Wybacz!

KONIEC.
Umarło śmiercią naturalną. Nic już się nie pojawi. To nieodwołalne.
Dziękuję za pułap 100 000 wejść. Zdaję sobie sprawę, że miałabym 2 razy więcej, gdybym pisała... Ale już nie umiem. Jedynie dla pieniędzy.
Pozdrawiam.

Polecany post

One - Shot - Poszukując wartości.

Tytuł: „Poszukując wartości” Paring: SasuNaru Kategoria: Shoūnen ~ ai Gatunek: Dramat (tak świątecznie, wiem xD) Ostrzeżeni...

czwartek, 19 grudnia 2013

024. Rozdział dwudziesty czwarty - Ryzyko Shitosu. Zielona Bestia Konohy vs Kopiujący Ninja.



Wiedziałam, tak szczerze, że poprzedni rozdział w ogólności się Wam nie spodoba, jednakże go szczególnie napisałam dla siebie. Od dłuższego czasu chodziło mi po głowie napisanie sceny typowo gejowskiej i irracjonalnej, z klonem właśnie. Wiem, powinnam uprzedzić, jednakże byłam ciekawa Waszych opinii. I mówiąc szczerze, tego się właśnie spodziewałam. Nie mniej już wracam do akcji bez takich ekscesów. Tamtego rozdziału niemal się wstydzę, dlatego tym postaram się tamten błąd wynagrodzić.
UWAGA: W TYM ROZDZIALE WYSTEPUJĄ WYMYŚLONE PRZEZE MNIE TECHNIKI.

Erroay von Uchiha ~ zgadzam się z Tobą, że obie sceny wyszły mi dość mało realistycznie... Z NaruSasuNaru to w sumie był kaprys, a z KakaIru... Droga do jednej z kulminacyjnych scen tego opowiadania ;). Także miej to, proszę, na uwadze. Zresztą, jak pewnie wiesz, moja wena była na wyczerpaniu, dlatego ta scena skończyła się tak, jak się skończyła. Zapewniam Cię, że w ogóle nie miała tak wyglądać. Pozdrawiam!

Kaja Jelonek ~ hmm... Tak, owszem, Naruto wyszedł mi na takiego jak go opisałaś, i choć wiedziałam, że Wam się to nie spodoba, jest to efekt zamierzony. Szczerze? Mam dość Narusia, słodkiego ukasia, chciałam, żeby był ostry i nieprzewidywalny. A co do celibatu... Rozłożysz w końcu przede mną swe wspaniałe nóżki, czy nie? Bo zaczynam mieć poważne braki ;p . A staż to rodzaj pracy, za którą płaci Urzad Pracy, podczas którego nabywasz doświadczenie zawodowe iw danym zawodzie ;) Kocham, Cię, ma Szono!
Dziękuję wszystkim za komentarze. Bardzo mnie motywują.
**************

26.09 (sobota)

********

Niebo rozświetlone tysiącem gwiazd, spokojna, nierozmącona chwilowymi zmarszczkami, tafla wody, rechotanie dziesiątek żab, ciche zawodzenie wiatru i ona. Demoniczna nimfa o nadprzyrodzonych zdolnościach, z tajemniczą przeszłością i podobno wspaniałymi możliwościami. Jej czarny niczym węgiel, płaszcz,  łomotał z charakterystycznym dźwiękiem, a zielone oczy lustrowały przestrzeń przed dziewczyną. Blask księżyca ujawniał niespokojne błyski tej niesamowicie głębokiej zieleni. Z pewnością posiadaczka tak intensywnie szmaragdowych tęczówek nie czuła się pewnie. Zważywszy na sytuację, w jakiej była i w jakiej postawiła swojego byłego chłopaka i jego najbliższych, to zrozumiałe. Na rumiane policzki wolno zaczęły skapywać łzy, jedna po drugiej. Sączące się, słone krople, pozostawiały mokry, błyszczący w świetle naturalnego satelity ziemskiego, ślad na zmarzniętej skórze. Gdyby oni wszyscy wiedzieli jak słaba była teraz... Jak niewiele mogła zaoferować sobie, Naruto, czy Itachiemu... Może wtedy tak by się nią nie ekscytowali? Może byłaby kimś zwykłym, bez znaczenia kompletnie?

Przykucnęła, czując jak skórzane spodnie napinają się i mocniej przylegają do chłodnych ud. Automatycznie przez linię kręgosłupa przebiegły ją dreszcze. Niezbyt dobry strój na tę porę roku. Tym bardziej, że zapowiada się na najmroźniejszą jesień, a przede wszystkim zimę, w historii Konohy. Zimnymi niczym lód, dłońmi, starła z policzka ostatnią z łez. Miała dość płaczu, własnych słabości, tego, że stała się jedną wielką oszustką. Porażką. Zacisnęła zęby na myśl, że Uchiha prawdopodobnie właśnie otwiera drzwi swojej rezydencji i nie zastaje tam nikogo. Czy będzie jej szukał? Zmartwi się jej nieobecnością? Prawda jest taka, że musiała się stamtąd ewakuować. Nie mogła zostać z nim sam na sam. Nie po tym, co jej niedawno zafundował. Nieświadomie usiadła na oszronionej trawie i zapatrzyła w dal, utonęła w gwiazdach. Nagle zapragnęła być jedną z nich - wolną, swobodnie lawirującą pośród bezkresnej czerni Wszechświata, nieznaczącą kropką, od której niczego więcej się nie oczekuje ponad to, by 'wisiała' na swoim miejscu i wraz ze swoim rodzeństwem, oświetlała drogę przybyszom wędrującym nocą. Poczuć niekończącą się swobodę, lekkość, niesamowitą pewność jutra, prawdziwą stałość. Wiedzieć na pewno, że ma się gdzie wracać, swoje niezmienne od lat, bezpieczne miejsce. I w otoczeniu ludzi, którzy nigdy się nie zmienią, po prostu zgasnąć, bez trosk i kłopotów.

Uśmiechnęła się do siebie. Kto by przypuszczał, że Inata Uzumaki pragnie aż takiej nostalgii w życiu? Zamknęła oczy i naprężając mięśnie, podniosła się i wystrzeliła do przodu. Jej wytrenowane ciało z każdą sekundą biegu rozgrzewało się coraz mocniej, chakra samoistnie skupiła się w jej stopach, oddech przyspieszał. Pędziła przed siebie, nie zważając na nic. Lodowata woda pryskała na boki z każdym jej krokiem sprawiając, że niezmącona dotąd tafla jeziora, pokryła się setkami okręgów.
    - Aaaaaaahh! - Nocną ciszę rozdarł jej głośny krzyk. - Wolność! - W tym momencie nie liczyło się nic poza tym, że czuła się jak dziecko. Małe, beztroskie, niewinne dziecko. Na chwilę zapomniała o czekającej ją dziś, wielkiej próbie, a raczej prezentacji, o Naruto i obowiązku szczerości wobec niego, o Itachim i o tym, jak ogromną dyskryminację przeżyje, gdy na światło dzienne wypłyną jej wszystkie tajemnice, a szczególnie te, związane z Shitosu. Przecież tak wiele miała im jeszcze do przekazania...

Zatrzymała się mniej więcej na środku konoszańskiego jeziora i westchnęła. Problemy życia doczesnego na nowo powróciły, nie mogła przed nimi uciec. Były niczym demony, które ruszają w pościg, gdy tylko próbujemy przed nimi zwiać. Gonią nas, aczkolwiek bez zbytniego zaangażowania. W końcu i tak, prędzej czy później, nas dopadną. Same nie odejdą, chyba, że im w tym pomożemy. Kolejny smutny uśmiech. Inata złożyła dłonie w pieczęć i po chwili stała już przed rezydencją Uchihów. Od razu zauważyła, że w kuchni świeci się światło. Poczuła, że serce, podobnie, jak podczas biegu, przyspieszyło swój rytm. Irracjonalny strach przed kilkoma słowami prawdy. Strach przed szczerością i brakiem zrozumienia. Czy kiedykolwiek ludzie przestaną się o to lękać w stosunku do drugiego człowieka? Od drugiego człowieka? Przekraczając bramę, pomyślała jeszcze, jak niewiele potrzeba, by znów go pokochała. Jak niewiele potrzeba, by była dawną sobą.

***
*
***

Siedział na parapecie okna i myślał, podziwiając księżyc. Słyszał za sobą spokojny oddech ukochanego Iruki. Nie mógł się powstrzymać, by na niego nie spojrzeć – opalona skóra mieniła się w świetle naturalnego satelity ziemskiego, klatka piersiowa unosiła się w spokojnym rytmie, rozpuszczone włosy utworzyły wspaniały wzór na białej poduszce. Nie mógł uwierzyć, że dane mu było smakować nie tylko ust, ale całego jego ciała. Westchnął z uśmiechem, odwracając się ku zamkniętemu oknu. Przez głowę przelatywało mu wiele myśli, aczkolwiek wszystko sprowadzało się do jednego – musi poważnie porozmawiać z Gai’em. Wyzwać go na pojedynek. No i wyjaśnić wszystko porządnie z Delfinkiem. Przecież miał sposobność, a co ważniejsze, umiejętności, by przeciwstawić się Maito. A jednak tego nie zrobił, jedynie uciekał. To nie przystoi shinobi. Czy Umino się bawił jego kosztem? Po tym, co dzisiaj przeżyli nie mógł go o to podejrzewać. Więc co było nie tak?

Z głośnym westchnieniem zamknął oczy. Tak, jak się spodziewał, ujrzał ten sam widok, który przed momentem kontemplował. Miał nadzieję, że tym razem nie będzie mu dane  żałować niczego. Przetarł oczy, po czym spojrzał na wiszący na przyległej oknu ścianie, zegar. W jednym momencie zerwał się z zajmowanego miejsca i rzucił w kierunku swoich ubrań. Dość ślęczenia, przeciągania, czegokolwiek. Czas stoczyć pojedynek swojego życia. Wychodząc, spojrzał jeszcze raz na swoją miłość i obiecał sobie, że wygra, za wszelką cenę.

***
*
***

Weszła do rezydencji, używając NiN’a. Chciała najpierw wybadać nastrój Itachiego, nim się ujawni. Czerń pochłaniała ją całą, meble, które mijała, jak i wszystko, czego dotknęła. Co prawda, dzięki tej technice była niesłyszalna dla ludzkiego ucha, tak samo przedmioty, które ewentualnie by strąciła, jednakże Uchiha nie był zwykłym człowiekiem. Przeszła przez hol, do salonu, potem do kuchni i na taras. Nie zdziwiła się, widząc swojego byłego chłopaka zamyślonego, z kubkiem gorącej czekolady. Znała ten widok i nie raz odtwarzała go z pamięci, gdy była poza wioską. Niektóre nawyki się nie zmieniają. I miała nadzieję, że jeszcze jeden się zaraz uaktywni.
    - Oj, Sasuke, ale ty dzisiaj broisz… - zaśmiał się popijając smaczny smakołyk.
    - Nadal mówisz do siebie? – Dezaktywowała technikę i aż się uśmiechnęła, patrząc jak wylewa na siebie połowę zawartości trzymanego kubka.
    - Inata? – Odwrócił się i spojrzał na dziewczynę z lekkim szokiem i wyrzutem. – Nie musiałaś się zakradać, przecież tutaj mieszkasz – dodał, odkładając naczynie na stolik i wycierając plamę. Chyba nie muszę mówić, że na nic to się nie zdało?
    - Taa, niedługo – westchnęła, po czym przeszła do sedna sprawy. – Znasz dobrze Naruto? – Spytała, zaklinając się w duchu, by nie zapytał, do czego to pytanie prowadzi.
    - No, coś tam o nim wiem – odparł, patrząc na nią wyczekująco. Musiała rozwinąć temat.
    - Czy… czy jest… tolerancyjny? – Odwróciła wzrok, patrząc na lawirujące w powietrzu ostatnie pożółkłe liście sakury.
    - Na pewno jest otwarty. A dlaczego o to pytasz? – Otaczała ich cisza, przerywana pohukiwaniem sowy i cichym wyciem wiatru. Nikłe światło księżyca i jednej, małej lampy naftowej, dodawało tej chwili intymności i tajemniczości.
    - Nieważne – syknęła, choć dobrze wiedziała, że na tym się nie skończy. W sposób jaki z nią rozmawiał dał jej jasno do zrozumienia, że coś się za tym kryje. W jednej chwili domyśliła się wszystkiego. – Znalazłeś coś w waszych klanowych dokumentach – stwierdziła, śledząc ruchy czarnych, długich włosów rozwiewanych przez wietrzyk.
    - Tak – potwierdził, ruszając w jej kierunku. Dziewczyna przyjęła pozycję obronną. Nie pozwoli się zaskoczyć, jak tydzień temu. – Spokojnie, nic ci nie zrobię – powiedział tylko, mijając ją i gestem zapraszając do środka. – Zimno, nie sądzisz? – Bez słowa ruszyła za chłopakiem. Usadowili się na dwóch, stojących naprzeciw siebie, fotelach. Uchiha poprawił bluzkę, która delikatnie odkryła jego umięśniony brzuch. – Co byś chciała wiedzieć, Inata? – Zielone oczy utonęły w niebezpiecznej czerwieni.
    - Znalazłeś zapiski Fugaku co do mojej osoby, prawda? – Potwierdził skinieniem głowy. – Co wiesz? – Zapytała bez ogródek. Nie potrzebują się bawić w kotka i myszkę.
    - Coś za coś – powiedział tylko, patrząc jak szmaragd ciemnieje.
    - Słucham?! – Odrzuciła głowę i zaśmiała się szyderczo. – Nie masz prawa o nic mnie prosić.
    - Mylisz się. Mam prawo. Kochałaś mnie przez tyle lat, ja kochałem ciebie. A teraz zachowujesz się, jakbym był największym śmieciem na Ziemi. Ty nie możesz mnie rozliczać z popełnionych błędów. Sasuke, matka, ojciec, ale nie ty – posłała mu niemal nienawistne spojrzenie. Zaskoczyła ją obojętność Uchihy. „Ta wyniosłość, chłód, wyrafinowanie… Zachowuje się inaczej, niż tydzień temu.”
    - Zależy ci na odpowiedzi, prawda, Łasicu? Dlatego nie jesteś taki, jak wcześniej – uśmiechnął się na jej słowa.
    - Może – odparł, choć doskonale wiedział, że jego linia obrony została właśnie złamana.
    - Niech ci będzie – westchnęła tylko, przeczesując palcami zwilżone rosą włosy. – Co chcesz wiedzieć?
    - Co się z tobą działo przez tyle lat? – Powtórzył pytanie, ściągając z siebie poplamioną bluzkę. Dobrze wiedział, jak to działa na Uzumaki/ (Uzumaką?).
    - Tak jak mówiłam twojemu bratu. Tułałam się po świecie, poznając nowe techniki i swoją historię.
    - A coś więcej? – Spytał, opierając dłoń o oparcie fotela.
    - Nie rozpędziłeś się? Moja kolej – nonszalancko machnął dłonią, przyznając słuszność jej słowom. – Czego się dowiedziałeś od swojego ojca?
    - Może zacznę od tego, co jest na „wierzchu”. Znasz tylko kilka podstawowych technik, z wiekiem stajesz się coraz słabsza. Twoją ranga to chunnin pierwszej klasy, masz za sobą ok.15 misji, które wykonałaś, będąc jeszcze w wiosce – zamilkł, dając jej znak, że to na razie tyle. – Co ty mi możesz powiedzieć ciekawego na swój temat? – Powtórzył znów, zaciskając zęby.
    - Niewiele. Dlaczego każesz mi rozpamiętywać przeszłość?
    - Bo na niej musisz oprzeć przyszłą, prawdziwą rozmowę ze swoim kuzynem. Nie chcesz mi wybaczyć, prawda? – Zapytał, lustrując twarz ukochanej. Teraz wyrażała złość i niepewność.
    - Myślałam, że nie będziemy rozmawiać o tym, co nas łączy – warknęła, posyłając mu niechętne spojrzenie. – To znaczy łączyło.
    - Każdy z nas chce się czegoś dowiedzieć. Odpowiedz.
    - Nie mam zamiaru ci wybaczać. Za bardzo mnie zraniłeś. Co Fugaku napisał o Shitosu? – Odbiła piłeczkę, poddenerwowana. Nie miała ochoty roztkliwiać się nad swoimi i jego uczuciami. Itachi podciągnął kolana i oplótł je rękami.
    - Ōto-san pisał, że z roku na rok jest coraz słabsze. Jego użytkownicy na początku są obdarowywani całą jego mocą, lecz im dłużej go używają, tym bardziej słabnie. Podobnie jest z Mageyoko Sharinganem. W końcu każda technika oczna ma swoją lustrzaną, bliźniaczą technikę. Przynajmniej tak jest w przypadku moich i twoich oczu – zmierzyli się wzrokiem i dopiero wtedy Uchiha zauważył brak jednej skazy na lewej tęczówce. – Gdy kekkei genkai się w tobie obudziło, byłaś w stanie przywołać każdego z demonów na swoje usługi, tworzyć niesamowite jutsu z ich chakry, używać każdej z natur: wiatru, błyskawicy, ognia, wody i ziemi. Mogłaś komunikować się z każdym z Bijuu i zmuszać ich do współpracy, rozmowy, wszystkiego. Byłaś potęgą. A jak jest teraz? – Choć przez większość rozmowy mówił protekcjonalnym tonem, to teraz użył troszkę łagodniejszego. Liczył się z jej uczuciami i chciał, by o tym wiedziała.
    - Niewiele mi z tego pozostało – przyznała, wzdychając głęboko i uciekając wzrokiem. – Nadal mogę rozmawiać z demonami, nakłaniać ich do wycofania i używać kilku technik, które dzięki nim stworzyłam. Tych, na które wystarcza mi mojej własnej chakry. Został mi już tylko Wiatr. A reszta, to już przeszłość – ciężko jej było mówić o tym. Teraz przecież była nikim. Niemalże nic nieznaczącym chunninem z wypalonym ograniczeniem więzów krwi. – Co jeszcze wiesz?
    - Boisz się tego, co powie o tym Naruto – stwierdził, patrząc na jej postać z ukrywaną dotąd miłością. Następnie, widząc, że nie chce tego rozwijać zmienił temat. – Shitara walczył z Madarą po tym, jak zobaczył twoje zakrwawione ciało. Z tego, co pisał ojciec, wykorzystując własne Jutsu Wskrzeszenia, oddał za ciebie życie. Dlaczego nie pojawiłaś się wcześniej?
    - Rozmawiałam o tym z Sasuke. Nie mogłam, bo Hiruzen poprosił mnie bym ujawniła się przed Naruto dopiero, gdy będzie miał 17 lat. – Zamknęła oczy, wyjawiając mu całą prawdę, którą zataiła przed blondynem. – Sarutobi wiedział, że mniej więcej tyle czasu będzie potrzebował, by opanować Kuramę. Nie chciał, by poszedł na łatwiznę i wykorzystał do tego celu mnie. Zresztą, przewidywał odejście Sasuke, jak i to, że Naru podąży jego śladem, by go odnaleźć i sprowadzić z powrotem. A do tego potrzebował siły, którą mógł zdobyć, skupiając się na treningu i nie rozpraszając moją obecnością – zamilkła, nie zadając pytania. Oczekiwała na słowa Uchihy.
    - A ten dodatkowy rok?
    - Miałam kilka osobistych spraw do załatwienia – ucięła temat, na nowo budując między sobą, a Itachim, mur negatywnych uczuć. – Myślisz, że Naruto… że…
    - Nie zawiedzie się, wierzę w to – przerwał jej, podnosząc się ze swojego miejsca i klękając przed dziewczyną, która nie do końca świadomie sięgnęła palcami do zagłębienia na jego szyi. Gdy tylko ich opuszki zetknęły się z ciepłą skórą, wycofała dłoń.
   - Co robisz? – Spytała zdezorientowana i sparaliżowana. Znów nie była panią samej siebie. Uchiha zawsze tak na nią działał i widocznie nigdy nie miało się to zmienić.
    - Nic, tylko patrzę – odparł, po czym się uśmiechnął. Wiedział, że wspominała ich pierwszy pocałunek. Obserwował jej piękną twarz, jak i emocje, które wyrażała. Postanowił powiedzieć coś, czego jej nie powiedział nigdy. – Żałuję, że nie mogłem zginąć za ciebie, przyjąć cios wymierzony w twoją pierś. Żałuję, że nie zdążyłem ci powiedzieć, jak wielkim kłamcą jestem i jak mocno cię kocham, nim na zawsze zamknęłaś swoje cudne oczy. Wraz z tobą umarła moja jedyna nadzieja na rozgrzeszenie i odkupienie błędów. Walka z Sasuke, którą niebawem stoczę, pozwoli mi ulżyć jego cierpieniu, lecz mimo to zniknę z poczuciem winy. Zrobiłem to, co zrobiłem, dla wioski, która była dla mnie wszystkim i nadal jestem dumny ze swojego wyboru, jednakże chciałbym mieć i twoją akceptację. Wiem, że nie rozumiałaś moich pobudek, lecz wierzę w to, że teraz byś je zrozumiała. Cały świat Ninja mógłby nazywać mnie zdrajcą i Synem Marnotrawnym, lecz mam pewność, że ty teraz, widząc, co robię stanęłabyś po mojej stronie, gdyby tylko twoje serce znów biło. Byłaś kluczem do mnie i wiem, że odkryłabyś moje prawdziwe bodźce. Konoha, tak jak i ty, była moją prawdziwą rodziną. Nie mogłem ochronić ciebie, więc oddałem się chociaż za nią. W swojej dobroci odrzuciłabyś własny ból i przyjęłabyś mój, na siebie. Gdybym powiedział ci od razu o wszystkim miałbym twoje poparcie. Przepraszam, za tamte słowa, które nic nie znaczyły. Zraniłem cię słowem o wiele bardziej, niż czynami. Moje „kocham” brzmi tak fałszywie, a mimo wszystko jest prawdziwe. Błagam cię, wybacz mi – nie przerwała mu ani na moment. To, co mówił, było magiczne i sprawiało, że jej serce biło szybko. Czuła w głębi siebie to, o czym mówił. Rozumiała już, dlaczego, wiedziała, że może… może mu wybaczyć , jeśli tylko zechce…
    - Co to miało znaczyć? – Warknęła, patrząc na niego z niepohamowaną złością. Byle jakie słowa nie mogą sprawić, by o wszystkim zapomniała. Nie mogą!
    - To była moja modlitwa, powtarzana każdej nocy, przed snem – szepnął, zatapiając się w szmaragdowych tęczówkach. – Wiem, że gdzieś tam w głębi nadal to do mnie czujesz. Ufasz mi, a dowodem tego jest ta rozmowa. Przyszłaś do mnie, choć mogłaś wybrać chociażby Hokage – nie mogła zaprzeczyć jego słowom, bo to prawda. - Chcę, byś wiedziała, że… że poczekam. Jeśli nie jesteś w stanie na nowo mi się oddać… pozwól mi zostać swoim przyjacielem – dodał, po czym z cichym, bolesnym jękiem, podniósł się, by patrzeć na nią z góry. – Naruto to zrozumie. Tylko bądź z nim w pełni szczera. Tak, jak ze mną – nie odpowiedziała. „Ciężko mi z myślą, że jesteś obok, a ja nie mogę cię dotknąć. Może już nigdy mi na to nie pozwolisz. Moje uczucia, pomimo błędów, pozostały niezmienne. Przemyśl sobie wszystko. Nie będę się już narzucał. Masz czas”, przekazał jej, wychodząc z salonu. Nie miał pewności, czy to, co powiedział Inacie pozwoli jej zmienić choć troszkę stosunek do siebie, jednak musiał zaryzykować.

***
*
***

            Słońce powoli wstawało budząc nowy dzień i nadając chmurom oraz otaczającemu je niebu, złoto-różową poświatę. Jesienny wiatr ucichł niemalże całkowicie, w oczekiwaniu na to, co się wydarzy między dwoma mężczyznami stojącymi naprzeciw siebie, na dachu opuszczonego muzeum. Szare włosy jednego z nich zdawały się pochłaniać światło słoneczne, natomiast czarne kosmyki drugiego zdawały się je odbijać. Zielone kamizelki obu shinobich jaśniały porannym blaskiem, a dłonie szykowały się do walki.
    - I co, mój Odwieczny Rywalu, chcesz kolejnego starcia w dowód uznania mojej siły i wyższości nad tobą? Nie pokonasz łatwo mojej siły młodości – wykrzyknął ubrany na zielono od stóp do głów, poza pomarańczowymi getrami, Maito Gai.
    - Mylisz się. To nie jest zwykły sparing. Zmuszę cię, byś dał mnie i Iruce spokój – ciszę przerwał piskliwy śmiech Zielonej Bestii.
    - Spodziewałem się tego, po tobie, Kakashi. Masz rację, tylko walka pozwoli nam wyłonić zwycięzcę serca Umino – wyrechotał, stając w pozycji do ataku. Lewą dłoń ulokował na plecach, prawą wysunął do przodu, zgiętą w łokciu, jedną z nóg cofnął do tyłu z cichym szuraniem, a drugą, lekko ugiętą w kolanie, pozostawił na swoim miejscu, jednocześnie przenosząc na nią ciężar całego ciała. – Choć byliśmy przyjaciółmi, ostrzegę cię, że nie zawaham się przed niczym. W miłości…
    - … tak jak i na wojnie, wszelkie chwyty są dozwolone – dopowiedział Hatake, unosząc opaskę w górę, odkrywając równocześnie wciąż aktywny, Mageyoko Sharingan. – Zaczynamy – dodał, obserwując szybki ruch Maito, który wyskoczył w górę, po czym zniknął, by za moment pojawić się nad jego głową. Niezrażony tym Kakashi nie ruszał się z miejsca, a gdy już pędząca z zawrotną prędkością stopa mężczyzny miała go drasnąć, pomyślał: Kawarimi no Jutsu i zamienił swoje ciało na kilka drewnianych kołków, jednocześnie się chowając.
    - Nieźle, Kaszalocie, jednakże nie jestem taki głupi – warknął Gai i na nowo rozpędził stopę, po czym uderzył z ogromną siłą w dach wspomnianego budynku. Zdziwił się, nie zauważając ukrytego w nim wroga. Nie miał jednak czasu się tym przejmować, bo w następnej sekundzie musiał skakać na walących się cząstkach betonowego sklepienia. Gdy udało mu się przeskoczyć na trzymającą się jeszcze cześć dachu, wśród kurzu, duszącego pyłu i opadającego gruzu, zauważył zadowolonego z siebie Kakashiego.
    - Chyba jednak jesteś, sądząc po tym, co właśnie zrobiłeś – zażartował, natychmiast odskakując, bo mężczyzna zaatakował go fizycznie. Przed uniknięciem kolejnego ciosu musiał wykonać kilka salt do tyłu.
    - Nikt nie będzie ze mnie kpił! – Ryknął Maito i wykonał salto w kierunku jōnina. - Dainamikku-Akushyon – zaczął atakować szarowłosego, raz wystosowując kopnięcie w głowę z prawej, potem z lewej, zaraz cios ręką, następnie nawet atak głową. Większość napadów Hatake po prostu blokował, unosząc skrzyżowane ręce w miejsce spodziewanego ciosu, bądź po je parował. Musiał przyznać, że Maito walczy zaciekle, wkładając w każdy atak dużo siły. Po kilku minutach wzajemnej walki odskoczyli od siebie, oddychając ciężko. Znajdowali się pośrodku dużej sali wystawowej. Na ścianach wokół nich porozwieszane były stare kotary i wizerunki wszystkich Hokage, poza Tsunade.
    - Teraz moja kolej, nie uważasz? – Mruknął Kieł i przywołał w lewą dłoń Chidori.
    - Naprawdę chcesz zaatakować mnie tym? – Zielona bestia zaśmiała się lekceważąco, widząc, jak mężczyzna biegnie w jego kierunku, mijając po drodze zawalone fragmenty sklepienia. Bez większych trudności czarnowłosy podskoczył, by go ominąć. Nie spodziewał się jednak, że Kakashi wykona pieczęć jedną ręką, by zmienić technikę.
    - Raiton: Tobu Chidori – mruknął i wręcz rzucił trzymanym jutsu stronę Maito. Świergot Tysiąca Ptaków iskrzył się i rozgałęział, im bliżej był celu. Niestety, w ostatnim momencie, gdy błyskawica miała dosięgnąć nogi przeciwnika, Zielona Bestia się zorientował i odbił od ściany, lądując z powrotem na podłodze. Raikiri przebiło jedną ze ścian, wywołując niemały hałas i kolejne zniszczenia. Jednakże nasz ukochany jōnin nie dał mu czasu na kontratak. Wiążąc kolejno pieczęcie: tatsu ne mi inu inu tatsu, wytworzył wokół siebie wodno – ziemne pole, podobne do niskiego murku. – Suiton: Doro Inu – mruknął, po czym znów zaczął wiązać znaki: uma tora saru ushi u. – Katon: Nenshou Ōkame – szepnął, a następnie po wciągnięciu dużej ilości powietrza do płuc, posłał w stronę wroga podmuch ognia, który zamienił się w wielkiego wilka. Prawdę powiedziawszy, Maito był zszokowany wielkością stwora, który przewyższał go co najmniej dwa razy, oraz nieznanymi sobie dotąd technikami. Widząc, że wadera jest blisko, uskoczył, po czym z wściekłością zaczął obiegać stworzenie z chakry. Niewielu wie, że gdy wytworzy się wokół ognia szybki wir, wysysający powietrze, ogień zgaśnie. Tak więc Gai, otwierając w biegu Czwartą Bramę, Bramę Bólu, stosunkowo przyspieszał bieg, póki ognisty stwór z głośnym wyciem nie rozwiał się. Podczas tego ruchu zastanawiał się, jak zaatakować Hatake. Na początek by sprawdzić jutsu, które go otaczało, posłał w jego kierunku kilkanaście shuriken’ów, kunai i senbon z różnych pozycji: z poziomu podłogi, z podskoku, lub wysoko nad głową szarowłosego. Przez ułamki sekund obserwował to, co się działo z narzędziami z zadowoleniem stwierdził, że rozpracował część techniki. Za każdym razem, gdy któryś z przyrządów ninja był blisko celu, z ziemi wzbijała się twarda błotna ściana z podobizną jednego z psów tropiących Kła, odbijając tym samym metalowe bronie. Gdy zaatakował z góry zauważył, że ściany ze wszystkich stron się łączą, zamykając mężczyznę w twardej skorupie kształcie siedmiokąta.

„Czas na mój ruch”, pomyślał, po czym stając w rozkroku, zawołał:
    - Piąta Brama, Brama Limitu, otwarcie! – Ryknął, a jego ciało zaczęła otaczać niesamowita, zielona aura. Jego oczy stały się białe, a wszystko wokół niego zaczęło wirować. Z zawrotną szybkością wystosował cios w błotne więzienie Kakashiego. Siła uderzenia zmiotła elementy techniki, jak i wszystko wokół niej. Maito z zadowoleniem stwierdził, że poturbowane ciało Hatake leży na stercie kamieni i gruzu. – Wiedziałem, że nie jesteś ode mnie le… - zamilkł w pół słowa, gdy stopy leżącego Sharinganowca zaczęły się zmieniać w wodę. Dwie sekundy później patrzył na jej strumyczki, spływające po potrzaskanych cegłach. W następnym momencie poczuł silne uderzenie w plecy, które wyniosło go kilkanaście metrów w górę. – Co jest? – Zapytał sam siebie, a po chwili poczuł, jak ktoś go obejmuje od tyłu i obraca, tak, by spadał głową w dół.
    - Znam twoje sztuczki – usłyszał tuż za uchem, a chwilę później zaczął wirować wraz z napastnikiem wokół własnej osi, dziesiątki obrotów na sekundę. – Omote Renge – mruknął szary, czekając na moment do odskoczenia. Niestety, na to samo czekał Maito. Gdy wyczuł moment, tak jak Kakashi, odepchnął się od przeciwnika i wylądował na ugiętych kolanach. Obaj przeciwnicy ciężko oddychali.
    - No, no, nieźle – wysapał, w przerwach między oddechami, zielony. – Ale zapomniałeś, że to ja specjalizuję się w taijutsu.
    - A ty o tym, że nie jestem przeciętnym ninja – w tym momencie Bestia usłyszał pod sobą dziwny dźwięk, a potem coś go chwyciło za stopę.
    - Doton: Shinjū Zanshu no Jutsu – w jednej sekundzie został wciągnięty pod ziemię, a dokładniej w zniszczoną podłogę muzeum. Wystawała tylko głowa. Hatake wiedział, że technika na tym poziomie nie powstrzyma na długo czarnookiego, więc znów zaczął wiązać pieczęcie: mi ne. - Magen: Narakumi no Jutsu – szepnął, bawiąc się sytuacją. Głowę Maito zaczęły otaczać wyimaginowane zielone liście, a on sam zaczął krzyczeć. Syn Kła postarał się, by to, co widzi jōnin było naprawdę straszne. Z uśmiechem uklęknął przed nim, po czym uniósł podbródek lekko w górę. Używając podstawowej funkcji Sharingana wkradł się do jego umysłu, by widzieć to, co widział Gai – siebie starego i pomarszczonego w otoczeniu młodych adeptów Akademii Ninja mówiących wciąż o wiośnie młodości. Siła narzuconych przez siebie samego wizji, była tak wielka, że chwilę później Maito Gai zemdlał, pozwalając Sharinganowcowi na chwilę odpoczynku. Prawdziwa walka dopiero się zaczyna.

***
*
***

                        Obudziło go delikatne głaskanie po policzku.
    - Mm – mruknął, starając się strącić natarczywy przedmiot. – No ej! – Burknął z wielkim wyziewem, na co blady nos się zmarszczył.
    - Zainwestuj w tic-taki, bo ci jedzie – na jego malinowe usta wpłynął uśmiech.
    - Tak, tak, Draniu. Która godzina? – Westchnął, zsuwając się z miękkiej klatki piersiowej i trąc oczy.
    - Szósta – odparł, całując jego złotą czuprynkę.
    - Co?! – Zerwał się z łóżka i dźgnął bruneta oskarżycielsko palcem. – I ty mnie budzisz? To przecież środek nocy! – Jęknął, patrząc na niego złowrogo, po czym opadł ciężko z powrotem na poduszkę. Chwilę pogmerał się w pościeli i powiercił, by na koniec odwrócić się tyłkiem do swojego chłopaka i blubrnąć ciche „dobranoc”. Uchiha, co prawda, nie był zadowolony z tej sytuacji, lecz wrodzona przenikliwość i nieznana Uzumakiemu, inteligencja, kazała mu znaleźć plusy. I, o dziwo, znalazł je bardzo szybko.
    - Dobranoc – odpowiedział, udając, że przewraca się w jego stronę, by się przytulić. Tak naprawdę jedynie delikatnie stykał się klatką piersiową z plecami blondyna. Między niższymi partiami pozostawił wolną przestrzeń. Po co? Otóż po to…
    - Sasuke! Bierz mi te łapska z mojego tyłka! Ja… ja chcę spać!
    - A ja chce powtórki – mruknął seksownie, tak wiecie, z chrypką i zaczął mocniej ugniatać jeden z pośladków kochanka.
    - Jak ja ci zaraz dam powtórkę, to zobaczysz gwiazdy! – Krzyknął niebieskooki, próbując się obrócić w kierunku czarnowłosego.
    - Z tobą zawsze chętnie – usłyszał w odpowiedzi i poczuł wiśniowe wargi na swoich. O spaniu nie było już mowy.

***
*
***

                        Jak zawsze w weekend obudził się w swojej leśniczówce, z dala od zgiełku i hałasu. Gdy tylko odzyskał w pełni świadomość, zaatakowały go wspomnienia z ubiegłej nocy. Niemalże czuł zapach Kakashiego, jego smak ust, dotyk, język na przyrodzeniu, wewnątrz siebie, tę niebiańską przyjemność płynącą z seksu. Co prawda, odczuwał teraz mały dyskomfort w dolnej części pleców, lecz na to nie zważał. To, co robił z Kaszalotem było cudowne i żałował, że tak długo się przed tym wzbraniał. Hatake był czuły, namiętny, a jednocześnie delikatny, no i przede wszystkim liczył się z jego przyjemnością, a nie swoją. Krótko mówiąc, wspaniały. „Ale gdzie on teraz jest?”, przemknęło mu przez głowę, gdy w końcu zorientował się, że jest sam.
    - Kakashi? – Zawołał, podnosząc się z łóżka i lustrując pustą przestrzeń przed sobą. Na parapecie okna zauważył pomarańczową książeczkę szarowłosego, i wetknięty między jej stronice, kawałek kartki. Lekko zdziwiony, wstał z mebla i sięgnął po kratkowany przedmiot. Gdy tylko przeczytał to, co nadawca raczył mu tam nakreślić, zerwał się i zaczął szybko ubierać. Kilka minut później zamykał już mieszkanie i wskakiwał na pobliski dach. A przecież wiadomość, którą pozostawił mu ukochany, była dość niewinna.

            Iruka!
            Przepraszam, że mnie nie ma, pewnie będziesz się martwił. Poszedłem rozliczyć się z Gai’em. On musi dać nam spokój, bo oszaleję. Nie szukaj nas, proszę. Załatwię to raz, na zawsze i wrócę zaraz po spotkaniu z nim. Miłego dnia.
            Twój K.
            P. S. A może zajrzałbyś to mojej magicznej książeczki? Jest naprawdę interesująca, szczególnie da Nas dwóch… ;)

***
*
***

                        Stali znów naprzeciw siebie, z tym, że obaj wyglądali mizerniej. Maito, cały okurzony, z zadrapanymi policzkami i podartym ubraniem, Kakashi w podobnym stanie.
    - Może zaczniemy walkę na serio? – Zapytał drugi z nich, oddychając miarowo. – Chyba, że zmądrzałeś i powiesz mi, że odpuścisz…
    - Nigdy! – Ryknął zielony, znów stając w pozycji do ataku.
    - Dlaczego ci tak zależy? – Syknął, gotując się do walki.
    - To już nawet nie chodzi tak serio o Umino. Pamiętasz Hiranę? – Przez głowę Sharinganowca przeleciało kilkanaście wspomnień o kobiecie niebrzydkiej, choć troszkę masywnej.
    - No i?
    - Była moją dziewczyną – odparł, patrząc jak twarz przeciwnika tężeje. – A ty mi ją odbiłeś! Jedyną osobę, która na mnie zwróciła uwagę!
    - Po pierwsze, Gai: nie wiedziałem, że was coś łączyło! A po drugie: wiedziałeś, że kocham Irukę, a do Hirany nic nie miałem! To ona mnie podrywała – wyjaśnił, choć wiedział, że to nie odniesie skutku. – Byliśmy przyjaciółmi, nie odebrałbym ci…
    - Łżesz! – Wydarł się, po czym drugi raz otworzył Czwartą Bramę. – Walcz, jak przystało na mężczyznę! – Wkurwiony do granic, zaczął go atakować, stosując Gōken.
   - Spokój, Gai! – Próbował go uspokoić, lecz bez skutku, shinobi nadal wystosowywał kopnięcia i ciosy ręką. Nie widząc innego wyjścia, odskoczył, między czasie tworząc Mizu Bunhin’a. Podczas, gdy ten zajmował wściekłego jōnina, sam zawiązał technikę, której nauczył się całkiem niedawno i to od Naruto. – Fūton: Kaze Yakudo Senbon – krzyknął, tworząc w powietrzu kilkanaście wietrznych igieł, które następnie ustawił na wzór człowieka i posłał w kierunku walczącego napastnika. Chwilę później Maito został przyszpilony przez technikę do jednej ze ścian. Ponad głową patrzył na niego dobrotliwie Trzeci Hokage. – Przestań się szamotać, one nie znikną, dopóki ich nie odwołam – westchnął. Każda z wietrznych igiełek głęboko wbiła się w betonową ścianę jak i w ubranie Mistrza Krzaczastej Brwi.
    - Nie przegram! – Warknął w odpowiedzi, po czym się skupił. – Siódma Brama, Brama Cudu, otwarcie!
    - Gai, co ty zamierzasz? – Krzyknął, zdenerwowany. „Chyba nie użyje na mnie Hirudora?”
    - Pokażę ci moją prawdziwą moc!! – Odwarknął, a jego oczy stały się czerwone. Ciało zaczęła otaczać zielona poświata, cuchnący, choć szybko parujący pot. Technika Kakashiego przestała działać i ten zaczął się mimowolnie cofać. Bestia Konohy ułożył dłoń przed swoją twarzą po czym chwycił ją drugą ręką, formułując pięść. Dzięki temu stworzył ogromne ilości ciśnienia powietrza. Hatake wiedział, że tego nie przeżyje. Wybuch wstrząsowy, który zaraz zostanie uwolniony, zdmuchnie go z powierzchni ziemi, jednocześnie niszcząc wszystko wokół. – Opanuj się, Maito – krzyknął, widząc, że mężczyzna zabiera się za formułowanie unikatowej ręcznej pieczęci, przypominającej tygrysa. Zamknął oczy. Nie ma sensu uciekać i tak mu się nie uda.
     - Maito Gai! Jōninie Wioski Ukrytej w Liściach! – Wzniósł głowę w górę i zobaczył Tsunade w towarzystwie zdenerwowanego Iruki. – Zaprzestań walki, albo zostaniesz degradowany do rangi cywila i nigdy więcej nie będziesz służył Wiosce Konoha! – Przybycie Piątej zdekoncentrowało Zielonego do tego stopnia, że jutsu, które zamierzał stworzyć, rozpłynęło się, odrzucając tym samym zmęczonego mężczyznę na kamienne bloki.
    - Auu! – Jęknął, bo bolały go dosłownie wszystkie włókna mięśniowe. – Przepraszam, Czcigodna – dodał, po czym zemdlał z wysiłku.
    - Kakashi, możesz mi to wszystko wyjaśnić? – Omiotła spojrzeniem zniszczenia, jakich dokonali, po czym zeskoczyła do wnętrza pozostałości budynku.
    - Ja… - zaczął, lecz przerwał mu niski, zdenerwowany głos Umino.
    - To moja wina Hokage-sama. Oni… Oni o mnie walczyli – westchnął zawstydzony. Kobieta, słysząc go, zaśmiała się serdecznie. Po chwili, zorientowawszy się, że nikt jej nie wtóruje, zamilkła.
    - Iruka, ty tak na poważnie? – Spytała, poważniejąc. Widząc, że nieśmiało potakuje głową, zebrała chakrę w pięcie, a potem, uwolniła ją w jednym momencie, sprawiając, że jej noga ugrzęzła kilka centymetrów pod betonem i skałą. Oj, ciśnienie jej podskoczyło. – Co to ma być, jakaś pieprzona „Romeo i Julia”? – Wydarła się, aż zatrzęsły się fasady budynku. - Do mojego gabinetu, ale już! – Dodała, patrząc złowrogo na dwójkę swoich najlepszych shinobich. I może Raikage miał rację, że posiadała najsilniejszych i najinteligentniejszych ninja, aczkolwiek na pewno nie najrozsądniejszych, jeśli chodzi o sprawy sercowe. – Już ja wam pokażę! – Warczała pod nosem, obserwując dwójkę mężczyzn, niosącą trzeciego z nich. Z Tsunade Sarutobi się nie zadziera! A oni właśnie to zrobili i bardzo tego pożałują. Oj, baaaardzo.


9 komentarzy:

  1. Hey,
    Przeczytałam. Późno, ale normalnie nie miałam kiedy, choć widziałam, że dodałaś wpis, ale brakowało mi chwili spokoju, a nie lubię na chybcika czytać. Wolę się delektować (mam nadzieje, że to dziwnie nie zabrzmiało). Chciałam ci podziękować za propozycję, ale chwilkę po tym jak dodałam dzisiejszą notkę odezwała się do mnie osoba, która zaproponowała, że mi pomoże. W sumie to nie spodziewałam się, że tak wiele osób będzie chciało mnie wesprzeć - naprawdę zrobiło mi się bardzo miło. Tak więc jeszcze raz dziękuję :) I dzięki, za podpowiedź z tym pierwszym zdaniem!
    Ale wracając do tematu, bo przecież miałam komentować notkę. To opis walki był... aaaaaaaaaaaa... brak mi słów. Po prostu aż widziałam to w swojej wyobraźni, tak dobrze i szczegółowo było opisany. Naprawdę emocjonujący i zapierający dech, ale podejrzewam, że taki był twój cel, gdy to pisałaś. W każdym bądź razie wyszło świetnie.
    Oczywiście tęsknie za SasuNaru, którego tym razem nie było za wiele, ale co tam - Iruś i Kakuś byli :) Oj ty już wiesz, że ja ich uwielbiam w twoim wykonaniu :)
    Ina i Ichi - oj, aż się prosi, aby ta dwójka w końcu się pogodziła - tyle lat stracili. A modlitwa starszego Uchihy, aż się rozmarzyłam. Gdzie produkują takich facetów? W sumie jakby sprzedawali ich w McDonald, to ja biorę jeden zestaw w ciemno :)
    A końcówka z Tsunade... hehe... aż współczuję tej trójce... Zastanawiam się co też wymyślisz, jako słodką zemstę tej diablicy ;) W sumie to chyba nie ukarzesz ich za bardzo, co? Bo to wszystko z miłości było, co nie :D?
    Ale koniec żartów, a może i nie. Coś mam dziś kiepski dzień, ale to wina zarazków jest. Panoszą się i wchodzą człowiekowi na kark.
    Dzisiaj niestety krótko, bo z sił opadam, a wolę pisać komentarz póki na świeżo jestem.
    W każdym bądź razie pozdrawiam i weny życzę,
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo! A najlepsza była Tsu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha XD Nie mogę z Kakashiego XD Jaki on waleczny XD Ale mało SasuNaru!!! Ja kocham tylko ich, nooo! ;-; I Inata ;-; Czo za człowiek ;-; nie no, przepraszam, że dzisiaj krótko, ale nie mam czasu ;-; Pomagam mamie + muszę pisać ;-;
    I tak! Serce dalej mnie boli! ;-;
    Ale nie potrafię długo gniewać się na mojego nee-chana <3
    I czego tu się wstydzić? :3 mnie się podobała ta scena :3
    i skoro ty się wstydzisz, to co ja mam powiedzieć XD
    Kocham Cię, nee-chan i na prawdę nie sądzę, by Kaja zostawiła ciebie dla mnie :p nie nadaje się do związków XD
    Dużo weeeny!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam!
    Późno, ale chyba lepiej późno, niż wcale, prawda? :) Znalazłam chwilę między sklepem, a robieniem ciast, więc piszę. Krótko będzie co prawda, ale liczą się chęci.
    Znęcasz się nade mną :( taki mały fragmencik SasuNaru, w dodatku widać było, że ładnie zaczyna się dziać, a tu bum, koniec, no nie :(
    Ach ta Inata, Itachi tak się stara, ale ona uparta jest nieźle ;-) widać, że Uzumaki. No nic, wierzę, że może już niedługo przekona się do Uchihy i akcja trochę ruszy do przodu :-)
    Tak w ogóle, to zaczynam się zastanawiać, co w końcu z tym Nejim? Od dawna nic w tym kierunku się nie ruszyło i niemal zdążyłam o tym całym wątku zapomnieć.
    Podsumowując rozdział był moim zdaniem przyjemny. Szybko i sprawnie się czytało. Nie wiem, czy tylko u mnie, ale już drugi raz rozciąga mi się on na całą szerokość bloga i z tego powodu nieco gorzej się czyta. Blogspot nawala, czy to tak specjalnie?
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, a teraz już mam normalnie. Zapamiętam i jeśli znowu mi tak wyskoczy (oby nie), to pokombinuję. Znając życie i moje szczęście, to problem ustąpił tylko dlatego, że weszłam tu nie z zamiarem czytania, a odpisania. No cóż, dzieckiem szczęścia nie jestem.
      Eee tam zaśmiecanie, ja tak tego nie odbieram, też sobie lubię popisać, a w sumie nie mam czasem gdzie i z kim.
      Obowiązki domowe stygły w lodówce, więc znalazł się czas na czytanie :-) szkoda, że na pisanie nie bardzo, bo wena poszła na wakacje...
      A ja się już łudziłam, że Nejiego nie będzie! Nie no, żart. Ciekawi mnie, co też tam zaplanował, więc mimo, że to wciąż Neji, to cieszę się, że się pojawi ;-)
      Również życzę Wesołych Świąt :-)

      Usuń
  5. Witam,
    mi się poprzedni rozdział bardzo podobał, więcej Naruto sklonowanego i na Sasuke ;] a co do tego rozdzialiku..... wspaniała rozmowa między Inatą i Itachim.... a ta walka między Kakashim i Gayem och cóż to była za walka, i to o Irukę... Tsunade się wściekła i to bardzo....
    droga autorko z okazji zbliżających się świąt, życzę Tobie aby te były radosne, spokojne, spędzone w miłej rodzinnej atmosferze...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Jprdl, wiem, że już dawno opublikowałaś ten rozdział, jednak ja, jakoś nie mogłam się zmusić i go skomentować. Przeczytać, oczywiście przeczytałam...
    I od razu zgadzam się z Erroay, co z Neji'm? Już notkę temu chciałam o to zapytać, ale myślałam, że w tym się pojawi. Nie wiem, może to zrobiłaś specjalnie, może zapomniałaś... Ja jednak czekam na to, żeby Neji zgwałcić Naruto ;-; Nie, ja nie jestem sadystką, po prostu chce jakiegoś urozmaicenia, w roli gwałtu ;) Chociaż nadal myślę, że trudno byłoby zgwałcić Naruto, więc niech może eji użyje jakiegoś proszku, pigułki czy coś, żeby go na czas penetracji uśpić lub osłabić? Taka mała aluzja.
    Wiesz, nie chcę Ci tu jakoś dopiekać, czy coś, ale... no kurde, nadal mam wrażenie o Inacie takie, jak na początku. Skrzywdzona przez los, idealna w każdym calu, desperatka, skrzywdzona przez wszystkich, kryjąca wielką tajemnicę... Chociaż po części zwracam Ci honor, bo nie zrobiłaś z niej takiego ideału jak na początku. Wymieniłaś tu jej słabości, to, że jest cieniem dawnej siebie i wgl, trochę ją osłabiłaś, co wyszło Ci na lepsze.
    Te perypetie Itachiego i Inaty zaczynają mnie... wkurwiać? No, może trochę irytować. Kochają się? Kochają. Wybaczą sobie? Kiedyś na pewno? Sasuke nie może odbudować klanu, więc kto to zrobi? Itachi. Więc niech kurde, już weźmie w obroty tą Uzumakową (... tą Uzumaki?), po buzi do wyra i NIECH ONI SOBIE WYBACZĄ! Nie zniosę, naprawdę, nie zniosę dłużej tej katorgi, zaciukam się przez ciebie... Nie no, niech Inata wreszcie przejrzy na oczy, co?
    Chociaż wiesz, całkiem fajnie, że jeszcze sobie wybaczają, poznają od nowa i wgl. Nie wiem, może powoli zacznij ich do siebie zbliżać?
    Walka Gai'a z Kakashim wyszła Ci, co tu dużo mówić, dość imponująco. Nowe techniki, zupełnie różniące się od kanonu, fajne wykonanie, niebanalny przebieg walki. Widać, że się przy tym opisie postarałaś. Ciekawie, że wprowadziłaś tu coś zupełnie nowego, czegoś, z czym nigdy się nie spotkałam.
    Ogółem całe wykonanie świetnie Ci wyszło. Opisy, akcja, sam pomysł, miejsce walki, emocje, naprawdę kawał dobrej roboty. Mało osób umie w tak kuriozalny, ale jednak bardzo ciekawy sposób opisać walkę. Osobiście naprawdę kocham takie sceny. A ta, zalicza się do moich ulubionych.
    Uczucia wyczułam w tym rozdziale i mam nadzieję, że inne także będą zawierały tą esencję emocji. Naprawdę świetnie opisujesz uczucia.
    Dzisiaj dość krótko, bo jeszcze one-shota muszę Ci skomentować.

    Pozdrawiam c;
    Kaja Jelonek

    No i tego, sprawdź pocztę c; Coś Ci wysłałam.

    OdpowiedzUsuń
  7. wczoraj w nocy zabrałam się za to opowiadanie i właśnie skończyłam. i cholera, uwielbiam je. bardzo podoba mi się sposób, w jaki piszesz. poza tym raczej nie zauważyłam żadnych błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, czy stylistycznych, dzięki czemu bardzo przyjemnie się czytało. jedyne, co ''gryzło'' mnie w oczy to słowa takie jak ''jinchiruuki'' i ''mageyoko''. kochanie, powinno być ''jinchuuriki'' i ''mangekyo''. ale przecież każdy czasem popełnia błędy, to normalne ;) co do samej treści opowiadania. Kuso, mam nadzieję, że Kakashi i Iruka niedługo wszystko sobie wyjaśnią. jestem bardzo ciekawa, co zamierza zrobić Neji, z pewnością nie wyjdzie z tego nic dobrego. jestem także ciekawa jak potoczą się losy Shino i Kiby. co do naszego Młotka i Drania. bardzo podobał mi się pomysł z klonem w poprzednim rozdziale :D czekam na nexta i życzę weny ~ hiddenninja x

    OdpowiedzUsuń