Witam Czytelników.
Jestem zaskoczona, bo otóż to wchodzę dzisiaj na bloga i co widzę? Ponad 10 000
wejść ;p ! No i jako, że się na to przygotowałam (nie wiem jak to się stało,
ale zabrałam ze sobą ostatni jak dotąd skończony WZK, a naprawdę miłym
zaskoczeniem była ta okrągła suma zaglądnięć) dostaniecie go w prezencie.
Rozdział dość
średni, więc nikomu go nie dedykuję … Jest jakby wprowadzeniem do czegoś
większego.
****************
21.09. (niedziela)
Miał dość ślęczenia nad papierzyskami, choć bardziej męczyło
go stawianie czoła wspomnieniom, których nikt poza nim nie mógł zrozumieć,
nawet Sasuke. Zmęczony psychicznie wszystkimi emocjami, które potrafił wzbudzić
nawet malutki skrawek papieru, wyszedł z tajemnego pomieszczenia. A potem użył
Shunshin no Jutsu, przenosząc się do razu do ogrodu za domem. Przywitała go
gęsta, mleczna mgła. Rozejrzał się po swoich włościach i za pomocą Sharingana
lokalizując w kącie starą sakurę, ruszył w jej stronę. Nie wiedział, czy ona ma
świadomość jego obecności, więc wyciszył aurę chakry i stając się
niewidzialnym, zaczął się przesuwać w jej kierunku krok po kroku. Chłodny wiatr
owiewał jego ciało, sprawiając, że delikatnie drżał i bezgłośnie pociągał
nosem. Musiał przyznać, że było zimno.
Przesunął się o kilka metrów i przystanął. Z początku
wydawało mu się, że słyszy tylko wycie jesiennego wiatru, hukanie sów i ciche
trzaskanie gałęzi drzewa o siebie. Lecz gdy się wsłuchał, usłyszał dziwną
melodię. Nie, nie melodię. Usłyszał głos. Cichutki, jak muśnięcie miękkim
jedwabiem, słaby, acz stanowczy, niczym motyl, przepoczwarzający się z gąsienicy.
Motyl jest słaby, delikatny, lecz stanowczo dąży do wydostania się z kokonu, do
poznania świata. A ten głos lawirował pomiędzy odgłosami natury, zlewał się z
nim, by za moment przybrać na sile i wybić się ponad wszystko. By oczarować
słuchacza. Jego ton i wydźwięk przyprawiły go o dreszcze. Wiedział, że to
lament zawiedzionej, zrozpaczonej i zagubionej kobiety. Po dłuższej chwili
zaczął wyłapywać pojedyncze wyrazy, potem ich połączenia, a na końcu całe
wersy. Z każdym słowem czuł się coraz bardziej ponad wszystkim, aż zaczęły go
opuszczać problemy. Głos sprawiał, że odzyskiwał wewnętrzną równowagę, lecz
związki sylab, jakie wyłapywały jego uszy, sprowadzały go na ziemię.
Gdybyś na przykład żył na dnie oceanu
Dla Ciebie odrzuciłabym własne stopy, aby stać się syreną
Ale wiem, że gdybym była bliżej Ciebie na dnie, zatonęłabym
Nie potrafię sobie wyobrazić sobie mojego życia jako cień
wędrujący
Poprzez nieskończoną ciemność.
Lśniąca mgła unosi się dookoła
A ja topię się całymi dniami, nie mogąc się wydostać
Ciebie tutaj nie ma
Wiem to, wiem to.
Tak samo jak słońce wschodzi i wschodzi
Tak porywa miejsca, gdzie byłam
Ciepły, ciepły wiatr zabiera je daleko
Niebieskie piętno powoli odbija się na mnie
Gdyby na przykład te słowa dotarły do Ciebie
Potrafiłbyś rozerwać moje struny głosowe i odrzucić je daleko.
Tęsknię, tęsknię
Pragnę zapomnieć o własnych ranach
I dla Twojego ciepła, odrzucić wszystko za siebie
Nawet jeśli to tylko sen
Twoje ciepło zanika, zanika
Weź więc razem z nim miejsca, w których byłam
Chcę zasnąć w Twoich ramionach
Może wtedy zniknie moja kara…
Kawałki moich wspomnień ulatują daleko
Nie mam ich wystarczająco wiele, aby się zatracić
Zapominam Ciebie i Twojej bliskości…
Twój głos zanika w ciemności…
(Amano Tsukiko – „Koe”. Oryginał znajduje się na stronie www.tekstowo.pl)
Był nieostrożny. Zasłuchany i całym
sercem zaaferowany balladą (w wykonaniu dziewczyny, to prawdziwa ballada – dop.
aut.), zamknął oczy i oddychał coraz ciężej. Nie wiedział, co czuje, taki miał
mętlik w sobie. Znał dawną Inatę i wiedział, ze poprzez śpiew próbuje wyrazić
swoje emocje, targające nią od wewnątrz, jej rozterki. I słuchając tej
piosenki, wiedział, że dziewczyna go nie skreśliła, przynajmniej nie do końca.
Niestety, domyślał się również, jak ciężko mu będzie poukładać i zlepić w jedno
kawałki ich wspólnych wspomnień.
Jak wspomniałam, Itachi był
nieostrożny, pogrążając się w nostalgii i zamyśleniu. Nim się spostrzegł, tuż
przed nim, jak spod ziemi, wyrosła fioletowowłosa i wykonując półobrót, pchnęła
go mocno, aż plecami uderzył o twardą i zimną korę. Chciał się poruszyć, lecz
mocny jak na dziewczynę uścisk i błyszcząca stal przy gardle mu to
uniemożliwiła.
- Itachi? – Szepnęła zielonooka, lekko
poluźniając uścisk i odsuwając nieznacznie broń. Mężczyzna usłyszał w jej
głosie gamę uczuć, aż zadrżał mimowolnie: od zaskoczenia, żalu, smutku i
niepewności, po strach, ból i…coś nieokreślonego. Coś, co pchnęło go do czegoś
wielkiego – do narażenia życia.
- Inata – odszepnął, tonąc w jej
trawiastych tęczówkach. Nie widział w nich nienawiści, ani wrogości.
Zaryzykował.
Nie zważając na przecinający skórę kunai, wyprężył mięśnie
szyi i sięgnął do jej zaskoczonych ust. Nie pogłębiał pocałunku, choć mógł to
zrobić. Chodziło mu tylko o zetknięcie warg. O ich własny sposób komunikacji.
Wszystko wokół zawirowało, więc zamknął oczy. A gdy je otworzył, był znów tam
był. W miejscu, które widział ostatnio niemal 10 lat temu.
***
*
***
Szykując się na tygodniową misję,
zastanawiał się nad wizytą u Iruki. Chciał go zobaczyć choć raz przed
opuszczeniem wioski, lecz miał pewność, że mężczyzna by sobie tego nie życzył.
Zważywszy na jego ostatnie humorki, wolał nawet nie próbować. I tak oto
ciężkimi westchnieniami pełnymi tęsknoty, przemierzał szybkim marszem śpiące
jeszcze uliczki Konohy. Raz po raz łapał się na niegrzecznych myślach i
przekonywaniu się co do wizyty u bruneta. „Eh,
co ta miłość ze mną robi”, pomyślał, zatrzymując się. „No dobra, głupie serce, idę”. Odwrócił się na pięcie i w tym samym
momencie musiał zablokować cios, krzyżując dłonie nad głową. Poczuł lekki ból w
okolicach dłoni. Opuszczając je na dół i przyjmując pozycję obronną (lewa noga
wysunięta w tył, ciężar przeniesiony na prawej, wysuniętej do przodu, obie
lekko ugięte w kolanach, ręce zgięte w łokciach, dłonie sztywno napięte przed
sobą), obserwował oddalającą się postać. Patrzył na przeciwnika stojącego
naprzeciw niego z rosnącym napięciem. Shinobi zdawał się być znajomy, choć nie
mógł poznać jego chakry.
- Widzę, że jesteś gotowy do misji, mój
Odwieczny Rywalu – rozpoznał głos Gai’a, lecz nie rozluźnił mięśni. Ostatni raz
widział go kilka dni temu, gdy ten wręcz starał się wpłynąć na Irukę. Na
wspomnienie wystraszonej i bezradnej miny bruneta, zacisnął zęby ze
wściekłości.
- Jak zwykle – odparł zdawkowo, analizując
umiejętności krzaczastego. – Chyba mamy do pogadania – dodał, obmyślając
strategię ataku, lecz nie dane mu było jej wykorzystać. Pomiędzy mężczyznami
pojawił się Sai, ze swoim Tanto w dłoni.
- Kakashi-sensei? Gai-sensei? Coś się
stało? – Pytał, patrząc to na jednego, to na drugiego.
- Nie – odparł stalowowłosy, stając prosto
i odwracając wzrok od młodzieńca. – Czekamy jeszcze na kogoś?
- Ie, jesteśmy wszyscy – odparł Itachi,
pojawiając się znikąd. Były członek Korzenia obserwował obu konkurujących ninja
z ukosa, przestępując bramę wioski. Z lekcji, które przeprowadziła z nim
Sakura, wiedział jedno – chodziło o coś ważnego, prawdopodobnie związanego z
ich życiem emocjonalnym. Bo jak inaczej rozumieć to, że dwójka rywali, będących
przyjaciółmi, chce ze sobą walczyć na poważnie? Bo na pewno to nie był żaden
sparing, tego był pewny.
***
*
***
Otoczeni dziwną poświatą mieniącą się setkami
kolorów, stali naprzeciw siebie. Itachi właśnie tak zapamiętał podświadomość
Inaty – poplątane i zamazane wspomnienia wioski, przyjaciół i jego samego.
- Co miał znaczyć ten pocałunek? – Czarna
poświata wokół kobiety zaczęła sunąć w jego stronę pojedynczymi języczkami.
- Chciałem z tobą porozmawiać, a wiem, że
stąd mi nie uciekniesz…
- Haha, h ha – dziewczyna roześmiała się
zimno. – Myślisz, że to twoje sztuczne genjutsu będzie na mnie działało po tylu
latach? – Posłała mu pełne pogardy spojrzenie. – Nie jestem tą samą słabą
Inatą, którą być może zapamiętałeś.
- A ja nie jestem tym samym Itachim –
patrzyła, jak chłopak wolno unosi prawą dłoń przed siebie i wykonuje pieczęć
uwolnienia. W tej samej chwili otoczenie wokół nich zaczęło się zmieniać –
zasypało się wspomnieniami Uchihy, a przede wszystkim obrazami twarzy
fioletowowłosej i Sasuke.
- Coś ty zrobił?! – Warknęła wściekła,
czując, że jest w pułapce. W pułapce, z
której uwolnić mógł ją tylko mężczyzna
przed nią.
- Zamknąłem cię w swojej podświadomości –
Uzumaki próbowała znanych sobie jutsu, by uwolnić się z tej klatki. Bez skutku.
– Porozmawiajmy, proszę.
- Nie mamy o czym! Wypuść mnie! – Syknęła,
podchodząc do niego bliżej z kunai w ręku.
- Czekałem niemal dziesięć lat na możliwość
porozmawiania z tobą! Co dzień budziłem się z nadzieją, że cię spotkam, do póki
nie dochodziła mnie bolesna prawda. 10 lat wierzyłem, że nie żyjesz, a teraz
jesteś tu przede mną.
- No i co z tego?
- Powiedziałem ci już – zielonooka
odwróciła głowę. – Kocham cię.
- Łżesz! – Krzyknęła, policzkując go. –
Gdybyś mnie kochał, to… to nie powiedziałbyś mi tego wszystkiego! Zostałbyś…
Ostrzegłbyś mnie… Pozwoliłbyś, bym… bym…
- Sama w to nie wierzysz, Ina – przerwał
jej wywód, chwytając ostrze broni i delikatnie zaczynając go z jej dłoni
wyjmować. – Nie mogłem zostać, bo by mnie pojmano i publicznie powieszono. Nie
mogłem cię ostrzec o restrykcjach, jakie cię czekają jako moją… dziewczynę, bo
o nich nie wiedziałem. Tak jak obiecano mi, że Sasuke przeżyje i zostanie
otoczony opieką, tak i obiecano mi, że ty… że ciebie w to nie wmieszają. Nie
mogłem – odrzucając kunai gdzieś w głąb wspomnień, przysunął się do dziewczyny jeszcze
bliżej. – Nie mogłem pozwolić ci, byś brała w tym udział i skalała swoje dobre
serce. Wiem, nawet dziś, że gdybym cię poprosił o współudział w misji…
zgodziłabyś się.
- Nieprawda, ja…
- Inata, nie kłamałaś mnie, mówiąc, że
mnie kochasz – z jej oczu powoli, jedna za drugą, zaczęły sączyć się łzy i
spływając po zaróżowionych policzkach, skapywać na podłoże. – A Uzumaki, jaką
znałem… zrobiłaby wszystko dla mnie. Kłamię? – Sharinganowe tęczówki patrzyły
na nią z uczuciem. A potem… oddaliły się. Dziewczyna była zaskoczona jego
zachowaniem. Spojrzała na niego z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. –
Powiedz mi proszę, co się z tobą działo przez tyle lat?
- Ja… - w niej samej toczyła się wewnętrzna
walka. – Nie – na nowo na jej twarz
powróciła zaciętość. – Nie powiem ci o niczym – Itachi przyjrzał się jej oczom.
- Nie chcesz mi wybaczyć, prawda? A szczera
rozmowa cię do tego skłoni? – Nie odpowiedziała, a jedynie znów odwróciła wzrok.
Bez zbędnych pytań Uchiha zawiązał pieczęć, uwalniając ją tym samym z pułapki.
– Nie żałuję pocałunku – powiedział jeszcze, znikając w szarym dymie Techniki
Teleportacji. Pozostawiona sama sobie dziewczyna zaniosła się szlochem. „Gdyby tylko wiedział…”, pomyślała,
siadając pod drzewem.
***
*
***
Nie był przyzwyczajony do budzenia się
na czymś miękkim i miarowo się ruszającym, więc nie lada szokiem był dla niego
poranek w domu Sasuke. Obok Sasuke. NA Sasuke.
Otwierając zaskoczone, niebiańskie oczęta,
pisnął zdezorientowany i wysunął ostrożnie jedną z łapek. Gdy skóra na jego
palcach zarejestrowała coś ciepłego, jeszcze ostrożniej zaczął badać przedmiot,
czując gdzieś na górze miarowe oddychanie. Badając wypukłości i wklęśnięcia
wokół swojej blond główki, natrafił, gdzieś na południu, na wyjątkowy punkt. Z
początku był miękki i jakiś wiotki, lecz im dłużej przy nim majstrował, stawał
się coraz twardszy i pomarszczony. Niemało zaaferowany odkryciem, dłużej się
nim pozajmował Był tak bardzo zajęty, że nie zważał na ciche pomrukiwanie jego
podusi. Naruto, w sennym amoku, nie wychwycił jeszcze, gdzie jest i co robi, a
wręcz poczynał sobie coraz śmielej. Zjechał dłonią jeszcze bardziej na
południe. Kurczę, było dość stromo, bo co chwilę dłoń mu się smykała w bok.
Lecz to go tylko zdeterminowało do dalszego działania tak, że moment później zrobił sobie przystanek
gdzieś, na jakiejś twardej, niczym kość, wysepce. Macając ten twardy punkt,
zdążył jedynie zauważyć, że jest okrągła i naprawdę nieelastyczna. Wiedziony
dziwnym przeczuciem, zsunął paluszki jeszcze niżej, a następnie odrobinę w
prawo, aż napotkał średnio twardy lasek, z troszkę zawijającymi się drzewami.
Jeszcze bardziej zaabsorbowany zaczął paluszkami przedzierać się przez ten
dziki gąszcz, a w jego głupiutkiej główce coś powoli zaczynało świtać.
Żaróweczka zaczęła mrugać. Warto wspomnieć, że poszycie, z którego wyrastał
lasek, coraz mocniej drżało i na przemian się naprężało i rozluźniało. Uzumaki
czuł, że jest blisko, że za moment odkryje największy skarb tej leśnej połaci.
Więc posuwał się do przodu, milimetr za milimetrem nieświadomy, że właściciel
tego zagajniczka obserwuje poczynania jego dłoni spod półprzymkniętych powiek z
niemałym zadowoleniem. No więc przedzierał się tak i przedzierał, aż natrafił
na coś wyjątkowego. Stosunkowo wielkie, drgające drzewo z dziwnie miękką, lekko
śliską korą! A do tego ono oddychało, unosząc się raz w górę, raz w dół! Boże,
ten świat jest pełen niepodziewajek! Naruto, jako, że jest nieustraszonym
ninja, nie zląkł się dziwnego zjawiska, ba!, zaczął się nawet po nim wspinać!
No cóż, nie było łatwo, gdyż, ponieważ, bo ta dziwna, w ogóle nie chropowata
kora zaczęła mi się osuwać w dół. Im bardziej się starał, tym szybciej
zjeżdżała! Lecz Uzumaki nie byłby sobą, gdyby nie wymyślił jakiegoś rozwiązania
z tej jakże trudniej sytuacji. Objął więc pień drzewa palcami wokół i
przesuwając się metodycznie, cierpliwie i stale ku górze, zaciskał raz po raz
dłoń na dziwnym wytworze natury. Nadal mu umykały cichutkie niczym szept
stęknięcia i cięższe oddechy. Nie zauważył nawet, że podłoże, na którym
spoczywała jego głowa, szybciej i głębiej oddychało. Nie, on skupił się na
drodze, którą miał do pokonania, by zdobyć szczyt.
Niemal
mu się to udało, gdy nagle… ześlizgnął się na sam dół, tuż do korzeni, których
de facto nie wyczuwał. Lecz to go nie zniechęciło, nie, nie! Wręcz przeciwnie,
zaczął się wspinać z jeszcze większą pasją, zaciskając dłoń mocniej, posuwając
się szybciej… Niestety, w ciągu dwóch minut zaliczył kilkadziesiąt porażek i
ani jednego sukcesu. Zdeterminowany do pokonania strasznego ewenementu Wielkiej
Matki, zaczął wspinaczkę od nowa, nie zważając na to, że podłoże mruczy i stęka
coraz głośniej, a kora, po której się wspinał, staje się coraz bardziej śliska.
Tym razem mu się uda! Gdy już był tuż, tuż, postanowił zacisnąć palce jeszcze
mocniej, by się na pewno nie zsunąć. A gdy to zrobił, stało się coś dziwnego,
co go oświeciło. Z bardzo twardego drzewka zaczęła wypływać dziwna, ciepła maź,
podłoże rzuciło sobą lekko, a gdzieś nad sobą usłyszał stłumiony jęk.
Natychmiast poderwał się i zakrył usta dłonią. Tą dłonią, którą przed chwilą…
- Nie! – Krzyknął zszokowany, odciągając
rękę i oblizując wargi. Były dziwnie przesolone i lekko mdłe… - Nie! –
Powtórzył głośniej, wyskakując z łóżka.
- Naruto? – Sasuke patrzył na ukochanego
zamglonymi mgiełką przyjemności, oczami i oddychał miarowo, próbując uspokoić
dech po niedawno przeżytym orgazmie.
- Dlaczego mnie nie powstrzymałeś?! –
Rzucił z żalem niebieskooki, rumieniąc się przesłodko. Młody Uchiha podniósł
się z niezadowoleniem, gdyż z całą pewnością wolałby jeszcze poleżeć i
rozpamiętywać w głowie poczynania swojego kochanka.
- A dlaczego miałbym to robić? Sprawiłeś mi
przyjemność i do niczego cię nie zmuszałem.
- Ale… ale powinieneś! Przecież
powiedziałem ci, że nie chcę niczego, bo jest tu Inata… - „Moja kuzynka”, dodał w myślach, nadal będąc w szoku po wczorajszej
rozmowie.
- Po pierwsze – widział, że nie będzie
lekko, więc postawił na szczerość – na początku twojej… zabawy, spałem. – Lisek
odwrócił głowę, zażenowany.
- A później? Przecież…
- Po drugie – przerwał mu dosyć chamsko –
gdy się obudziłem, byłem ciekaw, co zrobisz dalej. No, a po trzecie, było mi
nieziemsko dobrze, gdy mi…
- Oszczędź! – Jęknął blondyn, odwracając
się do niego tyłkiem i wymaszerowując z pokoju. Czarnooki uśmiechnął się pod
nosem, widząc jak krople jego nasienia spływają z opuszczonej dłoni chłopaka na
panele.
- Młotek– szepnął do siebie, na nowo
zagrzebując się w pościeli.
***
*
***
- Mieliście być o dziesiątej! – Huknęła
na nich, sprawiając, że policzki dziewczyny zapłonęły.
- Przepraszamy – bąknęła cicho, wtulając
się w tors wyższego od siebie chłopaka. – My… my…
- Coś nas zatrzymało – odparł za ukochaną,
patrząc na blondynkę rzeczowo. – To, gdzie reszta?
- Kiba i Shino są już na miejscu, tak jak
Neji – syknęła, lekko niezadowolona i ruszyła przed siebie. – Chłopcy ogarnęli
już napoje, Choji jedzenie. Pozostało nam przygotowanie rezydencji Hyuugi na
imprezę – mówiła, mijając rozbudzone stragany i mieszkania. – Tak myślałam o
sztucznych ogniach, petardach na koniec, co wy na to? – Obróciła się do nich,
żywo gestykulując.
- Jak dla mnie świetnie – powiedział
Shikamaru, rzucając granatowowłosej czułe spojrzenie. – Hinata, nie widziałaś
tych z okazji przyjęcia przez Tsunade-sama tytułu Hokage, prawda?
- Yhym – szepnęła nieśmiało, oddając
spojrzenie stratega.
- Tym razem nie pozwolę, by takie coś cię
ominęło – delikatny rumieniec na jej twarzy pogłębił się. Zniecierpliwiona
Yamanaka przyspieszyła kroku. Denerwowało ją to, że wszyscy wokół znajdowali
swoje drugie połówki, tylko nie ona.
Po piętnastu minutach szybkiego marszu
stali już przed nową willą Nejiego Hyuugi. Nara sprawnym okiem zlustrował
posiadłość przed sobą i uśmiechnął się.
- Wiesz, Ino… Myślę, że nasze osiemnaste
urodziny będą najlepsze z wszystkich, które dotąd razem wyprawialiśmy – rzucił
w jej kierunku, przekraczając wielką, żelazną bramę i wstępując na żwirowaną
alejkę, wzdłuż której rosły stare, zasłużone dęby.
- Zgadzam się – podchwyciła niebieskooka,
podążając za zakochanymi.
***
*
***
Zmęczona wrażeniami po nocnej rozmowie
z Uchihą, siedziała na huśtawce za jego domem. Nie tak chciała to rozegrać!
Znów los spłatał jej figla. Z zielonych oczu nadal spływały łzy. To śmieszne –
była potężną Kunoichi, a płakała z taką łatwością… Zacisnęła zęby na
wspomnienie pierwszej osoby, która tak ją określiła. Oczywiście był nią Itachi.
Próbowała sobie teraz wszystko poukładać na spokojnie, cząstka po cząstce.
„Nie
denerwuj się, Inata. To, co zdarzyło się do tej pory nie ma żadnego wpływu na
twoje życie. Będzie tak, jak to sobie zaplanowałaś. Naruto już cię
zaakceptował, Sasuke również. Jak dotąd nie zadali żadnych szczegółowych pytań
co do twojej osoby, nie poznali całej gamy twoich umiejętności. Spokojnie…”,
przekonywała się, tocząc walkę sama ze sobą. „Twoje największe sekrety nadal pozostały tajemnicami. A Itachi… Nic
się nie wydarzyło. Wcale nie wdarł się do twojej podświadomości, nie rozmawiałaś
z nim, nie słuchałaś jego słów. Nie powiedział ci, że cię kocha, nie całował
cię, nie wyjaśnił ci, dlaczego cierpiałaś i czemu tego nie powstrzymał…”
- Nie! – Poderwała się z huśtawki i zaczęła
krążyć wokół niej, starając się zneutralizować w sobie emocje. Szalejąca chakra
wewnątrz niej nie pomagała jej w tym. Nagle poczuła ból w okolicy brzucha tak
dotkliwy, że zaczęła się chwiać. Wyzuwając, że młody Uchiha kręci się
niedaleko, przykucnęła, a następnie opadła miękko na porośniętą trawą, ziemię. Zaczęła
medytować, starając się oczyścić swoje myśli.
- Hyn – otworzyła jedno oko i spojrzała na
siedzącego obok chłopaka.
- Tak?
- Wiesz więcej, prawda? O mnie, Itachim i
wydarzeniach sprzed dziesięciu lat? – Zamknęła oczy na nowo i odetchnęła
ciężko.
- To znaczy?
- Nie jesteś byle kim i nie powiedziałaś
wszystkiego Naruto. Co z twoim ojcem, jego śmiercią?
- Ile jeszcze wiesz? – Bąknęła zdenerwowana
jego grą.
- Wystarczająco, by cię wsypać przed
młotkiem – odparł, posyłając jej chłodne spojrzenie.
- Co chcesz wiedzieć?
- Co tak naprawdę zdarzyło się między tobą,
a moim bratem? – Dziewczyna zacisnęła zęby ze złości.
- Nic, po za tym, o czym wiesz…
- Nie ściemniaj – przerwał jej, z cichym
prychnięciem. – Jeśli mi nie powiesz, młotek dowie się, że nie byłaś z nim
szczera.
- Zamilcz! – Syknęła w jego kierunku, sprawdzając
mimochodem chakrę kuzyna. – Co wiesz?
- To, co nam powiedziałaś, plus to, że twój
ojciec oddał za ciebie życie, dzięki czemu tu jesteś. Dlaczego pojawiłaś się
dopiero teraz?
- Dlaczego mnie sprawdzasz? – Odparowała,
głowę odrzuciwszy w tył.
- Mam swoje powody.
- Zależy ci na Naruto, prawda? – Nie
odpowiedział. – Chcesz wiedzieć więcej? Bądź cierpliwy – dodała, podnosząc się
i skinieniem ręki witając blondyna ubranego w szlafrok, który właśnie do nich
wyszedł. – Jak się spało? – Rzuciła w jego kierunku, mijając w progu.
Niezrozumiale dla niej niebieskooki się zarumienił.
- Do-dobrze – wyjąkał, nie patrząc na nią.
Uzumaki uśmiechnęła się.
- To ja idę się wykąpać, a potem, może coś
razem porobimy? – Chłopcy przytaknęli, a dziewczyna zniknęła za drzwiami.
Wiem, zaraz mi wytkniecie masę błędów, którą dopiero zauważyłam :)
OdpowiedzUsuńJutro zrobię poprawkę tekstu obiecuje :)
Okej, zacznę od tego, ze jestem mega zmęczona i mój komentarz może być dość... kuriozalny, specyficzny? Tak.
OdpowiedzUsuńNajpierw muszę się trochę wyżalić i wyjaśnić powód swojego zmęczenia. Otóż oczywiście dzisiaj nie spałam do północy, a gdy rano wstawałam to byłam niczym zombi. Prawie się spóźniłam na autobus (kierowca mnie lubi i się zatrzymał na środku drogi, bym do niego dobiegła xD), nie wzięłam ze sobą śniadania, więc musiałam wyczekać w szkole do obiadu, który niestety do najsmaczniejszych nie należał. Dalej to spędziłam wyjątkowo nudny dzień w szkole. Gdy już miałam jechać do domu, spóźniłam się na autobus i musiałam drałować na piechotę (4 km .__.). Przyszłam do domu na 16, zjadłam zupę, przygotowałam się, trochę ogarnęłam lekcji i o 17:30 wyjechałam na trening aikido (zajebiście było, przyjechała do Polski mistrzyni Chizuko. Uczyłyśmy się typowej samoobrony dla kobiet xD). Byłam na miejscu o 18, a ten trening trwał dwie godziny. Pół godziny powrót, rozpakowanie plecaka i wgl inne duperele zajęły mi kolejne pół godziny. Później to już tylko robienie lekcji (trochę mi ich jeszcze zostało...). Ale TERAZ, mimo zmęczenia, komentuję xDD Uznasz mnie pewnie za niepoczytalną, ale co tam ;p
Zaczynając od razu Ci powiem, ze błędów naprawdę jest tu mało (jeśli w ogóle). Teraz tak jakby trochę jestem zamulona, więc mogłam nie zauważyć, ale i tak nawet jeśli były by te literówki, to nie przeszkadzało by to.
Łał, odpowiedzi na moje komentarze stają się coraz dłuższe xDD Ale mnie to cieszy ;p
I od razu przepraszam za wcześniejsza moją wypowiedz, może trochę przesadziłam, ale byłam troszkę wzburzona po kłótni mojej z moim przyjacielem (idiota myślał, że wyjawiłam jego najważniejszą tajemnice, a sam opowiedział to innej znajomej, która znana była z tego, że jest plotkarą. Trudne sprawy jak nic...), musiałam jakoś odreagować... padło na Ciebie. Z góry przepraszam, chociaż może przekaz, którym to napisałam był zbyt ostry? Nie wiem, nie rozdrabniam się już nad tym, bo znów będę musiała publikować trzy komentarze, do jednego tematu xD
I takie btw, bo znalazłam jedną niezgodność. Jak mogłam podciąć Ci skrzydła, skoro nie jesteś aniołem? No bo anioł, nie wyczyniał by takich rzeczy ze mną w łóżku xDD Anioł żyje w wiecznym celibacie, nie wiesz? ;D
I nie, to nie była zemsta! Tylko jak mówię, byłam "trochę" wkurwiona niewiernością i nieufnością mojego przyjaciela... A jednak według mnie ufność i wierność jest najważniejsza, więc moje wzburzenie było jak najbardziej wskazane.
Japoński... chyba jednak mam na tym punkcie obsesję i jestem zbytnio przewrażliwiona. Co nie zmienia faktu, że tribiki w głowie od razu mi się włączają, gdy widzę jakieś japońskie słowo i od razu, wręcz machinalnie sobie je przekształcam na to, co ja wiem o tym słowie. Usuratonkachi to właśnie jedno z tych słów, które od razu wprawiają mnie w chwilowe olśnienie i od razu sobie je porównuję z tym, co wiem pod znaczeniem "Usuratonkachi". Musisz mi więc wybaczyć, ale naprawdę złe zastosowanie tego słowa może wprawić mnie w... mniejszą irytację? Irytacyjkę? Nie no, po prostu uważaj na ten japoński, bo to tak jak dziecko na polu minowym. Raz się uda, raz wypier**lisz w powietrze xD
Chociaż musisz przyznać, śmiesznie było by tłumaczyć imiona bohaterów na polski. Wyobraź to sobie. Naruto stoi na ślubnym kobiercu, obok niego stoi Sasuke, a ksiądz gada:
"Czy ty, Wachlarzu, bierzesz sobie za żonę... Pfu! męża, tego oto Składnik Dania Ramen?
- Tak.
- Czy ty, Składniku Dania Ramen, bierzesz sobie za męża tego oto Wachlarza (bardziej pasowało by ""Pytonga", ale nie narzekam ;--;)?"
Czekaj, zaś mi się nie zmieścił komentarz…
Ciąg dalszy:
OdpowiedzUsuńFajnie by było c;
Jakby to powiedzieć, wiele osób w Internecie, jest, że tak się wyrażę... "skurwielami". Potrafią znaleźć najmniejszy szczególik (na przykład wiek ;-;) i już robią z tego wielką aferę. No i jest jeszcze rzecz, że opisuję sceny 18+, nie mając tego wieku. Po prostu nawet ja sama uważam, że to trochę za wcześnie jak na opisywanie "takich" scen. I nie, nie 15. Chociaż blisko. c;
Nie tylko ja, ale moi przyjaciele i rodzina uważa, że jestem zboczona. Ja ostatnio koleżance tłumaczyłam co to jest "seme", "uke", wazelina, lubrykant, jakie są pozy podczas seksu i jeszcze raz tłumaczyłam jej, że uke to ten, który "przyjmuje", a seme to ten, który "daje". Jestem niezwykle doinformowana ;D
To ja nie ogarniam. Jakim cudem miałaś 2, skoro tak fajnie opisałaś ten "zwis" Gai'a? xDD
Ja nie mówię, że zarżnęłaś cały pomysł Inaty z innych blogów! Twoja postać od innych OC różni się wieloma rzeczami. Po prostu tak jakby motyw trochę już oklepany? Tak ociupinkę, że ta obca osoba jest tak bardzo potężna i wgl. Oczywiście Twoja Inata jest bardziej rzeczywista i oryginalna od tych innych, które czytałam. Po prostu takie wnioski nasunęły mi się po przeczytaniu poprzedniego rozdziału. Teraz zmieniłam zdanie, gdy przeczytałam ten rozdział, ale o tym później xD
Szczerze, to nie pomyślałam na początku o tym, że kekkei genkai można dopracować do aż takiej perfekcji, ze nie jest zmęczona po uspokojeniu Naruto. Cóż, musieli podać ją jakiemuś odczłowieczaniu w przeszłości skoro już od dziecka musiała nad nim zapanować (chociaż to logiczne, że kazali jej się uczyć nad tym panować. W późniejszym wieku byłoby to utrudnione).
No, fajnie, że nie będzie taka idealna! ;D To znaczy, że nie będzie asertywna i Naruto będzie mógł wyłudzając od niej pójścia na ramen c; *razem z Naruto podskakuje uradowana na krześle ze swojego pomysłu*
I mówię jeszcze raz. Na pewno niczego nie kopiujesz, motyw trochę mi się zlał z poprzednimi, jednak nadal uważam, że powinno się wydarzyć, coś takiego BUM! co nadawało by temu opowiadaniu zupełnie innego wymiaru. I na pewno takie coś się stanie, wierzę w Ciebie ;)
Może troszkę Cię wtedy zbeształam, ale cóż, tak bywa, że mam cięższe dni i akurat wtedy coś takiego mnie dopadło. Jezu, zaraz się prześpię z głową w klawiaturze, padam…
A ja taki mały spamik zawsze lubię robić ;D (Tylko teraz trochę obawiam się zasnąć samej w pokoju, bo zawsze możesz do mnie przyjść i spełnić swoją… groźbę, obietnicę?)
Bwahahah xDDD Dwie strony w Wordzie odpisywania na nasze rozmowy ;D Jestem niemożliwa ;D
Ale teraz notka (tutaj niestety aż tak się nie rozpiszę (moje paliwo energii opiera się teraz tylko na oparach ;-;))
Cieszę się, że Itachi w końcu powiedział to co chciał Inacie i to, że Uzumaki zaczyna poważnie rozmyślać nad osobą szanownego Pana Łasica. Będą dzieci!
Piosenka dość refleksyjna, trochę się w niej pogubiłam (dość łatwo się pogubić, rozwiązując równocześnie zadania z matematyki i czytając rozdział).
Znów się nie zmieścił…
Ciąg dalszy:
OdpowiedzUsuńNo i legendarna rywalizacja Gai’a i Kakashiego. Tym razem o chłopaka c; Co też te yaoi’istki nie wymyślą (O witaj, wielka i potężna hipokryzjo!).
I mój najulubieńszy moment w całym rozdziale. Opisywanie pranku Naruto. Przez cały czas strzelałam sobie facepalm’y, załamana. Jesteś zboczona, zbereźna, wszystko w jednym. Taka hard wersja Jiraiyi!
Ale w sposób w jaki to opisałaś… no po prostu mrrr <3! Porządnie, elektryzująco, świetnie, no i ze szczegółami ;] Naprawdę, Ty to jesteś Królową Opisów Erotycznych. W taki sposób, w jaki to robisz, naprawdę zwala z nóg (nie tylko nogi zwala ^-^ *pervert -mode on*)
Patrzę na zegar i co widzę, że już od jakiejś godziny (około) rozdrabniam się i piszę komentarz (wcześniej musiałam jeszcze wyjść z psem, wyszczotkować i wgl… trochę zeszło).
Oczy kleją się niemiłosiernie… Nie! Ja ten komentarz dziś opublikuję, nie ma bata (no chyba, że w Twoim ręku…xD)!
Nie obrazisz się, jeśli WzK skomentuję (i przeczytam ;-;) jutro, co? Naprawdę, okropnie jestem zmęczona…
Niemniej, kończą mój słowotok (komentarz-tok?), rozdział bardzo mi się podobał. Nie tylko zawierał tą głębię, którą tak lubię, ale i też rozśmieszył mnie (Naruto przykładający do ust rękę. Ale przecież on tą ręką… - NAJLEPSZE! xD). Kochana, oby tak dalej! Chociaż mam mały niedosyt, no bo… Sasuke to Naruto zaspokoił, a na odwrót to już nie? O.o Ej, to seksizm (jakkolwiek to brzmi).
Kotku, pomysłów tyle ile gwiazd na niebie, weny tyle ile asteroid jest w kosmosie, a czasu tyle, ile tylko zechcesz c; Mocno ściskam i całuję równie mocno ;*
I oto, świętuję, bo właśnie skończył się celibat!;D
Dobranoc c;
Kaja Jelonek
(P.S. Tym razem trzy karty w Wordzie ;D)
(P.S.2 Zajefajny nowy wystrój bloga c; Przejrzysty i taki… zielony *^* )
P.S.3
UsuńObrazek na końcu... tak się śmiesznie złożyło, że niedawno też gdzieś go w sieci wyhaczyłam xD Podoba mi się, bardzo mi się podoba.
*Grzecznie idzie do łóżka i czeka na nieuniknione, za spamowanie*
Dobranoc xD
Witam,
OdpowiedzUsuńwięc mogę tak nadal pisać komentarze ;] :> cóż tak mi jest zdecydowanie lepiej pisać komentarze, bo niestety nie wiem kiedy będę miała opcje, przeczytać następny raz (a z czasem się zapomina co chciało się powiedzieć...)
wspaniale przedstawiłaś scenę między Itachim a Inatą... ach jaki Sasuke jest spostrzegawczy... chociaż chyba chciałabym zobaczyć pod tą maską mało rozgarniętego Naruto, wielką spostrzegawczość... no na przykład, aby padło pytanie.. czego mi jeszcze nie powiedziałaś o klanie....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam!
OdpowiedzUsuńAlbo ten rozdział był krótszy, niż ostatnie, albo to mnie po prostu czytało się go tak dobrze, że minął niesamowicie szybko. Aż z wrażenia poleciałam jeszcze na chwilę do góry, sprawdzić ile miejsca zajął.
Młotkowatość Naruto mnie czasem zupełnie rozbraja. Scena w łóżku rozłożyła mnie na łopatki i nie bardzo wiem, jak można by to skomentować. Opis całego poranku mi się bardzo podobał, był taki zupełnie nietypowy i interesujący.
O Itachim i Inacie wspominać nie będę, ponieważ nie bardzo wiem, co mogłabym napisać. Czekam na rozwinięcie tematu i zastanawiam się, jak ich historia się dalej potoczy :-)
Pozdrawiam i życzę weny :-)