wtorek, 27 sierpnia 2013

010. Rozdział dziesiąty - Test braci Uchiha. Sekcja pierwsza


          Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
          Rozdział:10/?
          Tytuł rozdziału: Test braci Uchiha. Sekcja pierwsza. 

***
*
***


            Iruka wracał właśnie od Kakashiego, nie mogąc nadziwić się, jak tak szybko może płynąć czas. Wydawało mu się, że spędził z jonninem zaledwie dwie, trzy godziny, a w rzeczywistości minęło całe popołudnie, wieczór, a nawet pół nocy! Gdyby nie to, że nie wypadało tyle u kogoś przesiadywać i to, że gospodarz miał nocną misję, pewnie siedzieliby razem do rana. A tak, nasza Czekoladka wracała z ociąganiem do domu, raz po raz oglądając się za siebie i myśląc nad wszystkim, co się zdarzyło w przeciągu ostatniego tygodnia. Najpierw Hatake zalecał się do niego i całował po policzkach, potem on sam powiedział mu takie słowa, jakich by się po sobie nie spodziewał, a na koniec niemal wszystko sobie wyjaśnili i… zostali przyjaciółmi. No, może nie najlepszymi, ale przyjaciółmi. Umino cieszył się, że w końcu ma kogoś takiego, jednocześnie dziwiąc się swoim uczuciom.

            Nim zaczęła się ta cała… farsa, podziwiał Kakashiego z daleka, jedynie pod kątem umiejętności. Choć może trochę i zazdrościł mu wyglądu… Później, gdy mężczyzna zaczął się do niego podwalać, czuł się zażenowany i zły, gdyż wiedział, jaką reputację ma jonnin, nawet wśród swoich uczniów. Jak się okazało, co wyjaśnił mu sam oskarżony, niesłusznie. Otóż szarowłosy może i czytał te swoje „Icha Icha Paradise”, lecz nie był zbokiem. Nigdy, jak to powiedział Iruce, nie molestował nikogo, ani nie zmuszał do czegoś, czego by nie chciała ta osoba. Dalej – Hatake miał w życiu tylko dwie kobiety. To z kolei dziwnie zabolało chunnina – w końcu on sam nie był osobniczką płci pięknej, a mimo to, ten się do niego zalecał, dodatkowo mówiąc mu wprost, że jest gejem. Tylko innego rodzaju.. Na tą swoją wątpliwość czekoladowowłosy również otrzymał odpowiedź, choć sam o nią nie prosił.

            RETROSPEKCJA

Dwaj mężczyźni siedzieli naprzeciw siebie – jeden pełen obaw i sprzeczności, drugi – zamyślony, zajęty analizą usłyszanych wcześniej słów. „Czyżby Kakashi nie powiedział mi niemal od razu, gdy przeszedłem przez próg jego mieszkania, że jest gejem? A teraz opowiada mi o swoich BYŁYCH!” Choć niższy z nich myślał, że nic po nim nie widać, a uczucia ma ukryte głęboko w sobie, to drugi odczytał niemal od razu jego zwątpienie. W duchu zaśmiał się.
   - Iruka, och Iruka. Rozumiem, że jesteś niepewny… - brunet spojrzał na niego przerażony.
   - Nie, nie, ja tylko…
   - Zastanawiasz się, jak mogę być homoseksualistą, a miałem w życiu wyłącznie kobiety. Czy coś pomyliłem? – Brązowooki spuścił wzrok.
   - Trafiłeś w dziesiątkę – bąknął ledwo dosłyszalnie. Hatake położył mu dłoń na ramieniu i chwytając za podbródek, uniósł jego głowę tak, że patrzyli sobie w oczy.
   - Owszem, od zawsze, od małego kochałem inaczej – uśmiechnął się na wspomnienie tego, który pierwszy użył tych słów w stosunku do jego orientacji. – Ale jestem wyjątkowym gejem. Nigdy nie pragnąłem żadnego innego mężczyzny, prócz ciebie – policzki bruneta zarumieniły się soczyście.
   - Przestań gadać głupoty… - jonnin widząc, że nie przekonuje swojego Delfinka, zbliżył swoją twarz do jego, jednocześnie rejestrując drżenie ciała mężczyzny na taką bliskość. Miał nieodpartą ochotę pocałować go, choć delikatnie, lecz wiedział, że wtedy Iruka wyjdzie. Dlatego trwał w tej pozycji, trzymając swoją twarz centymetr od jego, a  mówiąc owiewał jego usta ciepłym, lekko miętowym oddechem.
   - Głupoty? Posłuchaj. Jeszcze za czasów, kiedy żył Minato, byłem w tobie zakochany. Tak, Iruka, zakochany, choć może nie bez pamięci, jak to jest teraz – artykułując patrzył mężczyźnie prosto w oczy, obserwując jak pięknie się mienią w promieniach zachodzącego słońca. Omal mógł z nich wyczytać, to czuje Umino, jak zmieniają się jego uczucia, myśli z każdym jego słowem. – Nie wierzyłem, że kiedykolwiek się do ciebie zbliżę, ba, że będę tak blisko, jak jestem w tej chwili – chunnin opanowawszy się, chciał się odsunąć, lecz Kaszalot mu na to nie pozwolił, przytrzymując mocniej. – Zostań, nie zrobię niczego, co wykraczałoby poza relacje przyjacielskie, choć pragnę tego z całego serca. Nie będę mówił o moich uczuciach już w żaden inny dzień, prócz tego i mi na to pozwól.
    - Dobrze…
   - Od zawsze cię kochałem. Przyznam szczerze, że miałem nadzieje, że mi to minie. Dla swojego dobra, jak i po części twojego. Próbowałem zapomnieć, a nawet więcej. Stąd te kobiety i… za to proszę o wybaczenie… moja wrogość, czy oschły stosunek do ciebie, przez większość czasu. Nie chciałem, nie mogłem wręcz umawiać się z innymi mężczyznami, bo… czułbym się, jakbym cię zdradził, mimo, że nie byliśmy ze sobą. I nie będziemy.

            A co czuł biedny nauczyciel w tej chwili? Nie wiedział. Dziwił się swojemu ciału, które reagowało na jonnina niezależnie od niego. Czuł dreszcze przyjemności, a nawet podniecenia, gdy ten był w pobliżu lub go dotykał. Nikt inny tak na niego nie działał – piękne kobiety z Konoha, a nawet mężczyźni! Lecz to, jak zdradzało go ciało miało się nijak do tego, jaki mętlik miał w głowie.

***
*
***

Bracia w mgnieniu oka przyszykowali się do ataku, opierając się o siebie plecami, tak, że każdy miał w zasięgu wzroku połowę pomieszczenia w jakim się znaleźli. A dokładniej areny. Otóż znajdowali się na arenie, na której odbywały się finały egzaminu na chunnina, która oczywiście została odbudowana po ataku Orochimaru. Mężczyźni rozglądali się w skupieniu., z każdym spojrzeniem coraz bardziej zaskoczeni. Część pola walki zajmowały wielkie, betonowe tunele, wysokie na tyle, by człowiek mógł się w nich zmieścić bez specjalnego naginania pleców. Były one otoczone żelazną kratą, na której wisiała tablica "Sekcja 2".  Na wprost nich, na podium, oświetlonym setkami świec, stał Naruto, ubrany jak zwykle z dodatkiem dziwnego, czerwonego płaszcza. Chłopak również znajdował się za kratą z tablicą, głoszącą, że należy do sekcji trzeciej, a raczej jest nią. Sasuke spoglądał na niego groźnie, bowiem to on nazwał ich zdrajcą, jednocześnie podziwiając jego sylwetkę, co rozbawiło drugiego z braci. Za nimi, jak zauważył Itachi, znajdowała się sekcja pierwsza, a w niej... dwa stoliki. Tam też czekała na nich Shizune, pomocnica Kage. Sama Tsunade stała ponad trybunami, patrząc na nich z góry. Zdenerwowana spoglądała często w niebo, oczekując swojego ulubionego, jak sam się nazwał, shinobi. Miała nadzieję, że choć na coś tak ważnego mężczyzna się nie spóźni. A jednak. Lecz po może, ja wiem, pięciu minutach oczekiwania zjawił się, w szarym dymie, na przemian przepraszając i się skłaniając. Był pewny, że nadwyrężył cierpliwość swojej przywódczyni i że oberwie.
   - Dlaczego tym razem, Kakashi? - usłyszał w zamian, choć głos blondynki nie był zbyt miły. Stwierdził, że najbezpieczniej będzie powiedzieć prawdę, co uczynił.
   - Odwiedził mnie... mój własny delfin, Czcigodna.
  - Czyżbyś miał delfinarium u siebie w ogródku? Bo wiesz, nie zauważyłam - bąknęła, już nie rozwijając tematu. - Zapierniczaj na swoje miejsce, natychmiast - w chwili, gdy Kakashi zniknął, na trybunach pojawili się członkowie Starszyzny, co Tsunade przyjęła z cichym warknięciem. Nie lubiła, gdy się mieszali. Jeszcze raz spojrzała w niebo i podnosząc głos do krzyku, zaczęła:
   - Witajcie na Arenie Ognia (moja nazwa - dop.aut.). Tak jak powiedział wcześniej Naruto, jesteście nadal zdrajcami Konoha-gakure, a ja, jako jej przywódca, nie mogę wam tak po prostu pozwolić tu zamieszkać. Muszę... to znaczy musimy wiedzieć, na jakim jesteście poziomie i czy nie zdradzicie nas znów. Na zwoju, jaki otrzymaliście wkradł się mały błąd - kobieta uśmiechnęła się złośliwie - zamierzony błąd. Waszym dzisiejszym zadaniem będzie nie tylko pokonanie Jinchuuriki - mężczyźni przenieśli wzrok z orzechowookiej na blondyna i z powrotem - lecz przejście przez dwie inne sekcje, a ten, który nie polegnie, zmierzy się z Naruto. Jakieś pytania? - Sasuke poruszył się jakby niespokojnie.
   - Na czym polegają zadania poszczególnych sekcji?
  - DOWIECIE SIĘ, GDY JUŻ DO NICH WEJDZIECIE! Aby przejść do pierwszej, musicie poświęcić płyn, który daje wam życie. Powodzenia - z tymi słowami kobieta zbiegła na jedną z ławek i zaczęła się przyglądać swoim 'nowym' shinobi.

Sasuke spojrzał na swojego Ani-san z kpiącym uśmiechem. „Jak myślisz, to pułapka?” Ita oddał spojrzenie, z tym, że był lekko zaniepokojony. „Obawiam się, że jednak nie, braciszku. To prawdziwy test, tylko  nie wiem, co będzie, jeśli nie podołamy”. Młodszy zaśmiał się cicho.
   -  Nie mów, że się boisz - powiedział głośno, wyciągając kunai i przecinając sobie nadgarstek. Itachi bez słowa postąpił tak samo i razem położyli ręce tak, by krew spływała na kratę. Gdy odsunęli je, w kracie pojawiła się brama, którą Shizune otworzyła przed nimi.
   - W sekcji pierwszej sprawdzę waszą szczerość i zamiary wobec wioski. Usiądźcie - po spełnieniu jej prośby przez czarnowłosych, kontynuowała. - Przed wami leżą trzy karty. Na każdej z nich napisany jest inny znak, odpowiadający odpowiedziom. Odpowiedź A oznacza tyle samo, co "Nie, nie zrobiłbym tego, nawet gdyby moje życie byłoby zagrożone.", odpowiedź B, jest mniej skomplikowana, oznacza: "Nie wiem, jak bym postąpił", a odpowiedź C: "Tak, zrobiłbym to, bo ważniejsze jest dla mnie dobro własne, niż wioski". Jak na razie wszystko jest jasne?
   - Hai, jasne, jak słońce, śliczna - zawołał Starszy, ukrywając zdenerwowanie. Brunetka nachmurzyła się.
   - Tylko bez takich, Uchiha. Dobrze, jeśli to 'jest jasne' - kobieta wyciągnęła ręce zgięte w łokciach, podobnie zginęła palce środkowe i wskazujące obu dłoni, ukazując dosadnie, że go cytuje. (Jak nie wiecie o co chodzi, to może skojarzycie gest, który wykonują nauczyciele, mówiąc, że UCZEŃ MYŚLAŁ, oczywiście prześmiewczo dop. aut.;) - to czas na zasady. Nie wolno wam użyć żadnej z form Sharingana, bo wtedy wasza walka z Naruto będzie na śmierć i życie. Innymi słowy czy odniesiecie zwycięstwo, czy poniesiecie porażkę, obaj umrzecie. W chwili, gdy weźmiecie w dłoń pióra - wyjęła je z kieszeni i położyła przed każdym z braci - wasze umysły poddadzą się silnemu jutsu, dzięki któremu będziecie odpowiadać jakby bez przemyślenia. A tak naprawdę, będziecie odpowiadać szczerze, tak, jak byście to robili w pełni świadomie - dziewczyna wzięła oddech, chcąc kontynuować, lecz Sasuke ją ubiegł.
   - Po co to, skoro będziemy odpowiadać tak, jak byśmy nie byli pod wpływem? (Nie mylić z narkotykami :d -dop. aut.).
   - Proste. Tak nie będziecie mogli kłamać - na jej słowa Itachi uśmiechnął się pewny siebie, co również skomentowała. - Wiemy, że jesteś jednym z najlepszych w genjutsu, ale obiecuję, ta technika cię zaskoczy - westchnęła zniecierpliwiona. - Odpowiadać będziecie, zakreślając odpowiednie litery, a raczej wasze dłonie. Możemy zaczynać? - A gdy przytaknęli, wzięła w dłoń arkusz pytań, a raczej sytuacji, jakie mogą się stać. Wskazała by ujęli w dłonie pióra. Zimny metal dotknął ciepłej, męskiej skóry i świat braciom  zawirował.


***
*
***

Widząc postać swojego byłego przyjaciela, niemal nie rozwalił wszystkiego wokół siebie. Samo imię, czy nazwisko zdrajcy pobudzało w nim pokłady wrogości i nerwów. A przecież... kiedyś taką wściekłość budził w nim Orochimaru, zabierając Sasuke ze sobą. Sakura, Yamato, a nawet Sai pamiętali jego walkę z Wężowatym na Moście Nieba i Ziemi w Wiosce Ukrytej w Trawie, gdy oddał się pod panowanie Kyuubiego, byle tylko zabić sannina. A teraz? Naruto naprawdę czuł się zagubiony. Tęsknota za brunetem, wszystkie rany, łzy, chwile załamania, które obaj z różowowłosą przeżyli, wspomnienia wspólnych misji, ale też walk, jakie że sobą prowadzili... Tego było za dużo. Z jednej strony musiał przyznać Iruce rację, chłopak chciał tylko pomścić swoją rodzinę, a zrobił to sam, bo taki już był - samodzielny i dumny. Ale z drugiej... zostawił ich, nie patrząc na to, co poczuje zakochana Haruno, czy głupi, tępy Uzumaki, demon, który odnalazł w nim brata. Najważniejszą osobę, dla której ani przez chwilę nie żałowałby oddać życia, ani całego siebie. Tak, on nadal kochał Sasuke, ale nie mógł mu wybaczyć tych wszystkich wydarzeń. Jeszcze nie teraz.

Śledząc z kolei ruchy jego brata, Itachiego, nie czuł nic. Co prawda, przez niego jego brunet cierpiał sromotnie przez tyle lat, lecz wiedział, że ten mężczyzna zachował się jak rasowy shinobi. Wykonał rozkaz. Blondyn miał pewność, że starszy Uchiha miał wybór... tak jak miał świadomość, że za nic by nie odrzucił rozkazu, przez swoją dumę. Tą samą, przez którą Sasuke nie poprosił o pomoc. Kiedyś go nienawidził, lecz teraz… tak wiele rozumiał. Nie mógł go oceniać.

***
*
***

Patrząc z boku i nie skupiając się odpowiednio, nie zauważylibyście nic. Jednak przy odpowiednim  natężeniu wzroku, zobaczylibyście szybkie ruchy dłoni, które jakby żyły własnym życiem. Ręce jak gdyby kierowane nieznaną siłą, machinalnie wskazywały odpowiednią odpowiedź tak, że wydawało się, że nie kieruje nimi mózg. Nic bardziej mylnego. Jutsu, którym były nasiąknięte pióra, zostało wymyślone przez Yoindaime Hokage, dawno temu. Wydawało się, że technika została zapomniana, jednak Kage Liścia dostawali ją w darze tuż po rozpoczęciu rządów i musieli zachować w tajemnicy, gdyż odkryta, mogła doprowadzić do upadku nawet najbardziej ułożonego państwa. Technika ta ma wiele nazw, jednak najprostsza to po prostu Shinjitsu no Jutsu, czyli Jutsu Prawdy. Jak działa? Pokrótce – ten, kto zostanie nią potraktowany, wpada jakby w trans i odpowiada na pytania tylko i wyłącznie szczerze i nie ma możliwości skłamania. Nie można także tego jutsu oszukać. Nawet z najbardziej zakłamanych osobników wyciągnie prawdę i to bez tortur, nagabywania czy co tam jeszcze wymyślą sadyści. W zależności, czy się odpowiada słownie, czy pisemnie, szybkość odpowiedzi jest różna, jednak nie czas reakcji. Umysł, potraktowany tą techniką, w wypadku testu ustnego, odpowiedź na zadane pytanie widzi od razu, jednak ninja wypowiada ją w odpowiednim tempie, by była zrozumiana przez odbiorców. A w wypadku testu, dzieje się to w zawrotnym tempie, by skrócić oczekiwanie. W jednym jak i w drugim przypadku ninja nie jest w stanie kontrolować umysłu, ani nie ma czasu na zweryfikowanie odpowiedzi z tym, co może, a czego nie może wyjawić. Jedna mała uwaga – dla osób będących pod wpływem tej techniki, całe przesłuchanie trwa zaledwie minutę, nigdy mniej i nigdy więcej.

Sasuke otworzył oczy i ustabilizował oddech. Kątem oka zerknął na swojego Ani-san, który robił to samo i patrzył pytająco na zadowoloną kobietę.
   - Jak…?
   - Mówiłam, że to jutsu cię zaskoczy, Uchiha. Nie udało ci się interweniować. Wiedzieliśmy, że spróbujesz, lecz nie podołasz. To najwyższy poziom genjutsu. Nic więcej nie mogę powiedzieć – po słowach pomocnicy Hokage, miał pewność, że Itachi próbował przełamać technikę, w końcu jego Sharingan był cały czas aktywny. – Jest godzina… druga, więc musimy poczekać 10 minut na wyniki – poinformowała ich, machając do swojej mentorki, która podążała w ich kierunku spokojnym krokiem. Widząc, że mężczyźni skupili się na niej szybko schowała pióra z powrotem do kieszeni.
   - Druga? – Powiedzieli chórem, patrząc na wielki zegar wśród trybun. Shizune zaśmiała się niewinnie.
   - Tak, druga. Wydaje się wam, że minęła minuta, a tak naprawdę byliście testowani przez około sto minut. Kolejna cecha jutsu – chwilę później obok brunetki pojawiła się Tsunade, uśmiechając diabelsko.
   - Ciekawa jestem, który z was zdradziłby mnie jeszcze raz.
   - Żaden, Tsunade-Hime – zapewnił ją szybko młodszy, na co kobieta już otwarcie zaczęła się śmiać.
    - Nie bądź taki pewien – odrzekła, uspokajając się. W ciszy odczekali pozostałe 3 minuty, po czym na biurkach każdego z Uchihów pojawił się zwój.
   - Rozwińcie je - w chwili, gdy to zrobili, hebanowowłosy został przeniesiony wprost przed oblicze Uzumakiego, a Itachi stał przed tunelami.
   - I widzisz Sasuke, twój brat zrobiłby to jeszcze raz, gdyby nie ty – obaj spojrzeli na nią pytająco.

***
*
***

                        I UWAGA, ZNÓW MARUDZI WAM INATA!

            Nie chcę Was, moich kochanych Czytelników do niczego zmuszać, ale jeśli.. pod tą notką pojawi się 5 komentarzy od różnych pięciu osób, to maxymalnie w dwa dni po opublikowaniu ostatniego komentarza, wrzucę Wam luźny one-shocik ;)
Miłego dnia ;*

czwartek, 22 sierpnia 2013

009. Rozdział dziewiąty - Historia miłosna, duperele. Wizyta



         Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
         Rozdział: 9/?
         Tytuł rozdziału: Historia miłosna, duperele. Wizyta.  


***
*
***

    Siedział nad jeziorem i rozmyślał nad planem działania. Co prawda Kiba  zrobił mały researches u Uchihy, ale z tego, co zaobserwował, trudno było określić co tak naprawdę czuje młody członek klanu. Widać było, że interesował się Uzumakim, lecz pod jakim względem? Postanowił założyć najgorsze i zacząć przekonywać do siebie chłopaka. Przeniósł się pod budynek Hokage, gdyż właśnie chciał do niego zajść. Zobaczył jednak wychodzącego z jego mieszkania Irukę-sensei, a widząc jego minę, domyślił się, że rozmawiali o czymś ważnym. Z westchnieniem ruszył z powrotem do swojej dzielnicy.

***
*
***

          Sakura leżała na łóżku w swoim pokoju, studiując zwój od swojej Mistrzyni, gdy nagle ktoś zapukał. Spodziewała się mamy, bo tata pracował raczej do późna. Westchnęła i poszła otworzyć drzwi, bo gość nie zareagował na jej ciche 'proszę.' Gdy zobaczyła, kto za nimi stoi, zdębiała.
   - Ohayo, Sakura-kun. Porozmawiamy? - Bez słowa przepuściła chłopaka do środka. Zapadła nieprzyjemna cisza, którą przerwał brunet. - Może zrobisz mi coś do picia? Gdzie twoja gościnność, pipo? - Mruknął, siadając na brzegu łóżka. Dziewczyna zmarszczyła groźnie brwi i ruszyła w jego stronę. Czarnooki wyciągnął pojednawczo ręce. - Spokojnie, spokojnie. Po twojej minie widzę, że znów powiedziałem coś, czego nie powinienem był powiedzieć. I właśnie dlatego do ciebie przyszedłem, Haruno - podszedł do niej i położył dłoń na policzku, co zaskoczyło ją na tyle, że nie zareagowała. - Nie wiem, jak ci to wyjaśnić, ale tylko ty możesz nauczyć mnie rozumieć uczucia, wyrażać je. Być może nawet kochać - zbliżył usta do jej warg i posmakował ich delikatnie. Tego było za wiele dla zielonookiej, więc zdzieliła go mocno w głowę, po czym wstała dumnie i z błyskiem w oku obserwowała chłopaka. Jej piersi unosiły się i opadały szybko, a policzki pokryły delikatne rumieńce.
   - Jak zawsze bezpośredni. Schlebiasz mi, przychodząc z tym do mnie, jednakże... Musisz być pojętnym uczniem, inaczej stale będziesz obrywał, Sai. Pamiętaj - jej głos z każdym słowem stawał się coraz bardziej złowieszczy, lecz brunet mimo tego nadal się sztucznie uśmiechał. - Zaczniemy od twojego wyszczerza, nie mogę na niego patrzeć - warknęła, lustrując jego postawę. Zaczynało ją drażnić jego milczenie. - No, powiedz coś.
    - Jesteś piękna, wiśniowa dziewczyno - odparł w końcu, siadając z powrotem na łóżku i patrząc na nią wyczekująco, o dziwo, już bez sztucznej miny. Zaobserwował, że w chwili, gdy ją skomplementował, uśmiechnęła się ciepłej. Zrobił jej przyjemność, a o to przecież chodziło.

***
*
***

           Itachi westchnął ciężko i zaczerpnął powietrza. Wcale nie był pewny, czy robi dobrze, opowiadając mu to wszystko.
   - Wiesz, że kogoś kochałem, kocham i będę kochać, mimo, że ta osoba odeszła. Nim zacznę właściwą opowieść, przyrzeknij, że za nic, choćby nie wiem co bym powiedział, nie będziesz mi przerywał. To dla mnie ważne, Sasuke.
  - Obiecuję, Ani-san.
  - Dziękuję. Moja ukochana ma na imię, jak wiesz, Inata. Nazywała się... - przelotnie zerknął na brata - Uzumaki. - Wiele kosztowało chłopaka, by mu w tym momencie nie przerwać, ale przecież obiecał. Itachi był mu wdzięczny. - Odpowiadając na twoje niezadane pytanie: tak, jest rodziną twojego Naruto. Dokładniej, daleką kuzynką. Przybyła do wioski w wieku 8 lat, a ja ją poznałem krótko przed masakrą klanu, jakieś pół roku wcześniej. Nie wiedziałem długo, kim jest, bo Hokage zabronił jej się ujawniać, a wyglądem w ogóle nie przypominała nikogo z klanu Uzumaki - gdy Łasic opowiadał o swojej miłości, uśmiech rozświetlał jego oblicze. - Była wyjątkowa pod wieloma względami. Pierwszym był wygląd: miała krótkie, fioletowe włosy i piękne, zielone oczy, tak bardzo kontrastujące z oliwkową cerą. Zmieniały się w zależności od jej humoru - gdy była szczęśliwa, były niemal przezroczyste, a gdy smutna, ciemniały, tak że przypominały moje, niemal czarne. Ubierała się zwykle w białe płaszcze, tak, to był jej znak rozpoznawczy. Jej umiejętności również należały do wyjątkowych: otrzymała od swojego ojca, Shitary Uzumaki, kekkei genkai, zwane Shitosu. - Sasuke poruszył się niespokojnie, dając mu znak, by jak najszybciej to wyjaśnił. Spełnił jego niemą prośbę. - Tym kekkei genkai miała możliwość kontrolowania i przywoływania wszystkich 10 demonów. Inaczej mówiąc, kierowała nimi, służyły jej. - Słowa brata zrobiły na Fukushu-sha duże wrażenie, czego nie umiał ukryć. - Tak, Ototo, moja miłość była silną osobą. Nigdy nie potrzebowała mojej pomocy. Gdzie skończyłem?
   - Na tym, kiedy ją poznałeś.
   - Ah, tak. Było to wiosną. Walczyłem ze swoim klonem, aż nagle został on unicestwiony przez naszego ojca. Do dziś pamiętam, jak ze złością odwróciłem się w jego stronę i zamarłem, gdy ujrzałem mojego anioła. Inata wyśmiała wtedy moje otępienie i stanęła do walki. Spojrzałem na tatę pytająco, a ten tylko się uśmiechnął i powiedział, że nie mam być takim dżentelmenem i żebym zaatakował - mówiąc o tych wydarzeniach, Sasuke wydawało się, jakby odpłynął i na nowo wszystko przeżywał. - Walczyła dzielnie i jako pierwsza mnie pokonała, nie ukazując nawet połowy swoich umiejętności w Ninjutsu. Oczywiście żadne z nas nie mogło używać swojej klanowych specjalności, takie były zasady. Zaimponowała mi do tego stopnia, że zaczęliśmy razem trenować, jednocześnie wykonując rozkaz Trzeciego. Nie potrzebowałem zbyt dużo czasu, by się w niej zakochać. Była piękna, utalentowana, miała anielski charakter i nade wszystko szanowała ojca, mnie, a nawet ciebie, choć nigdy się nie poznaliście. Spędzaliśmy coraz więcej czasu razem, aż nadszedł dzień, kiedy musiałem zamordować wszystkich bliskich. Po wszystkim, cały we krwi poszedłem się odmeldować i pożegnać z nią. Pamiętam do dziś wyraz jej twarzy, gdy wyznałem jej prawdę. Na początku nie mogła w to uwierzyć, a potem pożegnała słowami: "Zawiodłam się na tobie, Itachi. Jesteś niczym dla mnie." Gdy powiedziałem jej, że spełniłem rozkaz, uderzyła mnie - mężczyzna skulił się, a z jego oka popłynęła samotna łza. 
    - Nie jesteś winny, ty tylko...
   - Nie próbuj mnie usprawiedliwiać, Sasuke. Ona miała rację, jak zawsze. Mogłem wypowiedzieć posłuszeństwo ówczesnemu władcy i nie skazywać cię i innych na tyle cierpienia. Mogłem żyć jak zwykły cywil, uciec czy po prostu dać się zabić, ale samemu nie zabijać. To Inata nauczyła mnie kochać, pokazała, że w życiu są rzeczy warte zatrzymania, rzeczy warte poświęcenia. I nie były nimi władza, potęga, ani wieczna zła sława. A ja musiałem zostawić moje własne, osobiste źródło dobroci i szczęścia, bo podjąłem tak głupią i marną decyzję. Zachowałem się jak najemnik niemający własnych uczuć czy sumienia - mówił, a jego głos był nadal spokojny, choć w środku cały się trząsł. Potrzebował chwili by uspokoić własne myśli, najlepiej by uciekł, lecz powstrzymywało go poczucie obowiązku wobec zranionego już Sasuke. Doprowadzi opowieść do końca, nie ważne, ile go to będzie kosztowało. - Po wyjściu od niej, ostatni raz zwróciłem się do miejsca, w którym widziałem ją po raz pierwszy, a potem odszedłem. Przez kolejne lata dowiadywałem się o twoich postępach i jej poczynaniach. W dniu, w którym miałeś swoje 13 urodziny Inata pojedynkowała się z Madarą i ... zginęła - głos mu się zatrząsnął i nie mógł powstrzymać łez. Młodszy Uchiha nie wiedział co zrobić, jak się zachować, gdyż pierwszy raz widział brata w takim stanie. Postanowił siedzieć cicho, niemal nie oddychać i pozwolić Itachiemu wypłakać tęsknotę, żal, smutek, wszystko, co czuł, jednocześnie myśląc o Naruto. - Kiedy przybyłem na miejsce bitwy, nikogo nie było. Zastałem istne piekło i na wpół martwego demona. Wokół pełno krwi, złamanych drzew, broni, ale jej ciała nie było. Nigdy nie zostało odnalezione.
   - Więc może ona żyje? - Łasic spojrzał na niego oczami pełnymi łez.
   - Chciałbym, ale to niemożliwe. Kilka godzin później, gdy jej szukałem, natrafiłem na Madarę. Siedział nad rzeką i bawił się jej włosami. Powiedział mi, że porzucił jej ciało daleko stąd i zakopał głęboko pod ziemią, jak psa. Dowodem była jej... głowa, spoczywająca na jego nogach - hebanowowłosy był wstrząśnięty.
   - To wtedy tak znienawidziłeś Madarę? - Przytaknął. - Mogę o coś zapytać?
   - Mów - odparł czerwonooki, otrząsając się z przykrych wspomnień. A raczej je od siebie odepchnął.
   - Czy Naruto... Czy on wie o jej istnieniu?
   - Nie i wolałbym, żeby tak zostało. W niczym mu to nie pomoże, a i może zaszkodzić. - Ita wstał i skierował się w stronę rezydencji, Sasuke podążył jego śladem.
   - A dlaczego ja jej nie poznałem?
   - Zadajesz mało ważne pytania, braciszku, ale odpowiem ci. Przyczyna leży w naszym ojcu, Fugaku. Gdy dowiedział się, jak silna jest moja miłość do Inaty, postanowił nas zaakceptować. Pasowało mu to, że moja dziewczyna była silna, waleczna, miała na mnie dobry wpływ i była niezależna finansowo. Krótko mówiąc, uznał ją za dostateczną partię dla mnie. Lecz musisz wiedzieć, że bał się, że pójdziesz w moje ślady i zamiast ćwiczyć, skupisz się na miłostkach.
   - Nie zrobiłbym tego.
   - Wiem, Sasuke, wiem. Jednak znałeś ojca - mężczyzna położył mu dłoń na ramieniu i zatrzymał go na środku uliczki. Obaj mieli świadomość, że nadal są obiektem plotek i wzdychań, a każde ich słowo jest podsłuchiwane, dlatego przesłał mu myśl. "Opowiedziałem ci to wszystko nie bez przyczyny. Wykorzystaj to, by naprawić stosunki z twoim chłopcem. Drugiej szansy nie będzie", na co chłopak prychnął i przyspieszył krok. "Sam sobie poradzę, Łasiczko. Tylko... mnie pilnuj." Starszy uśmiechnął się pod nosem, a Sasuke zrozumiał. Przyznał, że potrzebuje jego pomocy. W kilka minut później bracia stanęli przed rezydencją i tu czekała na nich niespodzianka - pod drzwiami leżał zwój od Hokage. Młodszy sięgnął po niego i rozwinął, zatapiając się od razu w lekturze. Itachi spokojnie czekał, aż skończy, nadal pozwalając myślom krążyć wokół ukochanej. Z zamyślenia wyrwał go zdenerwowany głos Ototo.
   - O północy mamy stawić się u Tsunade. Stoczymy walkę.
   - Z kim?
   - Z Naruto.
***
*
***

          Po wyjściu Iruki nie zostało mu dużo czasu na rozmyślania, bo musiał stawić się u Tsunade. To do niego nie podobne, ale nie miał jakoś teraz ochoty na jakiekolwiek misje, tym bardziej, że nie ukończył tej u Kakashiego, choć po ostatniej wizycie u jonnina miał przeczucie, że to długotrwałe zadanie. Wciąż doskonalił się w segregowaniu dokumentacji, lecz nadal nie wiedział po jaką cholerę się tego uczył. Przecież normalnemu ninja do niczego to się nie przyda. Owszem, pisanie raportów to jedno, ale układanie ich? Jednak misja, to misja, nie mógł wybrzydzać. Patrząc na zegarek zdejmował ubranie. Z roztargnieniem muskał brzuch, ramiona, uda, szyję ... Tak bardzo pragnął dotyku kogoś innego niż on sam. W końcu od jego jedynego stosunku minęło półtora roku, a on jakoś nie umiał nikogo poderwać. Miał wielką ochotę na zabawę swoją męskością, która nawiasem mówiąc była dość dużych rozmiarów, ale się powstrzymał. Rzadko się przełamywał, bo czuł, jakby samozadowolenie było słabością niegodną shinobi. Często wspominał swój pierwszy jak i ostatni raz z Sakurą i tęsknił za jej sprawnymi dłońmi na jego przyrodzeniu… „Była w tym dobra, naprawdę świetna”, pomyślał, zakładając swój ulubiony czarno-pomarańczowy dres, czerwony płaszcz z czarnymi płomieniami i również czarne sandały. Z pośpiechem wybiegł z mieszkania, nawet go nie zamykając. Wiedział, że nikt do niego nie zajrzy, przecież to dom potwora.

***
*
***

            Idąc od Naruto, myślał nad tym wszystkim co od niego usłyszał. Wiedział, że chłopak ma rację i w dużej mierze rozumiał jego uczucia, tylko… zastanawiał się, czy Sasuke nie cierpiał za mocno. Przecież dla niego zbrodnia, jakiej dopuścił się Itachi Uchiha była niewybaczalna, tak jak rozkaz wydany przez władze Konohy… Nie dziwił się, że dla onyksowookiego Wioska Liścia mogła nie przypominać domu a nawet więcej, być miejscem znienawidzonym, dlatego chciał ją zrównać z ziemią. Iruka był na siebie zły – nie mógł nie przyznać słuszności myśli swojego ulubionego ucznia, ale i nie mógł z kretesem skreślić jego byłego przyjaciela. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem było to, że wszystkiemu winny był Itachi. „Choć nie, on tylko wykonywał rozkaz… I miał wyrzuty sumienia, jeśli zostawił małego Sasuke przy życiu, dodatkowo zachęcając chłopca do tego, by się w przyszłości zemścił. Czyli chciał umrzeć… A nie wiem już sam.” Zły na cały świat krążył po uliczkach wioski, aż nogi zaniosły go pod budynek, który wynajmował Kakashi Hatake. W końcu obiecał sobie, że do niego pójdzie po tym, jak dowie się co z jego niemałym już Uzumakim. Przez chwilę kontemplował obraz, jaki miał przed oczyma: mały, skromny domek, z ogródkiem w którym rósł jak podejrzewał bez, jabłonie i dziwne kwiaty: białe, nakrapiane, całkiem jak storczyki, podobne kwiatem do małych, różowych uli, wielkie trawy, z kwiatostanem przypominającym małe miotełki, bardzo zbliżone, z czerwonymi kwiatami czy wreszcie różowe niezapominajki! Mężczyzna przesuwał wzrokiem po kolejnych ewenementach przyrody, zapominając na chwilę, gdzie jest i po co tu przyszedł. Z zamyślenia wyrwał go smutny głos właściciela nieziemskich roślin.
   - Panie Iruko? Co pan tutaj robi? – Wydało mu się, jakby jonnin od ostatniego spotkania zmizerniał i podupadł na duchu, w końcu nie przywitał go swoim słynnym uśmiechem. A do tego ta grzeczność: panie Iruko?!
   - Nie wygłupiaj się i mów mi po imieniu, Kakashi-sama. Przyszedłem… em… by… - patrząc w odsłonięte prawe oko, czuł się dziwnie. W głębi serca wiedział, że to on jest powodem zmiany w mężczyźnie. – Porozmawiać o tym wszystkim co się stało między nami i o tym przez co wyglądasz tak, jak wyglądasz, czyli mizernie – wyrzucił z siebie na jednym wydechu, jednocześnie uciekając wzrokiem.
   - Chcesz mi powiedzieć, że wyglądam źle? – Warknął szarowłosy, jeszcze bardziej smutniejąc^^.
   - Nie, nie… nie to chciałem... – brunet nie widział już, co powiedzieć, by nie urazić więcej osoby przed sobą, a i co sprawi że się…pogodzą?
   - A co?
   - Chcę… - przełknął nerwowo ślinę – wyjaśnić wszystko, co miało miejsce w ostatnim czasie i spróbować…
   - Czego, Iruka? – Czuł, że oko Hatake bacznie go obserwuje, więc próbował ukryć zdenerwowanie, lecz zdradziły go rumieńce wstydu na policzkach.
   -  No… przyjaźni – Kakashi, słysząc to niepewne słowo, na początku się wściekł, co zauważył Umino, bo zaczął się cofać, lecz później… stwierdził, że od tego mogą zacząć.
   - Dobrze, Iruka, spróbujmy, jeśli ci zależy – odparł, niby od niechcenia, ale w duchu cieszył się jak małe dziecko. Dostał drugą szansę od losu i ją wykorzysta. Widząc zmieszanie i niepewność w oczach ukochanego szybko dodał: - Cieszę się, że przyszedłeś. Wejdziesz?
   - Z miłą chęcią – Chunnin odetchnął z ulgą i podążył za mężczyzną.

***
*
***

            Dzwon na wieży strażniczej wybił północ. Dwójka mężczyzn stała oparta o framugi drzwi do gabinetu Hokage. Zmierzając do celu nie zamienili ze sobą ani jednego słowa, każdy z innych pobudek – Sasuke bał się spotkania ze swoim Liskiem, a Itachi z Kakashim. Nagle drzwi gabinetu się otworzyły, a jakaś siła wciągnęła ich do środka. Zostali oślepieni przez tysiące świec i luster.
   - Witajcie w prawdziwym piekle, zdrajcy.



poniedziałek, 12 sierpnia 2013

04. One - shot - Byłeś dla mnie wszystkim... czego pragnąłem.

Jak widać, cofamy się znów o parę sekund moi drodzy.

Została mu niecała minuta, czekał cierpliwie. Matka natura, jakby nie zgadzając się z jego wolą, zaprzysięgła do walki wszystkich swoich podwładnych. Ziemia niemal uciekała spod stóp mężczyzny, jakby chciała powiedzieć, że ma stąd odejść i cieszyć się życiem. Z granatowych chmur gęsto spadały zimne krople deszczu, które wołały go do życia. Były tak wychłodzone, jakby chciały go zmusić do osłonięcia się pod dachem jakiegoś budynku. Najlepiej byłego kochanka. Wiatr niemal targał jego ciałem i smagał go po twarzy, jakby go policzkując za to, że chce tak haniebnie postąpić. Liście drzew lawirowały wokół niego, jakby chcąc mu wytrącić z dłoni broń. Lecz Kakashi Hatake cieszył się z jej usilnych starań. Walka natury przypominała mu bitwy, które stoczył. Zawsze chciał umrzeć niespokojnie, w czasie potyczki, jak przystało na prawdziwego ninja. Teraz niemal tak było, bo przeciwstawiał się najbardziej doświadczonemu przeciwnikowi. Spoglądając w niebo, z nikłym uśmiechem odliczał dzielące go od spotkania z ojcem i przyjaciółmi, sekundy.

10. Zamknął oczy i zrywając z twarzy maskę, próbował przywołać wspomnienie twarzy Iruki. Nie mógł. Krople deszczu zarysowywały jego rysy.

9… Ich pierwszy pocałunek w jego domu i ciche wyznania.

8... Wspominał ich pierwszy raz, gdy dane mu było podziwiać ciało bruneta.

7… Skupił się w przywołał tak dobrze znany sobie zapach ukochanego.

6… Zacisnął dłoń, w której trzymał prezent od niego, czując każde zaokrąglenie i wypukłość.

5…Wspólna misja, podczas której jego ukochany Iruka omal nie zginął.

4… Romantyczne oświadczyny. Na to wspomnienie delikatny uśmiech ostatni raz rozświetlił jego twarz.

3… I niech trwają: wiara…, że był kimś ważnym dla niego..

2… nadzieja.., że niedługo się spotkają..

1… i miłość. Jedyna wartość, jaką należy się kierować. I on się kierował.

Wybiła północ - i nagle wszystko ustało. Metal przebił serce zrozpaczonego kochanka, liście opadły, wiatr się zatrzymał, ziemia ustąpiła, siarczysty deszcz zastąpiły szczere łzy i jeden krzyk. Pełen bólu, żałości, złości, smutku, przerażenia. Tak silny, przeraźliwy i beznadziejny, jaki tylko może być krzyk kogoś, kto traci najważniejszą osobę w życiu. Osobę, która była całym światem, warta wszelakiego dobra i prób.

Ciało opadało powoli, jakby przegrana matka natura pragnęła, by przeciwnik, jej syn, opadł miękko na ukochaną ziemię. Jak gdyby chciała, by jego umęczone ciało i dusza już więcej nie ucierpiały, by tknięte tylko zimną, bezlitosną stalą nie miały na sobie innych uszkodzeń. Jak gdyby to była doskonała śmierć nieszczęśliwej miłości.

~*~*!*~*~

To, co zobaczył sprawiło, że jego serce przestało bić. Nie mógł uwierzyć.

Przy grobie Sakumo Hatake stał jego ukochany ze sztyletem w dłoni, nakierowanym na siebie, Dokładniej na serce. Przyśpieszył, nie mógł sobie pozwolić na jego stratę. Nie teraz. Nie jutro. Nigdy. Zmieniająca się pogoda nie zatrzyma go. Wiedział, że zostały mu tylko cztery sekundy.
            Błyskawica. Iruka spostrzegł uśmiech na twarzy jonnina, determinację, zawziętość w jego postawie. Wiedział, że źle postąpił, czekając. Uświadomił sobie, że Hatake też czekał, na niego, na jego decyzję.
            Wirujące liście sprawiły, że niemal stracił orientację. Nie widział nic, prócz marmurowego nagrobka Kła Konohy. Przedzierał się do przodu, bo wiedział, że Kakashi nie słyszy jego błagalnego krzyku.
            Wiatr dzielnie zagłuszał jego żałobny wrzask. Brunet odbijając się od jednego z kamieni, zahaczył stopą o jadeitowy krzyż. By utrzymać równowagę zatrzymał się, tracąc cenną sekundę. Gdy był na tyle blisko, by przekrzyczeć dziecko natury, nagle wszystko ustało. Było już za późno. Jego płaczliwy głos rozniósł się echem po cmentarzysku, sprawiając, że Kakashi ostatni raz się uśmiechnął.

~*~*!*~*~

Zatrzymał się, zdezorientowany. Koło niego przemknął Iruka, zapłakany i załamany. Był przed nim, może udałoby mu się powstrzymać Hatake. Gdyby nie to, że obiecał, ale Naruto.. zawsze spełnia obietnice, bez względu na to, czego dotyczą i czy jej skutki mogą go zranić.

Czuł się jak bohater kiepskiego filmu, w którym dobro i miłość przegrywają. Patrzył, jak były nauczyciel podbiega do szarowłosego i chwyta jego umierające ciało, tuląc jak dziecko. Widział, jak Iruka zachłysnął się łzami i krzyczał z rozpaczy. Tak bardzo mu współczuł, zatrzymując się na ciężkiej metalowej bramie. Otworzył ją i zrobił krok. Wiedział, co się stanie, jednak nie bał się. Przyjaciół się nie zostawia. Wykonał szybki ruch, chcąc dostać się jak najdalej, lecz Kakashi to przewidział. Gdy tylko przesunął stopę milimetr od bramy, coś go odrzuciło, a on sam miał przed oczami tylko ciemność. Złapały go silne, opiekuńcze ramiona Sasuke. Zniknęli, bo mężczyzna rozumiał, że para nieszczęśliwych kochanków musi zostać sama. To ich ostatnie wspólne chwile.

~*~*!*~*~

- Kakashi! – Udało mu się uchwycić ciało mężczyzny, nim te gruchnęło z całym impetem o zimny kamień. Upadł ciężko z byłym kochankiem na kolana i oparł się o główkę nagrobka Sakumo. Trzęsącymi dłońmi rozpiął kamizelkę ukochanego i próbował wyjąć sztylet, by opatrzyć ranę. Miał nadzieję. – Dlaczego, kochany, dlaczego mi to robisz? – Pytał żałośnie, tuląc jego umierające ciało jak dziecko. Zacisnął powieki i pozwolił łzom płynąć swobodnie. Otaczały ich dwie nieprzeniknione siostry: ciemność i cisza. Widział sączącą się z rany truciznę, wiedział, że Hatake chce umrzeć za wszelką cenę.
- Iruś, moje życie.. – usłyszał cichy szept i zamarł. Spojrzał na odkrytą twarz kochanka z ulgą, lecz tylko przez chwilę. Wiedział przecież, że to koniec. Ich koniec.
- Kakashi? – Z uporem powtarzał jego imię, choć nie był tego do końca świadomy.
- Nie pytaj, dlaczego, skarbie. Delfinku, ja naprawdę nigdy … khm.. – ciałem jonnina zatrząsnął przeraźliwy kaszel, z ust popłynęła krew.
- Wiem, to ja przepraszam… - wyszeptał brunet, zatapiając usta w jego wargach. Ten ostatni raz. Ostatni na Ziemi. – Kocham cię, Kaszalocie i zawsze będę kochał. Przepraszam, że nie przyszedłem, że kazałem ci czekać, że byłem na tyle samolubny… - Umino wyrzucał z siebie słowa, tak jak z oczu płynęły mu łzy. Powstrzymała go tylko chłodniejąca dłoń kochanka na jego policzku.
  - Byłeś dla mnie wszystkim, czego pragnąłem, Iruka. – Światełko zgasło, syn Kła Konohy odszedł. Kolejny krzyk rozdarł nocną ciszę. Nie mógł opanować drżenia dłoni, gdy widział, jak Jego oczy tracą blask. Żal, jaki nim zawładnął, ból i strach, jakie mu towarzyszyły, utrata tej jedynej osoby… Widok śmierci.. Niemoc działania… To wszystko doprowadziło do podjęcia decyzji. Był pewny. Odczekał tylko sekundę i wbił sobie w pierś kunai. Pierwsze kunai, jakim Naruto go pokonał w Ninjutsu. Czuł tępy, nieznośny ból, gdy metal przebijał się przez skórę i organy wewnętrzne, lecz się uśmiechał. Wiedział, że nie kazał długo czekać ukochanemu i że zostawia Uzumakiego w dobrych rękach. Przez chwilę tylko zawahał się, lecz gdy spojrzał na twarz Hatake, spokojną, jakby uśpioną, był pewien, że będzie dobrze. Ostatkiem sił objął mężczyznę mocniej przykładając swoje czoło do jego. Zamknął oczy wsłuchując się w potęgujące wycie wiatru. Tak jak jego kochanek, teraz on czekał aż ramiona śmierci mocniej go oplotą i zobaczy ukochanego, czekającego przed bramą niebios.

Zagubieni odnaleźli się, na zawsze wiążąc już z pełną ufnością. Bóg łagodnie przymykał oko na ich związek, widząc, co byli gotowi poświęcić, by w końcu się połączyć. Wiem na pewno, że wszystko im się ułoży, żal tylko, że musieli się zabić, by zrozumieć, jak wiele znaczą dla siebie. Musieli tak wiele oddać, jednocześnie tak dużo zyskując.

~*~*!*~*~
           
Po pogrzebie Kakashiego i Iruki Hatake, wielu nie mogło się pozbierać. Głównie Naruto, ale to on wywalczył u Tsunade uznanie tej dwójki małżeństwem. Był pewien, że obaj bardzo by tego chcieli, tym bardziej, że Iruka przyszedł do niego w jednym ze snów, prosząc o to. Spełnił jego prośbę, jednocześnie myśląc o Sasuke. Dowiedział się od Sakury, że to on przyniósł go do szpitala w dniu śmierci kochanków i że zajął się nim na czas trwania techniki. Lecz gdy się obudził, mężczyzny już nie było, czego się spodziewał. Od tamtej chwili minął miesiąc. Blondyn spotkał go tylko raz, tuż po pogrzebie, gdy obaj zamyśleni zwrócili się do miejsca, w którym przed dziesięciu laty miał odbyć się ich „męski” sparing. Do miejsca, któremu zawdzięczali wspólne, piękne dziesięć lat. Sasuke widząc go chciał zrobić krok w jego kierunku, lecz Uzumaki nie był gotowy na to. Każąc mu się zatrzymać, wyciągnął dłoń z kluczami do mieszkania Uchihy. Spodziewał się, że mężczyzna weźmie je od niego i to w taki sposób, by nie dotknąć jego dłoni nawet minimalnie. Zdziwił się, gdy hebanowowłosy podszedł do niego i delikatnie zamknął jego dłoń na przedmiocie. Spojrzał mu w oczy i zobaczył pierwsze łzy. Jedyne, jakim kiedykolwiek Sasuke pozwolił płynąć. Zaskoczyło go to. Usłyszał tylko: Ja nadal na ciebie czekam. Nie wyrzuciłem cię z mojego życia, kochanie, a potem został sam na środku polany.

Dziś też tu przyszedł, bijąc się z myślami. Jednak miejsce to zmieniło się: drzewa były powyłamywane, kilka zwierzątek leśnych leżało martwych, a wokół nie było ani jednej roślinki. Za to wokół leżały setki kunai, gałęzi, zużytych notek wybuchowych. Naruto podszedł do jednego z drzew i zauważył zaschnięte ślady krwi i… katanę Sasuke. Opadł na kolana i wziął broń w dłonie. Dotykał jej niemal z czcią, wspominając, jak nieraz nią oberwał podczas treningów z brunetem. Bo, pomimo, że byli kochankami, nie zapomnieli, że są shinobi i równymi sobie przeciwnikami. Pieścił palcami rękojeść, przesuwał po ostrej krawędzi ostrza. Zamyślony, zaciskał dłoń coraz bardziej, aż poczuł pieczenie. Podniósł ją bliżej i jak maniak przyglądał się sączącemu z ranki brunatnemu płynowi. Myślał nad tym wszystkim, co stało się w przeciągu ostatniego miesiąca. Śmierć shinobi dała mu wiele do myślenia, czego skutkiem była decyzja o szczerej rozmowie z Sasuke. Obaj popełnili niewyobrażalny błąd, najgorszy, jaki można było zrobić w związku, ale przynajmniej on nie chciał go stracić. Za bardzo go kochał i był pewny, że postąpiłby jak Iruka-sensei, gdyby brunetowi coś się stało. Chwytając mocniej katanę, skierował się do dzielnicy Uchiha. Owszem, mógł się teleportować, ale potrzebował chwili, żeby pomyśleć nad tym, co mu powiedzieć. Wiedział, że nie będzie łatwo to naprawić. Lecz się kochali, a to chyba najważniejsze?

Blondyn, mimo, że się nie spieszył, to już po kwadransie był pod rezydencją kochanka. Tęsknił za nim, nogi same go niosły, zwiększając tempo. Szczerze spodziewał się tego, bo jeśli chodzi o tę osobę, ciało często go nie słuchało, jednocześnie zawsze zdradzając. Patrząc w okna budynku, zadrżał. Tak bardzo kochał ich właściciela i bał się, że nie uzyska przebaczenia. Sam wybaczył Sasuke już dawno, wiedział, że to, co się stało było również jego winą... Może, gdyby go nie prowokował... Pchnął furtkę i aż zatrząsnął się ze strachu i niepewności, słysząc jak skrzypi. Delikatnie, by tym razem nie wydawała zdradzieckich dźwięków, zamknął ją za sobą i ruszył w stronę wrót wejściowych. Tu również przystanął, zastanawiając się czy zapukać, użyć klucza, czy uciec. Wybrał drugą opcję, a pod wpływem rosnącej paniki, nie zorientował się, że para czarnych, niczym noc, która zapadła, oczu obserwuje jego poczynania z okna na piętrze, a ich właściciel rozważa kilka niebezpiecznych dla niego samego pomysłów.

Naruto wszedł do ciemnego jak zawsze i tym razem zagraconego przedpokoju. Tak, jakby ktoś pakował się w pośpiechu. Lecz nim zdążył nad czymkolwiek głębiej się zastanowić, czyjeś silne ręce pchnęły go na zamknięte drzwi, a łapczywe wargi wpiły się w jego niemal anielskie, jak mawiał Uchiha, usta. Niebieskooki na początku się spiął, lecz gdy poznał smak ust Sasuke, przywarł do niego całym ciałem, mrucząc cichutko i oddając pocałunek. Miecz upadł z brzękiem na podłogę. Dla niższego z mężczyzn była to wieczność i nigdy już nie chciał żegnać się z tą słodyczą. Oderwali się od siebie, a ciepło właściciela rezydencji zniknęło. Uzumaki domyślił się, że hebanowowłosy się z nim żegna, ale nie może na to pozwolić. Nie, ich historia nie skończy się tak jak miłość Hatakich. Nie pozwoli mu na takie zakończenie. Już raz go opuścił, przecież nie może go drugi raz tak zranić, szczególnie nie po tym, co było między nimi. Jinchiruuki, z cichym imieniem ukochanego na ustach, przeszukiwał kolejne pomieszczenia, na każdym z poziomów. Niemal wpadł w panikę, gdy w żadnym z nich go nie znalazł, lecz przypomniał sobie o ogrodzie za budynkiem, w którym Drań uwielbiał przesiadywać. Przeteleportował się tam i ujrzał bruneta siedzącego pod drzewem. Podszedł do niego pewnie, lecz mężczyzna wydawał się zaskoczony jego widokiem.
- Co ty tutaj...
- Myślę, że musimy porozmawiać - przerwał mu blondyn, spadając obok i łapiąc jeden z kwiatów sakury.
- Nie mamy, o czym, zraniłem cię kolejny raz. Przepraszam - warknął zrozpaczony. Niebieskooki położył mu dłoń na ramieniu.
- Wiem, ale też nie jestem bez winy. Obaj... popełniliśmy błąd. Żaden z nas nie jest bez winy. Ja również... cię zdradziłem.
- Mam tego świadomość, Lisku. Duma klanu Uchiha nie pozwala mi ci wybaczyć... - Uzumaki się spiął - ... ale jeśli chodzi o ciebie... - brunet zakrył oczy ramieniem. - Słucham swojego serca.
- I co ci teraz podpowiada? - Wyszeptał blondyn, drżąc. Obawiał się słów, które zaraz wypowie Sasuke, bo jeśli odejdzie znów... Nie chciał nawet o tym myśleć. Zamknął oczy, oczekując odpowiedzi.
- To - zamiast usłyszeć słów, poczuł delikatny pocałunek w skroń, potem policzek i na wargach. Nim zdołał zareagować, czarnooki odsunął się i czekał. Spodziewał się ciosu, a gdy to nie nastąpiło, zaczął wyrzucać z siebie słowa z zawziętością. - Naru, kocham cię i wiesz o tym. To, co się stało... do teraz czuję do siebie gniew i obrzydzenie. Zraniłem nie tylko osobę, na której mi zależy, ale też samego siebie. Gdy kochałem się z Iruką, czułem, jakbym robił to z tobą. Wiem, to nie jest żadne usprawiedliwienie, ale naprawdę tego żałuję - zamknął oczy i zaczął się podnosić, lecz powstrzymała go dłoń na karku.
- Oh, Sasuke, zostań - mężczyzna usiadł, a niebieskooki spojrzał mu w oczy. W sumie w nich utonął. - Ja również nie jestem bez winy. Sasuke, mój Sasuke - zbliżył twarz do jego ust. - Nie straćmy tego, Dobe. Błagam cię - wyszeptał, zatapiając usta w wiśniowych wargach. Te kilka słów, które usłyszał od swojego Naruto, kompletnie go zaskoczyły, lecz z namiętnością oddawał pocałunek. Walczył o dominację z jego cudownie miękkim językiem, wyrażając żal, tęsknotę, miłość i smutek, jaki czuł przez ostatni miesiąc. Tak bardzo chciał pokazać mężczyźnie swoje uczucie, jednak nie poddał się pożądaniu. Nie teraz, choć czuł, że jego ukochany tego pragnie. Za dużo jeszcze mieli sobie do wyjaśnienia, wszystko musieli rozpocząć od nowa, lecz byli szczęśliwi, że mają siebie. Śmierć Kakashiego i Iruki nauczyła ich cenić to, co ofiarował im los.


Przy Tobie każdy dzień był zapomnieniem,
I chciało się beztrosko płynąć w dał,
Piliśmy nasze słodkie przeznaczenie
Ty i Ja.
I nagle byłem gotów grać o wszystko,
I nawet, jeśli to największy błąd,
Gdy kocha się, naprawdę całą reszta to blade tło.

Tak miało być,
Taki jak Ty zdarza się tylko raz
Wznosiliśmy się coraz wyżej by,
Dotykać nieba i za chwilę spaść
Tak miało być
Na zawsze zamieszkać w ramionach Twych...

Pamiętajmy, że miłość jest czymś szczególnym. Nie pozwólcie, byście musieli coś stracić, by ją docenić.

            Ich ostatnia misja, na której ich serca przestaną bić, razem, w tym samym czasie.
  - Naruto?
- Tak, Sasuke? – Wyjął z kieszeni srebrno-złotą bransoletkę i podsunął blondynowi bliżej.
- Zostaniesz moim jedynym na dobre i złe, po życia kres, ukochany? – Pomimo bólu wyjął z dłoni kochanka biżuterię i ostatkami sił zapiął sobie na nadgarstku.
  - Tak, Draniu. Na zawsze – ostatni, delikatny uśmiech mocniejsze ściśniecie dłoni i zamknięte oczy. Byli w raju, razem i nikt ani nic ich już nie rozdzieli. Na zawsze zamieszkali w ramionach swych. Dwa ciała zimne, niczym lód, utonęły w piasku, lecz ich serca, niegdyś gorące, nie pozwolą o sobie zapomnieć. Wieczna miłość, choć tak inna, nie do zniszczenia.

Czyste srebro, jakim był Uchiha, zimne, piękne, wyjątkowe
Ciepłe złoto, jakim był Uzumaki, nieoszlifowane, trwałe, kruszące nawet najtwardsze lody
Tak odmienne, razem połączone, są dowodem wieczności, jej znakiem rozpoznawczym
Naigrywają się ze Śmierci, bladej, schorowanej i chwilowej, bo przecież trwa tylko kilka krótkich sekund… I nigdy nie zniszczy prawdziwej, wiernej miłości.

Fin.