Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
Rozdział: 8/?
Tytuł rozdziału: Uczucia Jinchuuriki. Początek historii Itachi'ego.
Rozdział: 8/?
Tytuł rozdziału: Uczucia Jinchuuriki. Początek historii Itachi'ego.
Minął tydzień od ostatniego
spotkania z Hatake, a Iruka nadal czuł się podle po tym, jak go potraktował.
Dodatkowo, co musiał niechętnie przed sobą przyznać, brakowało mu
niespodziewanych wizyt mężczyzny. A nawet jego widoku na uliczkach Konohy.
Kończąc pracę, zaszedł dzisiaj do Hokage, by zdać raport z jego postępów pod
okiem Maito. Nie omieszkał delikatnie zapytać, czy obiekt jego rozmyślań jest
na misji. Kobieta, szczerze zadowolona z zainteresowania Umino Kopiującym
Ninją, zaprzeczyła, stwierdzając, że ten nie rusza się z domu już od dłuższego
czasu. Zaproponowała, by go odwiedził,
ale nie był pewny, czy jest na to gotowy. Z ukłonem podziękował blondynce za
informację i wyszedł, z mętlikiem w głowie. Postanowił pójść do Hatake, tylko
trochę później, teraz miał ważniejszą rzecz do zrobienia. Otóż doszły go
słuchy, że jego były podopieczny nie radzi sobie z powrotem braci Uchiha do
wioski i zawalił ostatnią, samotną misję, omal nie wpadając w pułapkę wroga.
Mimo, że w ostatnim czasie, po rozgromieniu Akatsuki, Konoha umocniła swoją
pozycję w Kraju Ognia i na tle innych Krain, to nie brak chętnych, do złapania
Jinchuuriki, by posiąść jego moc. Brunet pluł sobie w brodę, że jeszcze nie
odwiedził blondyna, wiedząc, że musi mu być ciężko, tłumaczył się jednak tym,
że chłopak jest już dorosły. Serce podpowiadało mu natomiast coś innego - że
był samotny i potrzebuje, bez względu na wiek, rozmowy i ojca.
Przemierzał wioskę szybkimi krokami.
Nie chciał tracić czasu na pogawędki ze znajomymi, zbyt wiele spraw miał teraz
na głowie. Po chwili (dom Liska jest niemal naprzeciw budynku Hokage - dop.
Aut.) wdrapał się na szczyt bloku, w którym mieszkał Naruto i stanął pod
zadrapanymi drzwiami. Dziwił się, dlaczego chłopak nadal mieszkał w tym
obskurnym mieszkanku, które przydzielił mu jeszcze Sarutobi. Przecież z misji,
które ostatnio wykonywał, stać go było na coś lepszego. Tym bardziej, że cały
blok należał do niego, bo jego sąsiedzi pouciekali, bojąc się nagłego ataku ze
strony blondyna. Chunnin musiał przyznać, że kiedyś, nie znając tak dobrze
swojego wychowanka, postąpiłby tak samo. Ale przecież Uzumaki udowodnił, że
zależy mu na dobru wioski i jej mieszkańców wielokrotnie, często narażając się.
Nie rozumiał, jak można nadal nienawidzić czy lękać się chłopaka. Zapukał, a gdy
z wewnątrz do jego uszu dobiegło ciche: „Proszę”, wszedł do środka.
Jego oczom ukazał się mały,
zbutwiały ze starości pokoik. Większość powierzchni zajmowało łóżko, na prawo,
tuż pod oknem. Na środku stał chwiejący się już, średnich rozmiarów jesionowy
stół z dwoma krzesłami, bez żadnych dodatków, a po lewej lodówka, kuchenka i
przejście do łazienki. Najbliżej drzwi wejściowych stał regał z naczyniami i
szafa z ubraniami. Brązowooki z lekkim obrzydzeniem spoglądał na wyblakłe
ściany, tu i ówdzie z dodatkiem pleśni i wilgoci. Warto dopowiedzieć, że farba
pokrywała w zasadzie jakieś dwadzieścia procent murów. Westchnął. Nie trudno mu
było zlokalizować właściciela mieszkania, rozłożonego na łóżku z książką w
dłoniach. Dopiero teraz brunet zauważył coś nowego w pokoju: stertę ksiąg,
ułożoną niedaleko tego też mebla.
- Ohayo, Iruka! Co cię do mnie
sprowadza? – Zapytał zaskoczony Naruto, odkładając czytane dzieło na wspomnianą
stertę i siadając. – Dawno cię tu nie było.
- Przepraszam za to – odparł
mężczyzna, opadając na jedno z krzeseł. Uzumaki machnął ręką.
- Nic się nie stało, tylko zdziwiła
mnie twoja wizyta – powiedział z delikatnym uśmiechem, kierując się do regału.
– Chcesz coś do picia?
- Chętnie, poproszę kawę, o ile masz
mleko zdatne do spożycia… - odpowiedzią na słowa chunnina był delikatny
rumieniec na twarzy chłopaka. Doskonale wiedział, do czego pije.
- Mam, z terminem do pojutrza –
wymamrotał, wstawiając wodę. Postawił wzięte wcześniej kubki na szafce (o tym
zapomniałam wcześniej – dop. Aut.) przy kuchence, wyjął z niej puszkę z kawą i
nasypał odpowiednią ilość do naczyń. Odkładając metalowe pudełko, odwrócił się
do gościa. Spostrzegł, że Umino z dziwną miną przygląda się starym zdjęciom
drużyny siódmej: temu, na którym Kakashi mierzwi mu włosy, Sakura uśmiecha się
wręcz słodko, a … Uchiha patrzy wyniośle przed siebie; temu z wakacji, już bez
Sasuke; temu, na którym Hatake zaczytuje się w swojej powieści, a on próbuje mu
zrzucić balon pełen wody na głowę; i temu, na którym on i Sakura… całują się.
Mało, kto wie, że oni.. próbowali ze sobą, ale im nie wyszło. Dzięki tej
krótkiej bądź, co bądź próbie, blondyn uświadomił sobie, że woli chłopców.
Przyjął to o wiele spokojniej, niż sądzili jego przyjaciele. Wytłumaczył im, że
ludzie i tak mają dość powodów, żeby go nienawidzić i uważać za gorszego,
więc.. Swoją orientacją tylko doleje oliwy do ognia. Bez różnicy. Cieszył się
jednak, że swój pierwszy raz.. przeżył właśnie z różowowłosą. Spełnił swoje
ciche, znane tylko jemu marzenie. Ze wspomnień wyrwał go zachrypnięty z
nieznanych mu emocji, głos byłego sensei.
- Mam powód, by cię niepokoić,
Naruto.. – chłopak uśmiechnął się na pozór zimno.
- Wiem, że nikt mnie nie odwiedza
bez powodu – brunet zmieszał się, ale widząc wesołe błyski w oczach
niebieskookiego i uśmiech pełen satysfakcji, wiedział, że dał się podejść.
- Bardzo śmieszne. Nie wstyd ci
wkręcać swojego starego nauczyciela, co? – Zapytał swoim mentorskim głosem,
starając się ukryć rozbawienie. Za to jego towarzysz się nie powstrzymywał.
- Uwielbiam, jak mnie tak pouczasz,
Iruka – zaśmiał się, o dziwo, przytulając do mężczyzny. Tak bardzo tego
potrzebował. Tę miłą chwilę przerwał odgłos gwizdka.
- Serio chciałem pogadać o Sasuke –
usłyszał zza pleców, zalewając zmielone ziarna. Po pokoju rozniósł się zapach
kawy, jednocześnie pobudzający, jak i usypiający. Na policzki blondyna wpłynął
rumieniec.
***
*
***
W tym czasie, gdy ta dwójka
rozmawiała, wspomniany brunet z namiętnością godną najbardziej wymyślnego
kochanka, rozwalał… nie, rozpierdalał otoczenie wokół siebie. Nie da się tego
inaczej ująć. Drzewa, krzewy, a czasem i drobne zwierzęta leżały naokoło niego,
bez życia. Nie umiał sobie poradzić z miłością i tęsknotą, które dławiły go od
lat, a teraz i z odrzuceniem. Kochał tego narwanego blond młotka całym sercem.
Był jego pierwszą miłością, pierwszą osobą, którą takim „czymś” obdarzył.
Dlatego też wrogość i nienawiść chłopaka odczuwał kilkanaście razy mocniej,
niżby była to któraś miłość z kolei. Ale to nie tylko, dlatego szalał już od
kilku dobrych godzin – Naruto był kimś jeszcze ważniejszym, skoro wielki pan
Uchiha postanowił zmienić dla niego orientację seksualną i zachować swój
wianuszek. Oczywiście za nic nie przyznałby się Itachiemu, że tak się sprawy
mają. Nie, nie, wolałby do końca życia udawać, że jest heteroseksualny, niż
przyznać, że kocha Naruto i śni o nim noc w noc. To byłoby upokarzające.
- Nieprawda, braciszku. Przesadzasz.
– Chłopak drgnął i odwrócił się przodem do swojego Ototo.
- Znów podsłuchujesz? – Warknął,
deaktywując Sharingan i otrzepując ubranie z kurzu i pyłu. Dopiero teraz
spojrzał trzeźwym wzrokiem na dokonane szkody. Otworzył oczy szeroko.
- Nie, ja się tylko o ciebie
martwię. I… - zmusił chłopaka, by spojrzał mu głęboko w oczy - … doskonale o
wszystkim wiem.
- Skąd?- Pytały oczy młodszego z
braci, na co Łasic zaśmiał się.
- Możesz maskować uczucia przed
wszystkimi, ale pamiętaj, że jestem twoim bratem i znam cię.
- Myślałem, że choć trochę się
zmieniłem – powiedział Sas z nadzieją, siadając pod drzewem. Starszy podążył za
nim bez słowa. Siedzieli w ciszy jakąś dłuższą chwilę.
- Chyba powinienem ci przybliżyć
historię swojej miłości, Fukushu-sha* - Hebanowowłosy przyglądał się zgaszonemu Ani-san przez chwilę. Nigdy o tym nie rozmawiali, to znaczy od czasu, kiedy się odzyskali.
Sasuke wiedział jak trudnie jest to dla niego – mieć miłość i ją stracić z
powodu głupiego rozkazu.
- Nie, nie musisz. Wiem, że jest ci
ciężko.. – mężczyzna położył dłoń na jego ramieniu, dając mu w ten sposób do
zrozumienia, że nie zmieni zdania. Czarnooki jeszcze raz obrzucił go badawczym
spojrzeniem, pozwalając rozpocząć monolog.
***
*
***
Naruto
odwrócił się lekko zaskoczony w stronę byłego sensei.
- Ale nie ma o czym… - szepnął, wbijając wzrok we własne buty. Dawniej
Umino podszedłby do niego i przytulił, bo było to oznaką nieśmiałości, wstydu,
rzadziej strachu. Teraz oznaczało tylko jedno – skrywaną złość. Blondyn właśnie
tak próbował schować swoje uczucia. Już dawno, w wyniku doświadczeń szczególnie
ostatnich dwóch, może trzech lat, zrzucił maskę rozwrzeszczanego blond głupka.
Zrobił to z dwóch powodów: zbyt wiele osób ją przejrzało, no i Uzumaki był już
dorosły. To znaczy za miesiąc będzie, ale czuł się już takim. Zmienił się, co
zauważyli nie tylko jego przyjaciele, ale nawet mieszkańcy wioski i troszkę
przychylniej na niego patrzyli. Owszem, czasem był niemożliwy, ale to tylko z
czystej przekory. Wiedział, że przyjaciele cenili i lubili dawną maskę, więc
czasem ją przywdziewał. A raczej nie maskę, tylko dawał się ponieść dziecinnym
cechom charakteru.
- Owszem, jest. Słyszałem, że
zawaliłeś ostatnie zadanie… - chłopak zaśmiał się gorzko.
- No i? Przecież dawniej aż nader
często mi się to zdarzało.
- Ale nie teraz.. Od kiedy…
- … jestem Mędrcem? To chcesz mi
powiedzieć? – Warknął zły Uzumaki, stawiając przed nim napój. – To, że
doszedłem tak daleko, znaczy, że nie mogę mieć gorszego dnia? – Iruka
intensywnie obserwował twarz byłego ucznia. Widział w niej tyle uczuć, które
walczyły o dominację, a niebieskooki był tego świadom. Nie umiał ukryć
prawdziwych myśli, a raczej nie chciał. Nie przed Iruką-sensei. – Przepraszam,
mistrzu – Naruto usiadł naprzeciw mężczyzny i zamknął oczy. Z nim czuł się o
wiele bezpieczniej.
- Nie ma sprawy. Jednak obaj wiemy,
co się z tobą dzieje, co jest przyczyną twojego rozkojarzenia. To przez jego
powrót.
- Chciałeś powiedzieć ICH – bąknął
blondyn, podnosząc powieki. Brunet złapał go za rękę i spojrzał wprost w głębie
oceanu.
- Chodzi o niego. O Sasuke i nie
mów, że jest inaczej. Widzę – dodał, gdy Jinchuuriki chciał zaprotestować. Pod
bacznym wzrokiem mężczyzny się poddał.
- Tak, masz rację. Nie jestem pewny,
że dobrze zrobił, wracając. I jakby było mało, sprowadził Itachiego. Zachowuje
się, jakby tego wszystkiego między nimi nie było! Jakby go nie ścigał by zabić,
jak gdyby nie zostawił wioski, przyjaciół dla zemsty! Jakby nie zostawił mnie!
– Chunnin pogłaskał go uspokajająco po dłoni. Miał pewność, że tego potrzebuje.
Jednocześnie był dumny z siebie, że udało mu się coś z Uzumakiego wyciągnąć.
Gdy ten się uspokoił i napił kawy, brązowooki znów zagadnął.
- Nie powinienem plotkować, ale
wiem, dlaczego Itachi Uchiha jest nadal żywy i do tego między nim, a Sasuke
jest, jak jest. – Umino opowiedział mu wszystko, czego się dowiedział od
Kakashiego, nie mówiąc oczywiście w jakich okolicznościach. Z upływem czasu,
gdy mówił, Naruto wydawał z siebie dziwne dźwięki. Zaskoczenia, oburzenia,
zaciekawienia czy nawet ulgi.
- Rozumiem już. Tak, oczywiście, u
mnie jak w banku – szepnął, uśmiechając się szeroko, obiecując jednocześnie
dyskrecję. Był to jeden z pierwszych uśmiechów tak szerokich i szczerych od
dawna. Czuł się dumny, że go wywołał, jak i wdzięczny, że chłopak na
chwilę był taki, jak dawniej. Nigdy by
nie pomyślał, że tak będzie, ale tęsknił za dawnym Uzumakim. Czasami nawet
bardzo.
- To co z tym zrobisz? – Zapytał,
dopijając zimną już kawę. Zdziwił się na jego słowa.
- Nic, pozostawię to własnemu
biegowi.
- Ale jak to? Czyżbym ci przed
chwilą nie wyjaśnił…
- Owszem, Iruka, spokojnie –
przerwał mu lazurowooki, unosząc kąciki ust, dostrzegając zdziwienie w jego
brązowych oczach. – Zapominasz chyba, że nie jestem już tym samym blond
narwańcem sprzed lat. A Uchiha i tak musi odpokutować za to, co zrobił. Z
czasem pewnie mi przejdzie, ale jak na razie mogę ci obiecać, że nie będę taki
wredny. Chyba i tak mnie poniosło, ale jakby nie patrzeć, należało się Draniowi
– kolejny uśmieszek od ucha do ucha i Chunnin był uspokojony. Rozmowa
przyniosła efekty, lecz nie tak zadawalające, jak przypuszczał.
- Więc tak to będzie wyglądać?
- Tak, sensei. Z prostego powodu. –
Czekoladowowłosy posłał mu pytające spojrzenie. Widział zmianę w postawie
byłego ucznia. Za szybko cieszył się, że to koniec. – Zrozum. On próbował mnie,
Sakurę, a nawet Kakashiego wielokrotnie zabić. I często, gdyby nie przypadek,
już byś ze mną nie rozmawiał. Zostawienie nas dla zemsty po tym, co zrobił
Itachi, jest do zrozumienia, jak to, że chciał nas zniechęcić i nas obrażał.
Ale nie da się tak łatwo wyjaśnić próby zabójstwa. – Mężczyzna kiwnął głową,
dając znak, że rozumie, lecz to tylko rozwścieczyło Jinchuuriki. – Nic nie
rozumiesz, Iruka! Nie widziałeś jego zimnej, wyniosłej miny, gdy rzucał kunai w
stronę Sakury! Nie widziałeś uśmieszku tryumfu, gdy ze mną wygrywał i zaraz
miał uśmiercić! On traktował nas jak najgorszych wrogów, ścierwa istniejące
tylko po to, by je pokonać i udowodnić swoją siłę! Nic dla niego nie znaczyły
wspólnie spędzone lata! Zaatakował Konohę, nie mając krzty litości. A najgorsze
jest to, że gdy mówiłem mu o swoich uczuciach, braterskiej miłości, przyjaźni –
po prostu mnie wyśmiewał, Iruka! Nazywał słabeuszem tylko dlatego, że chciałem
go uratować przed samym sobą i tym, kim się stał. – Blondyn opadł na złożone na
stole ręce, próbując się uspokoić. Minęła dłuższa chwila, nim mu się to udało.
– Może i obaj doświadczyliśmy utraty kogoś bliskiego, ale ty nigdy nie stałeś
naprzeciw przyjaciela i nie widziałeś w jego oczach chęci mordu. Nikt ci bliski
nie próbował cię unicestwić. Osoba, którą nazywałeś przyjacielem i za kogo
mógłbyś oddać życie, rezygnując z marzeń, nie powiedziała ci, że jesteś nic dla
niego nie znaczącą przeszkodą.
Umino podczas całego monologu
słuchał uważnie, by w końcu stwierdzić, że z chłopakiem wszystko w porządku. O
ile można tak powiedzieć. Tak naprawdę podziwiał go, za to jak to znosi.
- Przepraszam, Naru. Masz rację, nie
rozumiałem, ale teraz wiem, co w tobie siedzi. - Wstał, zaniósł kubek do zlewu
i odwrócił się w stronę niebieskookiego. – Jestem z ciebie dumny.
- Jak to?
- Jesteś naprawdę dorosły. Proszę
cię tylko, nie zawal kolejnych misji, Lisku – policzki młodszego zaróżowiły
się. Nim wyszedł z pomieszczenia, usłyszał jeszcze ciche:
- Arigato.
*Mścicielu
*^* Tak samo jak reszta rozdziałów, ta notka mnie urzekła. Zgrabnie, uczuciowo i orginalnie napisne - to lubię! Mam chociaż cichą nadzieję, że jednak teraz nie będzie wszystko z górki. No wiesz, żeby było jeszcze trochę wyboi xDD A i widzę, że moje instrukcję do Ciebie dotarły (no wiesz, linki do rozdziałów c: ). Z niecierpliwością czekam na nową notkę ;)
OdpowiedzUsuńMoże zostanę za to zkrzyczana, ale zapraszam Cię na mojego bloga
http://sasunaru-nigdy-nie-wiadomo.blogspot.com
Kaja Jelonek
Ohayo. :3 Wpadłam na twojego bloga przypadkiem, a że jestem fanką SasuNaru, tak postanowiłam przeczytać rozdział. I przyznam szczerze, że bardzo mi się podobało. Piszesz w bardzo fany, ciekawy sposób, a widać, że zarówno Naruto jak i Sasuke mają się ku sobie. Już się nie mogę doczekać ich konfrontacji. *.*
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chciałabym cię zaprosić do siebie ( a nóż coś ci się spodoba :) ), oraz poprosić, żebyś informowała mnie o nowych notkach właśnie na którymś z tych blogów:
sasuke-i-erin.blog.pl
naruto-school-stories.blog.pl
Pozdrawiam serdecznie i życzę ci mnóstwa weny! Buziaki. ;*