - naprawdę wciągająca. Ucieszyło mnie wielce, że Naruto używał technik. których w manndze nigdy jeszcze nie wykorzystał ^^
Sasuke nie chciał zrobić Naruto krzywde i dlatego nie używał genjutsu - słodkie ^^ Myślę, że z rozwojem akcji, będzie coraz bardziej zaborczy w stosunku do blondyna ;pp Przecież Sasu jest taki mhhroczny *^*
Sen Nejiego... nie mam słów by to opisać. Mimo iż miał ten "proroczy" sen, mam nadzieję, żę trochę powalczy o Naru z Uchihą c;
A to jak ten sen opisałaś, naprawdę chciałabym tak samo jak Ty opisywać takie sceny ^-^
Co by tu jeszcze dodać? Ach, tak! Nie wiem, co planujesz, ale czyżby Itachi miał się zakochać w Inatce? ;o Taki porąbany pomysl mi strzelił do łba, że całkiem fajnie bło by ich połączyć (Znów kij z tym, że jeszcze nie znam charakteru ani wyglądu całej tej Inaty .__.)
No nic, moja głowa płata mi dosyć często figle.
A i mam nadzieję, że dodaszz jeszcze więcej SasuNaru albo NejiNaru do Twoich notek. Szczerze?
Trochę brakuje mi tego zazdrosnego Sasuke, więc przyjęcie rywalizacji o serce blondasa przez Nejiego, bardzo mi się spodobało. Sasu po prostu musi być zazdrosny ^^ Taka jego natura ;DD
No nic, trochę się rozpisałam xd
Rozdział świetny, oczekuję takich jeszcze więcej (męczę Cię z tymi notkami xDD, ale co tam) c;
Dziubasku ty mój, pisz i nie trać weny! ;)
Pozdrawiam *^*
Kaja Jelonek
Ohayo, kochana! Na początek wielkie gomene, za moje spóźnienia, ale pierwsze dni szkoły wbrew pozorom nie są wcale takie sielankowe, a dodatkowo ogromnie wciągnęłam się w anime i mangę Kuroshitsuji. :3 W końcu jednak postanowiłam wziąć się za siebie i zacząć nadrabiać zaległości. Oczywiście czytanie tego rozdziału było dla mnie samą przyjemnością. Opis snu bardzo mi się podobał, bardzo realistyczny jak na sen, bo wiadomo w rzeczywistości Uchiha nie pojawia się nie wiadomo skąd. :D
OdpowiedzUsuńTeraz przejdę do walki między Sasuke a Naruto. Tutaj też będę cię wychwalać, kochana! Wszystko było przejrzyste, zrozumiałe, aż samej zachciało mi się napisać jakąś walką, a z racji, że takie sceny raczej się u mnie na blogu ostatnio nie pojawiły to się poważnie zastanowię się nad wtrąceniem ich. Widzisz, działasz pobudzająco na moją wenę twórczą. :D
Słodkie było to, że żaden z nich nie chciał zranić swojego przeciwnika, przez co przybrało to coś na kształt walki nie na poważnie, ale jednocześnie sprawiała wrażenie bardzo groźnej. Bardzo mi się to podobało! :3
Nowa postać... Przyznam szczerze, że uwielbiam, kiedy na blogu są tak zwane OC i cieszę się, że i ty na takie się zdecydowałaś. :) Zastanawia mnie kolor włosów nowej bohaterki. Jako że jest z klanu Uzumaki stawiałabym raczej na kolor czerwony, a tu proszę. Mam nadzieję, że i za tym kryje się jakaś historia. :D Nie mogę się doczekać kontynuacji - i wcale nie mówię tego z grzeczności, to czysta szczerość wypływająca prosto z mojego serduszka. :3 Tak więc życzę ci mnóstwa weny i czasu do pisania ( bo tego, przynajmniej u mnie, ostatnio brakuje...). Buziaki. ;**
Przepraszam, ale nie mam czasu skomentować ^///^ gomen. Zaległości nadrobię później. Na moim blogu jest ważna informacja, która wszystko wyjaśni. :) Do zobaczenia (przeczytania?)
OdpowiedzUsuń