czwartek, 31 października 2013

1. Rozpoznanie przeciwnika. (Taki jakby prolog)

                Uwagi: Świat rzeczywisty. Wariacja stylistyczna - przeplatanie narracji pierwszo- i trzecioosobowej. Znaczy to, że musicie uważać na to, kto co mówi, w razie wątpliwości, pisać proszę w komentarzach. Wulgaryzmy.
               
                UWAGA: JEST TO OPOWIADANIE PISANE W CHWILI WOLNEJ, WIĘC MOŻE BYĆ KONTYNUOWANE NAWET RAZ W MIESIĄCU.



                1. ROZPOZNANIE PRZECIWNIKA


     - Wie pan, panie Uzumaki, dlaczego pana zatrudniłem? - Fugaku Uchiha, brązowowłosy mężczyzna o ostrym spojrzeniu i przystojnej, zmęczonej twarzy, przechodził właśnie ze mną przez taras swojej willi. - Proszę usiąść - dodał głosem nieznoszącym sprzeciwu, samemu opierając się plecami o szklaną balustradę. Klapnąłem miękko na skórzany, kremowy fotel. Moje, niebieskie niczym morze oczy, podążały za nim, lekko zlęknione.
    - Bo jestem najlepszy w swojej branży? - Zapytałem, udając pewnego siebie. Dźwięki wypływające z mego gardła dziwnie koiły, wpadały w ucho słuchacza nie raniąc go, a wręcz przeciwnie, mile łechtając. Tak słyszałem.
    - Nie - odparł właściciel, poprawiając niewygodny, atłasowy garnitur za kilkanaście tysięcy.
    - Nie? - Powtórzyłem niepewnie, ze zdenerwowania przeczesując palcami blond kosmyki, migoczące niczym słońce.
    - Nie - potwierdził czarnooki mężczyzna, uśmiechając się smutno. - Zatrudniłem pana, bo z moich wnikliwych obserwacji jak i z wiadomości przekazanych mi przez Mirunę* no Sabaku, jasno wynika, że ma pan odmienne, o wiele skuteczniejsze metody i podejście do swoich wychowanków, pomimo swojego młodego wieku - niebieskooki rozluźnił się pod wpływem słów bruneta.
    - No, tak, mam doświadczenie - westchnąłem, uśmiechając się porozumiewawczo.
    - Nie obchodzą mnie pańskie problemy, oczekuję tylko, że zdoła pan pomóc mojemu synowi - słowa Uchihy lekko mnie onieśmieliły. W końcu czego można było się spodziewać po najbogatszym człowieku w Japonii? - Zapłacę każdą cenę, byleby przestał siedzieć w tym cholernym Internecie i wyszedł na godnego mnie następcę.
    - Rozumiem, ale wie pan, że niczego nie mogę obiecać? - Mężczyzna przeniósł na niego groźny wzrok.
    - Ma pan miesiąc na próbę. Jeśli się panu to nie uda, bądź nie będę widział poprawy, po prostu pana zwolnię, wypłacając jednak odpowiednie honorarium, panie Natuto.
    - Naruto - poprawiłem bogacza, lekko się czerwieniąc.
    - Nieważne. Proszę się do mnie zwracać po imieniu, lecz ja nie będę się kłopotał zapamiętywaniem pana danych osobowych - stwierdził oschle czarnooki, wyjmując komórkę. - Poproszę pana numer, zapiszę go jako "Opiekun 13".
    - Miał pan już dwunastu pracowników pełniących moje obowiązki? - Zapytałem, nie ukrywając zdziwienia, po czym wyrecytowałem swój prywatny numer. Fugaku uśmiechnął się drwiąco.
    - Tylko w tym miesiącu. Rekord wynosi dwudziestu pięciu, w maju - patrzył, jak siedzący naprzeciw niego blondyn kuli się i maleje, jakby w sobie i czuł dziwną satysfakcję. - Niech pan posłucha, panie Uzumaki. Nie twierdzę, że się panu nie uda... ale będę szczery - nie wierzę w to, mimo że wyciągnął pan z podobnego bagna kilku poprzednich podopiecznych. Mój syn... jest trudniejszym materiałem na ucznia - Naruto przełknął zestresowany ślinę, trochę zbyt głośno, jak na własne mniemanie, lecz zachował rezon.
    - Jeśli pan pozwoli, chciałbym go poznać.
    - Ależ oczywiście - odparł bogacz, wołając służbę. Zza jednego z filarów wybiegła czarnowłosa dziewczyna, zapewne niewidoma, gdyż jej oczy były dziwnie białe. Byłem pod wrażeniem tego, jak pewnie i szybko porusza się po tym wielkim budynku.. jak gdyby znała jego rozkład na pamięć! Duże było jego zdziwienie, gdy służąca spojrzała w moją stronę i zarumieniła się soczyście, co skomentował gospodarz.
    - Podoba ci się mój nowy nabytek, Hinata? - Mlecznooka nie odpowiedziała, więc powtórzył pytanie, a ta zrezygnowana, wyszeptała ciche:
    - Hai... - poczułem, że też się lekko rumienię, ale nie ze wstydu. Byłem oburzony zachowaniem Uchihy, przecież on się psychicznie pastwił nad służącą!
    - No, to masz okazję go lepiej poznać. Zaprowadź pana Uzumakiego do pokoju Sasuke, jest jego nowym opiekunem.
               
                Chwilę później podążał za dziewczyną, wspinając się po ogromnych, lekko zaokrąglonych schodach na drugie piętro. Słyszał, jak jego kroki są maskowane przez leżący na marmurowych stopniach, czerwony dywan. Czuł się nieswojo wśród takich bogactw, choć sam miał czym się pochwalić.
    - Opowiesz mi coś o tym całym Sasuke? - Zapytałem, nie patrząc na.. jak ona miała? Aa, Hinatę, by jej nie zawstydzać jeszcze bardziej. Kątem oka zauważyłem, że jej uśmiech, który błąkał się cały czas na jej wydatnych wargach, lekko przygasł.
    - Ma szesnaście lat, niczego, ani nikogo nie lubi, poza Orochimaru, starszym mężczyzną poznanym przez Internet, jakiś czas temu. To przez niego panicz Uchiha stał się jeszcze bardziej zamknięty w sobie, wulgarny, pyskaty i aspołeczny. Nie będzie miał pan z nim lekko, panie Uzumaki.
    - Mam na imię Naruto - wysunął dłoń do czarnowłosej, uśmiechając się zachęcająco, a ta ujęła ją ostrożnie, oddając uśmiech.
    - Hinata - przedstawiła się, znów z rumieńcem.
    - A rodzice? Jakie ma relacje z nimi? Ma rodzeństwo?
    - Panicz Itachi mieszka daleko stąd, zerwał z wszystkimi kontakt - kusiło mnie, by zapytać o więcej szczegółów, lecz w moim zawodzie niedyskretność i ciekawość prowadziła do utraty pracy, więc milczałem. - Pan Fugaku jest wybitnym i znanym biznesmenem, nie za bardzo ma czas opiekować się paniczem Sasuke.
    - A co z jego matką?
    - Odeszła od pana kilka lat temu, zabierając połowę kosztowności i zostawiając mu pod opieką synów - gdybym nie słyszał w swoim dwudziestotrzyletnim życiu wielu podobnych historii, na pewno byłbym wstrząśnięty. Niestety, tak to już jest - coraz częściej małżeństwa zawierane są dla pieniędzy i tylko dla pieniędzy. Do tego oto dąży ówczesne społeczeństwo.
    - Rozumiem - mruknął, gasząc uśmiech i stając przed hebanowymi, obitymi ćwiekami, drzwiami. "Kolejny got, samobójca, czy chuj wie co jeszcze" - pomyślałem, obserwując towarzyszkę. Hinata zapukała delikatnie.
    - Paniczu Sasuke, ma pan gościa - wyszeptała, patrząc na klamkę wyczekująco. - Paniczu Sa...
    - Spierdalać, nikogo się nie spodziewam! - Usłyszałem zduszony głęboki, męski głos, dobywający się z zamkniętego pomieszczenia. Czarnowłosa przeniosła wzrok na mnie.
    - Mówiłam panu.. to znaczy ci - poprawiła się pod niby groźnym spojrzeniem blondyna.
    - Możesz zostawić nas samych? - Zapytał, kucając. Dziewczyna tylko przytaknęła, informując go jeszcze, gdzie może ją znaleźć. W końcu miał tu zamieszkać na jakiś czas, jeśli dziś uda mu się wejść do azylu chłopaka. Nie spodziewał się sukcesu.
    - Jestem Naruto Uzumaki i.. od dziś stanowię twojego wroga - powiedziałem głośno, na tyle by mnie usłyszał, pomimo zagłuszającej moje słowa muzyki.
    - Marne sztuczki - odkrzyknął w jego stronę przyszły wychowanek. Niebieskooki uśmiechnął się pod nosem. "Złapał haczyk", pomyślał, wstając z klęczek i opierając się zawadiacko o framugę.
    - Peniasz? - Rzuciłem poszerzając wyszczerz. Muzyka umilkła, usłyszałem ciężkie kroki zza ściany. Nie znałem tego całego Sasuke, ale byłem pewny, że tym go sprowokuję.
    - Co ty kurwa pierdolisz? - "Naprawdę wulgarny", przeszło mu przez myśl, nim odpowiedział.
    - Powiedziałem, że peniasz. Twój ojciec załatwił ci kolejnego opiekuna, bo sam nie ma dla ciebie czasu, a ty nawet nie próbujesz pokazać mi, gdzie pieprz rośnie? - Wiele ryzykowałem, wypowiadając tą kwestię, w końcu Fugaku mógł być gdzieś blisko, no ale liczyły sie efekty. Wszelkie chwyty dozwolone.
    - Myślisz, że nie wiem jak to kurwa działa? Nie wejdziesz tu, to wypierdalasz - odwarknął, zapewne patrząc na heban. Zastanawiał się, jak to dalej rozegrać. Już nawiązał z nim kontakt - przecież rozmawiali.
     - Niezła technika. Ale ona tylko ujawnia jak wielkim tchórzem jesteś - rzuciłem, oglądając paznokcie u rąk. Usłyszałem drwiący śmiech.
    - Może inni popierdoleńcy się na to nabrali, ale nie ja kurwa!
    - A więc przyznajesz, że jesteś popierdoleńcem? Trochę bardziej rozgarniętym, ale nadal popierdoleńcem? - Uwielbiał tę część konwersacji z takimi jak ten chłopak. Myśleli, że są górą, a tak naprawdę wystarczył jeden krok.
    - Spadaj. Nie wejdziesz tu i chuj - odparły drzwi, lecz ja byłem na to przygotowany.
    - Jest tak jak mówiłem twojemu ojcu. Ty po prostu boisz się świata zewnętrznego i nie jest ci potrzebny taki palant jak ja. Niee, ty potrzebujesz zakładu zamkniętego - wyrecytowałem, wyciągając z kieszeni spodni komórkę i włączając aparat. Miałem nadzieję, że moje marne 5 megapikseli wystarczy temu całemu Fugaku.
                 Tak jak się spodziewał, drzwi otworzyły się z rozmachem, a w nich stanął zmizerniały brunet, niezbyt podobny do pana domu. Czarne, smoliste włosy miał w nieładzie, wyglądały na lekko przetłuszczone, jakby zapomniały, co to szampon. Przystojną twarz szpecił kilkudniowy, delikatny jeszcze jak na ten wiek zarost i duże, śliwkowe cienie pod oczami. Cała postać lustrującego go wzrokiem bruneta sprawiała wrażenie zaniedbanej - wyblakła, niemal przezroczysta skóra, średnio masywne, okryte spodenkami nogi, wychudzone ręce, klatka piersiowa i imitacja brzucha. "Paniczyna" patrzył na niego z mordem w oczach.
    - Odszczekaj to! - Warknął do mnie, chwytając za elegancką, kremową koszulę.
    - Nie - odparłem spokojnie, przygotowując się do zdjęć.
    - Nie?!! - Powtórzył za mną, wściekłym głosem. Wykorzystałem jego wkurwione, choć piękne, spojrzenie i wymierzyłem z komórki. Dostał prosto w świecące onyksem oczęta i na chwilę stracił orientację.
                 Naruto uwolnił się z jego rąk i dumnym krokiem wszedł do pokoju. Jego oczom ukazał się istny bajzel - na brudnej, pomalowanej czarną farbą podłodze leżało mnóstwo przedmiotów - od resztek jedzenia, śmierdzących zgnilizną ubrań, potłuczonych naczyń, powyginanych sztućców, po połamane płyty, porozrywane książki, równie czarne co podłoga, świece. Naprzeciw niego duże, plastikowe okno zakryte było opuszczoną, czarno-granatową roletą, a dębowe biurko ledwo się trzymało, choć dzielnie dźwigało PC-ta i parę innych drobiazgów. Blondyn zniesmaczony zauważył pety walające się na tym właśnie meblu. Rozglądając się dalej, spostrzegł po prawej stronie zdezelowany regał zajmujący całą ścianę, a po przeciwnej, w kącie łóżko, okryte ciemnoczerwoną narzutą. Tuż przed nim stała szafa, o dziwo biała, z wielkim lustrem. Nie zastanawiając się ani chwili zrobił sobie zdjęcie, potem odwrócił się przodem do drzwi i znów pstryknął, by Uchiha miał pewność, że znajdował się w środku. Schował szybko telefon, widząc mordercze spojrzenie tego całego Sasuke.
    - Kasuj to, szmaciarzu - usłyszałem, na co, prawdę powiedziawszy, skrzywiłem się niezadowolony, bo nie lubiłem przezwisk.
    - Nie można milej? - Odparł, tym razem z lekko triumfującym uśmiechem. Chwilę później poczuł na sobie uderzenie - musiał przyznać, że chłopak miał siłę.
    - Kasuj - wysyczał do mnie, przez zaciśnięte zęby, kolejny raz uderzając w brzuch. Poczułem metaliczny smak krwi, a mimo to mój uśmiech się powiększył. - Z czego jesteś zadowolony?!
    - Bo nie wychodzisz z pokoju, a masz już gwarantowaną sprawę o pobicie - rzuciłem lekko i wykorzystując jego, powiedzmy, szok szybko wywinąłem się z jego uścisku i wyszedłem na korytarz. Czekająca tam na niego Hinata mrugała z niedowierzaniem. - Prowadź do pana Fugaku Uchihy - poprosił, oglądając się przez ramię. Stojący na środku własnego azylu Sasuke, spoglądał na niego nienawistnie.
    - I tak stąd wylecisz - warknął w moim kierunku, a ja błysnąłem do niego białymi ząbkami.
    - Nie, jeśli znów dasz mi się sprowokować - odparł niebieskooki, podążając za służącą.

                - Jak to się to panu udało, panie Naruto? - Blondyn spostrzegł z niechęcią, że po sukcesie z jego synem, Uchiha zapamiętał jego imię. Czyżby awansował w jego mniemaniu? Prychnął śmiechem na samą myśl, co jego towarzysz przyjął z podniesieniem jednej brwi.
    - Ma się swoje sposoby zawodowe - odparł, nadal z uśmiechem. - Pan wybaczy, ale nie mogę ich panu wyjawić.
    - Rozumiem, ale i tak jestem pod wielkim wrażeniem. Jak dotąd tylko panu udało się dojść tak daleko. Kupił pan sobie tydzień, płatny z góry.
    - Kupiłem? - Powtórzyłem, niepewny tego, co usłyszałem.
    - Tak, kupił pan. Jeśli po kolejnych siedmiu dniach nie uda się panu wyprowadzić mojego syna z domu, zatrudnię kogoś innego - "Przecież to bez sensu, to nie wyścigi", pomyślał, ściskając zaoferowaną dłoń. - 20 000 wystarczy? - Omal się nie zakrztusiłem.
    - T-tak, z pewnością - odparłem, drapiąc z zakłopotaniem w kark.
    - Świetnie się robi z panem interesy - rzucił w moją stronę, po czym nalał nam po szklaneczce whisky. - Uwielbiam ten trunek, nie wiem jak pan..
    - Wolę czystą sake, choć może i nie jest taka reprezentatywna - odparł blondyn, pociągając łyk.
    - Zgodzę się z panem, lecz rzadko mam czas na jej spożywanie. Rozumie pan, praca - wskazał ręką na leżący na stoliku nieopodal, plik dokumentów.
    - Tak, oczywiście - no jasne, że rozumiałem takich buców jak on. Tacy to robią sobie dzieci tylko po to, by się nimi nie zajmować, a w zamian oczekiwać i propagować na przyszłego następcę. Nienawidziłem takich ludzi. Brązowowłosy nalał im po jeszcze jednej szklaneczce, po czym pożegnał go, nakazując Hinacie, by pokazała mu jego pokój. Na zwiedzanie domu, jak sam stwierdził, będzie miał aż tydzień.


*Imię wymyślone na potrzeby opowiadania
Stwierdziłam, że skoro już piszę od jakiegoś czasu, to nie pogniewacie się o małą innowację. Pozdrawiam ;)

10 komentarzy:

  1. Ale epilog to zakończenie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za zwrócenie uwagi ;p . Wiedziałam, że pomyliłam, no ! ;D

      Usuń
  2. Ciekawe! Chcę więcej? Chcę! :3 Już nie mogę się doczekać! Pozdrawiam i weny życzę! ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam!
    No to ja jak zawsze (a może nie?) zacznę od marudzenia. Nie przepadam za historiami tego typu. Tak, wiem, nic mi się wiecznie nie podoba :D no ale teraz przejdźmy, do tego słynnego ale. Więc ALE i tak mi się podoba. Nie lubię takiego Naruto, takiego Sasuke, a jednak fabuły wydaje się na tyle interesująca, że będę na pewno z niecierpliwością oczekiwać następnego rozdziału. Pomysł jest naprawdę bardzo oryginalny. Czegoś takiego chyba jeszcze nigdzie nie było, za co jak wiadomo ogromny plus. Bo czyż nie lepiej się czyta coś absolutnie nowego? Pełno jest historii w świecie Naruto i tych szkolnych, a i zazwyczaj zaczynają się podobnie i choć potem każda może okazać się arcydziełem, to jednak do absolutnych nowości przynajmniej ja podchodzę z dużo większym entuzjazmem (ale i oczekiwaniami :P).
    Ta skacząca narracja trochę przeszkadzała w czytaniu całości, no ale cóż, skoro tak miało być, to nie będę narzekać ;-)
    Bardzo zaciekawił mnie ten obraz Sasuke. Chociaż może nie, on sam mnie odrzucił, a ciekawi mnie jedynie to, w jaki sposób chcesz go z takiego stanu wyciągnąć. Taki brudny, zaniedbany Uchiha, to też coś całkiem nowego.
    Życzę weny (chociaż chyba nie muszę, bo rozdziały piszesz w zastraszającym tempie) i pozdrawiam :-)

    Ps. tak sobie zjechałam jeszcze niżej, popatrzyłam na maila i... też jestem z '93 ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć, Słoneczko Ty moje, Najukochańsze <33
    Zacznę od tego, że Twoje tempo pisania mnie po prostu rozbraja! Ja nie wiem, czy Ty całe noce siedzisz i piszesz te teksty, czy co (chociaż w nocy to Ty na pewno nie piszesz, bo my mamy co wtedy robić xDD) ? Wiesz, ogólnie jeszcze na żadnym blogu nie spotkałam się z takim pomysłem, więc masz już u mnie ogromnaśnego plusa, za coś nowego, oryginalnego. Interpretacja wyszła Ci świetnie c; Chociaż mi się nie za bardzo spodobał Sasuke, którego tu wykreowałaś ;/ Taki zaniedbany, trochę naiwny i no-live ;--;
    Cóż, mam nadzieję, że z czasem to się zacznie zmieniać, będzie dbał o siebie, żeby zapunktować u Naruto ;)
    I właśnie. Tu Naruto mi się podoba c; (on jest psychologiem, tak? ._.) Inteligentny, sprytny, trochę z pazurem c; Chociaż wydaje mi się, że trochę zbyt łasy na kasę ;--; Chociaż on może po prostu chce pomóc Sasuke? Nie wiem, ale na pewno z czasem się dowiem, jak będziesz pisała dalsze rozdziały do tego xD
    I niestety, muszę się zgodzić z Erroay, te zmiany narracji trochę męczą ;/ Chociaż mi się właśnie tak podoba, to jednak w kilku miejscach musiałam czytać od nowa poprzednie zdanie, żeby załapać o co chodzi.
    Bardzo przypadło mi do gustu to jak Naru oszukał Uchihe XDD No sorry, ale takie coś?
    Myślę, że Sasuke przez ten komputer głupieje.
    I kolejna rzecz. Orochimaru ._. Pedofil w sieci grasuje, tak? xDD
    Nie no, zaskoczyłaś mnie tym, że Orochimaru zaciągną Sasuke w świat Internetu o...o
    Już wiem, jakie oni razem stronki oglądają ;D
    Fugaku, który znęca się nad służbą - Jakiś fetysz?
    Dobra, chyba ubrałam w słowa, to co chciałam Ci przekazać xD
    Żadnych błędów nie wyhaczyłam (szczęściara ;-; xd) c;
    Tekst, bardzo mnie zaciekawił i czekam na kolejną część c;
    Życzę jeszcze więcej weny (sądząc jednak po tym, w jakim tempie piszesz, nie są Ci te życzenia potrzebne ;D)
    Całuję w uszko, za uszkiem i w szyję ;] Na kontynuacje będziesz musiała poczekać do nocy ;D
    I wiesz, ja zawsze "to" chciałam zrobić w przebieralni w jakimś sklepie xDD Przy niedomkniętych drzwiach ;DD Zastanowisz się nad tym, prawda? ;}
    Naprawdę, aż kipię niecierpliwością (na notkę i na to, czy kiedyś zabierzesz mnie do jakiegoś sklepu, by testować dźwiękoprzepuszczalność drzwi w przebieralni c;)

    Kaja Jelonek
    Twoja, wierna, kochana Szona c;

    OdpowiedzUsuń
  5. Lol XD Kocham! XD
    Taki Sasycz rozpierdala system XD i orosiek jebany pedofil XD
    ja chcę dalsza część, bo umrę! ;-;
    Ale te teksty Sasu najlepsze XD
    albo Naru: A więc przyznajszesz, że jesteś popierdolencem?
    Jeblam! XD
    Wiesz... Tak tylko trochę zjeżdża mi Salą Samobójców XD ten pokój XD
    Ale i tak cię kocham nee-chan <3
    Weny! :*
    PS. Jak ten kom nie wejdzie to rozjebie bloggera! :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego, ale ja, jak to ja, nie mam czasu :P
    Teraz się za to biorę.
    Ahahahahahahahhahahaha! Boskie!
    Sasek taki wyszczekany, ale, ale....
    Naru da radę! Ja w niego wierzę! :D
    Oroś to pedofil tak? Zawsze mi się tylko z tym kojarzył xD
    "A więc przyznajesz, że jesteś popierdoleńcem? Trochę bardziej rozgarniętym, ale nadal popierdoleńcem?"
    Rozwaliło mnie to!
    Pozdrawiam cię kochana :*
    Czekam z niecierpliwością na twoje twory (jest coś takiego? xD)

    OdpowiedzUsuń
  7. Em... jak na razie to mnie zaciekawiło nawet bardziej niż główne opko, ale to taki mały szczegół.
    Po prostu lubię, gdy coś jest trochę o psychologii. A tu się właśnie szukuje ładne coś. Zbuntowany chłopak i jego opiekun...
    Mam nadzieję, że jednak to będzie dość często aktualizowane.
    Cieszę się, że jednak dałaś to drugie mimo że na początku byłam na nie.
    Anelka

    OdpowiedzUsuń
  8. Hey,
    Może zacznę od tego, że opis stanu w jakim znajduje się pokój Sasuke mnie... ehhhh... wprowadzić w trwogę? Hehehe... :D Jakoś nie mogę się doczekać części dalszej, moja wrodzona ciekawość nie da mi przez to spokoju, a ciekawa jestem jak dalej planujesz to rozegrać. Sam pomysł ogólnie bardzo ciekawy i intrygujący - "sposób" Naruto na Uchihę genialny, prawie jakbym słyszała znajomą i jej relacje z wychowankami, których stara się zresocjalizować, ale nieważne, chodzi mi o to, że dało się wyczuć, iż blondasek zna się na rzeczy i nie boi się zastosować niekonwencjonalnych metod (żeby powiedzieć niewłaściwych), czasami jednak nie ma wyboru ;)
    A wracając do samego Uchihy, to ciekawa jestem co doprowadziło go do takiego grubiaństwa i wyalienowania, chociaż mają taką rodzinkę można się domyśleć ;)
    Weny życzę, Lena :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    opowiadanie zapowiada się na bardzo, bardzo ciekawe.... Sasuke niedostępny, mroczny..... i Naruto, który bardzo łatwo udało mu się dostać do jego pokoju..... proszę, proszę... błagam niech to będzie NaruSasu.....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń