- Ale ty mnie nawet wtedy nie pocałowałeś, Teme! Tylko… tylko my się… wtedy, no ten teges… - dwójka mężczyzn leżała na sofie w mieszkaniu Naruto dla odmiany. Jeden z nich górował nad drugim i wskazywał oskarżycielsko palcem, rumieniąc się słodko. Po ich nagich, rozgrzanych jeszcze ciałach wnioskować można było, że dopiero co przeżyli kolejne chwile intymności. Shinobi byli ze sobą już z jakieś 10 lat, ciągle jednak czując tą samą namiętność i miłość. Uchiha zrezygnował dla Uzumakiego z zemsty, a Uzumaki zrezygnował dla Uchihy z marzenia o byciu Hokage, widząc, że ich związek nie jest w pełni akceptowany. Teraz blondyn, na wyznanie swojego ukochanego, że ten tęskni za jego ustami, zaczął wspominać ich pierwszy raz i przypomniał mu o swojej obietnicy. Tu, muszę wkleić wyjaśnienie. Otóż brunet, zawinił. Zawinił i to porządnie i tego dotyczyła owa obietnica.
Jakiś tydzień temu, gdy obaj wspólnie wracali z rekreacyjnej misji zaniesienia zwoju z życzeniami urodzinowymi dla Gaary, Sasuke zaciągnął swojego kochanka w głąb lasu. I jak się pewnie domyślacie bezprecedensowo zaczął go obmacywać. Nie to, że Naruto się to nie podobało, ale… nie chciał tego robić w miejscach publicznych. Niestety dla niego, Sharinganowiec umiał być przekonujący. Obaj tak zatracili się w wzajemnej przyjemności, że nie zauważyli, że są obserwowani. Nakrył ich Konohamaru, który niedaleko ćwiczył. Zwiedziony tak ciekawymi odgłosami przerwał trening i zaczął ich podglądać. Z czystej ciekawości, jak się później tłumaczył szefowi. Naruto, wstydząc się jak nigdy dotąd, wymyślił karę dla swojego napaleńca (czytajcie uważnie) – ŻADNEGO całowania i przytulania przez miesiąc. Jak widać po opisanej przeze mnie scenie, ten zakaz nie zabronił Sasuke dobierać się do swojego liska. Choć sam lisek nie miał mu tego za złe.
- Wtedy była inna sytuacja, nie chciałeś mi uwierzyć, a raczej zrozumieć, że cię kocham. Nie było na to czasu – mruknął brunet, pochłaniając ustami wyciągnięty palec Uzumakiego, na co ten zarumienił się jeszcze bardziej. Sasuke zassał paluszek i przejechał po nim kilka razy językiem. Z zadowoleniem stwierdził, że Naruto nie jest na to odporny. Zaprzestał. – Jeśli mnie nie pocałujesz, to… - poruszył delikatnie biodrami, ocierając się kroczem o krocze blondyna – zerżnę cię jeszcze raz. – Ostre słowa w ustach Uchihy nie wiedzieć czemu pobudzały naszego Jinchiruuki.
- Ja zawsze dotrzymuję obietnic, Draniu. Więc nie dostaniesz… - kolejny ruch sprawił, że jego męskość się uniosła. Czarnooki uśmiechnął się chytrze.
- Mimo, że brakuje mi twoich malinowych usteczek, to podoba mi się twoja zawziętość. Możesz być pewien, wykorzystam to – szepnął namiętnie, unosząc biodra oblubieńca. Patrząc wciąż na jego zaskoczone oczy, wbił się prosto między jego pośladki. Usłyszał jęk przyjemności. – Jeśli nie dostaje tego co chcę, biorę zawsze więcej – warknął namiętniej, chwytając biodra kochanka i wyznaczając im szybki, przerywany rytm.
Nie myślcie jednak, że tych dwoje łączy tylko seks, nie. Nie moja wina, że w chwili, gdy chcę o nich coś napisać, akurat to robią. Podobnie rzecz miała się u Iruki i Kakashiego, z tym, że ta dwójka czasami się kłóciła, głównie o pedantyczne zachowanie jednego i niedbalstwo drugiego. Obie pary kochały się na zabój, nie bojąc się oddać życia za swojego partnera. Mimo, że nie raz w ciągu tych 10 lat, byli ranni, to nie to doprowadziło do samobójczych myśli u jednych i chwil prawdziwego załamania i zwątpienia u drugich. Ale po kolei…
~*~*!*~*~
Kakashi wracał właśnie od Hokage, zastanawiając się, jak nakłonić Irukę na spotkanie jonninów. Głównym założeniem było to, by porozmawiać o ważnych sprawach kraju, pobocznym natomiast - upić się w trupa i wziąć udział w zbiorowym gwałcie. Nie, nie to, co myślicie. Mam tu na myśli "zbiorowy", nie w kontekście każdy z każdym, tylko w kontekście kilkunastu par kochających się ze sobą w jednym budynku, w różnych pomieszczeniach. Bo tak kończyły się na ogół "ważne" spotkania jonninów. Jednak szarowłosy zauważył pewną zmianę w swoim ukochanym po ich ostatniej takiej imprezie. Brunet został na dłuższą chwilę sam z Anko, bo on musiał iść do łazienki, a z tytułu, że był pijany, zajęło mu to trochę czasu. Po powrocie zastał zdenerwowanego Delfinka, który tłumacząc się bólem głowy, uciekł do domu. Biedny Kieł chciał pójść z nim, jednak ten kategorycznie mu tego zabronił. Uśmiechając się słodko, dał mu buziaka w policzek (co było podejrzane, ale Kaka tłumaczył to sobie brzydkim oddechem) i poszedł. Ale co gorsze, nie do ich wspólnego mieszkanka, tylko swojego starego. Wracając następnego dnia Hatake bardzo się zdziwił, lecz gdy jego ukochany wrócił po godzinie, nawet nie pytał, dlaczego nie spał u nich, tylko pocałował go namiętnie, zaborczo, stęskniony. Powiedział nawet najszczerzej i najnamiętniej, jak mocno go kocha i opisał mu, życie bez niego, ale Iruka... jakoś to olał. Jego odpowiedzią był tylko nikły uśmiech.
Od tego momentu ich wspólne egzystowanie zmieniło się nie do poznania - Iruka nie kochał się z nim wcale, rzadko dawał mu całusa i przestał wypowiadać najważniejsze w życiu niemal 37-letniego mężczyzny słowa. Czarnookiego bardzo bolało zachowanie Umino, nic jednak się nie skarżył. Czekał cierpliwie, jak nauczył go były sensei. Nie zmienia to faktu, że łudził się, że sytuacja się poprawiła. Wracał z tygodniowej misji i marzył o długim i namiętnym pocałunku. Prawdę mówiąc, nie doczekał się go. Wszedł do swojego lokum, które o dziwo było zamknięte, więc musiał przeforsować drzwi. Była 6 rano, pomyślał więc, że jego miłość jeszcze śpi. Chciał na paluszkach przejść do kuchni i uszykować jego ukochane ramen a'la Kakashi, lecz nim doszedł do pomieszczenia, w którym moja mama spędza większość życia, zamarł. Mieszkanie, owszem, wysprzątane, nie miało na sobie śladów bytności kogokolwiek.
- Iruka? - szepnął zdenerwowany i zatroskany mężczyzna, z rozpędu przeskakując po trzy schody. Na miękkich nogach dopadł do drzwi sypialni na piętrze. To, co zobaczył, było realizacją jego niemal najczarniejszych myśli, jakich starał się nie dopuszczać do siebie przez ubiegły tydzień. Z kremowych półek pod ścianą zniknęły ukochane książki Delfina, jego zdjęcia, figurki, a nawet szczotka do włosów. Szarowłosy upadł na kolana, obijając je mocno. Nie zważał na to. Zerwał z twarzy maskę i ukrył ją w dłoniach (twarz). Jego silnym, umięśnionym ciałem wstrząsnął szloch, a cała nadzieja, szczęście i tęsknota go opuściły.
Wiedział, że zrobił coś nie tak, wiedział, że ktoś zabrał mu Irukę. Podnosząc głowę, zauważył na ich wspólnym niegdyś łożu coś na zarys kartki. Była zakurzona i zlewała się z bielą pościeli, dlatego nie zauważył jej wcześniej. Sharinganowiec doczołgał się do łóżka i sięgnął po nią, lecz jego ręka wcześniej dotknęła zimnego metalu. Ponownie zamarł - trzymał w dłoni bransoletkę zaręczynową bruneta. W dodatku zerwaną, co oznaczało, że chunnin nigdy już nie będzie jego. Omal nie zemdlał z rozpaczy, ale to nie najgorsze, co miał przed sobą. Drżącą ręką wziął Bogu ducha winną kartkę i spojrzał na niewyraźny tekst. Całą siłą woli musiał skłonić swoje dłonie do uspokojenia się, bo nie mógł nic odczytać. Słowa na kartce głosiły bezlitośnie:
Kakashi, ja ... nie mogę tak. Anko mi wszystko powiedziała. Możesz uważać mnie za beznadziejnego, głupiego, ale mimo, że cię koch... nie pozwolę się robić w chuja. Już nie. Wybacz, że żegnam się z Tobą w ten sposób i wykorzystuję chwilę, gdy Cię nie ma, ale... Inaczej w ogóle bym nie odszedł. A nie lubię grać melodii drugich skrzypiec. Chciałbym podziękować Ci za wszystko, ale... Przecież to było zmyślone. Wszystko już wiem. Mam tylko jedną prośbę - postaraj się, bym ... na Ciebie nie wpadał,. Szczególnie, gdy będziesz z Nim.
Chciałoby się napisać Twój na zawsze, ale...
Po prostu Iruka Umino, Nauczyciel Akademii Ninja.
Kakashi nic nie rozumiał, ale powstrzymując histeryczny szloch, wybiegł z pokoju, wściekły jak nigdy dotąd. W mgnieniu oka zjawił się w gabinecie Hokage. Nie zważał na zdziwione, złowieszcze i zauroczone spojrzenia obecnych. Chwila - zauroczone? Dotknął swojej szczęki, wszystko było jasne - nie ubrał maski. Ale nie ma czasu się teraz nad tym rozwodzić. Dlatego Sakura się uśmiechała błogo.
- Tsunade, gdzie jest Anko? - Warknął niezbyt miło, patrząc wyczekująco na kobietę. Ta, mimo, że nienawidziła, jak poddani nie okazywali jej należnego szacunku, tym razem nie zbeształa go.
- Wszyscy wyjść! - Krzyknęła, wskazując zdenerwowanemu jonninowi fotel. Nie skorzystał. Blondynka westchnęła po wyjściu ninja, nie patrząc na mężczyznę, zaczęła. - Chodzi o Irukę. Wyprowadził się, prawda? - Szarowłosy spojrzał na nią z mordem w oczach.
- Wiedziałaś i nic mi nie powiedziałaś? - Warknął, opadając ciężko na wskazany wcześniej mebel. - Wiedziałaś i pozwalałaś mi cieszyć się tym, że niedługo go ujrzę?! Pozwalałaś bym się łudził? - Jego głos z każdym głosem słabł, aż w końcu zaniemówił. Nie chciał przy niej płakać, to niemęskie. Za to jego złamane serce aż krzyczało z rozpaczy. Siadając, zdał sobie sprawę, że nie prezentuje się najlepiej: podarte spodnie, poprzecinana kamizelka, znoszone buty, włosy w nieładzie. Choć to ostatnie było jego znakiem szczególnym.
- Tak, wiedziałam. Gdy cię nie było... w Konoha zaczęły się szerzyć plotki... o waszym związku. A raczej o twojej domniemanej zdradzie.
- JAK TO? - Ze zdenerwowania niemal zapomniał o należytym szacunku Hokage. Uświadamiając to sobie, skinął jej głową. W zamian piwnooka machnęła ręką. Wiedziała przecież, że to tylko plotki.
- Anko powtórzyła wszystko Umino na ostatnim jonninparty. Nie masz co jej o to obwiniać. Chciała dobrze, doradzała mu nawet, żeby nie wierzył w to wszystko, żeby z tobą porozmawiał. Ale wybrał inną drogę. Przykro mi.
- Rozumiem. - Jego wściekłość zamieniła się w frustrację i smutek tak wielki, że nie powstrzymał łez. Nie ocierał ich, zadając pytanie - Wiesz, kto rozpowszechnił tą idiotyczną pogłoskę? - Chciał w tym momencie wyładować złość na kimś, kto był za to odpowiedzialny. Musi odzyskać Irukę. Inaczej... inaczej nie będzie miał wyjścia. Syn Białego Kła Konohy spocznie obok swojego ojca po ponad 20 latach. Z rozmyślań wyrwał go zdenerwowany głos Hokage.
- Niestety wiem. To.. moja wina. - Przeniósł zaskoczony wzrok z bliżej nieokreślonego punktu na jej twarz. W głowie miał tysiące myśli w tym jedną irracjonalną - jeśli zaatakuje Piątą, wyrok będzie jeden - śmierć. To dobre wyjście awaryjne.
- Co ja ci zrobiłem? - Wyszeptał, pełnym bólu i żalu głosem. Po ninja rangi Kakashiego kobieta spodziewała się jakiegoś wybuchu, a nawet wyjścia awaryjnego, jaki miał w głowie, czego była nieświadoma, ale nie takiego pytania. Nie wiedziała od czego zacząć wyjaśnienia.
- To nie tak. Jakieś 3 tygodnie wcześniej... - miała trudności z przyznawaniem się do swojej jedynej, znanej wszystkim słabości - ... upiłam się. Co jak wiesz, zdarza mi się coraz częściej od czasu kiedy odszedł Jiraya. - W jej pięknych oczach zaszkliły łzy. - Wracałam z pubu, wsparta ramieniem Shizune. My.. zaczęłyśmy się spotykać... wiesz co mam na myśli. - Nasz ulubiony jonnin kiwnął głową. - Idąc, plotkowałyśmy jak zawsze o mieszkańcach naszej wspaniałej Konoha-gakure. I... nie wiem jak to się stało, ale jak relacjonowała mi później Shizu, obwieściłam w chwili zapomnienia, że ty i Iruka musicie się rozstać, bo go zdradzasz. - Mężczyzna zacisnął dłonie w pięści, a Hokage uciekła wzrokiem. - Jednak nie to jest najgorsze. Następnego dnia przychodzili do mnie ninja, z pytaniem, czy to, co powiedziałam, było prawdą. Byłam na wyjątkowo ciężkim kacu, nie miałam siły przyjmować petentów, więc odpowiadałam bez zastanowienia, że tak. Często nawet nie wiedziałam, czego ode mnie chciano, po prostu się zgadzałam, albo potwierdzałam. Kakashi, przepraszam. - Spojrzała na niego ze współczuciem i ujęła jego lodowata dłoń. - Po ostatnim jonninparty Iruka przyszedł do mnie. - Hatake nagle się ożywił. - Zapytał, czy to prawda, że spałeś... z Asumą.
- Przecież tego nie powiedziałaś... - jęknął, patrząc na nią z nadzieją. Pokręciła przecząco głową.
- Ja nie, ale... plotka tak. Dokładniej Anko. Każdy, kto dowiedział się tego ode mnie, zmodyfikował trochę wieść, by była ciekawsza. I tak... dobrze, że Iruka usłyszał tylko tę część plotki, a nie tę, która doszła do moich uszu, ale to nieważne. Ja, będąc znów na kacu... tak poprowadziłam rozmowę, że znów wyszło na to, że to prawda. Nie wiem, nic z tego nie pamiętam - dodała szybko, zamykając oczy. Nie chciała oglądać cierpienia Kakashiego. - Namieszałam. Gdybym mogła cofnąć czas, nie piłabym wtedy.
- To raczej niemożliwe, jesteś Tsunade Hime. Od zawsze chyba piłaś - odparł, lekko przekornie.
- No tak, ale... to nie zmienia faktu, że być może zniszczyłam twój związek.
- A raczej odebrałaś mi powód do życia - szepnął zdenerwowany, cofając dłoń. Serce biło mu szybko. Miał zamiar iść do ukochanego, wszystko mu wytłumaczyć.
- Zrobię wszystko, byś go odzyskał - powiedziała współczująco Tsunade. Czuła się winna. I była winna. Otworzyła oczy - Hatake już nie było.
Nie wiedział, czy pukać, czy nie... Postanowił wejść starym dobrym sposobem przez okno. Na szczęście było uchylone. Wkradł się po cichu do saloniku, chcąc jak najszybciej dostać się do sypialni bruneta. Jednak przystanął. Dotykając krwistoczerwonej kanapy, wspomniał ich wspólne chwile, gdy Iruka czytał klasówki uczniów, a on raporty z misji. Ich ramiona i stopy przeplatały się, czuli swoją obecność. Jego place delikatnie prześlizgnęły się po zimnej skórze, gdy kierował się ku drzwiom naprzeciw. Jego dłoń napotkała opór - na oparciu leżała zmięta bluzka Iruki, czarna z białymi wilkami. Ich ulubiona. Podniósł ubranie do nosa i wąchając, zamknął powieki. Przed oczami przesuwały mu się jak w filmie sceny ich namiętnych nocy przy kominku jego mieszkania, czułe wyznania w tym pomieszczeniu, wspólne kąpiele, pocałunki, dotyk brązowookiego... Kakashi mruknął cicho, przełykając dławiące gardło łzy. Z wspomnień otrząsnął go wyprany z uczuć głos Umino.
- Co ty tu robisz? - Szarowłosy zerwał się, upuszczając bluzkę. Przed nim stał jego ukochany, w bokserkach, z pięknym, wyrzeźbionym wieloletnimi treningami ciałem. Kakashi pieścił wzrokiem jego długie, brązowe włosy, delikatne czoło, nos przecięty uwielbianą blizną, zaróżowione ze złości i wstydu policzki, miękkie usta, idealnie zarysowany podbródek. Tęsknie wodził po napiętej szyi pachnącej, jak pamiętał, najintensywniej rumiankiem. Pochłaniał wzrokiem każdy mięsień na klatce piersiowej mężczyzny, każdą nierówność i wybrzuszenie. Z miną maniaka obserwował, jak brzuch unosi się, gdy Iruka nabiera w płuca powietrza i opada, gdy je z nich wypuszcza. Nie sięgnął wzrokiem dalej, obawiając się swojej reakcji. Opadł bez sił na zimne kafelki na podłodze. Tak jak nie miał sił, tak i nie miał argumentów. Widok jego ciała zdekoncentrował go zupełnie. Nie wiedział, jak się bronić, ciągle mając w głowie, że to koniec. Nie mógł w to uwierzyć. Nie chciał. - Co ty tu robisz? - Powtórzył zniecierpliwiony Umino. Miał nadzieję go już nie oglądać. Przynajmniej na razie. Z trudem powstrzymywał się przed przysunięciem do mężczyzny i wtuleniem w jego ciało. Kakashi podjął się walki z własnym strachem.
- Przyszedłem ci wszystko wyjaśnić, a raczej... zjebać cię.
- Co?! - Brązowooki patrzył na niego z lekkim niedowierzaniem. Jak on śmie?
- Tak, to co słyszałeś - wyszeptał szarowłosy, patrząc na niego badawczo. Wiedział już, że Iruka odszedł, że nie będzie go chciał. Wyczytał to w ukochanych oczach. - Nie, nie mam się z czego tłumaczyć. Żal mi tylko, że przez takie coś, takiego kogoś będę musiał umrzeć. - W pokoju zaległa długa cisza. Przerwał ją rozwścieczony nauczyciel.
- Nie próbuj mnie szantażować, dobrze wiem, że nic nie znaczę dla cie... - przerwał mu smutny, wymuszony śmiech.
- No właśnie, dobrze wiesz. A wiesz, czego ja nie wiem? Jak mogłeś mi nie zaufać. Jak mogłeś to zniszczyć, wiedząc, że jesteś sensem mojego istnienia? - Wkurwiony wyjął z kieszeni przerwaną bransoletkę i rzucił ją mężczyźnie pod nogi. - Jak mogłeś zdeptać moje uczucie, stłamsić, oskalpować? Kochałem cię wiernie przez tyle lat, a ty uwierzyłeś, że mógłbym spać z kimkolwiek oprócz ciebie! I do tego z Asumą, którego nienawidzę! - Poddał się. Kochał go, ale też miał świadomość, że Iruka mu nie ufał przez ostatnie dziesięć lat. Przynajmniej nie na tyle, by nie wierzyć plotkom. - W moim życiu spałem tylko z dwoma osobami - z tobą i... Yamato. Ale to wieki temu.
- Kakashi, ja... przepraszam, ale Anko... - chciał się zbliżyć do mężczyzny, ale było za późno. Zniknął w srebrnoszarym jak jego włosy, dymie. Zmaterializował się na cmentarzu w Dolinie Końca. Rzadko tu przychodził. Zastanawiał się, jak to będzie zamknąć powieki i już więcej ich nie otworzyć. Łzy płynęły swobodnie po jego policzkach. Opierając się o nagrobek swojego ojca, obiecał, że odejdzie dokładnie w miesiąc po dzisiejszym dniu. Tyle postanowił wytrzymać, by zamknąć rozdział zwany życiem, by pozałatwiać wszystkie sprawy.
Jakiś tydzień temu, gdy obaj wspólnie wracali z rekreacyjnej misji zaniesienia zwoju z życzeniami urodzinowymi dla Gaary, Sasuke zaciągnął swojego kochanka w głąb lasu. I jak się pewnie domyślacie bezprecedensowo zaczął go obmacywać. Nie to, że Naruto się to nie podobało, ale… nie chciał tego robić w miejscach publicznych. Niestety dla niego, Sharinganowiec umiał być przekonujący. Obaj tak zatracili się w wzajemnej przyjemności, że nie zauważyli, że są obserwowani. Nakrył ich Konohamaru, który niedaleko ćwiczył. Zwiedziony tak ciekawymi odgłosami przerwał trening i zaczął ich podglądać. Z czystej ciekawości, jak się później tłumaczył szefowi. Naruto, wstydząc się jak nigdy dotąd, wymyślił karę dla swojego napaleńca (czytajcie uważnie) – ŻADNEGO całowania i przytulania przez miesiąc. Jak widać po opisanej przeze mnie scenie, ten zakaz nie zabronił Sasuke dobierać się do swojego liska. Choć sam lisek nie miał mu tego za złe.
- Wtedy była inna sytuacja, nie chciałeś mi uwierzyć, a raczej zrozumieć, że cię kocham. Nie było na to czasu – mruknął brunet, pochłaniając ustami wyciągnięty palec Uzumakiego, na co ten zarumienił się jeszcze bardziej. Sasuke zassał paluszek i przejechał po nim kilka razy językiem. Z zadowoleniem stwierdził, że Naruto nie jest na to odporny. Zaprzestał. – Jeśli mnie nie pocałujesz, to… - poruszył delikatnie biodrami, ocierając się kroczem o krocze blondyna – zerżnę cię jeszcze raz. – Ostre słowa w ustach Uchihy nie wiedzieć czemu pobudzały naszego Jinchiruuki.
- Ja zawsze dotrzymuję obietnic, Draniu. Więc nie dostaniesz… - kolejny ruch sprawił, że jego męskość się uniosła. Czarnooki uśmiechnął się chytrze.
- Mimo, że brakuje mi twoich malinowych usteczek, to podoba mi się twoja zawziętość. Możesz być pewien, wykorzystam to – szepnął namiętnie, unosząc biodra oblubieńca. Patrząc wciąż na jego zaskoczone oczy, wbił się prosto między jego pośladki. Usłyszał jęk przyjemności. – Jeśli nie dostaje tego co chcę, biorę zawsze więcej – warknął namiętniej, chwytając biodra kochanka i wyznaczając im szybki, przerywany rytm.
Nie myślcie jednak, że tych dwoje łączy tylko seks, nie. Nie moja wina, że w chwili, gdy chcę o nich coś napisać, akurat to robią. Podobnie rzecz miała się u Iruki i Kakashiego, z tym, że ta dwójka czasami się kłóciła, głównie o pedantyczne zachowanie jednego i niedbalstwo drugiego. Obie pary kochały się na zabój, nie bojąc się oddać życia za swojego partnera. Mimo, że nie raz w ciągu tych 10 lat, byli ranni, to nie to doprowadziło do samobójczych myśli u jednych i chwil prawdziwego załamania i zwątpienia u drugich. Ale po kolei…
~*~*!*~*~
Kakashi wracał właśnie od Hokage, zastanawiając się, jak nakłonić Irukę na spotkanie jonninów. Głównym założeniem było to, by porozmawiać o ważnych sprawach kraju, pobocznym natomiast - upić się w trupa i wziąć udział w zbiorowym gwałcie. Nie, nie to, co myślicie. Mam tu na myśli "zbiorowy", nie w kontekście każdy z każdym, tylko w kontekście kilkunastu par kochających się ze sobą w jednym budynku, w różnych pomieszczeniach. Bo tak kończyły się na ogół "ważne" spotkania jonninów. Jednak szarowłosy zauważył pewną zmianę w swoim ukochanym po ich ostatniej takiej imprezie. Brunet został na dłuższą chwilę sam z Anko, bo on musiał iść do łazienki, a z tytułu, że był pijany, zajęło mu to trochę czasu. Po powrocie zastał zdenerwowanego Delfinka, który tłumacząc się bólem głowy, uciekł do domu. Biedny Kieł chciał pójść z nim, jednak ten kategorycznie mu tego zabronił. Uśmiechając się słodko, dał mu buziaka w policzek (co było podejrzane, ale Kaka tłumaczył to sobie brzydkim oddechem) i poszedł. Ale co gorsze, nie do ich wspólnego mieszkanka, tylko swojego starego. Wracając następnego dnia Hatake bardzo się zdziwił, lecz gdy jego ukochany wrócił po godzinie, nawet nie pytał, dlaczego nie spał u nich, tylko pocałował go namiętnie, zaborczo, stęskniony. Powiedział nawet najszczerzej i najnamiętniej, jak mocno go kocha i opisał mu, życie bez niego, ale Iruka... jakoś to olał. Jego odpowiedzią był tylko nikły uśmiech.
Od tego momentu ich wspólne egzystowanie zmieniło się nie do poznania - Iruka nie kochał się z nim wcale, rzadko dawał mu całusa i przestał wypowiadać najważniejsze w życiu niemal 37-letniego mężczyzny słowa. Czarnookiego bardzo bolało zachowanie Umino, nic jednak się nie skarżył. Czekał cierpliwie, jak nauczył go były sensei. Nie zmienia to faktu, że łudził się, że sytuacja się poprawiła. Wracał z tygodniowej misji i marzył o długim i namiętnym pocałunku. Prawdę mówiąc, nie doczekał się go. Wszedł do swojego lokum, które o dziwo było zamknięte, więc musiał przeforsować drzwi. Była 6 rano, pomyślał więc, że jego miłość jeszcze śpi. Chciał na paluszkach przejść do kuchni i uszykować jego ukochane ramen a'la Kakashi, lecz nim doszedł do pomieszczenia, w którym moja mama spędza większość życia, zamarł. Mieszkanie, owszem, wysprzątane, nie miało na sobie śladów bytności kogokolwiek.
- Iruka? - szepnął zdenerwowany i zatroskany mężczyzna, z rozpędu przeskakując po trzy schody. Na miękkich nogach dopadł do drzwi sypialni na piętrze. To, co zobaczył, było realizacją jego niemal najczarniejszych myśli, jakich starał się nie dopuszczać do siebie przez ubiegły tydzień. Z kremowych półek pod ścianą zniknęły ukochane książki Delfina, jego zdjęcia, figurki, a nawet szczotka do włosów. Szarowłosy upadł na kolana, obijając je mocno. Nie zważał na to. Zerwał z twarzy maskę i ukrył ją w dłoniach (twarz). Jego silnym, umięśnionym ciałem wstrząsnął szloch, a cała nadzieja, szczęście i tęsknota go opuściły.
Wiedział, że zrobił coś nie tak, wiedział, że ktoś zabrał mu Irukę. Podnosząc głowę, zauważył na ich wspólnym niegdyś łożu coś na zarys kartki. Była zakurzona i zlewała się z bielą pościeli, dlatego nie zauważył jej wcześniej. Sharinganowiec doczołgał się do łóżka i sięgnął po nią, lecz jego ręka wcześniej dotknęła zimnego metalu. Ponownie zamarł - trzymał w dłoni bransoletkę zaręczynową bruneta. W dodatku zerwaną, co oznaczało, że chunnin nigdy już nie będzie jego. Omal nie zemdlał z rozpaczy, ale to nie najgorsze, co miał przed sobą. Drżącą ręką wziął Bogu ducha winną kartkę i spojrzał na niewyraźny tekst. Całą siłą woli musiał skłonić swoje dłonie do uspokojenia się, bo nie mógł nic odczytać. Słowa na kartce głosiły bezlitośnie:
Kakashi, ja ... nie mogę tak. Anko mi wszystko powiedziała. Możesz uważać mnie za beznadziejnego, głupiego, ale mimo, że cię koch... nie pozwolę się robić w chuja. Już nie. Wybacz, że żegnam się z Tobą w ten sposób i wykorzystuję chwilę, gdy Cię nie ma, ale... Inaczej w ogóle bym nie odszedł. A nie lubię grać melodii drugich skrzypiec. Chciałbym podziękować Ci za wszystko, ale... Przecież to było zmyślone. Wszystko już wiem. Mam tylko jedną prośbę - postaraj się, bym ... na Ciebie nie wpadał,. Szczególnie, gdy będziesz z Nim.
Chciałoby się napisać Twój na zawsze, ale...
Po prostu Iruka Umino, Nauczyciel Akademii Ninja.
Kakashi nic nie rozumiał, ale powstrzymując histeryczny szloch, wybiegł z pokoju, wściekły jak nigdy dotąd. W mgnieniu oka zjawił się w gabinecie Hokage. Nie zważał na zdziwione, złowieszcze i zauroczone spojrzenia obecnych. Chwila - zauroczone? Dotknął swojej szczęki, wszystko było jasne - nie ubrał maski. Ale nie ma czasu się teraz nad tym rozwodzić. Dlatego Sakura się uśmiechała błogo.
- Tsunade, gdzie jest Anko? - Warknął niezbyt miło, patrząc wyczekująco na kobietę. Ta, mimo, że nienawidziła, jak poddani nie okazywali jej należnego szacunku, tym razem nie zbeształa go.
- Wszyscy wyjść! - Krzyknęła, wskazując zdenerwowanemu jonninowi fotel. Nie skorzystał. Blondynka westchnęła po wyjściu ninja, nie patrząc na mężczyznę, zaczęła. - Chodzi o Irukę. Wyprowadził się, prawda? - Szarowłosy spojrzał na nią z mordem w oczach.
- Wiedziałaś i nic mi nie powiedziałaś? - Warknął, opadając ciężko na wskazany wcześniej mebel. - Wiedziałaś i pozwalałaś mi cieszyć się tym, że niedługo go ujrzę?! Pozwalałaś bym się łudził? - Jego głos z każdym głosem słabł, aż w końcu zaniemówił. Nie chciał przy niej płakać, to niemęskie. Za to jego złamane serce aż krzyczało z rozpaczy. Siadając, zdał sobie sprawę, że nie prezentuje się najlepiej: podarte spodnie, poprzecinana kamizelka, znoszone buty, włosy w nieładzie. Choć to ostatnie było jego znakiem szczególnym.
- Tak, wiedziałam. Gdy cię nie było... w Konoha zaczęły się szerzyć plotki... o waszym związku. A raczej o twojej domniemanej zdradzie.
- JAK TO? - Ze zdenerwowania niemal zapomniał o należytym szacunku Hokage. Uświadamiając to sobie, skinął jej głową. W zamian piwnooka machnęła ręką. Wiedziała przecież, że to tylko plotki.
- Anko powtórzyła wszystko Umino na ostatnim jonninparty. Nie masz co jej o to obwiniać. Chciała dobrze, doradzała mu nawet, żeby nie wierzył w to wszystko, żeby z tobą porozmawiał. Ale wybrał inną drogę. Przykro mi.
- Rozumiem. - Jego wściekłość zamieniła się w frustrację i smutek tak wielki, że nie powstrzymał łez. Nie ocierał ich, zadając pytanie - Wiesz, kto rozpowszechnił tą idiotyczną pogłoskę? - Chciał w tym momencie wyładować złość na kimś, kto był za to odpowiedzialny. Musi odzyskać Irukę. Inaczej... inaczej nie będzie miał wyjścia. Syn Białego Kła Konohy spocznie obok swojego ojca po ponad 20 latach. Z rozmyślań wyrwał go zdenerwowany głos Hokage.
- Niestety wiem. To.. moja wina. - Przeniósł zaskoczony wzrok z bliżej nieokreślonego punktu na jej twarz. W głowie miał tysiące myśli w tym jedną irracjonalną - jeśli zaatakuje Piątą, wyrok będzie jeden - śmierć. To dobre wyjście awaryjne.
- Co ja ci zrobiłem? - Wyszeptał, pełnym bólu i żalu głosem. Po ninja rangi Kakashiego kobieta spodziewała się jakiegoś wybuchu, a nawet wyjścia awaryjnego, jaki miał w głowie, czego była nieświadoma, ale nie takiego pytania. Nie wiedziała od czego zacząć wyjaśnienia.
- To nie tak. Jakieś 3 tygodnie wcześniej... - miała trudności z przyznawaniem się do swojej jedynej, znanej wszystkim słabości - ... upiłam się. Co jak wiesz, zdarza mi się coraz częściej od czasu kiedy odszedł Jiraya. - W jej pięknych oczach zaszkliły łzy. - Wracałam z pubu, wsparta ramieniem Shizune. My.. zaczęłyśmy się spotykać... wiesz co mam na myśli. - Nasz ulubiony jonnin kiwnął głową. - Idąc, plotkowałyśmy jak zawsze o mieszkańcach naszej wspaniałej Konoha-gakure. I... nie wiem jak to się stało, ale jak relacjonowała mi później Shizu, obwieściłam w chwili zapomnienia, że ty i Iruka musicie się rozstać, bo go zdradzasz. - Mężczyzna zacisnął dłonie w pięści, a Hokage uciekła wzrokiem. - Jednak nie to jest najgorsze. Następnego dnia przychodzili do mnie ninja, z pytaniem, czy to, co powiedziałam, było prawdą. Byłam na wyjątkowo ciężkim kacu, nie miałam siły przyjmować petentów, więc odpowiadałam bez zastanowienia, że tak. Często nawet nie wiedziałam, czego ode mnie chciano, po prostu się zgadzałam, albo potwierdzałam. Kakashi, przepraszam. - Spojrzała na niego ze współczuciem i ujęła jego lodowata dłoń. - Po ostatnim jonninparty Iruka przyszedł do mnie. - Hatake nagle się ożywił. - Zapytał, czy to prawda, że spałeś... z Asumą.
- Przecież tego nie powiedziałaś... - jęknął, patrząc na nią z nadzieją. Pokręciła przecząco głową.
- Ja nie, ale... plotka tak. Dokładniej Anko. Każdy, kto dowiedział się tego ode mnie, zmodyfikował trochę wieść, by była ciekawsza. I tak... dobrze, że Iruka usłyszał tylko tę część plotki, a nie tę, która doszła do moich uszu, ale to nieważne. Ja, będąc znów na kacu... tak poprowadziłam rozmowę, że znów wyszło na to, że to prawda. Nie wiem, nic z tego nie pamiętam - dodała szybko, zamykając oczy. Nie chciała oglądać cierpienia Kakashiego. - Namieszałam. Gdybym mogła cofnąć czas, nie piłabym wtedy.
- To raczej niemożliwe, jesteś Tsunade Hime. Od zawsze chyba piłaś - odparł, lekko przekornie.
- No tak, ale... to nie zmienia faktu, że być może zniszczyłam twój związek.
- A raczej odebrałaś mi powód do życia - szepnął zdenerwowany, cofając dłoń. Serce biło mu szybko. Miał zamiar iść do ukochanego, wszystko mu wytłumaczyć.
- Zrobię wszystko, byś go odzyskał - powiedziała współczująco Tsunade. Czuła się winna. I była winna. Otworzyła oczy - Hatake już nie było.
Nie wiedział, czy pukać, czy nie... Postanowił wejść starym dobrym sposobem przez okno. Na szczęście było uchylone. Wkradł się po cichu do saloniku, chcąc jak najszybciej dostać się do sypialni bruneta. Jednak przystanął. Dotykając krwistoczerwonej kanapy, wspomniał ich wspólne chwile, gdy Iruka czytał klasówki uczniów, a on raporty z misji. Ich ramiona i stopy przeplatały się, czuli swoją obecność. Jego place delikatnie prześlizgnęły się po zimnej skórze, gdy kierował się ku drzwiom naprzeciw. Jego dłoń napotkała opór - na oparciu leżała zmięta bluzka Iruki, czarna z białymi wilkami. Ich ulubiona. Podniósł ubranie do nosa i wąchając, zamknął powieki. Przed oczami przesuwały mu się jak w filmie sceny ich namiętnych nocy przy kominku jego mieszkania, czułe wyznania w tym pomieszczeniu, wspólne kąpiele, pocałunki, dotyk brązowookiego... Kakashi mruknął cicho, przełykając dławiące gardło łzy. Z wspomnień otrząsnął go wyprany z uczuć głos Umino.
- Co ty tu robisz? - Szarowłosy zerwał się, upuszczając bluzkę. Przed nim stał jego ukochany, w bokserkach, z pięknym, wyrzeźbionym wieloletnimi treningami ciałem. Kakashi pieścił wzrokiem jego długie, brązowe włosy, delikatne czoło, nos przecięty uwielbianą blizną, zaróżowione ze złości i wstydu policzki, miękkie usta, idealnie zarysowany podbródek. Tęsknie wodził po napiętej szyi pachnącej, jak pamiętał, najintensywniej rumiankiem. Pochłaniał wzrokiem każdy mięsień na klatce piersiowej mężczyzny, każdą nierówność i wybrzuszenie. Z miną maniaka obserwował, jak brzuch unosi się, gdy Iruka nabiera w płuca powietrza i opada, gdy je z nich wypuszcza. Nie sięgnął wzrokiem dalej, obawiając się swojej reakcji. Opadł bez sił na zimne kafelki na podłodze. Tak jak nie miał sił, tak i nie miał argumentów. Widok jego ciała zdekoncentrował go zupełnie. Nie wiedział, jak się bronić, ciągle mając w głowie, że to koniec. Nie mógł w to uwierzyć. Nie chciał. - Co ty tu robisz? - Powtórzył zniecierpliwiony Umino. Miał nadzieję go już nie oglądać. Przynajmniej na razie. Z trudem powstrzymywał się przed przysunięciem do mężczyzny i wtuleniem w jego ciało. Kakashi podjął się walki z własnym strachem.
- Przyszedłem ci wszystko wyjaśnić, a raczej... zjebać cię.
- Co?! - Brązowooki patrzył na niego z lekkim niedowierzaniem. Jak on śmie?
- Tak, to co słyszałeś - wyszeptał szarowłosy, patrząc na niego badawczo. Wiedział już, że Iruka odszedł, że nie będzie go chciał. Wyczytał to w ukochanych oczach. - Nie, nie mam się z czego tłumaczyć. Żal mi tylko, że przez takie coś, takiego kogoś będę musiał umrzeć. - W pokoju zaległa długa cisza. Przerwał ją rozwścieczony nauczyciel.
- Nie próbuj mnie szantażować, dobrze wiem, że nic nie znaczę dla cie... - przerwał mu smutny, wymuszony śmiech.
- No właśnie, dobrze wiesz. A wiesz, czego ja nie wiem? Jak mogłeś mi nie zaufać. Jak mogłeś to zniszczyć, wiedząc, że jesteś sensem mojego istnienia? - Wkurwiony wyjął z kieszeni przerwaną bransoletkę i rzucił ją mężczyźnie pod nogi. - Jak mogłeś zdeptać moje uczucie, stłamsić, oskalpować? Kochałem cię wiernie przez tyle lat, a ty uwierzyłeś, że mógłbym spać z kimkolwiek oprócz ciebie! I do tego z Asumą, którego nienawidzę! - Poddał się. Kochał go, ale też miał świadomość, że Iruka mu nie ufał przez ostatnie dziesięć lat. Przynajmniej nie na tyle, by nie wierzyć plotkom. - W moim życiu spałem tylko z dwoma osobami - z tobą i... Yamato. Ale to wieki temu.
- Kakashi, ja... przepraszam, ale Anko... - chciał się zbliżyć do mężczyzny, ale było za późno. Zniknął w srebrnoszarym jak jego włosy, dymie. Zmaterializował się na cmentarzu w Dolinie Końca. Rzadko tu przychodził. Zastanawiał się, jak to będzie zamknąć powieki i już więcej ich nie otworzyć. Łzy płynęły swobodnie po jego policzkach. Opierając się o nagrobek swojego ojca, obiecał, że odejdzie dokładnie w miesiąc po dzisiejszym dniu. Tyle postanowił wytrzymać, by zamknąć rozdział zwany życiem, by pozałatwiać wszystkie sprawy.
One-shot bardzo mnie zaciekawił ;D Czytam twoje notki trochę nie po koleji, ale co tam ;p Błędów nie zauważyłam. Bardzo, ale to BARDZO przyjemnie się czytało Twoją notkę. Piszesz bardzo uczuciowo, co uwielbiam. Wygląda to tak, jakbyś wczuwała się w tą postać i piszesz co ty byś powiedziała na jej miejscu. Bardzo orginalne ;)
OdpowiedzUsuńNo a na koniec (pewnie zostane za to zbesztana ._.) zapraszam Cię do zobaczenia mojego bloga (dopiero zaczynam, więc przepraszam za błędy lub nieścislości *.*)
http://sasunaru-nigdy-nie-wiadomo.blogspot.com
Pozdrawiam i życzę weny c: