czwartek, 27 czerwca 2013

004. Rozdział czwarty - Wyjaśnienia. Niedopowiedzenia.


           Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
           Rozdział: 4/?
           Tytuł rozdziału: Wyjaśnienia. Niedopowiedzenia.
           Beta: Tak

         ****

         Dzień dla Sai’a zaczął się inaczej niż dla pozostałych członków drużyny. Po przeczytaniu wiadomości od Hokage, postanowił pójść nad wodospad, malować. Miał dziwne przeczucie, że po śmierci Pana Danzou dużo się zmieniło. Wziął pędzel w dłoń i zaczął bezwiednie smagać nim po powierzchni kartki. Po chwili spojrzał w dół, uśmiechnął się zdziwiony. „Namalowałem… różowe włosy?” Pozwolił swoim myślom krążyć wokół postaci kunoichi, ze swojej, jak sądził, byłej drużyny. Po powrocie Sasuke wiedział, że długo nie zagrzeje miejsca w drużynie Kakashi’ego. Zdziwił się, czując z tego powodu… smutek? Gorycz? „Dziwne, przecież ja niemal nic nie czuję”, pomyślał, wyjmując ołówek.

***
*
***

Siedział samotnie na Górze Hokage, poddając się fali gniewu, jaki ogarnął go po spotkaniu z Sasuke. Nie był na to przygotowany, choć shinobi powinien być przyszykowany na każdą ewentualność. Myślał o tych pięciu latach, kiedy starał się go odnaleźć, oraz o tym, czy nie potraktował go zbyt ostro. W końcu kiedyś byli przyjaciółmi, walczyli ramię w ramię, nie bał się powierzyć mu swojego życia. Ale… on zdradził ich wszystkich, zdradził Konohę, próbował ją nawet zniszczyć. Miał mętlik w głowie. Choć wielokrotnie sam próbował go sprowadzić przed oblicze Tsunade… teraz nie wiedział, co czuje. Nie mógł powiedzieć, że się nie cieszył z pojawienia się byłego przyjaciela, jednak… zastanawiał się co to zmieni. Był pewien jednego. Nie chciał już współpracować z Uchihą, nie mógł być z nim w jednej drużynie. Nawet pod groźbą wydalenia z wioski, nie zrobi tego. To już nie będzie to samo. Co prawda wielokrotnie sam płakał, martwiąc się o Sasuke, myśląc, że nie żyje, ale… nie mógł mu tego wybaczyć. Zbyt wiele obaj z Sakurą znieśli z jego powodu. Chłopak westchnął, obejmując kolana dłońmi. Promienie słońca bawiły się z kosmykami jego włosów w berka, raz dominując i rozświetlając czuprynę chłopaka, a raz przegrywając i chowając się pod nie.

Nie miał pojęcia, że obserwującemu go Neji’emu, ten widok bardzo się podobał. Do tego stopnia, że jego męskość stała na baczność. Nie chciał w tym momencie przeszkodzić Naruto. Jak wszyscy w wiosce wiedział już, że Sasuke Uchiha powrócił, domyślał się więc, że blondyn musi sobie wszystko, co z tym związane przemyśleć. Bał się jednak, czy aby… Uchiha nie był dla niego w pewnym stopniu, zakładając, że lubił chłopców, zagrożeniem. Wiedział, że Naruto kochał go jak brata, cierpiał po jego odejściu. Musiał przystąpić do ataku, nim między chłopakiem i draniem coś się zmieni.

Naruto zamknął oczy i pozwolił, by wiatr mierzwił delikatnie jego włosy. Wyczuł za sobą chakrę Sakury, która przysiadła obok, nie otworzył oczu.
    - Chcę być sam – wyszeptał niezbyt serdecznie. To nie odstraszyło dziewczyny. Zamiast tego oparła głowę na jego ramieniu.
    - Wiem. Ja… pobędę sama z tobą – nie dała za wygraną. Siedzieli w milczeniu ponad godzinę, Neji zdążył się ulotnić. Gdy słońce sięgnęło zenitu, zielonooka odważyła się. – Naruto, mam do ciebie prośbę życia – chłopak spojrzał na nią zaskoczony. Wykorzystała to i przysunęła się tak, że czuł jej gorący oddech na swoich ustach. Dawniej marzył o takiej sytuacji, teraz miał mieszane uczucia.
    - Sakura - chan, co ty robisz? – Kunoichi uśmiechnęła się delikatnie.
    - Całuję cię – mówiąc to, dotknęła jego rozpalonych warg. Zamknęła oczy, przejechała językiem po jego policzku, po czym znów zbliżyła się do ust. Tym razem blondyn nie był bierny. Jedną dłoń skierował na kark dziewczyny, drugą dotknął jej uda, jednocześnie całując i podgryzając jej wargi. Usłyszał jęk przyjemności, gdy wsunął język do środka. Pieścił nim zęby, wewnętrzną stronę policzków, jednocześnie dając obu rozkosz. Czując język Sakury złączony z jego, omal nie zemdlał. Smakował jej, delektując się chwilą. Całowali się długo i namiętnie, zapominając o wszystkim. Wiedział, że tak właśnie miał wyglądać ten pocałunek. Pocałunek po latach.



***
*
***

         Umino spojrzał na Kakashiego zaskoczony. Nie myślał, że mężczyzna wróci do tej sytuacji. On sam wolałby zapomnieć. Ale ciekawość wzięła górę.
    - Dość dziwnie się zachowałeś, przyznaję… - powiedział, zerkając wyczekująco na szarowłosego. Ten nie śpieszył się z odpowiedzią, namyślając się.
    - To, co zrobiłem, nie było… kierowane niczym złym. Chciałem tylko sprawdzić, jak byś zareagował, gdyby podrywał cię inny mężczyzna, nie kobieta. Ot, zwykły test – Iruka odetchnął z ulgą, wcześniej bojąc się, że może przypaść jonninowi do gustu. Słyszał plotki, o tym, że ten jest…, że kocha inaczej. Poczuł też, ku swojemu zdziwieniu, ukłucie w sercu, jakby słowa Kakashi’ego go zabolały, a przynajmniej go nie zadowalały. Patrząc na postać Hatake, nadal miał wątpliwości, czy wszystko sobie wyjaśnili… A właściwie…
    - Co z sytuacją pod moim mieszkaniem, popołudniu? – Sharinganowiec uśmiechnął się zadziornie i jednym tchem wypił resztę trunku. Podniósł się z krzesła, po czym spojrzał szczerze i badawczo na chunnina.
    - A to zupełnie inna sprawa. Chciałem się upewnić, jak smakujesz – na policzkach bruneta wykwitły szkarłatne rumieńce.
    - Nie żartuj, pytam poważnie – szarowłosy wykonał szybki ruch, znajdując się za plecami mężczyzny i nachylił się tak, by szeptać mu wprost do ucha.
    - Nie żartuję, Iruka. Naprawdę chciałem wiedzieć, jak smakujesz – uśmiechnął się. - Tak trochę czekoladą i wanilią. A pachniesz rumiankiem – żałował, że tak szybko naciągnął maskę na twarz, tak bardzo miał ochotę liznąć jego ucho. Zamiast tego zniknął, pozostawiając Irukę samego, z tysiącami myśli kłębiących się w głowie.

***
*
***

         - Myślisz, że jakoś to wszystko będzie? – Bracia Uchiha leżeli na piasku, odpoczywając po małej bitwie na wodne jutsu. Młodszy z nich od dłuższego czasu miał nietęgą minę, ciągle myślał o rozmowie sprzed kilku godzin i wybuchu złości Naruto. – Myślisz, że mnie przyjmą? – Itachi patrzył zamyślony w niebo, analizując wydarzenia dzisiejszego dnia. Nie miał wątpliwości, że to, o co bał się jego braciszek nastąpi, wiedział jednak, że będzie musiał się zmienić.
    - Szczególnie dla twojego, jak go nazwałeś? Usuratonkachi’ego, będziesz musiał przełknąć swoją dumę.
    - Nie mów tak na Młotka – warknął, niechcący przyznając się do swojej… zazdrości. Zdenerwowany odwrócił głowę, na co Itaś głośno się roześmiał. Wtem wyczuł czyjąś obecność. Szturchnął brata i obaj w mgnieniu oka schowali się za wielkim głazem, wyciszając swoją aurę chakry, by nieznajomy nie mógł jej wyczuć. Po paru sekundach na ścieżce prowadzącej na plażę pojawił się… nie kto inny jak wspomniany Usuratonkachi. Sasuke mocniej zabiło serce, a jego brat uśmiechnął się lekko ironicznie.

 ***
*
***

         Zobaczył zapłakaną dziewczynę siedzącą na polu treningowym numer 3 i postanowił z nią porozmawiać, co nie było w jego stylu. Podszedł po cichu i dotknął jej ramienia, nie spodziewał się, że zostanie tak szybko rozpoznany.
    - Stąpasz jak kot. Powinnam się tego nauczyć od ciebie – zauważyła, ocierając łzy. Chłopak usiadł koło niej, nie do końca wiedząc co powiedzieć, zdecydował się na jedno z przysłów japońskich.
    - Tylko z rozpaczy, utraty złudzeń i smutku może narodzić się radość.
        
Dziewczyna spojrzała na niego z uśmiechem i znów otarła łzy. Nie myślała, że może go tu spotkać.
    - Zawsze wiesz, co powiedzieć, Sai, choć sam nie doświadczyłeś nawet połowy z tych uczuć – brunet zamyślił się przez chwilę, decydując, że jeszcze nie czas się zwierzyć. Zamiast tego spojrzał na różowowłosą wyczekująco, tym razem bez uśmiechu, bo wiedział, że jego sztuczne grymasy ją denerwują. Jego oczy pytały: dlaczego płaczesz? Sam był zdziwiony potrzebą posiadania tej wiedzy. Widząc, że Sakura milczy, rzucił:
    - Masz mieszane uczucia co do powrotu Uchiha Sasuke, a do tego pocałunek z Naruto nic ci nie wyjaśnił – zielonooka zerknęła na niego przelotnie, ale badawczo, spod półprzymkniętych powiek.
    - Skąd to wiesz? Po wszystkich zakończonych misjach nie zauważyłam, żebyś miał zdolność czytania w myślach – Czarnooki tym razem nie powstrzymał uśmiechu, co naprawdę rozzłościło kunoichi. – I co się szczerzysz?!
    - Sakura-chan… Czy myślisz, że jestem tylko mało inteligentnym pionkiem z Korzeni ANBU? – Wyrzut w jego głosie ją zaskoczył. Czarnooki westchnął głęboko. – Twój pocałunek z Naruto widziałem, a to co czujesz, cóż, mogę się tylko domyślać – Haruno odwróciła od niego głowę zawstydzona. Nie mogła się powstrzymać od kąśliwej uwagi.
    - Jak na kogoś bez uczuć, dużo starasz się rozumieć – chłopak jęknął. Zimny wiatr rozwiewał mu włosy.
    - Kiedyś, jak każdy z was miałem uczucia, wyzbyłem się ich dla swojego Mistrza. To pozwoliło mi się rozwinąć, teraz widzę dużo więcej, niżbym chciał. Dostrzegam targające ludźmi uczucia, analizuję je i zapamiętuję. Pilnie obserwowałem ciebie i Naruto podczas naszych misji, rzadko w chwilach wolnych. Mało czasu, poza zadaniami spędzaliście ze sobą, jednakże… z czasem zaczęliście się potrzebować. Coraz bardziej. Nie zdawaliście sobie tego sprawy. Naruto… - spojrzał na dziewczynę - … jest w tobie zadurzony od bardzo dawna, on tobie też nie jest obojętny, choć wiernie darzyłaś Sasuke uczuciem. – Po jego słowach zapadła długa cisza. Każdy utonął we własnych myślach. Sakura pomyślała o swoich wspomnieniach ze związku z blondynem. Przerwał ją Sai. – Przypuszczam, że ten pocałunek był formą sprawdzenia, co czujesz względem Uzumakiego, A sądząc po wynikach – dotknął jej policzka jeszcze mokrego od łez – przez to muśnięcie warg czujesz się jeszcze bardziej przytłoczona.

środa, 19 czerwca 2013

One shot - 01. Byłeś...

Opowiadanie: Byłeś dla mnie wszystkim, czego pragnąłem.
Rozdział: 1/4
Długość: Czteroczęściowy One - Shot
Paring: SasuNaru, KakaIru
Tytuł rozdziału: 01. Byłeś...
Beta: Tak
 
   
***

     Szedł zamyślony przed siebie, czując na sobie spojrzenia innych mieszkańców wioski. Nie mógł uwierzyć w posłyszane przed chwilą plotki. Że niby Kakashi i Naruto są parą? Nie, to nie może być możliwe, przecież Hatake był od niego zdrowo starszy! Nie zauważył nawet, że gumka, którą od zawsze wiązał włosy pękła i ich pasma spadały mu na twarz. Teraz liczyło się tylko rozprawienie z jonninem i zakazanie mu spotykania się z blondynem. Nie to, że lubił mieszać się w sprawy prywatne innych osób, ale za Uzumakiego czuł się odpowiedzialny, a Hatake doskonale to wiedział, a mimo to wystawił jego cierpliwość i poniekąd zaufanie na próbę. Zatrzymał się przed domem Kakashiego, zakładając, że musi być w domu, w końcu była 7 rano, a szarowłosy tak późno nie wstawał. To znaczy… tak myślał. Zapukał, a nie słysząc odpowiedzi, pchnął drzwi. Ustąpiły. Wszedł po cichu do mieszkania, starając się niczego nie dotknąć. Wiedział, że Pakkun, jeden z psów mężczyzny, mógłby go wyczuć. Nie wiedział, skąd ten irracjonalny strach przed nakryciem? Przecież nic złego nie robi, raptem chciał z nim porozmawiać. Przeszukał szybko parter po czym wszedł na piętro. Usłyszał szum wody. Wyczuł, że mężczyzna prawdopodobnie bierze kąpiel. Już miał się wycofać, gdy wtem drzwi łazienki, o które się opierał się otworzyły, a on upadł ciężko na całkiem nagiego jonnina. Jego policzki pokryły się rumieńcem, a męskość stanęła na baczność. Nie chciał, by Kakashi to wyczuł, było jednak za późno. Mężczyzna dotknął jego pleców, ocierając się jak tylko możliwe ciałem o Irukę. Obu zrobiło się niesamowicie gorąco.
   - Kakashi-san, przepraszam, ja tylko chciałem porozmawiać.
   - Mm, Delfinku, w końcu do mnie wpadłeś – i nim brunet zdążył odpowiedzieć, ninja pocałował go namiętnie. Długie włosy Iruki opadały po obu stronach twarzy czarnookiego, dodając tej chwili intymności. Kakashi nie pozawalał mu na jakikolwiek ruch, przytrzymując go stopami. – A raczej na mnie;)
   - Ja… naprawdę nie… - był oszołomiony pocałunkiem, od tak dawna o nim marzył. Z wysiłkiem wysunął się z jego objęć, chcąc uwolnić jonnina od swojego ciężaru, ale, gdy tylko stanął na nogi, nagi już Hatake (ręcznik, który miał na biodrach, zsunął się z nich w chwili „napaści” Umino ;p) zaciągnął go do wanny. Ciepła, pachnąca rumiankiem woda przesiąkała przez materiał, mocząc nawet bieliznę bruneta. –Co ty robisz, ja… - Kakashi kolejny raz zamknął mu usta pocałunkiem.
   - Nawet nie wiesz ja długo czekałem na taką okazję, Iruś – szepnął mu do ucha i zaczął rozpinać ubrania mężczyzny, dotykając niemal z czcią nowoodkrytych części ciała chunnina. Iruka nie stawiał oporu, pragnął tego przez lata. Na podłodze leżały już: przemoczona kamizelka, podkoszulek, spodnie no i skarpetki, przy których ściąganiu Iruka się słodko zarumienił. Co chwilę ich usta złączały się w namiętnym bądź przelotnym pocałunku. Jonnin nie zmarnował żadnej okazji, by posmakować jego ust, nawet, gdy zdejmował mu te (cholerne wg Iruki) nieszczęsne skarpetki, wracał na górę, by go pocałować. Dwa pocałunki na każdą skarpetkę. Gdy na ciele czekoladowowłosego zostały już tylko bokserki, jonnin przyjrzał mu się badawczo, co trochę go speszyło. Odwrócił głowę i wyszeptał:
   - Wiem, jestem brzydki. Ja… lepiej już pójdę – próbował się podnieść, lecz siedzący na nim Kakashi mocniej ścisnął jego nogi. Wydawał się… zły?
   - NIGDY więcej tak nie mów, rozumiemy się? – Sunął językiem wzdłuż blizny na nosie bruneta. Uwielbiał ją. Spojrzał Iruce prosto w oczy, zatapiając się w nich. – Dla mnie od zawsze byłeś piękny – mówiąc, całował szyję mężczyzny. – Od dawna wodzę za tobą tęsknym wzrokiem, marzę, byśmy byli chwilę sam na sam. Kocham Cię Iruś, tak jak nigdy nikogo nie kochałem. Jesteś moim marzeniem, moim snem, moim całym życiem. Wiele nocy nie przespałem bijąc się z myślami, chcąc na chama wejść do twojego domu i poczuć twój dotyk, ciepło, usta na moich – mówiąc to, liznął jego wargę, a gdy Iruka rozchylił je zachęcająco, wsunął w nie język, smakując jego ust coraz zapalczywiej. Już nie starczało mu lizanie języka, podniebienia i zębów. Zaczął z lekką zaciekłością gryźć z podniecenia jego usta, ssać język, ocierać policzkiem o jego policzek. – Iruś, moje największe szczęście, moja miłości, błagam, pozwól mi na coś więcej, bo zwariuję – Umino spojrzał na kochanka z uśmiechem.
   - Jestem twój, Kakashi-san. Cały na całe życie. – Słysząc to, szarowłosy nie miał już żadnych oporów. Zsunął się niżej, niemal wychodząc z wanny, by dać rozkosz ukochanemu ustami. Nie zdążył nic zrobić, bo Iruka, ostatnią siłą woli zastosował Jutsu Podmiany, tak, że teraz on górował nad czarnookim. – Pozwól, że ja cię wyręczę. – Patrząc na jonnina prowokująco, zdjął, seksownie wypinając tyłek, bokserki, po czym przyjął wcześniejszą pozycję Kakashiego i zajął się jego męskością. Pocałował ją delikatnie i liznął koniuszkiem języka, co bardzo rozczuliło seme.
   - Mm, Iruka, tak bardzo mnie podniecasz… szszszszszszszszszszszsz… - Iruka, widząc uśmiech na twarzy kochanka, zrobił mu na złość. Lekko chuchnął na jego penisa, patrząc z zainteresowaniem, jak główka chowa się do domku. Spodobało mu się to, więc powtórzył manewr kilka razy. Chciał coś powiedzieć, lecz… szarowłosy wygiął się w łuk, wprowadzając męskość do jego ust. – Błagam, Iruka, błagam cięęęęęęęęęęęęę – lubił zaskakiwać mężczyznę. Bez uprzedzenia zaczął szybko poruszać głową w górę i w dół, jednocześnie liżąc i ssąc go po całej długości.  Dłońmi sunął w kierunku jego jąder, a gdy je już poczuł, natychmiast namiętnie masował, co pobudzało jonnina do granic. Wilgotne wnętrze ust ukochanego, jego sprawne ruchy językiem i dłońmi… Zapomniał już o tym, że chciał czegoś więcej, teraz liczyło się tylko to, by osiągnąć spełnienie. Gdy był na granicy i jeden ruch głowy Iruki by go doprowadził, nagle to wszystko się skończyło. Otworzył oczy, po to, by za chwilę je zamknąć, nie mógł opanować krzyku przyjemności, gdy brunet nadział się na jego męskość.
   - Aaaauuu – usłyszał jęk bólu ukochanego.
   - Kochanie, jeśli cię boli to aaaahhhhh – Iruka nie zwracając na ból, zaczął się poruszać na kochanku, z sekundy na sekundę coraz szybciej. Obaj jęczeli, czując niewysłowioną rozkosz. Kakashi zastanawiał się, skąd w brunecie tyle erotyzmu, odwagi, namiętności. Widząc go, dominującego nad sobą, podniecał się jeszcze bardziej, masował jego klatkę piersiową zostawiając na niej czerwone pręgi. Czuł się jak w niebie… a raczej w piekle. Jego ciało paliło, żar, jaki czuł … Z każdym głębszym i szybszym ruchem bruneta woda rozpryskiwała się po łazience. Niesamowita przyjemność sprawiała, że mógłby kopulować z brązowowłosym całe życie, lecz i to musiało się skończyć. Naprężał się coraz bardziej, doznał rozkoszy o wiele głębszej, czystszej niż kiedykolwiek. Dochodząc przytrzymał biodra Iruki i w odpowiednim momencie ruszył nimi szybko. Biała substancja poplamiła brzuch jonnina, po mieszkaniu potoczył się krzyk przyjemności A raczej dwa krzyki.
   - Iruka!!
   - Kakashi!!
    Doszli razem, udowodnili swoją wzajemną miłość skrywaną przez lata. Iruka opadł zmęczony na ciało Hatake, nie przejmując się swoją spermą. Oddychając głęboko wyszeptał:
   - Ja ciebie też kocham, Kakashi Hatake, najseksowniejszy ninja, jakiego stworzył świat.

                                                                                  ~*~*!*~*~

    Od wielu miesięcy planował, że uwiedzie Uzumakiego spokojnie, stopniowo i delikatnie. Słysząc, że ten sypia z ich sensei, musiał natychmiast przystąpić do ataku. Nie pozwoli odebrać swojej własności, Młotek był, jest i będzie jego, nawet, jeśli o tym nie wie. Sasuke Uchiha nigdy nie rezygnuje i dostaje wszystko, na co ma ochotę. Obserwując pieprzących się ze sobą shinobich, domyślił się, że wiadomość o związku blondyna z szarowłosym, to tylko niegroźna plotka, mimo to nie miał zamiaru teraz odpuszczać. Za bardzo… kochał niebieskookiego, no i do tego był na jego ciało napalony. Miał nadzieję, że ten pojawi się w miejscu, w którym się umówili. Zaplanował coś specjalnego. Po dziesięciu minutach stał już na polanie, obmyślając strategię. Chwilę później poczuł za sobą zapach… ramenu i kwitnącej wiśni. Nie w smak mu było, że z Młotkiem przyszła także Sakura, bo to znaczyło, że musi zmienić plany. Postanowił ją sprowokować do odejścia.
   - Sasuke-kun, Naruto mówił, że chciałeś, żebyśmy się spotkali… - zajęczała słodko dziewczyna, na co brunet drgnął. Nienawidził tej wymuszonej słodyczy w jej głosie, a najgorsze było, że gdyby nie latała za nim i nie zadręczała ciągłymi propozycjami randek, mógłby ją nawet polubić. Pokaże jej, kto tak naprawdę mu się podoba, w kim gustuje.
   - Owszem, ale mówiłem ci Usuratonkachi, że mamy się spotkać sami – spojrzał ostro na chłopaka, który zmieszał się.
   - Ja… no… ty… nie powiedziałeś, że chcesz spotkać się… tylko ze mną, Draniu! - Odpowiedział, drapiąc się po głowie, jak to miał w zwyczaju. I to właśnie to zmieszanie, wygląd aniołka no i ten swoisty zwyczaj tak bardzo pociągały mrocznego Uchihę. I nie tylko.
   - Nie rozumiesz pojęcia „męski” sparing? – Sakura, słysząc wyrzut w głosie ukochanego zaczęła się cofać, bojąc się i jednocześnie ciesząc, bo miała nadzieję, że ta dwójka w końcu się dogada.
   - Nie ma sprawy, Sasuke-kun, ja was zostawię. – Widząc, że niebieskooki zamierza protestować, pokręciła głową. – Przyda wam się taki trening, Naruto, pomoże wam w wzajemnych relacjach. – „Nawet nie wiesz, Uzumaki, jak bardzo”, pomyślał brunet, opierając się o jedno z drzew.
- No chyba, że wymiękasz, Kotku – powiedział, uśmiechając się drwiąco, na co główny obiekt jego rozmyślań podskoczył z wściekłości.
   - Ja wymiękam? Zaraz pokażę ci moją siłę! W końcu to ja zostanę największym Hokage ze wszystkich! – Różowowłosa uśmiechnęła się, pomachała chłopakom i zniknęła w koronach drzew. Ninja przyjęli pozycje, gotowi do ataku.
   - Gadaniem za dużo nie zdziałasz, kotku – mimo, że Uchiha zmiękczył głos i zaczął się uśmiechać do blondyna, ten nadal się denerwował, głównie z powodu owego kotka.
- Nie nazywaj mnie tak, Draniu! Nie jestem żadnym zwierzęciem!
- A nie jesteś…- Sasuke zaczął mu się namiętniej przyglądać, co speszyło Naruto, choć nie dał tego po sobie poznać - … Lisim Demonem? – Reakcja chłopaka była natychmiastowa – zacisnął dłonie w pięści i spuścił głowę. To kompletnie rozczuliło Uchihę. Nie zważając na to, że jego przyszły uke był nieprzewidywalny i miał wybuchowy temperament, podszedł do niego. Już, już chciał go objąć, gdy poczuł na swoim policzku jedną z zaciśniętych pięści. Uderzenie odrzuciło mu głowę, ale zdołał ustać na nogach. Spojrzał na niebieskookiego zdenerwowany i wypluł trochę krwi. – Co ci…
  - Nie mów tak o mnie, Draniu. Ja… nie wybrałem sobie takiego losu… myślałem, że jesteś moim przyjacielem, jednak myliłem się. – Brunet zrozumiał i nie zważając na drugą zaciśniętą pięść, przytulił blondyna. Naruto otworzył szerzej oczy, pozwalając promieniom słońca bawić się w jego pięknych, oceanicznych tęczówkach. – Sasuke, co ty…
 - Cii… wszystko ci zaraz wyjaśnię, tylko chodźmy stąd – onyksowooki wykonał Technikę Teleportacji, której nauczył się w ostatnim tygodniu od Hatake i obaj znaleźli się w sypialni, w jego rezydencji. Oczka blondyna rozglądały się po pomieszczeniu, aż w końcu wylądowały na klęczącym przed nim Uchihą. – Naruto Uzumaki, proszę cię, wysłuchaj mnie najpierw, a później reaguj. – Gdy chłopak kiwnął głową, zaczął. – Wiem, że to, co zaraz powiem może wydać ci się dziwne, możesz tego nie rozumieć, pogardzić mną, ale… muszę ci to wyznać, tylko błagam cię, nie przerywaj mi.
 - Dobrze – szepnął Uzumaki, jednocześnie zakrywając usta dłonią. „PRZEPRASZAM" wymówił już bezgłośnie. Na widok niewinnych oczu i delikatnych policzków, omal nie rzucił się na chłopaka, uśmiechnął się tylko współczująco i położył go na łóżku i klęcząc nad nim, kontynuował:
  - Masz mnie, za zimnego, wyzutego z uczuć drania. Ja… mam uczucia… - mówiąc zbliżał usta do czoła Naru. – Lecz w rzeczywistości jest inaczej, ja… kocham. Uwierz mi, sam byłem na siebie wściekły, gdy odkryłem, że darzę kogoś tak mocnym uczuciem, było to dla mnie nowe – niebieskooki przyglądał się poczynaniom i zachowaniu sharinganowca z zaniepokojeniem. – Tym bardziej, że osoba, którą pokochałem jest moim wrogiem. Może nie największym, ale po części wrogiem i przyjacielem. – Sasuke pochylił się niżej i pocałował go w czoło, na co ten zadrżał. – Zatraciłem się do tego stopnia, że potrzeba bycia blisko z tą osobą przekroczyła marzenie o zemście na Itachim – pocałował chłopaka w prawy policzek. – W końcu zacząłem czuć, że moje życie ma jakiś głębszy sens, przestałem zajmować się tylko treningami i zemstą. Poczułem, że jest ktoś, dla kogo wiele mogę zmienić. – Musnął ustami nos blondyna, co go rozbawiło, jednak słuchał dalej. – Sam nie rozumiem, jak mogę kochać w ten sposób, sam przecież nie zaznałem miłości osób temu komuś podobnych. W ogóle nie wiedziałem, co to znaczy kochać, dopóki nie zaczęło mi brakować kontaktu z tą osobą, stałych spotkań, pocałunków, bliskości – liznął delikatnie lewy policzek. – Zacząłem wariować, nie spotykając tej osoby co dzień, rzucałem sią po rezydencji jak rozjuszone zwierzę – przeniósł język z powrotem na prawy policzek i zaznaczył wszystkie blizny. – Od dawna tęsknię za tą osobą, mam erotyczne sny, jęczę jej imię w nocy… A gdy jej blisko mnie nie ma, niemal pragnę, by świat się skończył.
 - To dlaczego tego wszystkiego jej nie powiesz? – Szepnął Naruto, raniąc swoje serce. Nie chciał wierzyć, że Sasuke czuje to do niego. To byłby szczyt szczęścia, bo od dawna już kochał się w brunecie, lecz bał się to okazać. Bał się odrzucenia. Widząc pytające spojrzenie przyjaciela, powiedział jaśniej. – Sakura była dzisiaj ze mną, mogłeś jej wszystko… - przerwał mu warkot.
 - Młotku! Jak możesz tego nie widzieć! – Krzyknął namiętnie Uchiha, wyrażając przez to wszystkie skrywane przez lata emocje: miłość, niepewność, lęk, niezdecydowanie, wstyd, żal, smutek, zazdrość, pożądanie. – Jak chcesz, pokażę ci to. – Mówiąc, zaczął całować Uzumakiego po szyi i rozpinać bluzę.
 - Sasuke… co ty?
 - Zamknij się, Lisie! Dość już! Zamknij się i mi nie przerywaj, mówiłem – brunet stał się na powrót władczy, namiętny, skryty i mroczny. Jego usta całowały każdą cześć ciała Naruto, a język pozostawiał mokre ślady. Promienie słońca, które wkradały się przez okiennice okalały twarz blondyna i sprawiając w miejscach dotkniętych spragnionym językiem bruneta, by skóra niebieskookiego się mieniła. Uchiha poczynał sobie coraz śmielej, bo jego ukochany leżał już pod nim nagi, z licznymi znakami przynależności. Patrząc na twarz kochanka, Sasuke wziął do ust jego dorastającą męskość i zassał gwałtownie. Z ust blondyna wydobył się długi i przeciągły jęk przyjemności i zaskoczenia. Wił się na łóżku, czując język na napletku i jądrach. Nigdy w życiu nie było mu tak dobrze. Onyksowooki, pieszcząc jego przyrodzenie, pozbył się swoich ciuchów i przerywając, podniósł się tak, że ustami drażnił ucho kochanka. – Pokażę ci moją miłość. – Bez uprzedzenia wziął w dłoń penisa Naru i zaczął szybko jeździć po całej długości. Nagle przestał i nadział się na niego. Oczy Uzumakiego zrobiły się wielkie, wiedział od znajomych, że Sharinganowiec musiał odczuwać ból. Chciał coś powiedzieć, lecz w tym momencie jedyne, na co go było stać, to długi, przeciągły jęk przyjemności, gdy jego partner zaczął szybko poruszać biodrami. – Nie wiesz jeszcze, że cię kocham, Naruto? Nie czujesz tego? – Krzyknął, głębiej nabijając się na ukochanego, którego ciałem wstrząsały dreszcze. - Jesteś mój, nawet jeśli tego nie chcesz, nie pozwolę ci odejść, nawet jeśli zawsze miałbym być uke! – Szybsze, brutalniejsze ruchy, urywane oddechy, żar, pasja, miłość skrywana przez tak długi czas. Wszystko zamknięte w dwóch słowach. – Kocham cię! – Krzyknęli jednocześnie, osiągając spełnienie.
                                                         
                                                                                            ~*~*!*~*~

    Czwórka zakochanych w końcu się połączyła. Nie mogła temu zapobiec zemsta, nienawiść, strach, niepewność, ani wstyd. Chciałoby się powiedzieć, żyli długo i szczęśliwie. To niestety byłoby kłamstwem. Bo rozdzieli ich… ludzka słabość.

czwartek, 13 czerwca 2013

003. Rozdział trzeci - Wróg czy przyjaciel


           Opowiadanie: Powroty, a co za tym idzie, postępy?
           Rozdział: 3/?
           Tytuł rozdziału: Wróg czy przyjaciel?
           Beta: Tak

****


         Obudziła się z dziwnym przeczuciem, że coś się stało. Przecierając oczy, powoli przypomniała sobie, dlaczego tak wcześnie nastawiała budzik. „Dziś znów mamy spróbować, Sasuke. To już nie chodzi o moje uczucia do ciebie… Twoja nieobecność zmienia Naruto.” Rozprostowała członki, po czym usiadła. Na stoliku nocnym zobaczyła zwój. Od Hokage. Wzięła go drżącymi rękoma i rozwinęła. Na zwoju widniało tylko pięć słów, które zdziwiły dziewczynę. >Misja nieaktualna. Czekaj na rozkazy.< Sakura odrzuciła dokument i zaczęła się szybko ubierać. „Misja jest nieaktualna tylko wtedy, gdy ktoś ją wcześniej wykona, lub gdy obiekt misji…”

***
*
***

Budząc się, co dzień rano patrzył na te same, poblakłe ze starości ściany. Dziś zobaczył przed oczami… czyjąś twarz? Mężczyzna zerwał się z łóżka, stając w pozycji do ataku. Jakże się zdziwił, gdy w napastniku rozpoznał nikogo innego jak Kakashi’ego Hatake. Zaskoczony, skoczył znów pod kołdrę, wstydząc się swoich bokserek w kwiaty.
    - Cco… ttty tutaj robisz? – Z każdym słowem jego oddech stawał się coraz płytszy. Gość się zaśmiał.
    - Ciekawa bielizna, Iruka – widząc, że mężczyzna traci cierpliwość, dał za wygraną. – Chciałem ci tylko osobiście donieść, że twoja… to znaczy nasza misja została odwołana. Obiekty pojawiły się w wiosce.
    - Cco? Sasuke Uchiha wrócił? Ale zaraz – spojrzał nieśmiało na mężczyznę. – Dlaczego mówisz obiekty? – Kakashi się uśmiechnął.
    - Wiedziałem, że jesteś piekielnie inteligentny – na policzki Umino wpłynął rumieniec, który bardzo spodobał się jonninowi, jednak tego nie okazał. – Wrócił z nim Itachi Uchiha – oczy bruneta rozszerzyły się w zaskoczeniu. – Może pogadamy później, na przykład przy kawie? Teraz muszę coś załatwić – czekoladowooki tylko nieśmiało przytaknął, patrząc jak jōnin znika w szarym dymie.

***
*
***

         - … pojawili się w Konoha? – Krzyk blondyna rozniósł się echem po zaspanych uliczkach. Ubrał się w pośpiechu i zawiązując w biegu opaskę, zbiegł po schodach. Po paru sekundach stał pod drzwiami gabinetu Hokage. Kobieta, wyczuwając obecność Jinchuuriki, uciszyła mężczyzn w pomieszczeniu. Wtem drzwi otworzyły się z hukiem. Jego czerwone z gniewu oczy błądziły po obecnych, zatrzymał wzrok na młodszym z braci. – Sasuke Uchiha – Niemal trząsł się, wymawiając te dwa słowa. Pełen wrogości powtarzał: – Uchiha! Sasuke! Sasuke!
    - Naruto, uspokój się – spojrzał na Tenzo, przywracając lazur swoim tęczówkom. – Pamiętasz, co ci obiecała Czcigodna, gdybyś sprowadził tego tu z powrotem? – Chłopak spojrzał na blondynkę, szukając potwierdzenia dla jego myśli. Westchnął.
    - Mam zdecydować, czy może… to znaczy, mogą wrócić – Sasuke poruszył się zaniepokojony. „Młotek ma decydować o moim losie? Nigdy nie myślałem, że będzie miał nade mną władzę. Z jednym ma przewagę, ale…”.
    - Jinchuuriki ma decydujący głos, spodziewałem się tego – Uzumaki spojrzał na czarnowłosego (Ita) z obrzydzeniem.
    - Masz czelność się tu w ogóle pojawiać? Po tym wszystkim, co przez ciebie wszyscy wycierpieliśmy? Po wszystkim, co… - odetchnął głęboko. Nie miał zamiaru okazywać uczuć ani jednemu, ani drugiemu z braci.
    - Wiesz, co robić, więc skończmy tą szopkę – przeniósł wzrok na Sasuke, przelewając w swoje spojrzenie całą nienawiść, ból, tęsknotę i niezrozumienie, które czuł od lat. Omal nie rozwalił pobliskiej ściany słysząc jego głos.
    - Zamknij się, Uchiha! Wiesz ile… - mówiąc zbliżał się do chłopaka - …wycierpieliśmy przez was obu? Przez ciebie?! Ile nocy Sakura - chan płakała? Wiesz, ile razy budziłem się z krzykiem, myśląc, że umarłeś? – Jego oczy niemal paliły. – Wiesz ile dni poświęciłem na treningi, by cię odnaleźć? – Zatrzymał się kilka centymetrów od twarzy bruneta, czuł jego oddech na policzku. – Wiesz, jak często wykradałem się z wioski, by szukać cię na własną rękę? – Dodał cicho, by tylko Sasuke i Itachi to usłyszeli, wiedział, że miałby kłopoty, gdyby Babcia Tsunade podsłuchiwała. – A teraz przychodzisz tu, jak gdyby nigdy nic, patrzysz mi w oczy i tym swoim zimnym, draniowatym głosem stwierdzasz po prostu, że chcesz wrócić? Jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie!! – Złość Naruto emanowała poświatą niebieskiej jeszcze, jak jego oczy, chakry. Nagle… to wszystko zniknęło. Zwrócił się do starszego – A co z tobą, Itachi Uchiha? Też ja decyduję? – A gdy czerwonooki przytaknął, odetchnął ciężko. Spojrzał głęboko w oczy Hokage. – Co do młodszego Uchihy… - chłopak drgnął, słysząc obojętność w głosie przyjaciela - to nie mogę… odmówić. Nie mogę tego zrobić Sakurze, rozumiesz? Jeśli i ty się zgadzasz, to może wrócić. Ale pamiętaj – zmierzył Sasuke lodowatym spojrzeniem – tylko ze względu na Sakurę - chan. Do mnie się nie zbliżaj. – Przeniósł wzrok na Itachiego. – A co do ciebie… wszystko jest twoją winą… tyle cierpienia… - Kyuubi próbował się wydostać z ciała chłopaka, lecz ten dawno nauczył się kontrolować demona. – Nawet nie wiem, dlaczego jesteście tu razem, dlaczego cię nie zabił, choć to ułatwiłoby nam życie. Jednakże…, jeśli jesteś potrzebny swojemu… bratu – Sasuke wyczuł delikatną urazę w głosie Naruto. - Jeśli jesteś mu potrzebny do egzystencji, zostań. Będziesz pilnował, by Uchiha nie wchodził mi w drogę – odpowiedział mu cichy szept onyksowookiego.
    - Zrobię wszystko, by ci to wynagrodzić, Naruto. Tobie i Sakurze – blondyn odwrócił się od niego plecami, kierując się do wyjścia.
    - Nie obchodzi mnie już twoja osoba, Uchiha Sasuke. Moją misją, którą sam sobie wielokrotnie wyznaczałem, było sprowadzenie cię do Konohy. Z czasem zacząłem się zastanawiać, po co – kładąc rękę na klamce, rzucił przez ramię. – Nie wiem, ale… cieszę się, że uszczęśliwiasz Sakurę. Tsu, jeśli to wszystko, to chciałbym już iść. Muszę zostać sam.
    - Hai. Przyjdź do mnie popołudniu musimy pogadać – lazurowooki nic nie odpowiedział, tylko zniknął w stalowoszarym dymie. W tym samym momencie pojawił się Kakashi.
    - To postanowione. Witajcie z powrotem, będę was miała na oku. Złóżcie Przysięgę Wieczystą – mówiąc to, wyjęła jeden ze zwojów i rozwinęła go. Mężczyźni dobyli kunai, rozcięli sobie dłonie i podeszli do kobiety. Z krew płynęła brunatna krew, której pozwalali spływać na papier. – Wypowiedzcie słowa przysięgi.

***
*
***

         Wiadomość, że bracia Uchiha wrócili do wioski, rozniosła się lotem błyskawicy. Sakura siedziała w pokoju, myśląc, co zrobić, gdy spotka Sasuke. Wydoroślała na tyle, by nie pobiec go szukać, gdy tylko się dowiedziała. Przymknęła oczy, przypominając sobie dni, kiedy wszyscy czterej, z Naruto i Kakash’im na czele spędzali czas, trenując, wykonując misję rangi D, przy których nieźle się bawili, czy też wspólnie walcząc. Wiedziała wtedy, że była najsłabszym punktem drużyny, teraz nadrobiła zaległości.

         Jednak nie nad tym myślała najintensywniej. Próbowała spojrzeć w głąb siebie, analizując uczucie, jakim darzy Uchihę. Kochała go wiernie przez tyle lat, nie tylko, dlatego, że był przystojny, ale też za umiejętności, niezłomny charakter, mroczne przeżycia… Kochała go za wszystko. Teraz… nie była pewna, co czuje. „To wszystko jest skomplikowane. Sasuke jest piękny, tajemniczy i uzdolniony, ale co z Naruto? Przez ostatni czas dużo się między nami zmieniło, polubiłam go. Nie wiem sama, co czuję, Powinnam przywitać się z przyjacielem Obu nie będzie lekko, dużo przez nich wycierpieliśmy. A najwięcej Naru. Wielokrotnie …” – przywołała na myśl noc sprzed tygodnia, którą spędziła, pocieszając go – „płakał, nawet przy mnie, po kolejnych nieudanych próbach sprowadzenia Sasuke do Konohy. … Sam dbał o ich ogród, nie wchodził nigdy do rezydencji. Od lat nie mieliśmy na to odwagi. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy… A co, jeśli to właśnie jego darzę uczuciem jak kiedyś, choć może nie tak silnym, jak to, którym darzyłam Uchihę?” – Na tę myśl uśmiech rozświetlił jej twarz. Otarła łzy, których nie była świadoma i zsunęła się z łóżka. Ubierając buty, pomyślała sobie, że pozostawi wszystko swojemu biegowi. „Jeśli dane mi będzie być z Sasuke, to z nim będę. Jeśli darzę tak naprawdę uczuciem Naruto, nie stanę nigdy pomiędzy nimi. Nie będę źródłem ich kolejnych kłótni” - obiecała sobie, wychodząc z pokoju.

***
*
***

         Widząc znajome budynki, wracały wspomnienia. „Wiedziałem, że będzie ciężko, ale nie, że aż tak. On… naprawdę mnie nienawidzi, choć to ze względu na niego wróciłem. Te lata spędzone z dala od was, wiadomości o twoich sukcesach… To mnie nauczyło, jak ważne są więzi, ważniejsze niż wszystko inne… Naruto, wiesz, że ja…”
    - Musisz to przeczekać – bracia spojrzeli na siebie. – Ty chyba czujesz coś więcej do tego Jinchuuriki, niż byś chciał przyznać – młodszy ukrył twarz we włosach.
    - Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz, łasico. Nie jestem…
    - … gejem? Sasuke – ciałem starszego wstrząsnął śmiech. – Jak chcesz, możesz się nie przyznawać. Już wiem, dlaczego tak bardzo chciałeś zmodyfikować Shirunokę. Nic już nie będę mówił, sam się o tym przekonasz… - mężczyzna wstrzymał oddech. Pochłaniał wzrokiem przestrzeń przed sobą: zapuszczony czarny budynek i… - co ich zdziwiło – pięknie kwitnący ogród.
    - Jesteśmy w domu. – Bracia w milczeniu przeglądali się starym ścianom, wielkim, półkolistym oknom i tarasowi. Sasu się uśmiechnął. – Zauważyłeś, że ktoś zadbał o twoje róże lodowe? Niedługo zakwitną.
    - Ta… ciekawe, kto to był – razem przekroczyli bramę i pchnęli wielkie, granatowe drzwi z czerwonym wachlarzem. Holem weszli do salonu. – Nic się tutaj nie zmieniło, poza kilkoma warstwami kurzu, czyż nie? – Ich wzrok ślizgał się od czarnych drzwi prowadzących do kuchni, po biały regał pełen książek na jednej ze ścian. Itachi nie mógł powstrzymać uśmiechu. – Moja kolekcja, nietknięta – młodszy ściągnął sandały i wszedł na miękki, granatowo-czerwony perski dywan, wymagający gruntownego czyszczenia. Usiadł na czarnej kanapie, wzbijając przy tym chmurę kurzu.
    - Niemal – brat spojrzał na niego groźnie. – Już dawno się ciebie nie boję i dobrze o tym wiesz, Ita. Po prostu jedną komuś podarowałem, jako prezent urodzinowy – mężczyzna spojrzał na niego chytrze. – Nie patrz tak, dałem ją Sakurze Haruno.
    - Tej małej, różowej? – Chłopak zamyślił się trochę.
    - Już nie taka mała… - Sasuke coś sobie w tym momencie przyrzekł. Pamiętał o Shirunoce, wiedział, że nie może rozbudzać swojego uczucia względem Naruto. Jego duma, pozycja, osobowość – to wszystko nie pozwalało mu na to, by mały, słodki Usuratonkachi miał mu zawrócić w głowie.
    - Usuratonkachi? – Łasic zaśmiał się po cichu i nim brat zdążył zareagować na to otwarte podsłuchiwanie myśli, skierował się do łazienki. – Będzie trzeba brać się za sprzątanie i… - patrząc na zardzewiałe rury i popękane kafelki, dodał: - …remont.

         Mężczyźni, bez chwili namysłu skierowali się nad jezioro, kupując po drodze świeże ręczniki. Sasuke z intensywnością myślał, jak Naruto prezentowałby się w bokserkach kąpielowych, a Itachi śmiał się w duchu, podsłuchując myśli brata. Wiedział jednak, że… nim młody zrealizuje, choć połowę swoich fantazji, minie dużo czasu. A może i nie?

***
*
***

- Itachi wrócił z Sasuke? Przecież oni się nienawidzą – Iruka pił kawę, uważnie obserwując swojego gościa. Mimo, że interesował się newsem, który usłyszał z jego ust, to był czujny. Nie chciał, by sytuacja z wczoraj się powtórzyła. Jego towarzysz odetchnął głęboko.
    - Nie wiem, czy… jestem upoważniony - spojrzał brunetowi w oczy i nie spuszczając wzroku, mówił dalej, wyraźnie akcentując nazwisko dawniej zakazane w wiosce. – Bracia Uchiha nie wybili się nawzajem, bo są sobie potrzebni. Ich klan miał swoja zasadę i pieczęć. Zwie się Shirunoka.
    - Shirunoka? – Wielkie, szeroko otwarte oczy Umino zachwycały Kakashi’ego, ale nie dał tego po sobie poznać, jeszcze nie.
    - Hai. Jest to pieczęć, która jest nakładana na każde rodzeństwo bliźniacze… lub w wypadku Sasuke i Itachiego – na braci z małą różnicą wiekową. Zasada tej pieczęci zakłada, że odbudować klan może tylko dwójka braci, sióstr lub bliźniaków. Dlatego obaj się nie powyrzynali – upił łyk kawy i sięgnął po jedno z ciastek. – Obaj złożyli przysięgę typu S, nakładając na siebie pieczęć Lashizu.
    - Pieczęć Wierności Wiosce?
    - Tak. Wiemy, ze tylko jedna osoba przed nimi nałożyła ją na siebie i to właśnie Kushina Uzumaki…
    - Matka Naruto, wiem – Iruka oparł głowę na dłoniach i spojrzał jonninowi w oczy. - Myślisz, że ułoży sobie teraz kiedykolwiek życie? Wyznaczy nowy cel? – Zaskoczył go śmiech Hatake.
     - Z tego, co wiem, nie zrealizował swojego życiowego zadania, jakim jest zostanie największym Hokage ze wszystkich.
     - Ah, tak zapomniałem – mężczyzna upił łyk kawy, wyczuwając, że coś się zmieniło. Spojrzał na szarowłosego, który nagle sposępniał. Brunet nie mógł się nadziwić, że… jest mu dane podziwiać twarz jonnina.
   - Iruka… chciałbym wytłumaczyć się z… tej sytuacji w klasie…