wtorek, 17 września 2013

013. Rozdział trzynasty - Piknik o prawie północy. Pogoń za tajemniczą kobietą.


            15-16.09 (poniedziałek - wtorek)

            Tak jak już mówiłam, jonnin nie był w stanie powiedzieć nawet słowa.

            Iruka ubrany jedynie w czerwone bokserki ratownika, obwiązany wokół równie płomienną wstążką, cały w bitej śmietanie, wyciągający dłonie ku niemu i proszący o odrobinę pieszczot. Na ramionach, szyi, brzuchu, sutkach, biodrach, lędźwiach, pośladkach, wewnątrz nich.. Długie, słodko pachnące włosy opadają na opalone plecy, usta wypowiadają najpiękniejsze słowa pod słońcem: "Kocham Cię i to ja chce być Twoim prezentem". A on wyciąga dłoń i dotyka umięśnionej klatki piersiowej bruneta...

            Wróć, nie ta taśma. Jest tak: Kakashi patrzy niemo na stojącą przed nim anielską postać brązowookiego, ubranego w białe kimono, przepasane błękitnym pasem i trzymającego w jednej ręce małą butelkę szampana, a na drugiej miał przewieszony koszyk piknikowy.
    - Kakashi-san, coś nie tak? - Umino zdawał się być zaniepokojonym stanem swojego nowego przyjaciela, ten natomiast szybko się zreflektował i tylko schowane pod maską rumieńce zdradzały jego wcześniejsze myśli.
    - Wszystko okej. Cieszę się, że cię widzę - odparł, chcąc go wpuścić do środka, lecz Iruka ani drgnął.
    - Przepraszam, że tak późno, ale pomyślałem, że możemy się wybrać na piknik przed północny...
    - Przed północny? - Zapytał szarowłosy, mrużąc śmiesznie oko. - Jest takie słowo?
    - Chyba nie.. - bąknął zakłopotany Delfinek, po czym obaj mężczyźni zaśmiali się. - To jak, przyjmiesz taki prezent ode mnie? A raczej czy zgodzisz się na to?
    - Na piknik prawie o północy? Pewnie - Hatake zamknął za sobą drzwi, uśmiechając się szaleńczo, po czym podążył za ukochanym.
    - Dokąd idziemy?
    - Niespodzianka.

***
*
***

            Wracając do domu, zastanawiał się, czy za bardzo nie zalazł za skórę swojemu byłemu sensei. Od dawna nie obcował z nikim poza bratem i choć kiedyś nie odczuwał nawet takiej potrzeby, teraz łaknął łaskawszego potraktowania jak dzieciak, którego rodziców już nie ma. Po części był takim dzieckiem. Sasuke potrząsnął głową, by odegnać złe wspomnienia i skierował się do centrum Konohy. Nie miał zamiaru tak szybko wracać do domu, nie mógł znieść troski Itachiego i jego szczerych chęci. Być może się zmienił, ale nadal potrafił być tym bezwzględnym Uchihą sprzed kilku miesięcy. Może i inaczej patrzył na świat, lecz nigdy nie pozwoli się niańczyć tylko dlatego, że odzyskał część rodziny. Jej namiastkę.

            Dotarł przed otwartą bramę wioski i zatrzymał się. Zauważył, że dwójka strażników poruszyła się, jakby ostrzegając, że nie wypuszczą go tak łatwo z wioski. Lecz brunet nie zamierzał uciekać, wręcz przeciwnie. Patrząc w gwieździste niebo, odetchnął głęboko i... poczuł dziwną woń. Przebijała się nad wysokimi drzewami, nie poddała się ostrym skałom, nie mógł zagłuszyć jej jesienny wiatr. Starał się zlokalizować ten zapach, niestety, bez skutku, bo zniknął tak nagle jak się pojawił. Chwilę później ogarnęła go swego rodzaju nostalgia, a z oddali ku niemu, zmierzał strumień chakry, jakby tylko on mógł go wyczuć.... kobiecej chakry. I znów w jednej sekundzie było po wszystkim. Zaskoczony całym zajściem Sasuke, odszedł szybkim krokiem w kierunku swojej dzielnicy. Skręcając w którąś uliczkę z kolei, napotkał kogoś, kogo miał zamiar unikać, przynajmniej na razie.
    - Co tu robisz o tak późnej porze?
    - Wracam do domu - odpowiedział machinalnie, patrząc w niebieskie tęczówki. Chciał wyminąć byłego kolegę, lecz powstrzymała go dłoń na nadgarstku. Zrobiło mu się gorąco.
    - Mam jedno pytanie.
    - Słucham - rzucił miękko, uciekając wzrokiem.
    - Dlaczego wróciłeś? - Serce Sasuke zamarło, gdy słodkie wargi Naruto wypowiedziały te dwa słowa. Co miał mu powiedzieć? Prawdę? Nie, na to jeszcze za wcześnie.
    - Mam swoje powody.
    - Jakie? - Uzumaki zmrużył niebezpiecznie oczy. - Znów twój wielki egoizm?
    - Coś w tym rodzaju - zgodził się, myśląc o ich wspólnym szczęściu.
    - Czyli, że mi nie powiesz... - Uchiha wpadł na pewien pomysł.
    - Powiem, o ile ty... również odpowiesz na moje pytanie - blondyn, na początku drgnął nerwowo, lecz po chwili się rozluźnił. W końcu o co mógł zapytać? Skinął głową, cofając rękę. - Jestem tu, bo... taka jest wola mojego brata, pragnę kontynuować to, co on zaczął - to była czysta prawda, przemilczał jednak, że chce tego z nie swojej woli. - I  mam plany wobec pewnej osoby - przez chwilę wydawało mu się, że chłopak posmutniał, a przynajmniej było mu to nie w smak. Zrzucił to na romantyczną część swojej przeklętej duszy, przecież musiał to sobie wyobrazić. Gdy Uzumaki się odezwał, jego głos był mimo wszystko jakby przygaszony.
    - Wobec pewnej osoby... - powtórzył, po czym uśmiechnął się zadziornie. - Uchiha chce się ustatkować? Na pewno zleci się tłum fanek - zironizował, chcąc zdenerwować Sasuke. - Jakie masz do mnie pytanie? - Dodał, zapinając bluzę pomarańczowego jak zawsze dresu. Robiło się coraz zimniej. Między nimi zapadła chwila męczącej ciszy.
    - Dlaczego nie dasz mi szansy? Ty, który od zawsze mówiłeś, że jest moim przyjacielem i ochronisz łączącą nas więź nawet za cenę własnego życia? - Czarnooki przerwał ją, nie odpowiadając na zaczepki. Patrzył tylko w niebieskie niczym morze, oczy. Nadal dostrzegał w nich iskrę, której nie mógł się oprzeć.
    - Bo tej więzi.. już nie ma - słowa Naruto sprawiły, że zawalił się cały jego świat. Jedyna nadzieja, na którą zawsze chciał się powoływać, zniknęła, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
    - Nie ma? - Powtórzył, kładąc mu ręce na ramionach. - Nie ma?! - Krzyknął, po raz pierwszy pozwalając, by zawładnęły nim tłumione przez lata emocje. - Jak to jej nie ma?! Przecież tu jestem, Naruto! - Potrząsnął chłopakiem delikatnie, lecz ten go odepchnął.
    - Nie ma. Zbyt długo utożsamiałem się z tobą, starałem zrozumieć, próbowałem rozmawiać. Zbyt wiele razy i zbyt mocno mnie odepchnąłeś, bym mógł podtrzymywać tą, kiedyś ważną dla mnie więź. Każdy ma swoje granice, a ja już je dla ciebie pokonałem.
    - Nie żal ci czasu, jaki poświęciłeś na sprowadzenie mnie do wioski?
    - Jak na Uchihę, jesteś gadatliwy - Uzumaki próbował uciekać pod nieużywaną dawno maskę, choć wiedział, że mu się nie uda. Może i owszem, nie są już przyjaciółmi, lecz obaj nadal umieją swoje maski rozszyfrować. I Naruto o tym wiedział. - Zadałeś już swoje pytanie - bąknął tylko, chcąc się oddalić. Zdziwiło go, że brunet nie próbuje go zatrzymać, więc odwrócił się do niego przodem.
    - Każdy ma wybór - usłyszał z ust byłego przyjaciela i to... nie wiedzieć czemu, popchnęło go do powiedzenia kilku słów, których nie zamierzał powiedzieć.
    - Przez te wszystkie lata, kiedy ja, Sakura i inni mieszkańcy, ganialiśmy za tobą, poznałem prawdziwego ciebie. Bez względu na to, co mi mówiono - czy to był Obito Uchiha, Kakashi, Tsunade, czy ktoś kompletnie mi obcy - wierzyłem w ciebie. Nigdy nie pozwoliłem, by mówiono na twój temat źle, jako twój przyjaciel, porzuciłem resztki rozsądku i karmiłem się nadzieją, że... mój Sasuke... Sasuke, jakiego wszyscy znaliśmy... jest gdzieś w tobie. Myślałem, że chwilowo zabłądziłeś, bo ktoś tobą źle pokierował... Ale później doszło do mnie, że to ja się mylę. Że Sasuke Uchiha, o którym myślę, jest tylko moim wyobrażeniem, tym, co zapamiętałem sprzed kilku lat. I wiesz, co ci powiem? - Zacisnął pięści. - Najbardziej boli mnie to, że nie miałem racji. Tak jak mówią - głupek, który nie porzucił swojego marzenia. Marzenia o prawdziwym przyjacielu - echo ostatnich słów brzmiało między budynkami, odbijało się od ścian, a Mściciel stojąc pośród tych fal, patrzył zszokowany przed siebie. Nie takich słów się spodziewał.

***
*
***

            Kakashi podążał za Iruką, od czasu do czasu rozwijając jakiś temat. Nie bardzo wiedział o czym może rozmawiać z brunetem, a na co sobie nie pozwolić, by go nie spłoszyć. Pierwszy raz swoje umiejętności taktyczne i logikę musiał wykorzystywać na taką skalę w relacjach można by powiedzieć, intymnych. Po kilku minutach niepewnej ciszy byli na polanie, którą obaj aż nadto pamiętali.
    - To tutaj niemal uratowałeś mi życie, Kakashi-senpai - Umino odwrócił się zawstydzony w kierunku jonnina. - Myślę, że to dobre miejsce na piknik prawie o północy.
    - Zgadzam się - odparł z dziwnym błyskiem w oku szarowłosy i biorąc od mężczyzny czarno-czerwony kocyk w kratę, rozłożył go na miękkiej trawie. Zastanawiał się, co chodzi Iruce po głowie, był dziwnie zamyślony, gdy rozkładał naczynia na materiale.
    - Hmm, może rozpalisz tam ognisko? - Rzucił po wszystkim w kierunku Kopiującego, samemu siadając na skrawku koca. - Jest troszkę zimno no i chciałbym podgrzać rybę.
    - Nie ma sprawy - po chwili w palenisku tlił się ogień, a ćmy i komary zaczęły się ku niemu zlatywać, bądź oddalać, w zależności, czy dusił je dym. Hatake usiadł na drugim skrawku koca, gdy brązowooki zaczął opiekać zawiniętego w folię łososia w przyprawach oraz ziemniaki w mundurkach.
    - Nie wiem jak ty, ale ja je uwielbiam - przyznał, siadając z powrotem na swoje miejsce. - Długo myślałem nad prezentem, jaki ci dać, ale.. stwierdziłem, że kilka miłych chwil razem, są odpowiedniejsze od jakiegokolwiek przedmiotu.
    - I nie myliłeś się - potwierdził rozmarzony lekko Kakashi, ściągając maskę. Ślinka mu leciała, gdy widział ciepłe jeszcze ramen, truskawki w bitej śmietanie, tort czekoladowy, kulki ryżowe, a przede wszystkim gdy jego oczy błądziły w kierunku towarzysza. - Powiedz mi, masz kogoś?
    - Niee.. - policzki Umino lekko zaróżowiły się.
    - Oh - tylko tyle był w stanie powiedzieć. Przecież wiedział, że jest sam, ale tak jakoś musiał to od niego usłyszeć. Już w pełni szczęśliwy, nałożył sobie kilka kulek z mięsem i podjął porcję ramen. Zauważył, że chunnin przyglądał mu się gdy jadł, lekko skonsternowany. Nie skomentował tego. - Powiedz mi, Iruka, wiesz może coś na temat nowego rodzaju kunai? - Spostrzegł zapał w oczach ukochanego. Oczywiście, że wiedział i chciał się z nim swoją wiedzą podzielić. Brunet zaczął mu opowiadać o nowych, wymyślnych ostrzach, których część uważał kompletnie za nieprzydatną, a za część dałby się nawet pokroić. Podczas wciągającej ich obu rozmowy, nawet nie zauważyli, kiedy półmiski zaczęły świecić pustkami, a północ wybiła. - No to skończył się mój wyjątkowy dzień - zaśmiał się jubilat, posyłając Delfinkowi szczery uśmiech. Ten jednak go nie odwzajemnił. Wydawał się spięty. - Coś się stało? - Chciał na klęczkach podejść do chunnina, lecz ten zatrzymał go kiwnięciem ręki.
    - Wszystko w porządku, tylko... - podrapał się niepewnie po głowie - zamknij oczy.
    - Co? - Sharinganowiec  był tak zaskoczony prośbą mężczyzny, że zamiast opuścić powieki, pozwolił im podejść jeszcze wyżej, otwierając szerzej oczy. To jeszcze bardziej onieśmieliło Umino.
    - No.. oo.. za-zamknij proszę oczy - tym razem spełnił jego prośbę i siedząc nieruchomo, starał się oddychać miarowo. Nie widział czego się spodziewać.

            Drgnął zaskoczony, gdy coś ciepłego dotknęło jego warg i objęło jego kark. Gdy nie zareagował, to "coś" kolejny raz przylgnęło do jego ust. Dopiero teraz poczuł kojący zapach rumianku i lekko waniliowy smak. Zszokowany otworzył szeroko oczy, a ciepło lekko się oddaliło. Zauważył przed sobą twarz Iruki.
    - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - usłyszał, nim mężczyzna wrócił na swoje miejsce. Nie mógł się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.
    - Co to było?
    - Próba. Jedna z wielu - odparł tajemniczo Iruka, nie patrząc na niego.

***
*
***

            "A czego ja się mogłem po nim spodziewać? Nie jest dobry w tego typu sprawach. Ciekawy jestem jak Kakashi-sama się teraz na mnie odegra. Oww, Sasuke, czy ty wszystko musisz utrudniać?", myślał, stojąc przed bramą Konohy. Czekał właśnie na stalowowłosego jonnina, przecież mieli misję. Gdyby mógł, sam skasowałby brata za wczorajsze zachowanie. Patrzył na wschodzące słońce, a jego myśli uciekały ku ukochanej, której grobu nawet nie mógł odwiedzić. Podziwiał pomarańczowo-czerwone słońce, roztaczające wokół siebie złotą poświatę. Jego blask nadawał chmurom słodki, głęboki kolor mandarynek. Nie ma niczego wspanialszego, niczego, co byłoby równie naturalnie piękne. Dla niego już nie ma. Drgnął, gdy ktoś położył mu dłoń na ramieniu.
    - Znów razem - Hatake stanął po jego lewej stronie, również kontemplując widok, jaki miał przed sobą. - Cudowne, nieprawdaż?
    - Hai - zgodził się, poprawiając kamizelkę. Wyglądał jak kopia Kakashiego, z tym, że długie włosy związał w luźny kucyk, a kilka pasm zostawił z przodu, przy twarzy.
    - Znacznie lepiej wyglądasz z tą opaską na czole niż z tym czarnym płaszczem z wysokim kołnierzem - czuł, że mężczyzna przygląda mu się badawczo, jakby go oceniał. - Ruszamy? - Przytaknął, stojąc jednak w miejscu.
    - Czy Sasuke opisał ci naszą misję? - Jonnin lekko zacisnął szczękę.
    - Pobieżnie - odparł, wskakując na najbliższe drzewo. - Nie ma czasu do stracenia, jeśli masz coś do dodania, to możesz to zrobić, ruszając się.

***
*
***

            Wracając od Hokage, napotkał po drodze Sasuke. Miał świadomość, że słowa, które mu powiedział nie do końca były prawdą. Ta więź istniała, lecz prawdę mówiąc, Naruto bał się znów się jej poświęcić. Miał za wiele do stracenia. Nie był pewny, co by się stało, gdyby był oddanym przyjacielem jak dawnej, a Uchiha kolejny raz by zniknął. Tym razem mógłby tego nie przeżyć. Co by się stało, gdyby dowiedział się, że darzy go czymś więcej? Pogardziłby nim? "Gdzie się podział tamten Naruto?", pytał sam siebie. Przecież tak chciał, by brunet wrócił, nigdy niczego się nie bał, wolał ryzykować, niż stracić jedyną szansę na sukces. Myśląc, nie przespał nawet minuty. Naprawdę męczyło go to, jaki był w stosunku do byłego przyjaciela, niepewności i lęki zatruwały jego szczęście, radość z powrotu chłopaka do wioski. Ale czy tego chciał?

            Z rozdrażnieniem podniósł się i ubierając sandały, wyszedł z mieszkania. Przechodząc uliczkami Konohy, lekko się obawiał, że znów go spotka. "To irracjonalne", mówił sobie, kupując bukiet róż dla Sakury. To była już ich taka mała tradycja. Ona dostawała kwiaty, gdy ją odwiedzał, a ona kupowała mu kupony na ramen. Pod tym względem byli jak stare, idealne małżeństwo. Tym razem Ino patrzyła na niego lekko zdziwiona, słońce jeszcze nie wstało, stanowił jej pierwszego klienta. Wskakując na balkon jej pokoju, zdziwiony spostrzegł, że ma gościa. Był nim nie kto inny, jak Sai. Para siedziała obok siebie i zawzięcie coś studiowała. Przez szybę zauważył tytuł książki: "Taktyki podrywu i jak zrozumieć kobietę". Zarechotał wesoło, zwracając tym samym uwagę siedzącej dwójki na siebie.
    - NAARUUTOOO! - Słysząc krzyk Sakury chciał się ewakuować, lecz wpadł na lepszy pomysł. Skulił się i wystawiając rękę z kwiatami, zamknął oczy i zrobił słodką minkę.
    - Życzę wam szczęścia i wytrwałości! - Ryknął szybko, otwierając jedno oko. Zauważył nad sobą zaciśniętą pięść kunoichi, którą na chwilę zatrzymała.
    - Przestań podglądać! O czym ty gadasz? - Łup! Poczuł niemal całą siłę dziewczyny na swojej czaszce. Od razu wyskoczył mu guz na kilka centymetrów w górę, a w oczach mu zawirowało.
    - Sakura-chan. ja tylko... przyszedłem porozmawiać.. - szepnął, zwalając się na ziemię. Brunet, który przyglądał się wszystkiemu z "mądrą" miną, uśmiechnął się.
    - Sakura, myślę, że on naprawdę przyszedł cię o coś zapytać - powiedział, wstając z łóżka. - A ty go tak niegrzecznie potraktowałaś - na policzkach różowowłosej wykwitły rumieńce wstydu.
    - Tak uważasz, Sai? - Odparła, patrząc na żałośnie rozpłaszczonego blondyna, na twarzy którego wyczytała ból. Czerwone róże rozsypały się wokół jego talii.
    - Hai. Przecież zawsze w takiej sytuacji przynosi ci kwiaty - odparł, cofając się do drzwi. - Zostawię was samych, a na resztę tych bezsensownych lekcji przyjdę później.
    - Hai, hai - odparła, nachylając się nad zamroczonym niebieskookim. Po chwili załapała. - JAK TO BEZSENSOWNYCH?! - Krzyknęła, lecz nikt jej już nie odpowiedział.

***
*
***

            - Wyczuwam dziwną chakrę jakieś pół kilometra od nas - poinformował szarowłosego, wyostrzając słuch. - Teraz!
           
            Mężczyźni z kunai w ręku rozdzielili się, tak by dostać się do właściciela tej energii z kilku stron. Obaj również wykonali klony, tak, że teraz dosięgali go z każdego z czterech kierunków. Poruszali się mniej więcej w tym samym tempie, by wróg nie miał szansy uciec. Chwilę później stali przed obliczem tajemniczej postaci w czarnym płaszczu.
    - Kim jesteś i co robisz na terenie Kraju Ognia? - Prawdziwy Kakashi postąpił do przodu, cały czas będąc gotowym do ataku. Postać milczała. - Odpowiedz, bo inaczej będziesz musiał się tłumaczyć naszemu Hokage!
    - A kto nim teraz jest? - Głos przybysza był dziwnie miękki, kojący i wcale nie należał do mężczyzny. Mieli  do czynienia ze zbiegłą nukenninką?
    - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - odparł Syn Kła, zbliżając się powoli w jej kierunku.
    - Nie zagrażam wiosce, jestem... hmm... ulicznym grajkiem.
    - Nie kpij sobie! - Itachi skupił wzrok na kobiecie, chcąc złapać ją w genjutsu, niestety miała głowę ukrytą pod kapturem. W zamian rzucił w jej stronę kunai, który bez wysiłku zablokowała.
    - Nie atakuj - spojrzał na Hatake, po czym wycofał się. - Nie wyglądasz na kogoś, kto zabawia ludzi muzyką, raczej na szpiega - dziewczyna zaśmiała się.
    - Nie uważasz, Kakashi, że jako szpieg raczej bym się tak nie ubrała? Raczej przebrałabym się za cywila - rzuciła, napinając mięśnie. - Wybacz, ale jeszcze nie mogę się ujawnić - wyszeptała, znikając w szarym dymie. Obaj jonninowie odczuli jej obecność kilka metrów dalej.
    - Za nią! - Szarowłosy uaktywnił Sharingan i przygotowywał się do walki z trudnym przeciwnikiem.
    - Myślisz, że jest silna? Nie wyglądała na taką - Uchiha biegł tuż za nim, starając się nie zgubić tropu tej kobiety.
    - Chyba dawno nie oceniałeś przeciwnika. Nie wygląd czyni z ciebie potęgę - Kakashi spojrzał na niego uaktywnionym Mageyoko Sharinganem. - Złap ją w pułapkę, a ja wykorzystam swoją tech... - mężczyzna zatrzymał się.
    - Zniknęła - prychnął Łasic, rozluźniając się. Przez cały czas zastanawiał się, skąd zna jej chakrę, bo była mu znajoma. Z pewnością. Ale to nie mogła być prawda.
    - Musimy złożyć raport - odparł Hatake, wysyłając jednak klona w kierunku, którym dotychczas podążali.

4 komentarze:

  1. Kooocham! <33 Uwiodłaś moje serce! Tak bardzo uwielbiam te rozmyślania Naru i te jego wewnętrzne zastanawianie się i walkę ^^
    Sasuke nie powinien tracić nadziei na odzyskanie blondasa ( w końcu nie wybaczę Ci tego, jesli oni nie wylądują razem w łóżku ;--;). XD
    Pierwsze zdania notki, wprawiły mnie w takie drżenie a Ty... DUP! Zmieniasz taśmę i opisujesz coś innego ;c I to w takim momencie! D;
    Inata sie jeszcze nie zdradza ze swoją tożsamością? I bardzo dobrze! Niech Itachi trochę pogłówkuje ;p
    Bardzo podobają mi się wypowiedzi powiedziane przez Naruto, do Sasuke ;p Jeszcze takie oziebłę, ale ja wiem, że za niedługo będzie mu mówił czułe słówka i nie tylko ;) (If you know, what I mean :D)
    Ja chcę jeszcze więcej SasuNaru *^*
    Sakura znów zbiła Naru? ;c Niech on jej w końcu odda, co? Nienawidzę, gdy Naru jest ciągle martretowany przez Haruno D; Oczywiście, czasami musi dostać, no ale tak bez powodu? ;c
    Oj, nie lubię Sakury ;-;
    I niech Kakashi wreszcie zaciągnie Iruke do siebie, pooglądać ptaszki XD Oj, żartuję ;p
    A może jednak?... Nie, żartuję! ;)
    Naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;**
    A pierścionek... dojdzie za niedługo XD Kiedyś na pewno ^^
    Pozdrawiam ;3
    Kaja Jelonek

    OdpowiedzUsuń
  2. Naruto ty cioto! Sasuke ty cwelu! No jak! Ale... ale... :C Jak żyć, panie premierze, jak żyć? xDDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, jestem tu nowa (ta... na pewno bardzo trudnie zauważyć) i mi się bardzo podoba. Ładnie piszesz i ciekawie Nic nie dzieje się za szybko. I już nie mogę doczekać się kontynuacji.
    Pozdrawiam i weny życzę!
    Anelka

    OdpowiedzUsuń