niedziela, 23 lutego 2014

026. Rozdział dwudziesty szósty - Urodziny Yamanary - jak się bawi Konoha? Perypetie.



            Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
            Rozdział: 26/?
Tytuł rozdziału: Urodziny Yamanary – jak się bawi Konoha?Perypetie.
Dzień: 27 września (sobota – niedziela?)

*****

Lawirował lekko między stolikami, jak przystało na doświadczonego ninję. Materiał ciemnoszarego, eleganckiego garnituru marszczył się przy każdym jego kroku. Mijając wspaniale wyglądających mieszkańców i shinobich, oddychał ciężko. Gdyby nie sytuacja, w której się znalazł, cieszyłby oczy wystrojonym ogrodem, jak i dekoracjami przygotowanymi głównie przez Ino, co widać było już na pierwszy rzut oka. Wszędzie, gdzie nie spojrzeć, wisiały białe lampki ozdobne, błyszczące w odcieniach perły bądź onyksu, kuleczki, a gdzieniegdzie naręcza kwiatów – głównie bladoróżowych orchidei. Z kolei stoliki pokrywały srebrne bądź złote, połyskujące obrusy, a każdy z nich zdobił dopasowany, kwadratowy wazon z ciemnoszkarłatnymi kwiatami. Warto dodać, że na stołach ze srebrzystymi okryciami królowały złociste sztućce oraz naczynia i odwrotnie. Raj dla oczu, wszystko z poczuciem smaku.

Im bliżej parkietu oświetlonego światłami w wymienionych wcześniej, trzech kolorach, tym szybciej biło serce jōnina. Schodząc z tarasu na pożółkłą już, jesienną trawę, czuł, jak miękną mu nogi. Gdy zajął miejsce obok Piątej, wstrzymał oddech. Kobieta posyłając mu bezwstydne spojrzenie, zwróciła się do gości Yamanaki i Nary.
    - Długo głowiłam się, jak ukarać wspomnianą dwójkę. Żadna kara zbiorowa nie przychodziła mi na myśl, poza odbudowaniem zniszczonego budynku. Jak dla mnie to za mało. Zdecydowałam się więc na coś… z pewnością innego – wszyscy wpatrywali się w blondynkę z rosnącym napięciem. – Otóż od dziś pozbawiam Maito Gai’a – błysk w piwnych oczach – prawa noszenia swojego zielonego stroju shinobi – zewsząd rozległy się najpierw westchnięcia pełne niedowierzania,  potem gwizdy i śmiechy. Sam Kakashi minę miał nietęgą, krótko mówiąc skwaszoną. Lecz kilka sekund później spoważniał, napotkawszy spojrzenie Ebisu.
    - Co w tym takiego strasznego? – Zapytała na głos siedząca obok Yuuhi. Odpowiedział jej Iruka, jak zwykle rzeczowo i skrupulatnie.
    - Nie wiem czy wiesz, Kurenai – zaczął, wpatrując się w nią z dziwnym zacięciem – ale dla znanego nam wszystkim Maito, ten śmieszny dres znaczy naprawdę wiele. Daje mu pewność siebie jak i wyimaginowaną siłę. Krótko mówiąc, znając go, będzie „nieczynnym” ninją, dopóki nie odzyska swojego wdzianka – kobieta zaśmiała się cicho.
    - No, naprawdę… - westchnęła, pochylając głowę i kręcąc nią. Czym to jeszcze zaskoczą ją koledzy z pracy? Nie miała jednak chwili do namysłu, bo oto Tsunade znów przemówiła.
    - Milczeć! – Jak się zapewne domyślacie, nastała cisza. Piwnooka odchrząknęła, nim zaczęła mówić dalej. – Z kolei Kakashi… Trudno mi przyszło wymyślanie czegoś dla ciebie. Na początku chciałam, byś przy wszystkich zdjął maskę, ale zapomniałam, że od niedawna jej nie nosisz. Dlatego też – nadal nie miała pewności, że dobrze robi, ale na nic lepszego nie wpadła – chcę, żebyś w ramach rekompensaty moich nerwów, przeczytał…
    - Nie – bąknął, lekko wybity z tropu. Zauważył za plecami kobiety najzbereźniejszą książkę zmarłego Sannina.
    - Hmm, co nie? – Podchwyciła, a jej głos ociekał jadem. – Chcesz stracić prawo bycia shinobim?
    - Nie, n-nie chcę – patrzył na Kage z błaganiem w oczach. Nic nie dało.
    - No więc proszę, czytaj – podała mu przedmiot, otarty na odpowiedniej stronie. Zwróciła się do „publiczności”. – W tym roku urodziny Ino i Shikamaru są wyjątkowe z wielu względów, nie tylko dlatego, że obchodzicie osiemnastkę – skłoniła się im – ale też dlatego, że obecny tu Kakashi tak na dobry początek, przeczyta wam stronę swojej ukochanej powieści – spojrzała po twarzach przybyłych. – Nie ma wśród nas dzieci, więc fragment, którym nas uraczy, może zostać wyklarowany. Hatake, proszę – niezgrabnie przyjął owy przedmiot od Księżniczki i stał przez chwilę ze spuszczoną lekko głową. Szalenie zawstydzająca, pełna oczekiwania cisza, nie pomagała mu w skupieniu się, jak i przełknięciu wstydu, jaki teraz odczuwał. Co z tego, że znano go ze zboczeństwa i kojarzenia wszystkiego tylko z jednym, skoro… Skoro… Spojrzał na stronę książki, a serce podskoczyło mu do gardła. „I całując jego skroń, przesuwał namiętnie po delikatnej, opalonej skórze, mieniącej się lekkim potem przyjemności, by jak najszybciej dotrzeć do tego miejsca. Chciał rozpalić zmysły kochanka do czerwoności, dotykając go w najczulszych miejscach. (…)” Pomyślał, że zaraz zemdleje. Podniósł wzrok by zatopić spojrzenie w czekoladzie, zamkniętej w dwóch okrągłych punktach. Zdziwił się, widząc uśmiech na twarzy Iruki, lecz odczytał jego ukryte intencje. Westchnął i puszczając mu oczko, zaczął czytać.
    - … Kładąc dłoń na domagającym się pieszczot organie, starał się zapanować nad własną chucią i potrzebą. Ujął mocniej penisa kochanka… - z każdym przeczytanym słowem, odczuwał większe zażenowanie. Wiedział, że może pomarzyć sobie o reputacji i respekcie wśród podopiecznych. Gdy skończył, uniósł dumnie głowę i omiótł wzrokiem siedzących naokoło. Chwilę potem… z różnych stron rozbrzmiały śmiechy i nawoływania. Hatake nigdy nie został aż tak upokorzony. Chciał jak najszybciej zejść z parkietu, lecz blondynka go zatrzymała. Podchodząc blisko, jak tylko się da, wyszeptała mu wprost do ucha.
    - Wstydzisz się? Dobrze ci tak – posłał jej dziwne spojrzenie, oczekując dalszych instrukcji. – Jutro mam konferencję z Lordem Feudalnym i będę się czuła dokładnie to samo, jak ty teraz, tłumacząc was obu – wyminął kobietę i bez słowa wrócił na swoje miejsce. Szydercze śmiechy i ogólny szmer sprawiły, że po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł się wyobcowany. Opuścił lekko głowę, nie chcąc nawet wiedzieć, co w tym momencie myślą sobie jego przyjaciele, Iruka. W głowie kłębiło mu się tysiące myśli, gdy zastanawiał się, co powinien teraz zrobić. Czy powinien opuścić towarzystwo i wrócić z podkulonym ogonem do domu, czy może po prostu zniknąć w białym dymie, by już nie kłopotać Umino? A gdy już zdecydował się na jedną z opcji i miał zamiar wstać, czekoladowooki ujął jego dłoń w swoją i uśmiechnął się pocieszająco. Ten drobny gest przyszpilił jego zad do krzesła, a serce do serca kochanka. Delfinek miał rację, nie powinien uciekać. W końcu i tak słynął ze swojego zboczeństwa, czyż nie?

***
*
***

            - Dobra, to ten, czas na pierwsze ogłoszenia Yamanary – zabrał głos, gdy większości zaproszonych podana została kawa. – No, to może zacznę od siebie… - rozejrzał się po przestrzeni przed sobą, a gdy wyłowił nieśmiałe spojrzenie swojej wybranki,  uśmiechnął się zachęcająco. – Niektórzy z was wiedzą, lecz większość nadal jest nieświadoma faktu, iż ja i Hinata… spotykamy się. Jesteśmy parą – słodkie, różowiutkie rumieńce Hyuugi rozczuliły szczęśliwego chłopaka. Wszyscy przytaknęli z aprobatą, poza jedną osobą.
    - Naruto? Coś się stało? – Inata spoglądała na swojego kuzyna z zatroskaną miną, Sasuke zaś – z dziwnym zacięciem, a nawet złością.
    - No właśnie, NARUTO, coś nie tak jak powinno? – Spytał, przelewając w to pytanie hektolitry jadu. Blondyn nie odpowiedział, tylko wstał.
    - Nara – warknął, w stronę zaskoczonego solenizanta. Wokół nastała cisza.
    - Co jest? – Zapytał cienisty, zerkając niepewnie w stronę swojej dziewczyny.
    - Ja i Hinata jesteśmy niemal jak rodzeństwo. Jeśli ją skrzywdzisz… nie ręczę za siebie – zaciśnięte pięści nadawały jego słowom mocy.
    - Naruto-kun, jest dobrze – odwrócił się i spojrzał w kierunku pięknie ubranej czarnowłosej kunoichi. – Jestem szczęśliwa – zapewniła go, mile połechtana troską przyjaciela.
    - Hej, Naruto! – Po prawej stronie odezwał się nie kto inny, jak Kiba. – Skończ już z tymi braterskimi głupstwami. Kto by się ciebie bał – większość zawtórowała mu śmiechem, więc zgaszony Uzumaki klapnął ciężko na krzesło i nie odzywał się do nikogo.
    - Jakie to kłopotliwe – podsumował Shikamaru i posyłając ukochanej ostatnie spojrzenie, mówił dalej, w czasie, gdy Inuzuka dostawał burę od siedzącego obok Shino. – Jako drugi wystąpi… Uchiha Itachi – znów rozległy się szmery, gdy najstarszy przedstawiciel klanu wstał i skierował się w stronę bruneta. W mgnieniu oka pojawił się obok niego i przejął mikrofon. W tym czasie serce Inaty przyspieszyło swój rytm, bijąc zawzięcie około dwustu razy na minutę. Dziewczyna rozglądała się z niepokojem po obecnych, pragnąc, by chwila wystąpienia nie nastąpiła. Nie lubiła zbytnio być w centrum uwagi osób, których nie znała.
    - Ee… cześć – zaczął koślawo Itaś, zauważając kilka nieprzychylnych spojrzeń. – Pewnie zachodzicie w głowę, co mam wam do powiedzenia… - skierował wzrok na potomkinię klanu Uzumaki. – Wielu z was, jak nie wszyscy, zauważyli, że przyszedłem z pewną osobą – zielonooka wstała z krzesła i niepewnie ruszyła w jego stronę. Gdy ta znalazła się u jego boku, odprowadzana ciekawskimi spojrzeniami siedzących gości, podjął dalszy monolog. – Niewielu z was, niemalże nikt, nie zdaje sobie sprawy, że to… Inata Uzumaki, kuzynka obecnego tu Naruto – trudno opisać, jak zareagowali zaproszeni na tę wieść. Krzyki, zdzwione westchnienia, pełne oburzenia rozmowy.
    - Itachi… To chyba nie tak miało wyglądać - wyszeptała, wspierając się na jego dłoni.
    - Będzie dobrze – odpowiedział, widząc pierwszych ninja, którzy zdecydowali się z nią porozmawiać, w tym Ino czy Choujiego. – Będziesz w centrum uwagi – szepnął jej na ucho, uśmiechając się do brata.
    - Hej, naprawdę jesteś rodziną Naruto? – Dość mocno zdezorientowani goście zaczęli obsypywać kobietę pytaniami. Bracia Uchiha w tym samym momencie pomyśleli: Wieczór będzie długi.

***
*
***

            Tak jak przepowiedział Itachi, fioletowowłosa stała się jedną z „rozrywek” dzisiejszego wieczoru. Do czasu pierwszego tańca przepowiedzianego przez Ino, była zasypywana nie tylko zapytaniami, ale i słowami otuchy czy przywitania. Międzyczasie słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, w związku z czym Yamanaka kolejny raz przerwała gościom spożywanie posiłku.
    - Zgodnie z tradycją naszych urodzin, teraz my zatańczymy przed wami pierwszy taniec, a potem przeniesiemy się do wnętrza willi Nejiego – posłała gospodarzowi szeroki uśmiech, po czym skierowała się do Choujiego. – Poczekaj chwilę, nim odpalisz tą piosenkę, muszę kogoś poprosić do tańca.
    - Przyjęte – odparł szatyn, ubrany w dość wzorzyste i kolorowe haori. Odprowadzając wzrokiem przyjaciółkę, zajadał się jedną z kilkunastu paczek chipsów, złożonych na stoliku obok wielkiego głośnika. W tym czasie niebieskooka przeszła przez taras, zagadując niektórych z gości. Jak można było się spodziewać, stanęła przy stoliku braci Uchiha i kuzynostwa Uzumaki. Nie poprosiła jednak Sasuke, a… Itachiego. Lekko zdziwiony zgodził się, nie widząc niemniej zaskoczonego, aczkolwiek lekko zazdrosnego spojrzenia szmaragdowych tęczówek.
    - Miło mi, Ino-chan – szepnął, trzymając jej dłoń w swojej i krążąc między stolikami. Odbierając myśl od Sasuke, uśmiechnął się i otoczył talię blondynki ramieniem. Skoro Inata była zazdrosna, to czemu tego nie wykorzystać?

            Stając naprzeciw niebieskookiej piękności, nie zważał na nic innego. Postanowił rozdrażnić ukochaną jak tylko się da. W pomarańczowych promieniach zachodzącego słońca, sukienka Yamanaki mieniła się milionami kolorów, sprawiając, że trudno było odwrócić od niej wzrok. Mając za partnerkę tak ładną kunoichi, czuł się usatysfakcjonowany.
    - Ino? – Shika, trzymając w ramionach swoją dziewczynę, ubraną w zwiewną sukienkę z jasnoróżowego materiału, czekał na znak od koleżanki z byłej drużyny. Blondynka kiwnęła głową i zerknęła porozumiewawczo w kierunku Akimichiego. W sekundę później rozległy się pierwsze dźwięki wybranej piosenki. Niepewne kroki rozpoczynające cielesny pokaz, były jakby przypomnieniem, co to znaczy „tańczyć”. Spokojna melodia sprzyjała wzajemnemu odczytywaniu ruchów ciała partnera, dopasowaniu rytmu, posunięć. Z czasem piosenka rozwinęła się, przyspieszyła, sprawiając tancerzom coraz więcej problemów, nakazując szybsze ruchy, zmianę stylu Długie włosy obu dziewczyn wirowały w powietrzu, gdy ich partnerzy obracali nimi, lub wznosili je w górę, odczytując niektóre z akordów.

           
          
            Siedząca kilka metrów dalej Inata obserwowała poczynania swojego byłego chłopaka z dziwną miną. Prawdę powiedziawszy była zaskoczona tym, co się wewnątrz niej działo, tym, co czuła. Kunoichi denerwowała się, a wściekała i, co najgorsze, odczuwała coś na wzór zazdrości. Jak tylko mogła, broniła się od tej myśli, bo dopuszczenie do siebie tak prostego wniosku skłaniało ją do głębszych przemyśleń nad swoim zachowaniem i uczuciami wobec  Itachiego. Co, jeśli straciła tyle lat, łudząc się, że kiedykolwiek przestała go kochać? Co, jeśli to wszystko, w co wierzyła wcześniej, było tylko ułudą, czymś, co sobie wyobraziła? Co, jeśli zniszczyła szansę na wspólne życie? Fioletowowłosa pokręciła głową, chcąc odegnać te refleksje. Widząc, jak Uchiha całuje Ino w policzek i wolno wraca do ich stolika, opuściła głowę, by patrzeć na swoje zaciśnięte do granic możliwości, pięści. Dzięki temu nie zauważyła triumfalnego uśmiechu Łasica, który zasiadł już obok niej.
    - No, braciszku, coś tam szeptał tej dziewczynie na ucho, hmm? – Sasuke podchwycił wcześniejsze spojrzenie chłopaka i zadał pytanie zgodnie z jego myślowymi instrukcjami. Brunet uśmiechnął się powalająco i odparł:
    - Jutro mam randkę – wyszczerzył się jeszcze bardziej, rejestrując po swojej prawej stronie ruch. Jednak nawet nie zerknął w kierunku Uzumakiej, tylko napił się wina. Skąd zielonooka miała wiedzieć, że to wszystko było misternym planem usidlenia jej, skoro nie czytała teraz w myślach braci Uchiha? Czas zmienić taktykę, nie Sasuke? Nie chce mnie po dobroci, to trzeba inaczej, czyż nie? Jedyny niewtajemniczony Naruto spoglądał na kuzynkę z rosnącym zaniepokojeniem, Zdawało się, że dobrze odczytuje jej nastrój, a co za tym idzie, jego własny humor uległ pogorszeniu. W końcu chciał, by Ina czuła się szczęśliwa. Niemalże się odezwał, gdy nagle Sasuke przysunął się do niego i powiedział mu coś przyciszonym głosem. W jednej chwili na usta blondyna powrócił wielki uśmiech jak i apetyt.
    - No, to niedługo będzie inaczej. Normalniej – powiedział głośno, po czym nie tłumacząc się nikomu, zabrał się za pochłanianie słodkości, jakie miał przed sobą. Wiecie, że Naruto Uzumaki dotrzymuje swoich słów i ich nie cofa? Ee, no to możecie być pewni, że obaj, wraz z Itą, nieźle namieszają w życiu Inaty. Ale to w przyszłości. Teraz liczyła się impreza, której finał niebawem wywróci jego życie do góry nogami.

***
*
***

            Słońce zaszło już jakiś czas temu, stoliki z tarasu zostały w głównej mierze opuszczone. Gdzieniegdzie jakaś para korzystała z chwil intymności, od niebem usłanym gwiazdami, a dwójka przyjaciół siedziała przy barze, racząc się przygotowanymi przez solenizanta, drinkami.
    - Powiedz mi, jak to jest, że w twoim ciele mieszkają robaki? Za cholerę tego nie ogarniam – Kiba, odrobinkę zamroczony wypitym alkoholem, zrobił się nad wyraz gadatliwy. Towarzyszący mu Shino, uśmiechał się raz po raz i odpowiadał na wszystkie pytania Psiarza, nawet te najgłupsze i bezsensowne, jak sposób owulacji żeńskich jajeczek czy rozmnażania się królików.
   - Tłumaczyłem ci to już kiedyś. Nie słuchałeś? – Pociągający, niski głos chłopaka sprawiał, że przez ciało Inuzuki od czasu do czasu przechodziły przyjemne, uzależniające dreszcze.
    - A tam, zaraz, że nie słuchałem. Nie skupiłem się odpowiednio po prostu – Aburame spojrzał nań zagadkowo i pochylił się, tak, by szeptać mu wprost do ucha.
    - Niedługo skupisz się na czymś o wiele przyjemniejszym, obiecuję – zaśmiał się gardłowo z miny chłopaka i odsunął się lekko. Bez dalszych zawiłych wypowiedzi, jeszcze raz, na spokojnie wytłumaczył mu swoje klanowe umiejętności, starając się oczywiście, używać najprostszych słów. Podpity Kiba=tępy Kiba. Shino nie raz miał okazję się o tym przekonać. – Rozumiesz już? – Zapytał, kończąc swoją piętnastominutową  tyradę.
    - No, teorię tak, ale… Czy te robale nie włażą ci nigdzie, nie przeszkadzają w codziennych czynnościach? – Drążył temat, popijając już szóstego drinka.
    - Co masz na myśli? – Wyraźnie obniżył ton głosu, przez co szatyn zadrżał mimowolnie. I pomyśleć, że wystarczyła niewielka ilość alkoholu, by Psiarz przestał kontrolować swoje odruchy.
    - Ee, no… - lekko zaróżowione policzki i zawstydzona mina dała Shino pewność, co do swoich przypuszczeń. – No, sikanie, seks i takie tam! – Wydarł się, a potem natychmiast umilkł, przytłoczony dziwnymi spojrzeniami otaczających ludzi.
    - Hmm, a chcesz się przekonać, że nie? – Podpuszczał, lecz widząc skonsternowane spojrzenie czarnych źrenic, zaśmiał się głośno. Uspokoił tym przyjaciela, jednocześnie dając sobie trochę czasu na rozplanowanie działań. – Żartowałem, nie spinaj się tak. Nie, nie przeszkadzają mi w, jak to się wyraziłeś, codziennych czynnościach.
    - Yhym – Inuzuka przytaknął, czując w piersi bolesne ukłucie. Chciał, by propozycja bruneta nie była żartem, a czymś, co mogli razem spełnić. Nastała cisza między nimi. Obaj wpatrywali się w rzędy alkoholi dostępnych dla Shikamaru, jak i różnego rodzaju składników potrzebnych do tego, by tworzyć procentowe cuda. Ludzie kręcili się wokół nich, rozmawiając na różne tematy. Kilka razy wyłapali wątek Kakashiego, więc i sami go podjęli. Nie obyło się bez tajemniczych stwierdzeń Aburame i niekontrolowanych odruchów ze strony Psiarza.

            Muzyka dudniła, a na parkiecie rządzili ”zawodowi” tancerze. Co z tego, że co drugi nie umiał wykonać poprawnie piruetu i kręcąc się, lądował na którymś z mebli? Ważne, że każdy bawił się, jak nigdy, a Konoha szalała. Pewna para, różowołosa Sakura i blady Sai, wykonywała większość figur dobrze, z pewnym powabem i wdziękiem, co było zaskoczeniem dla otaczających ich przyjaciół. Obaj również byli zdziwieni swoimi wzajemnymi umiejętnościami, więc gdy tylko zasiedli do swojego stolika, równocześnie zapytali:
    - Gdzie nauczyłeś/aś się tak tańczyć? – Haruno zarumieniona, próbowała złapać oddech, słuchając wypowiedzi towarzysza. Nie wiedziała, że wyglądała dla niego bardzo seksownie w tym momencie, z roziskrzonymi oczyma i słodkimi rumieńcami na policzkach od wysiłku. Bo dotrzymanie kroku Sai’owi było wysiłkiem, naprawdę.
    - Dawno temu, gdy pracowałem dla Korzenia, miałem pewną misję – zaczął, rozglądając się po rezydencji. Brzoskwiniowe ściany, gdzieniegdzie pokryte marmurem, niemalże pusta jadalnia, w której siedzieli, wypełniona była stolikami i krzesłami. Neji udostępnił im kilka pomieszczeń – jadalnię przekształcił w kafejkę z barem, salon w małą dyskotekę z kilkoma sofami a część pokoi przygotował, by zmęczeni przyjaciele mogli odpocząć. – Miałem mieć oko na księżniczkę kraju Ognia. Jako, że młoda dziedziczka miała imprezę urodzinową, towarzyszyłem jej jako partner.
    - Rozumiem, że na poczet zadania nauczyli cię tak wspaniale tańczyć – przytaknął, oczekując odpowiedzi z jej odpowiedzi.
    - Mnie za to… ała… - ściągnęła jeden z pantofelków i zaczęła rozmasowywać obolałą stopę. Ciekawe, jak inne to wytrzymują, pomyślała i w tym momencie ją oświeciło. Założyła z powrotem buta i skupiła chakrę w stopach. Od razu poczuła niewysłowioną ulgę. Przypomniała sobie jak wspinała się na drzewo przy pomocy kontroli tej energii i jak chodziła o wodzie. W obu przypadkach, najbardziej obciążone były stopy, gdyż nie tylko musiały utrzymywać równowagę, ale i dźwigać ciała które zdawały się, poprzez przyciąganie ziemskie ważyć dwa, trzy razy więcej. Logicznym było, że chakra skupiona w stopach odciążała je i dzięki czemu mogły unieść bez problemu większy ciężar, bez względu na to czy podłoże było stabilne, jak w przypadku drzewa czy ruchome, jak w przypadku tafli wody. Innymi słowy, koniec z bólem. Uśmiechając się do siebie, dokończyła napoczęte zdanie: - tańca nauczyli rodzice. Chcieli, bym na własnym ślubie umiała się poruszać. A zresztą, taniec to taka mała tradycja mojej rodziny – posłała mu jeszcze większy i szczery uśmiech po czym sięgnęła po szklankę z sokiem.
    - Sakura… - po dłuższej chwili odezwał się, mimowolnie napinając mięśnie. – Mogłabyś teraz z kimś być? Pokochać go? – Dziewczyna, zaskoczona pytaniem, omal się nie zadławiła. Jej kremowa sukienka o mały włos nie przypłaciła tego życiem. Skonfundowany, przeprosił nie spodziewając się, że uzyska odpowiedź. Niemniej jednak, Haruno mu jej udzieliła.
    - Ch-chyba tak – odparła, nie patrząc na niego. W świetle palących się, drobnych lampek, bajeczne ozdoby migotały kilkoma kolorami. Podbudowany jej słowami, chciał zapytać o tę jedną, najważniejszą rzecz, lecz przerwało mu nawoływanie Ino z pomieszczenia obok. – Czas iść, kolejne ogłoszenia – powiedziała, wstając i patrząc na niego śmiało. Coś przeczuwała, że dzisiejszego wieczora zdarzy się coś wyjątkowego. Ninja bez słowa przytaknął, opuszczając miejsce, które wcześniej zajmował. Na szczęście, impreza jeszcze trwa.

***
*
***

            - Drodzy goście, wybiła godzina dwudziesta pierwsza, czas więc na następne afisze – blondynka uśmiechała się szeroko, szukając wzrokiem swojego jutrzejszego partnera randkowego. – Tym razem wystąpi Sasuke Uchiha! – Gdy chłopak przemierzał pomieszczenie wielkimi krokami, czuł na sobie niechętne spojrzenia, a szczególnie jedno. Brunet wiedział, do kogo należy, więc odrzucił głowę i obdarzył niedoszłego rywala niechętnym, zabójczym zerknięciem. Pełen wyższości uśmiech białookiego zaalarmował go i sprawił, że stał się czujniejszy. Coś złego kryło się w tym geście. Szkoda tylko, że Sasu nie wiedział, jak bardzo ten człowiek namiesza w jego życiu. Chłopak bez ceregieli wystąpił na środek i zakomunikował wszystkim, że on i Naruto są parą. Niestety, całe wyznanie czarnookiego pozbawione było jakiegokolwiek romantyzmu, gdyż ten nie powiedział ani, że go kocha, ani że jest dla niego ważny, a jedynie zaznaczył, że Uzumaki jest jego i nikt nie ma prawa go tknąć. Ostatnie słowa kierował głównie do stojącego nieopodal Hyuugi. Jak zareagowała „publiczność”? Może nie uwierzycie, ale nikt nie odezwał się ani słowem, bo któż chciałby mu podpaść?
            Chwilę później gdy Sharinganowiec zajął swoje miejsce,  na środek wyszedł Tenzou. Większość była tym faktem zaskoczona, bo mężczyzna ten zwykle się nie udzielał, nosząc piętno ANBU. Nie będę opisywała całego monologu, który wygłosił ku czci swojej dziewczyny, ani tego w jaki sposób się jej oświadczył, bo oni nie są głównymi bohaterami tego opowiadania. Oj, nie są.

***
*
***

            Ten-ten, ubrana jak zwykle, dyskutowała zawzięcie z nowoprzybyłym Rockiem Lee. Jej piersi unosiły się i opadały w szybkim tempie, ręce machinalnie wykonywały równe niewerbalne gesty.
    - Nie, nie sądzę, by wszystko było winą Kakashiego-sensei, a raczej naszego mistrza. Wiesz przecież, jaki on jest! – Argumenty koleżanki nie przekonywały zapatrzonego w Maito chłopaka.
    - Oi, Ten-ten, o czym ty mówisz?! Gai-sensei nie upadłby tak nisko i nie wyzwałby nikogo w takim miejscu! On szanuje wszelkie ważne miejsca w naszej wiosce i jest na to za rozsądny! To Hatake jest winny! – Kunoichi miała wielką ochotę mu przyłożyć.
    - Rozsądny mówisz?! Mistrz nigdy się tą cechą nie odznaczał, co innego jego rywal. Chyba nie wierzysz w to, co mówisz – westchnęła, rozmasowując kark. Napisałam wcześniej, że nic nie zmieniło się w jej wyglądzie? Myliłam się – zauważyłam właśnie, że rozpuściła swoje krótkie włosy i założyła kolczyki w kształcie dwóch malutkich kunai. Ta mała zmiana nadała jej twarzy powabu i świeżości. Wyglądała inaczej, bardziej przystępnie, co zauważył siedzący nieopodal no Sabaku. Podszedł więc do wykłócającej się pary, by przerwać ich rozmowę. Słysząc jednak tą komiczną wymianę zdań, postanowił się chwilę przysłuchiwać, śmiejąc się w duszy. Wzrok jego bladozielonych oczu skierowany był w głównej mierze na kunoichi Liścia. Musiał przyznać, że miała fajną figurę, smukłe ciało, a nade wszystko, ciekawe zainteresowanie. On również interesował się bronią i sposobami jej użycia. Może coś ich połączy?

            Wracając do naszej dwójki. Zdenerwowany sceptycznymi uwagami Ten-ten, Lee sięgnął po butelkę z sake, stojącą na stoliku, przy którym siedzieli. Widząc to, brunetka zrobiła dziwną minę i wstrzymała oddech.
    - Nie możesz, wiesz o tym – wyszeptała z niekłamanym przerażeniem, patrząc jak ją odkorkowuje.
    - A kto mi zabroni? – Warknął, sięgając po czarkę. – Nie ma tu Gai-sensei, ani Neji’ego, więc… - spokojnie przechylił przedmiot, czekając aż krople trunku przeleją się do kieliszka. Niestety, pomimo odkorkowania, alkohol nie chciał opuścić swojego dotychczasowego lokum. – Cholera, co jest? – Zapytał sam siebie, potrząsając szklaną butlą. Rozdrażniony, nie zauważył kilku ziarenek piasku, które rozsypały się na złotym obrusie, jednak spostrzegawcza dziewczyna je przyuważyła. Rozejrzała się wokół, zauważając w pewnej odległości rudowłosego chłopaka. Ten przytknął palec do ust, głową wskazując jej towarzysza, który to uniósł naczynie ponad swoją głowę i zaczął majstrować przy szyjce palcem. – Ej, tu jest pias… blp, blp…. – nagle przezroczysty płyn uwolnił się z wnętrza butelki i spływał szybkim biegiem na czarnowłosą głowę ninji. Wsiąkając w onyksowe kosmyki, spływał gęsto po policzkach, brodzie, karku, szyi, by kończyć swoją wędrówkę w eleganckim stroju Rocka. Zaskoczony, zamiast spijać spływające do ust krople, wypluwał je, nie zmieniając jednocześnie pozycji szklanego naczynia. Dopiero, gdy ostatnia stróżka alkoholu wypłynęła z niego, odrzucił je z głośnym przekleństwem.
    - Idź do łazienki, ja tu posprzątam – poinstruowała go Ten-ten, krztusząc się ze śmiechu. Rozsierdzona, a zarazem rozgoryczona mina kolegi z byłej drużyny, rozbawiła ją jeszcze bardziej. – No idź – powtórzyła, ścierając serwetkami pozostałości po smacznej sake, którą uwielbiała Tsunade. Gdy brunet, z cichym „zaraz wracam”, oddalił się w kierunku WC, do stolika podszedł no Sabaku.
    - Niezły z niego narwaniec – zaczął, przysuwając sobie nieoblane krzesło i siadając na nim.
    - Kazekage – sama – Ten-ten chciała wstać i się ukłonić, lecz powstrzymał ją kiwnięciem ręki.
    - Daj spokój, ja mam imię – rzekł, sięgając po nieużywaną lampkę i napełniając ją czerwonym winem. Bez słowa nalał również odrobinę trunku do kieliszka stojącego przy jej talerzu. – Co ty na to? – Wskazał na półwytrawny produkt, uśmiechając się. Lekko zawstydzona afektacją Kage, kiwnęła głową i patrząc w punkt ponad jego głową, podjęła oferowaną lampkę. Czując na sobie czujny wzrok władcy Piasku, napiła się łyczek. Gdy tylko trunek wpłynął do wnętrza jej ust, poczuła na końcówce języka średnio przyjemnie mrowienie, a gdy przełknęła płyn, ciepło rozpychające ją od wewnątrz. Musiała przyznać, że wino jej smakowało – z pewnością nie był to winiacz z niskiej półki z małego sklepu monopolowego.

            Między nimi zaległa cisza, przerywana jedynie dudnieniem i głośnymi piskami tańczących w jednym z pomieszczeń, podpitych tancerzy i tancerek. Nie było w tym milczeniu niczego krępującego, obaj czuli się w swoim towarzystwie dziwnie… dobrze. Po dłuższej chwili pierwszy odezwał się Gaara, stukając palcami po blacie stolika. Ubrany jak zwykle, dobrał sobie brunatny płaszcz z wyszytym złotym z emblematem Piasku na jego tyle. Postawiony kołnierz, ozdobiony złotymi drobinkami krawieckiego pyłku, dodawał jego twarzy męskości i wyrazistości. Ten-ten musiała przyznać, że ją pociągał.
    - Interesujesz się bronią, prawda? – Zauważył błysk w oku dziewczyny, już wiedział, że przez następne parę godzin spędzi z uroczą konoszanką.

***
*
***

            Czas mijał, niektórzy z imprezowiczów spali już w kątach mieszkania mężczyzny, który omawiał właśnie strategię z długonogą blondynką. Ustalenia, do jakich doszli, dotyczyły dalszych losów Sasuke i Naruto. Neji widział, że Uchiha nie odstępuje chłopaka na krok, trwając przy nim w każdej chwili. Nie było więc szansy na wprowadzenie w życie wcześniej opracowanego planu. Bo wszystko zależało od jednego, skutecznego ruchu, lub kilku, prowadzących do sukcesu.
   - Może poproszę Sasuke do tańca? – Zaproponowała, myśląc jednak  o starszym z braci. Siedząc w pokoju Hyuugi, patrzyła jak ten przechadza się z miejsca na miejsce.
    - I co to da? Zostaje jeszcze ta cała śmieszna Inata i jej przydupas – Yamanaka zacisnęła zęby, by mi nie odpyskować. W końcu nie to było teraz najważniejsze.
    - Wykorzystajmy kogoś jeszcze – zasugerowała, lecz widząc marszczące się brwi, zamilkła. Mężczyzna przystanął, a następnie podszedł do drzwi.
    - Idziemy na dół, zobaczymy, co dalej – dziewczyna posłusznie podążyła za geniuszem, poprawiając zmarszczoną sukienkę i pas pod piersiami. Musiała przecież wyglądać elegancko, czyż nie?

            Szczęście dopisało naszemu intrygantowi – gdy zszedł do jadalni, zauważył, że Naruto siedzi sam przy stoliku. Lekko zdziwiony tym faktem, odszukał wzrokiem w sali obok, Uchihę. Ten tańczył z Hinatą, kręcąc nią na wszystkie strony. Zdawał się być zaaferowanym do tego stopnia, że nie zauważył zbliżania się Nejiego do siedzącego samotnie Uzumakiego. Brunet wiedział, że musi działać szybko, w każdej chwili mógł pojawić się ktoś z jego towarzyszy. Stając za blondynem, nachylił się w jego kierunku i cicho, jednak dosłyszalnie rzekł:
    - Mogę się przysiąść? – Lisek drgnął, po czym odwrócił się w stronę wyprostowanego już, Hyuugi. Rzucił mu najpierw ostrzegawcze spojrzenie, po czym skinął na krzesło obok siebie. Nie odezwał się jednak, nie wiedząc, czego się spodziewać.
    - Naruto, ja… ja chciałem cię przeprosić za ostatnie. Ta nasza randka i w ogóle… to nie miało prawa wypalić, w końcu kochasz Sasuke – lekko podpity, nie wyczuł ironii w głosie kolegi. Drapiąc się po karku, posłał mu zniewalający uśmiech.
   -  Spoko, rozumiem, że ci się podobałem? – Zapytał, poszerzając uśmiech i ukazując białe ząbki. Ten gest w pewien sposób pobudził członka białookiego, bo ten zaczął niekontrolowanie drgać. Głupi uśmiech i już stoi? Naprawdę dawno nie rżnąłem. Muszę jak najszybciej doprowadzić to do końca,, pomyślał, nalewając sake sobie i siedzącemu przed nim Naru.
    - Pewnie. Wypijemy za zgodę? – Zapytał, unosząc czarkę. Nie podejrzewający niczego niebieskooki, napił się z, jak myślał, byłym adoratorem. Kolejny kieliszek białego trunku, krok bliżej do zrealizowania seksistowskich marzeń białookiego geniusza. Mężczyźni rozmawiali przez dłuższą chwilę, by na koniec również wychylić po czarce wódki. W głowie długowłosego narodziła się nowa wizja, o wiele gorsza od tej, jaką zaplanował. Dlaczego ma tylko odebrać Uchisze złotowłosy skarb? Przecież może sprawić mu o wiele więcej bólu i spowodować, by Uzumaki go zapomniał. Jest przecież na to bardzo prosty sposób, wymagający znajomości odrobiny genjutsu. A z tym to nie będzie problemu. – Ja muszę już iść – uśmiechnął się do na wpółpijanego blondyna, słysząc ostatnie dźwięki dobiegającej końca, piosenki. – Pogadamy jeszcze później?
    - Jasne – Naruto odpowiedział na uśmiech jeszcze większym wyszczerzem, żegnając tym samym dzisiejszego gospodarza. Ani na moment nie przyszło mu na myśl, że dzisiejszą noc spędzi w nieznanym sobie miejscu.

***
*
***

            Tuż po trzecich ogłoszeniach, małoważnych dla rozwoju akcji, na mały podest na środku jadalni, wyszła Ino wraz z Shikamaru. Muzyka umilkła, wszyscy zebrali się wokół, by wysłuchać tego, co mają do powiedzenia. Oczywiście, zrobili to tylko ci, którzy byli w stanie, czyli jakaś połowa zebranych gości. Reszta… no cóż, walała się gdzieś.
    - Nasi kochani – blondynka, pomimo paru drinków made by Shika, trzymała się wyjątkowo dobrze. – Mamy godzinę dwudziestą drugą, czas więc, byśmy się przebrali. Dość już tych niewygodnych sukienek i garniturów! Każdego, kto chce to zrobić, zapraszamy do pokoi, które udostępnia nam Neji. Jednak wcześniej… - spojrzała porozumiewawczo na przyjaciela.
     - …zjemy tort! – W tym momencie Chouji wniósł, a raczej wwiózł na metalowym wózku, trójwarstwowy, okrągły wypiek, ozdobiony liśćmi i wieloma 18-nastkami.

            Nie będę Wam opisywała, jak to wszyscy się cieszyli i ze smakiem zajadali przygotowany smakołyk, bo to naprawdę nie jest ważne. Ważniejszym jest to, że w tym całym zamieszaniu, Neji zdążył złapać blondynkę i przekazać jej dalsze instrukcje. Ta, wychodząc się przebrać, poprosiła kilka osób o to, by zrobiły coś dla niej. Muszę jedynie nadmienić, że były to same kobiety, do tego zakochane w Sasuke. Czy się domyślacie całej intrygi?

            Pozostawieni sami sobie goście, na nowo zajęli się zabawą. Chouji zapuścił listę, samemu rozmawiając z jednym z przyjaciół, pozwalając sobie na więcej swobody. Dlaczego ma siedzieć sam, skoro inni łączą się w pary?

***
*
***

            Nie wiedziała, jak ma zacząć rozmowę. Trzymała się blisko, wsłuchując w wolne tony kawałka, do którego tańczyli. Musiała przyznać, że wcześniejsze tańce z przygodnymi tancerzami nie cieszyły ją tak bardzo jak ten ostatni, kiedy to Itachi ją poprosił. Czuła przy sobie jego ciepło, oddech na karku i policzku, gdy oparła podbródek o jego ramię, jak i długie palce, obejmujące ją w talii. Zasypana lawiną odczuć, milczała, choć tak bardzo chciała się odezwać. To milczenie ją… drażniło, sprawiało, przestawała być pewna siebie. Trzymając dłonie na karku mężczyzny, usilnie próbowała znaleźć w głowie sensowne pytanie, które mogłaby zadać. Naprawdę czuła się źle, nie słysząc teraz jego głosu. Tak wiele się zmieniło w przeciągu tych kilku godzin gdy do głosu doszła zazdrość… Odchrząknęła.
    - Itachi… dlaczego chciałeś ze mną tańczyć? – Spodziewała się zawiłej odpowiedzi, jak to ją kocha i takie tam, więc można powiedzieć, poważnie zaskoczyły ją słowa czarnowłosego.
    - Pomyślałem, że… - mocniej objął dziewczynę, napawając się jej zapachem, a następnie znów poluzował uścisk – że dobrze będzie w ten sposób zakończyć nasz rozdział. W końcu być może, niedługo rozpocznę kolejny, z Ino – wyszeptał jej wprost do ucha, obniżając tony głosu najbardziej, jak mógł. Inata nie odezwała się, pozwalając mu się prowadzić. Źrenice jej oczu rozszerzyły się, a chwilę później powieki opadły. Jedyne, co w tym momencie była w stanie wykrztusić, to ciche i wewnętrznie zawiedzione:
    - Powodzenia – nie miała pojęcia, że słowa Uchihy ją tak zabolą. Przecież kilka dni temu jeszcze, mówił, że mnie kocha! Naprawdę mu się odwidziało?, pomyślała, zawzięcie próbując przejrzeć myśli swojego partnera. Jednak szybko porzuciła tę czynność, bo jedyne, co słyszała w jego głowie to: koniec z Inatą, początek z Ino, koniec z Inatą, początek z Ino… Chwilę później podziękowała mu i odeszła do stolika, nie rozmawiając z nikim, kto ją zaczepił. Czy ten zawód pokazał jej właśnie, że… że postępowała źle? Miała dowody, już mu przecież wybaczyła, a mimo to, trzymała go na dystans. Naprawdę się zniechęcił? Myśli zalewały jej umysł, więc wyszła na taras. Przy świetle gwiazd pozwoliła, by samotna łza opuściła kącik jej oka i spłynęła po policzku. Była sobie przecież winna. A zresztą, zachowywała się jak dzieciak, albo lepiej, jak pies ogrodnika. Sama go nie chciała, a teraz miałaby mu bronić szczęścia z kimś innym? Telenowela. Po prostu telenowela.

            Uzumaki nie mogła wiedzieć, że to wszystko było ukartowane. Niemniej jednak na najbliższe kilka dni pozostanie w tej słodkiej niewiedzy.

***
*
***

            - Sasuke? – blondyn siedział na kolanach swojego chłopaka, w głębi parku, który otaczał rezydencję Hyuugi. Znaleźli sobie ustronne miejsce, by pobyć sam na sam i nacieszyć się sobą.
    - Hmm? – Mruknął przygryzając jego ucho. Miał ochotę na coś więcej niż całowanie, z pewnością.
    - Kochasz  mnie? – Zapytał, wzdychając lekko. Czuł, jak dostaje gęsiej skórki na skutek poczynań Drania.
    - A co za pytanie? Jasne, że tak – odparł, zjeżdżając ustami na szyję blondyna, który na ten gest poruszył się niekontrolowanie, ocierając się jednocześnie kroczem o krocze bruneta. – Kusisz – sapnął, gładząc kciukami jego biodra.
    - Przyrzeknij mi, że już zawsze będziemy razem – Uchiha, zdziwiony zachowaniem swojego Młotka, przytaknął, po czym pocałował go. Z początku delikatnie, by w końcowej fazie położyć go na wilgotnej od rosy trawie i wślizgnąć się językiem do wnętrza jego ust. Zawisł nad nim, kolano lokując między jego nogami, a dłonie podtrzymując nad głową kochanka.
    - Obiecuję, że już zawsze będziemy razem. Zawsze, kochanie – powrócił do poprzedniej czynności, zatapiając się we wspomnieniach. Kochał go, jednak nie miał wcześniej pojęcia, że kryje się w nim tyle różnych postaci. Przypomniał sobie ich seks, przed którym Naruto nastraszył go niby swoją śmiercią. Był wtedy taki prowokujący, a teraz… teraz zdawał się być słodkim i rozkojarzonym. Tak, jakby czegoś się spodziewał. Zaprzestał więc pocałunku i zatapiając się w lazurze, ledwo widocznym przez wszechobecną ciemność, dodał: - Ja zawsze będę dla ciebie, będę czekał. Nie pozwolę, by coś nas rozdzieliło. Kocham cię, zapamiętaj to, Usuratonkachi* - musnął ustami jego nosek, po czym podniósł się i podał rękę blondynowi. – Czas wracać, dokończymy w domu. Skąd mógł wiedzieć, że się myli?

*Nie dbam teraz o to, czy ktoś się doczepi do tego Usuratonkachiego, czy nie. Jest mi potrzebny na przyszłość i tyle.


To by było na tyle w kwestii dzisiejszego partu. Powiem tak – możecie uważać to za kolejny zapychacz, szczerze o to nie dbam. Może i takim jest, ale musicie mieć na względzie to, że napoczęłam wiele wątków, które muszę doprowadzić do końca. Nim je wszystkie ogarnę, muszę kończyć rozdział. Wielu z nich nie mogę ominąć, a zresztą – później będziecie pisać, że o czymś rzekomo zapomniałam, a wcale tak nie jest.

Słówko do ColdLady – wiem, o co Ci chodzi, niemniej jednak ja nie nazwałam tego opowiadania SasuNaru. Po prostu, główne wątki to SN, ItaIna, KakaIru. Powiem więcej – sama dostrzegam, że SN jest mało ostatnio, ale to dlatego, że mam wiele wątków do opisania. Zresztą, jest go teraz mniej, a raczej było (niedługo to się zmieni), bym mogła ogarnąć wszystko inne i znów wrócić do SN. I nie jest tak, że samo SN jest głównym wątkiem, bo musisz do niego dodać II i KI. ;)
Z początku planowałam tak jak jest i musisz mi wybaczyć, ale będę przeplatać te paringi. Przyjmijmy, że to nie SasuNaru,  a perypetie miłosne całej Konohy. Tak chyba będzie lepiej ;)

Rozdział nie sprawdzany, dodany na świeżo. I… kurwa, wypalam się, jeśli chodzi o „Powroty”, co widzę, Wy też zauważyliście. Piszę jednak dla siebie, ale Wasze opinie przyjmuję do siebie i przepraszam za wszelkie niedogodności.

Dziękuję za wszystkie komentarze, te przychylne jak i te nieprzychylne. Wszystkie utwierdzają mnie w przekonaniu, że wszystko jest tak, jak chciałam. Bo powiem Wam szczerze, że spodziewałam się i zachwytu z Waszej strony, jak i krytyki. Ok, to ja się żegnam, być może do za tydzień. Ciao!

4 komentarze:

  1. Witam!
    No to tak, teraz się muszę skupić, żeby o niczym nie zapomnieć, bo jak zwykle nie chciało mi się sięgać po kartkę i notować tego, co w między czasie przychodziło mi do głowy.
    Zacznijmy od tego, że trochę zszokowała mnie ta kara dla Kakashiego. Zdziwiła mnie również jego reakcja i to zakłopotanie. Cóż, tego po nim bym się raczej nie spodziewała, coś mu się chyba charakterek Iruki udziela ;-). Moja wizja kary była taka: Gai nie może nosić swojego zielonego kostiumu, więc... Kakashi ma w nim chodzić :D wyobraziłam to sobie, ciekawa wizja xd
    Dwa. Hm, no i już nie pamiętam. Trochę drażniła mnie narracja. Chodzi mi głównie o te dopiski 'nie będę wam opisywać tego czy tamtego'. Nie powiem, mnie to trochę zaburzyło klimat, w który starałam się wczuć, a co trudne nie było dopóki nie zaczęły się pojawiać tego typu wstawki.
    Ja do tego Shino to się nigdy chyba nie przekonam. No jak tylko zaczął się ten wątek, to się nie mogłam już doczekać końca. Napisany poprawnie, ale Shino mnie obrzydza... wciąż. Niemniej przeżyłam i się mam dobrze :-)
    Nie byłam w stanie wyobrazić sobie Lee, który warczy :o nie, to mnie przerosło (nie pytaj o co chodzi w tym wątku i po co go poruszam tak w ogóle, bo nie wiem)
    Podobało mi się sparowanie Gaary z Ten-ten. Tego jeszcze nie było, a zapowiada się całkiem ciekawie. Bardzo chętnie przeczytam o dalszych losach tej dwójki bohaterów.
    Dobra, przejdźmy do sensowniejszej części komentarza, bo na razie to jakieś zdania wyrwane z kontekstu mi tu wychodzą. Największą zaletą rozdziału było to, że trzymał rzeczywiście w napięciu. Miałam ciągle nadzieję, że Naruto wraz z Sasuke stwierdzą, że nudzi ich ta impreza, wrócą sobie do domu i nic się złego nie stanie. Cóż, nie zapowiada się na to. Kilka razy musiałam wstać od laptopa i zrobić kilka kroków, bo już mnie nosiło. Tak bardzo nie lubię tutaj Nejiego. Co za paskudny dupek, no. Mimo to mam nadzieję, że w następnym rozdziale uda Ci się już dotrzeć do tego oczekiwanego przeze mnie od dawna wątku. Chciałabym już dokładnie wiedzieć, za co mam zabić tego... no aż mi określeń zabrakło.
    Rozumiem, że nie chcesz porzucać żadnego z wątków, których jest faktycznie naprawdę sporo, ale opisywanie zbyt wielu na raz też wcale dobrze nie wygląda. Choć ciekawią mnie losy większości bohaterów (tak, bo Shino to ja mam akurat gdzieś ;p), to jednak czytało mi się tak średnio przez ten ich ogrom. Cóż, bywało lepiej. Pisanie o takiej grupie jest trudne, sama się ostatnio o tym przekonałam.
    Chyba tyle. No nie wiem, pewnie coś mi i tak z głowy wyleciało. Ostrzegam tylko, że komentarz w ogóle nie sprawdzany (z lenistwa). Mam nadzieję, że nie walnęłam niczego głupiego ;p
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam jakieś takie niejasne przeczucie, że Usuratonkachi,pomoze Naruto przypomniec, kim jest Sasuke.... nienawidze Hyuugi....niech se wali drzewo, a nie naszego Naru -,-

    Rozdzialik boski....Kakashi czytajacy yaoi, i Ga bez zielonego kostiumu...nie moge go sobie wyobrazic w normalnych ubraniach.... same zacne paringi tam uwzglednilas

    Dobra jest pozno, jestem na telefonie (brak polskich znakow) i chce mi sie spac... wybacz, ze krotko, ale nie moge sie doszcekac kolejnego rozdzialu

    Powodzenia, weny i czasu


    PS. Sory za bledy ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    rozdział wspaniały, impreza rewelacyjna, pomysł Tsunade na ukaranie Gaia i Kakashiego rewelacyjny, Itachi wzbudza zazdrość w Inacie, ale żeby nie przesadził, bo to może odnieść odwrotny skutek... Neiji, jak lubię jego postać, tak tutaj mam najnormalniej ochotę mu przywalić, ciekawe co tak naprawdę wymyślił, aby ich rozdzielić...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże kocham ten blog!!!! KOCHAM !!!
    Nie mogłam się doczekać kiedy skomentuje ale najpierw chciałam przeczytać czytałam w każdej wolnej chwili normalnie staram się aspoleczna nawet neta se wykupiłam specjalnie.
    Pisz pisz pisz dalej!
    Błagam bo umrę bez tego!!!
    Itachi jest taki słodki! :3
    Ale nie podoba mi się to co robi nie pasuje to do niego. Zawsze kochał inata taka czysta miłością do niczego jej nie zmuszał i czekał. On i intrygi? Masakra. Ale może złapią go jakieś meeega wyrzuty sumienia to wtedy ewentualnie ok.
    Mogłabyś więcej opisywać z przeżyć wewnętrznych bohaterów na temat tego co robią i mówią wiem ze to nudne i wg. Ale robisz to tak świetnie ♥♥♥
    PISZ DALEJ!!!
    Mam nadzieje ze Naruto jakoś wynagrodzi sasu to co się stanie ^^(jeśli stanie ie stanie)
    Neji to taki zbok.....bleee. ..przez cb mniej go lubię no xd.
    Pisz dalej, błagam! Czemu tak długo nie pisałaś?
    Pisz!!

    OdpowiedzUsuń