WITAM
;) Powiem szczerze, że jestem mile zaskoczona ilością komentarzy ;p. Notkę
wstawiam dziś dopiero, a bo robię to u kogoś i wiecie jak to jest ;/. Uzbrojcie
się w cierpliwość - taka mała rada ;)
010.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY: TEST BRACI UCHIHA - SEKCJA PIERWSZA.
~
Kaja Jelonek - dziękuję za masę miłych słów ;** . Tryb Medrca? Oczywiście. Widzę, że
Cię zaskoczyłam i wzbudziłam w Tobie tyle wątpliwości. Jestem zadowolona... Bo
to dla mnie sygnał, że umiem pobudzić Twoją ciekawość ;). Nie wiem co bym bez
Ciebie zrobiła ;). A i mam brać Twoje wyznanie na poważnie? ;p Bo wiesz... tak
jakby jestem zajęta ^^
~
Nyuu - Dziękuję za komenta, tym bardziej, że był pozytywny i pisałaś go, mimo
zmęczenia ;). Dla mnie ABSOLUTNIE każdy ma mega znaczenie ;d . Cieszę się, że
"mnie" czytasz ^*^
~
bakanekomata - szczególnie i Tobie dziękuję za miłe słowa ;*. Mimo cierpień z powodu
jak to mówią, przyjazdu czerwonego cadillaca, wypowiedziałaś się na temat mojej
twórczości i czuję się mile połechtana ;) Mam nadzieję, że z tego bólu jednak
nie umarłaś ... ;>
~
Mikorie - tak mnie chwalisz, że aż się zarumieniłam, hehe ;p. A na poważnie to
również i Tobie dziękuję i... myślę, że następnym rozdziałem też Cię troszkę
zaskoczę. A wyniknie ... no COŚ na pewno ;). Powiem Ci jeszcze szczerze, że
wymyślając Jutsu Prawdy miałam nie lada orzech do zgryzienia. Chciałam, żeby
było realnie, tak jakby taka technika naprawdę istniała ;p . Wiele razy ją
dopracowywałam, klnąc siarczyście. A długość komentarza - tym się nie martw,
każdy, jak wspomniałam, jest ważny dla mnie ;p
~Emi
Raicho - Jak to nikt nie przeczyta? Ja czytam i sprawiłaś mi przyjemność swoim
komentarzem ! ;* Próbuję Was, Czytelników zaciekawić, bo choć bazuję na
wydarzeniach z mangi i staram się jak najmniej zmieniać, to również pragnę Was
zaskoczyć, by nikt nie mógł mi zarzucić, że to opowiadanie jest oklepane. ;)
moja taka dewiza ;d. Miło, że uważasz mnie za Boga, ale na Jashina się nie
zgadzam! Ja nie morduję ludzi! ;p . Dziękuję za miłe słowa i.. groźbę ;p ;**
~
Selene Wicca - miło, że Ci się podobało, cieszy
mnie to bardzo ;) Witam w gronie, mam nadzieję, moich Czytelników ;*
*****
Wróżka
- zastępczo DZIEŃ HOKAGE
Paring:
SasuNaru, KakaIru, ItaShika, NejiKiba
Ostrzeżenia:
Długie. Cudzysłowia, myślniki.
Słownictwo z zakresu perfumerii użyte do opisu zmysłu smaku
Zapraszam
do czytania i komentowania ;P
Mało kto wie, że w Konoha-Gakure,
tak jak w Kiri-Gakure, Kuso-Gakure, Iwa-Gakure, Suna-Gakure czy w innych
mniejszych osadach, shinobi organizują sobie raz na jakiś czas małe spotkanie
towarzyskie. Oczywiście tylko, gdy w Świecie Ninja panuje pokój. Termin takiej
"sjesty" jest zazwyczaj utajniony tak, by w tym okresie żadna inna
nacja nie wykorzystała okazji i nie niepokoiła świętującej.
W Wiosce Ukrytej w Liściach
wyznaczono dzień takiej imprezy na 14 maja. Idealnie pod wieloma względami -
słoneczko świeciło, ptaszki świergotały, serca z utęsknieniem czekały na
strzały amora, a wszyscy byli w wyśmienitych humorach. Te towarzyskie spotkania
stanowiły ulubioną rozrywkę pewnego blond-młotka i jego przyjaciela, bruneta o
zaostrzonych zębach. Obaj panowie pierwsi zgłosili się jako organizatorzy, co
przyjęli z niesmakiem ich bliscy koledzy - wszystkowidzący członek potężnego
klanu i najmroczniejszy i najprzystojniejszy mieszkaniec Liścia. Tak, dobrze
zgadujecie - tymi, którzy nie mogli się tego wydarzenia doczekać byli nie kto
inny jak Nieobliczalny Ninja Konohy Numer Jeden Naruto Uzumaki i Chłopak, Który
Się Z Kłami Urodził, Kiba Inuzuka. Natomiast niezainteresowanymi całym przedsięwzięciem
był z pewnością białooki romantyk, Neji Hyuuga i zimny drań, Sasuke Uchiha. Obaj
chłopcy przyglądali się poczynaniom swoich drugich niespełnionych połówek z
powątpiewaniem. Cała czwórka wraz z dziesiątkami innych shinobi i cywili
znajdowała się na polu treningowym numer 7, ktore miało być głównym punktem
imprezy.
- Tym razem na świeżym powietrzu - mruknął
Neji, opadając na jedną z rozstawionych wcześniej ławek. Skrzyżował ręce na
stoliku i oparł o nie podbródek, rozglądając się naokoło. Dziwnie się czuł,
widząc tą rosnącą już masę ludzi w "odświętnych" strojach - większość
w luźnych bluzkach, spodniach czy sukienkach, rzadko kto pozostał w swoim
codziennym ubraniu.
- Mhm - ni to mruknął, ni to warknął jego
kompan, siadając obok. On z kolei kontemplował zmiany, jakie zaszły na polu.
Wszystkie najbliższe mu drzewa
przyozdobiono kolorowymi lampionami, a nad całym terenem Yamato wytworzył
drewnianą kratę, zawieszoną na linach. Dziewczynki i chłopcy przyozdobili je
światełkami, złapanymi po zmroku fluorescencyjnymi świetlikami, kwiatami,
bluszczem czy małymi motylkami z origami. Sasuke aż było niedobrze na widok
tych wszystkich ozdóbek. W najdalszej części pola, Naruto wraz z Kibą,
Shikamaru, Lee i o dziwo z Itachim, ustawili scenę dla zespołu muzycznego,
uprasowali potężny kawał ziemi, by służyła za parkiet dla przyszłych tancerzy.
On sam, na rozkaz Hokage wraz z Hyuugą rozstawił stoliki i krzesła, ławki,
huśtawki i innego rodzaju elementy, które mogłyby posłużyć zmęczonym lub
pijanym biesiadnikom na miejsce odpoczynku. Gdzieś na lewo od nich Yamato
wybudował długi na kilkanaście metrów bar, który, nawiasem mówiąc, prowadziła
sama Tsunade z kilkoma pomocniczkami. Uchiha spojrzał na zegarek i podniósł
się.
- Piwo? - Rzucił do zamyślonego Nejiego,
szukającego wzrokiem rozwrzeszczanego Inuzuki.
Po chwili chłopak oprzytomniał i odwracając się do onyksowookiego,
przytaknął, jednocześnie zaznaczając, że za następną kolejkę on zapłaci. Dla
Sasuke jednak to było bez znaczenia, nigdy bowiem nie narzekał na brak
pieniędzy. Tak naprawdę wstał z zamiarem poszukania Uzumakiego, bo ten zniknął
mu z pola widzenia już jakieś 10 minut temu, a impreza oficjalnie miała zacząć
się za kolejnych piętnaście.
Brunet zaczął się przeciskać w
stronę barmanek, omijając po drodze liczne stoiska z jedzeniem. Przechodząc
obok skromnego punktu z ramenem,, nie mógł sobie odmówić małej przyjemności
obdarowania smakołykiem Młotka. Stanął w kolejce, jednocześnie się za to przeklinając,
bo tuż za nim ustawiła się grupka rozchichotanych dziewcząt, wzdychająca stale
na jego widok. Z utęsknieniem oczekiwał realizacji zamówienia, a gdy to nastąpiło,
natychmiast przeniósł się parę metrów dalej, by nie musieć znów mijać się z
bandą zakochanych w nim panienek. Nie wiedziały o jednym ważnym szczególe -
młody Uchiha był już od dawna zakochany i - co zaskakujące - obiekt jego uczuć
nie był płci pięknej.
Stworzył klona i stanął w kolejce po
alkohol, która okazała się całkiem długa. Nim jego cienisty sobowtór zdołał
kupić wspomnianą wcześniej ciecz i nim doszli do ich stolika, Tsunade zdążyła
uroczyście rozpocząć trzeci już w tym roku, Dzień Hokage. Gdy w końcu dotarli
na miejsce, Sasuke zauważył, że Neji nie jest już sam. Tuż obok klapnął, z
głośnym westchnieniem umęczenia, Shikamaru, a na przeciw tej dwójki Kiba we
własnej osobie. Zespół zaczął grać pierwszy kawałek, by rozruszać towarzystwo.
- Ooo, Sasuke, nie spodziewałem się tutaj
ciebie, szczerze mówiąc - jęknął w jego kierunku ostatni, po czym zanucił słowa
piosenki. - Jesteś szalona, oo, mówię ci, yeah..! - Uchiha nic sobie nie
robiąc, usiadł z gracją koło Nejiego, odstawił ramen dla Młotka i odbierając od
klona piwo, zneutralizował technikę. Hyuuga podziękował kiwnięciem głowy biorąc
od niego plastikowy kufel i zatopił usta w piwie. Niemal w tym samym czasie do
ich stolika dosiadł się Itachi, z kilkoma szklankami bursztynowego płynu. O
dziwo, klapnął koło Kiby, którego, nawiasem mówiąc, jakoś szczególnie nie
lubił.
- Piwo dla wszystkich! - Krzyknął, stawiając
przed każdym przezroczyste naczynie. Kładąc jedną z nich przed Narą, posłał mu
powłóczyste spojrzenie, czego nie zauważył nikt, prócz jego brata. Jednak on
był zaniepokojony brakiem jednej osoby, którą miał pewność tu spotkać.
Przełknął dumę i patrząc gdzieś w dal, zapytał:
- Gdzie Naruto? - Nim którykolwiek zdążył mu
odpowiedzieć, poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.
- Wybaczcie moje spóźnienie, leciałem się
przebrać - usłyszał tuż przy uchu, a chwilę później owionął go świeży, męski
zapach. Odwrócił się z zamiarem złajania chłopaka, lecz widok Młotka go
zamurował.
Uzumaki miał na sobie czarne,
obcisłe dżinsy, czarno-pomarańczowo-niebieskie adidasy typu skate, a klatkę
piersiową ukrył pod ciemnoniebieską bluzą z kapturem. W świetle zachodzącego
słońca napis DEFINICJA PENER odbijał się srebrnymi refleksami. Także jego włosy
wydawały się mniej niesforne i jakby bardziej ułożone. Całość dopełniał srebrny
łańcuch przy prawej kieszeni spodni. Gdy usiadł obok Itachiego, młodszy z braci
poczuł się trochę nieswojo.
- O, Sasuke, zmieniłeś odrobinę kolorystykę
- rzucił zadziornie Naruto w stronę najlepszego przyjaciela. Ten tylko mruknął
niezadowolony i podsunął mu pudełko z ramenem. Na pełne zdziwienia spojrzenia
całej piątki, a w szczególności niebieskookiego, powiedział tylko:
- Wiedziałem, że będziesz głodny - ta troska
wprawiła wszystkich w osłupienie, najbardziej Uzumakiego, lecz ten postanowił
tego nie skomentować, spodziewając się, że to mogłoby popsuć im wieczór. W
zamian zajął się posiłkiem.
W chwili, gdy do ich stolika
dołączył złotowłosy, cała szóstka prezentowała się dość dziwnie. Jakby ponuro z
dwoma wyjątkami. Otóż, zaczynając od osób siedzących najdalej Jinchiruuki, to
Sasuke Uchiha prezentował się dość... uwodzicielsko mrocznie. Zarzucił on
bowiem na siebie czarne, sportowe adidasy, ciemnogranatowe rurki poprzecierane
w niektórych miejscach (jednym z nich był lewy pośladek chłopaka, o czym jego
towarzysze nie mieli pojęcia), wściekle niebieską bluzkę z czarno-białym
napisem I'LL KILL U IF U COME TO CLOSE, powykręcanym w różne strony. Na
brzuchu, gdy siedział prosto, groźnie prezentowała się jasnopomarańczowa czaszka
z wbitym w potylicę czarnym sztyletem. Na ten jakże przyjazny t-shirt, Sasuke
zarzucił krótką skórzaną kurtkę z rękawami 3/4, pokrytą w większości ostrymi
ćwiekami. Siedzący obok Neji Hyuuga był jego przeciwieństwem pod każdym
względem. Miał na sobie biały podkoszulek z emblematem swojego klanu i również
rażąco białe spodnie typu simbadki. Wyglądał niemal zwyczajnie, lecz pozostałej
piątce podobała się jego fryzura. Przydługie włosy postopniował i związał
gumką. Jego kucyk tylko w małym stopniu przypominał codzienny fryz Shikamaru
Nary - włosy spiął niżej tak, że opadały łagodnie na plecy bruneta. I choć o
tym nie wiedział, to dla Kiby wyglądał anielsko.
Był jednym z wspomnianej wcześniej
dwójki, która tak się odznaczała. Drugą osoba był właśnie Inuzuka, ze swoim
tradycyjnym ubiorem. Założył na siebie długie, jasnoczerwone haori pokryte w
całości złotymi i srebrnymi insektami, a na nogi wdział dopasowane czerwone
sandały. Członek klanu Hyuuga. przyglądając mu się, trochę spochmurniał - miał
nadzieję, że Kiba nie zainteresował się Shino, bo wtedy wszystko by się
pokomplikowało. Ubiór Psiarza jak nazywali go znajomi, kontrastował z
odstrzelonym na czarno Itachim, który
jednak nie podarował sobie ciemnogranatowej kamizelki z emblematem
Uchihów - wachlarzem. Pod kamizelkę założył czarną bluzę z czerwonymi chmurami
na rękawach. Dolne partie ciała zakrył jasnoniebieskimi rurkami i białymi
sandałami. Dla swojego brata wyglądał komicznie, lecz on sam był zadowolony.
Tym razem pozwolił włosom luźno opadać na plecy i ramiona. Ostatnią osobą jak
zwykle nie wyróżniającą się z tłumu był Shikamaru. Jego "odświętne"
ubranie stanowiły brązowe, satynowe rurki, czarne eleganckie buty z cholewami i
brązowa koszula w kratę. Ot, zwykły strój. Włosom wyjątkowo pozwolił na więcej
swobody, gdyż niektórym z pasm dał przyzwolenie na wymkniecie się z
"surowej" kitki. Niecodzienny widok dla jego przyjaciół.
Cała paczka była nad wyraz rozmowna
- usta nie zamykały się wszystkim poza Sasuke, co reszty nie dziwiło. W pewnym
momencie, gdy co po niektórym zaczęły plątać się języki, a zegar wybił
dwudziestą, do ich stolika podeszła grupka dziewcząt z Sakurą i Ino na czele.
Uwagę skierowały jak zwykle na młodego Uchihę
- Sasuke-kun - zaświergotała różowowłosa.
dyskretnie poprawiając zwiewną czerwoną sukienkę. - Może byś z nami zatańczył?
- Rzuciła z nadzieją, spoglądając ukradkiem na drugiego z braci. Ten, widząc,
że jego Ototo nie kwapi się z odpowiedzią, wstał i ujął dłoń dziewczyny.
- Witaj, piękna - kunoichi zarumieniła się
delikatnie, czego nie mógł zauważyć Ita, gdyż zapadł mrok, a lampiony nie
zostały jeszcze zapalone. - Jak widzisz, ten gbur - trącił chłopaka łokciem -
nie wie co to prawdziwa zabawa. Z miłą chęcią go zastąpię, jako twojego
partnera, jeśli pozwolisz - a gdy Haruno przytaknęła, mężczyzna szepnął coś
Shice na ucho. Po chwili przy stoliku pozostał smętny jak zwykle Sasuke i
dziwnie spokojny Neji. Każdy z chłopaków odprowadził wzrokiem swoją
niespełnioną miłość. Zapadła złowieszcza cisza, którą przerwał Uchiha.
- Dlaczego nie powiesz Inuzuce, że ci się
podoba? - Hyuuga aż podskoczył na ten zarzut. Mrużąc oczy przed pojawiającym
się światłem, pociągnął łyk z kufla.
- Nie wiem o czym mówisz - powiedział
ostrożnie, mając nadzieję, że brunet nie pociągnie tematu.
- Przecież widzę jak się ślinisz na jego
widok - odparł spokojnie Sasuke, opierając łokcie na blacie i splatając dłonie,
oparł brodę o nie. Jego towarzysz westchnął cierpiętniczo.
- To jak z tobą i Naruto, zgadza się? -
Sharinganowiec zacisnął szczękę.
- Nie wymyślaj - wycedził przez zęby. To z
kolei rozbawiło mlecznookiego.
- A dla kogo tu dzisiaj przyszedłeś, co? Obaj
dobrze wiemy, ze nie preferujesz tego typu rzeczy. No, co innego twój brat,
Itachi.
- No na pewno nie dla Młotka - warknął,
sięgając po chmielowy trunek.
- Oczywiście, że nie - zironizował Neji, idąc
w jego ślady. Postanowił nie droczyć się więcej z czarnowłosym, więc zmienił
temat. - Z drugiej strony nie wydaje ci się, że Shikamaru stał się...
niespotykanie aktywny ostatnio?
- Nie wiem co masz na myśli i szczerze mnie
to nie obchodzi.
- A powinno - Hyuuga nie dawał za wygraną -
bo to za sprawą Itachiego - Sasuke spojrzał na niego ostro.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- To, że twój brat i Nara mają się ku sobie.
- Co ty bre... - jak na potwierdzenie słów
chłopaka zauważył swojego Ototo w towarzystwie Shikamaru, którzy razem
opuszczali plac. - A co mnie to obchodzi, Itachi nie jest dzieckiem, sypia z
kim chce - mruknął elokwentnie. Serio go to nie obchodziło, choć teraz nie
odbudują klanu.
Po kilku minutach do stolika wrócił
Naruto z Kiba pod rękę, obaj "lekko" podchmieleni. Chłopaki spojrzeli
mętnie na siedzących i jęknęli przeciągle.
- Raaaaaaaaaaannnnyyyyyyyyyy...
- Co się stało? - Zapytał z lekką troską Neji,
mrugając porozumiewawczo do Sasuke.
- A bo... mzy.. my, teego, no teee - plątał
się Inuzuka. Z "pomocą" przyszedł mu Uzumaki.
- Kiiib... Ki.. ba chciał powieeedzieć, źżż..
że chccieelibyśmy uusiąść , datte... bayooyo przyy kimś stabiliniejczywszym niż
myyszzz.. sami iiii.. hyc.. teen, dattebayooo! - Uchiha zwietrzył okazję do
podroczenia się ze swoim wymarzonym liskiem. Dał znak Hyuudze, by się nie
odzywał.
- Możesz powtórzyć? Bo wybacz, ale nie
zrozumiałem twojego bełkotu po nosem. Chyba jesteś pijany... kotku.
- Nie mów do mnie kotku, dattebayoo!! -
Krzyknął Naruto, wzbudzając tym zainteresowanie przechodniów.
- Nie powiedziałem kotku, Usuratonkachi,
tylko Młotku - odprał z lekkim uśmiechem Sasuke, spoglądając katem oka na
mlecznookiego
- Aaale jaa teeż.... słyszałem koot... kootku
- wybełkotał nieśmiało Psiarz, nie patrząc im w oczy.
- No więc właśnie, Uchiha! - Naruto chwiał
się coraz bardziej. Tym razem odezwał się drugi z brunetów.
- Oj, Kiba, Kiba, też się przesłyszałeś,
kochanie. Chyba obaj jesteście pijani - kontynuował grę rozpoczętą przez
Sasuke.
- Ja nieee jestem pij.. ja pijany nie jestem!
No! - Ryknął ponownie Uzumaki, dumny z siebie tracąc równowagę. Gdyby nie pomoc
czarnookiego, z pewnością wylądowałby na dupie. - Dzieenki - mruknął, patrząc
na nich podejrzanie. Oczywiście na tyle, na ile był w stanie. - Słyszaaaałeśśś
Kibuuś?
- Hmm?
- No, to co powiedział Ne.. Nej.. Neuji?
- To znaczy? - Obaj panowie ledwo trzymali
się na nogach, a pozostała dwójka obserwowała ich, gotowa do pomocy.
- No poooewiedział doo ciebie ko... kochanie
- Hyuuga automatycznie odwrócił głowę, przez co dostał kopniaka pod stołem za
nierozwagę.
- Są nabzdyczeni, możemy im powiedzieć, co
chcemy. Słuchaj - szepnął mu na ucho Sharinganowiec. - Uzumaki, siadaj już na
tyłek, bo nie umiesz jednocześnie utrzymać równowagi i gadać nie od rzeczy -
rzucił już głośno, nakazując białookiemu przesiadkę, po czym przyciągnął do
siebie blondyna.
* * *
Kilka metrów dalej, przy stoliku
najbliżej lasu, siedział samotnie Iruka Umino i sączył od godziny jedno piwo z
sokiem. Czuł się wyobcowany. Dwa stoliki dalej siedziała grupka jonninów,
gawędząca ze sobą na różne tematy, a on był sam. Widział też przechadzających
się lub tańczących Kurenai i Asumę, dwójkę odwiecznych przyjaciół Kotetsu i
Izumo czy swoich byłych lub obecnych uczniów. Uświadomił sobie, ze tak naprawdę
nie ma przyjaciół w swojej grupie wiekowej czy randze ninja. A to wszystko
przez ciągle obecny mentorski ton i niezbyt towarzyski styl życia. Mężczyzna
westchnął, upijając kolejny łyk z kufla. Niemal się zakrztusił słysząc głęboki,
męski głos za sobą.
- A ty co tak sam, Iruka jak odludek? -
Brunet odstawił niewinne naczynie i obejrzał się przez ramię. No tak, Kakashi -
jedyny, którego dzisiejszego wieczora nie widział. Westchnął znów, gdy
szarowłosy usiadł naprzeciw niego.
- A tak wyszło jakoś - bąknął kulawo,
rumieniąc się delikatnie, co szczerze mówiąc mimo zmroku było widoczne dla jego
towarzysza. W końcu podkochiwał się w Kakashim parę lat już.
- Ach, tak wyszło - Hatake przyglądał mu się
przez chwilę, podziwiając jego morskie haori w kwiaty. - Czy to nie jest zbyt
kobiece? - Zapytał, ciągnąc za jeden z rękawów. Odpowiedział mu cichy pomruk
niezadowolenia. Czarnooki roześmiał się tubalnie. - Oj, Iruka, nie nadymaj się
tak, tylko żartowałem. A tak na poważnie, to.. słodko w tym wyglądasz - puścił
chunninowi oczko, a ten opuścił głowę.
- Jeśli masz zamiar ze mnie żartować, to.. -
jonnin ujął jego brodę w dłoń i uniósł tak, by móc patrzeć mu w oczy.
- To co? - Wyszeptał zmysłowo, zdejmując z
twarzy maskę. Widząc, że Umino nie reaguje zachwycony, nachylił się bardziej i
wpatrzony w jego źrenice, posmakował jak sądził, orzechowych warg. Był to
delikatny pocałunek, jakby zapewnienie o prawdziwości powiedzianych wcześniej słów.
Gdy już się od niego odsunął zobaczył łzy żalu w czekoladowych tęczówkach.
Wiedział, że mężczyzna przy pierwszej sposobności mu ucieknie, więc przytrzymał
jego dłonie na blacie. - Nie żartuję z ciebie Iruka, nawet bym się nie
ośmielił. Przepraszam - bąknął, puszczając jego nadgarstki i czekając. Zdziwił
się, gdy szatyn nie odszedł, tylko się odsunął. Postanowił to wykorzystać, by
choć trochę wytłumaczyć swoje nierozważne zachowanie. - Naprawdę wybacz,
wypiłem za dużo i nie wiem już co robię. To do mnie nie podobne - wyartykułował
nieszczerze, drapiąc się w kark i szukając wzrokiem oczu Umino. Te były jakby
przygaszone.
- Nie ma sprawy, zapomnijmy o tym - rzucił,
choć wiedział, że on nie zapomni. Nigdy, bo oto spełniło się jego jedno z
marzeń.
Bo Iruka Umino, chunnin o średnich
umiejętnościach był gejem i od dawna kochał się w Kakashim Hatake, Kopiującym
Ninjy, w synu Kła Konohy, najwybitniejszym z jonninów. Jednak nauczyciel
przyszłych wielkich shinobi nie był durniem - miał świadomość jak nikłe są szanse
na to, że szarowłosy jest homo - jak jeden do miliona. A szanse na to, że
mężczyzna, zakładając, że woli płeć brzydką, zainteresowałby się zwykłym
szarakiem, jakim był w swoim mniemaniu właśnie brązowooki wynosiły jak jeden do
nieskończoności. Musicie wiedzieć, że Iruka, bez względu na to ile pochwał
dostawał od samego Trzeciego Hokage, od Naruto czy od kogokolwiek, nigdy w
siebie nie wierzył. Tak było po śmierci jego rodziców i jest do teraz.
Siedząc naprzeciwko mężczyzny, z
którym w snach wyprawiał najróżniejsze świństwa, nie miał odwagi mu patrzeć w
oczy. Nie chciał nawet z nim rozmawiać, bojac się, że się zbłaźni, albo wyda.
Lecz Kakashi mu tego nie ułatwiał.
- Słyszałeś o gościu specjalnym zaproszonym
przez sama Tsunade, Iruka? - Brunet podniósł odrobinę oczy i patrząc gdzieś
ponad głową jonnina, wyszeptał:
- Nnnie, nnic nie wiem - Hatake uśmiechnął
się dyskretnie. Podobała mu się reakcja mężczyzny na jego wcześniejszy
pocałunek.
- Właśnie dlatego po ciebie przyszedłem.
Hokage cię wzywa.
- Mnie? - Chunnin wreszcie odważył się
spojrzeć na twarz czarnookiego, znów w większości zakrytą maską. - ale dla..
dlaczego? Przecież dzisiaj nie mieliśmy pracować - odpowiedział mu zduszony
śmiech.
- To nie rozkaz, tylko prośba - odszepnął
Kakaś zmysłowo, wstając. - Masz być przykładem. Czy to nie jedno z zadań
nauczyciela? - dorzucił lekko kąśliwie, stając obok niego. - Chodź - jęknął mu
do ucha, dobrze się bawiąc jego zakłopotaniem.
* * *
Chłopcy siedzieli tak jak ich
zostawiłam jakiś czas temu z małą zmianą - Kiba i Naruto przysypiali na
ramionach Sasuke i Nejiego, a ta dwójka była z tego faktu niezadowolona.
- Boli mnie już bark - Hyuuga próbował
delikatnie obudzić Inuzukę, lecz ten nie wykazywał nawet najmniejszych chęci
ukazania światu swoich pięknych oczu.
- Mnie też - westchnął Uchiha, potrząsając
blondynem. Niby brutalnie, ale białooki wiedział, że się nie stara, nie na
tyle, by zbudzić śpiącego na nim chłopaka. Wtem nagle cała czwórka, wraz z
dwoma śpiochami podskoczyła z zaskoczenia. Na scenie ktoś darł się w
niebogłosy.
- Razz, razz, raaaz, dwaa, próba mikrofonu!
Ałaaa!- Lee testował sprzęt, by Tsunade mogła przemówić do tłumu bawiącego się
nieopodal. Na swoje nieszczęście wystraszył połowę uczestników, za co oberwał
od Sakury. Wyszoleni Naruto i Kiba patrzyli nieprzytomnym wzrokiem na
siedzących przy nich brunetach rozciągających mięśnie i stawy.
- Co to było? - Rzucił Psiarz w przestrzeń,
przecierając oczy. Niechcący potrącił łokciem Nejiego tak, że musiał go niemal
przytulić, by uratować przed zsunięciem z ławki. Nikt nie skomentował tego, a
rywale odwrócili głowy, nieznacznie się od siebie odsuwając. Wszystkim zrobiło
się głupio. Nawet na policzkach zimnego Uchihy wykwitły niewinne rumieńce.
Odchrząknął, a chłopcy oderwali się od siebie jak oparzeni.
- Miło, że przestaliście się do siebie kleić
- warknął nieprzyjemnie, trochę im zazdroszcząc. Wszyscy wsłuchali się w
monolog Tsunade, udając, że nic takiego nie miało miejsca.
- Dziś was wszystkich zaskoczę! - Grzmiała
podpita Hokage, przytrzymując się jednego z przystojnych muzyków. - Moim
gościem jest wybitna wróżbitka, Jiwita Moyzuki! Będzie dla was dziś wróżyła,
ale tylko tym, którzy szukają miłości. No, to kto się odważy iść do niej jako
pierwszy po radę sercową? - Kakashi poszedł do kobiety i wyszeptał jej coś do
ucha. Uśmiechnęła się zadowolona. - A więc zapraszam Irukę Umino! - Wrzasnęła,
po czym zeszła ze sceny. Spanikowany, z rumieńcami na policzkach chunnin
wyszedł na środek i niepewnie poinformował publiczność, że jeśli chcą
porozmawiać z Jiwitą, muszą uiścić małą opłatę i kierując się w stronę nowo
wybudowanego przez Yamato budynku, westchnąć trzy razy, pozbawiając się
negatywnych myśli.
- Pójdę jako pierwszy i zainteresowanym złożę
relację - dodał, schodząc ze sceny.
* * *
Iruka nigdy nie zapomni białego
budynku z namalowanymi maskami i kośćmi do gry. Niektóre z masek były szeroko
uśmiechnięte, a jeszcze inne zdenerwowane lub żałośnie smutne. Mężczyzna,
westchnąwszy potrójnie, podszedł do szerokich drzwi i odsuwając je, wszedł do
ciemnego pomieszczenia. Ktoś tuż za nim popchnął go delikatnie i zasunął
drewniane wrota. Umino, owszem, postąpił do przodu, ale tylko dwa kroki, gdyż
był tak zaaferowany widokiem przed sobą.
Przy małym, okrągłym stole, okrytym
fioletowo-różowo-zielono-czerwonym obrusem ze złoto-srebrnymi wyszytymi
kwiatami, siedziała korpulentna staruszka. Miała na sobie kolorowe haori ze
srebrnymi liśćmi, przewiązane złotym pasem. Twarz ukryła za dopasowaną chustą
tak, że widać było jej tylko oczy - jedno czarne, drugie dziwnie bordowe. Z
prawej strony, dzięki wiszącym lampom, zauważył jedno pasmo biało-siwych włosów
przyklejone do starego, pomarszczonego policzka, który kobieta nieznacznie
odsłoniła. Iruce przypominała Kakashiego. Wróżka zaprosiła go gestem na stojące
naprzeciw niej samej, mosiężne krzesło. Mężczyzna usiadł niepewnie, nie patrząc
na siedzącą przed nim postać.
- Nie.. jestem przekonany... co do...
- Nie wierzysz w moją sztukę - podsumowała
staruszka, uśmiechając się pod chustą. Umino otworzył szeroko oczy. - To
sprawdź moją wiedzę - zachęciła czarodziejka, wyciągając ku niemu swoje
pomarszczone, nienaturalnie brązowe ręce. - Podaj mi dłoń, a powiem ci, co ci
siedzi na duszy - nauczycielowi słowa, które wypowiedziała Moyzuki nie pasowały
do starej kobiety, lecz zrobił, o co prosiła. Jej dotyk sprawił dreszcze na
całym jego ciele. Nie pamiętał już, kiedy ktoś go dotykał z taką czułością.
Jiwita rozsunęła mu palce i przez chwilę przyglądała się lini życia, nim znów
przemówiła. Jej głos był ciepły, choć zarazem szorstki, jakby z niejednego
pieca chleb jadła.
- Dużo wycierpiałeś do tej pory. Widzę, że
straciłeś bliskie ci osoby w przeszłości i od tamtej chwili przestałeś wierzyć
w siebie. Myślisz, że nic nie osiągniesz, nie doceniasz swoich zalet. Przez
swoje wyniosłe zachowanie ludzie myślą, że udajesz osobę miłą, sympatyczną,
przyjacielską i oddaną wiosce. Uważają, że jesteś zimny, dumny, pyszny i
zapatrzony w siebie. Sam zamykasz się na innych i nie pozwalasz im
zneutralizować powłoki, za jaką każdy cię ogląda. A uwierz, widzę chętne ku
temu osoby. Ktoś czeka na twój znak, Iruka. - Z każdym słowem Umino otwierał
szerzej oczy. Nie mógł zrozumieć, skąd kobieta ma takie informacje.
- Skąd ty...
- Dobrze cię znam, Iruko - nagle jej głos się
zmienił - nabrał powabu, szorstkości, głębokości. I jakby męskości. Z pewnością
był to głos mężczyzny. Nauczyciel zerwał się z krzesła jak oparzony.
- Co to za marne sztuczki?! - Krzyknął,
odwracając się tyłem do "wróżki" i kierując ku wyjściu.
- Poczekaj, Iruka, proszę - tym razem
mężczyzna rozpoznał czyj to był głos. Zawrócił się zaskoczony.
- Kakashi-san? - Wyszeptał na miękkich
nogach. Tak, przed nim, we własnej osobie, po zniwelowaniu techniki, stał Kopiujący
Ninja i uśmiechał się rozbawiony, co Irukę zdenerwowało. Rzucił się z zamiarem
natychmiastowego ewakuowania się z pomieszczenia, lecz powstrzymała go silna
para rąk.
- Matte, Iruka..
- Nikt nie będzie ze mnie żartował! - Warknął
brunet, wykonując półobrót wokół własnej osi. Napotkawszy ostre spojrzenie
jonnina, złagodniał.
- Kto z ciebie żartuje, Iruka? Chciałem tylko
porozmawiać. Uspokój się i nie trzepocz skrzydłami jak ptak w uwięzi.
- Jak mam być spokojny, gdy ty...
- Gdy ja co? - Zimny, ostry ton Hatake
zaskoczył chunnina, - Gdy ja wykonuję rozkaz? Gdy ja, nie mogłem cię już więcej
okłamywać i wykorzystując tą misję, chciałem ci wyznać miłość? Tak, masz rację,
żartuję z ciebie - wyartykułował jonnin namiętnie, jednym ruchem zrywając z
twarzy maskę. Nim posmakował ust ukochanego, Delfinka, w jego oczach zobaczył
jakby podziw i ulgę.
Dotknął ustami warg bruneta, chcąc
poczuć nuty głowy - jakby delikatne mandarynki. Nie za kwaśne, nie za słodkie -
po prostu hipnotyzujące. Pogłębił pocałunek, gdy Iruka dał mu na to pozwolenie.
Skubiąc dolną wargę i smakując jej wnętrza, dołączył w pamięci nuty serca -
słodką wanilię. Aż miał ochotę go ukąsić. Lecz najlepsze go dopiero czekało, bo
gdy wsunął język w ochoczo rozchylone usta brązowookiego, poczuł istną ambrozję
- nuty bazy - czyli maliny i czysty miód. Kakashiemu zrobiło się gorąco, na
policzki wpłynął rumieniec, a męskość czekała gotowa do działania. Tą przyjemną
chwilę przerwał sam Iruka, rozdzielając ich spragnione pocałunków wargi. Po nim
również było widać, że miał chęć na więcej.
- Co to ma znaczyć? - Wyszeptał, starając się
uspokoić oddech.
- Moje "kocham cię" - Odszepnął
Hatake, patrząc mu niepewnie w oczy.
- Też... cię kocham - Umino złączył ich usta
w przelotnym pocałunku, po czym odsunął się. On również był pobudzony.
Odetchnął głęboko kilka razy, wywołując tym uśmiech na twarzy szarowłosego.
Szeroki uśmiech.
- Możesz.. możesz mi to wszystko wytłumaczyć?
- Bardzo bym chciał, ale.. - mężczyzna
podrapał się zakłopotany i jednocześnie szcześliwy, po karku - ale nie mamy na
to zbytnio czasu. Powiem ci, co musisz teraz zrobić.
- Ja??
- Posłuchaj - jonnin przysunął się do jego
ucha i gryząc je kusząco, zaczął mu coś szeptać.
* * *
-
Yatta! - Wydarł się niebieskooki. Jego towarzysze nie bardzo wiedzieli, o co mu
chodzi. - Słyszeliście to, co ja? - Popatrzyli się po sobie.
- Tak, no i? - Rzucił ostrożnie Neji, mrużąc
oczy.
- No, idziemy! - Ryknął znów, a jego tęczówki
błyszczały.
- Ja nigdzie nie... - Uzumaki przyłożył
Sasuke dłoń do ust.
- Nawet mnie nie denerwuj, Uchiha! Patrz,
Iruka-sensei był u niej i wydaje się bardzo zadowolony! No nie daj się prosić!
- Nie ma mowy - odparł spokojnie brunet,
kręcąc z politowaniem głową, na swój pomysł. Bowiem pomyślał, że może ta cała
Jiwita by mu pomogła z Młotkiem... Ale nie, w związkach trzeba kierować się
własnym rozsądkiem i sercem przede wszystkim, powiedział sobie i twardo
zajmował swoją część ławki. Niestety dla niego, wspomniany wcześniej mężczyzna
podszedł do nich i dziwnie się czerwieniąc, przekazał wieść od
"wróżki":
- Szanowna Jiwita życzy sobie zobaczyć,
cytuję: "Mężczyznę o oczach białych niczym śnieg, oraz jego przyjaciela,
chłopaka o zwierzęcym spojrzeniu i upodobaniu do wąchania wszystkiego
wokół". - Całą czwórkę zamurowało.
- Skąd ona nas zna? - Zapytał podejrzliwie
Neji, marszcząc czoło. Iruka, choć w środku cały był spięty, nienawidził
przecież kłamać, odpowiedział dość luzacko:
- Jest wróżbitką, Neji. Mi osobiście również
przepowiedziała przyszłość, jak i rzuciła parę słów o mojej przeszłości, o
której nie mogła wiedzieć, mieszkając całe życie w Kraju Ziemi.
- Przecież są jakieś zapiski, kroniki -
podsunął sprytnie Sasuke, nim blondynek zakrył mu usta.
- Przestańcie być takimi pesymistami! Z kim
ja się przyjaźnię, dattebayo! - Bąknął lekko zdenerwowany uporem obydwóch. - Ja
pójdę tuż po was - obiecał zniesmaczonemu jonninowi, po czym klepnął
zachęcająco Kibę w ramię. - Ruszaj, opowiesz mi potem jak było.
- A, a, a, nie wolno wam nic nikomu pisnąć -
Umino przyjął znienawidzoną przez niemal wszystkich, mentorską postawę. Założył
dłonie na piersi, po czym palec wskazujący jednej z nich wysunął i celując nim
prosto w gwieździste niebo, zarządził: - Jiwita pragnie, byście rady, jakie
otrzymacie, zostawili dla siebie, dopóki z nich nie skorzystacie. Inaczej nic
wam nie przepowie.
- Mi to bez różnicy - mruknął niechętnie
Hyuuga, wstając i ciągnąc za sobą Inuzukę. - Oby mieć to jak najszybciej za
sobą - dodał cicho, podążając za chunninem. Pozostała dwójka czekała na nich,
rozmawiając półgębkiem.
- Ej, Sas, nie wydaje...
- Nie mam na imię Sas, tylko Sasuke -
przerwał mu czarnooki zgryźliwie, prowokując kłótnię. Niestety mu się nie
udało.
- Okej,
SAASUUKEE - poprawił się, przeciągając samogłoski. - Nie wydaje ci się, że Kiba
stał się jakiś cichociemny, od kiedy usłyszał o tej całej Moyzuki?
- A bo ja wiem - Uchiha nie bardzo chciał
wdawać się w rozmowę. Wolał ponapalać się, póki mógł, na niebieskookiego i
korzystać z chwili, że są sami. - Jesteś piękny.. - rzucił mimochodem, od razu
tego żałując.
- Żeee cooo?! - Uzumaki aż się zapowietrzył.
- Coś ty powiedział?
- Ee.. no, że chyba już jesteś pełny -
wymyślił na poczekaniu hebanowowłosy, patrząc na tańczących. Wiedział, że
chłopak już trochę przetrzeźwiał, więc łatwo mu nie pójdzie, dlatego też
znalazł inne wyjście, tak zwane ewakuacyjne. - Masz ochotę?
- Eee... że na co? - Tok myślenia gennina
czasami zaskakiwał byłego nukennina.
- Pytałem, czy masz ochotę zatańczyć? - Po
tych słowach jego towarzysz zaczerwienił się aż po czubki uszu.
- A kim ja, kurwa jestem? Dziewczyną? -
Próbował obrócić całą propozycję Sasuke w żart. - No, przyjrzyj się. - Ten, być
może z nadmiaru alkoholu, jak automat wyrzucił z siebie słowa, które na pewno
nie padłyby, gdyby niczego nie pił.
- Nie, ale za to jesteś bardzo seksownym
chłopakiem i chętnie bym cię schrupał - musicie wiedzieć, że z Uchihami jest
inaczej. Jak poznać, że przesadzili z procentami? Otóż są mega szczerzy, świecą
im się oczy (jak psu jajca, wiecie o co chodzi XD - dop. aut.) i nie myślą do
końca logicznie. A skutek jest właśnie taki:
- Żeee hęę? Sasuke, ty jesteeeś geejem?! -
Krzyknął, zrywając się z ławki. Wszyscy, łącznie z muzykami na scenie,
zamilkli, wsłuchując się w ich wymianę zdań. - Myślisz, że jeestem
seeksownyy?!! Ale przecież mnie się nie chrupie! - Tak to się kończy, gdy
połączy się pijanego i szczerego do bólu Sharinganowca i nieobytego,
nieobliczalnego i nie do końca trzeźwego, Uzumakiego. Naruto, po chwili, jakby
dopiero co przetrawił to co zrobił, zwiesił zażenowany głowę. Cała społeczność
Konohy wybuchnęła śmiechem. Sytuację uratowali wracający już Neji wraz z Kibą.
- Nie zważajcie na naszego kolegę, jest
pijany! - Wołali, poklepując świętujących i życząc im dobrej zabawy.
- JA nie jestem pi.. blublghhh -
niebieskooki, jak zwykle chciał protestować, lecz czarnooki zdążył mu zakryć
usta.
- Siadaj! - Syknął mu na ucho, ciągnąc z
powrotem do siadu. - Policzymy się za to później.
- To twoja wina, Uchiha! - Warknął rozeźlony
Jinchiruuki, maczając usta w jego piwie, za co dostał po łbie.
- Możecie nam powiedzieć co tu się dzieje? -
Spytał białooki, siadając na swoim starym miejscu.
- No właśnie? - Zaintonował Psiarz, po czym
klapnął obok niego. Sasuke obawiał się trochę, że ten głupek zaraz im wszystko
wyśpiewa, więc wstał, godząc się na najbardziej idiotyczną rzecz na świecie.
- Zaraz wracam - rzucił tylko, wychodząc zza
stolika. - Nie wierzcie mu - dodał, kierując się w stronę interesującego go
teraz budynku.
* * *
Wchodząc do pomieszczenia, pomyślał,
że mógłby polubić panującą wewnątrz aurę. Nie dość, że nie było zbyt jasno, to
kobieta siedząca przy stoliku zdawała się być tajemnicza, jak on sam. Ogarnął
wzrokiem każdy mebel czy element, po czym usiadł bez słowa na krześle.
- Wyniosły i dumny - szepnęła kobiecina z
zadziornym uśmiechem ukrytym za chustą.
- Raczej pewny siebie - odparował, patrząc
jej wyzywająco w oczy.
- Czekałam na nasze spotkanie - jej wzrok
spoczął na zaciśniętych dłoniach Uchihy. - Powiedz mi, co ci leży na sercu.
- Nie sądzę, by cię to interesowało -
rzekł, zauważywszy jej spojrzenie i chowając dłonie w kieszenie, oparł się
plecami o oparcie. Odpowiedział mu cichy śmiech.
- Ty także chciałbyś mnie sprawdzić? -
Jiwita zgasiła zapaloną wcześniej świecę, po czym poprawiła się w siedzeniu. -
Może powiem ci, kim jesteś?
- Nie sądzę, byś cokolwiek wiedziała na mój
temat ponad to, co wiedzą wszyscy - ironia w jego głosie zdawała się przenikać
przez powietrze.
- Doprawdy? - Nie patrząc na niego,
zaczęła: - Jesteś Mścicielem. Mimo, że na zewnątrz udajesz twardziela, to w
środku jesteś miękki za sprawą jednej osoby - Sasuke zwęził niebezpiecznie
oczy. - W swoim młodym życiu popełniłeś już wiele błędów, a popełnisz jeszcze
więcej. Opuszczony przez brata, samotny, na pozór zimny, a wewnątrz.. aż
płoniesz. Jednocześnie pragniesz, by wszyscy zostawili cię w spokoju i by jedna
osoba na zawsze zagościła w twoim otoczeniu. Odgradzasz się od innych,
jednocześnie potrzebując bliskości pewnej osoby. Mówić dalej?
- Nie, bo to.. stek bzdur - ukrył
zwątpienie i zaciekawienie za fałszywym uśmieszkiem. - Marna z ciebie wróżbitka
- dodał jadowicie, lustrując "kobietę" wzrokiem. - Coś mi w tobie nie
pasuje.
- Może to, że odkryłam twój mały sekret? -
Moyzuki wyciągnęła w jego stronę zaciśniętą dłoń. Uchiha się spiął.
- Raczej coś ukrywasz - jego oczy
zabłysnęły na moment sharinganem, lecz nie na długo, bo zamroczony lekko przez
alkohol o wiele osłabił swoje zmysły ninja i umiejętności.
- Oh, Sasuke - nie powstrzymał zaskoczenia,
gdy Jiwita wypowiedziała jego imię. - Tak bardzo próbujesz sam sobie
zaprzeczyć. Ale dobrze, podaj mi dłoń, przepowiem ci teraz przyszłość.
- Nie sądzę, by..
- Ci ci szkodzi spróbować? - przerwała mu i
poruszyła głową, tak, że materiał chusty zasłonił jej część czoła. - Chyba się
nie boisz? - Odpowiedziało jej ciche prychnięcie i zimna skóra na jej palcach.
Kobiecina udała, że wyczytuje coś z jego linii życia, po czym cofnęła swoje
ręce i siadając prosto, sięgnęła dłonią po schowane w sukni karty tarota.
- I co zobaczyłaś? - Sasuke zdawał się być
zadowolony. - Nic, zgadza się?
- Nic - zgodziła się z udawaną troską
Jiwita, po czym położyła karty na stole. - Ale mogę ci powróżyć z tego -
wskazała wspomniany wcześniej przedmiot.
- Czyżby twoja sztuka zawiodła? - Nie dawał
za wygraną. Nie wierzył w takie brednie i chciał pognębić kobietę.
- Nie, Sasuke Uchiha, nie zawiodła. Po
prostu zamknąłeś serce na moje sztuki - wyszeptała, lustrując jego sylwetkę. -
Co powiesz na rozkład w kształcie gwiazdy?
- Wolałbym w kształcie trójkąta -
zironizował, nie wiedząc, że takie coś istnieje.
- Oczywiście, zgodnie z twoją wolą. Ale
najpierw - szybko przetasowała karty - przełóż je proszę po czterokroć - gdy to
zrobił, odetchnęła głęboko. - No dobrze, zobaczmy co my tutaj mamy - zaczęła
rozkładać talię Morgana-Greera, uważając by zachować kształt wspomnianej
wcześniej figury geometrycznej. Sasuke nie mógł wiedzieć, że cała sytuacja
bawiła "staruszkę". Po chwili na stole leżało 7 kart - jedna na
środku, dwie pod nią, leżące poziomo obok siebie, i po dwie po prawej stronie
leżącej na środku karty, jedna nad drugą, ułożone tak, by tworzyć
"ramiona" trójkąta.
- Niech zgadnę - umrę, a potem ktoś mnie
uratuję i będę żył długo i szczęśliwie?
- Może - odpowiedziała zgadkowo kobieta,
patrząc na rozkład. - Te dwie - wskazała dłonią elementy talii - oznaczają
Obecną Sytuację. Jak widzisz - dotknęła pierwszej z kart - to Ósemka Kijów, a
druga to Świat. Oznaczają bardzo dobra sytuację teraz w twoim życiu. Jesteś
spisany na powodzenia, Dodatkowo mówi, że jeśli chcesz osiągnąć efekty swoich
działań, to jest na to dobry czas, bo energia płynie w odpowiednim kierunku.
Jest na to odpowiedni nastrój. Towarzyszący Ósemce Kijów Świat powiedział mi,
że jesteś już z czegoś zadowolony, że udało ci się zdobyć w jakiś stopniu swój
cel - mówiąc, przyglądała się cały czas twarzy Sasuke i tak jak była pewna, po
tych słowach zauważyła na niej poruszenie. - Cel uczuciowy, bo przecież
rozmawiam tylko z szukającymi miłości i przyjaźni - dodała, patrząc jak oczy
chłopaka rozszerzają się.
- Skąd wiesz o mnie i o... - zaciął się, a
jego mina znów stała się niewzruszona. - Myślałaś, że już mnie masz, prawda? To
wszystko bzdury, nie uda ci się wciągnąć mnie w swoje gierki.
- Ale ja w nic nie gram - odparła kobieta,
uśmiechając się jednak pod chustą. - Te dwie - wskazała te, leżące po prawej
stronie karty znajdującej się na środku - mówią o najbliższej przyszłości. Oo,
mamy tutaj Dziewiątkę Pentakli i Walet Pucharów, no no. Dziewiątka Pentakli w
tym położeniu pokazuje mi, że ostatnio ciężko pracowałeś, ale owoce twojej
ciężkiej pracy ci się podobają. Czyżbyś adorował jakiegoś wspaniałego chłopca?
- Uchiha spojrzał na nią dziwnie. - Tak, Sasuke, wiem, że jesteś gejem. A
wracając do naszego rozkładu.. Walet Pucharów wskazuje, że niedługo
rozpoczniesz nowy związek, bardzo dla ciebie intratny - Moyzuki przeniosła
wzrok z tarota na niego i zaśmiała się cicho. - Wiem, że tego pragnie twoje
serce i uwierz mi, zdobędziesz swojego.. ukochanego. Tak mówi Morgan-Greer. -
Nie odpowiedział, patrząc na nią jeszcze uważniej.
- A
co z resztą?
- Cieszę się, że zależy ci na poznaniu
prawdy - powróciła znów do kart. - Te dwie - dotknęła tych, leżących po lewej
stronie karty znajdującej się wewnątrz trójkąta - oznaczają dalszą przyszłość.
Widzę tu Pustelnika i Czwórkę Pentakli...
- Z tym Pustelnikiem się spóźniłaś, już
byłem w długiej podróży. Dość czasu mnie tu nie było...
- Głupiutki Sasuke, taki naiwny - chłopak
na nowo się spiął. - Kto powiedział, że chodzi o podróż po świecie? Ta karta
mówi o wędrówce w głąb siebie. Zaleca poznanie siebie, przemyślenie decyzji i
przyszłych przedsięwzięć. Uczy, jak postępować, by wszystko naturalnym biegiem
dążyło do wyznaczonego przez ciebie celu. Kiedyś była nim zemsta na bracie,
teraz miłość.
- Ja nikogo nie kocham - warknął,
przerywając kobiecie. Czuł wewnętrznie, że ona ma rację i gdyby jej nie
przerwał, prawdopodobnie oddałby się w dziwny trans, w jaki próbowała go
wciągnąć. Uwierzyłby jej.
- To dlaczego tu przyszedłeś? - Nie
odpowiedział, jednocześnie przyznając się do swoich kłopotów. - Czwórka
Pentakli da ci siłę do podjęcia ryzyka i wyjścia z cienia samotności - podjęła
wcześniejszą wypowiedź. - Symbolizuje twój wewnętrzny strach przed zmianami, a
raczej przed wyjawieniem przed kimś twoich prawdziwych uczuć. Odwlekasz decyzję
o przyznaniu się do nich.
- ALE JAK JA MAM TO NIBY ZROBIĆ SKORO ON
JEST FACETEM?!- Skapitulował, pozwalając tej całej pieprzniętej Jiwicie poznać
część jego tajemnicy, która i tak znała. - Dodatkowym problemem jest to, że my
jesteśmy...
- przyjaciółmi - dokończyła, na moment
zmieniając głos. O dziwo Sasuke niczego nie zauważył. - Na to odpowie ostatnia
karta, a jest nią...
- Śmierć - wyszeptał, spoglądając na
kobietę zszokowanym.
- Śmierć - potwierdziła, oddając
spojrzenie.
*****
A tymczasem siedząca na zewnątrz
trójka zaczęła się niecierpliwić.
- Nooo i gdzie ten Sasuuke - psioczył juz
od kilku minut Uzumaki, sącząc kolejne, podarowane mu przez kolegów dla
zamknięcia paszczy, piwo.
- Zaraz wyjdzie, nie gorączkuj się tak -
odparł wściekły już Neji, w duchu błagając Uchihę o szybki powrót. Miał
przecież wyjaśnić sobie wszystko z Kibą.
Zgodnie z jego wewnętrzną prośbą,
wspomniany brunet po pięciu minutach wyszedł z budynku i skierował się w ich
stronę. Zamiast usiąść na proponowanym przez Naruto miejscu, pociągnął go za
bluzę i przyciągnął do pocałunku. I choć całe zdarzenie trwało kilka sekund, to
czuł na ciele przyjemne drżenie, którego prawdę mówiąc się spodziewał. Siedzący
wokół ludzie przyglądali się tej scenie z różnymi minami - od zazdrości i
rozmarzenia, po zaskoczenie i obrzydzenie.
- C-co t-t-to miało być Sa-sasuke? -
wyjąkał zdenerwowany i zawstydzony blondyn, nie patrząc mu w oczy.
- Śmierć - odparł, po czym znów sięgnął do
jego truskawkowych usteczek. Tym razem ich nie posmakował, tylko wyszeptał
prosto w nie, ledwo dosłyszalnie. - Przyjdź do mnie, to ci wytłumaczę - po czym
posyłając wszystkim wokół ostre spojrzenie, ruszył wolnym krokiem przed siebie.
- Śmierć? - Powtórzył zdezorientowany
niebieskooki. - Śmierć?! - Krzyknął, a w jego tęczówkach zamigotał ogień. -
Śmierć?! Teeemeee! Zaczekaj!! - Krzycząc, pobiegł w kierunku w którym zniknął
czarnooki. Pozostawiona samej sobie dwójka milczała. Po dłuższej chwili Kiba
niepewnie dotknął ramienia Hyuugi.
- Czy to, co mówiłeś jest prawdą? - Neji
bez słowa wstał i rzucając mu natarczywe spojrzenie ruszył w stronę płynącej
nieopodal rzeki.
- Tam porozmawiamy - rzucił, pragnąc jak
najszybciej znaleźć się sam na sam z Inuzuką, bez świadków.
*****
- Nie wiem jak mam ci to wszystko
powiedzieć...
- Po prostu. Po tym, co powiedziała mi ta
cała Moynuzuki..
- Moyzuki - poprawił grzecznie, skubiąc źdźbło
trawy i obserwując siedzącego nieopodal chłopaka.
- No, czy tam Moyzuki, nieważne. Po tym, co
mi powiedziała, czuję się dziwnie..
- To inaczej. Kibo Inuzuki, podobam ci się?
- Mhm - odparł niepewnie Psiarz,
poprawiając haori.
- Jesteś gejem? - To pytanie, mimo, że nie
pierwszy raz je słyszał, zawstydziło go.
- T-tak - wyjąkał, rumieniąc się.
- To dlaczego czujesz się dziwnie? - Neji
nie dawał za wygraną. W miarę jak mówił, jego dłoń przysuwała się do jego
dłoni.
- Bo.. No bo nigdy bym nie pomyślał, że
ty...
- A jednak - dotknął ciepłej skóry i
patrząc w pełne lęku oczy szatyna, zbliżył swoje wargi do jego ust. - Mogę?
- Dlaczego pytasz? - Odszepnął czarnooki,
po chwili odskakując od chłopaka. - Oh! - Wyrwało mu się, gdy na ich złączonych
dłoniach usiadł niewinny świetlik. Chwilę później otoczyła ich kaskada złotych,
migoczących i fruwających światełek, a z niedaleka do ich uszu dopłynęła
przepiękna pieśń. To świerszcze załączyły swój akompaniament, a rzeczne
stworzonka - rechoczące żaby, pluskające w wodzie ryby czy szeleszczące w
trawie gryzonie - dołączyły, stwarzając romantyczny nastrój.
- Bo od dziś chcę już zawsze to robić -
odparł Hyuuga, na powrót sięgając do jego ust. Zetknął ich wargi w delikatnym
pocałunku, czując przechodzące przez całe jego ciało dreszcze i fale ciepła. -
Nawet nie wiesz jak długo o tym marzyłem - wyszeptał wprost w jego usta, znów
ich kosztując. Jagodowe - nie spodziewał się takiego ich smaku. Całował go
ledwo dotykając jego warg, tak jakby bał się sięgnąć po więcej. Przysunął się
jednak do Kiby i kładąc mu dłonie na kark, zaczął go masować, stopniowo
pogłębiając pocałunek. Zdziwił się, gdy Inuzuka zaczął cichutko powarkiwać.
Odsunął się zdziwiony.
- Coś nie tak? - Spytał, patrząc na wciąż
zamknięte oczy chłopaka.
- Tak. Mało - rzekł w odpowiedzi czarnooki,
wracając do ich poprzedniego zajęcia. Teraz on smakował warg bruneta. Lizał
każdą z nich, jednocześnie zaciągając się zapachem oddechu białookiego. Posunął
się jednak dalej, bo jedną z dłoni wsunął mu pod koszulkę (dokładniej
podkoszulek ;p). Tego Neji już nie mógł znieść. Nie rozdzielając siebie i Kiby,
podniósł się i wymusił na ukochanym położenie się na miękkiej wiosennej trawie.
- Oh, kochany - szepnął namiętnie, badając
językiem wnętrze ust przyszłego kochanka. Na przemian ssał wargi i ślizgał się
językiem po podniebieniu, zębach, wewnętrznej stronie policzków... - Kocham
Cię, Kiba - dodał, patrząc mu w zasnute mgiełką oczy. - Pozwolisz mi na wię.. -
nie skończył bo Inuzuka znów mu przerwał, przyciągając do kolejnego buziaka.
Widząc, że szatyn nie protestuje,
rozwiązał pas jego kimona i rozwinął jego poły na boki. Był zaskoczony, widząc,
ze pod nim zaróżowiony teraz Psiarz ma tylko słodkie różowe bokserki. Jak
zahipnotyzowany oglądał jego ciało, które świeciło się lekko w świetle
świetliczych światełek.
- Jesteś piękny - wyszeptał wprost w jego
usta, znów ich smakując. Klęczał nad shinobim, a jego dłonie spokojnymi ruchami
poznawały zakamarki jego klatki piersiowej. Głaskał ją i pieścił, od czasu do
czasu przesuwając palcami mocniej, tak, że na skórze pozostawały słabo widoczne
czerwone pasma.
- Jak przyjemnie, Neji - szeptał Kiba za
każdym razem, gdy zgrabne palce Hyuugi muskały jego wrażliwe miejsca.
- Zaraz będzie jeszcze lepiej - obiecał
cichutko białooki, liżąc go za uchem. Czuł jak chłopak drży, niemo prosząc o
więcej. Powtórzył zabieg, dodatkowo lekko gryząc płatek narządu słuchowego. Z
ust jego kochanka wypadło westchnienie. Patrząc na pogrążoną w rozkoszy twarz
Inuzuki, zjechał ustami niżej, na szyję. Zaskoczył go jego gest - wygiął się
lekko, wystawiając tą część ciała najbardziej jak mógł. Brunet domyślił się, że
to wrażliwe miejsce jego kochanka, więc pofolgował sobie, całując ją, lekko
zasysając czy błądząc po niej językiem. Zataczał małe kółeczka, raz po raz
drażniąc jabłko Adama. Chwilę później muskał ustami ramiona, barki, klatkę
piersiową ukochanego. Sycił się każdym jękiem czy westchnieniem z jego słodkich
usteczek. Gdy dotarł do sutków, przyjrzał się im, po czym wsunął jednego do ust,
a drugiego objął palcami. Trudno opisać jak na ta pieszczotę zareagował
czarnooki. Wydał z siebie zduszony pomruk, spiął się cały i wplótł w
rozpuszczone już włosy Nejiego, dłoń.
- Ahh - wzdychał, poddając się pieszczocie
całkowicie. - Nikt mmieee dotąd taaak nie dotykał - wyznał z rumieńcami na
policzkach.
- Teraz będę to robił już zawsze -
odszepnął seme, scałowując z miękkiego brzucha pierwsze kropelki potu, powstałe
na skutek naprzemiennego (nie wiem czy jest takie słowo - dot. aut) spinania i
rozluźniania mięśni. Sunął językiem powoli, dłońmi masując boki mężczyzny, raz
po raz wracając do sutków. Kiba, choć bardzo chciał odwdzięczyć się Hyuudze,
był w stanie tylko wzdychać, jęczeć, stękać i powarkiwać. Rozkosz, jaką dawał
mu białooki obezwładniała jego ciało i umysł. Tym czasem jego partner zdążył
pozbyć się jego bielizny i obrysowywał językiem lędźwie. Powoli, jakby sycąc
się miękkością skóry i zapachem płynącym z oczekującej już go męskości, masował
biodra, muskał nosem włosy łonowe, by w najmniej spodziewanym momencie liznąć
napletek jego penisa. Reakcja na tą "niewinną" pieszczotę
przewyższyła wszystkie poprzednie - Psiarz jęknął przeciągle, niekontrolowanie
szczeknął i patrząc wygłodniałym wzrokiem na bawiącego się nim bruneta,
przyciągnął jego twarz bliżej oczekującego jego dalszych działań przyrodzenia.
Neji spełnił jego prośbę i przyjął organ, pozwalając mu wsunąć się głęboko w
gardło. Patrząc spod półprzymkniętych powiek na kochanka, zassał gwałtownie
tak, że Inuzuka miał wrażenie, że jego cała męskość jest wręcz wciągana w
przyjemnie ciepłe i wilgotne wnętrze ust chłopaka. Hyuuga nie folgował sobie -
masując pośladki i uciskając wejście ukochanego, z zawziętością poruszał głową
w przód i w tył, lizał, ssał, pieścił miękkimi, lekko już opuchniętymi wargami
jądra szatyna. Od czasu do czasu pozwalał jego męskości "uciec" z
jego ust, by usłyszeć ciche szczeknięcie, gdy odnajdywał uciekiniera i w ramach
kary zasysał gwałtownie i podwajał pieszczoty. Dłoń Kiby w jego włosach miarowo
zaciskała się i rozluźniała, aż w pewnym momencie zacisnęła się w pięść mocniej
niż kiedykolwiek wcześniej. W parę sekund później Psiarz wygiął ciało w łuk i
chaotycznie ruszając biodrami, zalewał usta kochanka kolejnymi falami spermy. Z
jego gardła cały czas wychodziły głośne stęknięcia i warknięcia przyjemności.
Widok takiego Kiby był dla Nejiego bezcenny. Połknął wszystko, co mu ofiarował
i patrząc na jego rozluźnioną twarz, zdjął spodnie i bieliznę, zauważywszy, że
natura umilkła, a fluorescencyjne świetliki nieśmiało mrugały do niego zza źdźbeł
trawy. - Jak było?
- Kochaj się ze mną - odpowiedź niezwykle
zaskoczyła Byakuganowca.
- Ale teraz? To nie za szybko? - w
odpowiedzi czarnooki z trudem usiadł i rozłożył szerzej nogi.
- Kocham Cię i pragnę. Wejdź we mnie -
białooki, zdziwiony, klęknął znów i pocałował go namiętnie, pozwalając, by
zbadał jego wnętrze ust i zasmakował sam w sobie. Chwilę później masował
wypięte w jego stronę pośladki, raz po raz liżąc któryś z nich. Nawilżył palec
wskazujący jednej z dłoni i stawiając męskość chłopaka na powrót drugą dłonią,
wsunął niepewnie palec do wnętrza chłopaka. Inuzuka mruknął przeciągle z
rozkoszy.
- Boli?
- Nie, kochanie - Hyuuga nie mógł wiedzieć,
że szatyn już nie raz dochodził z jego imieniem na ustach i że eksperymentował.
- Wejdź we mnie - Neji, resztkami rozsądku rozszerzył pośladki mężczyzny i
zasmakował jego wejścia językiem. Czuł, jak organ otacza go, zaciska,
nieprzystosowany do takich pieszczot. Jednocześnie ręką pieścił penisa, znów
słysząc tak słodkie dla niego dźwięki. Odsunął się niepewnie i pozwolił Kibie
na obrócenie na plecy. Chłopak zadrżał, czując pod sobą chłodną trawę. (Na
skutek jego poprzednich wywijańców, haori gdzieś się przesunęło - dop.aut.),
lecz dzielnie rozłożył nogi najszerzej jak potrafił. Kilka sekund później
poczuł pulsującą i niedopieszczoną męskość Njiego w sobie. Bolało, więc
pozwolił sobie na cichy pomruk. Brunet, widząc jego niedogodność, zawiązał
pieczęć i stworzył klona. Inuzuka patrzył na niego zszokowany.
- Zajmij się nim - wycharczał podnieconym
głosem, poruszając się delikatnie. W tym czasie jego kopia całowała namiętnie
usta ich wspólnego kochanka i dłońmi masowała sutki. W miarę, jak spragniony
Hyuuga poruszał się coraz szybciej, czując wilgoć i ciasnotę wejścia Kiby, jego
klon zabawiał się resztą ciała szatyna - lizał skórę, przyrodzenie, głaskał
jądra, ściskał pośladki pieszczonego czarnookiego. Ich zabawa nie trwała długo.
Psiarz, czując przyjemność przekraczającą jego oczekiwania, doszedł kolejny
raz, jęcząc w ekstazie imię białookiego. Ten dołączył do niego, pozwalając
spermie plamić nieskazitelny brzuch ukochanego. Po wszystkim obaj rozłożyli się
obok siebie i próbowali uspokoić oddechy.
- W-wiesz, że ta-a cała Ji-i-wita, to Kakashi,
nie? - Zapytał Inuzuka, odwracając głowę w jego kierunku.
- Mhmhm - tylko na tyle było go stać i
jeszcze ciche - Kocham Cię, moje ty szczęście.
- I ja ciebie - Kiba uniósł się lekko i
położył głowę na jego klatce piersiowej. - Ciekawe jak tam Naruto i Sasuke -
mężczyźni spojrzeli po sobie.
****
Szedł zdenerwowany przed siebie,
myśląc zawzięcie o tym co zrobił Sasuke. Ten pocałunek... to nie powinno się
stać, bo byli dwoma dorosłymi mężczyznami, a co ważniejsze, przyjaźnili się.
Jedyną rzeczą, jaka bardziej zajmowała jego myśli, to słowo wypowiedziane przez
niego - śmierć. Czy Uchiha chciał się ... zabić? Znał go zbyt dobrze, wiedział,
że to niemożliwe, a jednak obawiał się tego, bardziej niż czegokolwiek z życiu.
Zestresowany pobiegł do rezydencji Drania, lecz niestety tam go nie zastał.
Momentalnie wytrzeźwiał i zaczął go szukać po całej Konosze. Na poszukiwaniach
spędził ponad pół godziny. Nie znalazł go i postanowił pójść do mieszkania i
przygotować do dalszej podróży. Spodziewał się, że chłopak mógł czekać na niego
w Dolinie Końca (I don't know why, ale chciałam napisać Godryka ;p - dop.
aut.). Wpadł do swojego lokum, nie zamykając za sobą drzwi. Panująca wewnątrz
ciemność lekko go przerażała, lecz nie miał czasu się nad tym zastanawiać. W biegu
złapał plecak i zaczął go pakować. Kunai, mapy, zwoje, shurikeny, komunikator -
wszystko lądowało w czeluści przedmiotu. Zaaferowany przypuszczalną ucieczką
Uchihy z wioski nie wyczuł jego obecności w pomieszczeniu. Doszło do niego, że
coś jest nie tak jak powinno, dopiero gdy drzwi jego domu zatrzasnęły się z
hukiem, a go samego ogarnęła jeszcze większa ciemność.
- Kto tu jest? - Zapytał przerażony, na
moment tracąc rezon.
- Co z tobą, młotku? Jesteś shinobi, a
trzęsiesz się jak osika - odpowiedziała mu ciemność.
- Sasuke - odetchnął głęboko blondyn,
szukając lampki. Powstrzymała go zimna dłoń.
- Co ty wyprawiasz, Usuratonkachi? Uciekasz
przede mną? - Usłyszał, że brunet się porusza i coś ciężko opada z łóżka na
podłogę.
- Nie, Teme! Szukałem cię, bo byłem pewny,
że...
- Że co? - Drążył temat, przysuwając się do
chłopaka.
- Że znów odszedłeś - dokończył Uzumaki,
jakby przytłumionym głosem.
- Jeśli poddasz się Śmierci, już nigdy nie
odejdę, przyrzekam - Jinchiruuki się przeraził.
- Mam się zabić, by cię na zawsze przy
sobie zatrzymać? - Wyszeptał zatrwożony, mając nadzieję, że Draniowi chodzi o
coś innego.
- W pewnym sensie tak - niebieskooki
niczego nie rozumiał. Nim jednak zdołał zadać kolejne pytanie, poczuł na swoim
uchu coś ciepłego i miękkiego. Mimowolnie zadrżał. - Zabij w sobie starego
Naruto, mojego przyjaciela, a w zamian mnie pokochaj.
- Pokochaj? - Powtórzył nieświadom tego.
- Tak, pokochaj tak, jak ja kocham ciebie -
nie czekał na reakcję z jego strony, tylko pchnął go na łóżko, tak jak robił to
w głowie z milion razy. Obserwując zarysy jego twarzy, zakosztował ust
Uzumakiego. Brutalnie, zatracał się bez pamięci, unosząc się ponad wszystkim.
Tak wiele chciał mu tym pocałunkiem powiedzieć, przekazać. Wszystko, czego nie
potrafił wymówić, pokazać. - Tak bardzo, tak bardzo cię kocham - szeptał,
niemal z czcią dotykając policzków, ust, powiek, czoła. Znów zakosztował warg ukochanego,
lecz tym razem coś się zmieniło. Naruto nie był bierny, oddawał mu pocałunek z
zawziętością, by po chwili, gdy wierzył, że mu się udało, ugryźć jego język,
zatapiając zęby aż do krwi. Łapiąc się za usta, zszedł z niego, opadając ciężko
na miękki materac. Naruto wstał z mebla i zapalił światło. Kątem oka zauważył,
że brunatny płyn z warg Drania poplamiła mu pościel.
- Nigdy więcej tego nie rób - rzekł poważnie
w jego stronę.
- Dlablego? Przesies powyiedziałem, źe sie
kocham - wydukał z trudem, patrząc na chłopaka z wyrzutem.
- Szantażujesz mnie, że nie zostawisz mnie,
gdy się z tobą prześpię, a ty pytasz dlaczego?
- T-to nie thak - Sasuke bardzo chciał
cofnąć czas i rozegrać to troszkę inaczej, nie przewidział, że blondyn tak to
odbierze. - Ja naplafdę cie..
- Nie mów już tego nigdy więcej. A teraz
wyjdź - z podkulonym ogonem opuścił mieszkanie chłopaka, by na wiele tygodni
zamilknąć, z kłębiącymi się w jego sercu uczuciami. Dopiero po dłuższym czasie,
gdy Uzumaki przyznał się szczęśliwemu z Kakashim, Iruce, że również kocha
Uchihę, coś się zmieniło. Wtedy też dowiedział się od nich wszystkiego o
przekręcie zwanym JIWITA MOYZUKI. Po tej rozmowie przestał żałować, że nie
odwiedził wróżki w Dniu Hokage.
*****
Naruto zaczął tęsknić za swoim
najlepszym przyjacielem, więc w poniedziałkowy ranek wparował do jego
rezydencji bez uprzedniego powiadomienia. Pojawił się niezauważony w jego
kuchni. Przeszedł do zaniedbanego salonu, usiadł na obitym skórą fotelu i
czekał. Nie wiedział jak ma rozmawiać z Sasuke, ale to go nie zniechęciło.
Znali się przecież tyle lat i prawie zawsze umieli dogadać. Wierzył, ze tym
bardziej też tak będzie.
****
Wybudził się ze snu i z
rozgniewaniem i rezygnacją starł senne łzy, jak zwykle realne, gdy śnił mu się
Usuratonkachi. Jak co dzień smutnie rozciągnął mięśnie i wypowiadając imię
blondyna, zamknął się w łazience. Gdy obmywał ciało z nocnego koszmaru, wyczuł
czyjąś obecność gdzieś na niższej kondygnacji. Natychmiast zakończył kąpiel i
owijając ręcznik wokół bioder, przeniósł się do wspomnianego wcześniej
pomieszczenia. Widząc niebieskookiego siedzącego w fotelu, omal zamarł. Tylko
szybko bijące serce zdawało się go zdradzać.
- Co tu robisz, Uzumaki? - Zapytał chłodno,
prostując się i starając się mimo swojego ubioru wyglądać poważnie i surowo.
Usztywnił mięśnie, nieświadomie eksponując zauroczonemu blondynkowi swoje ciało
niemal w pełnej krasie. - Nie usłyszałeś pytania? - Naruto potrząsnął głową,
odegnając swoje niezbyt grzeczne myśli i wstał.
- Przyszedłem porozmawiać o nas - rzekł
wyraźnie, lecz jego drżący głos zdradzał zdenerwowanie.
- O nas? - Spytał ironicznie, unosząc jedną
brew do góry i krzyżując ręce na piersi, podkreślając w ten sposób swoją
niedostępność. - Nie ma żadnych nas - dodał złowrogo, rzucając mu wyzywające
spojrzenie. Jinchiruuki się nie poddawał.
- Wiem, ale my moglibyśmy zaistnieć.
- Nie wydaje mi się - odparł urażony
Uchiha, wskazując mu dłonią drzwi. - Wyjdź.
- Naprawdę tego chcesz, Sasuke? - Wyszeptał
zmysłowo gennin, mimo wszystko podchodząc do niego bliżej. - Żebym odszedł? -
Dopowiedział, stając kilka centymetrów przed nim.
- Tak - syknął już trochę mniej twardo
czarnooki, przyglądając się ciału gościa. I mimo, że jego twarz pozostała
niewzruszona, to oczy aż błyszczały pożądaniem.
- Nie wydaje mi się - wyszeptał
uwodzicielsko Naru i patrząc mu w oczy opadł na kolana.
- Co ty rob.. uh - nie powstrzymał niskiego
sapnięcia, gdy chłopak uwolnił jego ciało z krepującego ręcznika i liznął
niemal gotową do działania męskość.
- Pokazuję ci Śmierć - odpowiedział,
zamykając usta na napletku. Patrząc mu w oczy zacząl go lizać i ssać na
przemian, a ręce ulokował na kształtnych jądrach. Brunet, zaskoczony całą sytuacją,
ale i szczęśliwy, postanowił pokazać złotowłosemu, że jego zabiegi mu się
podobają i masując jego głowę, jęknął cicho. Był to trochę niewyrobiony jęk, bo
nigdy dotąd sobie na to nie pozwalał. W miarę, jak nieporadny uke bawił się
jego męskością, jego nogi miękły, a przyjemność się powielała. Nie mogąc
wytrzymać, pociągnął za złote kosmyki tak, że jego penis wyskoczył z ust Naruto
i stojąc prężnie, prezentował się okazale. Chwilę później kierował głową
chłopaka, na zmianę zmieniając rytm, ocierając się napletkiem o policzki
ukochanego i wsuwając go głęboko w jego gardło. Z jego własnego raz po raz
wydobywały cię coraz głośniejsze jęki, aż w pewnym momencie zmieniły się w
zduszony krzyk. Zdezorientowany Uzumaki, czując w ustach pierwsze słone krople,
wypuścił z ust prącie Sasuke, pozwalając, by jego nasienie tryskało wprost na
jego policzki i wargi. Uchiha, zmęczony orgazmem, opadł dostojnie na miękki
fotel i patrzył na klęczącego wciąż blondyna.
- Mam... mam rozumieć, że ty...
- Tak, kocham Cię, Sasuke - oprzytomniał i
najzwyczajniej w świecie usiadł obok czarnookiego. Rękawem próbował zetrzeć
mlecznobiały płyn, lecz powstrzymała go rozgrzana dłoń kochanka.
- Pozwól, że ja to zrobię - językiem sunął
po jego policzkach i ustach, na nowo pobudzając ich obu. Niedługo potem
niewinne "obmywanie" zmieniło się w pełne żaru pocałunki, dłonie
błądzące po całym ciele, jęki, westchnienia, pełne pożądania mu...
WRRRRRRRRRRRRRYYYYYYYTTTTTTTTTTTTTT.
- Dzień dobry paniom. Nazywam się
Sasuke Uchiha i chciałbym powiadomić, że to na tyle. Nie życzę sobie, by ta
zboczona yaoistka podglądała mnie i mojego Młotka. Swoją drogą, z wami też coś
nie gra, skoro czytacie jej wypociny. Nie macie własnego życia, że
interesujecie się moim? Możecie sobie odebrać swoją Inatę - chan z naszej
łazienki, leży w wannie ogłuszona. A teraz nie przeszkadzać, mam gorącego za
sobą.
- Ejjj, Teme!! Nie mów tak o mblght...
- Cicho być, a teraz całuj. A wam do nie
zobaczenia i miłego dnia.
FIN.
Naprawdę
przepraszam za spóźnienie. Rozdział jutro, bo głupia zapomniałam go zgrać ;/ ;)
Nie mogłam się powstrzymać, wybaczcie ;). Matko, jakie to długaśne mi wyszło -
aż 18 stron, nie licząc moich odpowiedzi na Wasze komentarze ;). Czekam na
Wasze opinie ;*. Chciałabym zaznaczyć, że Śmierć w tarocie oznacza także
zakończenie czegoś i rozpoczęcie czegoś nowego. I to właśnie usłyszał Sasuke od
Jiwity-Kakashiego. Ciao!
*0* Ja nie wierzę. Takie piękne, że aż nierealne! Boże, masz piękny talent i umiesz go korzystnie wykorzystać ;p Gdy czytałam te... bardziej "przyjemniejsze" (jeśli wiesz o co mi chodzi ;pp) sceny, dostałam ślinotoku. Ja nigdy nie umiałabym napisać takie cudo. Naprawdę Twoje teksty nie dosć, że są bardzo uczuciowe, to są cholernie orginalnie. One-shot bardzo przypadł mi do gusty (no wiesz, dwie sceny 18+ xDDD). Ja gdy czytałam tego shota tak wgapiałam się w monitor, że cud, żę mam jeszcze dobry wzrok. G-e-n-i-a-l-n-e! Podobały mi się jeszcze opisy. Bardzo szczegółowe, widziałam po prostu to co pisałaś przed oczami! A co dopiero opisy ubioru postaci! Mistrzostwo! Ja połowy nazw tych wszystkich rodzai ciuchów nie kojarzę i nie wiem co one znaczą .__. Masz u mnie OGROMNEGO plusa, za to, że dodałaś tu też humor. Bardzo cenię sobie dobry żart, a ty naprawdę dobrze nim panujesz ;D Sytuacja gdy Naru i Kiba upili się w trzy dupy, a Sasuke i Neji skorzystali z okazji i się z nimi podroczyli - rewelacja! ^^
OdpowiedzUsuńCieszę się też z tego, że dodałaś też inne paringi. Opowiadanie dzięki temu było ciekawsze i urozmaicone.
Bije Ci brawo na stojąco (Kij z tym, że tego nie widzisz i nie słyszysz ._.)!
Jesteś moim bogiem *^*
Pozdrawiam jak najmocniej ;d
A weny to wysyłam Ci tyle, żebyś nią zaczęła rzygać ^^
Kaja Jelonek
Ohayo, kochana! :3 Na początku wielkie gomene, za moje spóźnienie. ;c Jednak pierwsze tygodnie szkoły wbrew pozorom nie są wcale takie sielankowe i zabierają mi niemal cały wolny czas. ;/
OdpowiedzUsuńW każdym razie nie mogłam sobie domówić twojego rozdziału i w końcu jestem. :3
Cóż mogę powiedzieć? Ten shot był C-U-D-O-W-N-Y!! Czytałam z zapartym tchem i usmiechem na ustach. Świetny pomysł z wróżką i bardzo romantyczny sposób na połączenie par. :D Choć nie jestem romantyczką i przyznam szczerze, że nie przepadam za przesłodzonymi scenami, u ciebie wszystko idealnie współgrało i ogromnie mi się podobał. Ta słodkość momentami pomieszana z chłodem i szorstkością stanowi cudowne połączenie. Zazdroszczę ci talentu *.*
Również sceny podchodzące pod +18 były cudowne. Ja osobiście mam z pisaniem tych scen mały problem, dlatego jeszcze bardziej cię podziwiam. Podoba mi się bardzo, że we wszystko tchnęłaś tak dużo uczucia, szczerego uczucia. Twój blog już chyba zawsze będzie mi się kojarzył z takim właśnie ciepłym uczuciem. :3
Zakończenie mnie powaliło, zaskoczyło, rozbawiło - jednym słowem, świetne! Genialny pomysł. :D
Zabieram się za nadrabianie twojego bloga i niedługo możesz się spodziewać komentarza też i pod najnowszym postem. :3
Życzę ci dużo weny, kochana. Buziaki. ;*