środa, 4 września 2013

One-shot - ''Wróżka''



WITAM ;) Powiem szczerze, że jestem mile zaskoczona ilością komentarzy ;p. Notkę wstawiam dziś dopiero, a bo robię to u kogoś i wiecie jak to jest ;/. Uzbrojcie się w cierpliwość - taka mała rada ;)

010. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY: TEST BRACI UCHIHA - SEKCJA PIERWSZA.

~ Kaja Jelonek - dziękuję za masę miłych słów ;** . Tryb Medrca? Oczywiście. Widzę, że Cię zaskoczyłam i wzbudziłam w Tobie tyle wątpliwości. Jestem zadowolona... Bo to dla mnie sygnał, że umiem pobudzić Twoją ciekawość ;). Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła ;). A i mam brać Twoje wyznanie na poważnie? ;p Bo wiesz... tak jakby jestem zajęta ^^

~ Nyuu - Dziękuję za komenta, tym bardziej, że był pozytywny i pisałaś go, mimo zmęczenia ;). Dla mnie ABSOLUTNIE każdy ma mega znaczenie ;d . Cieszę się, że "mnie" czytasz ^*^

~ bakanekomata - szczególnie i Tobie dziękuję za miłe słowa ;*. Mimo cierpień z powodu jak to mówią, przyjazdu czerwonego cadillaca, wypowiedziałaś się na temat mojej twórczości i czuję się mile połechtana ;) Mam nadzieję, że z tego bólu jednak nie umarłaś ... ;>

~ Mikorie - tak mnie chwalisz, że aż się zarumieniłam, hehe ;p. A na poważnie to również i Tobie dziękuję i... myślę, że następnym rozdziałem też Cię troszkę zaskoczę. A wyniknie ... no COŚ na pewno ;). Powiem Ci jeszcze szczerze, że wymyślając Jutsu Prawdy miałam nie lada orzech do zgryzienia. Chciałam, żeby było realnie, tak jakby taka technika naprawdę istniała ;p . Wiele razy ją dopracowywałam, klnąc siarczyście. A długość komentarza - tym się nie martw, każdy, jak wspomniałam, jest ważny dla mnie ;p

~Emi Raicho - Jak to nikt nie przeczyta? Ja czytam i sprawiłaś mi przyjemność swoim komentarzem ! ;* Próbuję Was, Czytelników zaciekawić, bo choć bazuję na wydarzeniach z mangi i staram się jak najmniej zmieniać, to również pragnę Was zaskoczyć, by nikt nie mógł mi zarzucić, że to opowiadanie jest oklepane. ;) moja taka dewiza ;d. Miło, że uważasz mnie za Boga, ale na Jashina się nie zgadzam! Ja nie morduję ludzi! ;p . Dziękuję za miłe słowa i.. groźbę ;p ;**

~ Selene Wicca - miło, że Ci się podobało, cieszy mnie to bardzo ;) Witam w gronie, mam nadzieję, moich Czytelników ;*


*****
Wróżka - zastępczo DZIEŃ HOKAGE

Paring: SasuNaru, KakaIru, ItaShika, NejiKiba
Ostrzeżenia: Długie. Cudzysłowia, myślniki. Słownictwo z zakresu perfumerii użyte do opisu zmysłu smaku
Zapraszam do czytania i komentowania ;P

            Mało kto wie, że w Konoha-Gakure, tak jak w Kiri-Gakure, Kuso-Gakure, Iwa-Gakure, Suna-Gakure czy w innych mniejszych osadach, shinobi organizują sobie raz na jakiś czas małe spotkanie towarzyskie. Oczywiście tylko, gdy w Świecie Ninja panuje pokój. Termin takiej "sjesty" jest zazwyczaj utajniony tak, by w tym okresie żadna inna nacja nie wykorzystała okazji i nie niepokoiła świętującej.
            W Wiosce Ukrytej w Liściach wyznaczono dzień takiej imprezy na 14 maja. Idealnie pod wieloma względami - słoneczko świeciło, ptaszki świergotały, serca z utęsknieniem czekały na strzały amora, a wszyscy byli w wyśmienitych humorach. Te towarzyskie spotkania stanowiły ulubioną rozrywkę pewnego blond-młotka i jego przyjaciela, bruneta o zaostrzonych zębach. Obaj panowie pierwsi zgłosili się jako organizatorzy, co przyjęli z niesmakiem ich bliscy koledzy - wszystkowidzący członek potężnego klanu i najmroczniejszy i najprzystojniejszy mieszkaniec Liścia. Tak, dobrze zgadujecie - tymi, którzy nie mogli się tego wydarzenia doczekać byli nie kto inny jak Nieobliczalny Ninja Konohy Numer Jeden Naruto Uzumaki i Chłopak, Który Się Z Kłami Urodził, Kiba Inuzuka. Natomiast niezainteresowanymi całym przedsięwzięciem był z pewnością białooki romantyk, Neji Hyuuga i zimny drań, Sasuke Uchiha. Obaj chłopcy przyglądali się poczynaniom swoich drugich niespełnionych połówek z powątpiewaniem. Cała czwórka wraz z dziesiątkami innych shinobi i cywili znajdowała się na polu treningowym numer 7, ktore miało być głównym punktem imprezy.
  - Tym razem na świeżym powietrzu - mruknął Neji, opadając na jedną z rozstawionych wcześniej ławek. Skrzyżował ręce na stoliku i oparł o nie podbródek, rozglądając się naokoło. Dziwnie się czuł, widząc tą rosnącą już masę ludzi w "odświętnych" strojach - większość w luźnych bluzkach, spodniach czy sukienkach, rzadko kto pozostał w swoim codziennym ubraniu.
  - Mhm - ni to mruknął, ni to warknął jego kompan, siadając obok. On z kolei kontemplował zmiany, jakie zaszły na polu.
            Wszystkie najbliższe mu drzewa przyozdobiono kolorowymi lampionami, a nad całym terenem Yamato wytworzył drewnianą kratę, zawieszoną na linach. Dziewczynki i chłopcy przyozdobili je światełkami, złapanymi po zmroku fluorescencyjnymi świetlikami, kwiatami, bluszczem czy małymi motylkami z origami. Sasuke aż było niedobrze na widok tych wszystkich ozdóbek. W najdalszej części pola, Naruto wraz z Kibą, Shikamaru, Lee i o dziwo z Itachim, ustawili scenę dla zespołu muzycznego, uprasowali potężny kawał ziemi, by służyła za parkiet dla przyszłych tancerzy. On sam, na rozkaz Hokage wraz z Hyuugą rozstawił stoliki i krzesła, ławki, huśtawki i innego rodzaju elementy, które mogłyby posłużyć zmęczonym lub pijanym biesiadnikom na miejsce odpoczynku. Gdzieś na lewo od nich Yamato wybudował długi na kilkanaście metrów bar, który, nawiasem mówiąc, prowadziła sama Tsunade z kilkoma pomocniczkami. Uchiha spojrzał na zegarek i podniósł się.
  - Piwo? - Rzucił do zamyślonego Nejiego, szukającego wzrokiem rozwrzeszczanego Inuzuki.  Po chwili chłopak oprzytomniał i odwracając się do onyksowookiego, przytaknął, jednocześnie zaznaczając, że za następną kolejkę on zapłaci. Dla Sasuke jednak to było bez znaczenia, nigdy bowiem nie narzekał na brak pieniędzy. Tak naprawdę wstał z zamiarem poszukania Uzumakiego, bo ten zniknął mu z pola widzenia już jakieś 10 minut temu, a impreza oficjalnie miała zacząć się za kolejnych piętnaście.
            Brunet zaczął się przeciskać w stronę barmanek, omijając po drodze liczne stoiska z jedzeniem. Przechodząc obok skromnego punktu z ramenem,, nie mógł sobie odmówić małej przyjemności obdarowania smakołykiem Młotka. Stanął w kolejce, jednocześnie się za to przeklinając, bo tuż za nim ustawiła się grupka rozchichotanych dziewcząt, wzdychająca stale na jego widok. Z utęsknieniem oczekiwał realizacji zamówienia, a gdy to nastąpiło, natychmiast przeniósł się parę metrów dalej, by nie musieć znów mijać się z bandą zakochanych w nim panienek. Nie wiedziały o jednym ważnym szczególe - młody Uchiha był już od dawna zakochany i - co zaskakujące - obiekt jego uczuć nie był płci pięknej.
            Stworzył klona i stanął w kolejce po alkohol, która okazała się całkiem długa. Nim jego cienisty sobowtór zdołał kupić wspomnianą wcześniej ciecz i nim doszli do ich stolika, Tsunade zdążyła uroczyście rozpocząć trzeci już w tym roku, Dzień Hokage. Gdy w końcu dotarli na miejsce, Sasuke zauważył, że Neji nie jest już sam. Tuż obok klapnął, z głośnym westchnieniem umęczenia, Shikamaru, a na przeciw tej dwójki Kiba we własnej osobie. Zespół zaczął grać pierwszy kawałek, by rozruszać towarzystwo.
  - Ooo, Sasuke, nie spodziewałem się tutaj ciebie, szczerze mówiąc - jęknął w jego kierunku ostatni, po czym zanucił słowa piosenki. - Jesteś szalona, oo, mówię ci, yeah..! - Uchiha nic sobie nie robiąc, usiadł z gracją koło Nejiego, odstawił ramen dla Młotka i odbierając od klona piwo, zneutralizował technikę. Hyuuga podziękował kiwnięciem głowy biorąc od niego plastikowy kufel i zatopił usta w piwie. Niemal w tym samym czasie do ich stolika dosiadł się Itachi, z kilkoma szklankami bursztynowego płynu. O dziwo, klapnął koło Kiby, którego, nawiasem mówiąc, jakoś szczególnie nie lubił.
  - Piwo dla wszystkich! - Krzyknął, stawiając przed każdym przezroczyste naczynie. Kładąc jedną z nich przed Narą, posłał mu powłóczyste spojrzenie, czego nie zauważył nikt, prócz jego brata. Jednak on był zaniepokojony brakiem jednej osoby, którą miał pewność tu spotkać. Przełknął dumę i patrząc gdzieś w dal, zapytał:
  - Gdzie Naruto? - Nim którykolwiek zdążył mu odpowiedzieć, poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.
  - Wybaczcie moje spóźnienie, leciałem się przebrać - usłyszał tuż przy uchu, a chwilę później owionął go świeży, męski zapach. Odwrócił się z zamiarem złajania chłopaka, lecz widok Młotka go zamurował.
            Uzumaki miał na sobie czarne, obcisłe dżinsy, czarno-pomarańczowo-niebieskie adidasy typu skate, a klatkę piersiową ukrył pod ciemnoniebieską bluzą z kapturem. W świetle zachodzącego słońca napis DEFINICJA PENER odbijał się srebrnymi refleksami. Także jego włosy wydawały się mniej niesforne i jakby bardziej ułożone. Całość dopełniał srebrny łańcuch przy prawej kieszeni spodni. Gdy usiadł obok Itachiego, młodszy z braci poczuł się trochę nieswojo.
   - O, Sasuke, zmieniłeś odrobinę kolorystykę - rzucił zadziornie Naruto w stronę najlepszego przyjaciela. Ten tylko mruknął niezadowolony i podsunął mu pudełko z ramenem. Na pełne zdziwienia spojrzenia całej piątki, a w szczególności niebieskookiego, powiedział tylko:
  - Wiedziałem, że będziesz głodny - ta troska wprawiła wszystkich w osłupienie, najbardziej Uzumakiego, lecz ten postanowił tego nie skomentować, spodziewając się, że to mogłoby popsuć im wieczór. W zamian zajął się posiłkiem.
            W chwili, gdy do ich stolika dołączył złotowłosy, cała szóstka prezentowała się dość dziwnie. Jakby ponuro z dwoma wyjątkami. Otóż, zaczynając od osób siedzących najdalej Jinchiruuki, to Sasuke Uchiha prezentował się dość... uwodzicielsko mrocznie. Zarzucił on bowiem na siebie czarne, sportowe adidasy, ciemnogranatowe rurki poprzecierane w niektórych miejscach (jednym z nich był lewy pośladek chłopaka, o czym jego towarzysze nie mieli pojęcia), wściekle niebieską bluzkę z czarno-białym napisem I'LL KILL U IF U COME TO CLOSE, powykręcanym w różne strony. Na brzuchu, gdy siedział prosto, groźnie prezentowała się jasnopomarańczowa czaszka z wbitym w potylicę czarnym sztyletem. Na ten jakże przyjazny t-shirt, Sasuke zarzucił krótką skórzaną kurtkę z rękawami 3/4, pokrytą w większości ostrymi ćwiekami. Siedzący obok Neji Hyuuga był jego przeciwieństwem pod każdym względem. Miał na sobie biały podkoszulek z emblematem swojego klanu i również rażąco białe spodnie typu simbadki. Wyglądał niemal zwyczajnie, lecz pozostałej piątce podobała się jego fryzura. Przydługie włosy postopniował i związał gumką. Jego kucyk tylko w małym stopniu przypominał codzienny fryz Shikamaru Nary - włosy spiął niżej tak, że opadały łagodnie na plecy bruneta. I choć o tym nie wiedział, to dla Kiby wyglądał anielsko.
            Był jednym z wspomnianej wcześniej dwójki, która tak się odznaczała. Drugą osoba był właśnie Inuzuka, ze swoim tradycyjnym ubiorem. Założył na siebie długie, jasnoczerwone haori pokryte w całości złotymi i srebrnymi insektami, a na nogi wdział dopasowane czerwone sandały. Członek klanu Hyuuga. przyglądając mu się, trochę spochmurniał - miał nadzieję, że Kiba nie zainteresował się Shino, bo wtedy wszystko by się pokomplikowało. Ubiór Psiarza jak nazywali go znajomi, kontrastował z odstrzelonym na czarno Itachim, który  jednak nie podarował sobie ciemnogranatowej kamizelki z emblematem Uchihów - wachlarzem. Pod kamizelkę założył czarną bluzę z czerwonymi chmurami na rękawach. Dolne partie ciała zakrył jasnoniebieskimi rurkami i białymi sandałami. Dla swojego brata wyglądał komicznie, lecz on sam był zadowolony. Tym razem pozwolił włosom luźno opadać na plecy i ramiona. Ostatnią osobą jak zwykle nie wyróżniającą się z tłumu był Shikamaru. Jego "odświętne" ubranie stanowiły brązowe, satynowe rurki, czarne eleganckie buty z cholewami i brązowa koszula w kratę. Ot, zwykły strój. Włosom wyjątkowo pozwolił na więcej swobody, gdyż niektórym z pasm dał przyzwolenie na wymkniecie się z "surowej" kitki. Niecodzienny widok dla jego przyjaciół.
            Cała paczka była nad wyraz rozmowna - usta nie zamykały się wszystkim poza Sasuke, co reszty nie dziwiło. W pewnym momencie, gdy co po niektórym zaczęły plątać się języki, a zegar wybił dwudziestą, do ich stolika podeszła grupka dziewcząt z Sakurą i Ino na czele. Uwagę skierowały jak zwykle na młodego Uchihę
  - Sasuke-kun - zaświergotała różowowłosa. dyskretnie poprawiając zwiewną czerwoną sukienkę. - Może byś z nami zatańczył? - Rzuciła z nadzieją, spoglądając ukradkiem na drugiego z braci. Ten, widząc, że jego Ototo nie kwapi się z odpowiedzią, wstał i ujął dłoń dziewczyny.
  - Witaj, piękna - kunoichi zarumieniła się delikatnie, czego nie mógł zauważyć Ita, gdyż zapadł mrok, a lampiony nie zostały jeszcze zapalone. - Jak widzisz, ten gbur - trącił chłopaka łokciem - nie wie co to prawdziwa zabawa. Z miłą chęcią go zastąpię, jako twojego partnera, jeśli pozwolisz - a gdy Haruno przytaknęła, mężczyzna szepnął coś Shice na ucho. Po chwili przy stoliku pozostał smętny jak zwykle Sasuke i dziwnie spokojny Neji. Każdy z chłopaków odprowadził wzrokiem swoją niespełnioną miłość. Zapadła złowieszcza cisza, którą przerwał Uchiha.
  - Dlaczego nie powiesz Inuzuce, że ci się podoba? - Hyuuga aż podskoczył na ten zarzut. Mrużąc oczy przed pojawiającym się światłem, pociągnął łyk z kufla.
  - Nie wiem o czym mówisz - powiedział ostrożnie, mając nadzieję, że brunet nie pociągnie tematu.
  - Przecież widzę jak się ślinisz na jego widok - odparł spokojnie Sasuke, opierając łokcie na blacie i splatając dłonie, oparł brodę o nie. Jego towarzysz westchnął cierpiętniczo.
  - To jak z tobą i Naruto, zgadza się? - Sharinganowiec zacisnął szczękę.
  - Nie wymyślaj - wycedził przez zęby. To z kolei rozbawiło mlecznookiego.
  - A dla kogo tu dzisiaj przyszedłeś, co? Obaj dobrze wiemy, ze nie preferujesz tego typu rzeczy. No, co innego twój brat, Itachi.
  - No na pewno nie dla Młotka - warknął, sięgając po chmielowy trunek.
  - Oczywiście, że nie - zironizował Neji, idąc w jego ślady. Postanowił nie droczyć się więcej z czarnowłosym, więc zmienił temat. - Z drugiej strony nie wydaje ci się, że Shikamaru stał się... niespotykanie aktywny ostatnio?
  - Nie wiem co masz na myśli i szczerze mnie to nie obchodzi.
  - A powinno - Hyuuga nie dawał za wygraną - bo to za sprawą Itachiego - Sasuke spojrzał na niego ostro.
  - Co chcesz przez to powiedzieć?
  - To, że twój brat i Nara mają się ku sobie.
  - Co ty bre... - jak na potwierdzenie słów chłopaka zauważył swojego Ototo w towarzystwie Shikamaru, którzy razem opuszczali plac. - A co mnie to obchodzi, Itachi nie jest dzieckiem, sypia z kim chce - mruknął elokwentnie. Serio go to nie obchodziło, choć teraz nie odbudują klanu.
            Po kilku minutach do stolika wrócił Naruto z Kiba pod rękę, obaj "lekko" podchmieleni. Chłopaki spojrzeli mętnie na siedzących i jęknęli przeciągle.
  - Raaaaaaaaaaannnnyyyyyyyyyy...
  - Co się stało? - Zapytał z lekką troską Neji, mrugając porozumiewawczo do Sasuke.
  - A bo... mzy.. my, teego, no teee - plątał się Inuzuka. Z "pomocą" przyszedł mu Uzumaki.
  - Kiiib... Ki.. ba chciał powieeedzieć, źżż.. że chccieelibyśmy uusiąść , datte... bayooyo przyy kimś stabiliniejczywszym niż myyszzz.. sami iiii.. hyc.. teen, dattebayooo! - Uchiha zwietrzył okazję do podroczenia się ze swoim wymarzonym liskiem. Dał znak Hyuudze, by się nie odzywał.
  - Możesz powtórzyć? Bo wybacz, ale nie zrozumiałem twojego bełkotu po nosem. Chyba jesteś pijany... kotku.
  - Nie mów do mnie kotku, dattebayoo!! - Krzyknął Naruto, wzbudzając tym zainteresowanie przechodniów.
  - Nie powiedziałem kotku, Usuratonkachi, tylko Młotku - odprał z lekkim uśmiechem Sasuke, spoglądając katem oka na mlecznookiego
  - Aaale jaa teeż.... słyszałem koot... kootku - wybełkotał nieśmiało Psiarz, nie patrząc im w oczy.
  - No więc właśnie, Uchiha! - Naruto chwiał się coraz bardziej. Tym razem odezwał się drugi z brunetów.
  - Oj, Kiba, Kiba, też się przesłyszałeś, kochanie. Chyba obaj jesteście pijani - kontynuował grę rozpoczętą przez Sasuke.
  - Ja nieee jestem pij.. ja pijany nie jestem! No! - Ryknął ponownie Uzumaki, dumny z siebie tracąc równowagę. Gdyby nie pomoc czarnookiego, z pewnością wylądowałby na dupie. - Dzieenki - mruknął, patrząc na nich podejrzanie. Oczywiście na tyle, na ile był w stanie. - Słyszaaaałeśśś Kibuuś?
  - Hmm?
  - No, to co powiedział Ne.. Nej.. Neuji?
  - To znaczy? - Obaj panowie ledwo trzymali się na nogach, a pozostała dwójka obserwowała ich, gotowa do pomocy.
  - No poooewiedział doo ciebie ko... kochanie - Hyuuga automatycznie odwrócił głowę, przez co dostał kopniaka pod stołem za nierozwagę.
  - Są nabzdyczeni, możemy im powiedzieć, co chcemy. Słuchaj - szepnął mu na ucho Sharinganowiec. - Uzumaki, siadaj już na tyłek, bo nie umiesz jednocześnie utrzymać równowagi i gadać nie od rzeczy - rzucił już głośno, nakazując białookiemu przesiadkę, po czym przyciągnął do siebie blondyna.

* * *

            Kilka metrów dalej, przy stoliku najbliżej lasu, siedział samotnie Iruka Umino i sączył od godziny jedno piwo z sokiem. Czuł się wyobcowany. Dwa stoliki dalej siedziała grupka jonninów, gawędząca ze sobą na różne tematy, a on był sam. Widział też przechadzających się lub tańczących Kurenai i Asumę, dwójkę odwiecznych przyjaciół Kotetsu i Izumo czy swoich byłych lub obecnych uczniów. Uświadomił sobie, ze tak naprawdę nie ma przyjaciół w swojej grupie wiekowej czy randze ninja. A to wszystko przez ciągle obecny mentorski ton i niezbyt towarzyski styl życia. Mężczyzna westchnął, upijając kolejny łyk z kufla. Niemal się zakrztusił słysząc głęboki, męski głos za sobą.
  - A ty co tak sam, Iruka jak odludek? - Brunet odstawił niewinne naczynie i obejrzał się przez ramię. No tak, Kakashi - jedyny, którego dzisiejszego wieczora nie widział. Westchnął znów, gdy szarowłosy usiadł naprzeciw niego.
  - A tak wyszło jakoś - bąknął kulawo, rumieniąc się delikatnie, co szczerze mówiąc mimo zmroku było widoczne dla jego towarzysza. W końcu podkochiwał się w Kakashim parę lat już.
  - Ach, tak wyszło - Hatake przyglądał mu się przez chwilę, podziwiając jego morskie haori w kwiaty. - Czy to nie jest zbyt kobiece? - Zapytał, ciągnąc za jeden z rękawów. Odpowiedział mu cichy pomruk niezadowolenia. Czarnooki roześmiał się tubalnie. - Oj, Iruka, nie nadymaj się tak, tylko żartowałem. A tak na poważnie, to.. słodko w tym wyglądasz - puścił chunninowi oczko, a ten opuścił głowę.
  - Jeśli masz zamiar ze mnie żartować, to.. - jonnin ujął jego brodę w dłoń i uniósł tak, by móc patrzeć mu w oczy.
  - To co? - Wyszeptał zmysłowo, zdejmując z twarzy maskę. Widząc, że Umino nie reaguje zachwycony, nachylił się bardziej i wpatrzony w jego źrenice, posmakował jak sądził, orzechowych warg. Był to delikatny pocałunek, jakby zapewnienie o prawdziwości powiedzianych wcześniej słów. Gdy już się od niego odsunął zobaczył łzy żalu w czekoladowych tęczówkach. Wiedział, że mężczyzna przy pierwszej sposobności mu ucieknie, więc przytrzymał jego dłonie na blacie. - Nie żartuję z ciebie Iruka, nawet bym się nie ośmielił. Przepraszam - bąknął, puszczając jego nadgarstki i czekając. Zdziwił się, gdy szatyn nie odszedł, tylko się odsunął. Postanowił to wykorzystać, by choć trochę wytłumaczyć swoje nierozważne zachowanie. - Naprawdę wybacz, wypiłem za dużo i nie wiem już co robię. To do mnie nie podobne - wyartykułował nieszczerze, drapiąc się w kark i szukając wzrokiem oczu Umino. Te były jakby przygaszone.
  - Nie ma sprawy, zapomnijmy o tym - rzucił, choć wiedział, że on nie zapomni. Nigdy, bo oto spełniło się jego jedno z marzeń.
            Bo Iruka Umino, chunnin o średnich umiejętnościach był gejem i od dawna kochał się w Kakashim Hatake, Kopiującym Ninjy, w synu Kła Konohy, najwybitniejszym z jonninów. Jednak nauczyciel przyszłych wielkich shinobi nie był durniem - miał świadomość jak nikłe są szanse na to, że szarowłosy jest homo - jak jeden do miliona. A szanse na to, że mężczyzna, zakładając, że woli płeć brzydką, zainteresowałby się zwykłym szarakiem, jakim był w swoim mniemaniu właśnie brązowooki wynosiły jak jeden do nieskończoności. Musicie wiedzieć, że Iruka, bez względu na to ile pochwał dostawał od samego Trzeciego Hokage, od Naruto czy od kogokolwiek, nigdy w siebie nie wierzył. Tak było po śmierci jego rodziców i jest do teraz.
            Siedząc naprzeciwko mężczyzny, z którym w snach wyprawiał najróżniejsze świństwa, nie miał odwagi mu patrzeć w oczy. Nie chciał nawet z nim rozmawiać, bojac się, że się zbłaźni, albo wyda. Lecz Kakashi mu tego nie ułatwiał.
  - Słyszałeś o gościu specjalnym zaproszonym przez sama Tsunade, Iruka? - Brunet podniósł odrobinę oczy i patrząc gdzieś ponad głową jonnina, wyszeptał:
  - Nnnie, nnic nie wiem - Hatake uśmiechnął się dyskretnie. Podobała mu się reakcja mężczyzny na jego wcześniejszy pocałunek.
  - Właśnie dlatego po ciebie przyszedłem. Hokage cię wzywa.
  - Mnie? - Chunnin wreszcie odważył się spojrzeć na twarz czarnookiego, znów w większości zakrytą maską. - ale dla.. dlaczego? Przecież dzisiaj nie mieliśmy pracować - odpowiedział mu zduszony śmiech.
  - To nie rozkaz, tylko prośba - odszepnął Kakaś zmysłowo, wstając. - Masz być przykładem. Czy to nie jedno z zadań nauczyciela? - dorzucił lekko kąśliwie, stając obok niego. - Chodź - jęknął mu do ucha, dobrze się bawiąc jego zakłopotaniem.

* * *

            Chłopcy siedzieli tak jak ich zostawiłam jakiś czas temu z małą zmianą - Kiba i Naruto przysypiali na ramionach Sasuke i Nejiego, a ta dwójka była z tego faktu niezadowolona.
  - Boli mnie już bark - Hyuuga próbował delikatnie obudzić Inuzukę, lecz ten nie wykazywał nawet najmniejszych chęci ukazania światu swoich pięknych oczu.
  - Mnie też - westchnął Uchiha, potrząsając blondynem. Niby brutalnie, ale białooki wiedział, że się nie stara, nie na tyle, by zbudzić śpiącego na nim chłopaka. Wtem nagle cała czwórka, wraz z dwoma śpiochami podskoczyła z zaskoczenia. Na scenie ktoś darł się w niebogłosy.
  - Razz, razz, raaaz, dwaa, próba mikrofonu! Ałaaa!- Lee testował sprzęt, by Tsunade mogła przemówić do tłumu bawiącego się nieopodal. Na swoje nieszczęście wystraszył połowę uczestników, za co oberwał od Sakury. Wyszoleni Naruto i Kiba patrzyli nieprzytomnym wzrokiem na siedzących przy nich brunetach rozciągających mięśnie i stawy.
  - Co to było? - Rzucił Psiarz w przestrzeń, przecierając oczy. Niechcący potrącił łokciem Nejiego tak, że musiał go niemal przytulić, by uratować przed zsunięciem z ławki. Nikt nie skomentował tego, a rywale odwrócili głowy, nieznacznie się od siebie odsuwając. Wszystkim zrobiło się głupio. Nawet na policzkach zimnego Uchihy wykwitły niewinne rumieńce. Odchrząknął, a chłopcy oderwali się od siebie jak oparzeni.
  - Miło, że przestaliście się do siebie kleić - warknął nieprzyjemnie, trochę im zazdroszcząc. Wszyscy wsłuchali się w monolog Tsunade, udając, że nic takiego nie miało miejsca.
  - Dziś was wszystkich zaskoczę! - Grzmiała podpita Hokage, przytrzymując się jednego z przystojnych muzyków. - Moim gościem jest wybitna wróżbitka, Jiwita Moyzuki! Będzie dla was dziś wróżyła, ale tylko tym, którzy szukają miłości. No, to kto się odważy iść do niej jako pierwszy po radę sercową? - Kakashi poszedł do kobiety i wyszeptał jej coś do ucha. Uśmiechnęła się zadowolona. - A więc zapraszam Irukę Umino! - Wrzasnęła, po czym zeszła ze sceny. Spanikowany, z rumieńcami na policzkach chunnin wyszedł na środek i niepewnie poinformował publiczność, że jeśli chcą porozmawiać z Jiwitą, muszą uiścić małą opłatę i kierując się w stronę nowo wybudowanego przez Yamato budynku, westchnąć trzy razy, pozbawiając się negatywnych myśli.
  - Pójdę jako pierwszy i zainteresowanym złożę relację - dodał, schodząc ze sceny.

* * *

            Iruka nigdy nie zapomni białego budynku z namalowanymi maskami i kośćmi do gry. Niektóre z masek były szeroko uśmiechnięte, a jeszcze inne zdenerwowane lub żałośnie smutne. Mężczyzna, westchnąwszy potrójnie, podszedł do szerokich drzwi i odsuwając je, wszedł do ciemnego pomieszczenia. Ktoś tuż za nim popchnął go delikatnie i zasunął drewniane wrota. Umino, owszem, postąpił do przodu, ale tylko dwa kroki, gdyż był tak zaaferowany widokiem przed sobą.
            Przy małym, okrągłym stole, okrytym fioletowo-różowo-zielono-czerwonym obrusem ze złoto-srebrnymi wyszytymi kwiatami, siedziała korpulentna staruszka. Miała na sobie kolorowe haori ze srebrnymi liśćmi, przewiązane złotym pasem. Twarz ukryła za dopasowaną chustą tak, że widać było jej tylko oczy - jedno czarne, drugie dziwnie bordowe. Z prawej strony, dzięki wiszącym lampom, zauważył jedno pasmo biało-siwych włosów przyklejone do starego, pomarszczonego policzka, który kobieta nieznacznie odsłoniła. Iruce przypominała Kakashiego. Wróżka zaprosiła go gestem na stojące naprzeciw niej samej, mosiężne krzesło. Mężczyzna usiadł niepewnie, nie patrząc na siedzącą przed nim postać.
  - Nie.. jestem przekonany... co do...
  - Nie wierzysz w moją sztukę - podsumowała staruszka, uśmiechając się pod chustą. Umino otworzył szeroko oczy. - To sprawdź moją wiedzę - zachęciła czarodziejka, wyciągając ku niemu swoje pomarszczone, nienaturalnie brązowe ręce. - Podaj mi dłoń, a powiem ci, co ci siedzi na duszy - nauczycielowi słowa, które wypowiedziała Moyzuki nie pasowały do starej kobiety, lecz zrobił, o co prosiła. Jej dotyk sprawił dreszcze na całym jego ciele. Nie pamiętał już, kiedy ktoś go dotykał z taką czułością. Jiwita rozsunęła mu palce i przez chwilę przyglądała się lini życia, nim znów przemówiła. Jej głos był ciepły, choć zarazem szorstki, jakby z niejednego pieca chleb jadła.
  - Dużo wycierpiałeś do tej pory. Widzę, że straciłeś bliskie ci osoby w przeszłości i od tamtej chwili przestałeś wierzyć w siebie. Myślisz, że nic nie osiągniesz, nie doceniasz swoich zalet. Przez swoje wyniosłe zachowanie ludzie myślą, że udajesz osobę miłą, sympatyczną, przyjacielską i oddaną wiosce. Uważają, że jesteś zimny, dumny, pyszny i zapatrzony w siebie. Sam zamykasz się na innych i nie pozwalasz im zneutralizować powłoki, za jaką każdy cię ogląda. A uwierz, widzę chętne ku temu osoby. Ktoś czeka na twój znak, Iruka. - Z każdym słowem Umino otwierał szerzej oczy. Nie mógł zrozumieć, skąd kobieta ma takie informacje.
  - Skąd ty...
  - Dobrze cię znam, Iruko - nagle jej głos się zmienił - nabrał powabu, szorstkości, głębokości. I jakby męskości. Z pewnością był to głos mężczyzny. Nauczyciel zerwał się z krzesła jak oparzony.
  - Co to za marne sztuczki?! - Krzyknął, odwracając się tyłem do "wróżki" i kierując ku wyjściu.
  - Poczekaj, Iruka, proszę - tym razem mężczyzna rozpoznał czyj to był głos. Zawrócił się zaskoczony.
  - Kakashi-san? - Wyszeptał na miękkich nogach. Tak, przed nim, we własnej osobie, po zniwelowaniu techniki, stał Kopiujący Ninja i uśmiechał się rozbawiony, co Irukę zdenerwowało. Rzucił się z zamiarem natychmiastowego ewakuowania się z pomieszczenia, lecz powstrzymała go silna para rąk.
  - Matte, Iruka..
  - Nikt nie będzie ze mnie żartował! - Warknął brunet, wykonując półobrót wokół własnej osi. Napotkawszy ostre spojrzenie jonnina, złagodniał.
  - Kto z ciebie żartuje, Iruka? Chciałem tylko porozmawiać. Uspokój się i nie trzepocz skrzydłami jak ptak w uwięzi.
  - Jak mam być spokojny, gdy ty...
  - Gdy ja co? - Zimny, ostry ton Hatake zaskoczył chunnina, - Gdy ja wykonuję rozkaz? Gdy ja, nie mogłem cię już więcej okłamywać i wykorzystując tą misję, chciałem ci wyznać miłość? Tak, masz rację, żartuję z ciebie - wyartykułował jonnin namiętnie, jednym ruchem zrywając z twarzy maskę. Nim posmakował ust ukochanego, Delfinka, w jego oczach zobaczył jakby podziw i ulgę.
            Dotknął ustami warg bruneta, chcąc poczuć nuty głowy - jakby delikatne mandarynki. Nie za kwaśne, nie za słodkie - po prostu hipnotyzujące. Pogłębił pocałunek, gdy Iruka dał mu na to pozwolenie. Skubiąc dolną wargę i smakując jej wnętrza, dołączył w pamięci nuty serca - słodką wanilię. Aż miał ochotę go ukąsić. Lecz najlepsze go dopiero czekało, bo gdy wsunął język w ochoczo rozchylone usta brązowookiego, poczuł istną ambrozję - nuty bazy - czyli maliny i czysty miód. Kakashiemu zrobiło się gorąco, na policzki wpłynął rumieniec, a męskość czekała gotowa do działania. Tą przyjemną chwilę przerwał sam Iruka, rozdzielając ich spragnione pocałunków wargi. Po nim również było widać, że miał chęć na więcej.
  - Co to ma znaczyć? - Wyszeptał, starając się uspokoić oddech.
  - Moje "kocham cię" - Odszepnął Hatake, patrząc mu niepewnie w oczy.
  - Też... cię kocham - Umino złączył ich usta w przelotnym pocałunku, po czym odsunął się. On również był pobudzony. Odetchnął głęboko kilka razy, wywołując tym uśmiech na twarzy szarowłosego. Szeroki uśmiech.
  - Możesz.. możesz mi to wszystko wytłumaczyć?
  - Bardzo bym chciał, ale.. - mężczyzna podrapał się zakłopotany i jednocześnie szcześliwy, po karku - ale nie mamy na to zbytnio czasu. Powiem ci, co musisz teraz zrobić.
  - Ja??
  - Posłuchaj - jonnin przysunął się do jego ucha i gryząc je kusząco, zaczął mu coś szeptać.

* * *

            - Yatta! - Wydarł się niebieskooki. Jego towarzysze nie bardzo wiedzieli, o co mu chodzi. - Słyszeliście to, co ja? - Popatrzyli się po sobie.
  - Tak, no i? - Rzucił ostrożnie Neji, mrużąc oczy.
  - No, idziemy! - Ryknął znów, a jego tęczówki błyszczały.
  - Ja nigdzie nie... - Uzumaki przyłożył Sasuke dłoń do ust.
  - Nawet mnie nie denerwuj, Uchiha! Patrz, Iruka-sensei był u niej i wydaje się bardzo zadowolony! No nie daj się prosić!
  - Nie ma mowy - odparł spokojnie brunet, kręcąc z politowaniem głową, na swój pomysł. Bowiem pomyślał, że może ta cała Jiwita by mu pomogła z Młotkiem... Ale nie, w związkach trzeba kierować się własnym rozsądkiem i sercem przede wszystkim, powiedział sobie i twardo zajmował swoją część ławki. Niestety dla niego, wspomniany wcześniej mężczyzna podszedł do nich i dziwnie się czerwieniąc, przekazał wieść od "wróżki":
  - Szanowna Jiwita życzy sobie zobaczyć, cytuję: "Mężczyznę o oczach białych niczym śnieg, oraz jego przyjaciela, chłopaka o zwierzęcym spojrzeniu i upodobaniu do wąchania wszystkiego wokół". - Całą czwórkę zamurowało.
  - Skąd ona nas zna? - Zapytał podejrzliwie Neji, marszcząc czoło. Iruka, choć w środku cały był spięty, nienawidził przecież kłamać, odpowiedział dość luzacko:
  - Jest wróżbitką, Neji. Mi osobiście również przepowiedziała przyszłość, jak i rzuciła parę słów o mojej przeszłości, o której nie mogła wiedzieć, mieszkając całe życie w Kraju Ziemi.
  - Przecież są jakieś zapiski, kroniki - podsunął sprytnie Sasuke, nim blondynek zakrył mu usta.
  - Przestańcie być takimi pesymistami! Z kim ja się przyjaźnię, dattebayo! - Bąknął lekko zdenerwowany uporem obydwóch. - Ja pójdę tuż po was - obiecał zniesmaczonemu jonninowi, po czym klepnął zachęcająco Kibę w ramię. - Ruszaj, opowiesz mi potem jak było.
  - A, a, a, nie wolno wam nic nikomu pisnąć - Umino przyjął znienawidzoną przez niemal wszystkich, mentorską postawę. Założył dłonie na piersi, po czym palec wskazujący jednej z nich wysunął i celując nim prosto w gwieździste niebo, zarządził: - Jiwita pragnie, byście rady, jakie otrzymacie, zostawili dla siebie, dopóki z nich nie skorzystacie. Inaczej nic wam nie przepowie.
  - Mi to bez różnicy - mruknął niechętnie Hyuuga, wstając i ciągnąc za sobą Inuzukę. - Oby mieć to jak najszybciej za sobą - dodał cicho, podążając za chunninem. Pozostała dwójka czekała na nich, rozmawiając półgębkiem.
  - Ej, Sas, nie wydaje...
  - Nie mam na imię Sas, tylko Sasuke - przerwał mu czarnooki zgryźliwie, prowokując kłótnię. Niestety mu się nie udało.
  - Okej, SAASUUKEE - poprawił się, przeciągając samogłoski. - Nie wydaje ci się, że Kiba stał się jakiś cichociemny, od kiedy usłyszał o tej całej Moyzuki?
  - A bo ja wiem - Uchiha nie bardzo chciał wdawać się w rozmowę. Wolał ponapalać się, póki mógł, na niebieskookiego i korzystać z chwili, że są sami. - Jesteś piękny.. - rzucił mimochodem, od razu tego żałując.
  - Żeee cooo?! - Uzumaki aż się zapowietrzył. - Coś ty powiedział?
  - Ee.. no, że chyba już jesteś pełny - wymyślił na poczekaniu hebanowowłosy, patrząc na tańczących. Wiedział, że chłopak już trochę przetrzeźwiał, więc łatwo mu nie pójdzie, dlatego też znalazł inne wyjście, tak zwane ewakuacyjne. - Masz ochotę?
  - Eee... że na co? - Tok myślenia gennina czasami zaskakiwał byłego nukennina.
  - Pytałem, czy masz ochotę zatańczyć? - Po tych słowach jego towarzysz zaczerwienił się aż po czubki uszu.
  - A kim ja, kurwa jestem? Dziewczyną? - Próbował obrócić całą propozycję Sasuke w żart. - No, przyjrzyj się. - Ten, być może z nadmiaru alkoholu, jak automat wyrzucił z siebie słowa, które na pewno nie padłyby, gdyby niczego nie pił.
  - Nie, ale za to jesteś bardzo seksownym chłopakiem i chętnie bym cię schrupał - musicie wiedzieć, że z Uchihami jest inaczej. Jak poznać, że przesadzili z procentami? Otóż są mega szczerzy, świecą im się oczy (jak psu jajca, wiecie o co chodzi XD - dop. aut.) i nie myślą do końca logicznie. A skutek jest właśnie taki:
  - Żeee hęę? Sasuke, ty jesteeeś geejem?! - Krzyknął, zrywając się z ławki. Wszyscy, łącznie z muzykami na scenie, zamilkli, wsłuchując się w ich wymianę zdań. - Myślisz, że jeestem seeksownyy?!! Ale przecież mnie się nie chrupie! - Tak to się kończy, gdy połączy się pijanego i szczerego do bólu Sharinganowca i nieobytego, nieobliczalnego i nie do końca trzeźwego, Uzumakiego. Naruto, po chwili, jakby dopiero co przetrawił to co zrobił, zwiesił zażenowany głowę. Cała społeczność Konohy wybuchnęła śmiechem. Sytuację uratowali wracający już Neji wraz z Kibą.
  - Nie zważajcie na naszego kolegę, jest pijany! - Wołali, poklepując świętujących i życząc im dobrej zabawy.
  - JA nie jestem pi.. blublghhh - niebieskooki, jak zwykle chciał protestować, lecz czarnooki zdążył mu zakryć usta.
  - Siadaj! - Syknął mu na ucho, ciągnąc z powrotem do siadu. - Policzymy się za to później.
  - To twoja wina, Uchiha! - Warknął rozeźlony Jinchiruuki, maczając usta w jego piwie, za co dostał po łbie.
  - Możecie nam powiedzieć co tu się dzieje? - Spytał białooki, siadając na swoim starym miejscu.
  - No właśnie? - Zaintonował Psiarz, po czym klapnął obok niego. Sasuke obawiał się trochę, że ten głupek zaraz im wszystko wyśpiewa, więc wstał, godząc się na najbardziej idiotyczną rzecz na świecie.
  - Zaraz wracam - rzucił tylko, wychodząc zza stolika. - Nie wierzcie mu - dodał, kierując się w stronę interesującego go teraz budynku.

* * *

            Wchodząc do pomieszczenia, pomyślał, że mógłby polubić panującą wewnątrz aurę. Nie dość, że nie było zbyt jasno, to kobieta siedząca przy stoliku zdawała się być tajemnicza, jak on sam. Ogarnął wzrokiem każdy mebel czy element, po czym usiadł bez słowa na krześle.
    - Wyniosły i dumny - szepnęła kobiecina z zadziornym uśmiechem ukrytym za chustą.
    - Raczej pewny siebie - odparował, patrząc jej wyzywająco w oczy.
    - Czekałam na nasze spotkanie - jej wzrok spoczął na zaciśniętych dłoniach Uchihy. - Powiedz mi, co ci leży na sercu.
    - Nie sądzę, by cię to interesowało - rzekł, zauważywszy jej spojrzenie i chowając dłonie w kieszenie, oparł się plecami o oparcie. Odpowiedział mu cichy śmiech.
    - Ty także chciałbyś mnie sprawdzić? - Jiwita zgasiła zapaloną wcześniej świecę, po czym poprawiła się w siedzeniu. - Może powiem ci, kim jesteś?
    - Nie sądzę, byś cokolwiek wiedziała na mój temat ponad to, co wiedzą wszyscy - ironia w jego głosie zdawała się przenikać przez powietrze.
    - Doprawdy? - Nie patrząc na niego, zaczęła: - Jesteś Mścicielem. Mimo, że na zewnątrz udajesz twardziela, to w środku jesteś miękki za sprawą jednej osoby - Sasuke zwęził niebezpiecznie oczy. - W swoim młodym życiu popełniłeś już wiele błędów, a popełnisz jeszcze więcej. Opuszczony przez brata, samotny, na pozór zimny, a wewnątrz.. aż płoniesz. Jednocześnie pragniesz, by wszyscy zostawili cię w spokoju i by jedna osoba na zawsze zagościła w twoim otoczeniu. Odgradzasz się od innych, jednocześnie potrzebując bliskości pewnej osoby. Mówić dalej?
    - Nie, bo to.. stek bzdur - ukrył zwątpienie i zaciekawienie za fałszywym uśmieszkiem. - Marna z ciebie wróżbitka - dodał jadowicie, lustrując "kobietę" wzrokiem. - Coś mi w tobie nie pasuje.
    - Może to, że odkryłam twój mały sekret? - Moyzuki wyciągnęła w jego stronę zaciśniętą dłoń. Uchiha się spiął.
    - Raczej coś ukrywasz - jego oczy zabłysnęły na moment sharinganem, lecz nie na długo, bo zamroczony lekko przez alkohol o wiele osłabił swoje zmysły ninja i umiejętności.
    - Oh, Sasuke - nie powstrzymał zaskoczenia, gdy Jiwita wypowiedziała jego imię. - Tak bardzo próbujesz sam sobie zaprzeczyć. Ale dobrze, podaj mi dłoń, przepowiem ci teraz przyszłość.
    - Nie sądzę, by..
    - Ci ci szkodzi spróbować? - przerwała mu i poruszyła głową, tak, że materiał chusty zasłonił jej część czoła. - Chyba się nie boisz? - Odpowiedziało jej ciche prychnięcie i zimna skóra na jej palcach. Kobiecina udała, że wyczytuje coś z jego linii życia, po czym cofnęła swoje ręce i siadając prosto, sięgnęła dłonią po schowane w sukni karty tarota.
    - I co zobaczyłaś? - Sasuke zdawał się być zadowolony. - Nic, zgadza się?
    - Nic - zgodziła się z udawaną troską Jiwita, po czym położyła karty na stole. - Ale mogę ci powróżyć z tego - wskazała wspomniany wcześniej przedmiot.
    - Czyżby twoja sztuka zawiodła? - Nie dawał za wygraną. Nie wierzył w takie brednie i chciał pognębić kobietę.
    - Nie, Sasuke Uchiha, nie zawiodła. Po prostu zamknąłeś serce na moje sztuki - wyszeptała, lustrując jego sylwetkę. - Co powiesz na rozkład w kształcie gwiazdy?
    - Wolałbym w kształcie trójkąta - zironizował, nie wiedząc, że takie coś istnieje.
    - Oczywiście, zgodnie z twoją wolą. Ale najpierw - szybko przetasowała karty - przełóż je proszę po czterokroć - gdy to zrobił, odetchnęła głęboko. - No dobrze, zobaczmy co my tutaj mamy - zaczęła rozkładać talię Morgana-Greera, uważając by zachować kształt wspomnianej wcześniej figury geometrycznej. Sasuke nie mógł wiedzieć, że cała sytuacja bawiła "staruszkę". Po chwili na stole leżało 7 kart - jedna na środku, dwie pod nią, leżące poziomo obok siebie, i po dwie po prawej stronie leżącej na środku karty, jedna nad drugą, ułożone tak, by tworzyć "ramiona" trójkąta.
    - Niech zgadnę - umrę, a potem ktoś mnie uratuję i będę żył długo i szczęśliwie?
    - Może - odpowiedziała zgadkowo kobieta, patrząc na rozkład. - Te dwie - wskazała dłonią elementy talii - oznaczają Obecną Sytuację. Jak widzisz - dotknęła pierwszej z kart - to Ósemka Kijów, a druga to Świat. Oznaczają bardzo dobra sytuację teraz w twoim życiu. Jesteś spisany na powodzenia, Dodatkowo mówi, że jeśli chcesz osiągnąć efekty swoich działań, to jest na to dobry czas, bo energia płynie w odpowiednim kierunku. Jest na to odpowiedni nastrój. Towarzyszący Ósemce Kijów Świat powiedział mi, że jesteś już z czegoś zadowolony, że udało ci się zdobyć w jakiś stopniu swój cel - mówiąc, przyglądała się cały czas twarzy Sasuke i tak jak była pewna, po tych słowach zauważyła na niej poruszenie. - Cel uczuciowy, bo przecież rozmawiam tylko z szukającymi miłości i przyjaźni - dodała, patrząc jak oczy chłopaka rozszerzają się.
    - Skąd wiesz o mnie i o... - zaciął się, a jego mina znów stała się niewzruszona. - Myślałaś, że już mnie masz, prawda? To wszystko bzdury, nie uda ci się wciągnąć mnie w swoje gierki.
    - Ale ja w nic nie gram - odparła kobieta, uśmiechając się jednak pod chustą. - Te dwie - wskazała te, leżące po prawej stronie karty znajdującej się na środku - mówią o najbliższej przyszłości. Oo, mamy tutaj Dziewiątkę Pentakli i Walet Pucharów, no no. Dziewiątka Pentakli w tym położeniu pokazuje mi, że ostatnio ciężko pracowałeś, ale owoce twojej ciężkiej pracy ci się podobają. Czyżbyś adorował jakiegoś wspaniałego chłopca? - Uchiha spojrzał na nią dziwnie. - Tak, Sasuke, wiem, że jesteś gejem. A wracając do naszego rozkładu.. Walet Pucharów wskazuje, że niedługo rozpoczniesz nowy związek, bardzo dla ciebie intratny - Moyzuki przeniosła wzrok z tarota na niego i zaśmiała się cicho. - Wiem, że tego pragnie twoje serce i uwierz mi, zdobędziesz swojego.. ukochanego. Tak mówi Morgan-Greer. - Nie odpowiedział, patrząc na nią jeszcze uważniej.
    - A co z resztą?
    - Cieszę się, że zależy ci na poznaniu prawdy - powróciła znów do kart. - Te dwie - dotknęła tych, leżących po lewej stronie karty znajdującej się wewnątrz trójkąta - oznaczają dalszą przyszłość. Widzę tu Pustelnika i Czwórkę Pentakli...
    - Z tym Pustelnikiem się spóźniłaś, już byłem w długiej podróży. Dość czasu mnie tu nie było...
    - Głupiutki Sasuke, taki naiwny - chłopak na nowo się spiął. - Kto powiedział, że chodzi o podróż po świecie? Ta karta mówi o wędrówce w głąb siebie. Zaleca poznanie siebie, przemyślenie decyzji i przyszłych przedsięwzięć. Uczy, jak postępować, by wszystko naturalnym biegiem dążyło do wyznaczonego przez ciebie celu. Kiedyś była nim zemsta na bracie, teraz miłość.
    - Ja nikogo nie kocham - warknął, przerywając kobiecie. Czuł wewnętrznie, że ona ma rację i gdyby jej nie przerwał, prawdopodobnie oddałby się w dziwny trans, w jaki próbowała go wciągnąć. Uwierzyłby jej.
    - To dlaczego tu przyszedłeś? - Nie odpowiedział, jednocześnie przyznając się do swoich kłopotów. - Czwórka Pentakli da ci siłę do podjęcia ryzyka i wyjścia z cienia samotności - podjęła wcześniejszą wypowiedź. - Symbolizuje twój wewnętrzny strach przed zmianami, a raczej przed wyjawieniem przed kimś twoich prawdziwych uczuć. Odwlekasz decyzję o przyznaniu się do nich.
    - ALE JAK JA MAM TO NIBY ZROBIĆ SKORO ON JEST FACETEM?!- Skapitulował, pozwalając tej całej pieprzniętej Jiwicie poznać część jego tajemnicy, która i tak znała. - Dodatkowym problemem jest to, że my jesteśmy...
    - przyjaciółmi - dokończyła, na moment zmieniając głos. O dziwo Sasuke niczego nie zauważył. - Na to odpowie ostatnia karta, a jest nią...
    - Śmierć - wyszeptał, spoglądając na kobietę zszokowanym.
    - Śmierć - potwierdziła, oddając spojrzenie.

*****

            A tymczasem siedząca na zewnątrz trójka zaczęła się niecierpliwić.
    - Nooo i gdzie ten Sasuuke - psioczył juz od kilku minut Uzumaki, sącząc kolejne, podarowane mu przez kolegów dla zamknięcia paszczy, piwo.
    - Zaraz wyjdzie, nie gorączkuj się tak - odparł wściekły już Neji, w duchu błagając Uchihę o szybki powrót. Miał przecież wyjaśnić sobie wszystko z Kibą.
            Zgodnie z jego wewnętrzną prośbą, wspomniany brunet po pięciu minutach wyszedł z budynku i skierował się w ich stronę. Zamiast usiąść na proponowanym przez Naruto miejscu, pociągnął go za bluzę i przyciągnął do pocałunku. I choć całe zdarzenie trwało kilka sekund, to czuł na ciele przyjemne drżenie, którego prawdę mówiąc się spodziewał. Siedzący wokół ludzie przyglądali się tej scenie z różnymi minami - od zazdrości i rozmarzenia, po zaskoczenie i obrzydzenie.
    - C-co t-t-to miało być Sa-sasuke? - wyjąkał zdenerwowany i zawstydzony blondyn, nie patrząc mu w oczy.
    - Śmierć - odparł, po czym znów sięgnął do jego truskawkowych usteczek. Tym razem ich nie posmakował, tylko wyszeptał prosto w nie, ledwo dosłyszalnie. - Przyjdź do mnie, to ci wytłumaczę - po czym posyłając wszystkim wokół ostre spojrzenie, ruszył wolnym krokiem przed siebie.
    - Śmierć? - Powtórzył zdezorientowany niebieskooki. - Śmierć?! - Krzyknął, a w jego tęczówkach zamigotał ogień. - Śmierć?! Teeemeee! Zaczekaj!! - Krzycząc, pobiegł w kierunku w którym zniknął czarnooki. Pozostawiona samej sobie dwójka milczała. Po dłuższej chwili Kiba niepewnie dotknął ramienia Hyuugi.
    - Czy to, co mówiłeś jest prawdą? - Neji bez słowa wstał i rzucając mu natarczywe spojrzenie ruszył w stronę płynącej nieopodal rzeki.
    - Tam porozmawiamy - rzucił, pragnąc jak najszybciej znaleźć się sam na sam z Inuzuką, bez świadków.

*****
            - Nie wiem jak mam ci to wszystko powiedzieć...
    - Po prostu. Po tym, co powiedziała mi ta cała Moynuzuki..
    - Moyzuki - poprawił grzecznie, skubiąc źdźbło trawy i obserwując siedzącego nieopodal chłopaka.
    - No, czy tam Moyzuki, nieważne. Po tym, co mi powiedziała, czuję się dziwnie..
    - To inaczej. Kibo Inuzuki, podobam ci się?
    - Mhm - odparł niepewnie Psiarz, poprawiając haori.
    - Jesteś gejem? - To pytanie, mimo, że nie pierwszy raz je słyszał, zawstydziło go.
    - T-tak - wyjąkał, rumieniąc się.
    - To dlaczego czujesz się dziwnie? - Neji nie dawał za wygraną. W miarę jak mówił, jego dłoń przysuwała się do jego dłoni.
    - Bo.. No bo nigdy bym nie pomyślał, że ty...
    - A jednak - dotknął ciepłej skóry i patrząc w pełne lęku oczy szatyna, zbliżył swoje wargi do jego ust. - Mogę?
    - Dlaczego pytasz? - Odszepnął czarnooki, po chwili odskakując od chłopaka. - Oh! - Wyrwało mu się, gdy na ich złączonych dłoniach usiadł niewinny świetlik. Chwilę później otoczyła ich kaskada złotych, migoczących i fruwających światełek, a z niedaleka do ich uszu dopłynęła przepiękna pieśń. To świerszcze załączyły swój akompaniament, a rzeczne stworzonka - rechoczące żaby, pluskające w wodzie ryby czy szeleszczące w trawie gryzonie - dołączyły, stwarzając romantyczny nastrój.
    - Bo od dziś chcę już zawsze to robić - odparł Hyuuga, na powrót sięgając do jego ust. Zetknął ich wargi w delikatnym pocałunku, czując przechodzące przez całe jego ciało dreszcze i fale ciepła. - Nawet nie wiesz jak długo o tym marzyłem - wyszeptał wprost w jego usta, znów ich kosztując. Jagodowe - nie spodziewał się takiego ich smaku. Całował go ledwo dotykając jego warg, tak jakby bał się sięgnąć po więcej. Przysunął się jednak do Kiby i kładąc mu dłonie na kark, zaczął go masować, stopniowo pogłębiając pocałunek. Zdziwił się, gdy Inuzuka zaczął cichutko powarkiwać. Odsunął się zdziwiony.
    - Coś nie tak? - Spytał, patrząc na wciąż zamknięte oczy chłopaka.
    - Tak. Mało - rzekł w odpowiedzi czarnooki, wracając do ich poprzedniego zajęcia. Teraz on smakował warg bruneta. Lizał każdą z nich, jednocześnie zaciągając się zapachem oddechu białookiego. Posunął się jednak dalej, bo jedną z dłoni wsunął mu pod koszulkę (dokładniej podkoszulek ;p). Tego Neji już nie mógł znieść. Nie rozdzielając siebie i Kiby, podniósł się i wymusił na ukochanym położenie się na miękkiej wiosennej trawie.
    - Oh, kochany - szepnął namiętnie, badając językiem wnętrze ust przyszłego kochanka. Na przemian ssał wargi i ślizgał się językiem po podniebieniu, zębach, wewnętrznej stronie policzków... - Kocham Cię, Kiba - dodał, patrząc mu w zasnute mgiełką oczy. - Pozwolisz mi na wię.. - nie skończył bo Inuzuka znów mu przerwał, przyciągając do kolejnego buziaka.
            Widząc, że szatyn nie protestuje, rozwiązał pas jego kimona i rozwinął jego poły na boki. Był zaskoczony, widząc, ze pod nim zaróżowiony teraz Psiarz ma tylko słodkie różowe bokserki. Jak zahipnotyzowany oglądał jego ciało, które świeciło się lekko w świetle świetliczych światełek.
     - Jesteś piękny - wyszeptał wprost w jego usta, znów ich smakując. Klęczał nad shinobim, a jego dłonie spokojnymi ruchami poznawały zakamarki jego klatki piersiowej. Głaskał ją i pieścił, od czasu do czasu przesuwając palcami mocniej, tak, że na skórze pozostawały słabo widoczne czerwone pasma.
    - Jak przyjemnie, Neji - szeptał Kiba za każdym razem, gdy zgrabne palce Hyuugi muskały jego wrażliwe miejsca.
    - Zaraz będzie jeszcze lepiej - obiecał cichutko białooki, liżąc go za uchem. Czuł jak chłopak drży, niemo prosząc o więcej. Powtórzył zabieg, dodatkowo lekko gryząc płatek narządu słuchowego. Z ust jego kochanka wypadło westchnienie. Patrząc na pogrążoną w rozkoszy twarz Inuzuki, zjechał ustami niżej, na szyję. Zaskoczył go jego gest - wygiął się lekko, wystawiając tą część ciała najbardziej jak mógł. Brunet domyślił się, że to wrażliwe miejsce jego kochanka, więc pofolgował sobie, całując ją, lekko zasysając czy błądząc po niej językiem. Zataczał małe kółeczka, raz po raz drażniąc jabłko Adama. Chwilę później muskał ustami ramiona, barki, klatkę piersiową ukochanego. Sycił się każdym jękiem czy westchnieniem z jego słodkich usteczek. Gdy dotarł do sutków, przyjrzał się im, po czym wsunął jednego do ust, a drugiego objął palcami. Trudno opisać jak na ta pieszczotę zareagował czarnooki. Wydał z siebie zduszony pomruk, spiął się cały i wplótł w rozpuszczone już włosy Nejiego, dłoń.
    - Ahh - wzdychał, poddając się pieszczocie całkowicie. - Nikt mmieee dotąd taaak nie dotykał - wyznał z rumieńcami na policzkach.
    - Teraz będę to robił już zawsze - odszepnął seme, scałowując z miękkiego brzucha pierwsze kropelki potu, powstałe na skutek naprzemiennego (nie wiem czy jest takie słowo - dot. aut) spinania i rozluźniania mięśni. Sunął językiem powoli, dłońmi masując boki mężczyzny, raz po raz wracając do sutków. Kiba, choć bardzo chciał odwdzięczyć się Hyuudze, był w stanie tylko wzdychać, jęczeć, stękać i powarkiwać. Rozkosz, jaką dawał mu białooki obezwładniała jego ciało i umysł. Tym czasem jego partner zdążył pozbyć się jego bielizny i obrysowywał językiem lędźwie. Powoli, jakby sycąc się miękkością skóry i zapachem płynącym z oczekującej już go męskości, masował biodra, muskał nosem włosy łonowe, by w najmniej spodziewanym momencie liznąć napletek jego penisa. Reakcja na tą "niewinną" pieszczotę przewyższyła wszystkie poprzednie - Psiarz jęknął przeciągle, niekontrolowanie szczeknął i patrząc wygłodniałym wzrokiem na bawiącego się nim bruneta, przyciągnął jego twarz bliżej oczekującego jego dalszych działań przyrodzenia. Neji spełnił jego prośbę i przyjął organ, pozwalając mu wsunąć się głęboko w gardło. Patrząc spod półprzymkniętych powiek na kochanka, zassał gwałtownie tak, że Inuzuka miał wrażenie, że jego cała męskość jest wręcz wciągana w przyjemnie ciepłe i wilgotne wnętrze ust chłopaka. Hyuuga nie folgował sobie - masując pośladki i uciskając wejście ukochanego, z zawziętością poruszał głową w przód i w tył, lizał, ssał, pieścił miękkimi, lekko już opuchniętymi wargami jądra szatyna. Od czasu do czasu pozwalał jego męskości "uciec" z jego ust, by usłyszeć ciche szczeknięcie, gdy odnajdywał uciekiniera i w ramach kary zasysał gwałtownie i podwajał pieszczoty. Dłoń Kiby w jego włosach miarowo zaciskała się i rozluźniała, aż w pewnym momencie zacisnęła się w pięść mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. W parę sekund później Psiarz wygiął ciało w łuk i chaotycznie ruszając biodrami, zalewał usta kochanka kolejnymi falami spermy. Z jego gardła cały czas wychodziły głośne stęknięcia i warknięcia przyjemności. Widok takiego Kiby był dla Nejiego bezcenny. Połknął wszystko, co mu ofiarował i patrząc na jego rozluźnioną twarz, zdjął spodnie i bieliznę, zauważywszy, że natura umilkła, a fluorescencyjne świetliki nieśmiało mrugały do niego zza źdźbeł trawy. - Jak było?
    - Kochaj się ze mną - odpowiedź niezwykle zaskoczyła Byakuganowca.
    - Ale teraz? To nie za szybko? - w odpowiedzi czarnooki z trudem usiadł i rozłożył szerzej nogi.
    - Kocham Cię i pragnę. Wejdź we mnie - białooki, zdziwiony, klęknął znów i pocałował go namiętnie, pozwalając, by zbadał jego wnętrze ust i zasmakował sam w sobie. Chwilę później masował wypięte w jego stronę pośladki, raz po raz liżąc któryś z nich. Nawilżył palec wskazujący jednej z dłoni i stawiając męskość chłopaka na powrót drugą dłonią, wsunął niepewnie palec do wnętrza chłopaka. Inuzuka mruknął przeciągle z rozkoszy.
    - Boli?
    - Nie, kochanie - Hyuuga nie mógł wiedzieć, że szatyn już nie raz dochodził z jego imieniem na ustach i że eksperymentował. - Wejdź we mnie - Neji, resztkami rozsądku rozszerzył pośladki mężczyzny i zasmakował jego wejścia językiem. Czuł, jak organ otacza go, zaciska, nieprzystosowany do takich pieszczot. Jednocześnie ręką pieścił penisa, znów słysząc tak słodkie dla niego dźwięki. Odsunął się niepewnie i pozwolił Kibie na obrócenie na plecy. Chłopak zadrżał, czując pod sobą chłodną trawę. (Na skutek jego poprzednich wywijańców, haori gdzieś się przesunęło - dop.aut.), lecz dzielnie rozłożył nogi najszerzej jak potrafił. Kilka sekund później poczuł pulsującą i niedopieszczoną męskość Njiego w sobie. Bolało, więc pozwolił sobie na cichy pomruk. Brunet, widząc jego niedogodność, zawiązał pieczęć i stworzył klona. Inuzuka patrzył na niego zszokowany.
    - Zajmij się nim - wycharczał podnieconym głosem, poruszając się delikatnie. W tym czasie jego kopia całowała namiętnie usta ich wspólnego kochanka i dłońmi masowała sutki. W miarę, jak spragniony Hyuuga poruszał się coraz szybciej, czując wilgoć i ciasnotę wejścia Kiby, jego klon zabawiał się resztą ciała szatyna - lizał skórę, przyrodzenie, głaskał jądra, ściskał pośladki pieszczonego czarnookiego. Ich zabawa nie trwała długo. Psiarz, czując przyjemność przekraczającą jego oczekiwania, doszedł kolejny raz, jęcząc w ekstazie imię białookiego. Ten dołączył do niego, pozwalając spermie plamić nieskazitelny brzuch ukochanego. Po wszystkim obaj rozłożyli się obok siebie i próbowali uspokoić oddechy.
    - W-wiesz, że ta-a cała Ji-i-wita, to Kakashi, nie? - Zapytał Inuzuka, odwracając głowę w jego kierunku.
    - Mhmhm - tylko na tyle było go stać i jeszcze ciche - Kocham Cię, moje ty szczęście.
    - I ja ciebie - Kiba uniósł się lekko i położył głowę na jego klatce piersiowej. - Ciekawe jak tam Naruto i Sasuke - mężczyźni spojrzeli po sobie.

****

            Szedł zdenerwowany przed siebie, myśląc zawzięcie o tym co zrobił Sasuke. Ten pocałunek... to nie powinno się stać, bo byli dwoma dorosłymi mężczyznami, a co ważniejsze, przyjaźnili się. Jedyną rzeczą, jaka bardziej zajmowała jego myśli, to słowo wypowiedziane przez niego - śmierć. Czy Uchiha chciał się ... zabić? Znał go zbyt dobrze, wiedział, że to niemożliwe, a jednak obawiał się tego, bardziej niż czegokolwiek z życiu. Zestresowany pobiegł do rezydencji Drania, lecz niestety tam go nie zastał. Momentalnie wytrzeźwiał i zaczął go szukać po całej Konosze. Na poszukiwaniach spędził ponad pół godziny. Nie znalazł go i postanowił pójść do mieszkania i przygotować do dalszej podróży. Spodziewał się, że chłopak mógł czekać na niego w Dolinie Końca (I don't know why, ale chciałam napisać Godryka ;p - dop. aut.). Wpadł do swojego lokum, nie zamykając za sobą drzwi. Panująca wewnątrz ciemność lekko go przerażała, lecz nie miał czasu się nad tym zastanawiać. W biegu złapał plecak i zaczął go pakować. Kunai, mapy, zwoje, shurikeny, komunikator - wszystko lądowało w czeluści przedmiotu. Zaaferowany przypuszczalną ucieczką Uchihy z wioski nie wyczuł jego obecności w pomieszczeniu. Doszło do niego, że coś jest nie tak jak powinno, dopiero gdy drzwi jego domu zatrzasnęły się z hukiem, a go samego ogarnęła jeszcze większa ciemność.
    - Kto tu jest? - Zapytał przerażony, na moment tracąc rezon.
    - Co z tobą, młotku? Jesteś shinobi, a trzęsiesz się jak osika - odpowiedziała mu ciemność.
    - Sasuke - odetchnął głęboko blondyn, szukając lampki. Powstrzymała go zimna dłoń.
    - Co ty wyprawiasz, Usuratonkachi? Uciekasz przede mną? - Usłyszał, że brunet się porusza i coś ciężko opada z łóżka na podłogę.
    - Nie, Teme! Szukałem cię, bo byłem pewny, że...
    - Że co? - Drążył temat, przysuwając się do chłopaka.
    - Że znów odszedłeś - dokończył Uzumaki, jakby przytłumionym głosem.
    - Jeśli poddasz się Śmierci, już nigdy nie odejdę, przyrzekam - Jinchiruuki się przeraził.
    - Mam się zabić, by cię na zawsze przy sobie zatrzymać? - Wyszeptał zatrwożony, mając nadzieję, że Draniowi chodzi o coś innego.
    - W pewnym sensie tak - niebieskooki niczego nie rozumiał. Nim jednak zdołał zadać kolejne pytanie, poczuł na swoim uchu coś ciepłego i miękkiego. Mimowolnie zadrżał. - Zabij w sobie starego Naruto, mojego przyjaciela, a w zamian mnie pokochaj.
    - Pokochaj? - Powtórzył nieświadom tego.
    - Tak, pokochaj tak, jak ja kocham ciebie - nie czekał na reakcję z jego strony, tylko pchnął go na łóżko, tak jak robił to w głowie z milion razy. Obserwując zarysy jego twarzy, zakosztował ust Uzumakiego. Brutalnie, zatracał się bez pamięci, unosząc się ponad wszystkim. Tak wiele chciał mu tym pocałunkiem powiedzieć, przekazać. Wszystko, czego nie potrafił wymówić, pokazać. - Tak bardzo, tak bardzo cię kocham - szeptał, niemal z czcią dotykając policzków, ust, powiek, czoła. Znów zakosztował warg ukochanego, lecz tym razem coś się zmieniło. Naruto nie był bierny, oddawał mu pocałunek z zawziętością, by po chwili, gdy wierzył, że mu się udało, ugryźć jego język, zatapiając zęby aż do krwi. Łapiąc się za usta, zszedł z niego, opadając ciężko na miękki materac. Naruto wstał z mebla i zapalił światło. Kątem oka zauważył, że brunatny płyn z warg Drania poplamiła mu pościel.
    - Nigdy więcej tego nie rób - rzekł poważnie w jego stronę.
    - Dlablego? Przesies powyiedziałem, źe sie kocham - wydukał z trudem, patrząc na chłopaka z wyrzutem.
    - Szantażujesz mnie, że nie zostawisz mnie, gdy się z tobą prześpię, a ty pytasz dlaczego?
    - T-to nie thak - Sasuke bardzo chciał cofnąć czas i rozegrać to troszkę inaczej, nie przewidział, że blondyn tak to odbierze. - Ja naplafdę cie..
    - Nie mów już tego nigdy więcej. A teraz wyjdź - z podkulonym ogonem opuścił mieszkanie chłopaka, by na wiele tygodni zamilknąć, z kłębiącymi się w jego sercu uczuciami. Dopiero po dłuższym czasie, gdy Uzumaki przyznał się szczęśliwemu z Kakashim, Iruce, że również kocha Uchihę, coś się zmieniło. Wtedy też dowiedział się od nich wszystkiego o przekręcie zwanym JIWITA MOYZUKI. Po tej rozmowie przestał żałować, że nie odwiedził wróżki w Dniu Hokage.

*****
           
            Naruto zaczął tęsknić za swoim najlepszym przyjacielem, więc w poniedziałkowy ranek wparował do jego rezydencji bez uprzedniego powiadomienia. Pojawił się niezauważony w jego kuchni. Przeszedł do zaniedbanego salonu, usiadł na obitym skórą fotelu i czekał. Nie wiedział jak ma rozmawiać z Sasuke, ale to go nie zniechęciło. Znali się przecież tyle lat i prawie zawsze umieli dogadać. Wierzył, ze tym bardziej też tak będzie.

****

            Wybudził się ze snu i z rozgniewaniem i rezygnacją starł senne łzy, jak zwykle realne, gdy śnił mu się Usuratonkachi. Jak co dzień smutnie rozciągnął mięśnie i wypowiadając imię blondyna, zamknął się w łazience. Gdy obmywał ciało z nocnego koszmaru, wyczuł czyjąś obecność gdzieś na niższej kondygnacji. Natychmiast zakończył kąpiel i owijając ręcznik wokół bioder, przeniósł się do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Widząc niebieskookiego siedzącego w fotelu, omal zamarł. Tylko szybko bijące serce zdawało się go zdradzać.
    - Co tu robisz, Uzumaki? - Zapytał chłodno, prostując się i starając się mimo swojego ubioru wyglądać poważnie i surowo. Usztywnił mięśnie, nieświadomie eksponując zauroczonemu blondynkowi swoje ciało niemal w pełnej krasie. - Nie usłyszałeś pytania? - Naruto potrząsnął głową, odegnając swoje niezbyt grzeczne myśli i wstał.
    - Przyszedłem porozmawiać o nas - rzekł wyraźnie, lecz jego drżący głos zdradzał zdenerwowanie.
    - O nas? - Spytał ironicznie, unosząc jedną brew do góry i krzyżując ręce na piersi, podkreślając w ten sposób swoją niedostępność. - Nie ma żadnych nas - dodał złowrogo, rzucając mu wyzywające spojrzenie. Jinchiruuki się nie poddawał.
    - Wiem, ale my moglibyśmy zaistnieć.
    - Nie wydaje mi się - odparł urażony Uchiha, wskazując mu dłonią drzwi. - Wyjdź.
    - Naprawdę tego chcesz, Sasuke? - Wyszeptał zmysłowo gennin, mimo wszystko podchodząc do niego bliżej. - Żebym odszedł? - Dopowiedział, stając kilka centymetrów przed nim.
    - Tak - syknął już trochę mniej twardo czarnooki, przyglądając się ciału gościa. I mimo, że jego twarz pozostała niewzruszona, to oczy aż błyszczały pożądaniem.
    - Nie wydaje mi się - wyszeptał uwodzicielsko Naru i patrząc mu w oczy opadł na kolana.
    - Co ty rob.. uh - nie powstrzymał niskiego sapnięcia, gdy chłopak uwolnił jego ciało z krepującego ręcznika i liznął niemal gotową do działania męskość.
    - Pokazuję ci Śmierć - odpowiedział, zamykając usta na napletku. Patrząc mu w oczy zacząl go lizać i ssać na przemian, a ręce ulokował na kształtnych jądrach. Brunet, zaskoczony całą sytuacją, ale i szczęśliwy, postanowił pokazać złotowłosemu, że jego zabiegi mu się podobają i masując jego głowę, jęknął cicho. Był to trochę niewyrobiony jęk, bo nigdy dotąd sobie na to nie pozwalał. W miarę, jak nieporadny uke bawił się jego męskością, jego nogi miękły, a przyjemność się powielała. Nie mogąc wytrzymać, pociągnął za złote kosmyki tak, że jego penis wyskoczył z ust Naruto i stojąc prężnie, prezentował się okazale. Chwilę później kierował głową chłopaka, na zmianę zmieniając rytm, ocierając się napletkiem o policzki ukochanego i wsuwając go głęboko w jego gardło. Z jego własnego raz po raz wydobywały cię coraz głośniejsze jęki, aż w pewnym momencie zmieniły się w zduszony krzyk. Zdezorientowany Uzumaki, czując w ustach pierwsze słone krople, wypuścił z ust prącie Sasuke, pozwalając, by jego nasienie tryskało wprost na jego policzki i wargi. Uchiha, zmęczony orgazmem, opadł dostojnie na miękki fotel i patrzył na klęczącego wciąż blondyna.
    - Mam... mam rozumieć, że ty...
    - Tak, kocham Cię, Sasuke - oprzytomniał i najzwyczajniej w świecie usiadł obok czarnookiego. Rękawem próbował zetrzeć mlecznobiały płyn, lecz powstrzymała go rozgrzana dłoń kochanka.
    - Pozwól, że ja to zrobię - językiem sunął po jego policzkach i ustach, na nowo pobudzając ich obu. Niedługo potem niewinne "obmywanie" zmieniło się w pełne żaru pocałunki, dłonie błądzące po całym ciele, jęki, westchnienia, pełne pożądania mu...

            WRRRRRRRRRRRRRYYYYYYYTTTTTTTTTTTTTT.
            - Dzień dobry paniom. Nazywam się Sasuke Uchiha i chciałbym powiadomić, że to na tyle. Nie życzę sobie, by ta zboczona yaoistka podglądała mnie i mojego Młotka. Swoją drogą, z wami też coś nie gra, skoro czytacie jej wypociny. Nie macie własnego życia, że interesujecie się moim? Możecie sobie odebrać swoją Inatę - chan z naszej łazienki, leży w wannie ogłuszona. A teraz nie przeszkadzać, mam gorącego za sobą.
    - Ejjj, Teme!! Nie mów tak o mblght...
    - Cicho być, a teraz całuj. A wam do nie zobaczenia i miłego dnia.

            FIN.

            Naprawdę przepraszam za spóźnienie. Rozdział jutro, bo głupia zapomniałam go zgrać ;/ ;) Nie mogłam się powstrzymać, wybaczcie ;). Matko, jakie to długaśne mi wyszło - aż 18 stron, nie licząc moich odpowiedzi na Wasze komentarze ;). Czekam na Wasze opinie ;*. Chciałabym zaznaczyć, że Śmierć w tarocie oznacza także zakończenie czegoś i rozpoczęcie czegoś nowego. I to właśnie usłyszał Sasuke od Jiwity-Kakashiego. Ciao!

2 komentarze:

  1. *0* Ja nie wierzę. Takie piękne, że aż nierealne! Boże, masz piękny talent i umiesz go korzystnie wykorzystać ;p Gdy czytałam te... bardziej "przyjemniejsze" (jeśli wiesz o co mi chodzi ;pp) sceny, dostałam ślinotoku. Ja nigdy nie umiałabym napisać takie cudo. Naprawdę Twoje teksty nie dosć, że są bardzo uczuciowe, to są cholernie orginalnie. One-shot bardzo przypadł mi do gusty (no wiesz, dwie sceny 18+ xDDD). Ja gdy czytałam tego shota tak wgapiałam się w monitor, że cud, żę mam jeszcze dobry wzrok. G-e-n-i-a-l-n-e! Podobały mi się jeszcze opisy. Bardzo szczegółowe, widziałam po prostu to co pisałaś przed oczami! A co dopiero opisy ubioru postaci! Mistrzostwo! Ja połowy nazw tych wszystkich rodzai ciuchów nie kojarzę i nie wiem co one znaczą .__. Masz u mnie OGROMNEGO plusa, za to, że dodałaś tu też humor. Bardzo cenię sobie dobry żart, a ty naprawdę dobrze nim panujesz ;D Sytuacja gdy Naru i Kiba upili się w trzy dupy, a Sasuke i Neji skorzystali z okazji i się z nimi podroczyli - rewelacja! ^^
    Cieszę się też z tego, że dodałaś też inne paringi. Opowiadanie dzięki temu było ciekawsze i urozmaicone.
    Bije Ci brawo na stojąco (Kij z tym, że tego nie widzisz i nie słyszysz ._.)!
    Jesteś moim bogiem *^*
    Pozdrawiam jak najmocniej ;d
    A weny to wysyłam Ci tyle, żebyś nią zaczęła rzygać ^^
    Kaja Jelonek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohayo, kochana! :3 Na początku wielkie gomene, za moje spóźnienie. ;c Jednak pierwsze tygodnie szkoły wbrew pozorom nie są wcale takie sielankowe i zabierają mi niemal cały wolny czas. ;/
    W każdym razie nie mogłam sobie domówić twojego rozdziału i w końcu jestem. :3
    Cóż mogę powiedzieć? Ten shot był C-U-D-O-W-N-Y!! Czytałam z zapartym tchem i usmiechem na ustach. Świetny pomysł z wróżką i bardzo romantyczny sposób na połączenie par. :D Choć nie jestem romantyczką i przyznam szczerze, że nie przepadam za przesłodzonymi scenami, u ciebie wszystko idealnie współgrało i ogromnie mi się podobał. Ta słodkość momentami pomieszana z chłodem i szorstkością stanowi cudowne połączenie. Zazdroszczę ci talentu *.*
    Również sceny podchodzące pod +18 były cudowne. Ja osobiście mam z pisaniem tych scen mały problem, dlatego jeszcze bardziej cię podziwiam. Podoba mi się bardzo, że we wszystko tchnęłaś tak dużo uczucia, szczerego uczucia. Twój blog już chyba zawsze będzie mi się kojarzył z takim właśnie ciepłym uczuciem. :3
    Zakończenie mnie powaliło, zaskoczyło, rozbawiło - jednym słowem, świetne! Genialny pomysł. :D
    Zabieram się za nadrabianie twojego bloga i niedługo możesz się spodziewać komentarza też i pod najnowszym postem. :3
    Życzę ci dużo weny, kochana. Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń