Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
Rozdział:
5/?
Tytuł
rozdziału: Nienawiść lazurowych oczu.
Postanowienia.
Beta:
Tak
****
- Myślisz, że nie wiem, że tu
jesteś, Uchiha? Takie marne sztuczki już na mnie nie działają. Więc przestań
się chować i wyjdź… tchórzu. – Itachi postanowił zostawić tę dwójkę samą,
uważał, bowiem, że im częściej będą próbować rozmawiać, tym szybciej jego brat
przestanie cierpieć. Znikając, przesłał mu myśl, by niczego nie spieprzył i się
nie narzucał. Sasuke wyszedł zza głazu, nie obiecując sobie zbyt wiele. – Drugi
były członek Akatsuki się ulotnił? Typowe. – Chłopak zmierzył hebanowowłosego
badawczym spojrzeniem, po czym westchnął. – Nie mogę ci zabronić tu przebywać,
w końcu… znów tu mieszkasz. Jednakże, nie odbieraj mi moich ulubionych miejsc –
Sasuke zwietrzył okazję, by dowiedzieć się coś więcej o byłym przyjacielu.
- Powiedz mi, gdzie bywasz, nie będę cię w tych miejscach niepokoił –
Naruto odwrócił twarz.
- Jestem wszędzie.
- Chcesz mi powiedzieć, żebym nie wychodził z rezydencji? Śmieszne – nim
zdołał zareagować, poczuł na swoim policzku uderzenie. Upadł ciężko na piach,
przyglądając się postaci blondyna. Ze zdumieniem stwierdził, ze ten się nie
ruszył, nie widział też żadnego cienistego klona. „To nie było Kage Bunshin no Jutsu, więc co?”, pomyślał, stając na
nogi.
- Uważasz, że możesz się tu panoszyć jak dawniej?! – Uzumaki spojrzał mu
głęboko w oczy. – Może jesteś wielkim panem Uchihą, członkiem wybitnego klanu,
ale nie wyobrażaj sobie, że wszystko będzie jak kiedyś – Sasuke zobaczył w jego
oczach… skrywane przez lata emocje: złość, smutek, żal, samotność,
niezrozumienie, nienawiść…. Blondyn odwrócił się i miał zamiar odejść, powstrzymały
go słowa Drania.
- Nienawidzisz mnie – westchnął.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym tylko cię nienawidzić, Sasuke –
serce czarnookiego zabiło mocno, gdy wyodrębnił w tonie jego głosie czysty
smutek, nieskażony złością. – Tak, czy inaczej niczego nie zmienisz. Drugi raz
ostrzegam cię: nie wchodź mi w drogę.
- Nie możesz wiecznie mnie unikać.
- Ja nie, ty tak – chciał jak najszybciej zakończyć tą rozmowę, nie
widział jej dalszego sensu. Miał dość, pragnął zjeść ramen i potrenować. Sasuke
nie dawał jednak za wygraną.
- Zachowujesz się tak, jakby nigdy nie zależało ci na moim powrocie. A
przecież wiem, że mnie szukałeś. Również dla siebie – Naruto ruszył przed
siebie, nie udzielając mu odpowiedzi. Uważał to za zbędne. – Powiedz mi. Muszę…
raczej chcę to …
- No właśnie, Uchiha, chcesz. Naucz się w końcu, że nie dostajesz
wszystkiego - zniecierpliwiony zastosował Technikę Teleportacji, kończąc
niechcianą rozmowę.
***
*
***
Trenował ciężko, rzucając kunai do
celu, wykonując klony, ćwicząc podmianę ciała. Niestety, to wszystko, na co go
było stać. Miał 28 lat i… nie potrafił nic więcej. Jego dokładna wiedza o
podstawowym jutsu do tej pory mu wystarczała, lecz po wydarzeniach sprzed kilku
lat czuł niedosyt. Marzył, że pewnego dnia stanie do walki z Naruto, by
zmierzyć jego umiejętności, lecz przecież nie mógł się z nim równać. Jego
ulubiony uczeń był Mędrcem, a on? Przeciętnym chunninem. Frustrowało go to.
Wszyscy wokół się doskonalili, tylko on stał w miejscu, od lat nie przynosząc
wiosce żadnego większego pożytku. Wiedział, że wypełnia bardzo ważną pracę,
szkoląc przyszłych shinobi, ale to zadanie go nie rozwijało. Nawet Naruto
przyszedł do niego trenować. Co prawda pochwalił go za celność i biegłość w
podmianie, jednak dał mu delikatnie do zrozumienia, że nawet na rangę chunnina
jest za słaby. Siadając pod drzewem i spuszczając głowę, przypomniał sobie, jak
wczoraj musiał się przyznać do swojej słabości nawet przy byłych uczniach i
obywatelach Piasku… Czuł się upokorzony, a kolejny pomysł Tsunade nie był mu na
rękę. Miał ćwiczyć pod czujnym okiem Gai’a. Do niedawna wolałby Kakashi’ego,
lecz ten ostatnio zachowuje się względem niego niepoważnie. „Dorosły facet, a całuje mnie po policzkach, wącha mnie jak jakiś pies
i do tego ciągle te uwagi, że jestem piękny! To przechodzi ludzkie pojęcie.
Muszę coś z tym zrobić.” Spojrzał zamyślony w niebo, była pełnia.
Postanowił, pomimo swojej niechęci do Maito, dołożyć wszelkich starań, by stać
się lepszym. Dla Naruto, bo czuł się jego ojcem.
***
*
***
Wszedł po cichu do rezydencji, nie
chcąc zbudzić, jak myślał, uśpionego brata, jednak ten czekał na niego w
salonie. Sasuke nie spodobało się to.
- Jeszcze nie spisz? – Zapytał, domyślając się, o czym chce pogadać.
- Nie mogłem, gdy mój braciszek nie wrócił z rozmowy ze swoim
Usuratonkachi’m. Wiesz, że minęło… - spojrzał na zegarek wiszący nad kominkiem
- dwanaście godzin, od kiedy cię z nim zostawiłem? No to opowiadaj, jaki jest?
- To znaczy? – warknął Sasuke, ściągając buty.
- No wiesz… dużo czasu spędziliście ze sobą, nie wiem, do czego między
wami doszło.
- Nienawidzi mnie. – Itachi mimo jego słów nie tracił dobrego humoru.
- Jak znam ciebie, nie mogłeś pozbyć się dumy i palnąłeś coś głupiego.
Albo byłeś w tym po prostu za słaby i…
- Nie wkurwiaj mnie. To, co zaszło między nami, jest tylko moją i jego
sprawą.
- Nie dziwię się, że wśród rówieśników nie byłeś zbyt lubiany. Jesteś
opryskliwy i wredny. Zupełnie do mnie nie podobny – młodszy spojrzał na niego
wrogo.
- Dziwi mnie twoje poczucie humoru. Masz krew na rękach niewinnych osób,
zawsze byłeś taki jak ja, no i… ty jesteś po części odpowiedzialny za to
wszystko – Łasic odwzajemnił spojrzenie, z wyraźną niechęcią.
- Nigdy nie byłem jak ty. Idealizowałeś mnie, gdy byliśmy młodsi, bo
skupiałem się tylko na nauce, względem rodziców byłem przykładny, rzadko
okazywałem swoje prawdziwe uczucia. Odrzucałem chęć zabawy, nawiązywania przyjaźni,
nawet moje własne poczucie humoru. Względem ciebie też tego nie okazywałem, bo
wiedziałem, że bierzesz ze mnie przykład. Obaj mamy krew na rękach, z tą tylko
różnicą, że ja zabiłem bliskich z rozkazu, ty z chęci zemsty na mnie.
- Nikogo nie zabiłem – warknął Sasuke, rzucając kunai w przeciwległą
ścianę. Itachi spojrzał w tamtym kierunku.
- Owszem, niejednokrotnie próbowałeś. Omal nie zabiłeś Kopiującego
Ninja, potem kilka razy byłeś bliski zabicia swojego przyszłego uke…
-
Itachi! Kurwa, skończ! – mężczyzna nic sobie z niego nie robił.
- … chciałeś nawet zabić tą różową. Już nawet
nie wspomnę o wyniszczeniu wioski, w której chcesz ułożyć teraz swoje życie.
Mamy dalej się tak bawić? W przerzucanie winy? - Młodszy Uchiha nie
odpowiedział, tylko skierował się na schody. – Zresztą wyjaśniliśmy sobie
wszystko. Podjudzałem twoją nienawiść, bo nie dość, że nie widziałem o
pieczęci, to byłem jeszcze pewny, że wytłumaczę ci pobudki mojego postępowania
na łożu śmierci. Lecz tu znów wmieszał się Uzumaki.
- Faktem jest, że mnie nienawidzi, tak jak się
tego spodziewałem. Idę spać – mógłby pokonać stopnie jednym susem, chciał
jednak przeciągnąć chwilę opuszczenia salonu. Mimo wszystkiego, cieszył się, że
odzyskał Aniki, no i że może mieszkać w Konosze.
- Jak znam ciebie, nie zaśniesz, tak jak przez
ostatnie tygodnie. No ok, dobranoc. – Starszy wyciągnął się leniwie na kanapie
i zgasił lampę. „Oj Sasuke, rozsądek nie
był nigdy twoją dobrą stroną”, pomyślał, zamykając oczy. „A twoją dbanie o więzi rodzinne”,
odgryzł się chłopak, kładąc na łóżku.
Zamknął
oczy i wspominał wszystkie chwile i te dobre i złe, spędzone z byłymi
przyjaciółmi i sensei. Z jednej strony wstydził się swoich decyzji
podejmowanych w przeciągu ostatnich czterech lat, ale z drugiej był dumny,
wiedząc, że był w stanie kilka razy pokonać Uzumakiego. Ich ostatnia walka omal
go nie zabiła, lecz wtedy… poddał się. Nie umiał zranić śmiertelnie Naruto, bo
wtedy… znów go cenił, znów chciał chronić jego życie. A to wszystko przez
Itachiego, który wytłumaczył mu jak ważne są więzi i przyjaciele. Wiedział, że
miał kiedyś ukochaną i ją stracił… Ona nie żyła. A on? Co czuł do Sakury? „Na pewno darzę ją większym szacunkiem, niż
kiedykolwiek i mam nadzieję, na nawiązanie, choć po części tak zażyłych
stosunków jak kiedyś.” Ale… czy pragnął czegoś więcej? „Nie. Nie z nią”, podpowiedział mu telepatycznie Ita, za co musi
oberwać. Zamknął umysł, wracając do wspomnień, będąc wolnym od czyjejkolwiek
ingerencji. „A co z Naruto? Wydaje mi się,
że… czuję coś więcej, ponad przyjaźń… Podoba mi się nawet jego ciało. Jestem
Uchiha, nie mogę splamić honoru klanu… Zresztą Itachi nie chce się związać z
nikim innym, Jest wierny tej swojej Sinacie, Kinazie, Igunazzie…”. „Inacie,
braciszku, dobranoc”- nie miał pojęcia kiedy ten znów włamał się do jego
umysłu..
- Kuso, myślenie muszę zostawić na później.
***
*
***
Mgła,
niczym nocny wampir, czyhający na swoje ofiary, by zamknąć je w śmiertelnym
uścisku, pochłonęła budynki, wiekowe drzewa, często dodatkowo rzeźbione przez
wiatr i deszcz. Zakończył się najdłuższy dzień w życiu pewnego blondyna, który
podziwiał swoją ukochaną wioskę dachu siedziby Hokage. Dzięki stałej aktywności
Kyuubiego nie było mu zimno, mimo, że czuł jak jego ubranie nasiąka kropelkami
pary wodnej. Z jego niebieskich jak ocean oczu, raz po raz spływały łzy.
Nienawidził się, za to, jak traktował Sasuke, lecz nie mógł inaczej i to go
bolało… Poświęcał się dla niego, a nie usłyszał nawet jednego dziękuję z jego
strony.
To było ... *^* Po prostu świetne! Niedawno zawitałam na twoim blogu, ale w stu procentach mogę powiedzieć, że masz do pisania smykałkę ;D Najbardziej podobał mi się koniec ;p Uwielbiam takie opowiadania, w których są pokazane uczucia, w których sprawy się komplikują. Mam nadzieję, że za niedługo ukaże się nowy rozdział *u* Pozdrawiam i życzę weny :3
OdpowiedzUsuńDziękuję za szczere słowa ;)
UsuńOczywiscie, ze niedługo ;p Również pozdrawiam ;>
Szkoda mi Naruto. I Sasuke też... :c Najchętniej bm ich przytuliła, zamknęła w jednym pokoju i nie wypuszczała dopóki by sobie wszystkiego nie wyjaśnili.
OdpowiedzUsuńMówiłam już że dawno czytała, opowiadanie z wydarzeniami osadzonymi w świecie ninja? :D
Cieszę się, że zaczęłam to czytać :) Naprawdę bardzo mi się podoba.
Zjadłaś kilka literek, ale to nie problem :)
Aoi >.<