niedziela, 28 lipca 2013

03. One-Shot - Byłeś dla mnie wszystkim...

        A to bonus w ramach przeprosin ;) Jezu, czemu ja zawsze muszę zaczynać apostrofą, moi mili Czytelnicy?


       Został tydzień. Odbył wszystkie misje, jakie wyznaczyła mu Tsunade, znalazł kupca na mieszkanie, powyrzucał nic nie warte rzeczy, ubrania spalił. Zostawił sobie tylko komplet, który dostał od brązowowłosego: wściekle szarą bluzkę z dwoma kunai na piersi wygiętymi w serce, czarne spodnie z tysiącami kieszonek i czarno-srebrną kamizelkę; wspólne zdjęcia i jedyny prezent, jaki kiedykolwiek dostał - naszyjnik z białego złota w kształcie Delfina przytulającego Wilka. Na odwrocie jubiler wygrawerował słowa: "Kakashiemu na zawsze Iruka".  Z tym wszystkim chciał spocząć, zapisał to nawet w testamencie. Resztę przedmiotów należących do niego miał dostać Umino, nie martwił się co z nimi zrobi. Niech wie, że odchodzi przez miłość do niego i brak zaufania. Bo nie mógł bez niego wytrzymać.
   
     W ciągu ostatnich trzech tygodni widział go tylko dwa razy - raz, gdy zanosił zwój to Akademii Ninja, a drugi na zakupach. Mężczyzna był odwrócony do niego tyłem. Kakashi przechodząc obok, niby to niechcący go potrącił, splatając na moment ich dłonie. Spojrzał w oczy ukochanego i wyszeptał:
   - Żegnaj, Delfinku - i cofnął dłoń. Nim brunet zareagował, wyszedł ze sklepu, płacąc z nadwyżką. Nie widział jego tęsknego wzroku i chęci rozmowy.
   
     Jak wyglądało jego życie bez Iruki? Jednym słowem nijak. Wstawał znów późno, wróciła maniera spóźniania się na wszystko i wszędzie, choć od dobrych dwóch tygodni nie przespał żadnej nocy. Bez niego cierpiał na bezsenność. Godzinami siedział w lasach albo na cmentarzu, niszcząc po drodze co się dało i leżąc bez sił w miejscach, w których całował, bądź tylko przypadkowo spotykał bruneta. Zamykał oczy i pozwalał myślom błądzić w wspomnieniach związanych z tym jedynym. Z jednej strony bał się śmierci, ale z drugiej... była dla niego wybawieniem. Bo jego ukochany był nieugięty. Szarowłosy niemal co dzień zjawiał się u Tsunade, która maltretowała Umino, by z nim porozmawiał. Bez skutku. Kobieta wyjaśniła czekoladowowłosemu jak było naprawdę, ale i to nie pomogło. Chciała nawet wydać Iruce rozkaz, by ten pogodził się, a przynajmniej wysłuchał jonnina, ale temu sprzeciwił się Kaszalot. Niczego nie chciał na siłę. Nie wiedzieli, że Chunnin czeka, aż Kakashi sam do niego przyjdzie. Mógł mu wybaczyć już i przeprosić. Ale tego nie wiedzieli. Hokage, po ich ostatniej rozmowie domyśliła się, że syn Kła chce odejść z tego świata. Zdwoiła wysiłki, by pogodzić tych dwojga, nie chciała stracić tak dobrego ninja. Lecz decyzja przez obu została podjęta.
   
      Ostatnią rzeczą, jaką postanowił zrobić, było wzięcie udziału w jonninparty w ten piątek. Może to nie do końca eleganckie, a już na pewno nie podobne do niego, ale chciał znaleźć kogoś, kogo będzie mógł po pijanemu przelecieć, a gdy już sprawi, że plotka będzie prawdą, pójdzie na cmentarz i... pożegna się z życiem. Miał nadzieję, że przez to będzie mu łatwiej, a przynajmniej Iruce łatwiej przyjdzie zapomnienie o nim. Choć zdawało mu się, że mężczyźnie i tak to dobrze idzie. Nie wiedział, jak bardzo się mylił. Sama nie wiem, skąd w Kakashim tyle żałości, braku wiary, zrezygnowania i czarnych myśli. Za to jedno wiem na pewno - Iruka Umino, nauczyciel Akademii Ninja, trzy lata młodszy od niego Chunnin był naprawdę całym jego światem. Dzięki niemu pożegnał się niemal z dławiącym go od lat poczuciem winy. Prawie zapomniał o śmierci przyjaciół z drużyny, poradził sobie z samobójstwem swojego ojca... A teraz wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Nie umiał już zorganizować sobie dnia, a czasem zrywał się w środku nocy, ubierał i biegł pod dom byłego kochanka z przeświadczeniem, że on na niego czeka i że go zaniedbał. Z transu budził się zwykle, gdy stawał przed zamkniętym oknem, które zawsze, od kiedy zaczęli być ze sobą, jego kochanek pozostawiał otwarte, spodziewając się wizyty.
   
       Mężczyzna kolejny raz podniósł się z łóżka, nie śpiąc nawet minuty. Wykonał machinalnie poranne czynności: zrobił kilka ćwiczeń, wziął zimny prysznic, zjadł śniadanie, wypił mocną, czarną kawę, umył zęby, ogolił się i ubrał. Przy każdej czynności miał przed oczami ukochaną osobę, która zwykle robiła to samo. Przez lata obserwował Irukę przy każdym, najmniejszym ruchu, by zapamiętać dokładnie każdy szczegół. Potrafił teraz nie zamykając oczu niemal zrekonstruować w wyobraźni jego postać tak, że nie raz był przekonany, że widzi go przed sobą. Mara rozpływała się, gdy wyciągał rękę, by jej dotknąć. Niemal wariował, a to musiało się skończyć.

~*~*!*~*~

         Nastał piątek. Sasuke i Naruto zagrzebali już męczący ich przez ostatni tydzień spór i szykowali się na to ważne spotkanie. Blondyn, zaznajomiony już z przebiegiem takich imprez ubrał się dość swobodnie: czarne bojówki z pomarańczowymi akcentami, wściekle jasnopomarańczową koszulkę z liściem na piersi i czarną kamizelkę z wachlarzem na plecach. Dar od ukochanego, by wszyscy wiedzieli, że gdyby prawo im tego nie zabraniało, już dawno wzięliby ślub. Uchiha już od jakiegoś czasu planował oświadczyć się Uzumakiemu, co w ich świecie (orientacji) znaczyło niemal tyle samo, co wspomniana ceremonia. Główną akcję zaplanował na dziś wieczór. Dlatego też ubrał się jak zwykle w czerń z kilkoma emblematami klanu. Chciał dobitniej ukazać Naruto, z kim jest i co oznacza wyróżnienie w postaci zaręczyn. Miał też nadzieję, że w końcu w ich związku będzie jak dawniej, bo mężczyźni przez ostatni czas aż nader często się kłócili. Po części to była wina bruneta, który był strasznie zaborczy i zazdrosny w stosunku do kochanka. Ale i jego druga połowa nie była bez winy - otóż przy każdej okazji prowokowała go, flirtując (głównie dla żartu) z Yamato. Sasuke może i kochał roztargnionego blond młotka, ale swoją dumę miał i nie mógł sobie pozwolić na takiego typu zachowanie. Starał się wielokrotnie mu to wytłumaczyć, ale nadal bez skutku. Myślał, że gdy Naruto w końcu dostanie prawdziwy, trwały znak jego miłości, to zakończy tą głupią paradę. W sumie właśnie z tego względu się z nim pogodził i to wyjątkowo nie w łóżku.
   - Kochanie, a może ubierzesz coś bardziej eleganckiego? W końcu to poważne spotkanie - szepnął niebieskookiemu, delikatnie liżąc uszko. Uwielbiał, gdy mężczyzna dzięki temu drżał jak osika na wietrze. Objął go w pasie i delikatnie masował brzuch. - Zależy mi, Usuratonkachi, żebyś wyglądał dostojnie i seksownie.
   - A co, tak jest źle? - Odgryzł się Naruto, uwalniając się z jego objęcia i stając na przeciw, by zaprezentować strój. - Przecież wyglądam schludnie, a zresztą mówiłem ci, "poważne" rozmowy trwają na ogół nie dłużej, niż godzinę, a potem to tylko sake.
   - Wiesz, nie wyglądasz, makabrycznie źle, ale... - podszedł do blondyna i ujął jego nadgarstek w dłoń, kierując go w okolice swojego krocza, uśmiechając się zadziornie. - Widzisz, nie podniecasz mnie. - Lisek zarumienił się mocno. - Ale gdybyś ubrał to czarne kimono ode mnie, gdzie masz odkryte ramiona to... - Lisek poczuł, że męskość kochanka twardnieje - .. O, ktoś się budzi na samą myśl.
   - Dobe!! - Krzyknął Uzumaki i odskoczył jak oparzony, wyrywając rękę. Jego złorzeczeniom wtórował cichy, głęboki śmiech Sasuke.
   - No dobrze, dobrze, ale ostatni raz ci spuściłem z...
   - Co ty powiedziałeś?! Ty... - Głos Naruto stał się nienaturalnie piskliwy, a rumieniec poszerzył się nawet na szyję chłopaka. Cofnął się jeszcze bardziej, na swoje nieszczęście upadając płasko na łóżko. Onyksowooki zawisł nad nim tak, że jego kolano dotykało krocza blondyna.
   - Powiedziałem, że ostatni raz ci odpuściłem z ubraniem, młotku. - Lisi odetchnął głęboko, czując ulgę. Na krótko. - Coś ty sobie pomyślał, a raczej usłyszał kotku?
   - Nnniic.. – stęknął niepewnie, czując, jak kolano Uchihy delikatnie przesuwa się po jego kroczu. Chciał go odepchnąć, ale ten użył całej swojej siły i przywarł do lazurowookiego ustami. Całował zachłannie policzki, podbródek, wargi, od czasu do czasu je podgrywając. Naruto, czując coraz większą satysfakcję, zamknął oczy i sam zaczął ocierać się o chłopaka, obejmując go dłońmi. - Sasukee - jęknął, gdy ten dotknął jego męskości przez spodnie. Czując, że niedługo zwariuje, przez drażniący materiał bokserek, chciał zostać rozebrany. Jednak dotyk jak i ciepło jedynej osoby, jaka mogła to zrobić, się oddaliło.
   - Wstawaj młotku, musimy iść - powiedział zadowolony z siebie Sharinganowiec, wychodząc z sypialni. - To taka mała zemsta za wczorajsze dotykanie Yamato - krzyknął, schodząc już po schodach. Był pewny, że rozpalił kochanka do tego stopnia, że sam spokojnie zdąży jeszcze wypić kilka kieliszków sake na odwagę. Lecz przeliczył się, gdyż Uzumaki z głośnym "DRANIU", skoczył na niego tak, że obaj przekoziołkowali przez pozostałą, niepokonaną jeszcze część schodów.
   - Zwariowałeś, młotku? Mózgu już w ogóle nie masz? Złaź ze mnie! - Stęknął Sasuke, chcąc wyswobodzić się spod ciała ukochanego i rozmasować bolący tyłek. Ten problem nie dotyczył niebieskookiego, który wygodnie sobie siedział na swoim seme.
   - Nie, nie zwariowałem. Nie masz za co się mścić, Yamato pomagał mi tylko bandażować rękę - wskazał na bandaż ukryty pod rękawem.
   - No pewnie...
   - Nie chcesz, nie wierz. Ale nie musisz mnie obrażać - powiedział zimno górujący i zszedł z mężczyzny. Nie czekając na niego, wyszedł z domu i skierował się w stronę budynku Rady.

~*~*!*~*~

        Siedział samotnie przy stoliku i patrzył na zegarek. Dochodziła 21. Ważne spotkanie już od jakiejś godziny przemieniło się w dyskotekę. Gdzie nie spojrzał, widział zakochane pary, obejmujące się, tańczące, a nawet obmacujące. Sam łapał się nie raz na tym, że wzrokiem poszukiwał szarowłosego jonnina, albo na tym, że czekał na niego. W sumie nic innego dzisiejszego wieczora nie robił, tylko czekał.
   
        Już jakiś czas temu wybaczył mu, a raczej dopuścił do siebie tłumaczenia Tsunade i samego Kakashiego. Wiedział, że go skrzywdził i bezpodstawnie oskarżył. Wielokrotnie mógł sam do niego podejść i poprosić o chwilę rozmowy, bo naprawdę za nim tęsknił, lecz chciał, by jonnin zrobił kolejny pierwszy krok i pokazał, że mu zależy. Przecież on nie jest jakimś zimnym draniem, a to, że bez Hatake wariował, nie umiał już przeprowadzać lekcji doprowadzało do szału nawet jego uczniów. Z godziny na godzinę stawał się coraz bardziej pijany. Zapominał o wszystkim, prócz Kaszalota.

~*~*!*~*~

         Weszli na spotkanie osobno, co większość obecnych przyjęła z jękiem ulgi. Oczywiście byli już spóźnieni i takim sposobem nie wzięli udziału w obradach. Uchiha wręcz nienawidził się spóźniać. Naruto, w ramach protestu zdjął kamizelkę podarowaną mu przez Sasuke i prowokująco patrząc mu w oczy, zagadnął Yamato, co hebanowowłosy przyjął z sykiem złości. Nie tak wyobrażał sobie dzisiejszy wieczór, ale skoro tak, to.. postanowił się zemścić. Nikt, nawet jego młotek, nie będzie tak z nim postępował. Wściekłość mężczyzny była tym większa, że nie mógł zrealizować wcześniejszych zamierzeń co do swojego kochanka. Zlustrował wzrokiem wielką salę obrad, spojrzeniem prześlizgując się po stolikach pod ścianą. Gdy w końcu, pośród tłumu tańczących shinobi zauważył jego, postanowił, że go poderwie. W końcu był już sam, a Uzumaki musi pożałować za to, jak wystawiał jego cierpliwość, miłość i opanowanie na próbę. Podszedł do baru, zamówił pięć kieliszków sake, a spożywszy je, wziął z blatu sześć butelek i skierował się do wcześniej upatrzonego stolika. Oj tak, Usuratonkachi pożałuje.

~*~*!*~*~

         Obserwował Irukę już od jakiegoś czasu i z zaskoczeniem stwierdził, że brunet równie często spogląda w jego stronę. Nie wiedział, jak to interpretować. Błędnie myślał, że ten próbuje go tymi spojrzeniami.. jakby wygonić. Już go odtrącił, a teraz jeszcze nie chce, by przebywali w tym samym pomieszczeniu? Ta myśl również bolała. Sama się dziwię, gdzie podziała się inteligencja, doświadczenie oraz umiejętność dokładnej oceny i analizy sytuacji, Kakashiego. No, ale miłość, a szczególnie zawód miłosny, jak wiemy sami, przyćmiewa zmysły. Może to go usprawiedliwia? Ważnym jest, że z niecierpliwością jak i lękiem oczekiwał północy. Wtedy jego dusza miała opuścić ciało, jak zaplanował. Ale czy my możemy, zwykli ludzie, nawet, gdy jesteśmy utalentowanymi ninja, zaplanować śmierć? Oczywiście, że tak, To ta, dana nam z niebios, słynna „wolna” wola. Nad nami czuwa, owszem, Opatrzność Boska, ale czy wpływa na nasze decyzje? Często nie, dlatego w wypadku Kakashiego.. śmierć była niestety zaplanowana, choć nie w każdym szczególe. Mógł go ktoś ocalić. Jeden jedyny, wyjątkowy ktoś. Czy zdąży? Hatake wiedział, że tylko on mógł go powstrzymać, lecz się tego nie spodziewał. Bał się odejść w ten sposób, lecz nie miał innego wyjścia.
   
Siedząc przy barze i wlewając w siebie kolejne kieliszki sake, szukał swojej przyszłej ofiary, pomimo obrzydzenia, jakie czuł do siebie, na myśl, co chciał zrobić. Nim zdążył ją zlokalizować, na szyi uwiesił mu się najpiękniejszy blondyn wioski Konoha.
   - Kakashi… - jęknął pijany, dławiąc łzy.. – Iruka-sensei i Sasuke.. się całowali! – Na słowa chłopaka, jonnin drgnął i nie myśląc dużo, dał się ponieść wypitym wcześniej procentom.
   - Mój Iruś.. – wetchnął, wpijając się z bólem w wargi byłego ucznia.

~*~*!*~*~
                                                                    KILKA CHWIL WCZEŚNIEJ

        Obiekt rozmyślań Kopiującego Ninja wlewał w siebie już czwartą butelkę Shirizgran (piwo konoszańkie), z mętnym wzrokiem patrząc na etykietę. Gdyby  nie był w stanie upojenia alkoholowego, dostrzegłby, że oprócz srebrnej, lekko wypukłej nazwy trunku, nad nim widniał jakby naszkicowany szary wilk. Ale jak wspomniałam, Iruka go nie widział. Kontemplował etykietkę z innego powodu – była cała czerwona z czarnymi łezkami. Tak bardzo przypominała mu Sharingan, ukryty w lewym oku ukochanego. Mężczyzna bił się z myślami, miał dość ciągłego czekania. Chciał podejść do Hatake, strzelić mu porządny cios w twarz (taa, na pewno teraz byłby porządny;p – dop. Aut) i tak zaskoczonego pocałować namiętnie nawet na środku Sali. Teraz to nie było ważne. Pragnął tylko znów go przy sobie poczuć. Nim jednak zdążył cokolwiek zrobić, do jego stolika dosiadł się brunet. Umino spojrzał na niego pytająco.
   - Chybaaabw pomyliłżeszższ stolililiki.. – wybełkotał, przymrużając oczy. Mimo, że jego ulubiony wychowanek był z nim już tyle lat, nie do końca go zaakceptował, a Uchiha.. nie pragnął tego.
   - Nie, dokładnie wiem, gdzie jestem – wyszeptał nad wyraz miło chłopak. – Chciałem z tobą porozmawiać – uśmiechnął się zachęcająco, co mimo wielokrotnych ćwiczeń, nadal przychodziło mu z trudem.
   - Ooo czyy.. czym? – Warknął czekoladowowłosy, obserwując go bacznie. Przynajmniej się starał, by tak wyglądało.
   - O nas – zaskoczony Chunnin odzyskał rezon, choć nie na długo, bo próbując wstać, zatoczył się i z powrotem opadł na krzesło. Uchiha przysunął się i objął go opiekuńczo ramieniem. – Może wypijemy? – Zapytał, sięgając po butelkę.
   - Nie mamamma żadnych naszszszss.. – jęknął Chunnin, zatapiając usta w piwie. Sasuke musiał przyznać, że ten może się ciekawie zachowywać w łóżku, jako uke. Całkiem jak Uzumaki. Na myśl o ukochanym zadrżał nerwowo i delikatnie próbował się odsunąć od starszego mężczyzny, lecz ten mruknął niezadowolony i wtulił się w niego z cichym: „Kakashi”. Sasuke zerknął na niego zdziwiony, a po chwili na jego ustach zatańczył uśmiech. Domyślił się, że mężczyzna pomylił go z ukochanym. Znów owionął spojrzeniem salę, a gdy zobaczył, jak Yamato całuje jego Liska delikatnie w policzek, nie wytrzymał i wpił się namiętnie w usta towarzysza, spoglądając prowokująco na Uzumakiego. Zatracając się w pocałunku, nie widział łez płynących z oczu ukochanego oraz policzka, jaki wymierzył członkowi ANBU.

~*~*!*~*~

           Całował go namiętnie, zapamiętale, nie mogąc zapomnieć o tym, co zrobił jego ukochany. Składał gorące pocałunki na całym ciele, pozbawiając obu ubrań. Tak bardzo był spragniony ciała, choć nie tego, które miał pod sobą. Bez ostrzeżenia wszedł w kochanka, miażdżąc wargi.

       Nie chcieli się bawić, chcieli nie pamiętać o błędach. Nieważne teraz, że ten, z którym się kochają, to nie ich druga połówka.
    Obaj tak samo ulegli…
    Obaj tak samo jęczeli i prosili o więcej, choć głosy nie te…
    Ale to nieważne.
    Obaj spragnieni, kochający, zawiedzeni.
    Obaj pragnący miłości i ciepła tej drugiej osoby, wyjątkowej osoby.
    Obaj nie mogą powstrzymać tego, co się zaczęło, choć umysłu nie zatruwał alkohol..
   
    Czterej kochający swoje bóstwa, na dobre jak i na złe.
    Czterej niewierni, bo zgubiła ich miłość.
    Niewierni, gdyż nie ufali, bali się, postępowali nierozważnie.
   
    Dotyk..
    Pocałunki..
    Jęki rozkoszy…
    Przyjemność, która pozwalała odpłynąć..
    Spełnienie i imię ukochanego na ustach, tak odmienne od imienia dzisiejszego kochanka…


~*~*!*~*~

        Obserwując uśpioną twarz blondyna, nakładał na siebie kolejne części garderoby. Nie mógł uwierzyć, że ten, z którym zdradził Irukę, jest Naruto. Miał pewność, że i dla niego.. skończy się coś ważnego, że Uchiha nie puści mu tego płazem. Lecz z drugiej strony… to on całował jego Delfinka. Nie ma czasu się nad tym zastanawiać, to rzecz przyziemna. A na niego czekało niebo. Gdy skończył, nachylił się nad blondynem i musnął delikatnie jego czoło. Jak ojciec, co było irracjonalne po tym, co przed chwilą robili.
   - Przepraszam, że i twoje życie zniszczyłem – wyszeptał, zakładając maskę. Nadal odczuwał strach przed tym, co ma się wydarzyć, lecz pozbył się uczucia wstrętu do samego siebie, bo kochając się z Uzumakim.. czuł, jakby kochał się z ukochanym. Potrząsnął ze zrezygnowaniem głową i przeniósł się na cmentarz. Zostało mu pięć minut. W dłoni błysnął sztylet.


~*~*!*~*~

         Myślał, że Chunnin będzie potrzebował więcej czasu na to, by odpocząć po tym, co robili, a czego się brzydził. Lecz ten niemal natychmiast obudził się i rumieniąc, ubrał. Sasuke zarejestrował tę reakcję, spodziewając się tego, co zaraz będzie.
   - Zdradziłeś Naruto! – Krzyknął zdenerwowany brunet, wstając i kierując się do wyjścia. Tak wielki żal miał do siebie.
   - A ty Kakashiego, obaj jesteśmy winni – mężczyzna zatrzymał się w półkroku.
   - Już z nim nie jestem i dobrze o tym wiesz.
   - I tego żałujesz.. – odwarknął Sharinganowiec, rzucając mu list, który dzień wcześniej Naruto dostał od Hatake. – Czytaj.
   - Co to? – Emocje na twarzy nauczyciela zmieniały się: raz był wściekły, raz zaintrygowany, lecz cały czas zażenowany.
   - Czytaj i to szybko, bo za jakiś kwadrans będzie nieaktualne, a tego byśmy nie chcieli. – Iruka, już bez zbędnych pytań rozwinął papier, a rozpoznając pismo jonnina, chciał natychmiast zagłębić się w treści, uniemożliwił mu to towarzysz. – O dzisiejszym zapomnij. Jakoś poukładam to sobie z Naruto, a ty ratuj Hatake. – Brązowooki przytaknął, czytając. Po chwili zerwał się i pobiegł w tylko sobie znanym kierunku.

~*~*!*~*~

        Wiedział, że zdradził Sasuke i nigdy mu tego nie wybaczy, ale miał też świadomość, że Uchiha zdradził jego. Lecz w tym momencie nie mógł się tym przejmować. Zarzucając na siebie bluzę, biegł przed siebie w ciemność. Zawsze miał do niej słabość, lecz teraz musiał ją ograniczyć.
   
       Co prawda, obiecał Kakashiemu, ze nic nie zrobi, ale nie mógł. Tak jak i on, nie pozwoli swoim przyjaciołom umrzeć. Przeklinał się za to, że technika teleportacji niezbyt mu nadal wychodzi, bał się, że nie zdąży. Dopadając do bramy cmentarza usłyszał za sobą pełen żałości i smutku głos.
   - Kakashiiii! Nieee! – Wybiła północ.

007. Rozdział siódmy - Zaskoczenie. i spontaniczne pomysły. Decyzja

           Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
           Rozdział: 7/?
           Tytuł rozdziału: Zaskoczenie i spontaniczne pomysły. Decyzja.

***
*
***


         Widział, jak Kakashi obserwuje go cały dzień, nie chciał jednak zaczynać awantury. Szczególnie po ostatniej rozmowie. Wychodząc z Akademii nie zdziwił się, że czekał na niego.
    - Ohayo, Iruka. – Kiwnął jonninowi głową, lecz nie zatrzymał się, co niestety nie odstraszyło mężczyzny, podążył za nim z uśmiechem. W brunecie narastała irytacja – nie miał dzisiaj czasu na kolejne nieobliczalne zachowanie swojego towarzysza. Za dwie godziny miał się spotkać z Maito, by nauczyć się nowej techniki, choć dla jego przyszłego trenera była ona niczym. No cóż, czasem trzeba zacząć od niczego. Westchnął. – Może spotkamy się przy…
   - Jeśli masz znów na myśli kawę, to wybacz, nie mam czasu – zatrzymał się w pół drogi i odwrócił przodem do Hatake - … ani ochoty. – Szarowłosy nie spodziewał się takiej wrogości w głosie, miał nadzieję, przyszłego kochanka. Postanowił mimo to nie skapitulować, bo… do Iruki czuł coś więcej niż pożądanie. Nie chciał, by ten odszedł, nie wyjaśniając mu tego. Przymknął oczy, wciągnął głęboko powietrze do płuc i zapytał:
   - Coś się stało, że się tak względem mnie zachowujesz?
   - Tak – głos brązowookiego aż trząsł się z gniewu. – Nie życzę sobie żadnych więcej pocałunków, dotyków, przytulań, ani niczego, co jeszcze miałeś w głowie – niemal warknął, kontynuując marsz. Nie odwrócił się, zawiedziony stwierdził, że mężczyzna ciągle za nim podąża. Kakashi wiedział od Trzeciego Hokage, że Umino miewał czasem humorki, teraz wyglądało to na coś poważniejszego. Zaczął coraz bardziej odczuwać, że mu na nim zależy. Co prawda, przyznał się przed sobą, że go kocha, ale wciąż sądził, że mu to przejdzie. Słowa Namikaze zaczęły się spełniać. „Musisz pamiętać, że ta miłość… nie odchodzi z wiekiem.” Widząc, że jego ukochany skręca w las, zapewne do swojego domu, zniknął w szarym dymie, co Iruka przyjął z zadowoleniem. Nie trwało to długo, bo po pięciu minutach marszu znów poczuł złość i rozgoryczenie – Kakashi siedział na hamaku na jego werandzie. Wiedział, że to niegrzeczne i sprzeczne z jego osobowością, ale miał mimo wszystko ochotę wejść do budynku, nie zważając na mężczyznę.
   
    Jego dom, typu parterówka z szerokim, japońskim dachem, mieścił się niemal na skraju lasu. Co prawda, brunet miał jeszcze jedno mieszkanko w wiosce, w którym mieszkał większość czasu, lecz wolał się przenosić tutaj w każdy weekend i dzień wolny. A przecież jutro była sobota. Jego oaza, jak ją nazywał, była średnich rozmiarów, drewnianym budynkiem, z werandą (w stylu amerykańskim- dop. Aut.), dużymi czerwonymi drzwiami, srebrzystymi okiennicami i średnich rozmiarów oknami. Naruto nazwał ją leśniczówką i tak w zasadzie po części było. Otoczona drzewami, pozwalała mu się odprężyć przy odgłosach natury. Teraz musiał skupić się na czymś innym.
   - Iruka, to nie tak, ja… nie…
   - Daruj sobie. Nie lubię, gdy ktoś się tak zachowuje względem mnie. – Szarowłosy uśmiechnął się po maską.
   - Nie lubisz, gdy ktoś cię podrywa? – Powiedział, wstając i podchodząc do bruneta, który zarumienił się delikatnie.
   - Nie o to chodzi… Ja… mam inne zasady, niż ty.
   - Możesz jaśniej? -  Szepnął mu do ucha, oddechem drażniąc policzek. Gdy mężczyzna, ściągając maskę, polizał płatek jego ucha, poczuł dreszcze, a na skórze pojawiły się małe punkciki.
   - Nie jestem kimś, z kim można tylko… - nie wiedział, jak to ująć, niemniej jonnin domyślił się, o co mu chodzi.
   - Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym – odszepnął, kierując dłonie na plecy bruneta, nie zdążył ich dotknąć. Został odepchnięty. Skierował wzrok na Irukę, który stał już w drzwiach swojego lokum.
   - Nie chcę o tym nawet słyszeć. Może i umówiłbym się z mężczyzną, gdyby to było akceptowane w naszej wiosce, ale…
   - Nie z kimś takim jak ja? – Mina zbitego psa u Hatake nie złagodziła wrogiej postury bruneta. Nim ten zdołał odpowiedzieć, jonnin zniknął w szarym dymie. Nie chciał usłyszeć więcej raniących go słów. – Postaram się, byś mnie już nie zobaczył… ył… zobaczył… - brzmiało echo pośród drzew. Czekoladowooki klapnął ciężko na schody. Nie spodziewał się, że tak mocne słowa wypłyną z jego ust. „Za mocne…”, pomyślał, zamykając oczy i wsłuchując się w szum drzew. Wiedział, że nie tak miał to rozegrać. W zasadzie to, że Kakashi go odwiedzał i szukał jego towarzystwa mu schlebiało… Tylko nie chciał być zabawką.

***
*
***

            Gorąco, krzyk, niemalże płacz. Goście braci Uchiha wyszli z kryjówek, czując swąd spalenizny. Itachi stał pośrodku sterty spalonego papieru i przeklinał sam na siebie. Mimo, że reszta nie wiedziała, jak się przy nim zachować, Kiba nie powstrzymał śmiechu. Potem zawtórowała mu nieśmiało Hinata, Sakura, a na końcu Sasuke, który podszedł do czerwonookiego i położył mu dłoń na ramieniu.
   - Ani-san, coś ty narobił… Przecież wiadomo, że papier, czy mokry, czy nie, się spali – Łasic spojrzał na niego spod półprzymkniętych powiek, nie odzywając się. Hyuuga, pierwsza opanowując śmiech, szepnęła nieśmiało:
   - Jeśli chcecie, mogę posprzątać ten bałagan – Aniki spojrzeli na nią zainteresowani. - Wykorzystam rotację… - a kiedy przytaknęli, cofając się, zaczęła obrót wokół własnej osi. Najpierw wolno, potem coraz szybciej. Zapomniała że technika, mimo wielu treningów nie zawsze jej wychodzi i nie do końca nad nią panuje. Nim zdążyła się zorientować, jej brak koordynacji ruchowej doprowadził do tego, że szalała po całym pokoju, przewracając meble, niszcząc jeszcze bardziej cenne książki Itachiego i wywiewając na ogród nie tylko śmieci. Przed wykorzystaniem przez Hinatę tej techniki, Kiba zaciągnął kilka osób w głąb holu, doskonale wiedząc, jak to się wszystko skończy. Nie uprzedził właścicieli rezydencji, bo pomyślał, że im się to należy. Wariactwo mlecznookiej trwało z dobre pięć minut. Shikamaru, nie wiedząc już, co robić, wykorzystał starą sztuczkę. Nabrał powietrza w płuca i wrzasnął:
   - Narutooo, co ty tu robisz?!!!!  - Uchiha drgnął, oglądając się, a brunetka, zatrzymała się raptownie tuż przy Inuzuce, na którego potem gwałtownie wpadła. Jej policzki pokrywał delikatny rumieniec już w chwili, gdy usłyszała imię ukochanego, który pogłębił się, gdy poczuła, że siedzi na przyjacielu z drużyny okrakiem. Zeszła z niego, szeptając co chwile ciche przeprosiny i odwróciła w stronę salonu. Zemdlała, lądując tym razem w ramionach Nary. Obaj Uchiha spojrzeli na nią wściekli, całość podsumowała Sakura.
   - No, to zaczynamy porządki od początku – wszyscy przyjęli to z jękiem niezadowolenia i ruszyli do pracy.

***
*
***

          Światło księżyca padało na jego piękną twarz, pogłębiając rysy. Nasz główny bohater właśnie wyszedł z budynku Hokage. Był wściekły na kobietę – misja, którą mu przydzieliła… Na początku tylko prosiła. Widząc, że Naruto się do tego nie kwapi, nadała tej prośbie rangę misji, niestety D. Miał iść do Kakashiego z nim porozmawiać. O czym? To się dowie na miejscu. Dziwił się tylko, że Tsunade była taka… zrozpaczona, pobudzona i wzburzona, prosząc go o to. Jakby wcale nie miała ochoty go do jonnina wysyłać. W czasie, gdy nasz Lisek wędrował zły na cały świat do wyznaczonego budynku, Shizune wkraczała do pomieszczenia Hokage. Z niepewną miną podeszła do kobiety, która siedziała z głową opartą o leżące na blacie płasko ręce i pogłaskała ją po karku.
   - Wiem, że musi ci być ciężko, Hime. Ale to nieuniknione. – Słysząc warkot z dołu, chciała zabrać rękę.
   - Zostaw, to mnie odpręża… - szepnęła piwnooka. Od jakiegoś czasu czuła, że dotyk czarnowłosej, jej głos i zapach koją jej nerwy.
   - Hai…
   - Nie musisz być taka drobiazgowa, Shizune. Powiedz mi, jak spotkania z tym twoim… Jak mu tam? Aa… Tenzo? – Ciemnowłosa zarumieniła się delikatnie.
    - Ostatnio… pokłóciliśmy się.
   - Zerwaliście? – Dziewczyna przytaknęła, patrząc, jak księżniczka Konohy się prostuje. – Nie rozumiem cię. Przecież go kochasz?
   - Tak, tylko, że… on chce czegoś więcej, niż pocałunków – rumieniec na jej policzkach poszerzył się. Hokage zaśmiała się, dotykając jej uda.
   - Jesteście ze sobą od dwóch lat, dlaczego się dziwisz? Przecież jesteś niczego sobie - przesunęła dłoń wyżej, niemal dotykając ją w najintymniejszym miejscu. Shizune patrzyła na to wszystko zaskoczona.
   - Tsu… co Pani robi? – Na co blondynka zaśmiała się w głos.
   - Uświadamiam ci tylko, że to, o czym myślisz… ma się nijak do rzeczywistości – dziewczyna była zszokowana. Nie zważając na to, pociągnęła ją na swoje kolana. – Boisz się jego dotyku? Tego? – Spytała, dotykając jej piersi. – A może tego? – Wsunęła dłoń pod koszulkę czarnowłosej i ścisnęła jeden z jej sutków, na co ta jęknęła. – A może tego? – wyszeptała jej do ucha, głaszcząc pośladki. Shizune, zabiegi jej mentorki nie pobudzały. Wysunęła się z jej objęć i wstała, poprawiając ubranie. Blondynka uśmiechnęła się chytrze. – Kiedy już rozwiałam twoje wątpliwości, możemy zająć się mną i moją decyzją? Nadal nie wiem, czy Naruto będzie odpowiedni, by zająć moje miejsce za pół roku.
   - Ale …już przecież wysłałaś go na pierwsze szkolenia, a wiesz, że to jego marzenie, nie możesz go zawieźć.
   - Muszę kierować się dobrem wioski, to przede wszystkim – warknęła groźnie, zamykając jej usta. Po chwili rzekła, już spokojniej. – Starszyzna będzie miała wiele argumentów przeciw temu, by następnym Hokage był Jinchuuriki.
   - Homura powinien być przecież zadowolony. Naruto nie będzie ruszał na misje.
   - Tak, tylko na spotkania z innymi przywódcami.
   - A od kiedy wielka Tsunade, Hime Wioski Konoha, samozwańcza, silna, nieustraszona i nieugięta, przejmuje się zdaniem Starszyzny? – Blondynka uśmiechnęła się na te wszystkie pochlebstwa, nie mogła jednak nie zrobić małego przytyku.
   - Z tego, co wiem, ty z nimi współpracowałaś, kwestionując moje decyzje – stwierdziła, obserwując reakcję podwładnej.
   - To… było… kiedyś – odszepnęła, jąkając się delikatnie. Mimo, że były niemal jak siostry, nadal się jej bała.
   - Dobrze, już, dobrze. Masz jeszcze jakiś argument za tym, by Uzumaki został moim następcą?
   - Jest tylko jeden. Przewyższa nawet ciebie umiejętnościami. Jest Mędrcem. – Na te słowa piwnooka nie miała odpowiedzi. To prawda. Dzięki Jirayi i Kyuubiemu blondyn znacznie się poprawił, a ona nie umiałaby z nim wygrać. Chciała coś powiedzieć, ale uprzedził ją głos towarzyszki. – Myślę, że to, jak konoszanie będą postrzegać Naruto na tym stanowisku nie powinno cię interesować. Jego marzeniem jest nie tylko bycie naszym przywódcą, ale też posiadanie akceptacji. Nigdy tego nie osiągnie, jeśli nie spełni pierwszego marzenia. Jego ambicje, walka, trud, starania… wszystko pójdzie na marne. – Z tym Tsunade nie mogła już pertraktować.
   - Decyzja została podjęta. Za pół roku Naruto Uzumaki z rodu Namikaze zostanie Szóstym Hokage, następcą Piątej Hokage, Tsunade, Hime Wioski Ukrytej w Liściach. A teraz wyjmijmy sake i świętujmy tylko nam znaną jak dotąd tajemnicę.
   - Oj, jesteś niemożliwa…

***
*
***
   
        Dochodząc do mieszkania swojego sensei, zastanawiał się jaki jest cel, by o północy go nawiedzać. Babcia niestety nie chciała mu nic powiedzieć, co go irytowało. Nie był przecież już małym dzieckiem, tylko dorosłym mężczyzną. Jedyne, co zostało mu z dziecka, to trochę wygląd, co nie raz słyszał od innych i marzenie o byciu Hokage. Coraz mniej wierzył w to, ale nie porzucał marzeń. Zawsze lepiej jakieś mieć. Stając przed drzwiami lokum Kakashiego, zastanawiał się, czy mężczyzna czeka na niego. Miał już zapukać, lecz wrota otworzyły się same.
   - Wejdź i zamknij za sobą – usłyszał z głębi mieszkania. Zgodnie z poleceniem wszedł do przedpokoju, oświetlonego kilkoma lampami naftowymi. Chwilę później poczuł na swoich plecach ciepłą dłoń. – Wybacz ten półmrok, ale staram się oszczędzać energię.
   - Nie ma sprawy, sensei. Kolejny maniak, jeśli chodzi o oszczędzanie? – Zażartował, ściągając buty i idąc za stalowowłosym. Pochłaniał wzrokiem zdjęcia na ścianach w przedpokoju, salonie i pracowni Kakashiego, przedstawiające przyjaciół właściciela. Tam właśnie się zatrzymali. Blondyn spoglądał na stosy różnego rodzaju ksiąg, zwojów, wielkie dębowe biurko zawalone wycinkami, wielką, szarą kanapę, umieszczoną niedaleko kominka z czerwonych cegieł. Ściany pokrywała boazeria, obwieszona licznymi medalami i innego rodzaju nagrodami.
   - Jak to, kolejny? – Zapytał mężczyzna, wskazując mu kanapę. – Usiądź, będzie ci wygodniej.
   - A, bo Iruka-sensei oszczędza niemalże na wszystkim, poczynając na herbacie, wodzie, a na energii kończąc – oznajmił, rozsiadając się wygodnie. – To całkiem zabawne, czasem nie zmywa naczyń przez tydzień, bojąc się kosztów – zaśmiał się głośno, zapominając, która już godzina. Opanowawszy się, spojrzał badawczo na czarnookiego. – Wyjaśnisz mi może, sensei, po co miałem do ciebie przyjść… - ziewnął przeciągle – o tej porze? – Hatake nie zareagował od razu, kodując informacje, jakie otrzymał od Uzumakiego, później jednak zastanawiał się, w jaki celu, skoro Umino nie chce go znać. Otrząsnął się z przykrych myśli i przełknął ślinę.
   - Otóż, niedługo zacznie się twoja wielka misja… Musisz… - wskazał dłonią porozrzucanie na biurku papiery – przejrzeć to wszystko, skatalogować i zastanowić się, co należy zarchiwizować.
   - Co?! Kakashi-sensei, ty chyba żartujesz! Dlaczego ja? – Mruknął niezadowolony, patrząc niechętnie na biurkową stertę.
   - Nie pożałujesz, obiecuję. – Odrzekł Hatake, stojąc w przejściu. – I jeszcze jedno – rzekł, odwracając się przez ramię, tak, jak podczas pierwszej poważniejszej misji, gdy dążyli do Krainy Fall. Przez chwilę Naruto pomyślał, że powie to, co wtedy: „Ochronię was nawet kosztem własnego życia. Nie pozwolę, aby moi towarzysze zostali zabici”, czy jakoś tak. Te słowa kierował w dużej mierze do Sasuke… Z zadumy wyrwał go głos. – Nie mów do mnie sensei, czuje się jakoś staro. - „Cały Kakashi”, pomyślał niebieskooki, podchodząc do znienawidzonego mebla.

czwartek, 18 lipca 2013

006. Rozdział szósty - Czy ktoś pomoże i czego dowie się o sobie Sakura?



            Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
            Rozdział: 6/?
          Tytuł rozdziału: Czy ktoś pomoże i czego dowie się o sobie Sakura?

***
*
***

    - Co robimy, Tsunade? Masz już swoje lata, a ostatnie wydarzenia… wyniszczyły twój organizm i umysł – Kakashi siedział w gabinecie Hokage i czytał raporty z ostatnich misji. Zauważył (co nie było trudne), ostatnie postępy swoich byłych uczniów, a ze sprawozdań wynikało, że… - Naruto rozwinął się głównie w prowadzeniu działań dywersyjnych oraz w analizowaniu swojego położenia. To przydatne cechy przyszłego przywódcy. – Kobieta spojrzała na niego znużona.
   - Tak, ale… wszyscy znamy jego wybuchowy charakter. Po powrocie Uchihy tym bardziej może myśleć nieracjonalnie No i jest Jinchuuriki.
   - Został okrzyknięty bohaterem po tym, jak…
   - Wiesz, jacy są ludzie, Kakashi – przerwała mu zniecierpliwiona. – Teraz może i jest bohaterem, lecz rzadko kto widziałby go na stanowisku głowy państwa… Poza tym, martwię się, czy podejmowałby słuszne i przemyślane decyzje. – Jonnin zaśmiał się.
   - Tak, jak ty, w szczególności po sake? – sannin zmierzyła go lodowatym spojrzeniem. – Pamiętam, jak rozkazałaś wszystkim mieszkańcom w piątki chodzić bez bielizny, w kusych ubraniach. – Po zmarszczce wokół oka widać było, że był nieźle rozbawiony, w przeciwieństwie do swojej towarzyszki. Pomyślał także, że dzięki temu, po raz pierwszy w pełni zobaczył nagie ciało Iruki. „Mhrrr, to był widok. Nie mogłem się niemal opanować przez tydzień. W dzień w dzień, noc w noc trenowałem rękę.” – Jestem ci jednak zobowiązany – dodał, kłaniając się.
   - Nie wkurwiaj mnie…
   - Oho, Tsunade-sama, takie wyrażenia nie przystają Hokage. Naprawdę musisz być zmęczona tym wszystkim, skoro o tym zapominasz. – Nim kobieta odpowiedziała, wyciągnął zza pleców świeżo kupioną, pełną najznakomitszego trunku, butelkę sake. A raczej karafkę. – Proszę, to… od twojego ulubionego ninja. – Blondynka uśmiechnęła się z przekąsem, sięgając po przedmiot.
   - A teraz poważnie. Wiem, że ty miałeś zostać Hokage dwa lata temu, ale przeżyłam…. Może nadal chciałbyś pełnić tę funkcję? – Mężczyzna zerknął na zdjęcie Naruto, które nosił przy sobie.
   - Myślę, że to nie ja powinienem zostać Szóstym. Rozumiesz, co mam na myśli? - Przytaknęła.
   - Więc nadal się tego trzymasz – westchnęła zrezygnowana.
   - Uważam po prostu, że jest odpowiednim kandydatem, Tsunade-sama. Jak nikt inny. A Sasuke nie powinniśmy się martwić… Zauważyłem, że nasz blondynek ostatnio go unika i, czego byliśmy świadkami, nie traktuje ich obu zbyt przyjaźnie…
   - I to może mieć na niego zły wpływ… - uśmiechnęła się zadziornie. -  A może po prostu twój Iruka nie byłby skłonny widzieć cię w takiej roli? – Chciała mu dogryźć, lecz nie do końca jej się to udało. Jonnin, owszem, zmarkotniał, po czym znów się uśmiechnął, choć troszkę niemrawo.
   - Jaki tam mój. Żadnych oświadczyn nie było. – „I być może nie będzie”, pomyślał, wstając. – Jeśli to wszystko, to pozwolisz, że się oddalę. Muszę załatwić parę spraw.
   - Na twoim miejscu bałabym się o Gai’a. – Hatake spojrzał na nią zdziwiony.
   - Owszem, może i jesteśmy odwiecznymi rywalami, lecz czy w tej kwestii? No, nie wiem… - Piwnooka przesłała mu ostrzegawcze spojrzenie. – A więc nawet w tym? Eh.
   - Z tego, co mi wiadomo tylko ty, Sasuke, Neji i Gai jesteście… homoseksualistami jak na razie. Choć może się to zmienić. – „Kuso! Nie mam czasu na zabawę w takim razie. Muszę zacząć ostrzej adorować Irukę. Nie wiadomo co Maito przyjdzie do głowy”, pomyślał, stając przy Głazie Pamięci.


***
*
***


    Dochodziła dwunasta. Od kilku godzin ciemnowłosi ostro rozprawiali się z kurzem, myszami, karaluchami i wszelkimi innymi niepożądanymi skutkami ich tak długiej niebytności w rezydencji. Itachi ogarnął już hol, kuchnię, salon, jedną z łazienek, byłą pracownię ojca i werandę. Uporał się z niemal całym parterem w przeciągu 3 godzin tylko dzięki Kage Bunshin. Niestety Sasuke nie wpadł na ten pomysł tak szybko jak jego starszy brat i był w połowie. Zresztą podział był i tak niesprawiedliwy, bo Łasic miał o pięć pomieszczeń mniej do uprzątnięcia, wyłączając łazienki, które sobie odpuścił, stwierdzając, że trzeba przeprowadzić gruntowny remont. Jedynym pomieszczeniem, którego nie musiał sprzątać na piętrze był pokój Itachiego. Onyksowooki domyślał się, co tam mogą zastać, bo tego pokoju nikt nie otwierał, nawet on sam, od wielkiej masakry klanu Uchiha. Itachi był zdziwiony tym faktem, co mu oznajmił z niezbyt szczególną miną.
   - Myślałem, że co najmniej raz do niego zajrzysz, by zdobyć jakiekolwiek informacje o tym, dokąd się udałem. Zostawiłem tam wiele wskazówek – powiedział z wyrzutem.
   - Nawet jeśli bym chciał, nie mógłbym, tak jak inni shinobi. – Starszy pstryknął go w czoło, jak to zwykł robić, gdy byli młodsi.
   - Mój głupi braciszku. Pamiętasz, jak pewnego dnia przyszedł do mnie pewien mój znajomy i nie mógł przejść przez próg mojego lokum? – Chłopak przytaknął.- No właśnie. Nikt, poza tobą i mną nie miał tam wstępu. Rodzice… - zawahał się, lecz nie widząc wrogości na twarzy bruneta, mówił dalej - … rzadko kiedy pozwalałem na to mamie, ojca nie wpuszczałem w ogóle. Swoją drogą dziwi mnie, że uznał ten fakt, za jedno z przykładów mojego geniuszu.
   - Stworzyłeś pieczęć znaną tylko sobie w wieku 4 lat. To wyczyn w jakimś stopniu.
   - Nie dla mnie… - ich rozmowę przerwał dźwięk dzwonu na zewnątrz. Itachi spojrzał na  brata pytająco, po czym zszedł na dół. Zatrzymał się przed drzwiami, zastanawiając się kogo zaraz zobaczy. Z drugiej strony różowowłosa zaczęła się niecierpliwić. Gdy ujrzała Itachiego Uchihę, zamarła. To tego człowieka nienawidziła od chwili, gdy dowiedziała się, co zrobił jej ukochanemu. Mężczyzna skłonił się lekko. – Ohayo Sakura Haruno, miło cię wreszcie poznać w innym miejscu niż pole bitwy – dziewczyna nie odpowiedziała, zaciskając ze złości ręce. Najchętniej sprzedałaby mu policzek i to taki, by już nie wstał, ale… z jakiegoś powodu Sasuke go nie zabił, musiała uszanować jego wolę. Łasic, widząc, że nie przypadł jej do gustu, gestem zaprosił ją do środka, między czasie wołając jej byłego przyjaciela. Sasuke zszedł po schodach i podszedł do niej. – To ja was zostawię, nie jestem tu mile widziany. Rozumiem twoje uczucia, Sakura-sama – spojrzał na dziewczynę, która była lekko zaskoczona. – Mam do ciebie duży szacunek, bo byłaś w stanie pokonać Mistrza Sasoriego – Haruno podziękowała delikatnym ukłonem, a czerwonooki skierował się na piętro, by skończyć sprzątanie. Drgnął, gdy usłyszał słowa zielonookiej.
   - Gdyby nie Babcia Chyio sama bym była pokonana - obrzucił ją pełnym zainteresowania wzrokiem i zniknął na schodach. Młodszy Uchiha delikatnie objął dziewczynę, na co zareagowała, spinając się. Nie spodziewała się po nim takiego zachowania…
   - Cieszę się, że cię znów widzę, Sakura. Tęskniłem za wami – nim zdążyła się zorientować, Sharinganowiec złożył na jej ustach delikatny pocałunek. „Co ty robisz, głupku? Na siłę chcesz sobie udowadniać, że to, co czujesz do Jinchuuriki to nie miłość?! Kretyn”, usłyszał w głowie, co pchnęło go do śmielszych poczynań. Dotknął miękkich włosów i zaczął się nimi bawić, jednocześnie przygryzając jej dolną wargę. Nie do końca świadoma swoich poczynań, rozchyliła usta, pozwalając mu je spenetrować. Ich języki splotły się i wzajemnie dawały przyjemność, Haruno mocnej przylgnęła do chłopaka, sunąc dłońmi po jego umięśnionych plecach. Pocałunek stawał się z chwili na chwilę coraz bardziej namiętny i zaborczy, jakby Sasuke za wszelką cenę chciał się pozbyć szalonych myśli o Naruto. Chciał dotykać dziewczynę, a przed oczami miał uśmiechniętą twarz blondyna. Poczuł się, jakby go zdradzał i już chciał zakończyć pocałunek, lecz Sakura go ubiegła. Otworzył oczy i zdumiony spoglądał, na jej zaróżowioną twarz, słyszał szybkie bicie serca. Sam do końca nie wiedział co go popchnęło, by tak ją przywitać, być może kilkuletnia tęsknota za tą dwójką? W końcu nie mógł przestać myśleć o Naruto.
   - Sasuke… - pierwszy raz od dawna ktoś wypowiadał jego imię pełnym emocji głosem - … Arigato. - Spostrzegł, że w kącikach jej oczu czają się łzy, nie wiedział, co zrobił nie tak, przecież kilka lat temu zrobiłaby wszystko, by ją choćby dotknął. Pamiętał czasy, kiedy Naruto zamienił się w niego…
   - Sakura… czy… dlaczego płaczesz? – Różowowłosa spojrzała na niego i uśmiechnęła, jakby zadowolona. „Uśmiech przez łzy, ciekawe, jak wyglądałoby to u Naru…”, pomyślał, po czym skarcił się za to.
   - Dziękuję, Sasuke, teraz wiem, że nie kocham żadnego z was – powiedziała tajemniczo, wyjmując chusteczkę. Użyła jej, wydmuchując nos. Kiedyś nie zrobiłaby tego przy nim, zakochana wstydziła się nawet jeść w jego obecności. Teraz, gdy była wolna, mogła zamienić dawne uczucia w szczerą i wierną przyjaźń, bo wierzyła, że mimo wszystko zasługiwał na nią. – Przyszłam, bo pomyślałam sobie, że przyda ci się pomoc w sprzątaniu.
   - Spadłaś mi z nieba – odpowiedział, delikatnie się uśmiechając.
   - Kiba, Shikamaru i Hinata również chcieli przyjść, myślę, że będą tu za jakąś godzinę, może krócej. – Odwzajemniła uśmiech, ukrywając zmieszanie. Domyślił się o co chodzi.
   - Chcą zobaczyć moją rezydencję, tak? – rzucił,  o dziwo śmiejąc się w duchu.
   - Chyba naszą, Sas – Itachi zszedł do holu z miską brudnych ubrań, śmiejąc się za to w głos. – Nie zaprosiłeś koleżanki do salonu? Gdzie twoje maniery? Ah, no tak – zerknął przelotnie na brata – zostawiłeś w starych ciuchach. – Sakura zadrżała, słysząc jak brunet otwarcie drwi z zimnego i apodyktycznego zwykle chłopaka, ten ją jednak zaskoczył. Nie dość, że się nie obruszył, to jeszcze zaśmiał się i delikatnie uderzył mężczyznę w bok. Łasic zauważył oszołomienie Sakury. – Dobra, dość tych czułości, bo jest to dla niej niespotykany widok – wskazał ją podbródkiem i zniknął w łazience. Sasuke uśmiechnął się przepraszająco.
   - Wybacz, … od kiedy odzyskałem brata i wróciłem do Konohy… nie mogę być takim gburem jak kiedyś. Przynajmniej czasami.– Poprowadził dziewczynę do salonu, gdzie już niemal błyszczało. Przełykając szok, jakiego doznała, najpierw po miłym powitaniu, potem pocałunku, a na koniec po zachowaniu Aniki, jej twarz rozświetlił sztuczny uśmiech.
   - Widzę, że przyszłam niepotrzebnie, świetnie dajecie sobie radę…
   - Sakura-chan, wiem, że możesz mnie nienawidzić, za wszystkie poprzednie wydarzenia i wiem, że mnie raczej nie polubisz, rozumiem. Ale gdybyś mogła mi wybaczyć pewien nietakt –  przerwał jej Itachi wyszedł z łazienki cały mokry – to poprosiłbym cię, byś użyła swojej nadludzkiej siły i zatamowała fontannę w łazience. Chyba rozpieprzyłem którąś z rur – posłał bratu przepraszające spojrzenie, na co ten się roześmiał.
   - Hydraulik to z ciebie kiepski - zielonooka pierwszy raz słyszała jego śmiech, patrzyła więc na niego osłupiała, po chwili weszła do pomieszczenia.
   - Oj, nawet nie wiesz, jak bardzo – zgodził się, przepuszczając różowowłosą. Zezując na nią szepnął chłopakowi na ucho. – Idę sprzątnąć górę, a ty czekaj na swoich gości. Mam przeczucie, że nie będą zadowoleni, gdy zobaczą mnie w drzwiach.


***
*
***


    Miał nadzieję, że po wizycie u Uchihy, Kiba złoży mu obszerny raport. Musiał wyczuć, czy zimny Książę, jak go nazywał czasem Uzumaki, ma pociąg do chłopaków, a przynajmniej, czy często mówi o blondynie. Musi zacząć działać, bez względu na to, co powie mu Inuzuka. Tym czasem obiekt rozmyślań mlecznookiego czekał, aż jemu i jego przyjaciołom ktoś otworzy drzwi. Zdziwili się, widząc w nich rozpromienioną Sakurę, pomyśleli jednocześnie, że musiało przed chwilą do czegoś między nią, a Sasuke dojść. Jakże trafne były ich spostrzeżenia, a zarazem mylne. Hinata przywitała się z różowowłosą, posyłając jej zaciekawione spojrzenia, ta jednak szepnęła, przytulając ją:
   - Nie wyobrażajcie sobie zbyt wiele, jesteśmy tylko… przyjaciółmi – dziewczyna skinęła głową i pozwoliła się prowadzić holem do salonu. Podziwiali gładkie, granatowe ściany pokryte licznymi pamiątkami i zdjęciami rodzinnymi, także, za czasów młodości Sasuke Uchihy. Kiba, zgodnie z prośbą Nejiego zaczął szukać młodszego z właścicieli tej oszałamiającej rezydencji. Okazał się czekać na nich, wygodnie rozłożony na kanapie, co spotęgowało przypuszczenia, głównie Shikamaru. Po kilku minutach w domu Uchihów, domyślił się, że nie mylili się co do tego, że coś między tą dójką zaszło, lecz mieli odmienne wyobrażenia o tym, co… to zajście dla nich znaczyło. Wchodząc do pomieszczenia nie mogli napatrzeć się na bogato zdobione meble, wielkie lustro po zewnętrznej stronie, granatowo-biały kominek kontrastujący z czerwonymi wachlarzami na ścianach. Marmurowa ława, czarne obicia foteli i kanapy, marmurowa podłoga… Wszystko idealnie ze sobą kontrastowało, jednocześnie się dopełniając. Na każdym kroku widać było gust mieszkańców rezydencji, ich dumę i siłę. Jednak jednej osoby okazałości budynku nie zachwycały. Brunet spojrzał na onyksowookiego spode łba.
   - Więc postanowiłeś do nas wrócić, jakże to szlachetne z twojej strony – Sasuke wstał, oczekując takich właśnie słów. Wiedział już, że po powrocie do wioski Naruto… zbliżył się do Shikamaru, co niezbyt mu się podobało.
   - Nie masz prawa mnie oceniać, Nara. – Ich spojrzenia na moment spotkały się, czaiło się w nich wyzwanie. Sytuację spróbowała ratować czarnowłosa, z kolei nie spodziewając się takiego obrotu sprawy.
   - Shika… uspokój się. Myślę, że… Na… Naru… Naruto-kun by tego nie chciał. - Sharinganowiec drgnął, słysząc imię blondyna w ustach dziewczyny, co nie uszło uwadze Kiby. Nara zerknął na nią przelotnie.
   - Wiem, Hina, wiem. Ale tu nie chodzi tylko o Uzumakiego… Tylko całą wioskę.
   - A co, może mi powiesz, że tak się przejmujesz Konohą? – Drwina w głosie czarnookiego, wywołała obrzydzenie na twarzy cienistego.
   - W przeciwieństwie do ciebie, tak. Co docenia Naruto… - w jednej chwili Książę Ciemności aktywował swój Mageyoko Sharingan i przygotował się do ataku, Shikamaru wyjął broń. Rzadko bawił się w Ninjutsu, ale jak na złość w domu Uchihy nie było ani krzty cienia. Mimo, że ulepszył swoje techniki, poznał nowe… większość i tak opierała się na światle słonecznym, a drugiej części nie mógł wykorzystać w pomieszczeniu. Sytuację rozładował najstarszy z całej grupki, oblewając napastników fontanną zimnej wody, której jeszcze nie zdążyła do końca naprawić Sakura.
   - Przestaniecie? – Krzyknął, zalewając ich kolejnymi strumieniami, nie zważając na to, jak niszczy wszystko wokół. Oberwali także świadkowie całego widowiska, ich ubrania były niemal w całości przemoczone. Lecz gdy spostrzegł, że fala płynu zawładnęła jego drogocennymi książkami, przerażony skupił czakrę i zneutralizował technikę. Patrzył z wrogością w oczach na niedoszłych przeciwników. – Widzicie, co przez was zrobiłem, gnoje?! - Mężczyźni spojrzeli na niego ze zdziwieniem, uspokajając się i obcierając twarze. -  Moje książki… - jęknął, zbliżając się ro białego regału. – Wiem, co zrobię – zawołał po chwili, składając dłonie w pieczecie. Na ogół członkowie klanu Uchiha wyróżniali się wrodzoną inteligencją, wysokim IQ oraz tym, że potrafili w większości przewidzieć skutki swoich działań. Nie tym razem. Sasuke, widząc, co zamierza jego brat i że nie zdoła go powstrzymać, krzyknął:
   - Wszyscy do tyłu! – Pociągnął za rękę skupionego Shikamaru i schował się za filarem. Po chwili wszyscy obecni poczuli na sobie ciepło, wręcz gorąco, niektórym zapaliły się ubrania po tym, jak Itachi zastosował Katon: Gokakyuu no Jutsu.

niedziela, 14 lipca 2013

005. Rozdział piąty - Nienawiść lazurowych oczu. Postanowienia.


         Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
         Rozdział: 5/?
         Tytuł rozdziału: Nienawiść lazurowych oczu. Postanowienia.
         Beta: Tak

         ****

- Myślisz, że nie wiem, że tu jesteś, Uchiha? Takie marne sztuczki już na mnie nie działają. Więc przestań się chować i wyjdź… tchórzu. – Itachi postanowił zostawić tę dwójkę samą, uważał, bowiem, że im częściej będą próbować rozmawiać, tym szybciej jego brat przestanie cierpieć. Znikając, przesłał mu myśl, by niczego nie spieprzył i się nie narzucał. Sasuke wyszedł zza głazu, nie obiecując sobie zbyt wiele. – Drugi były członek Akatsuki się ulotnił? Typowe. – Chłopak zmierzył hebanowowłosego badawczym spojrzeniem, po czym westchnął. – Nie mogę ci zabronić tu przebywać, w końcu… znów tu mieszkasz. Jednakże, nie odbieraj mi moich ulubionych miejsc – Sasuke zwietrzył okazję, by dowiedzieć się coś więcej o byłym przyjacielu.
    - Powiedz mi, gdzie bywasz, nie będę cię w tych miejscach niepokoił – Naruto odwrócił twarz.
    - Jestem wszędzie.
    - Chcesz mi powiedzieć, żebym nie wychodził z rezydencji? Śmieszne – nim zdołał zareagować, poczuł na swoim policzku uderzenie. Upadł ciężko na piach, przyglądając się postaci blondyna. Ze zdumieniem stwierdził, ze ten się nie ruszył, nie widział też żadnego cienistego klona. „To nie było Kage Bunshin no Jutsu, więc co?”, pomyślał, stając na nogi.
    - Uważasz, że możesz się tu panoszyć jak dawniej?! – Uzumaki spojrzał mu głęboko w oczy. – Może jesteś wielkim panem Uchihą, członkiem wybitnego klanu, ale nie wyobrażaj sobie, że wszystko będzie jak kiedyś – Sasuke zobaczył w jego oczach… skrywane przez lata emocje: złość, smutek, żal, samotność, niezrozumienie, nienawiść…. Blondyn odwrócił się i miał zamiar odejść, powstrzymały go słowa Drania.
    - Nienawidzisz mnie – westchnął.
    - Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym tylko cię nienawidzić, Sasuke – serce czarnookiego zabiło mocno, gdy wyodrębnił w tonie jego głosie czysty smutek, nieskażony złością. – Tak, czy inaczej niczego nie zmienisz. Drugi raz ostrzegam cię: nie wchodź mi w drogę.
    - Nie możesz wiecznie mnie unikać.
    - Ja nie, ty tak – chciał jak najszybciej zakończyć tą rozmowę, nie widział jej dalszego sensu. Miał dość, pragnął zjeść ramen i potrenować. Sasuke nie dawał jednak za wygraną.
    - Zachowujesz się tak, jakby nigdy nie zależało ci na moim powrocie. A przecież wiem, że mnie szukałeś. Również dla siebie – Naruto ruszył przed siebie, nie udzielając mu odpowiedzi. Uważał to za zbędne. – Powiedz mi. Muszę… raczej chcę to …
     - No właśnie, Uchiha, chcesz. Naucz się w końcu, że nie dostajesz wszystkiego - zniecierpliwiony zastosował Technikę Teleportacji, kończąc niechcianą rozmowę.

***
*
***

Trenował ciężko, rzucając kunai do celu, wykonując klony, ćwicząc podmianę ciała. Niestety, to wszystko, na co go było stać. Miał 28 lat i… nie potrafił nic więcej. Jego dokładna wiedza o podstawowym jutsu do tej pory mu wystarczała, lecz po wydarzeniach sprzed kilku lat czuł niedosyt. Marzył, że pewnego dnia stanie do walki z Naruto, by zmierzyć jego umiejętności, lecz przecież nie mógł się z nim równać. Jego ulubiony uczeń był Mędrcem, a on? Przeciętnym chunninem. Frustrowało go to. Wszyscy wokół się doskonalili, tylko on stał w miejscu, od lat nie przynosząc wiosce żadnego większego pożytku. Wiedział, że wypełnia bardzo ważną pracę, szkoląc przyszłych shinobi, ale to zadanie go nie rozwijało. Nawet Naruto przyszedł do niego trenować. Co prawda pochwalił go za celność i biegłość w podmianie, jednak dał mu delikatnie do zrozumienia, że nawet na rangę chunnina jest za słaby. Siadając pod drzewem i spuszczając głowę, przypomniał sobie, jak wczoraj musiał się przyznać do swojej słabości nawet przy byłych uczniach i obywatelach Piasku… Czuł się upokorzony, a kolejny pomysł Tsunade nie był mu na rękę. Miał ćwiczyć pod czujnym okiem Gai’a. Do niedawna wolałby Kakashi’ego, lecz ten ostatnio zachowuje się względem niego niepoważnie. „Dorosły facet, a całuje mnie po policzkach, wącha mnie jak jakiś pies i do tego ciągle te uwagi, że jestem piękny! To przechodzi ludzkie pojęcie. Muszę coś z tym zrobić.” Spojrzał zamyślony w niebo, była pełnia. Postanowił, pomimo swojej niechęci do Maito, dołożyć wszelkich starań, by stać się lepszym. Dla Naruto, bo czuł się jego ojcem.

***
*
***

Wszedł po cichu do rezydencji, nie chcąc zbudzić, jak myślał, uśpionego brata, jednak ten czekał na niego w salonie. Sasuke nie spodobało się to.
    - Jeszcze nie spisz? – Zapytał, domyślając się, o czym chce pogadać.
    - Nie mogłem, gdy mój braciszek nie wrócił z rozmowy ze swoim Usuratonkachi’m. Wiesz, że minęło… - spojrzał na zegarek wiszący nad kominkiem - dwanaście godzin, od kiedy cię z nim zostawiłem? No to opowiadaj, jaki jest?
    - To znaczy? – warknął Sasuke, ściągając buty.
    - No wiesz… dużo czasu spędziliście ze sobą, nie wiem, do czego między wami doszło.
    - Nienawidzi mnie. – Itachi mimo jego słów nie tracił dobrego humoru.
    - Jak znam ciebie, nie mogłeś pozbyć się dumy i palnąłeś coś głupiego. Albo byłeś w tym po prostu za słaby i…
    - Nie wkurwiaj mnie. To, co zaszło między nami, jest tylko moją i jego sprawą.
    - Nie dziwię się, że wśród rówieśników nie byłeś zbyt lubiany. Jesteś opryskliwy i wredny. Zupełnie do mnie nie podobny – młodszy spojrzał na niego wrogo.
    - Dziwi mnie twoje poczucie humoru. Masz krew na rękach niewinnych osób, zawsze byłeś taki jak ja, no i… ty jesteś po części odpowiedzialny za to wszystko – Łasic odwzajemnił spojrzenie, z wyraźną niechęcią.
    - Nigdy nie byłem jak ty. Idealizowałeś mnie, gdy byliśmy młodsi, bo skupiałem się tylko na nauce, względem rodziców byłem przykładny, rzadko okazywałem swoje prawdziwe uczucia. Odrzucałem chęć zabawy, nawiązywania przyjaźni, nawet moje własne poczucie humoru. Względem ciebie też tego nie okazywałem, bo wiedziałem, że bierzesz ze mnie przykład. Obaj mamy krew na rękach, z tą tylko różnicą, że ja zabiłem bliskich z rozkazu, ty z chęci zemsty na mnie.
     - Nikogo nie zabiłem – warknął Sasuke, rzucając kunai w przeciwległą ścianę. Itachi spojrzał w tamtym kierunku.
    - Owszem, niejednokrotnie próbowałeś. Omal nie zabiłeś Kopiującego Ninja, potem kilka razy byłeś bliski zabicia swojego przyszłego uke…
    - Itachi! Kurwa, skończ! – mężczyzna nic sobie z niego nie robił.
    - … chciałeś nawet zabić tą różową. Już nawet nie wspomnę o wyniszczeniu wioski, w której chcesz ułożyć teraz swoje życie. Mamy dalej się tak bawić? W przerzucanie winy? - Młodszy Uchiha nie odpowiedział, tylko skierował się na schody. – Zresztą wyjaśniliśmy sobie wszystko. Podjudzałem twoją nienawiść, bo nie dość, że nie widziałem o pieczęci, to byłem jeszcze pewny, że wytłumaczę ci pobudki mojego postępowania na łożu śmierci. Lecz tu znów wmieszał się Uzumaki.
    - Faktem jest, że mnie nienawidzi, tak jak się tego spodziewałem. Idę spać – mógłby pokonać stopnie jednym susem, chciał jednak przeciągnąć chwilę opuszczenia salonu. Mimo wszystkiego, cieszył się, że odzyskał Aniki, no i że może mieszkać w Konosze.
    - Jak znam ciebie, nie zaśniesz, tak jak przez ostatnie tygodnie. No ok, dobranoc. – Starszy wyciągnął się leniwie na kanapie i zgasił lampę. „Oj Sasuke, rozsądek nie był nigdy twoją dobrą stroną”, pomyślał, zamykając oczy. „A twoją dbanie o więzi rodzinne”, odgryzł się chłopak, kładąc na łóżku.
         Zamknął oczy i wspominał wszystkie chwile i te dobre i złe, spędzone z byłymi przyjaciółmi i sensei. Z jednej strony wstydził się swoich decyzji podejmowanych w przeciągu ostatnich czterech lat, ale z drugiej był dumny, wiedząc, że był w stanie kilka razy pokonać Uzumakiego. Ich ostatnia walka omal go nie zabiła, lecz wtedy… poddał się. Nie umiał zranić śmiertelnie Naruto, bo wtedy… znów go cenił, znów chciał chronić jego życie. A to wszystko przez Itachiego, który wytłumaczył mu jak ważne są więzi i przyjaciele. Wiedział, że miał kiedyś ukochaną i ją stracił… Ona nie żyła. A on? Co czuł do Sakury? „Na pewno darzę ją większym szacunkiem, niż kiedykolwiek i mam nadzieję, na nawiązanie, choć po części tak zażyłych stosunków jak kiedyś.” Ale… czy pragnął czegoś więcej? „Nie. Nie z nią”, podpowiedział mu telepatycznie Ita, za co musi oberwać. Zamknął umysł, wracając do wspomnień, będąc wolnym od czyjejkolwiek ingerencji. „A co z Naruto? Wydaje mi się, że… czuję coś więcej, ponad przyjaźń… Podoba mi się nawet jego ciało. Jestem Uchiha, nie mogę splamić honoru klanu… Zresztą Itachi nie chce się związać z nikim innym, Jest wierny tej swojej Sinacie, Kinazie, Igunazzie…”. „Inacie, braciszku, dobranoc”- nie miał pojęcia kiedy ten znów włamał się do jego umysłu..
   - Kuso, myślenie muszę zostawić na później.

***
*
***

         Mgła, niczym nocny wampir, czyhający na swoje ofiary, by zamknąć je w śmiertelnym uścisku, pochłonęła budynki, wiekowe drzewa, często dodatkowo rzeźbione przez wiatr i deszcz. Zakończył się najdłuższy dzień w życiu pewnego blondyna, który podziwiał swoją ukochaną wioskę dachu siedziby Hokage. Dzięki stałej aktywności Kyuubiego nie było mu zimno, mimo, że czuł jak jego ubranie nasiąka kropelkami pary wodnej. Z jego niebieskich jak ocean oczu, raz po raz spływały łzy. Nienawidził się, za to, jak traktował Sasuke, lecz nie mógł inaczej i to go bolało… Poświęcał się dla niego, a nie usłyszał nawet jednego dziękuję z jego strony.