Wybacz!

KONIEC.
Umarło śmiercią naturalną. Nic już się nie pojawi. To nieodwołalne.
Dziękuję za pułap 100 000 wejść. Zdaję sobie sprawę, że miałabym 2 razy więcej, gdybym pisała... Ale już nie umiem. Jedynie dla pieniędzy.
Pozdrawiam.

Polecany post

One - Shot - Poszukując wartości.

Tytuł: „Poszukując wartości” Paring: SasuNaru Kategoria: Shoūnen ~ ai Gatunek: Dramat (tak świątecznie, wiem xD) Ostrzeżeni...

wtorek, 19 listopada 2013

3/ WzK - Przyjaciel z przeszłości

            Przedstawiam Wam dzisiaj i skazuję na Waszą łaskę bądź niełaskę, pierwszy WZK, jaki napisałam. To kuriozalne, ale poprzednie powstały później, a są wcześniej wam publikowane. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.

xXx

WzK - Przyjaciel ze wspomnień.


         - Nazywam się Naruto Uzumaki i szukam przyjaciela – rzuciłem, mając świadomość, że zaraz kilka osób mnie wyśmieje. I tak też się stało. W końcu jestem w nowej szkole i tak się zaprezentowałem, poproszony przez nauczyciela, by powiedzieć o sobie parę słów. Nie śmiał się tylko jeden chłopak siedzący w ostatniej ławce pod oknem – brunet z czarnymi włosami średniej długości i nienaturalnie granatowymi oczami. Skądś go znałem… Gdy mi się przyglądał, czułem niemal dreszcze strachu. Choć nie. Mimo, że z jego całej egzystencji bił chłód, to w jego spojrzeniu wyczułem serdeczność, a nawet ciepło. Albo nie, pewnie to zmyśliłem. Patrząc po twarzach nowych kolegów, strzeliłem jeden z największych i najbardziej śmiałych uśmiechów mojego życia i usiadłem z powrotem do ławki.
   - Intrygujące, panie Uzumaki. A teraz, kiedy mamy grzeczności za sobą, proszę wyjmijcie zeszyty i zapiszcie temat, proszę. A brzmi on: „Seks to zdrowie” – wszyscy jak jeden mąż jęknęli, co rozbawiło naszego nauczyciela. – Dokładnie to się robi, podczas stosunku, moje małe zboki – nie było osoby, która się nie zawstydziła na te słowa. Obróciłem się i niby przypadkowo zerknąłem w stronę tajemniczego czarnowłosego, ale nawet on zdawał się być zmieszany, Ponadto oddał mi spojrzenie z dziwnym błyskiem w oku.
   - Panie Hatake! – Pisnęła jedna z dziewczyn po mojej stronie. Zlustrowałem jej postać i odkryłem wiele intrygujących sprzeczności, aż dziw, że wcześniej nie rzuciła mi się  oczy. Otóż ta dziewczyna miała różowe włosy, co już w Tokio jest rzadko spotykane, nosiła krótką spódniczkę z białej falbanki, co wyglądała trochę jak firanka do okien i obcisły top bez ramiączek, w kolorach tęczy. Jej ubiór był o tyle wyjątkowy, że nie nosiła mundurku, który był w szkole Raikiri obowiązkowy. Z kolei jej twarz… była po prostu piękna. Mały, lekko zadarty nosek, duże, zielone oczy, lekko upudrowane policzki i śliczne, jakby skrojone tylko do całowania, usteczka. Poczułem, że moje serce zabiło szybciej. Nauczyciel podniósł na nią wzrok i pożerał łakomie  nagie części ciała.
   - Tak, Sakura?
   - Mamy chyba za dużo tematów dotyczących seksu – odparła jednym tchem, rumieniąc się, moim zdaniem, słodko.
   - Tak sądzisz? – Belfer udał, że się zastanawia przez chwilę, po czym podszedł do niej i nachylił. – To co proponujesz, panienko? – Widziałem, jak dziewczyna jeszcze bardziej się zawstydza, postanowiłem więc interweniować.
   - Sensei – czułem, jak wzrok niemal całej trzydziestki, wraz ze wzrokiem Hatake, kierują się na mnie. – Myślę, że powinien pan już zaczynać. Zmarnowaliśmy już dziesięć minut lekcji. – Mężczyzna, zamiast, jak się spodziewałem, odpyskować mi, czy ukarać za impertynencję, wyprostował się i obrzucając mnie dziwnym spojrzeniem, rozpoczął temat. Po osiemdziesięciu minutach zabrzmiał dzwonek informujący o końcu dwóch pierwszych lekcji, co przyjąłem z ulgą. Miałem zamiar wyrwać się na małą fajkę. Spakowałem się szybko i skierowałem do wyjścia. W progu zatrzymał mnie jakiś szatyn, a po uśmiechu, jaki mi posłał, spodziewałem się fali śmiechu, jakby to było w mojej starej szkole, Konosze. Jednak kolejny raz się myliłem.
   - Cześć, jestem Kiba – wycharczał, wyciągając dłoń i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Przyjąłem ją niepewnie, strzelając jeden z wyszczerzy by muaa. – Jesteś Naruto? – Kiwnąłem głową na potwierdzenie. – Słuchaj, jesteś nowy więc może… pokaże ci szkołę i…
   - Spadaj, Inuzuka – za jego plecami wyrósł jak spod ziemi milczący brunet.
   - Tak, tak, już przechodzę – chłopak przysunął się do mnie bliżej, pragnąc zapewne przepuścić pana Mroku, lecz ten nadal stał w miejscu.
   - Spadaj od niego -  warknął groźnie, odciągając szatyna ode mnie. Zdziwiło mnie jego zachowanie, tym bardziej, że poczułem się jak jakaś potrzebująca pomocy panienka.
   - Potrafię sam o siebie zadbać, dzięki – rzuciłem, wychodząc z sali. Wolałem zostawić obu ‘napastników’, tym bardziej, że rak w moich płucach domagał się pożywienia. Nie dane mi było go jednak tak szybko zaspokoić, jakbym chciał. Ktoś szarpnął mnie za plecak tak, że zamek się odpiął i wszystkie moje książki wyleciały na podłogę. – Co robisz, baka… - jęknąłem, odwracając się twarzą do oprawcy. Aż mnie zatkało, gdy zobaczyłem przed sobą tajemniczego kolegę.
   - Uważaj na słowa – warknął, pomagając mi pozbierać podręczniki. – Chcesz zapalić? – Nie czekając na odpowiedź, pociągnął mnie w stronę szkolnej palarni. Była to miła odmiana, bo w Konosze raczej tępiono palenie niźli pozwalano uczniom kontemplować to jakże twórcze i wyniszczające zajęcie. Gdy weszliśmy do pomieszczenia, w kącie siedziało kilka osób. Mój towarzysz jednym spojrzeniem wyprosił całą ekipę na zewnątrz. Pozostał tylko jakiś brunet, naszpikowany metalem, trzymający w dłoni jointa. – Spadaj, Pein – syknął czarnooki, na co tamten się zaśmiał.
   - Mam zostawić ci to miejsce, żebyś mógł przelecieć następnego uczniaka? – Słysząc jego słowa, poczułem, jak grunt mi się pali pod nogami. W żadnym wypadku nie chciałem być zgwałconym! Zacząłem się wycofywać, co nie uszło uwadze czarnookiemu.
   - Nie gadaj kurwa głupot, tylko wypierdalaj – rzucił, ciągnąc mnie za bluzę. Swoją uwagę skupił na mnie. – Ani się waż uciec – ostrzegł, zamykając mnie w żelaznym uścisku. Teraz miałem pewność dwóch rzeczy: że to, o czym mówi Pein, zaraz się spełni i że za nic w świecie nie uda mi się obronić. W sumie byłem biseksualny, ale tylko z zasady, tak naprawdę nigdy z żadnym chłopakiem nic… No, poza jednym, ale to było coś wyjątkowego.
   - Okej, okej – bąknął, wychodząc i zamykając drzwi na klucz, który zgrabnie przecisnął pod nimi. – Tylko bądź ciszej, niźli to było ostatnio. A i powodzenia, mały – usłyszałem jeszcze, nim brunet mnie puścił. Spojrzałem na niego zaintrygowany, jednocześnie myśląc o lwach i ich zabawach z ofiarą. Czy ja jestem w takim samym położeniu?
   - Nic ci nie zrobię, Naruto – chłopak usiadł przy jednym ze stolików i wyjął paczkę fajek. – Masz ochotę? – Powiedział, wyciągając dłoń z papierosami w moją stronę.
   - Nie, dzięki – bąknąłem, czując, jak płuca boleśnie domagają się dawki nikotyny. Mój towarzysz widocznie to odgadł, bo uśmiechnął się kpiąco.
   - Po pierwsze, mi nikt nie odmawia. Po drugie, widzę, że chcesz, więc bierz – podszedłem do niego ostrożnie i wziąłem co proponował. Usiadłem naprzeciw i wkładając fajkę do ust, zacząłem grzebać w kieszeniach, szukając zapalniczki. – Masz – spojrzałem na chłopaka, trzymającego w dłoni już odpalony przedmiot. Pochyliłem się, pozwalając papierosowi zająć się ogniem, czując na sobie dziwnie natrętne oczy.
   - Dzięki – rzuciłem, prostując się. Pochyliłem głowę w dół, bo jakoś nie miałem ochoty oglądać twarzy mojego kolegi. Dziwne przypadki jak na pierwszy dzień szkoły. Zaległa cisza. Wiedziałem, że powinienem się spieszyć, bo jeszcze muszę coś zjeść, ale jakoś nie miałem ochoty na cokolwiek poza paleniem i siedzeniem tu z tym tam… Właśnie kim?
   - Sasuke.
   - Hmm? – mruknąłem, wybudzając się z letargu i patrząc nieprzytomnie na nowego znajomego. Ten zaśmiał się cicho i powtórzył.
   - Sasuke. Nazywam się Sasuke Uchiha, a nie jakiś ktoś tam. – Wytrzeszczyłem oczy w zdziwieniu, co utwierdziło chłopaka w przekonaniu, że miał rację. – Po prostu wszyscy reagują tak samo. – Kiwnąłem, dając znak, że rozumiem, a tak naprawdę nie wiedziałem nic. – Szukasz przyjaciół? – „No nie”, pomyślałem, „kolejny chce się ze mnie ponabijać?”
   - Nie, ja tylko tak powiedziałem, dla jaj – bąknąłem, chcąc uciec od badawczego wzroku Uchihy,
   - Nie lubię, gdy się mnie okłamuje – rzucił zimnym tonem, wyciągając komórkę.
   - Nie kłamię – zaprzeczyłem, zaciągając się mocno.
   - Widzę w twoich oczach, że jesteś samotny – omal się nie zakrztusiłem. Skąd on to może wszystko … - jak ja  – nie czekając na odpowiedź, podsunął mi pod nos telefon. Zauważyłem, że utworzył nowy kontakt o nazwie „Naruto Uzumaki Lisek” i wskazał mi głową, co mam zrobić. Nie lubiłem, gdy mi się rozkazuje, więc odepchnąłem smartphone ’a od siebie i gasząc niedopałek, wstałem.
   - Może i jestem, ale ja za to nie lubię, jak mi się rozkazuje, albo nade mną lituje – powiedziałem twardo i sięgnąłem po klucz. Wychodząc z palarni usłyszałem jeszcze:
   - Mój numer znajdziesz w książce telefonicznej. Tylko szukaj Chidori Uchihwa.

         Reszta lekcji minęła raczej spokojnie, nikt już nie próbował się do mnie odzywać, a sam Uchiha zdawał się mnie nie zauważać. Nie wiem co myśleć o jego zachowaniu, lecz postanowiłem sobie nigdy nie szukać jego numeru. Wracając do sierocińca, rozmyślałem nad wydarzeniami w szkole, jak i nad tym, co może być na obiad. Gdy byłem już jakieś pół kilometra przed ‘domem’, drogę zastąpił mi jakiś niższy chłopak z rudymi włosami, zielonymi oczami i tatuażem na czole, oznaczającym miłość. Obok niego stanął ubrany w czarny kombinezon starszy chłopak, który gładził sobie namalowane na twarzy fioletowe kreski. Na prawo, oparta o drzewo, przyglądała nam się jakaś blondynka z czteroma kucykami i niebieskimi oczyma.
   - Załatwcie to szybko – powiedziała, odwracając wzrok, a ja w tym samym momencie poczułem uderzenie w brzuch. Zgiąłem się w pół, a z moich ust popłynęła metaliczna krew.
   - Dawaj kasę dzieciaku, albo ci wyjebię – warknął do mnie niższy z chłopaków, na co dziewczyna zacmokała niezadowolona.
   - Gaara, ile razy powtarzać, nie przeklinamy przy ofiarach.
   - No, no… - Rudy chwycił moje włosy i pociągnął mocno Mimo woli zasyczałem z bólu. Dziwiłem się, że nikt nie zareagował, w końcu napadli mnie na środku ulicy! – Dawaj kasę – prychnął w moim kierunku.
   - Nie mam – wycharczałem, plując na jego nowiutkie, co było widać, buty. – Mieszkam w sierocińcu i…
   - Chuj mnie to obchodzi – blondynka pokiwała głową z dezaprobatą.
   - Gaara, zostawmy go, wygląda, jakby serio mówił prawdę – odezwał się wyższy z chłopaków, z jakby kocimi uszami.
   - Opluł mi nowe adidasy – odpowiedział niższy w zamian, wyginając mi dłonie boleśnie do tyłu. – I za to pożałuje – mówiąc to, nakierował moją głowę tak, że przy mocniejszym pchnięciu zderzyłaby się bezpowrotnie z murem. Chłopak cofnął się wraz ze mną i popychając naprowadził moją głowę na jedną z roztrzaskanych i ostrych cegieł. Zamknąłem oczy oczekując uderzenia, lecz zamiast poczuć zimno i straszny ból, czułem, jak moja głowa uderza o coś miękkiego i ciepłego. To „coś” pomogło mi się wyprostować, po czym objęło mnie opiekuńczo macką, ramieniem, albo czymś co tam miało. Poczułem głęboki, męski zapach, rodem z najdroższych buduarów Paryża.
   - Co to ma znaczyć, no Sabaku? – Usłyszałem i w mig rozpoznałem głos mojego poprzedniego oprawcy, Sasuke Uchihy. Chciałem podnieść wyżej głowę, lecz mi na to nie pozwolił.
   - Czyżbym zaatakował twoją nową zabawkę?
   - Gaara, bądź cicho – Powiedziała dziewczyna głosem nieznoszącym sprzeciwu. – Przepraszamy, Panie Uchiha, nie wiedzieliśmy, że…, to pana znajomy.
   - Nie przepraszaj mnie, Temari. Ten tu – w końcu pozwolił mi się wyprostować, co przyjąłem z jękiem ulgi, gdyż brzuch bolał mnie niemiłosiernie – oczekuje przeprosin…
   - Przepraszamy cię, panie… - rzucili chórem, jednak Uchiha uciszył ich podniesieniem ręki.
   - …na kolanach. – Chciałem zaprotestować, lecz spojrzał na mnie w taki sposób, że nie śmiałem. Z rozbawieniem patrzyłem za to, jak trójka zbirów klęka przede mną i błaga o przebaczenie. Nie zauważyli, że Sasuke już jakiś czas bawi się komórką. – Świetnie – rzucił po kilku minutach. – Wszystko mam ładnie nagrane, więc lepiej nie wchodźcie nam w drogę – znów pociągnął mnie za rękę, odciągając od wciąż klęczącej trójki. – Chodź, pokażę ci coś. – Po kilku minutach po nieznanym mi mieście, dotarliśmy do jego mieszkania. Mieszkał w boku w jednej z bogatszych dzielnic. Poprowadził mnie po schodach na drugie piętro i otworzył przede mną drzwi. Wlazłem nieśmiało do środka i tak jak się spodziewałem, od progu uderzył mnie przepych i ład. Mieszkanie było dość małe, ale ładnie umeblowane, według najświeższej mody. Kolorem dominującym była czerwień, wymieszana z czernią.
   - Ja… nie rozumiem – bąknąłem, odwracając się twarzą do chłopaka.
   - Już ci wyjaśniam – w odpowiedzi poczułem jego usta na swoich i w tym momencie… nie czułem nic niepokojącego, wręcz przeciwnie – ten pocałunek, zwłaszcza, gdy się pogłębił, był przyjemny, a ja czułem się, jakbym odpływał. Sasuke całował mnie z delikatnością jak i zaborczością, jakbym należał tylko do niego od dawna i nie miało prawa być inaczej. Dotykał niemal z czcią moich blond włosów, policzków, skóry na szyi. Rozkoszowałem się pocałunkiem, oddając go z równą namiętnością. W życiu tylko raz czułem się tak błogo całując kogoś… Ale… nie, to nie możliwe, on nie… - Poznajesz mnie, Naruto? – Otworzyłem oczy i niemal zemdlałem. Przede mną stał… on. Inny, niż zapamiętałem, ale jednak on.
   - Sekusa? – Chłopak uśmiechnął się uspokojony i przytulił mnie do siebie.
   – Nawet nie wiesz, jak długo cię szukałem, kochanie.

         Byłem zdezorientowany. Sasuke poprowadził mnie do kanapy i posadził, zważając na to, by nie stała mi się krzywda. Ja nadal patrzyłem na niego zapewne nic nierozumiejącym wzrokiem, analizując niedawne wydarzenia.
   - Co? Przecież ty nie żyjesz! – Podciągnąłem kolana wysoko i objąłem je ramionami. Moje ciało mimowolnie zaczęło się kołysać w przód i w tył w znanym sobie rytmie.
   - Może ci wszystko opowiem? – Machinalnie pokiwałem głową, zabierając jednak samemu głos.     
   - Ty … przecież widziałem, jak umierasz, Sekuso. Jak wtedy, w tamtym sierocińcu… Widziałem, jak twój brat, Itachi wbija w twoje serce sztylet, jak gasną twoje oczy… - mimowolnie rozpłakałem się jak małe dziecko. Jak wtedy, cztery lata temu.
   - Tak, miałem umrzeć, ale… Bóg dał mi drugą szansę i ją wykorzystam. I mów mi proszę, Sasuke, przyzwyczaiłem się.
   - Opowiadaj – rzuciłem w zamian.
   - Dobrze. Pamiętasz pierwsze nasze spotkanie?
   - Oczywiście – otarłem łzy i utonąłem we wspomnieniach. – Mieszkałem wtedy od jakiś dwóch lat w sierocińcu „Ramen”, a ty pewnego dnia, dokładniej czternastego lutego, pięć lat temu, pojawiłeś się w progu domu dziecka i zawładnąłeś moim sercem.
   - Och, Naruto.
   - Tak  było – kontynuowałem. – Zostałeś do nas skierowany krótko po tym, jak Itachi zamordował całą twoją rodzinę. Pomagałem ci, a ty byłeś moim najlepszym przyjacielem.
   -Tak? A zapomniałeś moje nazwisko. Bo  choć zmieniłem imię, to nazwisko pozostało bez zmian – wyrzucił mi.
   - Gdybyś przyjmował tyle prochów co ja, chcąc się pozbierać, też byś nie pamiętał – rzuciłem, ocierając kolejne zdradliwe łzy.
   - Okej, zaraz ty opowiesz mi. A więc po kolei. Tego feralnego dnia, gdy trafiłem do „Ramen”, myślałem, że nie mam nikogo. Mój brat poszedł siedzieć, choć za znane nazwisko, dostał mniejszy wyrok. A wtedy pojawiłeś się ty – brunet dotknął mojego mokrego jeszcze od łez policzka. – Dla mnie byłeś kimś więcej, niż przyjacielem. Byłeś, jesteś i będziesz moim ukochanym. Nie zaprzeczysz chyba, że mnie kochałeś?
   - Istotnie, nie mogę – patrząc na twarz byłego kochanka, nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Zostałem tutaj przeniesiony za wybryki w Konoha i myślałem, że to kara, a jak się okazało, najcenniejszy dar. Odnalazłem cię, Sekuso.
   - Czas z tobą mijał mi cudownie, pamiętam każdą ze spędzonych wspólnie nocy – pod wpływem jego słów zarumieniłem się, ale tak zawsze było. Przy nim moje ciało tak reagowało, tylko przy nim. – Aż pewnego pochmurnego dnia pojawił się Itachi, uciekając z więzienia…
   - 17 marca następnego roku – bąknąłem, odtrącając jego dłoń. Wydawał się zdziwiony tym, że pamiętam. – W mojej głowie zostało tylko twoje imię, trzy daty i wygląd twoich oczu, których nie pomylę z żadnymi innymi – mówiąc to, utonąłem w tych dwóch mrocznych tunelach bez wyjścia. Tak jakby wchodziło się w nie tylko po to, by zginąć na zawsze, przepaść jak kamfora.
   -Tak. Wdałem się w walkę z moim… bratem – obrzydzenie w głosie chłopaka niemal mnie sparaliżowało. – Wszystko o czym mówiłeś, to prawda. Umarłem. Byłem w stanie śmierci klinicznej przez następne dziesięć minut, a w tym czasie Tsunade zdążyła cię zabrać. Nie będę cię kłamał – zaczął gładzić mój policzek, a ja odzyskiwałem wspomnienia – było ze mną ciężko. Omal na zawsze pożegnałem się z błękitem twoich oczu, lecz wtedy Itachi… zrobił coś głupiego, za co nie byłem mu wdzięczny aż do teraz, gdy cię wreszcie odnalazłem. Potrzebowałem nowego serca i on mi oddał swoje. Dlatego żyję.
   - Ale wszelkie wieści o tobie zaginęły…
   - Tsunade o to zadbała. Bała się o ciebie, a dlaczego? Nie wiem.
   - Bo krótko po twojej śmierci ja sam niemal się zabiłem. Nie mogłem poradzić sobie z twoim odejściem – Sasuke zdawał się zrozpaczony moimi słowami, lecz nie mogłem ich cofnąć, zmienić przeszłości. – Kochałem cię, jak nikogo przedtem. Byłeś moją miłością i wiedziałem, że bez ciebie moja dalsza egzystencja nie ma sensu. Zabierałem się za to kilka razy, lecz prawdziwą próbę podjąłem w dniu twoich czternastych urodzin. Tsunade znalazła mnie z podciętymi żyłami. Od tej pory nie pozwalała mi się z nikim widywać, zamknęła mnie w izolatce i podawała silne psychotropy.
   - Nie próbowała najpierw porozmawiać?
   - Nie dało się – nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem go delikatnie w policzek. – Nie chciałem żyć. Wtedy też dawała mi jakieś lekarstwa, dzięki którym mogłem normalnie funkcjonować, jednocześnie z czasem zapominając o tobie. Baa-chan przeniosła mnie do innego domu dziecka po tym, jak zdemolowałem pół szkoły.
   - I dzięki niej znów cię mam. Gdy cię zobaczyłem wchodzącego do naszej klasy, od razu cię poznałem. Być może urosłeś, lecz oczy, usta i włosy, masz takie same. Tak samo piękne – mówiąc to, pocałował mnie znów delikatnie, lecz ja nie odwzajemniłem pocałunku, wręcz odepchnąłem go lekko od siebie.
   - Wybacz, ale czuję się dziwnie. Jakbym zdradzał dawnego ciebie…
   - Spokojnie, lisku. Zaczniemy od początku?
   - Tak, Draniu – odpowiedziałem, wtulając się w jego umięśniony tors. Znalazłem swoje miejsce na wielkiej arenie walki, zwanej przez romantyków światem. Zasnąłem.
        
         Obudziłem się następnego dnia w czyimś łóżku. Po dłuższej chwili do mojej świadomości docierało to, co zdarzyło się poprzedniego dnia. Odnalazłem Sekusę? Czy to był tylko cholernie realny sen? Nie zastanawiałem się nad tym dłużej, tylko zerwałem się z mebla i z zakłopotaniem zauważyłem, że jestem nagi. Rozglądając się po dziwnie jasnym pomieszczeniu, odnalazłem moje rzeczy, złożone w kostkę, leżące na jednej z szafek. Założyłem tylko bokserki i wyszedłem z pomieszczenia. Owionął mnie smakowity zapach świeżego ramenu, więc skierowałem się w stronę, jak myślałem, kuchni. I nie pomyliłem się. Na środku pomieszczenia stał stół ubrany dość romantycznie – czerwony obrus, kremowe serwetki, kilka dań… W chwili, gdy podziwiałem widok przed sobą, ktoś objął mnie ramieniem. Zaskoczony wyrwałem się i odwróciłem – przede mną stał całkowicie nagi Sasuke.
   - Dzień dobry lisku, mam nadzieję, że bę… - nie mogłem powstrzymać fali szczęścia i podniecenia, jaka mnie opanowała na jego widok. A więc to nie był tylko sen! Dzięki Bogu, bo chyba bym zwariował. Zawiesiłem się brunetowi na szyję, którą kąsałem delikatnie.
   - Jesteś, naprawdę jesteś… - szeptałem, całując niemal każdy kawałek skóry.
   -Tak, kochanie i już nie odejdę, ale proszę cię, przestań, bo… - znów nie pozwoliłem mu dokończyć, a wszelkie wczorajsze postanowienia poszły w niepamięć. Chciałem go tu i teraz. Popychając lekko, doprowadziłem nas do kanapy i następny raz pchając, powaliłem go na miękkie posłanie.
   - Kocham cię, draniu – szeptałem namiętnie, całując jego policzki, usta, włosy, ramiona.
   - Ah, Naruto, też cię kocham – usłyszałem, po czym Sasuke odepchnął mnie lekko i wykorzystując moje zaskoczenie, obrócił nas tak, że byłem na dole. – Kochanie, przestań, bo ja…
   - Kochaj się ze mną – odpowiedziałem w zamian, dotykając jego członka, który stał już na baczność. Miękkimi opuszkami palców masowałem jego czubek, patrząc wprost na twarz mojego przyszłego kochanka. Tak wiele emocji wyrażała w tej chwili! Cofnąłem rękę, co przyjął z ulgą. Na ten widok uśmiechnąłem się tajemniczo, po czym wsunąłem dwa palce do swoich ust i zacząłem je ssać, mrucząc kusząco. Sekusa znów się spiął, a całe napięcie z niego uszło, gdy naślinionymi palcami dotknąłem znów napletka. Nie powstrzymał jęku.
   - Ah, Naru.. oh tak, aa, jak mi dooobrzee - wzdychał na skutek moich coraz odważniejszych poczynań. Było jak kiedyś - on jęczący w moich ramionach z rozkoszy, rozpływał się, drżał, krzyczał, wyginał się.... a potem ja czułem jego dotyk na swoich sutkach, pośladkach, przyrodzeniu.. język wwiercający w moje kakaowe wejście..., spermę na ustach.. Taa, uwielbiałem, gdy kończył w ich wnętrzu. Co prawda, smakował słono, ale właśnie ten smak tak bardzo mnie uzależniał. Kochałem być jego uke i dobrze o tym widział.

         Świat mi wirował, kiedy on mnie dotykał, już zawsze. Pamiętam dzień, tamto spotkanie, tak bardzo chciałbym cofnąć się czasie i zmienić przeszłość. Ta miłość trwała wiecznie, a ja nigdy jej nie zapomnę. Teraz wiem, że zawsze byłem szcześliwy, bo on był przy mnie. Wspominam ukochanego, żegnając się ze światem.

         Jestem Naruto Uzumaki, mam 98 lat, miłością mojego życia był Sekusa Uchiha, który uratował mnie przed śmiercią kilka lat temu. Nie mam rodziców, nikogo bliskiego, prócz pielęgniarki - różowowłosej, starszej kobiety, koleżanki sprzed lat. I co najważniejsze, odchodzę, by znów go spotkać. Mojego Sekusę, mojego Sasuke. Zamykam oczy, kroczę czarnym tunelem, w ciemnościach, ku niebotycznemu, oślepiającemu światłu, ku mojej nadziei. Jestem już blisko, ogarnia mnie niewysłowiona fala ciepła i szczęśliwości. Ktoś mnie woła, słyszę za sobą jego głos, odwracam się, by ujrzeć mojego czarnowłosego anioła, uśmiechającego się do mnie z szeroko rozstawionymi rękoma. Jest młody i przystojny, jak wtedy, gdy los zepchnął mnie daleko od miejsca urodzenia, bez zmarszczek i siwych włosów, które zapamiętałem z kilku ostatnich lat. Wstydziłem się mu pokazać, ja, stary, posiwiały, ze sztuczną szczęką, pomarszczony gorzej, niż nie jeden w moim wieku. w poblakłych ciuchach. On jednak kazał mi przyjrzeć się swoim dłoniom - młode, jędrne, ze skórą normalnego koloru. Dotknąłem dłońmi twarzy - żadnych zmarszczek, zęby na miejscu, brak kurzych łapek i schodzącej skóry...
  - Witaj w niebie, kochanie - usłyszałem, a tuż potem poczułem jego miękkie, spragnione usta na moich własnych. - Tu każdy jest piękny i młody - wyszeptał, prowadząc mnie w dal, wysoko ponad złote chmury. - Pasujesz tu - wyszeptał jeszcze, nim przekroczyliśmy złote bramy Edenu. Idealne zakończenie nieidealnego życia.

FIN

            Powiem tak. Zakończenie miało być kompletnie inne, ale z racji, że jakoś wykosiło mi pół WzK, musiałam improwizować. Dziwnym trafem jestem bardziej dumna z tego co mi teraz wyszło, niż z tego, co było wcześniej. Pozdrawiam i liczę na Wasze opinie.
            Wasza Inata-chan


5 komentarzy:

  1. Może zacznę od końca - dosłownie. Jak dla mnie to było idealne zakończenie bardzo idealnego życia! Skoro byli ze sobą, aż do śmierci Sasuke wciąż się kochając, to mimo "nietypowego" związku życie mieli moim zdaniem idealne.
    Trochę pozazdrościć, bo która z nas nie marzy o takiego miłości aż po grób. Ok... przyznaję się bez bicia, że ostatnio się ze mnie romantyczka zrobiła - o zgrozo! (słyszałam, że to pierwsze oznaki starzenia się, ale pewności nie mam)
    Samo mini opowiadanie bardzo mi się podobało, szczególnie ten fragment z palarni, nie wiedzieć czemu, bo w sumie motyw z "klękajcie narody", też był świetny :D
    Opis lekcji i naszej Sakurki oraz "zainteresowań" Kakashiego, też był świetny - szczególnie zbiorowy jęk w momencie poznaniu tematu lekcji ;)
    Co ja mówię, całość jest jak najbardziej super ;)
    A końcówka? Sasuke czekający na Naruto w niebie, och chyba się rozmarzyłam...
    Pozdrawiam i weny życzę, Lena

    OdpowiedzUsuń
  2. To było... XD Nie jestem pewna co mam powiedzieć XD
    Cóż... Napisane tak chaotycznie (chociaż co ja sir znam? XD)
    Po prostu jak nie ty! Jednak podobało mi się XD
    Gaara XD Gaara mnie rozjebal XD to było mega XXD
    I ta historia ich miłości i cięcia żył! Przepiękne, doprawdy :D
    Pomarszczony, stary Naru? Ciekawe XD
    Ale i tak końcówka najlepszą! yeaaa! Eden i Sasuke!
    Wciąż nie mogę z ich dialogów XD To takie było przepełnione miłością! :3
    Chciałabym jeszcze napisać ci coś na temat rozdziału, bo z niewiadomych przyczyn kolejny raz komentarz mi się nie dodal XD
    Za dużo tam Inaty! (powiedziała zazdrosna Emiko x.x)
    I takie slodkie to było, ta scena w sypialni! <3
    I dziękuje za dedyk <3
    Ej noo! Ja się nie zgadzam na żaden wątek hentai z Itachim! ;-;
    Chyba będę musiała przeżyć XD
    I cieszę się, że już nie smutasz <3
    Kocham cię, nee-chan! <3
    Weeeeny! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Doobra! Jestem i komentuję. Przepraszam, że dopiero teraz, ale wczoraj by także bardzo męczący dzień dla mnie (znów się prawie spóźniłam na autobus do szkoły, lekcje do 16, powrót do domu autobusem, zrobienie części lekcji, pójście na aikido, powrót o 21 i kończenie lekcji xD). Tak więc, dzisiaj niestety krótko, bo muszę się jeszcze uczyć do sprawdzianu.
    Zaskoczyłaś mnie tym pomysłem. Nie spotkałam się z takim chyba nigdy. Sasuke, który tak naprawdę nie nazywa się Sasuke... Hm xDD
    Zastanawia mnie, czemu autorki piszą, że Gaara jest niski. Może jakimś tam dryblasem nie jest, ale od Naruto jest wyższy od milimetr xDD Ogółem są na równi, bo ten milimetr to tak na prawdę gówno daje. Chociaż i tak fajnie, że wykreowałaś takiego małego, porywczego i chętnego do bitki Sabaku.
    Postać Sasuke pozostawiłaś dla mnie zagadką i do teraz nadal tak jest. Przecież Sasuke już w szkole mógł mu wszystko wytłumaczyć, czy chociażby zmacać - a tak to tylko razem fajkę zapalili. Ech... Chociaż na końcu obaj się zaspokoili.
    Ogółem całość mi się bardzo spodobała. Fajnie napisana, ciekawe wydarzenia (z przyzwyczajenia chciałam napisać plan wydarzeń ;-;), no i ten romantyczny klimat c;
    Naprawdę, dzisiaj krótko,, chcę się jeszcze wyspać, coś tam jeszcze poćwiczyć pół godzinny i wgl.
    Dodam jeszcze, że nie wyobrażam sobie starego, pomarszczonego Naruto...
    Błędy owszem i były, ale nie zwracałam na nich uwagi ;)
    No i jeszcze, znalazłam jeden fragment, którego albo ja nie zrozumiałam, albo Ty jakoś poprzekręcałaś...
    "Jestem Naruto Uzumaki, mam 98 lat, miłością mojego życia był Sekusa Uchiha, który uratował mnie przed śmiercią kilka lat temu."
    Z tego fragmentu wynika, że "Sekusa", uratował Naruto od śmierci, gdy on miał 90-97 lat. Albo coś jeszcze się wydarzyło w ciągu tych lat, a Ty tego nie opisałaś, albo coś Ci się pokićkało i chciałaś napisać o tym czasie, w którym Naruto znów spotkał Sasuke, po jego mniemanej śmierci... No coś mi się tu nie zgadza... Albo to ja źle zrozumiałam przekaz i treść...
    Dobra to chyba na tyle mojego biadolenia. Ciesz się, że nie rozpisałam się tak jak wcześniej xD
    Pozdrawiam serdecznie, ściskam gorąco i całuję zaborczo (nadal nie ogarniam kto w naszym związku jest na górze, a kto na dole(chociaż coś mi się wydaje, że to Ty jesteś na górze...xD)) ;*

    Twoja Ukochana, winna Ci biżuterię, Szona ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wraaaaa!!!! Boskie <3
    Tylko nie wiem czemu zrobiłaś z Sasu Seksu....Sasu bóg Seksu*
    WzK jak zwykle zniezwykle wspaniale....boże jakie literki śmiejżelki....
    Piękny rozdział?!
    Może nie rozdział ale tak czy siak piękny :*
    Nie mogę się doczekać innych ^^

    Pozdrawiam i życzę weny
    //Hetani


    *nie mogłam się powstrzymać

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, hej, hej,
    w końcu mam chwilkę na przeczytanie i cos skrobniecie.... och to było rewelacyjne.... już wiadomo dlaczego Uchiha tak bardzo się interesował nowym uczniem... ale i dla Naruto wydawał się znajomy.... och to było przepiękne...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń