Dziś po
prostu notka, na komentarze odpowiem przy następnej. Aczkolwiek chciałabym
bardzo mocno przeprosić Mikorie. Miałam zajrzeć na Twojego bloga i nadrobić
zaległości, ale naprawdę nie mam kiedy i jak, bo na zwolnionym transferze Twoje
blogi z Onet-u ciężko się wczytują. Lecz obiecuję, nadrobię zaległości, gdy
tylko będę mogła ;*. I nie martwcie się tkliwością Uchihy, to się zmieni!
Powinniście już skojarzyć, dlaczego nie jest do końca sobą po tym rozdziale.
Rozdział
dedykowany przede wszystkim Tobie,
Mikorie i Kai Jelonek. Zapraszam:
***
*
***
16 - 17. 09. (środa-czwartek)
Szedł
za blondynem przez pole treningowe numer siedem, zastanawiając się czy to
wszystko to nie jakiś podły sen, a idąca przed nim postać, to nie mara nocna.
Gdyby nie był sobą, zapewne przetarłyby nie raz oczy, lub, gdyby między nim, a
tą osobą nie było tak, jak jest, dotknąłby jej, by się przekonać. Nie wierzył w
to, co się działo, lecz starał się zachować rezon, mimo że chciałby podbiec do
chłopaka i go uścisnąć z całych sił. To nie w jego stylu, więc po prostu szedł.
Zatrzymali się przy trzech kołkach, przy których siedzieli jakieś sześć lat
temu, w trakcie egzaminu z dzwonkami. I choć Sasuke nie mógł tego widzieć, gdyż
miał widok tylko na plecy niebieskookiego, to ten uśmiechnął się delikatnie.
Pełna napięcia cisza zapadła między nimi, żaden nie wiedział, co jak zacząć.
- Chciałeś o czymś porozmawiać? - Zapytała noc odpowiednio chłodno,
jednak z miękką nutą. Dzień milczał, zastanawiając się, od czego zacząć. - No,
więc? - Dodała noc, chowając dłonie w kieszenie i ściskając je mocno.
- Opowiedz mi wszystko - usłyszała w odpowiedzi.
- Co mam ci niby powiedzieć? - Warknęła, od razu gryząc się w język. Nie
tak miała się zacząć ich pierwsza szczera konwersacja. - To znaczy.. - Uzumaki
niespodziewanie odwrócił się do niego przodem i zmniejszył o krok odległość
między nimi.
- Nie jestem usposobiony dzisiaj do kłótni, Uchiha - rzucił lekko,
patrząc mu w oczy. - Chcę cię zrozumieć.
- Jakoś wcześniej nie wykazywałeś ku temu chęci, wręcz przeciwnie, ty...
- Nic cię tu nie trzyma – przerwał mu gniewnie Naruto, odwracając
spojrzenie. - Aczkolwiek mówiłeś, że zależy ci na polepszeniu naszych...
stosunków - na policzki bruneta, wbrew jego staraniom, wkradł się delikatny
rumieniec, którego, na szczęście jego towarzysz nie mógł zauważyć, gdyż
panowała względna ciemność.
- Owszem - odparł, wymijając byłego przyjaciela i siadając pod jedną z
drewnianych bali. - Od czego mam zacząć? - Jinchiruuki podążył za nim,
zachowując odpowiednią odległość.
- Może od tego, jak to się stało, że tutaj jesteś? Ty i twój brat - w
głosie chłopaka wyłowił lekką pretensję.
- Ja i Itachi… Każdemu z nas zależy na czymś innym. On kochał tę wioskę,
mimo że sprawiła nam obu tyle cierpienia. Zawsze chciał tutaj wrócić, a mnie
zależy na… - zawiesił się, przecież nie mógł mu powiedzieć, co jest jego prawdziwym
celem.
- Na? - Dopytywał się niebieskooki, szczerze ciekawy jego odpowiedzi.
- Na odbudowaniu relacji z wami - westchnął, ciesząc się, że nie musiał
go okłamywać i udało mu się zachować, jak na razie swoją tajemnicę. - Zdałem
sobie sprawę, że mieliście rację. Po zemście nie zostało mi już nic, to
bezdenna otchłań niedająca ukojenia.
- A gdzie podziała się twoja nienawiść do świata? - Sasuke uśmiechnął
się lekko ironicznie.
- Nie nienawidziłem całego świata, tylko Liścia - odparł, szukając
wzrokiem ukochanych oczu. - Za to, co kazali zrobić mojemu bratu. Wykorzystali
jego oddanie do stłumienia buntu w mojej rodzinie, a to tylko po to, by umocnić
się politycznie. Nawet teraz tak nie niszczy się opozycji! - Podniósł głos na
chwilę, lecz zaraz się opanował. - Miałeś rację, mówiąc, że to mnie wyniszczy,
że zapomnę kim jestem i zagubię się - gdy mówił, Naruto bacznie mu się
przyglądał, jak gdyby oceniał, czy mówi prawdę. – Ja… żałuję wszystkiego, co
stało się w przeciągu tych pięciu lat – „Żałuję,
że nie było mnie przy tobie”, dodał w myślach, przerywając na moment. Ukrył
twarz w dłoniach, oddychając głęboko. Nim podjął się dalszej relacji, nie
odmówił sobie spojrzenia jeszcze raz na twarz blondyna. Cieszył się, że dziś
była pełnia. - Długo tułałem się po świecie wraz z Orochimaru - w jego głosie
słychać było obrzydzenie - poszukując siły, by zabić Itachiego...
- To już wiem - milczący dotąd Uzumaki odezwał się, jakby znudzony tym,
co do tej pory usłyszał. - Jeśli chcesz mi opowiedzieć o nałożonej na was
pieczęci, Shirunoce, to sobie daruj - odpowiedział mu pełny niedowierzania i
obruszenia wzrok. - Kakashi to papla - dodał cieplejszym głosem, uśmiechając
się z wahaniem. Dla Uchihy nie istniało nic piękniejszego niż TEN uśmiech. Był
jak dzień zastępujący zimną, wyrachowaną i niebezpieczną, bo uwalniającą
najgorsze uczucia targające ludźmi, noc. Za ten, choćby delikatny wyszczerz,
oddałby wszystko, całego siebie. Westchnął, starając się stłumić ziewnięcie.
Choć sam był podekscytowany, lekko przerażony, zdenerwowany i zaskoczony
wszystkim, co się działo, to jego ciało odmawiało mu z lekka posłuszeństwa.
Lecz mówił dalej, blondyn mógł nie chcieć go więcej widzieć.
- Jak wiesz, nie mogłem zabić Itachiego, tym bardziej, gdy powiedział mi
o tym przeklętym rozkazie. Starał się, bym pokochał Konohę tak jak on, ale ja
nie potrafiłem. Nie umiałem znaleźć żadnego drugiego dna, pozytywnej strony
sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy - Naruto znów się uśmiechnął, tym razem na
wspomnienie rozmowy z Sakurą. To ona go przywiodła w to miejsce i do tego
człowieka. - Nie dochodziły do mnie jego argumenty, opinie, przemyślenia,
troska. Byłem tak pogrążony w zemście, że nawet fakt "odzyskania"
brata nie odwiódł mnie od niej, dlatego też nadal robiłem to, co robiłem -
chciał przeprosić, ale to jedno, głupie słowo nie chciało mu przejść przez
gardło. Odchrząknął, lekko zdziwiony tym, że jego były przyjaciel słucha w
milczeniu, niczego nie komentując, nie wypytując. Może tak było dla obu
łatwiej? - I, gdy zrobiłem największą głupotę, jaką mogłem, odrzucając Liścia w
Czwartej Wielkiej Wojnie Shinobi, mój brat, za pomocą zakazanego i nikomu
innemu nieznanemu jutsu, napełnił mnie swoimi uczuciami co do Konohy. Po
prostu... ją pokochałem i choć prawdę powiedziawszy, planowałem jeszcze większe
jej zniszczenie, nie mogłem tego zrobić, bo Itachi by tego nie zrobił. Moje
wewnętrzne "ja" stało się tylko otoczką wokół mnie, a ja zapragnąłem
ze szczerego serca tu wrócić... Ja zapragnąłem – podkreślił. Co prawda, nie
powiedział mu całej prawdy, nie mógł wyjawić wszystkich swoich pobudek. I tak
uważał, że nie był sobą, mówiąc mu tak wiele. Zachowywał się...
- Całkiem jak nie ty – skwitował jego wypowiedź Uzumaki, podciągając
nogi do klatki piersiowej. – Sasuke… - prośba w głosie Naruto otrzeźwiła
chłopaka z niemiłych wspomnień. - Powiedz mi, co czułeś, sześć lat temu,
odchodząc stąd?- Czarnowłosy nie spodziewał się takiego pytania.
- Tylko pustkę i palącą chęć zemsty - odparł, nie wiedząc, do czego
dąży.
- A co czułeś, wracając tu? - I co miał powiedzieć? W głowie kłębiły mu
się miliony myśli, czuł, że niektóre z nich należą niekoniecznie do niego. "Itachi!", syknął w głowie,
zagryzając wargę.
- Niepewność i... ulgę - wyszeptał, opierając się czołem o przysunięte
przed chwilą kolana. "Tęsknotę,
strach, szczęście, palące pożądanie...", dopowiadał mu w głowie Łasic,
doskonale się bawiąc. " Nie
przeginaj, kurwa mać, wiesz że to dla mnie ważne", przesłał mu,
skupiając się na Jinchiruuki. - Nic nie tłumaczy mojego postępowania, ale...
- Co czułeś gdy odnalazłeś Uchihę i wyjaśniliście sobie wszystko? -
Poruszył się nieznacznie, szukając wygodniejszej pozycji.
- Ja.. nie wiem co było pierwsze. - naprawdę nie wiedział, miał wtedy
taki mętlik.
- Czułeś nienawiść, prawda? - Spojrzał wprost w niebieskie oczy. -
Zmienił się tylko jej obiekt? - Jak miał być wyniosłym i podłym Sasuke w tej
chwili? Przy nim? Nie potrafił.
- Prawda - wyszeptał, zaplatając ręce na piesi. Przed zadaniem kolejnego
pytania, odwrócił szalę. - Czy chcesz ze mną dzisiaj wyjaśnić wszystko, by raz
na zawsze zerwać łączącą nas więź? Bo czuję, że ona nadal istnieje - nawiązał
do ich ostatniej rozmowy.
- Tak, istnieje - złotowłosy pominął niewygodną część jego wypowiedzi,
po czym podniósł się z ziemi. Nagle, kompletnie niespodziewanie, Uchiha
pociągnął go za nadgarstek używając całej swojej siły tak, że wylądował mu na
kolanach. - Co ty robisz?! - Krzyknął mu prosto w twarz, chcąc się uwolnić z
natarczywych dłoni bruneta.
- Chcę, byś mi coś powiedział - mruknął mu do ucha. - Proszę - Naruto
nie patrzył na niego.
- Czego ty znowu chcesz? - Warknął nieprzyjemnie, cały czas próbując się
wydostać. "Chyba tego nie zrobisz,
Sas? Nie pocałujesz go? To cię u niego skreśli!", usłyszał brunet w
głowie, co go uspokoiło, bo naprawdę miał na to ochotę. Pozwolił sobie tylko
delikatnie, jakby od niechcenia, dotknąć jego miękkich jak jedwab, słonecznych
włosów.
- Powiedz mi o swoich uczuciach, które kłębią się w twoim sercu -
siedzącego na nim chłopaka zmroziło.
- Niczego nie muszę ci mówić - wysyczał przez zaciśnięte zęby. -
Puszczaj!
- Mieliśmy sobie wszystko wyjaśnić, Naruto. Proszę, powiedz mi -
odszepnął, mając w pełni świadomość, że blondyn może w każdej chwili po prostu
zniknąć w szarym dymie, lecz nie robił tego.
- Jak chcesz! Cierpiałem po tym jak nas zostawiłeś. Nie mogłem sobie
wybaczyć tego, że byłem zbyt słaby, by cię sprowadzić. Po obietnicy, jakiej
dałem Sakurze, byłem jeszcze bardziej zdeterminowany do tego, by cię odnaleźć!
Gdy mi się to udawało, ty próbowałeś mnie zabić, okłamywałeś, szydziłeś,
raniłeś! - Mówiąc, odsuwał się od czarnookiego, a gdy się całkowicie uwolnił,
usiadł naprzeciw niego. - Byłeś mi jak brat, którego nigdy nie miałem, jak
rodzina! - Żywo gestykulował, wymawiając kolejne słowa. - Przez ciebie
uśmiechałem się coraz rzadziej, pozwalałem by Kyuubi mnie omotał, byleby tylko
cię zobaczyć, mieć szansę na rozmowę z tobą i przemówienie do rozumu.
Krzywdziłem bliskich, raniąc niepomiernie siebie - otrząsnął się lekko,
przypominając sobie skaleczoną Sakurę w czasie jego walki z Wężowatym. - Ale
zawsze w ciebie wierzyłem, że jesteś na tyle silny, by zmądrzeć. A ty, nie
dość, że za każdym razem niemal mnie zabijałeś, mnie czy kogokolwiek, to
śmiałeś się ze mnie! Byłem dla ciebie idiotą, który latał za tobą i łudził się
nadzieją prawdziwej braterskiej przyjaźni między nami! To przez ciebie stałem
się cieniem dawnego mnie, bo jesteś moją nocą. Nieustannie trwającą nocą, bo
sam za nią gonię - "A ty moim dniem,
który chciałbym mieć już tylko dla siebie", pomyślał Sasuke słuchając
go w milczeniu. - Nie wierzyłem w to, co mówił Obito. Ty potomkiem klanu
Uchiha, ja Senju i że nasze drogi się rozejdą, że któryś z nas wygra, zabijając
drugiego. Walczyłem długo o ciebie, nawet z babcią Tsunade, lecz i to musiało
się skończyć. Twoja noc zawładnęła mną tak, że nie jestem już sobą. Dlatego...
poddałem się jakiś czas temu - rozumiał, w końcu rozumiał targające chłopakiem
uczucia. Jednak na tym nie mogła skończyć się ich rozmowa.
- Dziękuję ci, Naruto, za to, że byłeś kompletnym głupkiem dla mnie -
wyszeptał, podsuwając się bliżej.
- Sasuke?
- Nie mogę się już powstrzymywać – zignorował głos Itachiego w głowie,
miał dość czekania. – Naruto – patrząc w błyszczące w świetle księżyca oczy,
sięgnął jego ust, w które wpił się łapczywie, jak spragniona ciepła zapałka
pocałowałaby ogień. Ssał wargi, miażdżył je, dotykał policzków. – Kocham cię,
bez względu na to, co z tym zrobisz – poddając się namiętności, wsunął jedno
kolano między jego uda i uciskając krocze, całował policzki, usta, nos, blizny…
- Przepraszam, ale kocham cię, Naruto – nagle blondyn znikł, pozostawiając go
samego. „Czy przegiąłem?”, pytał sam
siebie, nadal trwając w jednej pozycji.
***
*
***
Okrążała wioskę Liścia już drugi raz, niepewna tego, co czuje. Starała się wyczuć obecność kuzyna, w ciągu ostatniej nocy kilka razy kontaktowała się z Kuramą, a wszystko po to, by nie zdradzić się przedwcześnie. I tak Hokage już o niej wiedziała, a ona sama spotkała kogoś bardzo podobnego do byłego chłopaka, Itachiego Uchihy, choć nie była pewna. Mógł to być jego Ototo, który z powrotem do Konohy, przyniósł jej spokój. "Jak on miał na imię? Ah, tak, Sasuke", przypomniała sobie, przeskakując metalową bramę. Aż dziw, że strażnicy pełniący wartę jej nie zauważyli. No, ale umiała przecież być niewidoczna dla otoczenia. Przeskoczyła na najbliższy dach, po czym zaczęła biec po następnych, dążąc do jednego miejsca. Po chwili opadła miękko przed posesję czarnowłosych. Oglądała zadbany ogród, stare podniszczone mury, wielki, rozłożysty dach, średniej wielkości, gotyckie okna. Mniej więcej tak zapamiętała Jego dom. Przysunęła się bezdźwięcznie bliżej furtki, by przechodzący za nią, lekko zamroczony alkoholem cywil, jej nie zobaczył. Zauważyła, że w jednym z okien, prawdopodobnie kuchennym, co stwierdziła po oświetlonych sprzętach, słychać było czyjś śmiech. Wsłuchała się, jej serce zamarło.
- Itachi... - wyszeptała, cofając się nieznacznie. Nim spostrzegła, ktoś
przyciskał ją do zimnego metalu.
- Kim jesteś i co tutaj robisz? - Wysyczał jej do ucha, krępując ręce.
Poznała chakrę byłego kochanka.
- Nie poznajesz mnie, Łasiczko? - Jej głos ociekał jadem, napastnik
cofnął się, jednocześnie uwalniając ją.
- I-Inata? - Wyjąkał, obracając ją przodem ku sobie. W świetle lamp
zabłysnęły jej fioletowe włosy. - I-Inata - powtórzył z niedowierzaniem, a jego
ciało znieruchomiało. - Ty żyjesz...
- Owszem i mam się dobrze - syknęła w jego stronę. - Jakim cudem ty tu
jesteś? - Lecz Itachi nie odpowiedział, w zamian tylko zsunął jej kaptur z
głowy. Jego oczom ukazał się mały, delikatny nosek, zaróżowione lekko z zimna
policzki, mądre, niepomarszczone czoło, wydatne usta, zapamiętana, niczym
nieskażona oliwkowa cera i... niezmienione przez lata diabelsko zielone oczy.
Nikt i nic nigdy im nie dorównało. Pozwoliła mu na to, gdyż była ciekawa jego
reakcji. Czerwonooki był zachwycony, szczęśliwy, na nowo niewinnie zakochany.
- Inata, Inata Uzumaki - powtarzał, dotykając jej włosów. Odtrąciła jego
rękę, więc spojrzał na nią z bólem.
- Nie masz już prawa mnie dotykać, Uchiha. Twój brat tu idzie, nie chcę
być nakryta przez niego. Powiedz mi, kto jest teraz Hokage? - Spełnił jej
prośbę, po czym dziewczyna z nikłym uśmiechem skierowała się w kierunku
gabinetu kobiety, nie żegnając się z nim.
- Wróciłaś? - Zapytał szeptem, lecz nie otrzymał odpowiedzi.
***
*
***
Dwie
godziny później rozmawiał z Ototo, dumny z przeprowadzonej rozmowy z Naruto. Uśmiechnął
się do siebie na wspomnienie pocałunku. Musieli rozplanować kolejne działania,
by mógł go mieć tylko dla siebie. Stojąc w kuchni zaniepokojeniem stwierdził,
że przed ich posesją pojawił się jakiś intruz. Sasuke był pewien, że to
kobieta, której chakrę wyczuł wcześniej. Itachi kazał mu zaczekać, a sam
zaatakował napastnika.
Lecz
zaczął się powoli niecierpliwić, nie było go już jakieś dziesięć minut,
wyczuwał obu niedaleko. Żadnej walki, tylko spokojny, powolny przepływ chakry.
Nie wytrzymał podchodząc do drzwi, otworzył je i w tym samym momencie wpadł na
brata.
- Co, nie mogłeś się doczekać aż wrócę? - Zapytał go niewinnie,
wymijając i kierując się na górę. Młodszy zatrzasnął drzwi i podążył za nim.
- Kto to był?
- Ten ktoś się pomylił - skłamał lekko, wchodząc do łazienki.
Spostrzegł, że nadal za nim podąża. - Ekhm, mógłbyś wyjść? Chciałbym się
wykąpać - dodał, chcąc go spławić, lecz to nie było takie łatwe jak myślał.
- Kłamiesz - stwierdził chłopak bez ogródek, przyglądając mu się
dokładnie, jakby się upewniał.- Kłamiesz - powtórzył, obserwując reakcję
Łasica.
- Czy ja muszę ci się spowiadać z każdej minuty mojego życia? -
Wybuchnął zły, że musi tak go traktować, ale przecież powiedziała, że nie chce,
by wiedział o niej ktokolwiek poza nim.
- Nie, oczywiście, że nie! - Warknął Sasuke tym samym tonem, cofając się
z pomieszczenia. - I nie oczekuj ode mnie, że będę ci coś mówił o sobie! -
Dodał, zatrzaskując drzwi. Ita źle się czuł z tym, co robił, jak i z tym, że po
raz pierwszy się poprztykali, lecz zgodnie z jej życzeniem, nic mu nie wyjawił.
W jaki sposób miał mu powiedzieć, że widział Inatę Uzumaki, tą samą, którą
pochował jakiś czas temu i za którą tęsknił od lat i że pozwolił jej uciec
niezdolny do jakiegokolwiek ruchu?
***
*
***
-
No dawaj, Iruka! Pamiętaj o młodzieńczej sile! Zew młodości! Bądź lepszy niż
poprzedniego dnia! - Nauczyciel dzielnie ćwiczył pod okiem "swojego
mistrza", Maito Gai’a, by stać się silniejszym shinobi. Właśnie wykonywał
po raz kolejny masę pompek. Zgadzał się z czarnowłosym, że sprawność fizyczna i
siła są potrzebne każdemu ninja, ale chciał się nauczyć nowych, spektakularnych
technik, którymi mógłby zaskoczyć swojego byłego ucznia. Nie omieszkał omówić
tej kwestii ze swoim "sensei", ten jednak nie zamierzał zmieniać
planu jego ćwiczeń. - Na naukę nowych jutsu przyjdzie czas, jak na razie chce
poprawić twoją koordynację! - Usłyszał tylko, po czym idąc w ślady mężczyzny, okrążył
plac dziesięć razy, stąpając na rękach. Leżąc płasko na ziemi i oddychając
głęboko, myślał o sobie, Kakashim, Naruto... o każdym, kogo mógłby zaskoczyć
swoimi świeżo nabytymi umiejętnościami. Nagle piękny widok jesiennych chmur i
zachodzącego słońca przysłoniła mu twarz galaretowatego jonnina. - Hmm.. Iruka,
co powiesz na randkę? - Był tak zaskoczony słowami Gai’a, że aż się zachłysnął.
- Słu.. słucham? - Wydusił z siebie, mając nadzieję, że źle usłyszał.
- No, chciałem cię zaprosić na kawę. Na taką małą randeczkę - brunet
cofnął się przerażony, zastanawiając się jak mu odmówić, by go nie urazić.
- No wiesz... nie bardzo mogę... bo jestem już kimś
zainteresowany.. - nie bardzo wiedział,
dlaczego to powiedział, ale cóż, po części to była prawda.
- Jesteś pewny, że chcesz mnie odrzucić? - Czarnooki klęknął nad nim i
szeptał "zmysłowo" do ucha. - Jestem w tym naprawdę świetny, nie
pożałujesz. Jeśli chcesz, to będę na dole..
- Nie, nnnie, ja naprawdę dzię... dziękuję..
- Na pewno? - Gdy miał już poczuć na ustach smak warg zielonkowatego
mężczyzny, ktoś odpowiedział za niego.
- Na pewno - Maito odsunął się zaskoczony, widząc za sobą postać
odwiecznego rywala.
- Kakashi? Co ty tutaj robisz? - Spostrzegł, że Hatake nie jest w dobrym
nastroju.
- Przyszedłem ci tylko przekazać, że od dziś to ja będę trenował Irukę -
czarnowłosy patrzył na niego wkurwiony, a Umino z kolei, zadowolony. Poczuł
ulgę. Jonnin, podchodząc do Sharinganowca, miał nietęgą minę.
- Tym razem wygrałeś, lecz ja się tak szybko nie poddam - wyszeptał,
stając z nim ramię w ramię.
- Będziesz musiał, bo on jest mój - odparł Szary, podchodząc do
ukochanego. Po chwili obaj usłyszeli trzask. - Nic ci się stało? - Zapytał,
podając mężczyźnie ręce.
- Nie, bo się pojawiłeś. Choć to się nie różniło od twoich
wcześniejszych zachowań - Hatake zamyślił się. Było mu głupio. - Poważnie
mówiłeś z tym, że będziesz mnie trenował?
- Si - Iruka, nie myśląc wiele, przytulił się do niego. Ten nie
zareagował i to go otrzeźwiło.
- Przepraszam, nie wiem co mnie napadło..
- Nie przepraszaj, tylko to powtarzaj, jeśli masz ochotę - postanowił
przyjąć na razie rolę męczennika. Z niczym nie zamierza się narzucać, na nic
nie naciskać, postara się być biernym, by nie dać porwać się emocjom. - Może
pójdziemy na kawę? - Delfinek przyjął jego propozycję z westchnieniem ulgi.
***
*
***
Nasz
ukochany blondynek chrapał słodko na łóżku, ubrany jedynie w pomarańczowe
bokserki w pozycje erotyczne i biały, przykrótki podkoszulek. Od dawna nie spał
tak głęboko, odpoczywało nie tylko jego ciało, ale i jego psychika. Nie mógł go
dobudzić nawet długowłosy chłopak, dobijający się do jego drzwi. Po chwili
namysłu, lekko zaniepokojony, nacisnął niepewnie klamkę i po ustąpieniu
mechanizmu, wszedł do środka. Od razu rzucił mu się w oczy anielski widok na
łóżku, poczuł jak na jego widok się rumieni lekko, a męskość w spodniach drga.
Nic nie mógł poradzić na to, że Uzumaki go po prostu podniecał. Dlaczego tu
był? Po oświadczeniu przez niepewną Hinatę, że ta jest z Shikamaru, postanowił
sam poszukać szczęścia jak i znaleźć obiekt, który ulży mu w intymnej sferze.
Początkowo za swój cel uważał Ino, lecz postanowił poszukać kogoś innego, o
podobnych do niej gabarytach. A podobne miał tylko Naruto. W razie, gdyby z nim
nie wyszło, mógłby startować do Ino. Chyba.
Podszedł
po cichu do śpiącego shinobi i pogłaskał po włosach, dodatkowo lekko
szturchając jego całe ciało. Po dłuższej chwili takich zabiegów, niebieskooki
przestał chrapać, a na koniec podniósł leniwie powieki. Minęła chwila nim
skontaktował, kto stoi obok niego i dotyka jego złotych kosmyków. Poderwał się
zszokowany, uderzając oczywiście w szeroko otwarte okno tak, że po chwili znów
leżał rozwalony na wyrku i masował obolałe czoło.
- Baran, istny baran - szeptał do siebie, na co jego gość zachichotał.
- Raczej niezdara - "słodka",
pomyślał, zamykając okno i pochylając się nad chłopakiem. - Nic ci nie jest?
- N-nie - bąknął Jinchiruuki, z jego pomocą siadając. - Co pan tutaj
robi, panie Neji? Mamy misję? - Przez tyle lat bycia "nowym" Naruto i
wspólnych zadań, nauczył się szacunku do jonnina, głównie przez jego rangę.
- Nie i nie wygłupiaj się, mów mi po imieniu, bez pana - odparł z
oszałamiającym uśmiechem, klapnąwszy obok zdezorientowanego gospodarza. -
Wybacz, że wszedłem bez pozwolenia, ale pukałem, dzwoniłem, a ty nic, a
doskonale wiedziałem, że jesteś w domu.
- Jak widać, spałem - uśmiechnął się lekko, rozciągając mięśnie. - No
więc, co cię do mnie sprowadza?
- Hmm, pomyślmy… - brunet udawał zamyślonego - może wybierzemy się na
ramen? Ja stawiam - blondyn, jakkolwiek zdziwiony propozycją Hyuugi, przyjął
zaproszenie, zaznaczając jednocześnie, że jest dziś bardzo głodny. - Nic nie
szkodzi, z chęcią za ciebie zapłacę - odparł Neji z uśmiechem, zadowolony z
nadchodzącej randki. Pozostało mu czekać i podziwiać, jak Naruś ubiera się
przed nim, wykonując najróżniejsze pozy.
Przepraszam czekające Czytelniczki:
Kaję, Emi, i Emiko, że notka ukazała się dopiero teraz, aczkolwiek stało się to
z przyczyn niezależnych ode mnie. Postaram się, by to się nie powtórzyło.
Pozdrawiam ;*. I, choć bardzo mi miło, że o mnie pamiętacie, doszłam do
wniosku, że nie musicie mnie informować, mam przecież Wasze blogi w linkach ;*
. Więc zwalniam Was, szczególnie Kaję i Emi Raicho, z tego obowiązku ;p .
Jestem też troszkę niepocieszona,
boć przecie mam tylko (lub aż, zależy jak na to spojrzeć), cztery stałe
Czytelniczki i Komentatorki, a to troszkę mnie martwi, lecz cóż, będę cierpliwa
;p . Niemniej jestem z tego szczęśliwa za każde słowo z Waszej strony,
dziewczyny!
Naruto Uzumaki, 10.10 -> STO LAT ;P Nie umieraj nam!
Dziękuję Słoneczko, Szono ukochana moja, za dedykację ;3
OdpowiedzUsuńRozmowa Naruto z Sasuke, bardzo realistyczna Ci wyszła. Chciaż odczułam małe niezadowolenie, kiedy Naruto tak się teleportował, kiedy Uchiha go całował... ;c A mogło się tak pięknie skończyć (czyt. scena pełna erotyzmu, kilka orgazów i na końcu wspólne mycie (och, oczywiście seks z pełną penetracją ;p) *u*).
Moje zboczeństwo uaktywnia się, gdy z Tobą przebywam XD To chyba dobrze, nie? ;d
Gai (jezu, nienawidzę tego imienia chyba w całym anime i mandze .__. Już mi się kojarzy ;-;) jest zazdrony? ;} Widzę już na horyzoncie rywalizacje Kakashiego i Gai'a c;
Cieszę się, że wprowadzasz tu też inny paring, nie yaoi c; Inata i Itachi - zapowiada się gorąco. Chociaz jestem zdziwiona, dlaczego Inata pała taką niechęcią do Itachiego. Toż to przecież jest jej chłopak (kij z tym, że były)!
Neji zabiera się do pracy ^^ (If you know what i mean c;) Własnoręcznej ;D
Boże, nie! Tyle podtekstów Ci walę (Really? ._. "walę"? ;-;), że ech!
A tym, że masz jak to ujęłaś "tylko" (według mnie to i tak bardzo duży wyczyn mieć aż tyle Czytelniczek .__.) cztery Czytelniczki się nie przejmuj. Wiele w siecie jest tajniaków, którzy czytają rozdziały, ale ich nie komentuję, bo im się nie chce .__. Tak więc wiedz, że masz więcej fanów niż możesz przypuszczać! ;D
Pozdrawiam c;
Kaja Jelonek
A dla mnie to juz dedykacji nie było? Dopsze... ;-; Zapamiętam sobie, a co... T.T Idę czytać dalej, no... ;-;
OdpowiedzUsuńKochana <3
OdpowiedzUsuńNa początek wielkie GOMENE za moje nieobecności, aż mi głupio, że tyle zaległości mi się narobiło. ;c
Niestety, szkoła zjada zupełnie mój czas wolny, wchodzą na internet jedynie ta godzinkę dwie i tak przeważnie by doczytać coś do szkoły lub coś spisać... Ale w końcu mam trochę czasu i na pierwszy ogień oczywiście idzie twój blog. <3
Na początek podziękuję za dedykację, wielkie arigato! Jest mi strasznie miło i nie szkodzi, że nie masz na razie możliwości czytać mojego bloga, nic nie ucieknie. :3 Jak widać, ja też nie jestem zbyt systematyczna. ;c
A teraz przejdę do rozdziału. Zacznę tak ni od początku, ni od końca, ale muszę napisać, że baardzo polubiłam Inatę. :3 A jeszcze bardziej podoba mi się fakt, że ją i pana Uchihę coś kiedyś łączyło. Uhuhuhu. Coś czuję, że będzie ciekawie. ^^
Jejku, jak mi się podobała rozmowa Naruto i Sasuke. Miałam takie odczucie, że mocno ich do siebie zbliżyła, choć teoretycznie nie dawali tego po sobie poznać. Czytałam w napięciu, nie wiedząc co się stanie, ale nigdy nie spodziewałabym się, że zakończy się to pocałunkiem i pewnego rodzaju ucieczką Naruto. Nono, bardzo ciekawie to rozegrałaś, nie mogę się doczekać co z tego wyniknie, bo wydaje mi się, że Sasuke będzie miał utrudnione zadanie, tym bardziej, że na końcu wkradł się Neji. Nie przedłużając, lecę nadrabiać kolejny rozdział. Buziaki. ;**
A ja T.T też chcę dedyk, ale spoko! Nie obrażam się :P Przyjmę to na klatę!
OdpowiedzUsuń*Ta jasne! Nie wieżcie jej! Będzie się na nas wyżywać! T.T * Naru, słonko....zamknij ryjek!
Tak nawiasem mówiąc......ty już z Kają po słowie???? Muszę chyba uważniej komenty czytać!
Ale co tam :) Szczęścia życzę wam z całego serca :* :D
Rozdział jak zwykle boski (kłania się w stronę autorki) To ja lecę czytać i komentować dalej! :)
Pozdro!
na moim blogu jest nowy rozdział :)
UsuńMiłość w cieniu paktu