niedziela, 28 lipca 2013

03. One-Shot - Byłeś dla mnie wszystkim...

        A to bonus w ramach przeprosin ;) Jezu, czemu ja zawsze muszę zaczynać apostrofą, moi mili Czytelnicy?


       Został tydzień. Odbył wszystkie misje, jakie wyznaczyła mu Tsunade, znalazł kupca na mieszkanie, powyrzucał nic nie warte rzeczy, ubrania spalił. Zostawił sobie tylko komplet, który dostał od brązowowłosego: wściekle szarą bluzkę z dwoma kunai na piersi wygiętymi w serce, czarne spodnie z tysiącami kieszonek i czarno-srebrną kamizelkę; wspólne zdjęcia i jedyny prezent, jaki kiedykolwiek dostał - naszyjnik z białego złota w kształcie Delfina przytulającego Wilka. Na odwrocie jubiler wygrawerował słowa: "Kakashiemu na zawsze Iruka".  Z tym wszystkim chciał spocząć, zapisał to nawet w testamencie. Resztę przedmiotów należących do niego miał dostać Umino, nie martwił się co z nimi zrobi. Niech wie, że odchodzi przez miłość do niego i brak zaufania. Bo nie mógł bez niego wytrzymać.
   
     W ciągu ostatnich trzech tygodni widział go tylko dwa razy - raz, gdy zanosił zwój to Akademii Ninja, a drugi na zakupach. Mężczyzna był odwrócony do niego tyłem. Kakashi przechodząc obok, niby to niechcący go potrącił, splatając na moment ich dłonie. Spojrzał w oczy ukochanego i wyszeptał:
   - Żegnaj, Delfinku - i cofnął dłoń. Nim brunet zareagował, wyszedł ze sklepu, płacąc z nadwyżką. Nie widział jego tęsknego wzroku i chęci rozmowy.
   
     Jak wyglądało jego życie bez Iruki? Jednym słowem nijak. Wstawał znów późno, wróciła maniera spóźniania się na wszystko i wszędzie, choć od dobrych dwóch tygodni nie przespał żadnej nocy. Bez niego cierpiał na bezsenność. Godzinami siedział w lasach albo na cmentarzu, niszcząc po drodze co się dało i leżąc bez sił w miejscach, w których całował, bądź tylko przypadkowo spotykał bruneta. Zamykał oczy i pozwalał myślom błądzić w wspomnieniach związanych z tym jedynym. Z jednej strony bał się śmierci, ale z drugiej... była dla niego wybawieniem. Bo jego ukochany był nieugięty. Szarowłosy niemal co dzień zjawiał się u Tsunade, która maltretowała Umino, by z nim porozmawiał. Bez skutku. Kobieta wyjaśniła czekoladowowłosemu jak było naprawdę, ale i to nie pomogło. Chciała nawet wydać Iruce rozkaz, by ten pogodził się, a przynajmniej wysłuchał jonnina, ale temu sprzeciwił się Kaszalot. Niczego nie chciał na siłę. Nie wiedzieli, że Chunnin czeka, aż Kakashi sam do niego przyjdzie. Mógł mu wybaczyć już i przeprosić. Ale tego nie wiedzieli. Hokage, po ich ostatniej rozmowie domyśliła się, że syn Kła chce odejść z tego świata. Zdwoiła wysiłki, by pogodzić tych dwojga, nie chciała stracić tak dobrego ninja. Lecz decyzja przez obu została podjęta.
   
      Ostatnią rzeczą, jaką postanowił zrobić, było wzięcie udziału w jonninparty w ten piątek. Może to nie do końca eleganckie, a już na pewno nie podobne do niego, ale chciał znaleźć kogoś, kogo będzie mógł po pijanemu przelecieć, a gdy już sprawi, że plotka będzie prawdą, pójdzie na cmentarz i... pożegna się z życiem. Miał nadzieję, że przez to będzie mu łatwiej, a przynajmniej Iruce łatwiej przyjdzie zapomnienie o nim. Choć zdawało mu się, że mężczyźnie i tak to dobrze idzie. Nie wiedział, jak bardzo się mylił. Sama nie wiem, skąd w Kakashim tyle żałości, braku wiary, zrezygnowania i czarnych myśli. Za to jedno wiem na pewno - Iruka Umino, nauczyciel Akademii Ninja, trzy lata młodszy od niego Chunnin był naprawdę całym jego światem. Dzięki niemu pożegnał się niemal z dławiącym go od lat poczuciem winy. Prawie zapomniał o śmierci przyjaciół z drużyny, poradził sobie z samobójstwem swojego ojca... A teraz wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Nie umiał już zorganizować sobie dnia, a czasem zrywał się w środku nocy, ubierał i biegł pod dom byłego kochanka z przeświadczeniem, że on na niego czeka i że go zaniedbał. Z transu budził się zwykle, gdy stawał przed zamkniętym oknem, które zawsze, od kiedy zaczęli być ze sobą, jego kochanek pozostawiał otwarte, spodziewając się wizyty.
   
       Mężczyzna kolejny raz podniósł się z łóżka, nie śpiąc nawet minuty. Wykonał machinalnie poranne czynności: zrobił kilka ćwiczeń, wziął zimny prysznic, zjadł śniadanie, wypił mocną, czarną kawę, umył zęby, ogolił się i ubrał. Przy każdej czynności miał przed oczami ukochaną osobę, która zwykle robiła to samo. Przez lata obserwował Irukę przy każdym, najmniejszym ruchu, by zapamiętać dokładnie każdy szczegół. Potrafił teraz nie zamykając oczu niemal zrekonstruować w wyobraźni jego postać tak, że nie raz był przekonany, że widzi go przed sobą. Mara rozpływała się, gdy wyciągał rękę, by jej dotknąć. Niemal wariował, a to musiało się skończyć.

~*~*!*~*~

         Nastał piątek. Sasuke i Naruto zagrzebali już męczący ich przez ostatni tydzień spór i szykowali się na to ważne spotkanie. Blondyn, zaznajomiony już z przebiegiem takich imprez ubrał się dość swobodnie: czarne bojówki z pomarańczowymi akcentami, wściekle jasnopomarańczową koszulkę z liściem na piersi i czarną kamizelkę z wachlarzem na plecach. Dar od ukochanego, by wszyscy wiedzieli, że gdyby prawo im tego nie zabraniało, już dawno wzięliby ślub. Uchiha już od jakiegoś czasu planował oświadczyć się Uzumakiemu, co w ich świecie (orientacji) znaczyło niemal tyle samo, co wspomniana ceremonia. Główną akcję zaplanował na dziś wieczór. Dlatego też ubrał się jak zwykle w czerń z kilkoma emblematami klanu. Chciał dobitniej ukazać Naruto, z kim jest i co oznacza wyróżnienie w postaci zaręczyn. Miał też nadzieję, że w końcu w ich związku będzie jak dawniej, bo mężczyźni przez ostatni czas aż nader często się kłócili. Po części to była wina bruneta, który był strasznie zaborczy i zazdrosny w stosunku do kochanka. Ale i jego druga połowa nie była bez winy - otóż przy każdej okazji prowokowała go, flirtując (głównie dla żartu) z Yamato. Sasuke może i kochał roztargnionego blond młotka, ale swoją dumę miał i nie mógł sobie pozwolić na takiego typu zachowanie. Starał się wielokrotnie mu to wytłumaczyć, ale nadal bez skutku. Myślał, że gdy Naruto w końcu dostanie prawdziwy, trwały znak jego miłości, to zakończy tą głupią paradę. W sumie właśnie z tego względu się z nim pogodził i to wyjątkowo nie w łóżku.
   - Kochanie, a może ubierzesz coś bardziej eleganckiego? W końcu to poważne spotkanie - szepnął niebieskookiemu, delikatnie liżąc uszko. Uwielbiał, gdy mężczyzna dzięki temu drżał jak osika na wietrze. Objął go w pasie i delikatnie masował brzuch. - Zależy mi, Usuratonkachi, żebyś wyglądał dostojnie i seksownie.
   - A co, tak jest źle? - Odgryzł się Naruto, uwalniając się z jego objęcia i stając na przeciw, by zaprezentować strój. - Przecież wyglądam schludnie, a zresztą mówiłem ci, "poważne" rozmowy trwają na ogół nie dłużej, niż godzinę, a potem to tylko sake.
   - Wiesz, nie wyglądasz, makabrycznie źle, ale... - podszedł do blondyna i ujął jego nadgarstek w dłoń, kierując go w okolice swojego krocza, uśmiechając się zadziornie. - Widzisz, nie podniecasz mnie. - Lisek zarumienił się mocno. - Ale gdybyś ubrał to czarne kimono ode mnie, gdzie masz odkryte ramiona to... - Lisek poczuł, że męskość kochanka twardnieje - .. O, ktoś się budzi na samą myśl.
   - Dobe!! - Krzyknął Uzumaki i odskoczył jak oparzony, wyrywając rękę. Jego złorzeczeniom wtórował cichy, głęboki śmiech Sasuke.
   - No dobrze, dobrze, ale ostatni raz ci spuściłem z...
   - Co ty powiedziałeś?! Ty... - Głos Naruto stał się nienaturalnie piskliwy, a rumieniec poszerzył się nawet na szyję chłopaka. Cofnął się jeszcze bardziej, na swoje nieszczęście upadając płasko na łóżko. Onyksowooki zawisł nad nim tak, że jego kolano dotykało krocza blondyna.
   - Powiedziałem, że ostatni raz ci odpuściłem z ubraniem, młotku. - Lisi odetchnął głęboko, czując ulgę. Na krótko. - Coś ty sobie pomyślał, a raczej usłyszał kotku?
   - Nnniic.. – stęknął niepewnie, czując, jak kolano Uchihy delikatnie przesuwa się po jego kroczu. Chciał go odepchnąć, ale ten użył całej swojej siły i przywarł do lazurowookiego ustami. Całował zachłannie policzki, podbródek, wargi, od czasu do czasu je podgrywając. Naruto, czując coraz większą satysfakcję, zamknął oczy i sam zaczął ocierać się o chłopaka, obejmując go dłońmi. - Sasukee - jęknął, gdy ten dotknął jego męskości przez spodnie. Czując, że niedługo zwariuje, przez drażniący materiał bokserek, chciał zostać rozebrany. Jednak dotyk jak i ciepło jedynej osoby, jaka mogła to zrobić, się oddaliło.
   - Wstawaj młotku, musimy iść - powiedział zadowolony z siebie Sharinganowiec, wychodząc z sypialni. - To taka mała zemsta za wczorajsze dotykanie Yamato - krzyknął, schodząc już po schodach. Był pewny, że rozpalił kochanka do tego stopnia, że sam spokojnie zdąży jeszcze wypić kilka kieliszków sake na odwagę. Lecz przeliczył się, gdyż Uzumaki z głośnym "DRANIU", skoczył na niego tak, że obaj przekoziołkowali przez pozostałą, niepokonaną jeszcze część schodów.
   - Zwariowałeś, młotku? Mózgu już w ogóle nie masz? Złaź ze mnie! - Stęknął Sasuke, chcąc wyswobodzić się spod ciała ukochanego i rozmasować bolący tyłek. Ten problem nie dotyczył niebieskookiego, który wygodnie sobie siedział na swoim seme.
   - Nie, nie zwariowałem. Nie masz za co się mścić, Yamato pomagał mi tylko bandażować rękę - wskazał na bandaż ukryty pod rękawem.
   - No pewnie...
   - Nie chcesz, nie wierz. Ale nie musisz mnie obrażać - powiedział zimno górujący i zszedł z mężczyzny. Nie czekając na niego, wyszedł z domu i skierował się w stronę budynku Rady.

~*~*!*~*~

        Siedział samotnie przy stoliku i patrzył na zegarek. Dochodziła 21. Ważne spotkanie już od jakiejś godziny przemieniło się w dyskotekę. Gdzie nie spojrzał, widział zakochane pary, obejmujące się, tańczące, a nawet obmacujące. Sam łapał się nie raz na tym, że wzrokiem poszukiwał szarowłosego jonnina, albo na tym, że czekał na niego. W sumie nic innego dzisiejszego wieczora nie robił, tylko czekał.
   
        Już jakiś czas temu wybaczył mu, a raczej dopuścił do siebie tłumaczenia Tsunade i samego Kakashiego. Wiedział, że go skrzywdził i bezpodstawnie oskarżył. Wielokrotnie mógł sam do niego podejść i poprosić o chwilę rozmowy, bo naprawdę za nim tęsknił, lecz chciał, by jonnin zrobił kolejny pierwszy krok i pokazał, że mu zależy. Przecież on nie jest jakimś zimnym draniem, a to, że bez Hatake wariował, nie umiał już przeprowadzać lekcji doprowadzało do szału nawet jego uczniów. Z godziny na godzinę stawał się coraz bardziej pijany. Zapominał o wszystkim, prócz Kaszalota.

~*~*!*~*~

         Weszli na spotkanie osobno, co większość obecnych przyjęła z jękiem ulgi. Oczywiście byli już spóźnieni i takim sposobem nie wzięli udziału w obradach. Uchiha wręcz nienawidził się spóźniać. Naruto, w ramach protestu zdjął kamizelkę podarowaną mu przez Sasuke i prowokująco patrząc mu w oczy, zagadnął Yamato, co hebanowowłosy przyjął z sykiem złości. Nie tak wyobrażał sobie dzisiejszy wieczór, ale skoro tak, to.. postanowił się zemścić. Nikt, nawet jego młotek, nie będzie tak z nim postępował. Wściekłość mężczyzny była tym większa, że nie mógł zrealizować wcześniejszych zamierzeń co do swojego kochanka. Zlustrował wzrokiem wielką salę obrad, spojrzeniem prześlizgując się po stolikach pod ścianą. Gdy w końcu, pośród tłumu tańczących shinobi zauważył jego, postanowił, że go poderwie. W końcu był już sam, a Uzumaki musi pożałować za to, jak wystawiał jego cierpliwość, miłość i opanowanie na próbę. Podszedł do baru, zamówił pięć kieliszków sake, a spożywszy je, wziął z blatu sześć butelek i skierował się do wcześniej upatrzonego stolika. Oj tak, Usuratonkachi pożałuje.

~*~*!*~*~

         Obserwował Irukę już od jakiegoś czasu i z zaskoczeniem stwierdził, że brunet równie często spogląda w jego stronę. Nie wiedział, jak to interpretować. Błędnie myślał, że ten próbuje go tymi spojrzeniami.. jakby wygonić. Już go odtrącił, a teraz jeszcze nie chce, by przebywali w tym samym pomieszczeniu? Ta myśl również bolała. Sama się dziwię, gdzie podziała się inteligencja, doświadczenie oraz umiejętność dokładnej oceny i analizy sytuacji, Kakashiego. No, ale miłość, a szczególnie zawód miłosny, jak wiemy sami, przyćmiewa zmysły. Może to go usprawiedliwia? Ważnym jest, że z niecierpliwością jak i lękiem oczekiwał północy. Wtedy jego dusza miała opuścić ciało, jak zaplanował. Ale czy my możemy, zwykli ludzie, nawet, gdy jesteśmy utalentowanymi ninja, zaplanować śmierć? Oczywiście, że tak, To ta, dana nam z niebios, słynna „wolna” wola. Nad nami czuwa, owszem, Opatrzność Boska, ale czy wpływa na nasze decyzje? Często nie, dlatego w wypadku Kakashiego.. śmierć była niestety zaplanowana, choć nie w każdym szczególe. Mógł go ktoś ocalić. Jeden jedyny, wyjątkowy ktoś. Czy zdąży? Hatake wiedział, że tylko on mógł go powstrzymać, lecz się tego nie spodziewał. Bał się odejść w ten sposób, lecz nie miał innego wyjścia.
   
Siedząc przy barze i wlewając w siebie kolejne kieliszki sake, szukał swojej przyszłej ofiary, pomimo obrzydzenia, jakie czuł do siebie, na myśl, co chciał zrobić. Nim zdążył ją zlokalizować, na szyi uwiesił mu się najpiękniejszy blondyn wioski Konoha.
   - Kakashi… - jęknął pijany, dławiąc łzy.. – Iruka-sensei i Sasuke.. się całowali! – Na słowa chłopaka, jonnin drgnął i nie myśląc dużo, dał się ponieść wypitym wcześniej procentom.
   - Mój Iruś.. – wetchnął, wpijając się z bólem w wargi byłego ucznia.

~*~*!*~*~
                                                                    KILKA CHWIL WCZEŚNIEJ

        Obiekt rozmyślań Kopiującego Ninja wlewał w siebie już czwartą butelkę Shirizgran (piwo konoszańkie), z mętnym wzrokiem patrząc na etykietę. Gdyby  nie był w stanie upojenia alkoholowego, dostrzegłby, że oprócz srebrnej, lekko wypukłej nazwy trunku, nad nim widniał jakby naszkicowany szary wilk. Ale jak wspomniałam, Iruka go nie widział. Kontemplował etykietkę z innego powodu – była cała czerwona z czarnymi łezkami. Tak bardzo przypominała mu Sharingan, ukryty w lewym oku ukochanego. Mężczyzna bił się z myślami, miał dość ciągłego czekania. Chciał podejść do Hatake, strzelić mu porządny cios w twarz (taa, na pewno teraz byłby porządny;p – dop. Aut) i tak zaskoczonego pocałować namiętnie nawet na środku Sali. Teraz to nie było ważne. Pragnął tylko znów go przy sobie poczuć. Nim jednak zdążył cokolwiek zrobić, do jego stolika dosiadł się brunet. Umino spojrzał na niego pytająco.
   - Chybaaabw pomyliłżeszższ stolililiki.. – wybełkotał, przymrużając oczy. Mimo, że jego ulubiony wychowanek był z nim już tyle lat, nie do końca go zaakceptował, a Uchiha.. nie pragnął tego.
   - Nie, dokładnie wiem, gdzie jestem – wyszeptał nad wyraz miło chłopak. – Chciałem z tobą porozmawiać – uśmiechnął się zachęcająco, co mimo wielokrotnych ćwiczeń, nadal przychodziło mu z trudem.
   - Ooo czyy.. czym? – Warknął czekoladowowłosy, obserwując go bacznie. Przynajmniej się starał, by tak wyglądało.
   - O nas – zaskoczony Chunnin odzyskał rezon, choć nie na długo, bo próbując wstać, zatoczył się i z powrotem opadł na krzesło. Uchiha przysunął się i objął go opiekuńczo ramieniem. – Może wypijemy? – Zapytał, sięgając po butelkę.
   - Nie mamamma żadnych naszszszss.. – jęknął Chunnin, zatapiając usta w piwie. Sasuke musiał przyznać, że ten może się ciekawie zachowywać w łóżku, jako uke. Całkiem jak Uzumaki. Na myśl o ukochanym zadrżał nerwowo i delikatnie próbował się odsunąć od starszego mężczyzny, lecz ten mruknął niezadowolony i wtulił się w niego z cichym: „Kakashi”. Sasuke zerknął na niego zdziwiony, a po chwili na jego ustach zatańczył uśmiech. Domyślił się, że mężczyzna pomylił go z ukochanym. Znów owionął spojrzeniem salę, a gdy zobaczył, jak Yamato całuje jego Liska delikatnie w policzek, nie wytrzymał i wpił się namiętnie w usta towarzysza, spoglądając prowokująco na Uzumakiego. Zatracając się w pocałunku, nie widział łez płynących z oczu ukochanego oraz policzka, jaki wymierzył członkowi ANBU.

~*~*!*~*~

           Całował go namiętnie, zapamiętale, nie mogąc zapomnieć o tym, co zrobił jego ukochany. Składał gorące pocałunki na całym ciele, pozbawiając obu ubrań. Tak bardzo był spragniony ciała, choć nie tego, które miał pod sobą. Bez ostrzeżenia wszedł w kochanka, miażdżąc wargi.

       Nie chcieli się bawić, chcieli nie pamiętać o błędach. Nieważne teraz, że ten, z którym się kochają, to nie ich druga połówka.
    Obaj tak samo ulegli…
    Obaj tak samo jęczeli i prosili o więcej, choć głosy nie te…
    Ale to nieważne.
    Obaj spragnieni, kochający, zawiedzeni.
    Obaj pragnący miłości i ciepła tej drugiej osoby, wyjątkowej osoby.
    Obaj nie mogą powstrzymać tego, co się zaczęło, choć umysłu nie zatruwał alkohol..
   
    Czterej kochający swoje bóstwa, na dobre jak i na złe.
    Czterej niewierni, bo zgubiła ich miłość.
    Niewierni, gdyż nie ufali, bali się, postępowali nierozważnie.
   
    Dotyk..
    Pocałunki..
    Jęki rozkoszy…
    Przyjemność, która pozwalała odpłynąć..
    Spełnienie i imię ukochanego na ustach, tak odmienne od imienia dzisiejszego kochanka…


~*~*!*~*~

        Obserwując uśpioną twarz blondyna, nakładał na siebie kolejne części garderoby. Nie mógł uwierzyć, że ten, z którym zdradził Irukę, jest Naruto. Miał pewność, że i dla niego.. skończy się coś ważnego, że Uchiha nie puści mu tego płazem. Lecz z drugiej strony… to on całował jego Delfinka. Nie ma czasu się nad tym zastanawiać, to rzecz przyziemna. A na niego czekało niebo. Gdy skończył, nachylił się nad blondynem i musnął delikatnie jego czoło. Jak ojciec, co było irracjonalne po tym, co przed chwilą robili.
   - Przepraszam, że i twoje życie zniszczyłem – wyszeptał, zakładając maskę. Nadal odczuwał strach przed tym, co ma się wydarzyć, lecz pozbył się uczucia wstrętu do samego siebie, bo kochając się z Uzumakim.. czuł, jakby kochał się z ukochanym. Potrząsnął ze zrezygnowaniem głową i przeniósł się na cmentarz. Zostało mu pięć minut. W dłoni błysnął sztylet.


~*~*!*~*~

         Myślał, że Chunnin będzie potrzebował więcej czasu na to, by odpocząć po tym, co robili, a czego się brzydził. Lecz ten niemal natychmiast obudził się i rumieniąc, ubrał. Sasuke zarejestrował tę reakcję, spodziewając się tego, co zaraz będzie.
   - Zdradziłeś Naruto! – Krzyknął zdenerwowany brunet, wstając i kierując się do wyjścia. Tak wielki żal miał do siebie.
   - A ty Kakashiego, obaj jesteśmy winni – mężczyzna zatrzymał się w półkroku.
   - Już z nim nie jestem i dobrze o tym wiesz.
   - I tego żałujesz.. – odwarknął Sharinganowiec, rzucając mu list, który dzień wcześniej Naruto dostał od Hatake. – Czytaj.
   - Co to? – Emocje na twarzy nauczyciela zmieniały się: raz był wściekły, raz zaintrygowany, lecz cały czas zażenowany.
   - Czytaj i to szybko, bo za jakiś kwadrans będzie nieaktualne, a tego byśmy nie chcieli. – Iruka, już bez zbędnych pytań rozwinął papier, a rozpoznając pismo jonnina, chciał natychmiast zagłębić się w treści, uniemożliwił mu to towarzysz. – O dzisiejszym zapomnij. Jakoś poukładam to sobie z Naruto, a ty ratuj Hatake. – Brązowooki przytaknął, czytając. Po chwili zerwał się i pobiegł w tylko sobie znanym kierunku.

~*~*!*~*~

        Wiedział, że zdradził Sasuke i nigdy mu tego nie wybaczy, ale miał też świadomość, że Uchiha zdradził jego. Lecz w tym momencie nie mógł się tym przejmować. Zarzucając na siebie bluzę, biegł przed siebie w ciemność. Zawsze miał do niej słabość, lecz teraz musiał ją ograniczyć.
   
       Co prawda, obiecał Kakashiemu, ze nic nie zrobi, ale nie mógł. Tak jak i on, nie pozwoli swoim przyjaciołom umrzeć. Przeklinał się za to, że technika teleportacji niezbyt mu nadal wychodzi, bał się, że nie zdąży. Dopadając do bramy cmentarza usłyszał za sobą pełen żałości i smutku głos.
   - Kakashiiii! Nieee! – Wybiła północ.

1 komentarz:

  1. O.o A to się porobiło. Same zdrady ;/ Kurde, nie dosć, że bardzo ciekawie napisanę, to czuję taki niedosyt... No a zgadnij jak mogę ten niedosyt zaspokoić? ;D
    Z niecierpliwością czekam na nową część tego oto cuda ;p Pozdrawiam i życze weny ^^

    OdpowiedzUsuń